Marek Hańderek
„Nie chcemy ani monarchii powszechnej, ani Paneuropy p. Kalergi z jakimś Esperanto, ze wspólnym wojskiem, walutą itp. Chcemy wolnego związku równych sobie narodów”.
/Anonimowy autor, 1941/
W dyskusjach na temat projektu „Międzymorza” jego przeciwnicy podnoszą m.in. argument, że państwa Europy Środkowo-Wschodniej więcej dzieli niż łączy i trudno znaleźć podstawę, na jakiej wspólny blok mógłby powstać. Istniejące różnice faktycznie były jedną z przyczyn, które spowodowały, że próby wprowadzenia tej idei w życie – podejmowane najpierw przez Józefa Piłsudskiego, a następnie Józefa Becka – ostatecznie zakończyły się fiaskiem. Pomimo tego w czasie II wojny światowej rządy Polski, Czechosłowacji, Jugosławii oraz część polityków słowackich, węgierskich i greckich uznało, że wzajemne animozje są kwestią drugorzędną w zestawieniu ze stałym zagrożeniem niemieckim i sowieckim, którego efektów boleśnie doświadczały narody regionu. W związku z tym projekt federacji środkowoeuropejskiej był szeroko dyskutowany w kołach rządowych i nie tylko. Podpisano także wstępne umowy między władzami emigracyjnymi polskimi, czechosłowackimi i jugosławiańskimi. Co więcej, przez znaczną część wojny mocarstwa zachodnie popierały ideę „Międzymorza” widząc w niej potencjał na odtworzenie ośrodka równowagi, za jaki przed I wojną światową uważały imperium habsburskie.
Na okupowanych ziemiach polskich najszerzej studiami nad problemami państw i narodów obszaru „Międzymorza” bałtycko-czarnomorsko-adriatyckiego oraz propagandą ich połączenia zajmowała się konspiracyjna „Unia”, kierowana przez Jerzego Brauna. To „Unia” stworzyła Instytut Europy Środkowej, którego opracowania były wysyłane do władz w Londynie, a o którym szerzej pisałem tutaj. Warto więc przyjrzeć się jakie argumenty, zdaniem działaczy „Unii”, przemawiały za możliwością zjednoczenia – zatomizowanej po pierwszej wojnie światowej – Europy Środkowo-Wschodniej.
„Unioniści” w swoich rozważaniach o bloku państw, o którym pisali czasami jako o przyszłym imperium, jednoznacznie podkreślali, że musi on powstać na zasadzie dobrowolności. Nie przypadkowo organizacja nosiła nazwę „Unii”, a jej działacze swój program określali jako „unionizm”. W stosunkach międzynarodowych termin ten miał oznaczać właśnie zawieranie dobrowolnych związków, których najlepszym przykładem, według członków organizacji, były kolejne unie Polski z Litwą, a poniekąd również ze stanami pruskimi oraz Inflantami. Te unie zaś, pozwoliły na stworzenie drogą pokojową środkowoeuropejskiego imperium. Twierdzenie, że państwo rządzone przez Jagiellonów było imperium, nie jest współcześnie szeroko przyjmowane. Jednakże w pierwszej połowie XX wieku w takich kategoriach postrzegali je nie tylko liczni publicyści i politycy, ale również wybitni historycy jak Oskar Halecki, czy Ludwik Kolankowski.
Imperia, co do których charakteru obecnie nikt nie ma wątpliwości np. niemieckie, rosyjskie/sowieckie, hiszpańskie, czy rzymskie powstawały nie dlatego, że mieszkańcy poszczególnych terenów ochoczo zgłaszali do nich akces, lecz dlatego, że były one siłą lub pod groźbą jej użycia przyłączane. Przed zwolennikami „Międzymorza” jako imperium mającego powstać dobrowolnie stanęło (i nadal stoi) pytanie, jakie czynniki mogłyby zachęcić potencjalnych członków do udziału w projekcie. Przyjrzyjmy się więc najważniejszym argumentom przytaczanym przez działaczy „Unii”. Które z nich się zdezaktualizowały, a które wciąż mogą być brane pod uwagę, zostawiam pod rozwagę czytelników.
Podstawowy i najbardziej oczywisty argument wypływał z doświadczenia historycznego. Skłócone małe i średnie państwa Europy Środkowo-Wschodniej nie były w stanie skutecznie obronić się przed imperialnymi zakusami Niemiec i Rosji. Ten wątek pojawia się niemal w każdym tekście traktującym o „Międzymorzu”. Inne były przytaczane nieco rzadziej, co nie znaczy jednak, że nie miały potencjału oddziaływania na sposób myślenia odbiorców.
Spośród argumentów nieco mniejszej wagi, „unioniści” najczęściej przywoływali doświadczenie narodów regionu przynależności do wspólnego organizmu państwowego. Taka sytuacja miała miejsce dwukrotnie, to znaczy w przypadku państwa jagiellońskiego, a następnie monarchii habsburskiej. W opinii omawianego środowiska mieszkańcy „Międzymorza” naturalnie ku sobie ciężyli, jednakże długotrwałe zjednoczenie uniemożliwiały interwencje wrogów zewnętrznych, takie jak rozbicie Serbów przez Turków na Kosowym Polu, podbój Węgier przez Habsburgów i Turków, pobicie Czechów pod Białą Górą, czy rozbiory Polski. Ludzie „Unii” akcentowali, że obok tych klęsk były i sukcesy – Polacy i Litwini stworzyli imperium jagiellońskie, a Bułgarzy, Serbowie i Czesi również swego czasu posiadali silne państwa. Te fakty miały wskazywać, że możliwe jest stworzenie w Europie Środkowo-Wschodniej imperium przez narody inne niż niemiecki i rosyjski oraz przeciwstawienie się prowadzonej przez ościenne mocarstwa polityce antagonizowania narodów „Międzymorza”.
Ważnym z punktu widzenia działaczy „Unii” było to, że ogromną większość mieszkańców omawianego obszaru należy do etnosu słowiańskiego. Wynikające z tego podobieństwo języków, obyczajów i mentalności miało wpływać korzystnie na plany zjednoczeniowe. Było to jednoznaczne odwołanie do dziewiętnastowiecznego panslawizmu, który w owym stuleciu większość polskich środowisk politycznych postrzegało jako rosyjski oręż, mający służyć podporządkowaniu sobie całości Słowiańszczyzny. Gdy jednak Rosję opanowali komuniści, nie mogło być mowy o sięganiu przez nich do tego projektu. „Unioniści” pisali więc o Słowiańszczyźnie bez Rosji, w której Polacy są najaktywniejsi politycznie i posiadają najbardziej rozwiniętą kulturę.
Kolejna grupa argumentów to zagadnienia natury ekonomicznej. W tym, że gospodarki państw regionu były w największej mierze oparte na rolnictwie, „unioniści” dopatrywali się atutów. Podkreślali, że ludność wiejska posiada silny potencjał rozrodczy i energię do pracy, co zapewni wzrost demograficzny, samowystarczalność żywnościową, a w dłuższej perspektywie najpewniej spore możliwości eksportowe. Występujące zasoby węgla, ropy i żelaza powinny zaś pozwolić na rozwój przemysłu i gospodarcze uniezależnienie się od ościennych potęg.
Trzon „Unii” tworzyli ludzie, których można bezsprzecznie określić mianem mesjanistów, co mówiąc najkrócej oznacza, że w ich opinii różne państwa i narody posiadają pewne misje dziejowe do spełnienia. Mesjanizm nie jest oczywiście zjawiskiem wyłącznie polskim. Jest on szczególnie widoczny wśród narodów posiadających imperia. I tak dla przykładu Anglicy prowadzili swoje podboje pod hasłem cywilizowania dzikich ludów, Sowieci planowali „wyzwolenie” mas pracujących spod ucisku kapitalistów, Amerykanie mają swoją ideę szerzenia w świecie liberalnej demokracji. Misja może być pretekstem do podejmowania pewnych działań, ale również elementem jednoczącym i przyciągającym.
„Unioniści” postrzegali II wojnę światową nie tylko jako starcie o realizację celów geopolitycznych, ale przede wszystkim jako walkę ideologii. Z jednej strony był to neopogański i rasistowski nazizm, a z drugiej antyreligijny komunizm, od lipca 1941 r. będący w sojuszu z „wielkimi demokracjami”. Zarówno nazizm, komunizm jak i liberalna demokracja oparte były na materialistycznym podejściu do rzeczywistości i pretendowały do stania się nowymi „religiami” w laicyzującym się świecie. Dlatego też według Brauna i jego współpracowników zwycięstwo którejkolwiek z tych ideologii nie mogło przynieść ludzkości w dłuższej perspektywie nic dobrego.
Tymczasem w uścisku pomiędzy rywalizującymi blokami ideologicznymi przy innych wartościach trwały narody środkowoeuropejskie. Były to chrześcijaństwo, etyka, poszanowanie prawa, uznanie własności prywatnej i wspólnot narodowych, a więc fundamenty cywilizacji europejskiej. To pozwalało „unionistom” mieć nadzieję na jej przetrwanie i powtórne uznanie jej zasad przez narody uwiedzione „fałszywymi religiami”. W związku z tym, w ich mniemaniu, imperium środkowoeuropejskie oprócz roli obronnej powinno również pełnić misję ochronną dla zdobyczy cywilizacji europejskiej, a następnie promieniować modelem funkcjonowania, w którym zasady chrześcijańskie są stosowane zarówno w życiu indywidualnym jak i publicznym. Ponadto dobrowolne zawiązanie bloku w Europie Środkowo-Wschodniej powinno być impulsem do podobnych działań ze strony narodów zamieszkujących pozostałe części Europy, a nawet tych z innych kontynentów. Z punktu widzenia interesów państw „Międzymorza” za najważniejsze uznano istnienie unii anglosaskiej. Ta miała być głównym sojusznikiem unii środkowoeuropejskiej i pomagać w hamowaniu apetytów imperializmu niemieckiego i rosyjskiego.
„Unioniści” zakładali, że powstanie bloku środkowoeuropejskiego, a zwłaszcza unii państw na innych obszarach, zajmie wiele lat, może nawet długie dekady. Podkreślali jednak, że polityka zagraniczna nie oparta na dalekosiężnych planach, realizowanych uporczywie etap po etapie, nie jest godna miana polityki. Niech to ostatnie stwierdzenie posłuży za puentę niniejszego tekstu.