Adam Danek: Myśl geopolityczna Wacława Mejbauma (1887-1948)

Adam Danek: Myśl geopolityczna Wacława Mejbauma (1887-1948)

Ostmitteleuropa_um_1918dr Adam Danek

Polska należy do krajów, w których geopolityka zaczęła rozwijać się stosunkowo wcześnie. Mając na względzie fakt, że za ojczyznę geopolityki dość powszechnie uchodzi obszar niemieckojęzyczny, warto wskazać, iż Polska nie tylko wydała Wacława Nałkowskiego (1851-1911) i Eugeniusza hr. Romera (1871-1954) w okresie, w którym państwa germańskie wydały klasyków refleksji geopolitycznej – Friedricha Ratzela (1844-1904) i Rudolfa Kjellena (1864-1922) – ale wcześniej wydała również Wincentego Pola (1807-1872) i Antoniego Rehmana (1840-1917), gdy państwa te poszczycić się mogły myślą Karla Rittera (1779-1859) czy Ernsta Kappa (1808-1896).

W okresie międzywojennym, naznaczonym w Niemczech dynamicznym rozwojem geopolityki (zwłaszcza za sprawą gen. Karla Haushofera i skupionego wokół niego środowiska), zaobserwować można analogiczny rozkwit geopolityki na gruncie polskim, uprawianej na nim przez szereg interesujących środowisk i myślicieli. Możliwość czerpania inspiracji z tradycji intelektualnej rodzimej myśli geopolitycznej utrudnia nam jednak wciąż niedostateczne zbadanie spuścizny jej reprezentantów, skrupulatnie przemilczanej, bądź przed­stawianej w zdeformowany sposób w okresie komunistycznym, ale też względnie rzadko przyciągającej uwagę badaczy po jego zakończeniu. Celem niniejszego artykułu jest próba przypomnienia koncepcji głoszonych przez jednego z przedstawicieli polskiej refleksji geopolitycznej okresu międzywojennego – Wacława Mejbauma[1].

I. Sylwetka

Wacław Mejbaum (Lwów, 17 V 1887 – Wałbrzych, 4 IV 1948) przez większość życia pozostawał związany ze stolicą Galicji. Odbył studia na Uniwersytecie Jana Kazimierza i w 1912 roku uzyskał tytuł doktora nauk historycznych, na podstawie pracy: O tron Stanisława Augusta[2] przy­gotowanej pod kierunkiem twórcy lwowskiej szkoły historycznej, Szymona Askenazego (1866-1935). Wkrótce potem opublikował studium poświęcone konfederacji barskiej na tle sytuacji polityczno-międzynarodowej w Europie XVIII wieku[3]. Już w pierwszej dekadzie XX wieku związał się politycznie ze Stronnictwem Narodowo-Demokratycznym. Działał w Związku Mło­dzieży Polskiej („Zet”), a około 1914 roku został przyjęty do za­kon­spirowanej Ligi Narodowej. Przed wybuchem i na początku I wojny światowej reprezentował, podobnie jak cała endecja, orientację prorosyjską. Podczas rosyjskiej okupacji wojskowej Lwowa w latach 1914-1915 propagował współpracę Polaków z Rosjanami na łamach endeckiej gazety „Słowo Polskie” i wraz z całą jej redakcją wyjechał do Rosji z carską armią, wycofującą się na Wschód pod naporem wojsk państw centralnych. Dalsze lata wojny spędził w Jekaterynosławiu. W 1918 roku powrócił do Lwowa, gdzie wstąpił do Polskich Kadr Wojskowych, formowanych z inicjatywy Ligi Narodowej. Od chwili wybuchu walk z Ukraińcami (1 XI 1918) brał w nich udział, jako kierownik oddziału prasowego Naczelnej Komendy Wojska Polskiego. Podczas dyskusji na temat ewentualnego porozumienia ze stroną ukraińską, przeprowadzonej w Komendzie 13 XI 1918 roku, stanowczo odrzucił taką możliwość[4].

W grudniu 1918 roku zaczęło się znów ukazywać „Słowo Polskie”, zaś Mejbaum w 1920 roku objął stanowisko jego redaktora naczelnego. Został z niego zdymisjonowany przez władze endeckiego Związku Ludowo-Narodowego pod koniec 1922 roku. Przyczyną jego dymisji było wydrukowanie w świątecznym numerze pisma artykułu o świętach Bożego Narodzenia, utrzymanego w duchu laicko-racjonalistycznym, które spo­wodowało interwencję lwowskiego episkopatu. Mejbaum wszedł następnie w środowisko Klubu Zespołu Stu – endeckiego ośrodka pracy koncepcyjnej we Lwowie, odróżniającego się od głównego nurtu w ruchu naro­do­wo­demokratycznym znacznie bardziej radykalnymi poglądami politycznymi i społecznymi. Po przewrocie majowym Zespół Stu (liczący naprawdę około czterdziestu działaczy) zerwał łączność z endecją i rozpoczął współpracę z obozem Marszałka Józefa Piłsudskiego. W grudniu 1927 roku jego działacze wykupili dziennik „Słowo Polskie” od do­tych­czasowych udzia­łowców za sumę czterystu tysięcy złotych (przy czym niemal połowę kwoty na wykup otrzymali z funduszu specjalnego sanacyjnego wojewody lwowskiego, Leona Borkowskiego). Mejbaum ponownie objął funkcję redaktora naczelnego, którą pełnił do 1933 roku, realizując wyraziście prorządową linię polityczną. „Słowo Polskie” zostało zamknięte – jako niedochodowe – wkrótce po jego odejściu. W 1933 roku jego były redaktor naczelny został uhonorowany Krzyżem Niepodległości[5].

II. Geografia jako czynnik sprawczy w historii

Geopolityka stanowiła rozległy zakres zainteresowań Wacława Mejbauma. W jego rozważaniach na temat przyczyn oraz przebiegu dawniejszych czy nowszych wydarzeń i procesów historycznych uwidaczniał się silny determinizm geograficzny. Według lwowskiego myśliciela to geografia odgrywała decydującą rolę w powstawaniu i rozwoju zarówno państw, jak i narodów.W opinii wschodnio-galicyjskiego geopolityka byty państwowe powstawały z reguły na obszarach, które pod względem uwarunkowań naturalnych stanowiły wewnętrznie zintegrowaną całość. Obszar tworzący geograficzną podstawę państwowości posiadał określone – wytyczone przez uksz-tałtowanie powierzchni – granice naturalne oraz cechował się samowystarczalnością ekonomiczną (w moż­liwym do urzeczywistnienia zakresie), zależącą zwłaszcza od rozkładu złóż surowców i warunków klimatycznych. Optymalne terytorium dla po­wsta­jącego na tym obszarze państwa było zatem z góry wyznaczone przez, niezależne od ludzkiej woli, czynniki geograficzne. Priorytetowy cel polityki państwa widział on w dążeniu do pokrycia się granic państwowych z naturalnymi granicami obszaru, który zapewniłby mu względną autarkię i zwartość geograficzną (i, co za tym idzie, wewnętrzną i zewnętrzną stabilność polityczną) – a po jego osiągnięciu, do utrzymania tego optymalnego terytorium. Stwierdzał, że nowoczesne państwo powinno „[…] obejmować obszar mający przyrodnicze warunki ku temu, żeby stać się gospodarczą jednostką i całością, a polityka jego gospodarcza musi czynić ludność organizmem gospodarczo na ogół samowystarczalnym”[6]. Państwa, które zdołały zrealizować ten podstawowy cel, lwowski myśliciel nazywał często geograficznymi „indywidualnościami”, „jednościami” lub „cało­ściami”.

W ujęciu tego wschodniogalicyjskiego myśliciela warunki geograficzne stwarzały podstawę nie tylko do wykształcenia się na danym terytorium organizacji państwowej. Zależała od nich także możliwość przekształcenia się grup ludności zamieszkujących to terytorium w specyficzną formę zbiorowości ludzkiej, jaką jest naród – nabrania przez tę ludność wspólnych cech narodowych. Mejbaum głosił zresztą pogląd o zachodzeniu bez­pośredniego związku między procesami formowania się bytów pań­stwowych i narodowych: „Ludność, która zamieszkuje trwale terytorjum będące – tak jak Polska – geopolityczną indywidualnością ma prawo być nie tylko jako państwo, ale tem samem i jako naród”[7].

Należy uściślić, iż teza o działaniu determinizmu geograficznego w powstawaniu narodów nie dotyczyła pojęcia narodu w znaczeniu czysto politycznym – co mógłby sugerować nacisk kładziony przez autora na łączność narodu z państwem – ale odnosiła się do narodu w znaczeniu etnicznym. Według lwowskiego obserwatora naród powstawał w wyniku stopniowego, ewolucyjnego jednoczenia się i integracji kulturowej mniejszych grup etnicznych, zamieszkujących określone terytorium, zwanych przezeń – w prze­ciwstawieniu do zbiorowości narodowej – grupami ludowymi. Cechy owych grup determinowały właściwości geograficznego środowiska ich życia. W procesie etnogenezy wielką rolę odgrywał czynnik cywilizacyjny – typ osadnictwa dominujący wśród ludności danego terytorium. Przekształcenie grup etnicznych w naród dokonywało się, zdaniem wschodnio-galicyjskiego geopolityka, wraz z ustalaniem się przewagi osadnictwa miejskiego nad osadnictwem wiejskim: „Naród wyrasta organicznie z grup ludowo-etnicznych wytwarzanych i zachowywanych przez ziemie, jakie terytorjum jego w swej przyrodniczej i historycznej całości zawiera i jednoczy. Kultura narodowa rozwijana przez miasto wyrasta organicznie z kultur ludowych. Zachowanie więc ich i krzewienie jest warunkiem zachowania przez naród możności dalszego kulturalnego wzrostu. Naród jednak i jego cywilizacja rozwija się także i mechanicznie, niszcząc odrębności ludowo-etnicznych grup, także i tych z których wyrasta”[8]. Charakter kultury narodu – powtórzmy raz jeszcze – określany jest wszelako w sposób zasadniczy przez przestrzenne uwarunkowania jego narodzin, przez geografię: „[…] nie ziemia należy do narodu, ale naród do ziemi; i ziemia, powiedzmy, francuska, jest francuska nie dlatego, że są na niej Francuzi, ale dlatego, że ktokolwiekby ją zasiedlił musiałby się stać Francuzem”[9]. Jak się za chwilę przekonamy, dla W. Mejbauma oznaczało to także, iż wraz ze zmianą terytorium geograficznego, zamieszkiwanego przez naród, jego kultura musi ulec zasadniczemu przekształceniu.

W ujęciu lwowskiego myśliciela egzystencja narodu i swoistość jego kultury posiadały ściśle geograficzne podstawy. Jedno i drugie pozostawało powiązane z konkretnym, skończonym i oznaczonym terytorium, które to terytorium niejako stwarzało je i zapewniało im trwałość. Wschodnio-galicyjski geopolityk nazywał takie terytorium po prostu ojczyzną narodu, uważając je za zupełnie niezależne od czynników politycznych i w zasadzie niezmienne: „Można rozszerzać granice państwa i granice etniczno-rasowego zasiedlenia, nie można rozszerzyć granic ojczyzny. Granice te bowiem, znane-nieznane, gorzej-lepiej przez dzieje wypracowane twór­czością kulturalną i wolą człowieka, są zatoczone niezmiennie przez samą przyrodę danej ziemi, która z natury swej stanowi zawsze tę samą indywidualność, jedność i całość”[10]. Ale skoro podstawą istnienia, rozwoju narodu i jego tożsamości zbiorowej był dokładnie określony obszar, oderwanie narodu od tego tylko obszaru podrywało zarazem podstawy egzystencji zbiorowości narodowej. Tym samym, żaden naród nie mógł ekspandować poza granice swojej ojczyzny, nie ryzykując własnego bytu – a granice jego ojczyzny zostały raz na zawsze sztywno wytyczone przez przyrodę: „Każdy naród ma prawo być jako państwo, ale w granicach swojej ojczyzny, i tylko w granicach swojej ojczyzny może trwale i twórczo się rozwijać. […]. I stąd nie można rozszerzyć granic swej ojczyzny, rozszerzając poza nie obszar swego etniczno-rasowego zasiedlenia, czy też państwa”[11].

W. Mejbaum wskazywał, że zmiana terytorium za­miesz­ki­wanego przez naród na inne powoduje z czasem zmianę samego narodu w inny, zaś narody, które próbowały rozciągnąć granice swojego państwa na kilka odrębnych jednostek geograficznych, w rezultacie ulegały podziałowi na kilka odrębnych narodów: „Zmieniały się wielokrotnie granice państwa egipskiego, zmieniało się nad Nilem nieraz etniczno-rasowe zasiedlenie, ale nigdy najmniejszej zmianie nie uległy granice Egiptu, ojczyzny egipskiego narodu. I gdyby – powiedzmy pojutrze – Egipt został zasiedlony przez Włochów i wcielony do imperjum italskiego, włoska ludność Egiptu, jeśli już nie w drugiem to z pewnością w trzeciem pokoleniu, czułaby się, mówiąc po włosku, odrębnym narodem, narodem egipskim. Anglja rozszerzyła granice swego imperjum i swego etniczno-rasowego zasiedlenia na jakąś tam część globu ziemskiego, ale granice ojczyzny angielskiej nie uległy najmniejszej zmianie. Natomiast mamy kilka państw o etniczno-rasowo angielskiem zaludnieniu i kilka narodów mówiących po angielsku. Czy pojęciem Hiszpanji można objąć zgodnie z rzeczywistością wszystkie te kraje południowej Ameryki, których ludność mówi po hiszpańsku? a północną jej granicę geograficzną przesunąć z Pirenejów na Garonnę, ponieważ ludność południowego dorzecza tej rzeki etnicznie jest katalońska? Celtycka Bretonja jest integralną częścią Francji, a nie jest nią zachodnia Szwarcarja”[12]. Najważniejszy cel polityki każdego ośrodka państwowego leży w dążeniu do tego, by terytorium państwa pokrywało się całkowicie z naturalnymi geograficznymi granicami ojczyzny narodu i ani nie było od nich mniejsze, ani nie rozciągało się poza nie. „Aby państwo mogło spełniać swój cel musi już dziś: […] obejmować terytorjum będące geograficzną, przyrodniczą jednostką i indywidualnością, a jego polityka kulturalna powinna musi wyzwalać narodo-twórczą energję, jaka tkwi potencjalnie
w przyrodniczej całości i jedności ziemi”
[13].

III. Geopolityczna analiza dziejów Polski (XIV-XX wiek)

Czy ten fundamentalny cel polityki państw, wedle lwowskiego myśliciela posiadający dla nich znaczenie egzystencjalne, był należycie realizowany na przestrzeni dziejów przez polskie elity polityczne? Aby udzielić odpowiedzi na to pytanie, myśliciel ten rozwijał geopolityczną analizę historii Polski. Kryterium oceny posunięć politycznych państwa stanowiły w niej relacje polityki państwowej do (naturalnego, optymalnego) terytorium państwa, zatem analizę należało rozpocząć od określenia właściwego terytorium państwa polskiego. Ten wschodniogalicyjski geopolityk definiował je następująco: „Polska geograficzna jest to kraj zachodnio-europejski objęty dorzeczem Prawisły”[14]. Oparcie granic państwa polskiego na tym obszarze czyni Polskę skonsolidowaną przestrzennie „jednostką”, geograficzną „indywidualnością”, wyraźnie wyodrębnioną od krajów sąsiednich pod względem warunków naturalnych: „Polska część płyty podolskiej i litew­skiej różni się geograficznie tem wszystkiem od rosyjskiej, czem różnią się północne i południowe wyżyny Polski od północnej i południowej płyty rosyjskiej, a także i tem, czem się różni geograficznie zachód Europy od Wschodu. (Klimat, budowa geologiczna, plastyka powierzchni, położenie wobec mórz)”[15]. Dlatego też takie terytorium decyduje o swoistości po­wstałej na nim polskiej kultury i zapewnia narodowi polskiemu najlepsze warunki rozwoju cywilizacyjnego.

Jeżeli tak określi się właściwe terytorium Polski, to dla Wacława Mejbauma nie ulegało wątpliwości, że polityka Królestwa Polskiego przez kilka stuleci prowadzona była w sposób całkowicie nietrafny, bo oderwany od jej naturalnej podstawy terytorialnej. Błędne ukierunkowanie terytorialne polityki polskich elit doprowadziło w konsekwencji do rozkładu państwa i rozebrania go przez ościenne mocarstwa. To błędne ukierunkowanie nas­tąpiło, zdaniem lwowskiego myśliciela, już w XIV wieku, z chwilą zawarcia w Krewie przez Królestwo Polskiej unii z Wielkim Księstwem Litewskim, a co za tym idzie, obrania geopolitycznego wektora wscho­dniego. Ekspansja państwowości polskiej na wschód, będąca rezultatem unii polsko-litewskiej, rozciągnęła granice państwa daleko poza jego naturalne terytorium, tak, że znalazły się w nich obszary o zupełnie odmiennych od Polski właś­ciwościach geograficznych, a więc także generujące zupełnie odmienne typy kulturowe. Polska jako przestrzenna „jedność” czy „indy­widualność” (łac. individuum – niepodzielność) została w ten sposób rozbita, co bezpośrednio przekładało się na osłabienie potencjału jej państwa i dezintegrację: „Przy­czyną upadku Polski była zła, bo przeciwna naturze droga historycznego rozwoju, jaką naród nasz obrał z końcem XIV wieku (1385) i na jakiej ostatecznie się ustalił z początkiem XVI stulecia przez definitywne w unji mielnickiej zjednoczenie państwowe z całem ogromnem państwem litewsko-russkiem. Skutkiem unji z Litwą, terytorjum państwa polskiego przestaje być geograficzną jednostką i indywidualnością, łączy w sobie obszary geograficznie całkowicie sobie obce i sprzeczne, łączy dwa zupełnie różne środowiska przyrodnicze: zachodnie, leśno-łąkowe i wschodnie, stepowe. Środowiska te wytwarzają – jak wiadomo – zasadniczo odmienne i sprzeczne typy społeczne, zasadniczo różne cywilizacje”[16].

Wchłonięcie przez państwo polskie wielkich przestrzeni, położonych na wschód od jego właściwego terytorium, spowodowało systematyczne przenikanie do tu licznych elementów obcej jej kultury wschodniej. Naród polski zapłacił za ekspansję terytorialną w kierunku wschodnim cenę w postaci nie tylko utraty geograficznej jedności państwa, będącej konieczną podstawą dla jego stabilnego funkcjonowania, ale i stopniową dezintegracją własnej kultury, czyli rozpadem spójnej tożsamości zbiorowej. „Z końcem też XVI stulecia charakter narodu naszego ulega radykalnej przemianie. Dusza polska orjentalizuje się, staje się kontuszową, staje się barwnym konglomeratem sprzecznych wschodnich i zachodnich właściwości. Polska gubi się w sobie, wewnętrznie rozdarta przestaje być kulturalną jednością i indywidualnością, przestaje być twórczą i zdolną do życia”[17] – wszystko to bezpośrednie owoce geopolitycznego zwrotu na wschód.

W ocenie wschodniogalicyjskiego geopolityka zwrot ów zrodził nie­ko­rzystne skutki również w sferach ekonomii, struktury społecznej i ustroju politycznego Królestwa Polskiego. Przyłączenie na wschodzie wielkich obszarów o niskim zaludnieniu, a bogatych w wysokowartościowe uprawne gleby, pobudziło wśród polskich elit chęć ich rolnego zagospodarowania, niemożliwego bez intensywnej kolonizacji nowych ziem. Z powodu wielkiej rozległości nowo zasiedlanych terenów skala osadnictwa napływającego z Królestwa Polskiego musiała być tak wielka, że zahamowała zupełnie ruchy migracyjne ze wsi do miast na obszarze całego państwa. Tym samym ekspansja terytorialna na wschód uniemożliwiła rozwój miast i związanych z nimi dziedzin gospodarki, jak rzemiosło, handel, usługi finansowe. Rozwój ekonomiczny Polski został z jej powodu na długo zamrożony na etapie, na którym dominującą – a niemalże jedyną – gałęzią gospodarki pozostaje wciąż rolnictwo. W państwie o takim ustroju ekonomicznym wiodąca rola polityczna musiała przypaść warstwie właścicieli ziemskich. Konkurencją polityczną nie mogła się dla niej stać warstwa mieszczańska, ponieważ skierowanie całego wysiłku cywilizacyjnego na rolny Wschód i zatrzymanie migracji ludności do miast skutecznie uniemożliwiły jej rozrost.

Zarazem wielka rozległość terenów rolnych, nabytych przez państwo polskie, poskutkowała szczególną liczebnością warstwy ziemiańskiej, u której rozwinęła się z jednej strony skłonność do politycznego egalitaryzmu, z drugiej zaś przekonanie o wyjątkowej, także politycznej, ważności własnego stanu. W wyniku opisanych procesów społecznych i ekonomicznych, które miały przyczyny geopolityczne, ustrój polityczny państwa polskiego ewoluował w stronę republiki opartej na kolektywnych rządach jednego stanu. Klasę polityczną w takim ustroju przenikała niechęć do centralnego ośrodka władzy państwowej (jako łamiącego egalitaryzm ustroju) i obawa przed jego nadmiernym wzrostem w siłę, co w przyszłości miało udaremnić wszelkie próby wzmocnienia aparatu władzy, nawet te podejmowane w sytuacjach dla państwa kryzysowych, a co za tym idzie – zaowocować konserwacją słabości władzy państwowej i walnie przyczynić się do upadku państwa. „Nabycie przez Polskę skutkiem unii z Litwą ogromnych, żyznych i małoludnych obszarów na wschodzie odwróciło naturalną emigrację ludności wiejskiej od miasta na kresy, przywiązało chłopa do gleby, uniemożliw[ił]o wytworzenie się stanu trzeciego, uczyniło Polskę krajem wyłącznie agrarnym, a państwo szlachecką, stanową republiką. Zła struktura społeczna i gospodarcza, zły ustrój polityczny i to wszystko, co spo­wo­do­wało bezpośrednio upadek Polski, było konsekwencją złej, ‹‹jagiellońskiej›› drogi historycznego rozwoju Rzplitej”[18] – konkludował pesymistycznie lwowski Mejbaum tę część swojego wywodu. W przy­toczonym fragmencie wybitnie uwyraźnia się determinizm geograficzny znamionujący jego koncepcje.

Paradoksalnie, w opinii lwowskiego myśliciela, korzyść przyniosła Polsce ekspansja w kierunku zachodnim, prowadzona przez ośrodek moskiewski kosztem Rzeczypospolitej. Utrata wschodnich terytoriów na rzecz Moskwy zaczęła bowiem zatrzymywać, scharakteryzowane powyżej, ujemne tendencje rozwojowe. Stawiał on tezę, że odwrócenie rozkładowych procesów nastąpiłoby szybciej, gdyby wojna z Moskwą w drugiej połowie XVII wieku zakończyła się jeszcze większym terytorialnym „obcięciem” Rzeczypospolitej przez tę ostatnią, a więc dalszym przesunięciem wschodnich granic państwa ku właściwemu terytorium Polski i ponowną konsolidacją państwowości oraz narodowej kultury. „Utracenie przez Polskę w rozejmie andruszowskim (1667) połowy wschodnich ziem umożliwiło wywiązanie się z początkiem XVIII wieku procesu odrodzenia się narodu i państwa. Proces ten byłby o wiele szybszy, barsko-targowickie opory z jakimi się borykał i łamał byłyby o wiele słabsze, gdyby Polska w połowie XVII wieku utraciła była nie 250, ale 500 tysięcy km 2 wschodnich swych obszarów”[19]. Przebudzenie narodowe, wywołane przeobrażeniem Polski w XVII stuleciu, nie zdążyło już jednak zapobiec utracie przez nią bytu państwowego.

Kiedy na początku XX wieku naród polski odzyskał własną państwowość, na jego elitach rządzących ciążył obowiązek wyciągnięcia właściwych wniosków z opisanych powyżej historycznych doświadczeń. Wedle Mejbauma próba odtworzenia państwa polskiego w granicach przedrozbiorowych – a tym bardziej w granicach Rzeczypospolitej z okresu jej świetności – nawet gdyby się powiodła, mogłaby przynieść Polsce wyłącznie opłakane skutki, a to z uwagi na geograficzną nienaturalność takiego układu granic. W obrębie państwa polskiego znalazłyby się wówczas obszary o różnych od siebie właściwościach orograficznych, geologicznych, klimatycznych itd., wytwarzające w związku z tym różne od siebie typy kultur narodowych. Na terenach położonych poza wskazanym na początku właściwym terytorium Polski powinny tedy były powstać osobne państwa. Za jedyną ewentualnie dopuszczalną formę utrzymania przez Polskę łączności z jej dawnymi posiadłościami na wschodzie, nierodzącą za­gro­żenia dla stabilności państwowej samej Polski, uważał lwowski myśliciel utworzenie federacji z powstałymi na nich odrębnymi państwami narodowymi. Pisał na ten temat: „I w tych warunkach tkwi przyczyna, że gdybyśmy odbudowali Rzplitą w jej dawnych jagiellońskich granicach, to bylibyśmy zmuszeni uczynić ją nie jednym państwem, ale związkiem dwóch czy trzech a nawet i więcej państw, aby po pierwsze – kreacja ta mogła być trwała, a po drugie, aby Polska tworząc federację mogła na swym ściślejszym terytorjum zamkniętem obecnymi mniej więcej granicami stać się i być państwem narodowem”[20].

Największym z państw, i zarazem narodów, pozostających w związku federalnym z Polską, musiałaby być wówczas niewątpliwie Ukraina, której wschodnia granica stanowiłaby zarazem wschodnią granicę całej federacji. Nawet jednak w takiej strukturze federalnej, złożonej z rozgraniczonych pod względem narodowym części, wschodniogalicyjski geopolityk dostrzegał niebezpieczeństwo dla we­wnętrznej integralności Polski. Spoistość polskiej kultury, a więc i polskiej substancji narodowej w ogóle, zostałaby wówczas narażona na groźbę erozji, wywołanej napływem odmiennych kulturowo elementów z terytoriów pozostających w federacji z Polską. Wacław Mejbaum dochodził więc do wniosku, że gdyby taka federacja miała w ogóle powstać, jej granice powinny być możliwie najmniej wysunięte na wschód, aby niepolskie jednostki państwowe i narody w jej ramach były jak najsłabsze. Dotyczyło to zwłaszcza Ukrainy, która nie powinna byłaby wtedy obejmować ziem na wschód od linii Dniepru. Za lepszą geopolitycznie alternatywę lwowski myśliciel uznawał wszelako zupełną rezygnację z projektów federacyjnych i ograniczenie państwa polskiego do jego naturalnego terytorium. Rozumowanie to przedstawia przyczyny, dla których w latach 1919-1920 opowiadał się on przeciwko zaangażowaniu Polski w budowę silnej Ukrainy, jako bufora oddzielającego państwo polskie od Rosji. Na stanowisku tym trwał do końca lat dwudziestych: „Byłem zawsze i jestem przeciwnikiem koncepcji Polski federacyjnej tzw. większej, bo wychodzącej poza Dniepr daleko. Uważałem bowiem, (1) że realizacja tego programu jest i będzie przez długi jeszcze czas ponad nasze siły; (2) że zorganizowanie przez nas na wschodzie państwa i związek z nimi federacyjny byłby przez długi jeszcze czas utrudnieniem znacznem dla narodowej konsolidacji ludności w państwie polskiem sensu stricto”[21].

Wojny: domowa w Rosji, a potem polsko-bolszewicka, zakończyły się w sposób optymalny, z tego punktu widzenia. Ustalona w jej wyniku w 1921 roku wschodnia granica państwa polskiego (tzw. ryska) pokryła się w zasadzie z wschodnią granicą terytorium Polski geograficznej: „Terytorium też obecnego państwa polskiego – w przeciwieństwie do imperjum Jagiellonów i Wazów – stanowi na ogół geograficzną jedność i indywidualność. Nasza dzisiejsza wschodnia granica polityczna jest naszą granicą naturalną, jest granicą geograficzną i pokrywa się prawie całkowicie z wschodnią, geograficzną granicą Europy Zachodniej”[22]. Stabilizacja granic państwa polskiego w ich naturalnym położeniu sprawiła, że Polska dołączyła (obok zwłaszcza krajów romańskich) do grupy państw europejskich stanowiących zwarte „jedności” geograficzne: „Nie miała tych warunków dawna monarchja habsburska, nie miałaby ich i Polska odbudowana w granicach jagiellońskich, a nawet i tych tylko z roku 1772. Posiada natomiast te warunki Francja, mają je Włochy, i ma je Polska w dzisiejszych swych granicach”[23].

Polska, w swoim kształcie terytorialnym po 1921 roku, nie tylko jednak tworzyła „indywidualność” pod względem geograficznym, ale ponadto – dzięki w miarę korzystnemu rozkładowi gleb i złóż surowców – mogła sobie pozwolić na względną samowystarczalność gospodarczą. Tymczasem niektóre inne państwa, jak na przykład Włochy, pomimo posiadania terytorium będącego geograficzną „jednością”, z powodu mniej szczęśliwego położenia geo­ekonomicznego zmuszone były poszukiwać terenów eksploatacyjnych poza swoimi granicami, bądź też sztucznie pozyskiwać rynki zbytu dla swoich nadwyżek produkcji metodą ekspansji politycznej. „Polska jest w tem nieskończenie szczęśliwem położeniu, że inaczej niż Niemcy i Italja, aby żyć, aby gospodarczo rozwijać się, aby rosnąć, nie potrzebuje żadnych kolonij czy ››dodatkowych terytorjów‹‹, żadnych rynków obcych, któreby eks­plo­atowała”[24]. Jako największe państwo europejskie, zdeterminowane do ekspansji przez własną sytuację geoekonomiczną, wskazywał wschodnio-galicyjski geopolityk sąsiadujące z Polską Niemcy. Oznaczało to przejście od geopolitycznej refleksji nad zakończoną już częścią dziejów Polski do analizy jej aktualnego położenia międzynarodowego.

IV. Koncepcja zorganizowania przestrzeni

1. Dwustronne zagrożenie niemiecko-sowieckie

Podobnie jak Adolf Bocheński (1909-1944), Wacław Mejbaum podstawową przesłankę do sformułowania oceny geopolitycznej sytuacji Polski w latach trzydziestych XX wieku dostrzegał w jej przestrzennym umiejscowieniu pomiędzy dwoma potężnymi podmiotami potencjalnej ekspansji terytorialnej w Europie – Niemcami a Związkiem Sowieckim.[25] O ile jednak Bocheński, jako bardziej agresywny, oceniał ekspansjonizm niemiecki, podparty ideologią hitlerowską, o tyle lwowski myśliciel za bardziej aktywny i żywotny od niemieckiego uważał ekspansjonizm sowiecki. W jego opinii tylko ten ostatni niósł ze sobą egzystencjalne niebezpieczeństwo dla Polski, daleko większe od, jak zaraz zobaczymy, zmniejszającego się z upływem czasu zagrożenia ze strony Niemiec. Sowiecki komunizm zdołał bowiem wytworzyć w Rosji zupełnie nowy typ cywilizacji, oparty na podstawach krańcowo odmiennych od cywilizacji wcześniej istniejących, zwłaszcza zaś od świata zachodnioeuropejskiego. Ten nowy rodzaj cywilizacji dawał siłę ideologii Sowietów, w którą z kolei wbudowany został swoisty misjonizm cywilizacyjny, wyrażający się wolą poniesienia nowego modelu cywilizacji narodom żyjącym poza granicami ZSRR i stawiający sobie za cel ekspansję na skalę globalną: „Polska znajduje się jakby w kleszczach dwóch imperjalizmów: niemieckiego i rosyjskiego. Ale patrząc w dalszą przyszłość, istotnie bardzo groźne niebezpieczeństwo przedstawiają dla nas tylko Sowiety. Imperjalizm bowiem rosyjski, zbrojny w swą nową kulturę, w swą uniwersalistyczną, rozwijającą się sowiecką cywilizację, jest potęgą która rośnie, podczas gdy imperjalizm niemiecki, oparty o rozkładającą się kulturę zachodnią, jest siłą, która gospodarczo i politycznie maleje”[26].

Imperializm Niemiec nie posiadał takich podstaw. W przeciwieństwie do sowieckich, horyzont niemieckich dążeń ekspansyjnych zakreślony był na skalę regionalną, nie planetarną. Miał „zwykłe” podłoże geopolityczne. Jak już wspomniano, zdaniem wschodnio-galicyjskiego geopolityka, położenie geoekonomiczne zmuszało je do prób poddania własnej politycznej ekspansji gospodarczym wpływom Europy Środkowo-Wschodniej i Połu­dniowo-Wschodniej, co służyłoby otwarciu obu tym formom ich aktywności korytarza, wiodącego na chłonne rynki azjatyckie. „Motorem dzisiejszej agresji Niemiec byłoby konieczne, niewątpliwie – dla ocalenia przed zagładą, ku jakiej idą – rozszerzenie obszaru ich gospodarczego wyzysku na całą Europę środkową, na Bałkan[y] i Azję zachodnią, a przedewszystkiem na Polskę jako kraj otwierający wszystkie drogi wiodące z Niemiec do sowieckiego kontynentu. Motorem natomiast jutrzejszej agresji Rosji będzie dążenie do rozszerzenia politycznie na Polskę przedewszystkiem obszaru sowieckiej cywilizacji”[27]. Ekspansjonizmowi niemieckiemu, porównanemu do sowieckiego, wyraźnie brakowało ożywiającego go impulsu w postaci imperatywu cywilizacyjnego. Niemcy reprezentowały bowiem sobą „ginącą już dziś kulturę zachodnią, materjalistyczną”[28]. Z uwagi na generalny kryzys kultury zachodnioeuropejskiej, Niemcy, pogrążone – podobnie jak cała Europa – w stanie pogłębiającej się anomii nie mogły stanowić dla Polski i jej otoczenia zagrożenia o charakterze cywilizacyjnym.

W. Mejbaum formułował zatem prognozę, zgodnie z którą w krótkiej perspektywie czasowej Polska powinna się spodziewać działań skie­rowanych na narzucenie jej dominacji politycznej i ekonomicznej najpierw ze strony Niemiec, ale w dłuższej perspektywie czasowej rzeczywiste, egzystencjalne zagrożenie (dla samego jej istnienia) niosła ze sobą przewidywana ekspansja nowej cywilizacji sowieckiej: „Polska jeszcze dziś jest zagrożona w swej wolności, przedewszystkiem w wolności i możności gos­podarczego rozwoju, głównie i przedewszystkiem, doraźnie i bez­pośrednio przez Niemcy, przez ich imperjalizm gospodarczo-polityczny, ale jutro będzie zagrożona najpoważniej już tylko przez Sowiety, przez ich imperjalizm polityczno-cywilizacyjny”[29].

W refleksji wschodnio-gali­cyj­skiego geopolityka, wywodzącego się intelektualnie i politycznie z ruchu narodowego, mamy zatem do czynienia ze swoistym odwróceniem, klasycznego w dziejach myśli politycznej tego obozu, paradygmatu Romana Dmowskiego, w którym realne, długofalowe zagrożenie dla Polski stanowi wyłącznie ekspansja Niemiec, z uwagi na siłę i prężność niemieckiej kultury, natomiast Rosja zagraża Polsce krótkoterminową „zwykłą” ekspansją polityczną, ale w dalszej perspektywie nie stwarza dla niej egzystencjalnego niebezpieczeństwa z powodu kulturowej słabości i niż­szości względem Polski[30].

2. Idea bloku wschodnioeuropejsko-zachodnioazjatyckiego

Poszukując odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób Polska mogłaby wyrwać się z geopolitycznej pułapki zamknięcia „między Niemcami a Rosją”, Wacław Mejbaum wskazywał, iż nie znajduje się ona w tym newralgicznym obszarze sama. Składa się on z całej grupy państw, podobnie jak Polska zagrożonych dwustronnie przez niemiecką penetrację polityczno-ekonomiczną oraz ekspansję cywilizacji sowieckiej, zmuszonych bronić swej niezależności w stosunku zarówno do Niemiec, jak i Związku Sowieckiego. Lwowski myśliciel zaliczał do tej grupy państwa Europy Środkowo-Wschodniej (z wyjątkiem, do pewnego stopnia, Austrii i Czechosłowacji, które prawdopodobnie postrzegał jako ciążące eko­nomicznie ku Niemcom), Półwyspu Bałkańskiego, jak również Azji Zachodniej, tj. regionu obejmującego Bliski Wschód, Azję Mniejszą i Zakaukazie (przy czym w omawianym okresie nie było niezależnych jednostek państwowych na Zakaukaziu, które na przełomie dwóch pierwszych dekad XX wieku zostało zbrojnie podbite przez Rosję Sowiecką): „W tem samem co Polska położeniu, w tych samych warunkach znajdują się wszystkie kraje Europy środkowej (prócz Czech i Austrji) i połudn. Wschodniej, oraz Azji Zachodniej. Tworzą one wraz z Polską, a w pewnej mierze i z Czechosłowacją, zamknięty w sobie obszar gos­podarczy, o wielkich bardzo, naturalnych, przyrodniczych podstawach i mo­­ż­liwościach rozwoju, obszar, będący jeszcze terenem niemieckiej ekspanzji i eks­plo­atacji, zagrożony wspólnem niebezpieczeństwem dostania się z powrotem w niemieckie jarzmo gospodarcze”[31].

Wschodniogalicyjski geopolityk podkreślał naturalne bogactwo tej grupy państw, wynikające z żyzności ziem i gęstego skoncentrowania na ich terytorium złóż surowców. W jego ocenie, budowa infrastruktury przemysłowej, która pozwoliłaby na optymalne zużytkowanie zasobów naturalnych regionu o tak zarysowanych granicach, pozwoliłaby temu regionowi – traktowanemu jako całość – osiągnąć pełną samowystarczalność gospodarczą (autarkię), co oddaliłoby groźbę ekonomicznego uzależniania położonych w nim państw przez Niemcy. Samodzielnie nie byłyby zdolne tego dokonać nawet najkorzystniej usytuowane państwa regionu, stanowiące – jak Polska – geograficzne „indywidualności”. Zdaniem Mejbauma, optymalne zagospodarowanie własnych zasobów spowodowałoby w dłuż­szej perspektywie czasowej wzrost potencjału demograficznego regionu nawet o sto procent, co jeszcze bardziej wzmocniłoby jego pozycję względem Niemiec i ZSRR. „Obszar ten tylko wspólnym wysiłkiem może wyzwolić się z dławiącej go nędzy i obcego wyzysku, tylko wspólnym wysiłkiem wszystkich swych państw może dźwignąć swe rolnictwo i górnictwo na wyżyny współczesnej techniki i wytworzyć przemysł przetwarzający w zupełności posiadane surowce. Jest to obszar, który posiada in potentia wszystkie potrzebne warunki dla osiągnięcia pełnej autarchji, który, jedyny w Europie, może przy odpowiednio intensywnej industrjalizacji, i to orjentowanej wyłącznie na wewnętrzne swoje spożycie – w pewnej dalszej już przyszłości zwiększyć dwukrotnie swoją ludność”[32].

Aby możliwości te dało się wcielić w życie, region ów musiałby najpierw zaistnieć jako całość, jako ekonomiczno-polityczny podmiot. Lwowski myśliciel postulował więc utworzenie przez państwa, wchodzące w jego skład, wspólnego bloku politycznego, który prowadziłby własną, zintegrowaną politykę gospodarczą. Miała ona polegać, w pierwszej kolejności, na intensywnej rozbudowie nowoczesnej bazy przemysłowej na terenie całego bloku, prowadzonej według przygotowanego dla niego wspólnego planu ekonomicznego. Świadom zapewne nienajlepszej kondycji finansowej państw przyszłego bloku, wschodnio-galicyjski geopolityk optował za pozyskaniem przez niego jako strategicznego inwestora Francji, zainteresowanej przeciwdziałaniem wspólnemu zagrożeniu niemieckiemu, a zatem i powołaniem do życia ośrodka, jaki na wschód od Niemiec mógłby stanowić dla nich realną przeciwwagę.

Swą koncepcję wykładał tak oto: „Ale – jak powiedzieliśmy – gospodarcze wyzwolenie, pełna gospodarcza rozbudowa, zwłaszcza odpowiednia industrjalizacja całego tego obszaru, może być dokonana tylko wspólnym wysiłkiem wszystkich istniejących na tym obszarze państw, związanych dla tego celu w jeden zwarty blok i działających zgodnie wedle jednego wspólnie opracowanego planu. Plan ten musiałby rozbudowę i rozmieszczenie przemysłu na całym tym obszarze oprzeć na potrzebach i rosnącej chłonności wspólnego rynku wewnętrznego wszystkich państw tego obszaru od Bałtyku po Ocean Indyjski, od Iranu po Adrjatyk, stoki Alp i kotlinę czeską. Francja, gdy ją zawiodą ostatecznie nadzieje współpracy gospodarczej z Niemcami, udzieliłaby już najchętniej swych kapitałów na gospodarczą rozbudowę takiemu blokowi państw, któryby związał w jedną samowystarczalną całość gospodarczą Azję Zachodnią i Bałkan[y] z basenem Dunaju i Polską”[33].

Przewidywał, że podjęcie projektowanej przez niego współpracy ekonomicznej przez państwa bloku będzie wymagało od każdego z nich znaczącego zwiększenia kontroli nad rynkiem wewnętrznym i jego ściślejszego niż dotąd uregulowania, czyli przejścia w dużym stopniu od wolnorynkowego do etatystycznego modelu gospodarki: „Realizacja tej idei wymaga, aby wszystkie państwa, tworzące ów blok gospodarczej wolności, skoncentrowały w ręku swych rządów kierownictwo całej swej produkcji, wymiany i kapitalizacji, etatyzując w znacznej mierze narodowe swe gospodarstwa”[34]. W rezultacie urzeczywistnienia geopolitycznego projektu Mejbauma, powstać miał na terenie Europy Wschodniej i Azji Zachodniej jeden zamknięty obszar ekonomiczny, tworzący wspólny rynek, poddany odgórnej kontroli i planowaniu gospodarczemu.

Podniesiona przez lwowskiego myśliciela idea budowy bloku wscho­dnio­europejsko-zachodnioazjatyckiego pomiędzy Niemcami a Związkiem Sowieckim pod wieloma względami przypomina ideę Międzymorza, czyli politycznej integracji państw Europy Wschodniej położonych na tzw. pomoście bałtycko-czarno­morskim[35], fundamentalną dla myśli politycznej obozu piłsudczykowskiego, z którym bohater niniejszego artykułu ściśle współpracował po 1926 roku. Nie są to wszak koncepcje identyczne. Wschodnio-galicyjski geopolityk kreślił terytorium swego projektu zauważalnie szerzej, nie ograniczając go do obszaru ścisłego Międzymorza, które miało jednak stanowić jego kluczową część. Ponadto o ile teoretycy Międzymorza na ogół widzieli w nim sposób na obronę niezależności tworzących je państw wyłącznie „klasycznymi” środkami militarno-politycznymi, o tyle Mejbaum zakładał osiągnięcie tej niezależności przez blok za pomocą przede wszystkim ekonomicznych instrumentów.

Projektowany przez lwowskiego myśliciela blok państw nie miał ograniczać się li tylko do prowadzenia wspólnej polityki ekonomicznej. Chcąc przekształcić go w polityczny podmiot, państwa wchodzące w jego skład powinny ponadto uzgadniać prowadzoną przez siebie politykę zagraniczną. Według wschodnio-galicyjskiego geopolityka, jej pod­sta­wowym założeniem, wspólnym dla państw bloku, musiałoby się stać nieudzielanie poparcia jakiejkolwiek antysowieckiej akcji Niemiec, tj. odrzucanie wszelkich ofert wchodzenia w jakiekolwiek porozumienie z Niemcami wymierzone przeciw Związkowi Sowieckiemu. Przystanie na takie porozumienie pociągałoby prawdopodobnie za sobą groźbę poli­tycznego, bądź ekonomicznego uzależnienia jego uczestników od państwa niemieckiego, a zatem uczynienia przez Niemcy wyłomu w bloku wschodnioeuropejsko-zacho­dnio­azjatyckim: „Przy tym stanie rzeczy nie leży w interesie Polski, jak i wszystkich innych państw bloku bałtycko-czarnomorskiego, Europy środkowej i bałkańskiej oraz Azji zachodniej, zagrożonych wspólnie prze[z] imperjalizm niemiecki, udzielenie poparcia żadnej akcji przeciwko Rosji, skoro każde powodzenie takiej agresji przyniosłoby dziś wszystkim tym państwom wzmożenie siły dla nich wszystkich groźnego jeszcze imperjalizmu zachodniego, zwiększenie niebezpieczeństwa gospodarczego podboju przez Niemcy. Jasnem jest także, że również w interesie Sowietów nie może leżeć restytucja siły imperjalizmu niemieckiego, a zwłaszcza osłabienie i uzależnienie Polski od hitlerowskich Niemiec”[36].

Mejbaum proponował przeto, by państwa bloku, działając solidarnie, wykorzystały do obrony swej niezależności przeciwstawne dążenia Niemiec i ZSRR do tego, aby nie dopuścić do zdobycia dominacji, bądź przewagi na obszarze bloku przez drugą stronę – jednak bez opowiadania się przez nie po stronie, czy to niemieckiej przeciw Związkowi Sowieckiemu, czy sowieckiej przeciw Niemcom.

Odrzucenie możliwości zawarcia antysowieckiego porozumienia z Niemcami oznaczało wszelako, iż Polska i inne państwa bloku będą musiały o własnych jedynie siłach poradzić sobie z dotykającym ich wszystkich zagrożeniem sowieckim, które przecież lwowski myśliciel oceniał jako poważniejsze od zagrożenia niemieckiego. Niemcy stwarzały dla państw bloku niebezpieczeństwo politycznej i ekonomicznej dominacji, dlatego należało mu przeciwdziałać przy pomocy środków ekonomicznych i dyplomatycznych. Inaczej miała się sprawa z państwem sowieckim, które zbudowało cywilizację nowego typu. Przyszły konflikt pomiędzy państwami bloku a Związkiem Sowieckim miał być przede wszystkim starciem cywilizacji. Zagrożeniu w postaci ekspansji nowej cywilizacji nie ma sensu próbować się przeciwstawiać samymi środkami dyplomatycznymi, ponieważ nie okazałyby się one wystarczające przeciw niemu. W tym też duchu wschodnio-galicyjski geopolityk interpretował fakt zawarcia w 1932 roku paktu o nieagresji, pomiędzy Polską a ZSRR: „Podpisany niedawno w Moskwie pakt o nieagresji jest wyrazem nietylko naszej zdecydowanej woli pokoju, ale i świadomości, że walka, jaką w niedalekiej przyszłości będziemy musieli rozegrać z imperializmem rosyjskim, będzie przedewszystkim walką naszej nowej kultury z sowiecką cywilizacją. Wiemy dobrze, że walki tej nie wygramy, broniąc starej liberalnej, materialistycznej kultury zachodniej. Nie wygramy jej, jeśli kulturze sowieckiej nie potrafimy przeciwstawić naszej własnej kultury, kultury o wartości uniwersalnej, opartej na wolun­tarystycznych, idealistycznych założeniach w przeciwstawieniu do mate­rjalistycznych, racjonalistycznych podstaw zarówno gasnącej zachodniej, jak i tej nowej wschodniej, sowieckiej cywilizacji”[37].

Polsko-sowiecki pakt o nieagresji stanowi preludium przyszłego, właściwego konfliktu cywilizacyjnego pomiędzy tymi państwami. Mówiąc wprost, wyjście obronną ręką z konfliktu z Sowietami o charakterze nie polityczno-ekonomicznym, lecz cywilizacyjnym, będzie wymagać wypracowania na obszarze bloku innego nowego typu cywilizacji, zdolnego przeciwstawić się cywilizacji sowieckiej. Cywilizacja ta musi odznaczać się uniwersalizmem norm, podobnie jak cywilizacja sowiecka opiera się na uniwersalizmie komunistycznym. Natomiast jej podstawą filozoficzną musi być idealizm i woluntaryzm, to znaczy przeciwieństwo nastawienia materialistycznego i racjonalistycznego, tworzących wspólny fundament tak, poza tym, różnych cywilizacji – zachodnioeuropejskiej i sowieckiej. W opinii Mejbauma tylko taki charakter nowej cywilizacji mógł jej dać ekspansywność podobną do cywilizacji sowieckiej, a zarazem uczynić ją dostatecznie atrakcyjną dla ludów zamieszkujących państwa bloku, by ujrzały w niej lepszą alternatywę zarówno dla starego wzorca zachodniego, jak i nowego wzorca sowieckiego: „Oto prawda najgłębsza naszej nowej kultury, którą przeciwstawimy sowieckiej w walce, jaką w dalszej przyszłości będziemy musieli rozegrać z imperjalizmem rosyjskim, gdy zachodni, niemiecki, ostatecznie się załamie. I walkę tę wygramy, jeśli dla tej prawdy dla tej idei najwyższej nowej europejskiej kultury pozyskamy i narody już wyzwolone od Bałtyku po Zatokę Perską, od Iranu po Adrjatyk, jak też i dążące do niepodległości narody basenu czarnomorsko-kaspijskiego”[38].

Samo nasuwa się pytanie, czy postulatem świadomego zbudowania od podstaw nowego typu cywilizacji lwowski myśliciel nie stawiał przed ludami, zamieszkującymi obszar bloku nazbyt wymagającego zadania. On sam uważał jednak to zadanie za już w znacznym stopniu wykonane, ponieważ podstawy nowego typu cywilizacji zostały jeszcze w ubiegłym stuleciu wypracowane przez naród polski: „I gdy mówimy obecnie o konieczności stworzenia nowej kultury, mówimy nieściśle: my jej stwarzać nie potrzebujemy, bo my ją mamy w nawiązaniach istotnych i założeniach fundamentalnych. Trzeba ją tylko z zawiązań tych wydobyć i rozwinąć, rozbudować i rozpowszechnić, rozpracować; w narodzie własnym pogłębić i rozkrzewić”[39].

I tu pojawiało się przeświadczenie wschodnio-galicyjskiego geopolityka o kluczowej roli, jaką w bloku wschodnioeuropejsko-zachodnio-azjatyckim przyjdzie odegrać Polsce. Państwo to bowiem już od XVIII wieku doświadczało obustronnej dominacji niemieckiej oraz rosyjskiej (z apogeum w postaci epoki rozbiorowej) i zdobyła się na w pełni dojrzałą kulturową odpowiedź na swe szczególne położenie. W walce z naporem niemiecko-rosyjskim kształ­towała się polska kultura romantyczna, stanowiąca oryginalny wkład Polski w dzieje kultury w Europie. Cechowała się ona uniwersalizmem oraz nachyleniem antymaterialistycznym, dlatego spełniała wskazane przez Mejbauma warunki powstania nowego typu cywilizacyjnego: „Polska, walcząc przez 150 lat o wolność z temi samemi dwoma imperjalizmami, jakie nam dziś zagrażają, zachodnim i wschodnim, walczyła faktycznie i przedewszystkiem z dwiema cywilizacjami, jakie imperjalizmy te reprezentowały, z ginącą już dziś kulturą zachodnią, materjalistyczną i racjonalistyczną, i z wczorajszą wschodnią, rosyjsko-bizantyjską. I w tej walce Polska, przeciwstawiając się obydwom tym cywilizacjom, godząc ją z niewolą, wytworzyła własne, nowe całkowicie oblicze kulturalne, wypracowała olbrzymim wysiłkiem twórczym Mickiewicza, Hoene-Wrońskiego, Słowackiego, Norwida zarys nowej zupełnie cywilizacji, cywilizacji woluntarystycznej i idealistycznej o charakterze i wartości uniwersalnej”[40].

Polska kultura ro­man­tyczna posiada przy tym tę przewagę nad kulturą niemiecką czy dawną rosyjską, a także nad nową cywilizacją sowiecką, że jej rozszerzanie się poza Polskę nie pociągałoby za sobą dominacji jednego narodu nad innymi i narzucania im przez niego własnej kultury partykularnej. Centralnym elementem dziedzictwa polskich romantyków jest bowiem idea wolności, pojmowanej zwłaszcza jako wolność narodów, zaś w ich ideał cywilizacyjny wpisana została wizja ładu między­narodowego, opartego na zasadach sprawiedliwości i moralności. Te cechy projektu cywilizacyjnego, wypływającego z polskiej kultury romantycznej, czynią go szczególnie atrakcyjnym dla narodów żyjących pod panowaniem sowieckim, ale aspirujących do niepodległości, jak naród ukraiński, czy ludy mieszkające między Morzem Czarnym a Morzem Kaspijskim.

Lwowski myśliciel opowiadał się wobec tego za połączeniem propagowania na obszarze bloku wschodnioeuropejsko-azjatyckiego projektu cywi­li­za­cyjnego, opartego na dziedzictwie polskiego romantyzmu z praktyczną polityką wspierania dążeń niepodległościowych Ukrainy czy Zakaukazia, a także obrony niezależności państw bezpośrednio zagrożonych przez ZSRR, jak republiki bałtyckie. Polskę uważał za państwo, z przyczyn historycznych i geopolitycznych, szczególnie wiarygodne w roli przywódcy państw bloku w konflikcie cywilizacyjnym ze Związkiem Sowieckim: „Polska jest jedynem większem państwem w Europie, które nie żyje i nie musi żyć kosztem innych, gospodarczej pomyślności i rozwoju nie musi opierać na wyzysku innych krajów i państw. I Polska, gdy broni niezawisłości państw nadbałtyckich, gdy solidaryzuje się najżywiej z dążeniami niepodległościowemi Ukrainy i wszystkich ludów basenu czarnomorsko-kaspijskiego, gdy popiera walkę o wolność tak odległego od nas Kaukazu, to w przeciwieństwie do Niemiec, do imperjalizmu zachodniego – nie ma w tem żadnego materjalnego interesu. Nie idzie nam o przyczółki dla handlowej ekspansji, ani o rynki, ani o surowce; idzie o prawdę, o najgłębszą prawdę polskiej kultury i polskiej myśli cywilizacyjnej, wieszczonej światu przez Mickiewicza z trybuny ludów, o prawdę wolności. Idzie o wolność każdego człowieka i każdego narodu, o wolność pracy twórczej, poczętej z miłości społeczeństwa dla dobra powszechnego: o wolność od tyranji, materji w złocie skoncentrowanej, i od tyranji interesu, który dziś każe każdej jednostce i każdemu narodowi zabierać drugiemu najwięcej, dając najmniej. Idzie o wolność od wyzysku człowieka przez człowieka, narodu przez naród, od konieczności życia jednostek i narodów kosztem innych i całości”[41].

Czytając te podniosłe, patetyczne deklaracje nie należy zapominać, że nowy typ cywilizacji, wyrastający z dziedzictwa polskiej kultury romantycznej, interesował wschodnio-galicyjskiego geo­polityka w pierwszej kolejności, jako narzędzie integracji państw i narodów projektowanego przezeń bloku dla skutecznego przeciwstawienia się ekspansji sowieckiej. Co ważne, uniwersalizm nowego typu cywilizacji nie miał być, przynajmniej otwarcie, uniwersalizmem chrześcijańskim. W wywodach W. Mejbauma na ten temat brakuje jakichkolwiek wzmianek o chrześcijaństwie – prawdopodobnie dlatego, że osłabiałoby ono możliwość ekspansji nowego modelu cywilizacyjnego na obszarze bloku, za­miesz­kanym przez przedstawicieli wielu wyznań i religii.

Zarysowana powyżej wizja lwowskiego myśliciela wykazuje po­kre­wieństwo z prometeizmem – ideą wspomagania przez Polskę ruchów niepodległościowych nierosyjskich narodów i ludów zamieszkujących terytorium Cesarstwa Rosyjskiego, a potem ZSRR, rozwijaną zwłaszcza w myśli politycznej obozu pił­sud­czykowskiego[42].

Oryginalnym wkładem wschodnio-galicyjskiego geopolityka wydaje się postulat powiązania pro­me­tejskiego programu politycznego z koncepcją zbudowania na obszarze jego realizacji nowego typu cywilizacji. Zbliżone do W. Mejbauma postulaty – uzupełnienia programu prometejskiego o misję cywilizacyjną – zgłaszał w okresie międzywojennym bodajże tylko Jerzy Braun (1901-1975), filozof, teolog, poeta i dramaturg, działacz ruchu prometejskiego oraz propagator polskiego mesjanizmu narodowego i, zwłaszcza, myśli romantycznego filozofa Józefa Marii Hoene-Wrońskiego (1776-1853).[43] Nie da się przy tym nie zauważyć, że lwowski myśliciel zmodyfikował swe wcześniejsze poglądy na sferę kultury: o ile w latach dwudziestych uznawał kształt i treść kultury poszczególnych narodów za zdeterminowane przez geograficzne środowisko ich życia, o tyle w latach trzydziestych opowiadał się za upowszechnieniem na obszarze bloku wschodnioeuropejsko-za­chod­nio­azjatyckiego nowego, świadomie zbudowanego modelu cywilizacji, nie wnikając w jego relacje w stosunku do sfery geograficznej.

V. Problem polsko-ukraiński

Kwestia ułożenia stosunków Polski z Ukraińcami zawsze zajmowała istotne miejsce w myśli Wacława Mejbauma – uczestnika wojny polsko-ukraińskiej w Galicji Wschodniej. Po raz pierwszy w zwarty sposób wyłożył on swe poglądy w tej materii w przeznaczonej na użytek cudzoziemców, napisanej po francusku książce: Studium ukrainizmu z 1919 roku[44].  Wypowiadając się na ten sam temat w latach 1930-tych, lwowski myśliciel wskazywał, że Ukraina posiada wszelkie obiektywne podstawy, zwłaszcza geoekonomiczne i demograficzne, potrzebne do tego, aby być niepodległym państwem. Zwracał też uwagę na żywe zainteresowanie, jakie ukraińskie aspiracje niepodległościowe budzą na arenie międzynarodowej: „Naród ukraiński, po rosyjskim największy, najliczniejszy wśród narodów Europy wschodniej, zajmuje zwartą etnicznie masą przeszło 25 mln ludzi olbrzymi obszar, rozpostarty nad morzem Czarnem wachlarzem od Dniestru dolnego po dolny Don; obszar przeszło pół miliona km2 o wielkich bogactwach naturalnych, słabo stosunkowo zaludniony, obszar przez przyrodę uposażony w niezwykle dobre warunki dla gospodarczego rozwoju i samoistnego bytu państwowego. Stąd też dążenie narodu ukraińskiego do osiągnięcia pełnej państwowej niepodległości posiada dla polityki międzynarodowej wielkie znaczenie”[45].

To międzynarodowe zainteresowanie nie wynikało bynajmniej z bezinteresownej życzliwości dla Ukraińców. Mocarstwa zachodnie, które wyrażają gotowość poparcia ukraińskiego ruchu nie­pod­ległościowego, podchodzą doń czysto instrumentalnie, traktując powstanie niepodległego państwa ukraińskiego jako środek, umożliwiający ekonomiczną penetrację terytorium Ukrainy – przede wszystkim dostęp do jej wielkich złóż bogactw naturalnych, blokowany przez sowiecki system komunistyczny. W śmiel­szym wariancie strategia mocarstw zachodnich zakłada, iż powstanie niepodległej Ukrainy będzie pierwszym etapem demontażu całego Związku Sowieckiego wraz z jego ustrojem, co otworzyłoby tym państwom drogę do ekspansji polityczno-ekonomicznej na obszarze całej Eurazji. Z drugiej strony, z planów mocarstw zachodnich zdaje sobie oczywiście sprawę bolszewicki Kreml, który doskonale wykorzystuje je propagandowo do przedstawiania obecności Ukrainy w Związku Sowieckim, jako jej ochrony przed wpadnięciem pod polityczną dominację Zachodu, zaś komunizmu – jako obrony przed zachodnią eksploatacją ekonomiczną. „W oczach Zachodu, w oczach całego świata myślącego kategorjami gospodarczego imperjalizmu i liberalizmu, problem wolności Ukrainy jest problemem politycznego osłabienia, jeśli już nie – rozbicia imperjum sowieckiego, a w konsekwencji zawładnięcia nie tylko rynkiem i surowcami Ukrainy, ale rynkiem i surowcami całej wschodniej Europy i Azji północnej. […]. I Sowiety i Zachód w toczonej z sobą walce grają ideą niepodległości Ukrainy: Moskwa – aby utrzymać w nowej formie swoje dawne nad nią władztwo; Zachód – aby wyzwalając ją z jarzma moskiewskiego, poddać własnemu nietylko już Ukrainę – ale i Rosję, ale cały eurazjatycki kontynent”[46].

W jego ocenie panowanie nad złożami surowcowymi oraz rynkami Eurazji, do którego punkt wyjścia stanowi położona w jej strategicznym miejscu Ukraina, było kwestią przetrwania zarówno dla, pogrążonej w kulturowym i ekonomicznym kryzysie, starej cywilizacji zachodniej, jak i dla sowieckiego eksperymentu cywilizacyjnego. Utrata tej materialnej podstawy przesądziłaby o ostatecznym „zgaśnięciu” pierwszej, a także o upadku drugiego, a co za tym idzie – o zniknięciu obu niebezpieczeństw, grożących Polsce oraz innym krajom Europy Wschodniej i Azji Zachodniej: „Wielkość też problemu ukraińskiego leży w tem, że w istocie problem ten jest zagadnieniem bytu i niebytu dla zachodniej, jak i dla sowieckiej cywilizacji, tak dla liberalnego jak i dla komunistycznego ustroju, tak dla zachodnich, przedewszystkiem niemieckiego, jak i dla rosyjskiego imperium”[47]. Natomiast przeprowadzenie akcji oderwania Ukrainy od So­wietów w oparciu o Niemcy, zaowocowałoby prawdopodobnie przejściem nowego niepodległego państwa do niemieckiej strefy wpływów – pozyskaniem przez Niemcy bogatego terytorium eksploatacyjnego, a w rezultacie poprawą ich kondycji ekonomicznej, wzrostem znaczenia politycznego państwa niemieckiego w Europie Wschodniej oraz nasileniem się groźby poddania całego regionu niemieckiej dominacji mocarstwowej i jej dalszej ekspansji w kierunku eurazjatyckim: „Osłabienie i roz­bicie imperjum sowieckiego, oddające cały jego obszar, wszystkie jego ludy w gospodarczą niewolę wielkich imperjów świata, Niemiec przede wszystkim –  a tym samym odradzające i utrwalające panowanie nad światem kultury zachodniej w jej ostatniej materjalistycznej postaci, postawiłoby politycznie, gospodarczo i cywilizacyjnie naszą wolność i nasz byt gospodarczy, tak samo jak wszystkich innych wyzwolonych narodów Europy środkowej i południowo-wschodniej, wobec niebezpieczeństwa groźniejszego, niż to, jakie przedstawia dla nas imperium sowieckie”[48]. W końcowej części tego zdania nie należy dopatrywać się niekonsekwencji, względem omówionego wcześniej poglądu o przewadze zagrożenia sowieckiego nad niemieckim.

Autor szacował, że Niemcy stanowią mniejsze od państwa sowieckiego niebezpieczeństwo dla narodów Europy Wschodniej i Azji Zachodniej, dopóki pozostają częścią rozkładającej się cywilizacji zachodniej – jednak skuteczna przez nie penetracja ekonomiczna i polityczna Eurazji, możliwa w razie osłabienia bądź rozpadu Związku Sowieckiego, mogłaby szybko przywrócić im żywotność, czyniąc z nich zagrożenie, większe nawet od sowieckiego. Narody zamieszkujące obszar przyszłego bloku wscho­dnio­europejsko-zachodnioazjatyckiego powinny zatem stronić od sprzy­mierzania się z imperializmem zachodnim przeciw wschodniemu i vice versa, zaś dążyć do uwolnienia tego obszaru spod wpływów tak zachodnioeuropejskich (zwł. niemieckich), jak i sowieckich. Ich priorytetowym celem winno się stać oderwanie Ukrainy od ZSRR i przekształcenie jej w niepodległe państwo, ale bez udziału państw zachodnich – wypchnięcie jej z kręgu oddziaływania cywilizacji zachodniej oraz sowieckiej i wciągnięcie w obszar nowej cywilizacji, uniwersalistycznej i idealistycznej, jaka powstanie na terytorium bloku: „Tylko przez­wyciężenie cywilizacji materjalistycznej, zarówno w jej ginącej, jak i nowej, sowieckiej, postaci może utrwalić wolność Polski oraz wszystkich narodów dotąd wyzwolonych i dać tem samem wolność wciąż jeszcze ujarzmionym ludom Wschodu, Ukrainie przedewszystkiem”[49]. To, co Mejbaum oceniał w latach 20. XX wieku jako niewykonalne dla Polski o jej własnych tylko siłach – utworzenie niepodległego państwa ukraińskiego kosztem Związku Sowieckiego – kilka lat później uznał za możliwe do osiągnięcia skoordynowanym wysiłkiem państw, projektowanego przez siebie bloku.

Lwowski myśliciel dostrzegał w ukraińskim ruchu niepodległościowym ścieranie się orientacji antysowieckiej-prozachodniej z orientacją pro­sowiecką-antyzachodnią[50]. Z opisanych powyżej powodów uważał oba te kierunki za nierealistyczne, ponieważ zorientowane na obronę niezależności Ukrainy od jednego z podmiotów ekspansji, za cenę popadnięcia w zależność od drugiego. W tej sytuacji jedynym wiarygodnym soju­szni­kiem dla ukraińskiego ruchu niepodległościowego, jak również dla ruchów niepodległościowych innych ludów, pozostających pod panowaniem sowieckim, jawiła się Polska, połączona z Ukrainą wspólnotą interesów, ze względu na zagrożonie ekspansją tych samych ośrodków siły: „Walka o wolność Ukrainy toczy się bowiem przedewszystkiem w samym narodzie ukraińskim i jest walką zarówno z dawną, ‹‹zachodnią››, jak i nową, sowiecką, cywilizacją rosyjską. Prawdziwie też niepodległościowy w narodowym ruchu ukraińskim jest ten trzeci – nie najsilniejszy, jak dotąd, kierunek, który, kulturalnie niezależny i od sowieckiej, i od zachodniej cywilizacji, rozumie, że Ukraina nie może być wolna ani w sowieckiej, ani w ‹‹carskiej›› federacji, ani też pod protektoratem mandatowym któregoś z imperjalizmów zachodnich, że zdobycie niepodległości przez Ukrainę jest uwarunkowane wolnością i siłą mocarstwową Polski i innych wyzwolonych już narodów Europy środkowej i płd. wsch. oraz Bliskiego Wschodu, że wreszcie realizacja idei niepodległości Ukrainy jest sprawą ostatecznego upadku cywilizacji materjalistycznej, tak zachodniej jak i sowieckiej, a zapanowania w całym świecie nowego porządku rzeczy, realizującego zasadniczą ideę polskiej kultury, ideę wolności, i najgłębszą prawdę naszej myśli cywilizacyjnej, że nikt nie ma prawa, ani jakakolwiek jednostka ludzka, ani naród żaden, żyć i rozwijać się kosztem innych, innych ciemiężąc i wyzyskując”[51].

W związku z tym, ten wschodniogalicyjski geopolityk stwierdzał, że impuls rozpoczynający geopolityczną przebudowę wschodu Europy musi wyjść z Polski, zaś ukraiński ruch niepodległościowy swą bazę polityczną, i zarazem protektora na arenie międzynarodowej, może znaleźć jedynie w państwie polskim. Wiązał ściśle ten projekt sojuszu geopolitycznego z misją cywilizacyjną Polski, wypływającą z idei wolności narodów – wpisanej w dziedzictwo polskiej kultury romantycznej, co podkreślał w następujących słowach: „W naszych oczach zdobycie przez naród ukraiński jak i przez wszystkie inne narody Wschodu, pełnej państwowej niepodległości jest sprawą zwycięstwa ostatecznego idei Wolności, jako najwyższej prawdy moralnej nowego, przez wielką naszą poezję roman­tyczną wywieszczonego, porządku rzeczy, porządku, w którym żaden naród, choćby był największy i najsilniejszy, nie będzie mógł żyć, rozwijać się i bogacić kosztem innych, inne krzywdząc, wyzyskując i ciemiężąc. Zagadnienie pełnej państwowej niepodległości Ukrainy jest dla nas zagadnieniem wielkiem, tylko że nie z politycznych i gospodarczych pobudek, jak dla Zachodu, dla Niemiec zwłaszcza, ale z pobudek moralnych, z racji najgłębszej prawdy polskiej myśli cywilizacyjnej, najwyższej idei naszej kultury: idei wolności, wolności narodów”[52].

W koncepcjach Wacława Mejbauma, po uformowaniu bloku państw, szukających wolności w przestrzeni pomiędzy Niemcami a Rosją, nastąpić miał drugi etap w postaci poszerzenia bloku w kierunku wschodnim o nowoutworzone niepodległe państwa, powstałe przez oderwanie od Związku Sowieckiego krajów położonych na zachodnich kresach tego ostatniego, a zamieszkiwanych przez nierosyjskie narody przejawiające aspiracje niepodległościowe – w wyniku efektywnego wsparcia akcji nie­po­dległościowej tych narodów przez państwa bloku, zwłaszcza przez Polskę. Najważniejszą częścią tak opisanego drugiego etapu, miało się stać geopolityczne „przesunięcie” Ukrainy ze strefy sowieckiej w – odpowiadającą wspomnianemu blokowi – strefę wolną od wpływów zarówno sowieckich, jak i niemieckich, w wyniku czego ZSRR utraciłby w znacznej mierze ekonomiczną bazę swej egzystencji, a Niemcy nie zyskałyby bogatego obszaru eksploatacyjnego i przyczółka dla rozwinięcia ekspansji polityczno-ekonomicznej na cały kontynent eurazjatycki.

Plany utworzenia niepodległego państwa ukraińskiego pociągały wszelako za sobą pytanie o jego przyszłe granice. Pozornie nie nastręczało ono trudności, gdyż zdaniem lwowskiego myśliciela, Ukraina posiadała wyjątkowo wyraźnie wykształcone granice naturalne, co stawiało ją w rzę­dzie krajów będących geograficznymi „indywidualnościami”: „Ukraina, rozpostarta wachlarzowato nad Morzem Czarnem od Dniestru dolnego po dolny Don, stanowi całość geograficzną o wybitnej bardzo indywidualności. Ojczyzna narodu ukraińskiego – wedle charakterystyki Stepana Rud­nyćkyj’ego, wybitnego geografa i etnonacjonalisty ‹‹gali­cyjskiego›› – jest krajem wschodnio-europejskim, jest kom­pleksem stepowych równin, jakich nigdzie w Europie środkowej, nie wyjmując Węgier, nie znajdzie się i różnych całkowicie od stepów wschodnich Rosji; posiada własny, sobie tylko właściwy, klimat – pontyjsko-kontynentalny; wreszcie hydrograficznie stanowi, poza górnymi dorzeczami, północną część zlewiska Morza Czarnego w Europie Wschodniej”[53].

Problem pojawiał się jednak przy przejściu do postulatów terytorialnych, wysuwanych przez nacjonalistycznie nastawione, ukraińskie elity polityczno-intelektualne. Wysuwany przez nie program terytorialny zawierał roszczenia do ziem daleko wykraczających poza naturalne granice Ukrainy, w rozumieniu przedstawionym zwięźle przez wschodniogalicyjskiego geopolityka. Mejbaum jako modelowy przykład owej tendencji wskazywał pisma przywołanego już ukraińskiego geografa i geopolityka Stepana Rudnickiego: „Mimo powyższego, zgodnego całkowicie z rzeczywistością, ujęcia geograficznej indywidualności Ukrainy, tenże sam Rudnyćkyj i na­cjo­nalistyczna publicystyka ukraińska rozszerza sobie najdowolniej, wbrew wszelkiej logice i oczywistej prawdzie, geograficzne pojęcie Ukrainy, rozszerza granice ojczyzny narodu ukra­iń­skiego, w oparciu wyłącznie o etnografję, na całą południowo-wschodnią Polskę”[54].

Stepan Rudnicki stosował w swoich pracach metodę etno­graficzną, według której granice państwowe wyznaczać miały czynniki nie geograficzne, lecz etniczne – granice państwa narodowego powinny były zamykać w sobie całokształt ziem zamieszkiwanych przez dany naród[55]. Lwowski myśliciel dezawuował taką metodologię, jako błędną w swej zasadzie. W jego ocenie granice państw powinny były bazować na czynnikach stałych. Tymczasem zasiedlenie poszczególnych obszarów przez grupy etniczne pozostaje płynne, ulega – w perspektywie historycznej – częstym zmianom (migracje), które mogą być też sztucznie wywołane (przesiedlenia).

W konsekwencji, zastosowanie metody etnograficznej do wyznaczenia granic przyszłego państwa ukraińskiego dałoby rezultaty absurdalne, nie tylko w przypadku granicy polsko-ukraińskiej, ale dla całego ich przebiegu: „Koncepcja też państwa, rozszerzającego granice ojczyzny narodu ukraińskiego na obszar 850 tys. km2, ciągnącego się od Kaukazu i Uralu nieomal po Wisłę bezmała, zbierającego wszystkie ziemie w jakimkolwiek znaczniejszym procencie zamieszkałe przez ludność etnicznie-rasowo zaliczaną jako ukraińską, choćby to były nawet enklawy na wschód od Mandżurii, stworzone przez carat – jest koncepcją mechaniczną, nawskroś imperjalną, nomadzką, imperjalistyczną ideą dziedziczoną cywilizacyjnie po dawnej carskiej Rosji i nowej sowieckiej: zbierania wszystkich ziem prawosławnych – dzisiejsza Moskwa powiada: sowieckich, a szowinistyczny nacjonalizm ukraiński mówi: etnicznie ukraińskich”[56].

Według wschodnio-galicyjskiego geopolityka, właściwą granicę pomiędzy Polską a Ukrainą, z którą winna się pokrywać granica pomiędzy niepodległymi państwami polskim i ukraińskim, wyznaczają w sposób obiektywny warunki naturalne: orograficzne, geologiczne, hydrograficzne i klimatyczne – wyraźnie odmienne dla ziem wchodzących w skład polskiej i ukraińskiej „indy­widualności” geograficznej, nawet, gdy ziemie te położone są w bez­pośrednim sąsiedztwie. Po stronie polskiej naturalnej granicy pozostają: zachodnie Polesie, zachodni Wołyń, zachodnie Podole, Ziemia Czerwieńska i masyw Karpat; tereny leżące na wschód od tych krain tworzą zaś integralną część Ukrainy.

W ocenie Mejbauma wspomniana linia graniczna stanowiła zarazem granicę pomiędzy Europą Zachodnią i Europą Wschodnią – jak pamiętamy, lwowski myśliciel podkreślał odpowiednio zachodnioeuropejski i wscho­dnioeuropejski charakter polskiej i ukraińskiej „całości” geo­graficznych: „Granicą geograficzną, dzielącą Europę wschodnią od zachodniej, jest – jak wiadomo – linja umysłowa, poprowadzona od ujścia Niemna do ujścia Dunaju. Linja ta pokrywa się mniej więcej, a na płdn. Wschodzie Polski nieomal ściśle z obecną, wschodnią granicą polityczną Rzplitej. Pod każdym względem, morfologicznym i klimatycznym, struktury geologicznej i hydrografji, tak Karpaty, jak i zachodnie części Podola, Wołynia i Polesia są bezspornie krajem zachodnio-europejskim i posiadają indywidualność geopolityczną całkowicie obcą Ukrainie, wspólną całej Polsce. Czy Karpaty, Ziemia Czerwieńska, Polesie, a nawet zachodnie Podole, jest stepową równiną? Czy mają klimat pontyjsko-kon­tynentalny? Czy leżą w dolnych dorzeczach północnej części Morza Czarnego? Geograficznie rzecz biorąc, cały ten obszar jest najoczywiściej wschodnią Polską, nigdy zaś zachodnią Ukrainą, i z Ukrainą, ojczyzną narodu ukraińskiego, geopolitycznie nie ma nic wspólnego”[57]. Różnice pomiędzy Polską i Ukrainą nie ograniczają się do przyrody, ale uwidaczniają się także w świecie ludzkim.

Ten wschodniogalicyjski geopolityk wskazywał, iż te dwie różne „jednostki” geograficzne wytworzyły, zgodnie z opisanym tu wcześniej deterministycznym mechanizmem, kultury oparte na odmiennych podstawach, jak również zbiorowości o odmiennych strukturach społecznych. Zróżnicowanie obu krajów dotyczyło ponadto ich gospodarek – położenie naturalne sprawiło, iż polska rozwijała się przede wszystkim w kierunku północnym, bałtyckim, natomiast ukraińska w kierunku południowym, czarnomorskim i częściowo kaspijskim: „Ta wybitna bardzo geograficzna różność i odrębność płd. wschodniej Polski i Ukrainy jest całkowicie potwierdzona przez zupełną odrębność, nawet przeciwstawność historyczno-kulturalnego oblicza obu tych obszarów. Tu, jeśli są jakieś w masach ludowych żywe, odrębne od reszty Polski, tradycje historyczno-polityczne i pań­stwowe – to chyba dalekie bardzo Rusi Halickiej, tam – kozackie i mazepińskie. Różne są dalej i sprzeczne u nas i na Ukrainie kultury historyczne: tu katolicyzm i rzymskość, tam – prawosławie i bizantynizm; i kultury ludowe, wytworzone przez odmienne, prze­ciwstawne, ciągle jeszcze żywe środowiska przyrodnicze: tu leśno-łąkowe i górskie, tam stepowe. Inna jest u nas i na Ukrainie od wieków dynamika socjalnego rozwoju: tu przeludnienie, ciasnota, tam przestrzenność ogromna i wielka chłonność. Gospodarczo wreszcie: tu wielokrotne związania z Wisłą i Bałtykiem, tam z Morzem Czarnem i ciążenie raczej ku stepom basenu uralsko-kaspijskiego i lasom wyżyny wałdajskiej, aniżeli ku Karpatom i błotom Prypeci”[58].

Wszystkie powyższe fakty przeczą możliwości wcielenia Galicji – integralnej części terytorium Polski – do przyszłego państwa ukraińskiego, co postulują ukraińscy nacjonaliści pokroju Rudnickiego. Mejbaum zauważał, co więcej, że gdyby nawet rzetelnie zastosować w odniesieniu do tych ziem metodę etnograficzną, stosowaną przez Rudnickiego, wykazuje ona ich odrębność od właściwej Ukrainy. Zamieszkana przez element ukraiński część Galicji odznacza się, w porównaniu do ukraińskiej „całości” geograficznej, swoistym charakterem etnicznym, który ujawniają zwłaszcza różnice językowe, nie występujące na terenie Ukrainy. Odmienność tę potwierdzają zresztą sami rzecznicy ukraińskiego nacjonalizmu: „Wartoby zastanowić się nad faktem, że gdy Ukraina, z wyjątkiem drobnym ziemi czernichowskiej i północnej części Kijowszczyzny, stanowi jednolity etniczny blok i jednym tylko mówi djalektem, to na cztery razy mniejszym od niej obszarze zasiedlonym w Polsce przez ludność ukraińską, etografja nacjonalizmu ukraińskiego rozróżnia aż trzy djalekty i siedm gwar i wy­­o­drębnia aż kilka wybitnie różniących się grup etnicznych, co pozostaje w związku z znaczną różnorodnością ziem, właściwą całej Europie Zachodniej, a obcą Wschodniej”[59].

Podsumowując, lwowski myśliciel oceniał podnoszony przez ukraińskich nacjonalistów postulat wcielenia Galicji Wschodniej do mającego powstać państwa ukraińskiego, jako całkowicie aprioryczny projekt polityczny. Projekt ów nie znajdował, jego zdaniem, żadnych podstaw w warunkach naturalnych ani w historii – opierał się wyłącznie na wymyślonej przez ludzi ideologii politycznej. Sądził więc, iż Polska nie może się nigdy zgodzić na realizację tego postulatu: „Stąd też i w ruchu nacjonalistycznym ukraińskim, i na Ukrainie, i w Hałyczynie idea zjadnoczenia, idea pan-ukraińska nie jest wyrazem potrzeb życia, nie wyrasta z jakiegoś żywiołowego dążenia szerokich mas ludowych, ale z doktryny; jest sztuczną, mechaniczną konstrukcją, papierową koncepcją. ‹‹Galicyjski›› nacjonalizm ukraiński faktycznie i w istocie pragnie nietyle wolności Ukrainy, ile utworzenia państwa zachodnio-ukraińskiego od Prypeci po Karpaty, które to państwo podbiłoby następnie obcy sobie kraj: Ukrainę”[60].

Poglądy wschodnio-galicyjskiego geopolityka na kwestię ukraińską uległy więc pewnej modyfikacji. Utworzenia niepodległego państwa ukraińskiego nie uważał już za dopuszczalne, lecz za pożądane. Nie twierdził też – jak w latach dwudziestych – że wschodnie granice państwa ukraińskiego nie powinny w zasadzie wykraczać poza linię Dniepru. W dalszym natomiast ciągu opowiadał się przeciw inkorporacji do niego ziem nie-ukraińskich, osobliwie Galicji Wschodniej, którą postrzegał jako naturalnie związaną z Polską.

*   *   *

Wacław Mejbaum, jako polski geopolityk, czynny był głównie w okresie międzywojennym. Pozostawał związany najpierw z obozem narodowym, a następnie z obozem piłsudczykowskim, jednak w swoich poglądach cechował się oryginalnością, twórczo łącząc elementy refleksji geo­po­litycznej właściwej obu tym tradycjom politycznym. Uznawał determinujący wpływ warunków geograficznych na przebieg wielkich procesów historycznych, takich jak tworzenie się państw i narodów. Do swoich analiz geopolitycznych wprowadzał w szerokim zakresie czynniki ekonomiczne. Zwrócił również uwagę na wielką rolę odgrywaną w geopolityce przez czynniki cywilizacyjne. Niewątpliwie wniósł zatem swój wkład w – wciąż niestety w dużym stopniu zapoznany – dorobek własny polskiej geopolityki. Pozostaje mieć nadzieję, iż jego myśl doczeka się w przyszłości pełnowartościowego opracowania, do którego niniejszy artykuł stanowi skromny przyczynek.

 

Źródło: „Geopolityka” 2009, nr 2(3).

Ryc. Wikimedia Commons


[1] Bohatera tego artykułu nie należy mylić ze współczesnym polskim filozofem Wacławem Mejbaumem (1933-2002).

 

[2] W. Mejbaum, O tron Stanisława Augusta, Lwów 1914.

 

[3] Idem, Polityka Kaunitza a konfederacja barska, „Biblioteka Warszawska” 1913, t. 2.

 

[4] M. Tyrowicz, Mejbaum Wacław, [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. 20, Kraków 1975, s. 396-397.

 

[5] A. Paczkowski, Prasa polska w latach 1918-1939, Warszawa 1980, s. 39-40, 98, 170-171; M. Tyrowicz, op.cit., s. 397.

 

[6] W. Mejbaum, Podstawy narodowego myślenia i narodowej polityki, Lwów 1926, s. 15.

 

[7] Idem, O ideologji niby narodowej, Lwów 1929, s. 31.

 

[8] Idem, Podstawy, s. 14.

 

[9] Idem, Polskie problemy dnia: Glossy, Warszawa 1935, s. 54.

 

[10] Ibidem, s. 53.

 

[11] Ibidem, s. 54.

 

[12] Ibidem, s. 53-54.

 

[13] W. Mejbaum, Podstawy, s. 14.

 

[14] Ibidem, s. 12.

 

[15] Ibidem.

 

[16] Ibidem, s. 12-13.

 

[17] Ibidem.

 

[18] Ibidem.

 

[19] Ibidem.

 

[20] W. Mejbaum, O ideologji, s. 32.

 

[21] Ibidem, s. 32-33.

 

[22] W. Mejbaum, Podstawy, s. 12.

 

[23] Idem, O ideologii, s. 32.

 

[24] Idem, Problemy dnia, s. 43.

 

[25] A. Bocheński, Między Niemcami a Rosją, Warszawa 1994.

 

[26] W. Mejbaum, Problemy dnia, s. 41.

 

[27] Ibidem.

 

[28] Ibidem, s. 43.

 

[29] Ibidem, s. 41.

 

[30] P. Koryś, Pomiędzy Rosją a Niemcami, czyli wizja geopolityczna Romana Dmow-skiego, [w:] Przeklęte miejsce Europy? Dylematy polskiej geopolityki, red. J. Klo­czko­wski,­ Kraków 2009, s. 152-168.

 

[31] W. Mejbaum, Problemy dnia, s. 33.

 

[32] Ibidem.

 

[33] Ibidem, s. 33-34.

 

[34] Ibidem, s. 34.

 

[35] P. Okulewicz, Koncepcja „Międzymorza” w myśli i praktyce politycznej obozu Józefa Piłsudskiego w latach 1918-1926, Poznań 2001.

 

[36] W. Mejbaum, Problemy, s. 41-42.

 

[37] Ibidem, s. 42.

 

[38] Ibidem, s. 44-45.

 

[39] Ibidem, s. 43.

 

[40] Ibidem.

 

[41] Ibidem, s. 44-45.

 

[42] W. Bączkowski, Prometeizm na tle epoki: Wybrane fragmenty z historii ruchu, „Niepodległość” 1984, t. 17, s. 28-54.

 

[43] J. Braun, Prometeusz, [w:] Kultura Jutra czyli Nowe Oświecenie, red. M. Urba-nowski, Warszawa 2001, s. 218-224; R. Łętocha, „Oportet vos nasci denuo”: Myśl społeczno-polityczna Jerzego Brauna, Kraków 2006, s. 30-31, 201-202.

 

[44] Étude sur l’ucrainisme: Par Venceslas Mejbaum, Lwów 1919.

 

[45] W. Mejbaum, Problemy dnia, s. 45-46.

 

[46] Ibidem, s. 46-47.

 

[47] Ibidem, s. 47.

 

[48] Zob. przyp. 46.

 

[49] Ibidem.

 

[50] Ibidem, s. 47-48.

 

[51] Ibidem, s. 48-49.

 

[52] Ibidem, s. 46.

 

[53] Ibidem, s. 54-55.

 

[54] Ibidem, s. 55.

 

[55] K. Harasimiuk, Z historii koncepcji geopolitycznych dotyczących Europy Środkowej, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska” 2002, t. 57, s. 28-35.

 

[56] W. Mejbaum, Problemy dnia, s. 57.

 

[57] Ibidem, s. 55-56.

 

[58] Ibidem, s. 56.

 

[59] Ibidem, s. 57-58.

 

[60] Ibidem, s. 56-57.

 

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę