Metafizyka Immanuela Kanta. Część I

Koeningsburg-114[1]Adam Klonek

Omówienie zagadnień filozoficznych, którymi zajmuje się Kant w swych licznych dziełach, wykraczają daleko poza możliwości niniejszego opracowania. Dlatego, najodpowiedniejszym będzie, podjąć jedynie próbę naszkicowania najważniejszych dla krytycyzmu zagadnień i koncepcji.

Korzenie filozofii Kanta sięgają dwóch źródeł. Jak pisze Tatarkiewicz: „Z jednej strony empiryści, jak Locke i Hume, byli mu poprzednikami w tym, że wysuwali zagadnienie poznania na czoło filozofii i że ograniczali poznanie do doświadczenia. Z drugiej znów racjonaliści, jak Kartezjusz, Leibniz, Wolff, przekazali mu przekonanie o możności poznania apriorycznego. Z empirystów bezpośrednio, i to bardzo silnie, na Kanta oddziałał Hume; z poglądami zaś racjonalistów poznał się przez szkołę Wolffa.”[1] Filozofami, którzy wywarli na Kanta największy wpływ byli niewątpliwie David Hume i Jean Jacque Rousseau. Brytyjski filozof, logik, matrmatyk Bertrand Russell tymi słowy, ową inspiracje, opisuje: „Hume przez krytykę pojęcia przyczynowości wyrwał Kanta z dogmatycznej drzemki, tak w każdym razie powiada sam Kant, lecz obudził się jedynie na chwilę, ponieważ szybko wynalazł środek nasenny i zasnął ponownie. Hume był dla Kanta przeciwnikiem, którego trzeba odeprzeć, natomiast wpływ Rousseau był głębszy.[…] Kant przyznawał, że książki Rousseau musiał czytać kilka razy, ponieważ w czasie pierwszej lektury piękno stylu uniemożliwiało mu rozumienie treści.”[2] Ich dzieła były dla Kanta inspiracją i wyzwaniem, bodźcem do podjęcia dzieła krytycznego.

W następstwie gruntownej analizy dzieł najsławniejszego profesora z Królewca nasuwa się stwierdzenie mówiące, iż „Dwoma filarami systemu filozoficznego Kanta była jego teoria poznania i etyka.”[3] Epistemologia stała się podstawą i punktem wyjścia dla krytycyzmu. Swoją oryginalną ideę porównał do rewolucji kopernikańskiej. Narodziny genialnego pomysłu zawdzięczał, w dużym stopniu, dogłębnym studiom przyrodoznawstwa, które to było głównym przedmiotem jego badań w pierwszym okresie swojej filogenezy. Oto, co pisze na ten temat w „Krytyce czystego rozumu”: „Gdy Galileusz kazał swym kulom spadać po równi pochyłej z wybraną przez siebie prędkością lub gdy Torricelli kazał powietrzu dźwigać ciężar, który sobie z góry pomyślał jako równy znanemu sobie słupowi wody, lub gdy jeszcze później Stahl zmieniał metale w wapno, to zaś znów w metal, odbierając im coś lub też zwracając im [to samo] z powrotem, wtedy wszystkim przyrodnikom roz­jaśniło się w głowie. Zrozumieli, że rozum wnika w to tylko, co sam wedle swego pomysłu (Entwurf) wytwarza, że kierując się stałymi prawami winien z zasadami swych sądów iść na czele i skłonić przyrodę do dania odpowiedzi na jego pytania, nie powinien zaś dać się tylko jakby wodzić przez nią na pasku. Inaczej bowiem obserwacje, przypadkowe i nie przeprowadzone wedle jakiegoś uprzednio obmy­ślanego planu, nie wiążą się z sobą w żadnym koniecznym prawie, którego prze­cież rozum poszukuje i które mu jest potrzebne. Rozum musi zwracać się do przy­rody, mając w jednej ręce swoje zasady, wedle których jedynie zgadzające się ze sobą zjawiska (Erscheinungen) mogą uchodzić za prawa, z drugiej zaś ekspery­ment, który wymyślił na podstawie tych zjawisk. Musi to wprawdzie uczynić po to, żeby zostać przez nią [przez przyrodę] pouczonym, lecz nie w roli ucznia, który daje sobie wmówić wszystko, co zechce nauczyciel, lecz w charakterze pełniące­go swój urząd sędziego, który zmusza świadków do odpowiadania na pytanie, jakie im zadaje. W ten sposób nawet fizyka zawdzięcza ową tak korzystną rewo­lucję w swym sposobie myślenia wyłącznie pomysłowi, ażeby zgodnie z tym, co rozum sam wkłada w przyrodę, szukać w niej (a nie imputować jej) tego, czego się od niej musi nauczyć, a o czym [fizyka] sama przez się nic byłaby nie wiedzia­ła.”[4]

Kant zauważa, że to rozum, opierający się na logice, oraz wcześniej poznanych prawach jest warunkiem do zmuszenia natury, poprzez eksperyment, doświadczenie, do odpowiedzi na wcześniej sformułowane przez siebie pytanie. I dalej kontynuuje swój wywód, zmierzając do sedna swoich rozważań: „Powinien bym przypuszczać, że przykłady matematyki i przyrodoznawstwa, które stały się tym, czym są teraz, dzięki naraz dokonanej rewolucji, są dość znamienne, ażeby zastanowić się nad istotnym rysem przemiany w sposobie myślenia, która stała się dla nich tak korzystna, i żeby je w tym choćby dla próby naśladować, o ile na to pozwala podobieństwo ich, jako poznań rozumowych, do metafizyki.

Dotychczas przyjmowano, że wszelkie nasze poznanie musi się do­stosowywać do przedmiotów. Lecz wszelkie próby, by o nich przy pomocy pojęć orzec coś, co by rozszerzyło poznanie nasze, obracały się przy tym założeniu wniwecz. Spróbujmyż więc raz, czy się nam lepiej nie powiedzie przy rozwiązywa­niu zadań metafizyki, jeżeli przyjmiemy, że to przedmioty muszą się dostosowy­wać do naszego poznania[…]. Rzecz się z tym ma tak samo, jak z pierwszą myślą Kopernika, który, gdy wyjaś­nienie ruchów niebieskich nie chciało się udawać przy założeniu, że cała armia gwiazd obraca się dookoła widza, spróbował, czy nie uda się lepiej, jeżeli każe się obracać widzowi, natomiast gwiazdy pozostawi w spokoju.

Otóż w metafizyce można spróbować czegoś podobnego w odniesieniu do oglądania przedmiotów. Jeżeli oglądanie przedmiotów musiałoby się stosować do ich własności, to nie ro­zumiem, jak można by o nich cokolwiek wiedzieć a priori, jeżeli natomiast przed­miot jako obiekt zmysłów stosuje się do własności naszej zdolności oglądania, to mogę sobie całkiem dobrze przedstawić tę możliwość. Ponieważ jednak nie mogę ograniczyć się do oglądania, jeżeli ono ma być poznaniem, lecz muszę je, jako wyobrażenia (Vorstellungen), odnieść do czegoś jako do przedmiotu i określić go przez nie, to mogę albo przyjąć, że również pojęcia, przy pomocy których, uskute­czniam to określenie, stosują się także do przedmiotu, i znajduję się wtedy w tym samym kłopocie co do sposobu, w jaki coś o nim mógłbym wiedzieć a priori, al­bo też przyjmuję, ze przedmioty lub – co na to samo wychodzi – doświadczenie, w którym jedynie je (jako dane przedmioty) poznajemy, stosuje się do tych pojęć;”[5].

Kant zrywa z tradycyjnym poglądem mówiącym, że to myśli podmiotu są zależne od przedmiotów, twierdząc, że to przedmioty są zależne od myśli jako ze podmiot poprzez wyobrażenia powołuje je do istnienia w swojej świadomości. Przecież to człowiek ma problemy natury filozoficznej nie zaś natura.

Konsekwencją Kantowskiej rewolucji epistemologicznej, stało się pytanie o to, w jaki sposób podmiot zyskuje wiedzę o rzeczywistości i na ile jest z nią zgodna. W ten sposób pisze o tym Tatarkiewicz: „Nowe wyniki w filozofii Kant zawdzięczał w znacznej części temu, że postawił w niej nowe pytanie. Pytanie to było takie: Jak na podstawie przedstawień możemy wiedzieć cokolwiek o rzeczach? Boć dane nam są tylko przedstawienia, a my sądy wypo­wiadamy o rzeczach; jakże możliwe jest to przejście od przedstawienia do rzeczy, od podmiotu do przedmiotu?” Kant postanowił poddać analizie, zbadać, jakim prawem poznane odnosi się do rzeczy i na ile jest możliwe[6].

Dla doskonalszej analizy problemu wprowadził dwa, kluczowe dla krytycyzmu pojęcia, pochodzące od tego samego rdzenia, transcendere – przekraczać, a mianowicie: Transcendentne, czyli wykraczające poza możliwości doświadczalne podmiotu takie jak np. odpowiedź na pytanie o istnienie Boga czy o granice wszechświata będące niemożliwymi do rozwiązania. Zaś „transcendentalnym, pisze Kant, nazywam wszelkie poznanie, które zajmuje się w ogóle nie tyle przedmiotami, ile naszym sposobem poznawa­nia przedmiotów, o ile sposób ten ma być a priori możliwy. System takich pojęć nazywałby się filozofią transcendentalną.”[7] I odpowiednio do tych pojęć stworzył dwie kategorie, będące ściśle związane z naszym procesem poznania. Fenomeny, składające się z wrażenia, którego źródłem jest rzecz sama w sobie oraz reakcji podmiotu, czyli formy zjawiska. Noumeny, czyli takie, które da się pomyśleć, ale nie da się poznać, będące dingen in sich, a dla podmiotu pozostające transcendentnymi.

Następną ważną kwestią rozpatrywanej krytycznej teorii poznania, jest pytanie, o możliwość wiedzy a priori, czyli bez udziału doświadczenia. By odpowiedzieć na to pytanie stworzył aparat pojęciowy opierający się o cztery kategorie sądów, będących niejako cegiełkami kantowskiego poznania. Russell w taki oto sposób relacjonuje dokonany przez Kanta podział na sądy analityczne i syntetyczne oraz aprioryczne i aposterioryczne: „Sądem „analitycznym" jest sąd, w którym predykat jest częścią podmiotu; na przykład: „Wysoki człowiek jest człowiekiem" czy: „Trójkąt równoboczny jest trójkątem". Takie sądy wynikają z prawa sprzeczności; utrzymywanie, że wysoki człowiek nie jest człowiekiem, byłoby sprzeczne wewnętrznie. Sądem „syntetycznym" jest sąd, który nie jest analityczny. Syntetyczne są wszystkie sądy, które znamy jedynie z doświadczenia. Na gruncie samej analizy pojęć nie sposób odkryć takich prawd jak: „W środę padało" czy: „Napoleon był wielkim wodzem".

Jednakże Kant, inaczej niż Leibniz i wszyscy wcześniejsi filozofowie, nie uznaje twierdzenia odwrotnego, a mianowicie tezy głoszącej, że wszystkie sądy syntetyczne znamy jedynie z doświad­czenia. Prowadzi nas to do drugiego z wyżej wymienionych rozróżnień. Sądem „empirycznym" jest sąd, którego nie możemy znać inaczej niż za pośrednictwem percepcji zmysłowej, już to własnej percepcji, już to percepcji dokonanej przez kogoś innego, czyje świadectwo uznajemy.[…] Z dru­giej strony sąd „a priori" jest sądem, co, do którego, choć może być ujawniony przez doświadczenie, jasne jest, kiedy się go zna, że ma podstawę inną niż doświadczenie. Dziecku w nauce arytmetyki może pomóc to, że zobaczy dwie kulki i jeszcze dwie kulki, i że zauważy, iż widzi oto cztery kulki. Lecz kiedy uchwyci sąd ogólny: „Dwa a dwa jest cztery”!, nie potrzebuje już potwierdzenia na konkretnych przykładach; sąd ten odznacza się taką pewnością, jakiej prawu ogólnemu nie jest w stanie zagwarantować indukcja. Wszystkie sądy czystej matematyki są w tym sensie a priori.[8]

W efekcie tego podziału, Kant otrzymał trzy rodzaje sądów a mianowicie: analityczne, które są zawsze a priori, syntetyczne a posteriori i synte­tyczne a priori. Co do sądów analitycznych nie ma żadnych wątpliwości ponieważ są one aprioryczne ze względu na to, że tylko analizują pojęcia. Sądy syntetyczne a posteriori są konsekwencją doświadczenia, które z natury jest cały czas nowe, świeże, przecież, panta rei. Intrygujące są zaś sądy syntetyczne a priori. Odpowiedź na pytanie dotyczące możliwości wiedzy apriorycznej, która jest jednocześnie powszechna i konieczna stało się głównym problemem dzieła Kan­ta, „Krytyki czystego rozumu.”[9]

Aby odpowiedzieć sobie na to ważkie pytanie postanowił poddać analizie obiektywny wytwór ludzkiego umysłu, czyli naukę. Swoje „przeświadczenie, że istnieją sądy syntetyczne a priori, Kant czerpał z dwóch nauk: z matematyki i z czystego (jak się dziś mówi: matematycznego) przyrodoznawstwa. Nie ulegało dlań wątpliwości, że sądy matematyczne są a priori, niezależne od wszelkiego doświadczenia; przyjmował zaś (i uważał za doniosłe swe odkrycie), że są one również syntetyczne. Co zaś do sądów czystego przyrodoznawstwa, to znów nie ulegało wątpliwości, że są syntetyczne; Kant zaś uważał, że są a priori, gdyż są konieczne i powszechne.”[10] Nie widział sensu w tym, by wątpić w wyniki badań oraz twierdzenia, będące owocem pracy wielu przyrodoznawców, raczej jego intencją było sprawdzenie, pod jakimi warunkami nauka może być zgodna z rzeczywistością. Zatem, pierwszym czynnikiem stanowiącym istnienie nauki są obserwacje, z których następnie mogą być wyciągane wnioski. Te akty poznawcze są jednak zależne od noumenów, które z kolei, rozum przyswaja z pomocą zmysłów oraz swoistego rozumowego aparatu apriorycznego.

Tezy Kanta o wiedzy apriorycznej znajdują oparcie w wynikach jednej z najmłodszych dziedzin nowoczesnej nauki, kognitywistyki[11] będącej połączeniem biologii, fizyki i psychologii, zajmującej się tym jak mózg przetwarza informacje. Mimo iż badacze toczą wciąż spory na temat rozmiaru wiedzy wrodzonej, to nie ulega wątpliwości, że nie jesteśmy „czystymi tablicami” jak twierdził John Locke. By posłużyć się przykładem komputerowym, mózg człowieka jest okablowaniem, procesorem i dyskiem twardym, a pojęcia wrodzone są systemem porządkującym informacje. Sztandarowym przykładem tu jest współczesna lingwistyka. Steven Pinker pisze, że „według Chomsky'ego gramatyki generatywne poszczególnych języ­ków są tylko odmianami jednego wzorca, który określił on mianem gra­matyki uniwersalnej (Universal Grammar)”[12].Oczywiście nie jest to pogląd metafizyczny, lecz oparty na rzetelnych badaniach, według zasad, które Kant uważał za nieodzowne w poszukiwaniu wiedzy pewnej.

 


[1] Władysław Tatarkiewicz, „Historia filozofii” t. 2, op. cit. s. 161.

[2] Bertrand Russell, „Dzieje filozofii Zachodu” Warszawa 2000, s. 802.

[3] Włodzimierz Fryburski, Andrzej Wachowiak, Ryszard Wiśniewski, „Historia filozofii i etyki”, op. cit. s. 361.

[4] Immanuel Kant, „Krytyka czystego rozumu”, przeł. Roman Ingarden, Warszawa 1986, s. 26-29.

[5] Ibidem, s. 30-32.

[6] Jarosław Rolewski, „Kant a metafizyka”, Warszawa, 1991, s. 11.

[7] Immanuel Kant „Krytyka czystego rozumu”, przeł. Roman Ingarden, op. cit. s. 86.

[8] Bertrand Russell, „Dzieje filozofii Zachodu” op. cit. s. 804.

[9]„Encyklopedia filozofii” t1,  pod red. Teda Hondericha, Poznań 1998, s. 421.

[10] Władysław Tatarkiewicz, „Historia filozofii” t. 2, op. cit. s. 166 – 167.

[11] Steven Pinker, „Tabula rasa. Spór o naturę ludzką”, Gdańsk, 2004, s. 55.

[12] Ibidem, s. 63.

 

 

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę