prof. dr hab. Andrzej Piskozub
Europa jako pojęcie geograficzne
Odkąd w czasach nowożytnych Europa stała się władczynią oceanów i poprzez nie ruszyło osadnictwo europejskie ku zaoceanicznym kontynentom, pojawiło się w odniesieniu do Europy określenie: Stary Kontynent. Genezy tego terminu poszukiwać należy w Ameryce, która dla nowych osadników stanowiła New World, w związku z czym dawna ich ojczyzna, z której tu przybyli, przedstawiała się jako Old Continent. Z czasem określenie to zaakceptowano również w samej Europie i w konsekwencji termin: Stary Kontynent zaczęto traktować wręcz jako synonim nazwy: Europa.Przykłady posługiwania się tym synonimem znaleźć można nawet w tytułach publikacji odnoszących się do problematyki integracji europejskiej.[1]
Ubocznym skutkiem upowszechnienia się tego synonimu stało się traktowanie Europy jako jednego z kontynentów Ziemi. Zakorzeniło się ono w myśli i mowie mieszkańców Europy do tego stopnia, że w terminologii potocznej “pewnikiem” stało się wyobrażenie, iż nasza część świata jest odrębnym kontynentem. Nic błędniejszego! W nauce, w tym przypadku w naukach geograficznych, są to pojęcia o zupełnie innym znaczeniu i dlatego dla nauki jest Europa odrębną częścią świata, lecz nie jest ona odrębnym kontynentem.
Kontynent to dla geografii fizycznej wielki ląd , całkowicie, albo prawie całkowicie, wodami mórz i oceanów oddzielony od pozostałych. Kontynentami są zatem Australia i Antarktyda: są to po prostu ogromne wyspy, dookoła oblewane wodami Wszechoceanu. Ale kontynentami dla tejże geografii fizycznej są także “prawie wyspy”, jak Afryka, jedynie wąskim Przesmykiem Suezkim zczepiona z kontynentem Eurazji oraz oba kontynenty Ameryki Południowej i Ameryki Północnej, w podobny sposób złączone tylko wąskim Przesmykiem Panamskim. Odkąd poprzez oba te przesmyki poprowadzono międzyoceaniczne kanały żeglugowe Suezki i Panamski, “wyspiarskość” zarówno Afryki jak i obu Ameryk stała się jeszcze wyrazistsza.
Niczego podobnego nie spotykamy w przypadku Europy:oblewana od zachodu wodami Oceanu Atlantyckiego i Morza Śródziemnego od południa, od wschodu stanowi jedną całość kontynentalną z Azją, największą na naszej planecie: kontynent Eurazji, na którym to, co nazywamy Europą stanowi w najlepszym przypadku tylko jedną piątą powierzchni tego kontynentu. W takiej perspektywie Europa stanowi właściwie zachodni półwysep Eurazji ( “ubogi półwysep Eurazji”, jak w którymś z wywiadów Mao-Tsetunga, udzielonych podczas chińskiej rewolucji kulturalnej, ironicznie nazwał on Europę).
Część świata to pojęcie obce geografii fizycznej; to wytwór geografii historycznej, umowne określenie nadawane poszczególnym obszarom Ziemi przez zamieszkujących ją ludzi. Liczba takich części świata była zmienną, rosnącą wraz historią ludzkości. Zmieniały się i nazwy owych części świata: to co antyczni Hellenowie nazwali Libią, antyczni Rzymianie przemianowali na Afrykę. W kolejnych epokach historii zmieniały się też – co dla naszego tematu ma zasadnicze znaczenie – granice wytyczane dla poszczególnych części świata, szczególnie zaś często w odniesieniu do wschodnich rubieży Europy, rozgraniczające Europę od Azji.
Europa antyczna początkowo była tylko Europą śródziemnomorską: helleńską na Półwyspie Bałkańskim, rzymską na Półwyspie Apenińskim. Basen śródziemnomorski, z wszystkimi jego odgałęzieniami, był ich Mare Nostrum, łączącym a zarazem oddzielającym europejskie, azjatyckie i libijsko-afrykańskie wybrzeża ówczesnego Mundus tripartitus – “Świata trójczęściowego”. Na północy Europa, na południu oddzielona od niej Śródziemnomorzem Libia-Afryka, to zawsze było i pozostało oczywistością. Ale w horyzoncie geograficznym antyku wodną była także granica rozdzielająca Europę i Azję. Jej formowanie się, dokonujące się w następstwie doskonalenia się helleńskiej żeglugi, przedstawił Arnold Toynbee w swym A Study of History[2] .
Otóż żeglarze helleńscy, płynąc Morzem Egejskim ku północy, stale mieli po prawej, wschodniej stronie brzeg azjatycki a po stronie lewej, zachodniej brzeg europejski – o ile w tym akwenie którykolwiek z tych brzegów znajdował się w zasięgu ich wzroku. W wąskiej cieśninie Hellespontu (Dardanelach) oba te brzegi były jednocześnie widoczne. Ponownie oba te brzegi oddalały się od siebie na Propontydzie (Morzu Marmara) i ponownie zbliżały się wzajemnie w jeszcze od Dardaneli węższym Bosforze. Na Poncie (Morzu Czarnym) kolejny raz oba brzegi daleko się rozchodziły i kolejno w Bosforze Kimmeryjskim (Cieśninie Kercz) brzegi te stawały się jednocześnie widoczne. Cieśniną tą wpływano na Meotydę (Morze Azowskie) gdzie po raz ostatni wybrzeża azjatyckie i europejskie rozchodziły się. Jednak w północnowschodnim narożniku tego Morza wybrzeża te ostatecznie stykały się w ujściu potężnej rzeki Tanais (dzisiejszy Don). Dalej już żadnego morza nie było i w ten sposób Don stał się dla geografii antycznej rzeką graniczną pomiędzy Europą i Azją.
Z tym wywodem Arnolda Toynbee zbieżna jest hipoteza Józefa Staszewskiego co do etymologii nazw Europy i Azji. Wymieniony specjalista z dziedziny geografii historycznej uważa, że nazwy obu tym częściom świata nadały antyczne miejscowości na wybrzeżach dzisiejszego Morza Marmara: Europa na wybrzeżu zachodnim i Asia na wschodnim.[3] Możliwa jest tu przecież i hipoteza przeciwna, iż obie te miejscowości powstały i tak je nazwano, kiedy nazwy obu tych najdawniejszych części świata już się u Hellenów utrwaliły i dobrze wiedziano, którą z nich zakłada się na europejskim a którą na azjatyckim wybrzeżu Propontydy.
W starożytności znano tylko dolny odcinek Donu, poniżej miejsca, w kórym z dzisiejszym Donem łączy się Kanał Wołga-Don, ale za linię graniczną między Europą i Azją na wschodniej, kontynentalnej stronie naszej części świata uważany był on jeszcze długo po upadku cywilizacji antycznej, przez całe średniowiecze, chociaż w miarę poznawania kontynentalnego wnętrza Europy szukano na tym obszarze dalszych odcinków wschodniej granicy Europy. Ogromnego wkładu w antyczne poznawanie wnętrza Europy dokonali podróżnicy helleńscy, przede wszystkim Herodot na wschodzie, w basenie Morza Czarnego i Pyteasz na zachodzie, na wybrzeżach Morza Północnego. Przedstawia to szwajcarska monografia, zatytułowana: Odkrycie Europy przez Greków. [4]
Imperium Romanum wyszło poza obszar śródziemnomorski, włączając w swe granice sporą część tego wnętrza Europy. Chociaż trzonem tego imperium były przyległe do Morza Śródziemnego wybrzeża zarówno Europy jak Azji Afryki, pod względem powierzchni udział ziem europejskich miał w nim zdecydowaną przewagę nad obszarami afroazjatyckimi a i ich ludność była liczniejsza od zamieszkującej rzymskie prowincje w Azji, czy w Afryce.[5]
Posiadłości Powierzchnia Ludność
imperium w tys.km2 w % w mln osób w %
w Europie 2.231,0 66,8 23,0 42,6
w Azji 665,5 19,9 19,5 36,1
w Afryce 443,0 13,3 11,5 21,3
Razem 3.339,5 100,0 54,0 100,0
Są to dane z przełomu er, z czasów panowania cezara Augusta. Wówczas już ponad dwie trzecie powierzchni Imperium Romanum stanowiły ziemie europejskie. Również ludność tych ziem, chociaż nie stanowiła większości ludności imperium, o prawie jedną piątą przewyższała ludność azjatyckich a dwukrotnie ludność afrykańskich posiadłości imperium. A przecież nie był to kres ekspansji imperium wgłąb Europy. Właśnie za panowania cezara Augusta prowadzono wojnę o włączenie Germanii w granice cesarstwa – próbę nieudaną, zakończoną całkowitą klęską legionów wojnę tą prowadzących, lecz wiązało się z nią rozpoznanie geografii tamtego obszaru. Wówczas na mapę świata, wystawioną na Forum Romanum, trafiła Vistula – Wisła, uważana wtedy za wschodnią rubież Germanii. Wkrótce potem geograf rzymski Pomponiusz Mela uznał Wisłę za granicę pomiędzy Europą i Azją. W aspekcie granicy cywilizacyjnej stała się nią Wisła tysiąc lat później, za panowania w Polsce pierwszych Piastów. Były to jednak zupełnie inne czasy, kiedy Europa przestała być jedynie pojęciem geograficznym a zyskała swą tożsamość jako wspólnota cywilizacyjna.
Zanim do tego doszło, zanim cesarstwo rzymskie na zachodzie padło pod naporem wędrówek ludów germańskich, dokonało ono dalszych zdobyczy na terenia Europy. Na zachodzie dokonano podboju niemal całej Brytanii – obszarów dzisiejszej Anglii, Walii i południowej Szkocji. Na wschodzie prowincją cesarstwa stała się na półtora wieku Dacja – dzisiejsza Rumunia – wystarczająco długo, aby ludność jej przyjęła język powstały na bazie łaciny, taki sam jak języki zachodnich prowincji cesarstwa – włoski,francuski, hiszpański, portugalski.
Pięć wieków istnienia cesarstwa rzymskiego na zachodzie sprawiło, że obszar ten, niby gigantyczny tygiel, ujednolicił kulturowo jego mieszkańców. Jeżeli po upadku cesarstwa zachodniorzymskiego nie wszyscy jego mieszkańcy posługiwali się językami romańskimi, to jednak wszędzie tam przez następne tysiąc lat łacina stanowiła język,którym porozumiewali się ludzie wykształceni. Była językiem Kościoła rzymskokatolickiego, czyli tego odłamu chrześcijaństwa, jakie ukształtowało się w zachodniej części Imperium Romanum i od niego zostało przejęte przez państwa europejskie, na gruzach tamtego imperium powstałe. Religia, język, alfabet, kalendarz, to tylko wierzchołek tej przysłowiowej góry lodowej, jaka stanowi rzymskie dziedzictwo Europy.
Wszystko to razem nie uprawnia do nazywania tego cesarstwa imperium europejskim. Było to imperium śródziemnomorskie, w którym nikomu nie przychodziło do głowy aby Europejczykiem nazywać mieszkańca Rzymu, Azjatą mieszkańca Antiochii a Afrykaninem mieszkańca Aleksandrii. Scypion, zdobywca Kartaginy, otrzymał przydomek Africanus za przyłączenie do Rzymu tej afrykańskiej ziemi a nie dlatego, iżby z niej pochodził. W tamtych czasach Europa,podobnie jak Azja czy Afryka, była jedynie pojęciem geograficznym. Określenie: Europejczyk pojawiło się i upowszechniło dopiero później, kiedy Europa zyskała swą odrębną tożsamość cywilizacyjną.
Jeszcze przed chrystianizacją Imperium Romanum w IV wieku n.e. położone zostały podstawy pod jego podział na dwie części – zachodniorzymską i wschodniorzymską – które szybko ewoluowały w kierunku nie tylko całkowitej odrębności politycznej każdej z nich, lecz co ważniejsze, w kierunku odmienności cywilizacyjnej każdej z obu tych części jednolitego wcześniej antycznego imperium rzymskiego. Podwaliny te stworzyła reforma podziału administracyjnego cesarstwa , dokonana przez cezara Dioklecjana (284-305). Podzielił on imperium na 15 diecezji (tak w jego czasach nazywano dawniejsze prowincje ). Siedem z nich na wschodzie było obszarem języka greckiego, w ośmiu na zachodzie dominowała łacina. Granicą między nimi był dzisiejszy 19 południk długości wschodniej: okazał się on długotrwałą granicą polityczną, wyznaniową i cywilizacyjną.
Następny cezar, Konstantyn Wielki (306-337) przeniósł stolicę imperium do jego części wschodniej: z Rzymu do nowowybudowanego nad Bosforem Konstantynopola – Nowego Rzymu. Odtąd każda z obu części imperium miała własne centrum, wokół którego narastała i krzepła jej odmienna osobowość. A dokonywało się to w czasach szybkiej chrystianizacji imperium: w 313 roku Konstantyn edyktem mediolańskim równouprawnił chrześcijaństwo z pozostałymi religiami wyznawanymi przez ludność imperium a u schyłku tego stulecia Teodozjusz I (379-395) uczynił chrześcijaństwo religią panującą, czyli jedyną słuszną. Ze śmiercią tego cezara, w 395 roku, imperium oficjalnie rozpadło się na dwa odrębne cesarstwa – wschodniorzymskie oraz zachodniorzymskie. Drogi rozwojowe Zachodu i Wschodu ostatecznie rozeszły się. Odpowiednio do nowego stanu rzeczy także chrześcijaństwo rozpadać się zaczęło na dwa wyznania – greckokatolickie z centralą w Konstantynopolu i rzymskokatolickie z centralą w Rzymie. Późniejsi przybysze do obu części podzielonego imperium przyjmowali wyznanie ludności wcześniej tam schrystianizowanej: plemiona germańskie, w wędrówkach ludów dzielące między siebie cesarstwo zachodniorzymskie, stały się rychło społecznościami rzymskokatolickimi; plemiona słowiańskie, osiadając na południe od Dunaju, przyjmowały tak samo wyznanie miejscowej ludności, w zależności od tego po której stronie “linii Dioklecjana” znalazły swe nowe siedziby: Słoweńcy i Chorwaci wybrali wyznanie z Rzymu, Serbowie i Bułgarzy z Konstantynopola.
Odmienność językowa i wyznaniowa szybko przerasatać zaczęła w odmienność cywilizacyjną. Cesarstwo zachodniorzymskie przestało istnieć już w 476 roku. W zakładanych na jego obszarze przez germańskich sukcesorów tego cesarstwa nowych państwach rodziła się i umacniała nowa postantyczna cywilizacja: od rzymskiego dziedzictwa nazywana łacińską, od położenia na zachód od tamtej znad Bosforu nazywana zachodnią. Rozwijała się ona przez kolejne millennium dynamicznie, podczas gdy na Wschodzie czas jak gdyby stanął w miejscu. Cesarstwo wschodniorzymskie przetrwało do 1453 roku o tysiąc lat dłużej od zachodniorzymskiego, będąc przez ten czas pod wielu względami kontynuatorem tradycji Imperium Romanum, tyle, że pod szyldem nowej, chrześcijańskiej religii. A to wystarczało aby wokół tej nowej religii i tutaj rosła nowa osobowość cywilizacyjna – bizantyntyjska od alternatywnej nazwy tego cesarstwa, bądź prawosławna, wschodniochrześcijańska od panującego w niej wyznania. Początkowo to cesarstwo wschodniorzymskie górowało nad zatomizowanym zachodnim światem nowych królestw. Za panowania Justyniana I (527-565) opanowało spore obszary południowej i wschodniej Italii, północnozachodniej Afryki, południowej Hiszpanii. Tylko w Italii panowanie wschodniorzymskie utrzymało się przez kilka wieków, pozostałe zdobycze z czasów Justyniana okazały się efemerydami.
Zasadniczą zmianę w rozwoju młodej cywilizacji zachodniej przyniosła ekspansja islamu zarówno na ziemiach zachodniej, jak i wschodniej części dawnego Imperium Romanum. Rozpoczęła się ona zaraz po śmierci Mahometa (632) i w ciągu następnych stu lat utworzyła rozległy kalifat arabski, w Azji Środkowej dotykający granic Chin, za Indusem wkraczający w ziemie Indii, ścieśniający w Azji posiadłości bizantyjskie do samej tylko Anatolii – Małej Azji, opanowujący wszystkie afrykańskie terytoria dawnego Imperium Romanum, w Europie zajmujący Półwysep Iberyjski – Małą Afrykę i wdzierający się stamtąd aż po Loarę w terytorium Galii. Historyk belgijski Henri Pirenne w książce Mahomet i Karol Wielki przekonywająco dowiódł, że dopiero to stulecie ekspansji muzułmańskich Arabów było prawdziwym końcem epoki antyku[6] .
Rok 732, wygaszający dalszy impet w rozszerzaniu się kalifatu arabskiego zarówno na jego wschodnich, jak i zachodnich krańcach, był rokiem przełomowym w procesie krzepnięcia młodej cywilizacji zachodniej. Wówczas to pomiędzy miejscowościami Tours i Poitiers doszło do walnego starcia wojsk arabskich z broniącymi się przed tą inwazją islamu wojskami chrześcijańskiego Zachodu, zaliczanego do bitew decydujących o losach świata.[7] Bitwa zakończyła się klęską wojsk kalifatu arabskiego i zapoczątkowała jego wypieranie z zachodu Europy (podobnie jak odsiecz Wiednia w dziewięć i pół wieku później rozpoczęła takie samo wypieranie muzułmańskiej Turcji z europejskiego wschodu). Edward Gibbon, oxfordski historyk z epoki Oświecenia, pisał: Gdyby Karol Martel nie zahamował podbojów saraceńskich w bitwie pod Tours, to niewątpliwie wykładanoby dziś Koran w uczelniach Oxfordu, a uczniowie staraliby się udowadniać ludności świętość i prawdę objawień Mahometa. [8]
Wydarzenie to miało przełomowe znaczenie w rozwoju młodej cywilizacji na zachodzie Europy. Nadało ono tej cywilizacji nową tożsamość: biskup Izydor z Toledo w swym dziele pisanym ok. r. 756, dwukrotnie nazywa wojska Karola Martela, walczące w Galii z Arabami – E u r o p e n s e s. [9] Wówczas to po raz pierwszy termin Europejczycy został użyty w odniesieniu do przedstawicieli tej łacińskiej vel zachodniej wspólnoty cywilizacyjnej, ktora w następstwie otrzymała swą trzecią, równoważną nazwę cywilizacji europejskiej. Marian Serejski, komentując przytoczony precedens terminologiczny, podaje siedem dalszych przykładów z tekstów pochodzących z lat 774-840, w których Europą nazywa się obszar ogarnięty przez tę cywilizację.Autor ten podkreśla: Gdy mówimy o idei jedności zachodniej czy europejskiej, to nie chodzi nam o pojęcie jakiegoś sprecyzowanego obszaru g e o g r a f i c z n e g o , lecz o pewien twór h i s t o r y c z n y , o krąg k u l t u r a l n y , którego ośrodkiem stał się Zachód. [10]
Zarazem Serejski nawiązuje do wspomnianej wyżej opinii Pirenne'a, iż dopiero ekspansja kalifatu arabskiego w VII wieku ostatecznie zburzyła geograficzny stan rzeczy dziedziczony po cywilizacji antycznej: W szeregu prac Pirenne rozwinął swój pogląd na przełom gospodarczy Europy we wczesnym średniowieczu. Państwo frankońskie, Zachód w wyniku najazdów arabskich odcięte zostało od Wschodu, od Morza Śródziemnego. Morze to przestało być między nimi łącznikiem, a stało się b a r i e r ą , dzielącą orbis terrarum. Dawna jedność świata teraz właśnie uległa rozbiciu. Europa Zachodnia, w przeciwieństwie do czasów starożytnych, a także do epoki merowińskiej , teraz właśnie w okresie karolińskim, skazana została na definitywne odseparowanie się od Wschodu. Wpłynęło to w decydującej mierze na rozwój gospodarczy Europy, na jego wybitnie rolniczy, lądowy charakter. Pod tym względęm odmienne były losy Bizancjum, które zdołało odeprzeć Saracenów ze wschodniej części basenu śródziemnomorskiego i utrzymało swą pozycję na morzu.[11]
Konsekwencją tych przełomowych dla dalszego biegu dziejów wydarzeń było także trwałe odseparowanie świata cywilizacji bizantyjskiej od świata cywilizacji zachodniej.
Jedność duchowa średniowiecznej Europy.
Karol Martel, zwycięzca nad Arabami, stał się założycielem dynastii karolińskiej, która do bogatego dziedzictwa przejętego po Imperium Romanum dodała odrodzenie w cywilizacji europejskiej rzymskiej instytucji cesarstwa. W roku 800, w 324 lata po upadku cesarstwa zachodniorzymskiego, Karol Wielki, pater Europae, koronowany został na cesarza Sancto Imperii Romani – Świętego Cesarstwa Rzymskiego w odróżnieniu od tego “nieświętego”, jakie stworzył przedchrześcijański Rzym. Sąsiadami tego cesarstwa były: kalifat arabski, którym władał wtedy sławny Harun al-Raszid i cesarstwo bizantyjskie, którą rządziła wtedy regentka, cesarzowa Irena. W porównaniu z nimi cesarstwo Karolingów przedstawiało się jak przysłowiowy ubogi krewny. Kalifat arabski stał u szczytu swej potęgi, cesarstwo bizantyjskie dni największej chwały miało już za sobą, lecz szczyciło się wielowiekową tradycją, kontynuowaną po dawnym Imperium Romanum. W oczach tamtych władców to Karol Wielki wydawał się parweniuszem na dorobku. Przyszłość należała jednak do tego Świętego Imperium Rzymskiego. W kilka wieków później kalifat arabski był już tylko wspomnieniem po dawnej jego świetności a cesarstwo bizantyjskie osłabło do tego stopnia, że u zarania XIII wieku krzyżowcy Zachodu z łatwością opanowali Konstantynopol, ustanawiając w nim istniejące przez ponad pół wieku Cesarstwo Łacińskie.
Cywilizacja zachodnia stwarzała bowiem warunki do szybkiego i wielokierunkowego rozwoju społeczeństw, które do niej przystępowały. Podczas gdy oba sąsiedzkie imperia dławił despotyzm i narastający w jego następstwie uwiąd cywilizacyjny, w Europie feudalizm zapewniał równowagę między stanami społecznymi, pozostawiając im sporo autonomii. Osiągnięciem nieznanym w innych cywilizacjach był rozdział władzy duchowej od władzy świeckiej: na czele pierwszej stał papież, w drugiej naczelnym władcą był cesarz. Nie znaczy to, że wszystkie rzymskokatolickie kraje Europy znajdowały się w granicach cesarstwa: za Karolingów poza jego granicami pozostawały Wyspy Brytyjskie, aczkolwiek zarówno Anglia jak Irlandia z cesarstwem tym utrzymywały bliskie i żywe kontakty, zasilając kontynentalną Europę uczonymi i misjonarzami; gdy w następnej swej mutacji Święte Rzymskie Cesarstwo odrodziło się na wschód od Renu, rzymskokatolickich krajów, pozostających poza granicami tego cesarstwa było znacznie więcej.
Europa – jako pojęcie cywilizacyjne a nie geograficzne – była w wiekach średnich wspólnotą cywilizacyjną wszystkich istniejących na jej obszarze społeczności rzymskokatolickich. W sferze duchowej uniwersalną władzę nad wszystkimi tymi społecznościami sprawował papież, w sferze świeckiej – przynajmniej teoretycznie – takim uniwersalnym arbitrem ponad wszystkimi lokalnymi władcami był cesarz . Bezpośredni sąsiedzi cesarstwa z tymi uniwersalnymi uprawnieniami i interwencjami cesarza musieli się liczyć; wobec nieposłuszeństwa krain bardziej odległych, cesarz był w zasadzie bezsilny. W feudalnej Europie średniowiecznej takie granice uniwersalnej władzy cesarza porównywalne są w pewnym sensie ze współczesnymi uprawnieniami sekretarza generalnego ONZ. Jedność duchowa średniowiecznej Europy zaczęła się kruszyć, kiedy owym władzom uniwersalnym wypowiedziano ostatecznie posłuszeństwo: cesarstwu w XIII wieku przez papiestwo, papiestwu w XVI wieku przez reformatorów religii i popierających ich władców świeckich. Jednakże wieki, w których ten dualistyczny uniwersalizm władzy był uznawany, stworzyły tradycję cywilizacyjnej jedności Europy a z tradycji tej zrodziła się integracja Europy po drugiej wojnie światowej.
Karol Wielki, zmuszając germańskich Sasów do przyjęcia chrześcijaństwa, rozszerzył granice Europy na ziemie niemieckie, których za cezara Augusta nie potrafiło opanować Imperium Romanum. Ten cesarz Europy stał się charyzmatyczną postacią władcy dla świata słowiańskiego, po wędrówkach ludów rozsiadłego na olbrzymich obszarach na wschód od cesarstwa Karolingów. W wieku IX zaczęto tam tworzyć zaczątki własnych państw, których władcom nadawano tytuł brany od imienia Karola: jak czeski kral, polski król, wschodniosłowiański korol. Aby państwowośc swą legitymizować, słowiańscy władcy przyjmowali wiarę chrześcijańską już to z Bizancjum, już to z Rzymu. Rywalizacja obu ośrodków chrześcijaństwa w tym procesie była szczególnie widoczną w IX wieku w walce o rząd dusz w państwie wielkomorawskim; ostateczne w tej rywalizacji zwycięstwo przypadło Rzymowi.
Zasługa rozszerzenia granic Europy w tamtym kierunku przysługuje Karolingom: aczkolwiek ich krótkotrwałe cesarstwo już w miarę upływu IX wieku dogorywało, zdążyło dodać i to osiągnięcie do długiego rejestru poprzednich. Spadkobiercą cesarstwa Karolingów stała się nowa – tym razem długotrwała – mutacja Świętego Cesarstwa Rzymskiego, założona w 962 roku przez saskiego władcę Ottona I na terenie Niemiec. Ta pierwsza Rzesza niemiecka istniała 844 lata: do roku 1806, kiedy cesarstwo to zniósł Napoleon Bonaparte, po tym jak sam ogłosił się cesarzem Francuzów dwa lata wcześniej. Trzeba jednak pamiętać, że do nazwy: Święte Rzymskie Cesarstwo dopiero znacznie później dodano te dwa wyrazy: Narodu Niemieckiego. Dokonano tego dopiero w roku 1438, kiedy europejski uniwersalizm tego cesarstwa od dawna nie istniał a kontynuowane po wielkim bezkrólewiu 1254-1271 cesarstwo, w miarę kruszenia się porządku średniowiecznego, przemieniało się coraz bardziej w Cesarstwo Rzeszy Niemieckiej.
Odbudowanemu w 962 roku Świętemu Rzymskiemu Cesarstwu towarzyszyło tuż po jego powstaniu ogromne poszerzenie cywilizacyjnych granic Europy. Zauważono od dawna i stało się to niemal kanonem w publikacjach dotyczących współczesnej integracji Europy, że pierwotna “szóstka” europejska, zawiązana jako EWG pół wieku temu – w generalnym zarysie, nie w szczegółach – zasięgiem swym ogromnie przypomina obszar dawnego cesarstwa Karolingów; dokumentują to zestawiane porównawczo mapy obu tych obszarów. Znacznie rzadziej natomiast uświadamiamy sobie inną dziejową analogię: że oto szybkie poszerzenie Unii Europejskiej w kierunku wschodnim i północnym, jakie dokonało się po zjednoczeniu Niemiec w 1990 roku znajduje swój odpowiednik w szybkim przyjmowaniu po 962 roku wiary z Rzymu przez kraje położone na wschód i północ od ówczesnego Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Już w cztery lata po jego powstaniu swój religijny “akces do Europy” zgłosiła Polska; do końca X wieku w jej ślady poszły Węgry i Skandynawia. A po współczesnym zjednoczeniu Niemiec podobnie szybko zostały do UE przyjęte kraje skandynawskie (Szwecja i Finlandia) i zgłosiła się o przyjęcie do UE grupa wyszehradzka (Polska, Węgry, Czechy i Słowacja).
Przykład Polski za Mieszka I jest tu szczególnie interesujący. Przy ówczesnej komunikacji i łączności podejmowanie decyzji, aby wyrażając się symbolicznie – wschodnia granica Europy nie zatrzymywała się na Odrze ale sięgała Bugu – dokonało się błyskawicznie po ustanowieniu odnowionego cesarstwa tuż za zachodnią rubieżą Mieszkowego państwa. Małżeństwo z chrześcijańską księżniczką poprzedzające formalną chrystianizację całego państwa w obrządku rzymskokatolickim – to dwie daty kronikarskie, najdawniejsze w historii Polski: 965 -Dobrawa czeska przybywa do Mieszka; 966 -Mieszko książę Polan chrzci się. Łącznikiem w tym akcie rozszerzania granic Europy były wcześniej już schrystianizowane Czechy; w 420 lat później Polska stała się łącznikiem w rozszerzaniu granic Europy na Litwę, najpóźniej schrystianizowany kraj Europy: 1385 – małżeństwo chrześcijańskiej królowej Jadwigi z poganinem Jagiełłą; 1386 – Jagiełło dokonuje chrztu Litwy.
Jedynym sukcesem Bizancjum w tym wyścigu o chrystianizację pogańskich jeszcze obszarów geograficznej Europy był chrzest Rusi w obrządku wschodnim w 988 roku. Wybór cywilizacji bizantyjskiej zamiast cywilizacji zachodniej zaciążył na drodze dziejowej Słowiańszczyzny wschodniej, w szczególności w tej jej części, która później stała się Rosją. Po roku 1000 w geograficznej Europie utrzymywał się już tylko pas ziem pogańskich od Meklemburgii po Finlandię, okalający od południa i wschodu wybrzeża Bałtyku. Przed końcem średniowiecza został i on w całości pozyskany dla cywilizacji zachodniej, która i na ten obszar rozciągnęła granice Europy.Wówczas to średniowieczna Europa rozumiana w wymiarze cywilizacyjnym – Europa rzymskokatolicka – osiągnęła swą ścianę wschodnią , ciągnącą się od Arktyki po Adriatyk w strefie wschodnich granic dzisiejszych państw: Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy, Polski, Słowacji, Węgier i Chorwacji.
Faktem godnym podkreślenia są pokojowe, dobrosąsiedzkie stosunki, przez osiem wieków dziejów dawnej, przedrozbiorowej Polski łączące ją z partnerem zza zachodniej granicy – Świętym Rzymskim Cesarstwem. Sąsiadowały oba państwa ze sobą od początku do końca: rówieśnikami byli obaj ich pierwsi władcy: Mieszko I i cesarz Otton I – i obaj ostatni: Stanisław August Poniatowski i cesarz Franciszek II. Polska weszła do cywilizacji zachodniej zaledwie w cztery lata po odbudowie Świętego Rzymskiego Cesarstwa a upadła w wyniku rozbiorów tylko jedenaście lat wcześniej od likwidacji tego cesarstwa przez Napoleona Bonaparte.[12]
Przez wszystkie te wieki zza zachodniej granicy przybywały do Polski duchowe i materialne osiągnięcia cywilizacyjne Europy a Polska przenosiła je dalej, poza swe wschodnie rubieże. Doskonałym tego przykładem jest architektura, gdyż jej obiekty, trwale ad glebae adscriptae, nie ulegają przenoszeniom z miejsca na miejsce jak się to dzieje z obrazami, czy rzeźbami. Pomniki architektury dają zatem precyzyjne świadectwo przesuwaniu się cywilizacyjnych granic Europy. Przyjrzyjmy się zatem, jak granice te postępowały ku wschodowi za przyczyną cywilizacyjnej aktywności polskiej.
Architektura romańska była stylem odbudowanego w X wieku Świętego Cesarstwa Rzymskiego i pojawiła się w tym samym czasie, co ono. Dominowała na obszarze Cesarstwa do końca XII wieku, ustępując tam wtedy miejsca architekturze gotyckiej. W księstwach piastowskich upowszechniała się z opóźnieniem: tutaj większość zabytków architektury romańskiej powstawała dopiero w XIII wieku. W albumie Sztuka romańska w Polsce[13] znajduje się mapa rozmieszczenia budowli romańskich w Polsce. Wschodnia granica zasięgu tej architektury biegnie wzdłuż Wisły, przekraczając tę rzekę ku południowi tylko w górnym jej odcinku, w ziemi krakowskiej. Ta wschodnia granica występowania budowli romańskich w Polsce była zarazem wschodnią granicą ich rozmieszczenia w całej cywilizacji europejskiej. Przypomnijmy, że na początku nowej ery rzymski geograf Pomponiusz Mela widział w Wiśle wschodnią granicę Europy jako pojęcia geograficznego. Polska XIII wieku poszerzyła aż do Wisły zasięg Europy jako pojęcia cywilizacyjnego: poza Wisłę z tego punktu widzenia Europa wtedy jeszcze nie sięgała.
Nową, znacznie dalej wysuniętą wschodnią granicę cywilizacji europejskiej wyznaczył zasięg w tamtym kierunku architektury gotyckiej. Z inicjatywy Oskara Sosnowskiego opracowano mapę Zasięg budownictwa gotyckiego na wschodzie Europy (od Bałtyku do Karpat)[14]. Na północy architektura gotycka sięgnęła wschodnich granic Inflant – dzisiejszych Estonii i Łotwy – a na południu wschodnich rubieży historycznych Węgier. Nas jednak szczególnie interesuje wschodni zasięg tej architektury na obszarze państwa polsko-litewskiego, a więc na ziemiach pomiędzy Dźwiną a Dniestrem, gdzie poszerzenie cywilizacyjnych granic Europy było zasługą działalności polskiej. Na przełomie średniowiecza i czasów nowożytnych budowle gotyckie rozprzestrzeniły się po wschodnie krańce dorzecza Wisły i przekroczyły je daleko w południowym i w północnym segmencie ziem polsko-litewskich. Na południu, dzięki inkorporacji Rusi Czerwonej do Królestwa Polskiego zasięg architektury gotyckiej w dorzeczu Dniestru sięgnął aż po Kamieniec Podolski a także na południowe obrzeże Wołynia w dorzeczu Prypeci. Na północy, dzięki unii polsko-litewskiej, budownictwo gotyckie objęło praktycznie całe dorzecze Niemna, nie tylko w etnicznie litewskiej części tego dorzecza lecz również w jego części etnicznie białoruskiej. Generalnie architektura gotycka zatrzymała się tu na zachodniej granicy dorzecza Dniepru tam gdzie ono graniczy z dorzeczami Niemna i Wisły a wkroczyła na obrzeże dorzecza Dniepru tylko tam gdzie graniczy ono z dorzeczem Dniestru.
Dalszy pochód cywilizacji europejskiej ku wschodowi obserwujemy badając wschodni zasięg architektury baroku. Tutaj świątynie barokowe wkroczyły głęboko w dorzecze Dniepru, mnożąc się na ziemiach dzisiejszej Ukrainy i dzisiejszej Białorusi i wiążąc ich mieszkańcow coraz bardziej z cywilizacją zachodnią. Współdziałała w tym procesie również kościelna unia brzeska (1596) jednająca znaczne odłamy tamtejszego prawosławia z rzymską centralą Kościoła katolickiego. Granice cywilizacji europejskiej sięgnęły w następstwie wschodnich granic Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Ten kolejny sukces polskiej aktywności w poszerzaniu terytorium Europy jako pojęcia cywilizacyjnego dokonał się, gdy już skończyło się europejskie średniowiecze i Europa wkroczyła w epokę dziejów nowożytnych.
Dezintegracja nowożytnej Europy
Zbilansujmy zasięg Europy jako jedności duchowej na przełomie XV i XVI wieku, wtedy gdy wieki średnie dziejów europejskich ustąpiły miejsca epoce nowożytnej. Współcześnie, przy prezentacji obszaru cywilizacyjnie podatnego do zintegrowania z Unią Europejską, celowym wydaje się posłużenie się schematem kartograficznym, któremu dałem tytuł: Trójkąt europejski i zagrożenia polityczne jego obrzeży. [15]
Narożnikami owej figury geometrycznej są trzy obszary wyspiarskie powiązane politycznie z Europą, chociaż żaden z nich geograficznie nie jest do Europy zaliczany: azjatycki Cypr, zaludniony od trzech tysiącleci przez ludność grecką i stanowiący państwo członkowskie UE; afrykańskie Wyspy Kanaryjskie, zaludnione przez Hiszpanów i politycznie stanowiący prowincję Hiszpanii; arktyczny Svalbard, należący do Norwegii i zaludniony przez Norwegów. Linie proste,poprowadzone między poszczególnymi parami tego wyspiarskiego trójkąta europejskiego ograniczają obszar, w który wpisana jest Europa jako pojęcie cywilizacyjne: poprowadzona od Cypru do Wysp Kanaryjskich wyznacza południowe, śródziemnomorskie obrzeże Europy; poprowadzona od Wysp Kanaryjskich do Svalbardu wyznacza zachodnie, atlantyckie obrzeże Europy; poprowadzona od Svalbardu do Cypru wyznacza wschodnie, kontynentalne obrzeże Europy.
U schyłku XV wieku zdecydowana większość terytorium objętego granicami trójkąta europejskiego należała do obszaru cywilizacji europejskiej. W roku pierwszej zaatlantyckiej wyprawy Kolumba dokończony został wielowiekowy proces rekonkwisty Półwyspu Iberyjskiego. Emirat Granady, ostatnia tam pozostałość panowania arabskiego, mniejsza od współczesnej resztówki tureckiego panowania na Bałkanach, został wtedy wcielony do Hiszpanii. Cywilizacja europejska panowała odtąd wszędzie na ziemiach przyległych do zachodniej ściany trójkąta europejskiego; od Hiszpanii po Chorwację przy jego ścianie południowej; od Finlandii po Inflanty przy jego ścianie wschodniej. Jedyną wielką lukę tworzył obszar cywilizacji bizantyjskiej w południowowschodniej części tego trójkąta: na Bałkanach i w dorzeczu Dniepru na Rusi Kijowskiej. Tam jednak zdobycie w 1453 roku Konstantynopola przez Turków zakończyło długie istnienie cesarstwa wschodniorzymskiego, otwierając drogę i rodząc nadzieje na sukcesywne ewoluowanie społeczności bałkańskich i naddnieprzańskich w kierunku ich powiązań z cywilizacją zachodnią.
Bilans średniowiecza przedstawiał się zatem dla perspektyw przyszłości Europy jako zachodniej, cywilizacyjnej jej jedności w obszarze całego trójkąta europejskiego nader optymistycznie. Tym większym zaskoczeniem stała się dezintegracja tej średniowiecznej jedności europejskiej, rozpoczęta na samym progu dziejów nowożytnych. Na dezintegrację tą miały wpływ zarówno czynniki zewnętrzne jak i wewnętrzne.
Czynniki zewnętrzne stworzyły nową sytuację na wszystkich trzech ścianach trójkąta europejskiego. Na ścianie południowej, w muzułmańskiej inwazji na Europę, miejsce Arabów zajęli teraz Turcy. Różnica polegała na tym, że dawna inwazja napierała na Europę od południowego zachodu a nowa od południowego wschodu. Zajmując na pięć wieków prawosławne Bałkany blokowała Turcja Europie drogę do cywilizacyjnej asymilacji tego postbizantyjskiego obszaru. Stamtąd parła w głąb Europy, podbijając Węgry i dwukrotnie oblegając Wiedeń, cesarską stolicę Habsburgów w samym środku Europy. Jak niegdyś flota arabska, tak teraz turecka coraz to bardziej rosła w siłę na Morzu Śródziemnym, zagrażając przede wszystkim interesom handlowym miast portowych Italii.
Na ścianę wschodnią Europy napierała Rosja, przed XVIII wiekiem zwana jeszcze Moskwą. Od zarania epoki nowożytnej aspirowała ona do zbierania ziem ruskich, co w praktyce odnosiło się do naddnieprzańskich ziem Rzeczypospolitej Obojga Narodów, dzisiejszej Ukrainy i Białorusi. W imię tego celu stoczyła z przedrozbiorowym państwem polsko-litewskim 15 wojen między schyłkiem XV a schyłkiem XVIII wieku, nim te naddnieprzańskie ziemie wcieliła w swe granice, dokonując trzech rozbiorów Rzeczypospolitej. Rosja w rozbiorach tych zagarnęła 82% terytorium Rzeczypospolitej, oprócz owych ziem ruskich włączając do państwa carów także ziemie litewskie i sporą część rdzennych ziem polskich z Warszawą. Luterańska Szwecja, pomimo swych konfliktów na tle wyznaniowym z katolicką Rzeczpospolitą, solidarnie z nią broniła przed najazdami rosyjskimi ściany wschodniej trójkąta europejskiego. Dopiero w 1709 roku przełomowa w tych zmaganiach bitwa pod Połtawą sprawiła, że w wojnie tej Rosja zabrała Szwecji Inflanty a w dobie wojen napoleońskich także Finlandię.
Naciskana z zewnątrz na dwóch ścianach Europa , równocześnie otworzyła dla swej ekspansji trzecią, atlantycką ścianę trójkąta europejskiego. Na pożegnanie średniowiecza żegluga europejska zdołała przełamać oceaniczną barierę Atlantyku i z niego rozprzestrzenić się na pozostałe oceany i przyległe do nich morza. Położone przy Atlantyku państwa europejskie: Portugalia, Hiszpania, Francja, Holandia, Anglia wykorzystały to niesłychanie dla nich pomyślne osiągnięcie, budując swe rozległe imperia zaoceaniczne.
Przez trzy stulecia: XVI, XVII i XVIII dokonywał się pierwszy etap globalizacji, który przyniósł cywilizacji europejskiej dominację w skali światowej nad pozostałymi cywilizacjami globu. Zaoceanicznej ekspansji Europy towarzyszyły zaoceaniczne migracje Europejczyków do ich nowych siedzib kolonialnych.Czy oznaczały one kontynuację poszerzania obszaru cywilizacji europejskiej o nowe, teraz już zaoceaniczne obszary? Dla odpowiedzi na takie pytanie wskazówką jest analogia z czasów antyku: czy zakładane wokół wybrzeży śródziemnomorskich kolonie helleńskich miast-państw stanowiły poszerzenie terytoriów Hellady, czy też nie? Mieszkańcy Hellady, przenoszący się do owych kolonialnych siedzib, zabierali ze sobą obyczaje i wartości cywilizacji helleńskiej. Tam jednak, z upływenm czasu, ich kontakt z metropolią się rozluźniał a tak samo i ich z Helladą cywilizacyjna tożsamość. Wchodzili w powiązania z miejscowymi niehelleńskimi społeczeństwami a symbioza wzajemna w ich wyniku się tworząca, z całą pewnością nie była już cywilizacją helleńską a co najwyżej hellenizacją tamtych miejscowych społeczeństw. Dokładnie to samo da się powiedzieć o zaoceanicznych koloniach nowożytnej Europy: przenoszona do nich cywilizacja europejska z czasem zmieniała się w taką symbiozę z cywilizacjami zaoceanicznymi, że przestawała być tożsamą z cywilizacją Europy a następstwem jej mogła być conajwyżej europeizacja tych zaoceanicznych społeczeństw.
Przemożny na to wpływ miała duchowa dezintegracja Europy nowożytnej, dokonująca się pod wpływem odśrodkowych czynników wewnętrznych. Załamała się wówczas trwale średniowieczna duchowa jedność Europy, skupionej przy Kościele rzymskokatolickim i jego głowie – papieżu. Kryzys narastał już przez dwa ostatnie stulecia wieków średnich, epokę, którą holenderski autor nazwał jesienią średniowiecza [16]. Wkrótce po tym, jak za przyczyną papiestwa, cesarstwo przestało być świecką instytucją uniwersalną cywilizacji europejskiej, powaga uniwersalnej instytucji duchowej tej cywilizacji, jaką było średniowieczne papiestwo, sięgnęła dna upadku podczas wielkiej schizmy zachodniej XIV wieku. Zrodziła ona pierwszych kontestatorów, domagających się radykalnej reformy Kościoła, takich jak John Wycliffe w Anglii, czy Jan Hus w Czechach. Tych jeszcze udało się zniszczyć, podobnie jak wymusić na soborze w Konstancji powrót do jedności chrześcijaństwa zachodniego w XV wieku; omal jednak przy tym nie doszło do przyjęcia doktryny o wyższości soboru powszechnego nad papieżem, czyli do wprowadzenia zasady kolegialnego kierowania Kościołem rzymskokatolickim. Udało się średniowieczny status quo ante przedłużyć jeszcze o stulecie, do XVI wieku, lecz później reformatorskie wystąpienia Lutra i Kalwina, ustanowienie niezależnego od Rzymu kościoła narodowego w Anglii, dokonały trwałego podziału chrześcijaństwa zachodniego, istniejącego po dziś dzień.
Europa wkroczyła wtedy w trwającą ponad wiek epokę wojen wyznaniowych, którym kres położyła dopiero wojna trzydziestoletnia 1618-1648. Podczas niej zrodziła się doktryna dominacji w Europie monarchii dynastycznych, w których kwestie wyznaniowe pozostawiono indywidualnemu wyborowi poddanych, zmuszonych jednak do posłuszeństwa królowi i ojczyźnie. W tym momencie takie dynastyczne państwa świeckie stanowiły postęp w stosunku do chaosu i zniszczeń, towarzyszących poprzedniej epoce wojen wyznaniowych w Europie. Ceną za to było doprowadzenie do końca dezintegracji cywilizacji zachodniej. Suwerenne wobec siebie państwa dynastyczne tworzyły koncert mocarstw, czuwający nad zapobieganiu wojnom pomiędzy nimi, w myśl doktryny równowagi sił. Polegała ona na tym, aby przy uszczuplaniu terytorium, lub wręcz rozbiorze któregoś z państw europejskich między sąsiadów, zabezpieczyć każdemu z tych sąsiadów taki udział w łupie, aby nie naruszał on owej osławionej równowagi sił pomiędzy nimi: praktykę tę najlepiej ilustrują trzy rozbiory Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Pogłębiał się, kontynuowany od początku epoki nowożytnej, trójstrefowy podział Europy: na państwa nadatlantyckie, które były beneficientami zaoceanicznej ekspansji Europy; na strefę środkową, obejmującą niemieckie i włoskie ziemie Cesarstwa, wyraźnie tracące na znaczeniu po otwarciu szlaków oceanicznych, od których były oddalone a do tego zdezintegrowanych na wielką liczbę państw lokalnych, zrzeszonych w to Cesarstwo; na strefę wschodnią, w której Węgry, Rzeczpospolita i Szwecja były przedmurzem – nie przedmurzem chrześcijaństwa lecz przedmurzem cywilizacji europejskiej, broniącym wschodnich rubieży Europy przed naporem na nie Turcji i Rosji. Egoizm, jaki zapanował w Europie nowożytnej sprawiał, że ta obrona wschodu Europy nie znajdowała w nadatlantyckiej Europie poparcia ani zrozumienia, w odróżnieniu od Cesarstwa, czy italskiej Rzeczypospolitej Weneckiej które owego zagrożenia tureckiego (ale tylko tureckiego) same także doświadczały.
Przez półtora wieku dominował w Europie ów ład rozbójniczy, który wielkich wojen pomiędzy jego wspólnikami bynajmniej nie eliminował. Wewnątrz Europy były to przede wszystkim wojny o sukcesję dynastyczną, co było zgodne z charakterem tej epoki. Poza Europą były to wojny kolonialne, toczone między “wielką piątką” budującą swe zaoceaniczne imperia. W XVI wieku zaoceaniczna ziemia niczyja stawała się własnością mocarstwa europejskiego, które pierwsze ją zawłaszczyło; od wojny trzydziestoletniej zaczęły się wojny o odbieranie sobie wzajemnie co atrakcyjniejszych zaoceanicznych posiadłości. Metropolie kolonialne starały się wyciągnąć ze swych zaoceanicznych kolonii jak największe dochody, co antagonizowało zaoceaniczne osadnictwo europejskie przeciwko swym metropoliom. Pierwszą wielką na ten stan rzeczy reakcją była trwająca w latach 1776-1783 amerykańska wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych przeciwko Wielkiej Brytanii. Za ich przykładem – ale już w XIX wieku – nastąpiło generalne proklamowanie niepodległości przez hiszpańskie i portugalskie posiadłości w Ameryce. W ten sposób wywodzące się z Europy osadnictwo zrywało wieź z ziemiami europejskimi, z jakich wywędrowało za ocean. Jeszcze poźniej, dopiero w XX wieku nastąpiła dekolonizacja poddawanych europeizacji w Azji i Afryce tamtejszych cywilizacji.
W sześć lat po wygraniu przez Stany Zjednoczone ich wojny o niepodległość wielka rewolucja francuska, podjęta pod hasłem wojny ludów przeciwko królom, wystąpiła przeciwko systemowi politycznemu dominującemu w Europie od wojny trzydziestoletniej. U swego zarania postępowy, teraz już zmurszały i zachowawczy model państw dynastycznych, ustąpił na kolejne półtora wieku modelowi państw narodowych. Teraz one stały się symbolami postępu, obalającego ancient regime. Narody, czyli owe ludy, promowane podczas wojen napoleońskich w całej kontynentalnej Europie jako nowa siła państwowotwórcza, nie zdołały wtedy jeszcze wygrać z królami. Kończący epokę napoleońską kongres wiedeński, proklamujący Święte Przymierze zwycięskich monarchów nad ideami rewolucji francuskiej, zaledwie na krótko powstrzymał proces zastępowania dynastycznych państw europejskich przez państwa narodowe. W wiek XX, jako ostatnie w cywilizacji europejskiej państwo dynastyczne, wkroczyło naddunajskie cesarstwo habsburskie, lecz i jego istnieniu położyła rychło kres pierwsza wojna światowa.
Na przełomie XVIII i XIX wieku rozpoczęła się druga faza globalizacji: nowożytna rewolucja przemysłowa, druga po rewolucji technicznej neolitu sprzed pięciu tysięcy lat, która jak tamta wcześniejsza, gruntownie miała zmienić kulturę materialną całej ludzkości. Zrodzona w Wielkiej Brytanii i stamtąd promieniująca na oba przeciwległe wybrzeża Atlantyku, uczyniła XIX-wieczną Wielką Brytanię pierwszą potęgą gospodarczą świata i ogromnie wzmocniła jej pozycję w stosunku do kontynentalnej Europy. Ta ostatnia uprzemysławiając się na modłę brytyjską rozszerzała swe panowanie kolonialne na wschodniej półkuli globu, przede wszystkim rozciągając je na całą Afrykę a tam, gdzie w świecie utrzymały się niepodległe państwa, popadały one w znaczną zależność gospodarczą od Europy. Zanim w obu samobójczych dla niej wojnach światowych ta politycznie podzielona i skłócona Europa państw narodowych z własnej woli straciła swą przewagę nad resztą świata, stanowiła jako całość taką potęgę, że z uzasadnieniem można było cały ówczesny glob ziemski nazwać imperium europejskim.[17]
W cieniu tej Europy po drugiej stronie Atlantyku na równie wielką potęgę wyrastały XIX-wieczne Stany Zjednoczone. Kiedy w latach 1861-1865 podzielone na dwie części toczyły zaciętą domową wojnę secesyjną ówczesny ranking czterech największych potęg przemysłowych świata przedstawiał się następująco: na pierwszym miejscu Wielka Brytania, na drugim Unia, czyli amerykańska Północ, na trzecim Francja, na czwartym Konfederacja, czyli amerykańskie Południe.
Nowożytna rewolucja przemysłowa nie pozostawiała dla pozostałych kręgów cywilizacyjnych globu innego wyjścia, jak podążanie samemu tą wskazaną przez Europę drogą rozwoju. Alternatywą było bowiem stanie się ludzkością drugiej kategorii, całkowicie uzależnioną od państw uprzemysłowionych. Wybierano zatem nową odmianę europeizacji – europeizację z rozsądku, w której przejmując europejską kulturę materialną, nie rezygnowano z kontynuowania własnej kultury duchowej, podtrzymującej tradycyjną odrębność i tożsamość cywilizacyjną. W takiej formie u schyłku XIX wieku dokonała się europeizacja Japonii. W wieku XX na podobną drogę rozwoju wstąpił cały obszar afroazjatycki. Kwestią do rozstrzygnięcia pozostawało tylko, czy była to jeszcze europeizacja, czy też już amerykanizacja globu, kiedy już Stany Zjednoczone stały się najpotężniejszym a pod koniec XX wieku jedynym mocarstwem światowym, zajmując wobec Europy taką pozycję, jak dwa tysiąclecia wcześniej Imperium Romanum, dominujące nad całkowicie w jego cień zepchniętą Helladą? [18]
Reintegracja Europy w następstwie obu wojen światowych XX wieku
Dwie wojny światowe, które w XX wieku przetoczyły się nad Europą ( pierwszą z nich, początkowo nazywaną Wielką Wojną, z całkowitym uzasadnieniem można uważać za wojnę europejską, o drugiej możnaby powiedzieć to samo, gdyby nie splątała się z nią japońsko-amerykańska wojna o panowanie nad Pacyfikiem) stanowiły punkt zwrotny w dziejach cywilizacji europejskiej. Gdy skończyła się pierwsza z nich, Arnold Toynbee przyrównał ją do antycznej wojny peloponezkiej, w której Hellada z V wieku przed Chrystusem, rozdarta między Spartę i Ateny z własnej woli doprowadziła się do nieodwracalnej katastrofy. Ocena ta stała się jeszcze wyrazistsza po zakończeniu drugiej wojny światowej. Winston Churchill objął obie określeniem nowej wojny trzydziestoletniej 1914-1945, co jeszcze mocniej przyrównało tę epokę do wojny peloponezkiej, która trwała niemal tak samo długo (431-404 p.n.e.) i składała się z dwóch kilkuletnich okresów intensywnych działań zbrojnych, na początku i przy końcu tej wojny, przedzielonych długim pokojem Nikiasza, równie nietrwałym jak ten, który na dwudziestolecie międzywojenne ustanowiono w Wersalu.
Wkrótce po wejściu w życie tego nietrwałego ładu wersalskiego Richard Coudenhove-Kalergi opublikował książkę Paneuropa, postulującą potrzebę zintegrowania kontynentalnej Europy w jedno państwo federalne.[19] Od ponad sześciu wieków, odkąd jedność duchowa średniowiecznej Europy doznawać zaczęła pierwszych pęknięć z początkiem jesieni średniowiecza, ponawiano apele o odbudowę tej jedności i mnożono programy urzeczywistnienia tego celu.[20] Przed powstaniem międzywojennego ruchu paneuropejskiego, wszystko to były wypowiedzi szlachetnych marzycieli – Dante Alighieri chronologicznie otwiera ich listę – pozostające bez echa. Także program zbudowania Paneuropy, w chwili jego ogłoszenia został poparty tylko przez garstkę entuzjastów, co autor Paneuropy tak skwitował w swej autobiografii: Do ruchu paneuropejskiego zgłosiło akces 51 osób i byli to w większości fantaści lub obłąkańcy.[21] A jednak od nich zaczęła się droga prowadząca do Unii Europejskiej.
Jak sobie Coudenhove-Kalergi wyobrażał granice zjednoczonej Europy? Określał je następująco: Paneuropa obejmuje półwysep między Rosją, Oceanem Atlantyckim i Morzem Śródziemnym[22]. Inaczej mówiąc: obszar wpisany w figurę geometryczną, nazwaną wyżej trójkątem europejskim. Poza Paneuropą na wschodzie znaleźć się miały Turcja i Rosja z przyczyn obiektywnych, jako obszary cywilizacyjnie obce Europie a na zachodzie Wielka Brytania, wówczas wyraźnie niechętna, wręcz wroga koncepcji Paneuropy. Ją zatem, wraz z jej imperium, pozostawiał Coudenhove-Kalergi poza Paneuropą, jako odrębną całość wśród pięciu grup regionalnych, jakimi miały być: Panameryka, Paneuropa, Imperium Brytyjskie, Związek Sowiecki i Azja Wschodnia[23]. Zrzeszone w Paneuropę kontynentalne państwa europejskie miały wejść do niej wraz ze swymi koloniami, mającymi stanowić zaplecze surowcowe Paneuropy[24]. Z takimi modyfikacjami zasięg terytorialny Paneuropy znacznie odbiegałby od obszaru trójkąta europejskiego.
Dla koncepcji Paneuropy pozyskał Coudenhove-Kalergi dwóch znaczących europejskich polityków: francuskiego premiera Aristide Brianda i niemieckiego ministra spraw zagranicznych Gustawa Stresemanna. Obaj podjęli zabiegi w sprawie zbliżenia francusko-niemieckiego, jako fundamentu integracji kontynentalnej Europy. Niestety, obydwaj byli w swych staraniach odosobnieni we własnych krajach, w których dominowała wówczas ideologia nacjonalistyczna, fundamentalnie sprzeczna z ideą integracji europejskiej. Zły stan zdrowia obu polityków doprowadził ich do śmierci w połowie okresu międzywojennego a wraz z ich odejściem idea Paneuropy została na kilkanaście lat uśpiona.
Wznowienie prac nad integracją Europy podjęto w nowych warunkach i tym razem z rozmachem i skutecznie, dopiero po zakończeniu drugiej wojny światowej. Wówczas to Charles de Gaulle i Konrad Adenauer przystąpili śladami Brianda i Stresemanna do budowania przyjaźni francusko-niemieckiej jako kamienia węgielnego w budowie zintegrowanej Europy. Wracano do idei znacznie dawniej już podnoszonej. Wiktor Hugo, w opisie swej podróży wzdłuż Renu, opublikowanym trzydzieści lat przed zjednoczeniem Niemiec przez Bismarcka, tak pisał: Co jeszcze trwa w Europie? Tylko dwa narody, Francja i Niemcy. No cóż, mogłoby to wystarczyć. Francja i Niemcy to w istocie Europa … Bronić się musi cała Europa. Kiedy powstanie Europa środkowa, a zdarzy się to pewnego dnia, interes wszystkich okaże się oczywisty: Francja, oparta o Niemcy, stawi czoło Anglii, która jak już powiedzieliśmy, uosabia ducha handlu i odrzuci ją na morza. Niemcy, wsparte o Francję, stawią czoła Rosji, która, o czym również wcześniej powiedzieliśmy, uosabia ducha podboju, i odrzucą ją do Azji… Podsumujmy. Związek Niemiec i Francji będzie hamulcem dla Anglii i Rosji, ocaleniem dla Europy, pokojem dla świata.[25]
Jak można to skomentować? Rosja – carska do pierwszej wojny światowej, bolszewicka po tamtej wojnie – istotnie była stałą groźbą dla Europy, przed którą trzeba było się bronić. Anglia już w czasach Wiktora Hugo groźbą taką była tylko w urojeniach Francuzów, opartych na reminiscencjach z dawnej historii obu narodów; a w XX wieku zawarła z Francją entente cordiale i wspierała ją zbrojnie podczas obu wojen światowych. Po zakończeniu drugiej z nich, w kolejnych etapach zmieniała swój stosunek integracji Europy: gdy przed tą wojną czynnie sabotowała koncepcję Paneuropy, w słynnej mowie Churchilla, wygłoszonej w 1946 roku w Zurichu, energicznie poparła inicjatywę państw wolnej części Europy do zintegrowania się, równocześnie zastrzegając się jednak, że sama do tej integrującej się Europy nie przystąpi z uwagi na to, że jej powiązania na równi dotyczą Europy jak Stanów Zjednoczonych i własnego Commonwealthu.
Gdy kilkanaście lat później porzuciła tamto zastrzeżenie i zgłosiła chęć przystąpienia do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, de Gaulle, niechętny Wielkiej Brytanii, zaczął ten jej akces do integrującej się Europy blokować, wysuwaniem warunków wstępnych, takich jak ten, aby najpierw zlikwidowała ona swe interesy i zobowiązania w obszarze na wschód od Suezu. Sam jednak pilnował postkolonialnych interesów francuskich w Afryce i z pewnością odrzuciłby z wściekłościa sugestię, że w takim razie i Francja powinna zlikwidować swe interesy i powiązania z obszaru na południe od Gibraltaru. Gdyż w odróżnieniu od koncepcji Paneuropy, integrujące się po drugiej wojnie światowej dawne europejskie mocarstwa kolonialne pozbywały się szybko w procesie dekolonizacji swych zaoceanicznych nabytków z czasów nowożytnej dezintegracji Europy.
Historyczne francuskie animozje do świata anglosaskiego przerzucać zaczęto po drugiej wojnie światowej przede wszystkim na Stany Zjednoczone. Ich skuteczny udział w końcowej fazie pierwszej wojny światowej, przesądził o wyniku tamtej wojny a zarazem ogromnie wzmocnił międzynarodową pozycję USA. W okresie międzywojennym była ona conajmniej równa najpotężniejszym państwom europejskim. Po drugiej wojnie światowej ostały się już tylko dwa supermocarstwa: Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki, które rychło po tamtej wojny zakończeniu znalazły się wobec siebie w stanie zimnej wojny, toczonej aż do ostatniej dekady XX wieku. Europa wówczas przestała być podmiotem dziejów a stała się przedmiotem rywalizacji obu tych supermocarstw. Wschodnia jej część stała się de facto sowieckim protektoratem, oddzielonym żelazną kurtyną od części zachodniej, która w integracji europejskiej i w ochronie militarnej przez parasol nuklearny USA widziała podstawowe środki obrony przed zwasalizowaniem również tej reszty Europy przez Związek Sowiecki.
Stany Zjednoczone odegrały wówczas wobec tej wolnej części Europy rolę niezwykle dobroczynną. Uruchomiły wielką pomoc finansową w Planie Marshalla, odbudowując tę część Europy ze zniszczeń wojennych. Stworzyły militarny pakt NATO, odstraszający Sowiety od prób dalszego rozszerzania ich imperium w Europie. Dysponowały potencjałem nie tylko gospodarczym i militarnym, ale także naukowym, co w sumie pozwoliło Stanom Zjednoczonym u schyłku XX wieku wygrać zimną wojnę z Sowietami, doprowadzić do upadku systemu komunistycznego w Europie, do likwidacji żelaznej kurtyny i otwarcia drogi do integracji Europy aż po wschodnią ścianę trójkąta europejskiego. O dominacji Stanów Zjednoczonych w nauce światowej, świadczy fakt, że po drugiej wojnie światowej ich uczeni zgarniali więcej nagród naukowych Nobla (w fizyce, chemii, medycynie, ekonomii), niż reszta świata razem wzięta. Po drugiej wojnie światowej proces globalizacji wszedł w trzecią fazę – rewolucję informatyczną. O ile inicjatorem obu poprzednich faz globalizacji była Europa, to we wprowadzeniu świata w tę trzecią fazę dominowały USA.
Jest rzeczą naturalną, że narody Europy znajdujące się przy ścianie wschodniej trójkąta europejskiego są szczególnie uczulone na wyzwanie rosyjskie, którego skutków wielokrotnie spoza tej ściany wschodniej doświadczały; a narody Europy znajdujące się przy ścianie południowej trójkąta europejskiego na wyzwanie muzułmańskie z przeciwległej strony Śródziemnomorza, z jego aktami terrroryzmu i naporem do Europy legalnych i nielegalnych imigrantów. Francja, znajdująca się przy zachodniej, atlantyckiej stronie trójkąta europejskiego usiłowała wmówić, że najgroźniejszym dla Europy jest napierające zza Atlantyku wyzwanie amerykańskie. W imię tej doktryny de Gaulle wycofał Francję ze struktur wojskowych NATO, w następstwie czego Amerykanie zmuszeni byli przenieść siedzibę dowództwa wojskowego NATO w Europie spod Paryża do Brukseli. Mógł sobie na ten afront pozwolić, skoro amerykańskie wojska stacjonujące w Niemczech skutecznie osłaniały Francję od wschodu od agresji sowieckiej. Ten antyamerykanizm kontynuowany jest we Francji przez gaullizm po de Gaulle'u: objawami jego jest tam walka z naporem zza oceanu amerykańskiego stylu życia, amerykańskiej kultury masowej, dominacji amerykańskich filmów i muzyki rozrywkowej, urzędowa walka z przenikaniem do języka francuskiego słów pochodzenia anglosaskiego.
Postępowania takiego nie można nazwać inaczej, jak dywersją w stosunku do interesów integrującej się Europy, odpychającą od niej jej amerykańskiego patrona i obrońcy przed potencjalną agresją sowiecką. Polityka ta prowadzona była w imię chimerycznych urojeń z przeszłości, które już się przeżyły: w imię chwały Francji, jej tożsamości narodowej, jej suwerenności. Polityka taka stanowiła zaraźliwy przykład dla eurosceptyków z innych krajów, usiłujących w podobny sposób blokować drogę do całkowitej, autentycznej integracji europejskiej. Gardłowanie o suwerenności jest donkiszoterią w zglobalizowanym świecie, w którym nawet najpotężniejsze mocarstwa zmuszone są suwerenność tę ograniczać w imię solidarności międzynarodowej. Suwerenami absolutnymi po drugiej wojnie światowej byli już tylko despoci z Imperium Zła: Stalin w Sowietach, Pol Pot w Kambodży, Amin Dada w Ugandzie, Saadam Hussajn w Iraku i inni podobni im degeneraci. W cywilizacji zachodniej czas ich bezpowrotnie minął.
Ojcowie Europy, którzy podjęli dzieło powojennej integracji Europy, jeśli nawet z przyczyn taktycznych nie mówili o tym głośno, jednego byli świadomi: że epoka państw narodowych w cywilizacji zachodniej po drugiej wojnie światowej już się skończyła, że państwo narodowe, kiedyś instytucja twórcza w tej cywilizaccji, obecnie wyczerpało swe możliwości, jak przed nim państwo dynastyczne a jeszcze wcześniej państwo wyznaniowe. Kto tego nie rozumie, nie powinien w ogóle w sprawach integracji Europy zabierać głosu. Arnold Toynbee zakończył swe dzieło <Hellenizm. Dzieje cywilizacji> następującym ostrzeżeniem, adresowanym do cywilizacji europejskiej: W dziedzinie polityki, odrodzenie helleńskiego kultu ubóstwianych państw lokalnych jest dzisiaj religią panującą Zachodu i gwałtownie westernizującego się świata… Tragiczna historia świata helleńskiego ukazuje, że helleńska forma bałwochwalstwa jest upiorem hellenizmu, którego przygarniamy na własne nieszczęście. Świat współczesny musi egzorcyzmować tego demona zdecydowanie, jeżeli ma się on ocalić od doznania losu jego helleńskiego poprzednika.[26]
W tym samym duchu swój List otwarty do Europejczyków wystosował Denis de Rougemont. Autor to ze Szwajcarii, z kraju który dotychczas nie zgłosił akcesu do otaczającej go dookoła Unii Europejskiej, ufnego w siłę swoich pieniędzy i niechętnego do dzielenia się swym bogactwem, ale posiadającego wielowiekową tradycję kantonalnego federalizmu. W 1970 roku – roku śmierci de Gaulle'a – w wystąpieniu swoim przypomniał, że zintegrowana Europa to nie luźny związek państw narodowych ale federacyjne państwo europejskie. Dość zacytowania tytułów kilku rozdziałów tej publikacji: Federalistyczna z ducha krytyka nacjonalizmu; Dekompozycja i odrzucenie modelu Państwa Narodowego; Granice wymazane, regiony wyzwolone; Od regionów do federacji; Region nie jest miniaturą Państwa Narodowego; O federalistyczną formułę państwa; Od Europy narodowych mitów do Europy rzeczywistej[27] – aby zorientować się, ku czemu powinna zmierzać docelowo integrująca się Europa. Powinna to być federacja historycznych regionów Europy, w strukturze ich ludności nieraz wieloetnicznej, ale duchowo jednolitej, skupionej wokół wartości cywilizacji zachodniej. Celem integracji Europy ma być zatem nie Europa państw, ale Europa Regionów.
W momencie największego natężenia zimnej wojny wysunął de Gaulle kolejną prowokacyjną propozycję, docelowego objęcia również Rosji procesem integracji europejskiej, rzucając hasło Europy zjednoczonej od Atlantyku do Uralu. Propozycja taka zmusza do zbadania kwestii: jaką jest cywilizacyjna tożsamość Rosji i czy jej zintegrowanie z kręgiem cywilizacji europejskiej jest w ogóle możliwe.
Cywilizacyjna odmienność Rosji od Europy
Terytoria Rusi w górnej części dorzecza Wołgi, które z czasem stały się rdzeniem państwa rosyjskiego, od swego wystąpienia na widownię dziejów powszechnych, nieodmiennie kroczyły własną drogą rozwojową, odrębną i różną od cywilizacji zachodniej. Wraz z chrystianizacją Rusi, na ćwierć tysiąclecia (988-1237) znalazły się one w kręgu cywilizacji bizantyjskiej. Najazd mongolski sprawił, że przez następne ćwierć tysiąclecia (1237-1480), stały się zależne od Złotej Ordy, przekształcając się wówczas w Wielkie Księstwo Moskiewskie. Z niego to wyrosła z czasem Rosja. Równolegle ziemie Rusi Kijowskiej w dorzeczu Dniepru znalazły się w granicach Wielkiego Księstwa Litewskiego, kontynuując tradycje ich bizantynizacji, lecz unikając losu mongolizacji. W następstwie tego, gdy Słowiańszczyzna wschodnia nad Wołgą przekształcała się w naród rosyjski, to nad Dnieprem ukształtowała się w narody ukraiński i białoruski.
Te odrębne drogi rozwoju z rosyjskiego punktu widzenia przedstawia historyk Lew Gumilow w książce Od Rusi do Rosji. W nocie dodanej do polskiego jej wydania, czytamy: Gumilow widzi początki przyszłego państwa rosyjskiego w XIII-XV w. Moskwa nie kontynuowała tradycji Kijowa… Przeciwnie, jak pisze autor, zlikwidowała tradycje swobody wiecowej, książęcych waśni, zastępując je innymi wzorcami zachowań, często zapożyczonymi od Mongołów – systemem surowej dyscypliny… [28] I w podsumowaniu jeszcze ta uwaga polskiego wydawcy: Gumilow wysuwa odważne twierdzenie, że jarzmo mongolskie było dla Rusi historycznie korzystniejsze niż związanie się z chrześcijańską Europą.[29]
Ze zrzuceniem przez Wielkie Księstwo Moskiewskie zależności od Mongołów zbiegło się w czasie inne, doniosłe dla przyszłości, zarówno Rosji jak i Europy, wydarzenie: zdobycie Konstantynopola przez Turków, kładące kres istnieniu cesarstwa wschodniorzymskiego. Jego dziedzicem w funkcji nowego centrum prawosławia stało się, przekształcone w carat, państwo moskiewskie. Wielki książę moskiewski Iwan III Srogi poślubił córkę ostatniego cesarza bizantyjskiego, w ślad za nią przybyło do Moskwy wielu uchodźców z Konstantynopola, głównie duchownych, w których gronie zrodziła się koncepcja mesjanistycznej misji Moskwy, żywa po dziś dzień: Dwa Rzymy (ten znad Tybru i ten znad Bosforu) upadły, teraz Moskwa stała się Trzecim Rzymem a czwartego już nie będzie. W następstwie tego Wielkie Księstwo Moskiewskie przekształciło się w carat, czyli cesarstwo, kontynuujące tradycje cesarstwa bizantyjskiego. Tak zrodziło się Bizantyjskie dziedzictwo Rosji, o którym Arnold Toynbee napisał: Moskiewska budowla polityczna dwakroć otrzymywała nową fasadę – najpierw od Piotra Wielkiego, a potem od Lenina – lecz istota struktury pozostała ta sama i dzisiejszy Związek Radziecki, tak jak i Wielkie Księstwo Moskiewskie, powiela najbardziej charakterystyczne cechy średniowiecznego imperium wschodniorzymskiego.[30]
Pomiędzy zrzuceniem jarzma mongolskiego a zgonem Piotra Wielkiego (1480-1725) upłynęło kolejne ćwierć tysiąca lat. W tej epoce carat moskiewski, zajmując nadwołżańskie chanaty i rozległe obszary północnej Azji aż po Pacyfik, wyrósł na terytorialnie największe państwo świata. Utrzymywało ono handlowe i dyplomatyczne kontakty z Europą, lecz cywilizacyjnie było tworem od niej całkowicie odmiennym. W ten sposób ukształtowało się ostatecznie państwo, które Gumilow utożsamia z Eurazją, a nie z Europą. Rosyjskiej Eurazji, jego zdaniem, przeciwstawiała się tradycyjnie katolicka Europa, na Dalekim Wschodzie – Chiny, na południu – świat islamu. [31] Moskwa w swym mniemaniu zyskiwała na powadze, stanowiąc nowe centrum chrześcijaństwa, wprawdzie tylko wschodniego, lecz uważającego się za ortodoksyjne, prawosławne, czyli jedyne prawdziwe. W odróżnieniu od bizantyjskiego centrum prawosławia, władza centrum moskiewskiego nad prawosławiem uznawana była tylko w granicach państwa carów. Nie uznawała jej Turcja w odniesieniu do jej prawosławnych poddanych na Bałkanach, ani monarchia habsburska w odniesieniu do prawosławnych, zamieszkujących jej kresy wschodnie, ani Rzeczpospolita, w odniesieniu do jej prawosławnych z Ukrainy i Białorusi. Rzeczpospolita i monarchia habsburska poszły o krok dalej, przeciągając sporą część swych prawosławnych mieszkańców do unii kościelnej z Rzymem.
Ta nowa sytuacja prawosławia, ukształtowana po upadku Konstantynopola, paradoksalnie największą korzyść przyniosła integrującej się współczesnie Europie. Wyzwalający się spod jarzma tureckiego bałkańscy prawosławni, otrzymywali w swych państwach lokalną, autokefaliczną organizację cerkiewną. To czego nie udało się Europie w czasach jej średniowiecznej jedności, zrealizowało się teraz: prawosławne państwa bałkańskie albo już stały się członkami Unii Europejskiej, albo oczekują przyjęcia do niej w najbliższym czasie. W ten sposób cywilizacyjne granice Europy przesuwają się dalej, wypełniając południowowschodni narożnik trójkąta europejskiego. Skoro swą utraconą duchową jedność odbudowują dziś narody Europy, podzielone na progu dziejów nowożytnych między tak bardzo różniące się wzajemnie wyznania chrześcijańskie, to dlaczego nie miałyby do niej dołączyć kraje prawosławia, doktrynalnie tak mało różniącego się od katolicyzmu a w wiekach średnich śmiertelnie z nim poróżnione tylko walką o prymat w chrześcijaństwie toczoną między Rzymem i Konstantynopolem?
W ten sposób współczesna integracja Europy zbliża się coraz bardziej do zachodnich granic Rosji; dokończy się ona, gdy i Ukraina i Białoruś znajdą się w Unii Europejskiej. Winno to być głównym celem polskiej polityki wschodniej – a właściwie i polskiej i litewskiej, skoro od Unii Lubelskiej narody litewski i białoruski łączyły wspólne dzieje w Wielkim Księstwie Litewskim a narody polski i ukraiński wspólne losy dziejowe w Koronie. Po rozbiorach Rzeczypospolitej zarówno ziemie ukraińskie, jak białoruskie znalazły się w zaborze rosyjskim. Carat prześladował tam i niszczył unię kościelną z Rzymem a miejscowe prawosławie podporządkował moskiewskiej centrali prawosławia. Dziś naciski z Moskwy utrudniają Ukrainie a całkowicie blokują Białorusi integrację z cywilizacją zachodnią. Do jakiego stopnia instrumentem tych nacisków jest trwające uzależnienie prawosławia w obu tych krajach od jego moskiewskiej centrali? Ukraina jest w sytuacji lepszej, gdyż na zachodzie, w zaborze austriackim, przetrwała dawna unia kościelna a w Kijowie istnieje autokefaliczna administracja cerkiewna, niezależna od moskiewskiej. W daleko gorszej sytuacji jest Białoruś, gdzie dawna unia kościelna została zniszczona a tamtejsze prawosławie jest całkowicie podporządkowane moskiewskiej centrali. Oto jak zaszłości i powiązania sprzed wieków oddziaływują na obecne losy narodów wschodniego obrzeża Europy.
A jak przedstawiały się cywilizacyjne relacje pomiędzy Rosją a Europą po tym jak Piotr Wielki na zdobytym na Szwecji wybrzeżu bałtyckim wybudował nową stolicę carskiego imperium – Sankt-Petersburg, rosyjskie okno do Europy? W wiekach średnich tutejszą Ruś nadbałtycką reprezentował Nowogród Wielki, o silnych wpływach cywilizacji europejskiej, przede wszystkim płynących ze Skandynawii a także z handlowych jego kontaktów z Hanzą. W XV wieku wchłonięty przez Wielkie Księstwo Moskiewskie, został doszczętnie zmoskwiczony, pozbawiony swej poprzedniej tożsamości. Dusza uleciała, trup pozostał – tak to ocenił Mikołaj Karamzin, jeden z największych historyków rosyjskich. Gdy w tym nadbałtyckim regionie powstała nowa stolica carskiego imperium, widziano w tym pogrobowy odwet Nowogrodu Wielkiego nad Moskwą. Nie należy jednak ulegać pozorom. Wiktor Hugo, w cytowanej już książce, trzeźwo postrzegał relacje pomiędzy “europejskim” Petersburgiem a “azjatycką” Moskwą, pisząc: Rosja ma dwie stolice… Pierwsza, Sankt-Petersburg, reprezentuje Europę, druga, Moskwa, reprezentuje Azję. Orzeł rosyjski, jak orzeł niemiecki, ma dwie głowy… Kniaź stał się księciem, książę stał się carem, car stał się cesarzem. Przyznajmy, że owe przeistoczenia to istne awatary. Władca moskiewski, wciąż zmieniając skórę, za każdym razem coraz bardziej upodabnia się do Europy, czyli do cywilizacji. Ale niechaj Europa nie zapomina, że upodabniać się to nie znaczy bynajmniej: utożsamiać się. [32] Półtora wieku później nie inaczej europeizację Rosji oceniał Gumilow: Europeizacja Rosji przez Piotra I była powierzchowna. Znana jest jego wypowiedź, że “Europa jest potrzebna Rosji na jakieś sto lat, a potem można odwrócić się do niej tyłem”. Gumilow powiada, że Rosjanie osiemnastowieczni, nawet odziani w kaftany i peruki, pozostawali sobą, czyli w domyśle, Eurazjatami, a nie Europejczykami… Widać więc wyraźnie, że Gumilow jest zdecydowanym zwolennikiem odrębności tradycji kulturowej i historycznej – uważa, że ceną integracji z Europą Zachodnią będzie w każdym przypadku całkowite odejście od rodzimych tradycji i następująca za tym asymilacja. [33]
Europeizację Rosji trzeba zatem oceniać identycznie jak późniejszą europeizację Japonii a po niej szeregu innych państw afroazjatyckich: przejmowano od cywilizacji europejskiej to, co pożyteczne, przede weszystkim jej osiągnięcia w sferze kultury materialnej, pozostając duchowo przy rodzimych tradycjach cywilizacyjnych. Jeżeli współczesna Rosja, odradzająca się po eksperymentach bolszewickiej utopii u władzy, sięga po nowe zagraniczne wzorce modernizacyjne, to nie w imię europeizacji lecz amerykanizacji swego kraju. Bo czasy się zmieniły i dziś USA w wielu dziedzinach wyprzedzają Europę a amerykański styl życia nie wydaje się tam tak nie do przyjęcia, jak tradycje i wartości cywilizacyjne Europy.
Po europeizujących reformach Piotra Wielkiego utrzymywało się wyraźne pojęciowe zamieszanie. Skoro nastąpiło otwarcie się Rosji na Europę, to jak daleko w głąb Rosji owa Europa sięga? Jeszcze zanim caryca Katarzyna II wydała osławiony ukaz, nakazujący Rosjanom odtąd uważać się za Europejczyków (Rosjanie są teraz Europejczykami, bo tak sobie życzy najjaśniejsza pani, Katarzyna II – jak z ironią pisał o tym jeden z oświeceniowych encyklopedystów francuskich do drugiego), geografowie podjęli próby wyznaczenia w głębi Rosji linii granicznej oddzielającej Europę od Azji. Wykorzystywano do tego dawną tradycję: i tę antyczną, która w ujściowym odcinku Donu upatrywała granicę Europy a Azją i tę z późnego średniowiecza, gdy republika nowogrodzka sięgała ujścia Obi, dokąd kupcom nowogrodzkim dostarczały futer plemiona syberyjskie – łącząc te krańcowe punkty granicą w przeważającej części rzeczną, której odcinkami były Don-Wołga-Kama-Ob. Taka linia graniczna pomiędzy Europą i Azją wydawała się konstrukcją nader sztuczną i wydumaną, to też dyplomata carski Wasilij Tatiszczew (1686-1750) jako pierwszy zaproponował, aby tamtą linię graniczną przenieść na pasmo gór Uralu, południkowo przegradzające niziny po obu stronach tych gór się znajdujące.
Filozof Wolter – który wprowadził do nauki termin filozofia dziejów – zaledwie w dwa lata po zgonie Tatiszczewa podważył pomysł takiej granicy, dzielącej terytorium Rosji pomiędzy dwie części świata. Zaproponował iż Rosja, będąc cywilizacyjnie odrębną zarówno od Europy, jak od Azji a przytem wielkością swego obszaru porównywalną z niejedną z części świata ( jest trzykrotnie większą od trójkąta europejskiego ), zasługuje, aby jej terytorium uznać także za odrębną część świata. Pisał on: Przebiegłszy wzrokiem te wszystkie obszerne prowincje spoglądacie na wschód, gdzie granice Europy i Azji są jeszcze w nieładzie. Należałoby dać nową nazwę tej wielkiej części świata… Nazwać Ziemiami Arktycznymi czy też Ziemiami Północy wszystkie kraje, które rozciągają się od Morza Bałtyckiego aż do granuicy Chin. A zatem Rosja to odrębna część świata, Arktyda? Oświeceniowym przyjaciołom Woltera jego koncepcja musiała się widocznie podobać, skoro encyklopedyści francuscy, pisząc na cześć rosyjskiej carycy wychwalające ją utwory ( za hojnym wynagrodzeniem), nazywali ją w nich Semiramidą Północy. Polski historyk, cytujący przytoczoną opinię Woltera, tak ją komentuje: Trzeba przyznać, że wolterowska geografia bardziej odpowiadała i odpowiada rzeczywistości niż abstrakcyjna granica prowadzona biegiem rzeki, czy grzbietami Uralu.[34] Na kartograficzne przedstawienie koncepcji Woltera czekać musiano blisko dwa i pół wieku, nim Encyclopaedia Britannica w wydaniu z 1997 roku zamieściła mapę, na której kontynent Eurazji podzielony został na trzy części świata: Europę, Azję i Rosję, położoną na wschód od Europy i na północ od Azji. Dopiero to jest zgodne z odrębnością cywilizacyjną Rosji, zarówno w stosunku do Europy, jak i do Azji.
Gdzie zatem szukać należy tej właściwej, cywilizacyjnej granicy oddzielającej Europę od Rosji? Tylko na zachodniej rubieży Rosji etnicznej, pozbawionej ziem nierosyjskich, zdobytych przez nią na Europie. W XX wieku doszło dwukrotnie do ustanowienia takiej granicy. Po raz pierwszy nastąpiło to w 1918 roku, kiedy na ziemiach nierosyjskiej części imperium carskiego, zajętych przez armie państw centralnych proklamowały swą niepodległość kolejno: w styczniu Ukraina, w lutym Litwa i Estonia, w marcu Łotwa i Białoruś. Zawarty przez mocarstwa centralne w Brześciu Litewskim w marcu 1918 roku pokój z Rosją Sowiecką ustanowił jej zachodnią granicę niemal dokładnie tam, gdzie dzisiaj oddziela ona Rosję od Estonii, Łotwy, Białorusi i Ukrainy. [35] Niestety granica ta padła wraz końcem pierwszej wojny światowej. Udało się po niej uratować niepodległość Polski i państw bałtyckich ale nie Ukrainy i Białorusi, które stały się republikami sowieckimi. Na Zachodzie to doniosłe porozumienie pokojowe całkowicie zignorowano i dopiero w dwudziestolecie jego zawarcia ukazała się w Stanach Zjednoczonych poświęcona mu książka pod znamiennym tytułem Zapomniany pokój.[36] Inaczej sprawa ta wyglądała z perspektywy Europy środkowej: z Trzeciej Rzeszy, podczas wojny ponownie wtedy przez Niemcy prowadzonej na tym pograniczu z Rosją Sowiecką, przypomniano: Niema żadnej geograficznej definicji naszego kontynentu, lecz jest jedynie etniczna i kulturowa. Nie Ural jest granicą tego kontynentu tylko określona linia, jaka oddziela sposób życia Zachodu od sposobu życia Wschodu.[37] I ta linia, wyznaczająca wschodnią granicę Europy, została odtworzona w 1991 roku, po rozpadzie Związku Sowieckiego. Wróciły na mapę niepodległych państw Europy te wszystkie, które w tej strefie proklamowały swą niepodległość w 1918 roku – wśród nich także Ukraina i Białoruś. Fakt, że oba te państwa przegrały swój wiek XX, do ostatniej jego dekady trzymane w rosyjskim więzieniu narodów, wpłynął na opóźnienie ich szans integracyjnych ze strukturami euroatlantyckimi: już tylko te dwa państwa na wschodnich rubieżach Europy pozostają dziś poza Unią Europejską i poza NATO.
Kończą te rozważania dwie uwagi polskiego publicysty emigracyjnego z Londynu, z czasu gdy Polska była ubezwłasnowolnionym wasalem sowieckiego Imperium Zła: Rosja do Europy nie należy cywilizacyjnie, a cywilizacja jest ważniejsza i trwalsza od etnografii i ona powinna dyktować granice a nie odwrotnie.[38] Oraz ostrzeżenie pod adresem budowniczych zintegrowanej Europy: Wierzę najgłębiej, że do zjednoczenia Europy dojdzie, bo dojść musi. Nie obejmuje ona w żadnym wypadku mocarstw pozaeuropejskich Rosji, Turcji, Arabów, bo wówczas żadnej Europy by nie było.[39]
Naszym cywilizacyjnym miejscem na ziemi był i pozostaje trójkąt europejski. Był nim w wiekach średniowiecznej jedności duchowej Europy i pozostaje nim dziś, gdy w jego właśnie granicach dokonuje się renesans cywilizacyjnej jedności Europy.
Źródło: D. Pietrzyk-Reeves (red.), Tożsamość Starego Kontynentu i przyszłość projektu europejskiego, Urząd Komitetu Integracji Europejskiej, Warszawa 2007.
Rycina: Alegoria Europy, rycina z „Kosmografii” Sebastiana Münstera (1488-1552)
[1] Tożsamość Starego Kontynentu i przyszłość projektu europejskiego, Biblioteka Jedności Europejskiej, Warszawa 2007.
[2] A. J. Toynbee, A Study of History, London 1934, t. II, s. 238n.
[3] J. Staszewski, Nazwa Europy I Azji, “Przegląd Geograficzny”, t. XXVII (1955).
[4] M. Ninck, Die Entdeckung von Europa durch die Griechen, Basel 1945.
[5] E. Szturm de Sztrem, Elementy demografii, Warszawa 1955, s. 41.
[6] H. Pirenne, Mahomet et Charlemagne, Bruxelles 1937.
[7] E. Creasy, The Fifteen decisive Battles of the World: from Marathon to Waterloo, London 1840.
[8] Tamże, rozdział VII: The Battle of Tours A. D. 732.
[9] M. H. Serejski, Idea jedności karolińskiej. Studium nad genezą wspólnoty europejskiej w średniowieczu, Warszawa 1937, s. 87..
[10] Tamże, s. 10.
[11] Tamże, s. 4n.
[12] M. Knoch, Święte Rzymskie Cesarstwo (962-1806) i dawna Polska (966-1795). Osiem wieków dobrego sąsiedztwa, Toruń 2005.
[13] Z. Świechowski, Sztuka romańska w Polsce, Warszawa 1982, s. 273.
[14] O. Sosnowski, Dzieje budownictwa w Polsce, t. I, Warszawa 1964.
[15] A. Piskozub, Kopernikański i ptolemejski ład polityczny Europy, (w:) tenże, “Z perspektywy III Rzeczypospolitej”, Toruń 2003, s.209.
[16] J. Huizinga, Jesień Średniowiecza, Warszawa 1961.
[17] A. Lubbe, Imperium europejskie? Ekspansja Europy a powstanie gospodarki światowej, Warszawa 1982.
[18] P. Bender, Ameryka – Nowy Rzym. Historia równoległa dwóch imperiów, Warszawa 2004.
[19] R. Coudenhove-Kalergi, Paneuropa, Wien 1923.
[20] R. H. Foerster, Die Idee Europa 1300-1946. Quellen zur Geschichte der politischen Einigung, Muenchen 1963.
[21] R. Coudenhove-Kalergi, Ein Leben für Europa. Meine Lebenseringerungen, Köln-Berlin 1966.
[22] R. Coudenhove-Kalergi, Naród europejski, Toruń 1997, s. 121.
[23] Tamże, s. 67.
[24] Tamże, s. 121.
[25] W. Hugo, Ren, Warszawa1987, s.522n.
[26] A. J. Toynbee, Hellenizm. Dzieje cywilizacji, Tłum.Andrzej Piskozub, Toruń 2002, s. 248.
[27] D. de Rougemont, List otwarty do Europejczyków, Warszawa 1995, s. 118-169.
[28] L. Gumilow, Od Rusi do Rosji. Szkice z historii etnicznej, Warszawa 1992, s. 281n.
[29] Tamże, nota polskiego wydawcy na okladce książki.
[30] A. J. Toynbee, Bizantyjskie dziedzictwo Rosji, (w:) Tenże, “Cywilizacja w czasie próby”, Warszawa 1988 s. 125..
[31] Gumilow, o.c., s. 282.
[32] Hugo, o.c., s.503.
[33] Gumilow, o.c., s. 282.
[34] E. Rozwadowski, Europa Oświeconych, (w:) “Dziesięć wieków Europy. Studia z dziejów kontynentu”, Warszawa 1983, s. 153.
[35] A. R. Kozłowski, Rosja wyparta z Europy. Geopolityka granicy pokoju brzeskiego 1918 r., Toruń 2000.
[36] J. W. Wheeler-Bennett, The Forgotten Peace. Brest-Litovsk March 1918, New York 1938.
[37] Kultureuropa – Bemerkungen zu eine Kongress und eine Rede, “Das Reich”, nr 16/1943, s. 3.
[38] W. A. Zbyszewski, Zagubieni romantycy i inni, Paryż 1992, s.87.