Andrzej Piskozub: My, od Królewskich Prus…

Andrzej Piskozub: My, od Królewskich Prus…

Teutonic_Order_1410[Septet gdański – odcinek trzeci]

prof. dr hab. Andrzej Piskozub

Decyzja Państwa Zakonnego, o zatrzymaniu dla siebie Małego Pomorza, po wyparciu z niego Brandenburczyków, rozjuszyła Łokietka, który od tego wydarzenia stał się nieprzejednanym wrogiem Krzyżaków, przez poprzednie trzy czwarte wieku uznawanych za piastowskich gości. Nienawiść do tego niemieckiego zakonu rycerskiego podtrzymywano odtąd w społeczeństwie polskim z  pokolenia na pokolenie, przedstawiając ten zakon w nacjonalistycznej wykładni historii polskiej jako forpocztę niemieckiego Drang nach Osten.

Przeciwko temu protestował na progu XX wieku późniejszy autor dzieła Gdańsk a Polska, historyk Szymon Askenazy, wyjaśniając: Była potem jedna, najwyłączniejsza, na śmierć i życie, walka z Zakonem. To znaczy atoli, nie tyle walka z samą niemczyzną, jako taką, ile z jedną potężną instytucją, która, jakkolwiek zrodzona u źródeł rzymsko-germańskiego imperium, przedstawiała się przede wszystkim, jako zamknięte przedsiębiorstwo kosmopolityczne, jako rodzaj zbrojnych jezuitów we wschodnio-europejskim  Paragwaju, która zarówno wydawała na rzeź słowiańskie wsie, jak i niemiecki Gdańsk, zarówno ciemiężyła i wysysała podbitych osadników niemieckich, jak tępionych tuziemców słowiańskich, i która też, podcięta polsko-litewskim orężem, została ostatecznie złamana i zwalona przy dzielnej pomocy samychże duszonych przez nią  Niemców, oddających się pod opiekę polsko-litewskiego państwa.

Jest to znamienne świadectwo. To nie Zakon Krzyżacki  był forpocztą Drang nach Osten. Walczył tylko z tymi, którzy czynnie występowali przeciwko Państwu Zakonnemu i jego interesom.

Słowiańska ludność Małego Pomorza dlatego nie była  przez Zakon represjonowa ani wtedy, gdy przejmował on ten region, ani przez następne półtora wieku, kiedy nad nim panował. Cały ten czas przeciwnikami Państwa Zakonnego byli natomiast tamtejsi osadnicy niemieccy. Podczas walk Zakonu z Brandenburgią o panowanie nad Małym Pomorzem, tylko  niemiecka jego ludność, przyzwyczajona do feudalnych swobód i przywilejów w Cesarstwie opowiadała się za Brandenburgią a przeciwko teokratycznemu Państwu Zakonnemu i za to poddano ją represjom, które zrodziły legendę o rzezi gdańskiej, w której Krzyżacy wymordować mieliby  dziesięć tysięcy osób, gdy całą ludność Gdańska szacowano wtedy na dwa tysiące mieszkańców. Współcześnie liczbę ówczesnych ofiar krzyżackich, ogranicza się do kilkudziesięciu osadników niemieckich, liczby wyższe uznaje się za mało prawdopodobne.

Ludwik Stomma w swych zabawnych <Królów polskich przypadkach>, legendzie o rzezi gdańskiej przeciwstawia relację o rzezi krakowskiej, dokonanej cztery lata później, podczas tłumienia przez Łokietka buntu wójta Alberta: Nawet sprzyjający Łokietkowi autor kapitulnego rocznika zaznacza, że poczynał sobie <okrutnie> i <w pożałowania godny sposób>. Zaś <Rocznik Krasińskich> informuje wprost, że Władysławowi żołdacy wywlekali mieszczan z domów bez względu na wiek i płeć, i by wytępić germańskie plemię powtarzać kazali <Soczewica, koło, miele młyn>. Kto prawidłowo nie wymówił, dawał głowę pod miecz. Biada sepleniącym, Żydom, jąkałom. Niemcy bowiem akurat dosyć dobrze byli zasymilowani. Zdarzenia krakowskie anno domini 1312 uczą nas wszakże trzech rzeczy: po pierwsze, że winny zawsze się znajdzie; po drugie, że propaganda większą ma moc od materialnych faktów; po trzecie wreszcie, i to najważniejsze, wiemy już jak odróżnić prawdziwego Polaka. Soczewica, koło, miele młyn.

Opublikowany w 1902 roku polemiczny tekst Askenazego, to bezsprzecznie polemika z Henrykiem Sienkiewiczem, któremu dwa lata wcześniej wydano osławionych Krzyżaków. Klęskę Zakonu w bitwie grunwaldzkiej  tak on tam komentuje: I nie tylko przeniewierczy Zakon krzyżacki leżał oto pokotem u stóp króla, ale cała potęga niemiecka zalewająca dotychczas jak fala nieszczęsne krainy słowiańskie rozbiła się w tym dniu odkupienia o piersi polskie. Akurat. Cała potęga niemiecka, zogniskowana w neutralnym w tym konflikcie Cesarstwie, przyglądała mu się z daleka i w niczym naskutek klęski grunwaldzkiej nie ucierpiała. Natomiast niemieccy osadnicy w Państwie Zakonnym witali tą klęskę Krzyżaków z nadzieją, że przyniesie ona im wyzwolenie z krzyżackiego ucisku. Patrycjat gdański z burmistrzem Leczkowem na czele złożył Jagielle hołd po tej bitwie. Przedwcześnie. Gdy okazało się, że Królestwo Polskie żadnych korzyści terytorialnych nie odniosło, Krzyżacy zaprosili ową delegację gdańską  do Malborka, tam ją skazali na śmierć i ścięli. Na tle tych, powszechnie znanych faktów, pierwszy polski noblista w dziedzinie literatury musiał sobie zdawać sprawę z tego, że bredzi. W imię czego zatem to czynił?

Osadnicy niemieccy w Państwie Zakonnym byłi na tyle liczni i przedsiębiorczy, że  kiedy wyzwolenie z jarzma krzyżackiego nie przyszło do nich z zewnątrz, zdecydowali się na próbę osiągnięcia go własnymi siłami. Fazą początkową ich organizowania się stanowił Związek Jaszczurczy utworzony w 1397 roku. Prowadził on działalność jawną do 1410 roku, kiedy przeszedł do działalności tajnej. Organizacją, zdolną do zbrojnego powstania stał się dopiero Związek Pruski utworzony w 1440 roku jako konfederacja  szlachty i miast pruskich skierowana przeciwko Krzyżakom. Powstanie wybuchło w 1454 roku, oddając się pod opiekę krola polskiego.Niemcy pokonali Krzyżaków. Franciszek Duchiński, kustosz muzeum polskiego w Raperswilu, pytał retorycznie: Czyż to nie Niemcy z Chełmna, z Torunia, z Gdańska i z innych miast pruskich królewskich walczyli przeciwko Krzyżakim? Nie oniż to powołali ojce nasze, abyśmy ich wybawili od Krzyżaków? Oni to prezentowali się jako Niemcy, a Krzyżaków oskarżali jako wrogów ludu niemieckiego. Później w Królestwie Polskim, etnicznie pozostając Niemcami, prawnie czuli się Polakami, jako poddani króla polskiego.

Z tym wszystkim  zakony rycerskie powstałe w Palestynie, w epoce trwających tam krucjat – joannitów, krzyżaków, templariuszy – wzbogaciło tamtejsze zderzenie cywilizacji o doświadczenia, które procentowały w późnośredniowiecznej Europie. Wszystkie one, na tle gasnącego feudalizmu, były strukturami niezwykle sprawnymi organizacyjnie i to było siłą napędową ich sukcesów. Porażające wrażenie sprawia porównanie, jak wyglądał Gdańsk w 1308 roku, gdy do niego wkroczyli Krzyżacy, a jak w 1454 roku, kiedy ich stamtąd wypędzono. Pod panowaniem krzyżackim powstała sieć miast Małego Pomorza. Po odejściu stamtąd Krzyżaków, kolejne miasta tego regionu przybywały dopiero w XX wieku, z jedynym wyjątkiem Neustadt vel Nowego Miasta – dzisiejszego Wejherowa,  powstałego w XVII wieku, z kaprysu właściciela tamtego obszaru. Zaraz po zajęciu Malego Pomorza, w 1309 roku Zakon Krzyżacki, dotąd mający  główną siedzibę w Wenecji, przeniósł ją do Malborka, wyznaczonego na stolicę Państwa Zakonnego. Wybudowano w nim zamek, mający opinię  największej w ogóle budowli gotyckiej. Gotyk  w charakterystycznej regionalnej jego odmianie, nadawał architektoniczną jedność Państwu Zakonnemu. Po jego obecności można było wyznaczyć zasięg terytorialny władzy krzyżackiej. Inspiracją dla tej regionalnej odmiany gotyku były wzorce niderlandzkie, przenoszone tu przez kupiecką  instytucję Hanzy. Jej obecność w Gdańsku, który wyrósł na siedzibę jednego z czterech  kwartałów (głównych ośrodków) Hanzy  także potwierdzała szybko rosnące znaczenie tego portowego miasta.

Zagarnięciem Małego Pomorza zakończyło Państwo Zakonne swoją terytorialną ekspansję. Zwróciło wtedy Księstwu Pomorskiemu oderwane  przez Świętopełka Wielkiego od niego Pomorze Słupskie. Jeżeli potem zajmowało Kujawy i ziemię dobrzyńską, to tylko po to, aby zwrotem ich Królestwu Polskiemu wymusić jego akceptację dla krzyżackiego zaboru  Małego Pomorza. Erich Keyser tak objaśnia zwartość Państwa Zakonnego w tych jego ustabilizowanych granicach: Kraj między Bałtykiem na północy, pradoliną i lasami poza jeziorami mazurskimi na południu, kaszubskim działem wodnym na zachodzie i niziną nadniemeńską na wschodzie stanowi  naturalną jednostkę. Dolna Wisła jest jej osią południe-północ, podobnie jak Pregoła osią wschód-zachód.

Tak opisane terytorium stanowi region typu litoralnego. A zatem kształtowanego przez wybrzeże, do jakiego przylega. Opisany przez Keysera jest regionem Zatoki Gdańskiej, do której uchodzą zarówno Wisła, jak i Pregoła. Alternatywą jest podział tej jednostki terytorialnej na dwa  regiony hydrograficzne – jeden zogniskowany wokół południkowej osi dolnej Wisły, drugi wokół równoleżnikowej osi Pregoły. Alternatywę tą  przyjęło Państwo Zakonne. Na wschodzie posiadało podbite w XIII wieku  ziemie bałtyjskich Prusów, których rdzeniem jest dorzecze Pregoły. Państwo Zakonne przejęło nazwę podbitej krainy, nazywając się Prusami. Na zachodzie zaś była strefa słowiańska Państwa Zakonnego.Obejmowała ona ziemię chełmińską, oddaną przez Piastów do dyspozycji zakonu krzyżackiego a także Powiśle, objęte ekspansją Świętopełka Wielkiego. Na początku wieku XIV do tamtych doszło Małe Pomorze zagarnięte przez Krzyżaków. Teraz i na nie rozciągnięto nazwę Prus, zarazem jednak dzieląc je na dwa regiony: genetycznie bałtyjskie Prusy Wschodnie oraz genetycznie słowiańskie Prusy Zachodnie . To się przyjęło już na stałe, nawet kiedy to zróżnicowanie kierunkowe zastępowano przejściowo innymi określeniami a zatem Prusy Wschodnie nazywając Krzyżackimi, później Książęcymi  a Prusy Zachodnie  Królewskimi albo wręcz Polskimi. 

Dzięki takiemu zróżnicowaniu, region, w którym Gdańsk wyrósł na jego główny ośrodek, uległ jednocześnie znacznemu powiększeniu a zarazem przekształceniu jakościowemu. Dopóki obejmował jedynie Małe Pomorze, region ten jedynie przylegał do Wisły. Kiedy powiększono go o zawiślańskie regiony Powiśla i ziemi chełmińskiej, Wisła przestała być wschodnią jego granicą a stała się osią Prus Zachodnich. Gdańsk zaś z głównego miasta regionu Małego Pomorza awansował na główne miasto regionu Prus Zachodnich.

Powstanie przeciwko Państwu Zakonnemu przyniosło trwałe rozstrzygnięcia polityczne dopiero w pokoju toruńskim z 1466 roku. Zanim do niego doszło, toczyła się ze zmiennym szczęściem wojna trzynastoletnia 1454-1466.  Zaskoczony wybuchem powstania zakon krzyżacki  dysponował jednak środkami do prowadzenia tej wojny i mial swoich stronników w Europie. Polska szczyciła się tym, że  antykrzyżacki sojusz jaki zawarła z pogańskimi Litwinami doprowadził do ich chrystianizacji w unii polsko-litewskiej. Janusz Tazbir pisze, że w Watykanie oceniano to odmiennie: Polska nie kojarzyła się już papieżom z obroną chrześcijaństwa przed poganami; zaczęła natomiast budzić nieufność jako państwo, które się z nimi sprzymierza przeciwko katolickiemu zakonowi. Taki punkt widzenia zupełnie umknął uwadze polskiej historiografii, odsądzającej Krzyżaków od czci i wiary. A przecież zakon ich nigdy nie został przez papiestwo odtrącony, a kiedy w następstwie Reformacji zniknął znad Bałtyku, istnieje dotąd, swą główną siedzibę mając w Wiedniu, skąd jego wielki mistrz kilkakrotnie odwiedzał dawne ośrodki zakonne, znajdujące się obecnie na terytorium Polski.

Nieporozumień w polskiej ocenie wydarzeń z czasów wojny trzynastoletniej jest więcej. Mieszczanie gdańscy oraz toruńscy natychmiast po wybuchu powstania zburzyli doszczętnie potężne zamki krzyżackie zbudowane w ich miastach. Polski historyk tak to komentuje: Jak głęboką musiała być ich nienawiść do Krzyżaków, że tak postąpili. Nieprawda. Działali z rozwagą i roztropnie. Zamki te były koszarami panującej nad miastem załogi wojskowej. Pozostawione, mogły służyć w przyszłości innym okupantom miasta. Zniszczenie ich było zatem konieczne. Ta sama idea towarzyszyła również trosce o jaknajwiększą autonomię powojennych jednostek administracyjnych projektowanych po  upadku Państwa Zakonnego. Zdecydowano że będą nimi  województwa i powiaty jak w Królestwie Polskim.

Pierwotnie zakładano, że Państwo Zakonne zostanie w całości włączone do Królestwa Polskiego i podzielone na cztery województwa. Trzy z nich miały powstać w Prusach Zachodnich a czwarte, królewieckie, miało objąć całe Prusy Wschodnie.Ten ostatni projekt upadł, kiedy sie okazało, że Prusy Wschodnie pozostaną przy Zakonie jako Prusy Krzyżackie a do Królestwa Polskiego wejdą Prusy Zachodnie, jako Prusy Królewskie. O trzech ich największych miastach powiadano, jak przypomniał Zygmunt Gloger: Elbląg mocny, Toruń piękny, Gdańsk bogaty. Takim właśnie miał być podział Prus Królewskich na województwa elbląskie dla Powiśla, toruńskie  dla ziemi chełmińskiej i gdańskie dla Małego Pomorza. Zrealizowano to dopiero w podziale administracyjnym Polski wprowadzonym w życie …w 1975 roku. Pięć wieków wcześniej główne miasta Prus Królewskich, dla dobra ich autonomii wolały aby nie tylko wojsko, ale i wysoki urzędnik administracji państwowej na ich terenie nie stacjonował. Dlatego zamiast elbląskiego powstało województwo malborskie, zamiast toruńskiego województwo chełmińskie a zamiast gdańskiego województwo pomorskie.

Wojewoda malborski rezydował w stołecznym zamku Krzyżaków, wojewoda chełmiński w stolicy ziemi chełmińskiej, obok biskupa chełmińskiego a wojewoda pomorski w Skarszewach, na odludziu, ale na skraju  wyśmienitych dla polowań Borów Tucholskich. Taka lokalizacja wojewodów Prus Królewskich była tylko dziwactwem, dotkliwym mankamentem natomiast, pozostawienie biskupom Państwa Zakonnego swobody wyboru, do której części podzielonych Prus ma należeć ich biskupstwo. Państwo Krzyżackie posiadało cztery biskupstwa: sambijskie i warmińskie w Prusach Wschodnich, chełmińskie i pogezańskie w Prusach Zachodnich. Biskupi sambijski i chełmiński dokonali wyboru zgodnego z lokalizacją ich biskupstw, biskupi warmiński i pogezański postąpili odwrotnie: warmiński wybrał przynależność do Prus Królewskich, pogezański przynależność do Prus Krzyżackich. W przyszłości taki ich wybór powodował poważne konsekwencje kulturowe i polityczne.

[Nowy tekst].

Fot. Wikimedia Commons

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę