- przez admin
Wojciech Suszyński
Nieprzeniknioną ciemność arktycznej głębi, pogrążoną w – wydawałoby się – wiecznej ciszy przeszywa nagle dobiegający z oddali, mechaniczny dźwięk. To równomiernie pracujące tłoki dziewięciokilowatowego elektrycznego silnika głównego oraz dwóch dwuipółkilowatowych silników bocznych rosyjskiego batyskafu „Mir-1”. Po chwili mrok rozświetlają już reflektory wehikułu penetrującego wraz z bliźniaczym batyskafem „Mir- 2” nigdy niezbadaną wcześniej przez człowieka ponad czterokilometrową toń. Niedługo po południu tego dnia „Mir-1” osiądzie na płaskim, mulistym dnie i po pobraniu próbek gruntu przemieści się na sam biegun północny, gdzie ramię robota sprawnie zamieści wykonaną z tytanu rosyjską flagę. Artur Cziligranow, dowódca wyprawy „Arktyka 2007”, w skład której wchodził okręt badawczy „Akademik Fiodorow” (stanowiący okręt-matkę dla wspomnianych batyskafów) oraz niestrudzenie torujący mu drogę przez skuty lodem, bezkresny Ocean Arktyczny atomowy lodołamacz „Rossija”, na zorganizowanej po wyprawie konferencji prasowej oświadczy, że Arktyka zawsze była rosyjska i taka pozostanie.
To tryumfalne, nacjonalistyczne i konfrontacyjne oświadczenie wywoła błyskawiczną reakcję rządów Kanady, Danii i Stanów Zjednoczonych zdecydowanie odrzucających prowadzoną przez Rosję politykę faktów dokonanych. Wydarzenie to, choć było tylko jednym z elementów trwającej od dawna rywalizacji, stało się szybko symbolem pędu po terytoria polarne oraz skrywane w nich surowce mineralne. Pędu narastającego wraz z tempem topnienia czapy lodowej skrywającej wody Oceanu Arktycznego, a którego efekty – w rozumieniu ostatecznego ustabilizowania się stref wpływów i oddziaływania zainteresowanych państw – może mieć niebagatelne znaczenie dla przyszłego światowego układu geopolitycznego.
I. Arktyka – warunki geologiczne, potencjał surowcowy
Przez Arktykę (nazwa wywodząca się z języka greckiego, oznaczająca gwiazdozbiór Wielkiej Niedźwiedzicy) rozumieć należy umownie wyznaczony teren okalający biegun północny, składający się przede wszystkim z wód Oceanu Arktycznego oraz szeregu archipelagów i wysp. Ocean ma w przeważającej mierze charakter ingresyjny, a zatem podobnie jak Morze Śródziemne – powstał wskutek zalania zapadniętych obszarów lądu stałego. Dzieli się na obszary o zdecydowanej depresji (najgłębszy punkt znajduje się prawie pięć kilometrów pod lustrem wody) oraz na płytsze obszary morza szelfowego. Przez granicę Arktyki umownie przyjmuje się granicę lipcowej izotermy 10 stopni Celsjusza, a zatem w jej skład – poza Oceanem Arktycznym – wchodzą również : Grenlandia, Islandia, archipelagi północnej Kanady, północne krańce Alaski oraz wyspy i część kontynentalnej Rosji. Państwami znajdującymi się w obrębie Arktyki są : Rosja, Stany Zjednoczone, Kanada, Islandia, Norwegia oraz Grenlandia.
Nieliczną ludność tubylczą stanowią: na Grenlandii – Inuici, w północnej Skandynawii – Lapończycy, zaś na ternie północnej Rosji – plemiona Samojedów (Nieńcy) oraz Czukcze.
Ocena występujących w Arktyce zasobów złóż naturalnych – przede wszystkim kopalin – jest niezwykle trudna do przeprowadzenia z uwagi na trudne warunki klimatyczne oraz zalegającą przez przeważającą część roku pokrywę lodową. Niezależnie od tego, państwa arktyczne oraz niezależne instytuty badawcze czynią starania w celu zgromadzenia maksymalnej ilości danych, pozwalających choćby w przybliżeniu wskazać na potencjał gospodarczy regionu. W 2008 r. amerykańska rządowa agencja naukowo-badawcza US Geological Survey podała do publicznej wiadomości informację, iż nieodkryte i niepotwierdzone złoża w rejonie Arktyki mogą zawierać nawet 46 trylionów m3 gazu (stanowiąc tym samym niespełna 30% nieodkrytych złóż) oraz 90 miliardów baryłek ropy (odpowiednio 13% nieodkrytych złóż). Dane te zostały w przeważającej mierze potwierdzone przez rosyjskie Ministerstwo Do Spraw Zasobów Naturalnych. Odnotować należy głosy mówiące o tym, że w rzeczywistości pod rozległymi wodami Oceanu Arktycznego może znajdować się nawet połowa niewykrytych jeszcze zasobów węglowodorów. Choć liczby te same w sobie robią wrażenie i działają na wyobraźnię, niepomna zapomnieć o ich wyłącznie probabilistycznym jak dotąd charakterze.
Poza ropą naftową oraz gazem Arktyka kryje w sobie również cenne źródło wody pitnej (szacuje się, że nawet 10% światowych zasobów), drewna (lasy borealne północnej Kanady i Rosji), ryb i ssaków, rud metali a nawet diamentów i złota (których część jest obecnie eksploatowana, np. w położonej w północnej Alasce kopalni „Red Dog” czy w znajdującej się na kanadyjskich Północnych Terytoriach kopalni diamentów „Diavik”). Istotnym jest wskazać, iż złoża nie są rozłożone równomiernie – w rejonach bliższych masywowi amerykańskiemu znajdować się ma więcej ropy naftowej, w rejonach północnej Rosji zaś – gazu ziemnego.
Niepomna nie wspomnieć o dużym potencjale transportowym regionu arktycznego. Choć obecnie żegluga przez Arktykę jest niezwykle utrudniona z uwagi na zalegającą przez większość roku czapę lodową oraz brak wyznaczonych, pewnych szlaków morskich (stąd podróżującym okrętom zazwyczaj towarzyszyć musi kosztowna asysta lodołamaczy), to jednak faktem jest, iż w razie dalszego ustępowania pokrywy lodowej – żegluga okaże się nie tylko możliwa w znacznie szerszym stopniu, ale również tańsza (przejście północno – zachodnie ukazane na rys. 1 kolorem niebieskim skraca drogę z Europy do Azji o co najmniej 4.000 km, przejście północno-wschodnie ukazane kolorem czerwonym ocenia się, że może skrócić czas transportu drogą morską towarów z Chin do Europy o 13-15 dni w porównaniu do transportu drogą przez Kanał Sueski).
Rys. nr 1 – przejścia północne: zachodnie (kolor niebieski), wschodnie (kolor czerwony).Licencja GDFL.
Warto w tym miejscu wspomnieć, iż podejmowane są obecnie pierwsze próby wykorzystania nowych szlaków dla celów komercyjnych – w sierpniu 2013 r. pierwszy chiński statek towarowy przepłynął z Chin do Europy drogą przez Cieśninę Beringa wzdłuż północnych granic Rosji. Próby te będą zapewne częstsze – ocenia się że w ciągu 23 najbliższych lat Arktyka ostatecznie uwolni się od czapy lodowej (średnia temperatura wokół Bieguna Północnego wzrosła o trzy do czterech stopni Celsjusza w ciągu ostatnich 50 lat, prognozuje się jej dalszy wzrost nawet o pięć – siedem stopni do 2100 r.). Ściśnięta mrozem kraina zaczyna topnieć, stopniowo ujawniając swój gospodarczy potencjał i tym samym coraz bardziej przyciągając uwagę decydentów stolic głównych światowych mocarstw.
II. Arktyka – stan prawny
Arktyka nie ma obecnie ustalonego i akceptowanego w stosunkach międzynarodowych stanu prawnego (analogicznego do rozwiązań przyjętych w stosunku do antypodów Bieguna Północnego – Antarktydy). Wyróżnić można jednakże trzy reżimy prawne, z których jeden wydaje się obecnie być dominującym w dyskursie międzypaństwowym. Przedmiotowe reżimy można sklasyfikować jako:
a) teorię pełnej wolności mórz w rejonie Arktyki lansowaną przez Unię Europejską oraz część państw niebędących państwami arktycznymi, skupiającą się na traktowaniu Bieguna Północnego oraz okalających go obszarów jako wspólnego dziedzictwa Ludzkości, niepodlegającego jakiejkolwiek jurysdykcji państwowej, będącego regionem swobodnej żeglugi i wspólnej eksploatacji surowców mineralnych,
b) teorię sektorów, zaproponowaną po raz pierwszy w 1925 r. przez Kanadę, polegającą na wyznaczeniu sektorów jurysdykcji państwowej w rejonie Bieguna Północnego dla państw, których terytoria bezpośrednio przylegają do Arktyki, a które to sektory miały mieć kształt trójkąta o dwóch krańcach znajdujących się na zewnętrznych punktach (najdalszych) granic lądowych danego państwa ze szczytem na Biegunie Północnym (co zaprezentowano na rys. nr 2). Teoria ta, choć w pewnym momencie dominująca w dyskursie międzypaństwowym, ostatecznie została odrzucona przez społeczność międzynarodową oraz część państw arktycznych (jej zdecydowanymi krytykami od początku były Stany Zjednoczone Ameryki Północnej), a w jej miejsce weszła obowiązująca do dzisiaj
c) koncepcja wód terytorialnych oraz wyłącznej strefy ekonomicznej, zaprezentowana i przyjęta przez państwa – sygnatariuszy (m. in. Polskę) Konwencji o Prawie Morza podpisanej 10 grudnia 1982 r. w Montego Bay na Jamajce, a która ostatecznie weszła w życie w dniu 16 listopada 1994 r. Konwencja jest aktem powszechnie akceptowanym i stosowanym, nawet przez państwa które jej nie ratyfikowały, a nawet nie podpisały (jak m.in. tradycyjnie niechętne jakimkolwiek zobowiązaniom międzynarodowym Stany Zjednoczone). Zgodnie z brzmieniem art. 55 i dalszych Konwencji, państwu nadbrzeżnemu przysługuje – z wyłączeniem innych państw – suwerenne prawo do m. in. badania oraz eksploracji zasobów naturalnych znajdujących się w granicach wyłącznej strefy ekonomicznej, której linię wyznacza zbiór punktów wysuniętych nie dalej niż 200 mil morskich od linii podstawowych, od których liczy się szerokość morza terytorialnego (a więc od linii najniższego stanu wody zgodnie z treścią art. 5 Konwencji). Innym państwom przysługuje w wyłącznej strefie ekonomicznej prawo do korzystania z wolności morza otwartego, a zatem żeglugi, przelotu czy układania podmorskich kabli i rurociągów. Postanowienia wspomnianych regulacji mają odpowiednie zastosowanie do regionu arktycznego, jednakże nie zaspokajają w całości ambicji państw arktycznych, dążących do rozszerzenia granic swoich wyłącznych stref ekonomicznych poza wspomnianą, dwustumilową granicę. Pozwala na to brzmienie samej Konwencji (w art. 76), która przewiduje uprawnienie rozszerzenia strefy aż do granic 350 mil morskich, licząc od linii podstawowej, w razie wykazania przez zainteresowane państwo istnienia szelfu kontynentalnego (podwodnego, zazwyczaj płytkiego przedłużenia kontynentu – przyp. autora), bezpośrednio wychodzącego z lądu stanowiącego terytorium danego kraju. Właśnie ten zapis Konwencji skutkuje napędzającą się rywalizacją między państwami arktycznymi co do udowodnienia, że szelf kontynentalny znajdujący się pod Biegunem Północnym (Grzbiet Łomonosowa) stanowi naturalne przedłużenie masywu lądowego na którym znajduje się terytorium danego kraju. Jest to również o tyle istotne, że w razie sporu co do granic szelfu bądź jego przynależności państwowej – rozstrzygnięcie w tej materii podejmuje funkcjonująca przy Organizacji Narodów Zjednoczonych Komisja Granic Szelfu Kontynentalnego. Komisja nie wydaje decyzji sensu stricte, ale zalecenie dla danego zainteresowanego państwa, na podstawie których państwo to może wyznaczyć granicę swojej wyłącznej strefy ekonomicznej (w nawiązaniu do granic szelfu kontynentalnego). Jeżeli to uczyni – granice takie są ostateczne i wiążące również dla państw trzecich. Komisja rozpoczęła działalność w 1997 r., zgłoszenia dotyczące zewnętrznej granicy szelfu państwa sygnatariusze mogą składać w terminie 10 lat od momentu przyjęcia Konwencji. W zgłoszeniach winny wykazać – powołując się na uznane wyniki badań – iż szelf kontynentalny przylega do mas lądowych ich terytoriów państwowych. Jak dotychczas zgłoszeń dokonały Rosja (w 2001 r.), Norwegia (w 2006 r.) oraz ostatnio Kanada oraz Dania. Stany Zjednoczone – jako że nie przyjęły Konwencji – nie są związane obecnie żadnymi terminami zgłoszenia przysługujących im roszczeń.
Rys. nr 2 – podział Arktyki zgodnie z teorią sektorów. Licencja GDFL.
W materii stanu prawnego dotyczącego Arktyki wskazać należy również na stanowisko Kanady co do wód okalających archipelag wysp położonych na północ od masywu kontynentalnego Ameryki Północnej. Ottawa uznaje je za swoje wody wewnętrzne, co zgodnie z brzmieniem art. 25 wspomnianej Konwencji uprawnia ją do rozciągnięcia na nie swojej suwerenności oraz bronienia do nich dostępu przed nieuprawnioną ingerencją. Wody takie bowiem nie są objęte prawem do nieszkodliwego przepływu (zgodę na ruch morski musi wydać państwo suweren – może również określić warunki wykonywania takiego przepływu). Stanowisko to, choć usilnie lansowane przez Ottawę, spotyka się z krytyką środowiska międzynarodowego, jako że dotknięte jest pewnymi istotnymi wadami prawno – terminologicznymi (Kanada argumentuje swoje roszczenia faktem bycia państwem archipelagowym, do którego stosuje się odmienną definicję wód wewnętrznych, podczas gdy nie spełnia definicji takiego państwa określonej w art. 46 Konwencji).
III. Obecność militarna w rejonie Arktyki
Zastanawiając się nad rzeczonym zagadnieniem, nie sposób również nie odnieść się do kwestii militarnych stanowiących zawsze istotny argument w geopolitycznej próbie sił między zainteresowanymi aktorami. W tej materii jak dotąd żaden z oponentów nie wysunął się na zdecydowane prowadzenie. Co prawda Kanada i Rosja inwestuję w rozbudowę instalacji militarnych na dalekiej północy (Kanada rozbudowała port w Nanisivik, Federacja Rosyjska zaś zapowiedziała reanimację funkcjonującej w czasach Związku Radzieckiego bazy na wyspie Kotielnyj), przeprowadzają również stale manewry w obszarach w granicach koła podbiegunowego (jak np. przeprowadzenie we wrześniu bieżącego roku ćwiczenia rosyjskiej marynarki wojennej na Morzu Barentsa czy regularnie przeprowadzane przez armię kanadyjską manewry wojskowe pod kryptonimem „Operation Nanook”), jednak jak na razie żadne z zainteresowanych państw nie posiada wyspecjalizowanego, samodzielnego komponentu sił zdolnych do operowania w ekstremalnych warunkach arktycznych.
Za takie z całą pewnością nie można uznać kanadyjskich Rangersów – składającego się w przeważającej mierze z rdzennej ludności około 3-tysięcznego korpusu uzbrojonego wyłącznie w broń lekką, pozbawionego własnych sił morskich czy choćby transportowej floty powietrznej, bez której operowanie na tak olbrzymim terytorium w warunkach bojowych wydaje się być niemożliwe. Kanada nie posiada również nowoczesnej floty atomowych lodołamaczy umożliwiających poruszanie się po zamarzniętych częściach północnych mórz – choć zauważalne jest zintensyfikowanie wysiłków finansowych oraz organizacyjnych zmierzających do rozbudowy marynarki wojennej oraz transportowej w tej materii. Kanada dysponuje co prawda pewną liczbą samolotów patrolowych (w liczbie 18 typu CP-140 „Aurora”) oraz ponad setką udanych myśliwców F/A-18 „Hornet”, jednakże wchodzą one w skład związków taktycznych operujących standardowo na południu kraju, a jedynie rotacyjnie przemieszczanych na rejon północny. Marynarka wojenna w przeważającej mierze dysponująca okrętami zbudowanymi w latach 70-tych oraz nieprzystosowanymi do szczególnych warunków mórz północy nie stanowi realnego zagrożenia i jest obecnie jednym z priorytetów w polityce modernizacyjnej Ottawy. Niezależnie od powyższego plany strategiczne sztabu generalnego armii kanadyjskiej uznają rejon arktyczny za główny ewentualny teatr działań zbrojnych, w związku z czym należy spodziewać się prób dostosowania możliwości sprzętowych oraz organizacyjnych do potrzeb obronnych (być może również ofensywnych) Kanady na dalekiej północy.
Również Federacja Rosyjska, choć tradycyjnie wykorzystująca wszelkie propagandowe drogi w celu przekonania świata o swojej arktycznej potędze, nie dysponuje obecnie wyspecjalizowanym rodzajem sił zbrojnych zdolnym do samodzielnego operowania w rejonie Bieguna Północnego (poza marynarką wojenną – o czym niżej). Odnotować należy próby sformowania takich lądowych grup operacyjnych, jednakże dotychczas nie sposób potwierdzić ich skuteczności (oficjalnie pierwsza arktyczna brygada osiągnęła zdolność bojową w 2011 r., jednakże wydaje się, iż jest to kolejny chwyt propagandowy polegający na przemianowaniu na „arktyczną” stacjonującej już wcześniej w miejscowości Pieczynga 200-tnej Samodzielnej Brygadzie Strzelców Zmotoryzowanych). Na korzyść Rosjan przemawia jednakże istotny atut w postaci związku taktycznego Floty Północnej, w tym flotylli podwodnych okrętów atomowych zdolnych do przenoszenia kierowanych pocisków „woda-woda” oraz „woda-ziemia”, uwzględniając międzykontynentalne rakiety balistyczne zdolne do przenoszenia głowic jądrowych typu R-30 „Buława” (kod NATO : SS-NX-30). Zauważyć należy, iż znaczna część rosyjskiej Floty Północnej zdaje się obecnie nie przedstawiać tak wysokiej wartości bojowej jak utrzymuje to Kreml (np. z trzech krążowników atomowych dwa są w rezerwie, podobny stosunek jednostek aktywnych do rezerwowych – zazwyczaj nadających się do pilnego remontu – odnieść można do pozostałych rodzajów okrętów nawodnych i łodzi podwodnych). Moskwa rokrocznie inwestuje jednak w utrzymanie i rozbudowę potencjału wojskowego Floty, czego widocznym przykładem może być choćby plan wcielenia w skład Floty jednego zamówionego we Francji desantowca typu „Mistral”. Nieodzownym wspomnieć, iż armia Federacji przeprowadza regularne ćwiczenia w obszarach okołobiegunowych, w 2007 r. wznowiła również loty długodystansowe w rejonie Bieguna Północnego samolotów wojskowych dalekiego zasięgu – m. in. samolotów zwalczania okrętów podwodnych i dalekiego rozpoznania typu Tu-142 (kod Nato : Bear-f mod 1. będący rozwinięciem bombowca TU-95 zdolnego do przenoszenia głowic atomowych). Ma zatem z państw arktycznych największe doświadczenie operowania w trudnych warunkach. W planach strategicznych armii Federacji Rosyjskiej rejon arktyczny jest jednym z głównych teatrów ewentualnego konfliktu militarnego.
Pozostałe państwa arktyczne – w tym Stany Zjednoczone – nie wykazują jak na razie intensywniejszych wysiłków w celu zaakcentowania swojej obecności wojskowej w kręgu około-biegunowym, choć każde stara się posiadać kontyngent wojskowy zdolny do operowania w rejonie arktycznym.
Królestwo Danii utrzymuje na Grenlandii specyficzną formację o nazwie „Patrol Sirius”liczącą do dwudziestu żołnierzy, której głównym zadaniem jest patrolowanie obszaru o powierzchni około 160 tysięcy metrów kwadratowych (patrole odbywają się w składach po dwóch żołnierzy poruszających się saniami ciągnionymi przez jedenaście psów). Poza tą symboliczną formacją Królestwo nie dysponuje siłami lądowymi w rejonie okołobiegunowym. Dania dysponuje jednakże niewielką, choć stosunkowo nowoczesną flotą wojenną: dwoma nowoczesnymi fregatami, dwoma okrętami zaopatrzeniowymi o cechach bojowych typu „Absalon” (okręty tzw. projekcji siły), czterema fregatami patrolowymi typu „Thetis” oraz dwoma ściśle arktycznymi jednostkami patrolowymi typu „Knud Rasmussen”. Podobnie jak kanadyjskie, lotnictwo myśliwskie i bombowe Duńskich Sił Powietrznych jedynie rotacyjnie stacjonuje na lotniskach Grenlandii.
Norwegia w swoich planach wojskowych (sformułowanych w dokumencie „Strategii rządu Norwegii dla dalekiej północy”) nadaje kontynentalnym regionom północnym kraju znaczenie kluczowe dla bezpieczeństwa narodowego. Głównie z tego powodu na obszarach północnych stacjonuje jedyna duża jednostka sił zbrojnych tego kraju – 6 Dywizja, licząca sobie w czasie pokoju ok. 4,2 tysiąca żołnierzy (stan po mobilizacji wynosi 12 tysięcy żołnierzy). Królewska Marynarka Wojenna dysponuje pięcioma nowoczesnymi fregatami typu „Fridtjof Nansen” oraz sześcioma konwencjonalnymi okrętami podwodnymi klasy “Ula”. W miejscowości Bodo na północy Norwegii stacjonuje 132 skrzydło Lotnictwa Taktycznego mające na wyposażeniu m.in. myśliwce F-16, z kolei na wyspie Andøya stacjonuje sześć maszyn typu P-3C „Orion” wykonujących regularne loty patrolowe nad Arktyką. Jeszcze dalej na północ, w bazie Bardufoss, stacjonuje pułk śmigłowców transportowych oraz aparatów bezzałogowych zdolnych do przeprowadzania operacji w ekstremalnych warunkach północy.
Nie bez powodu największe supermocarstwo naszych czasów zostaje omówione na końcu – strategia wojskowa Stanów Zjednoczonych z 2011 r. jedynie wspomina o obszarach północnych, nie przypisując im szczególnego znaczenia dla bezpieczeństwa narodowego. Wskazuje to jednoznacznie na – jak na razie – niewielkie zainteresowanie Waszyngtonu podkreśleniem swojej obecności militarnej w Arktyce. Armia Amerykańska dysponuje jednakże możliwością operowania z baz na Alasce – choć znajdują się one poza granicą koła podbiegunowego. Większość związków taktycznych i oddziałów nie jest specjalnie szkolona i wyposażana do działań w regionie polarnym. Z tego punktu widzenia wysoką wartość bojową (jak na formację nieregularną) z uwagi na morale oraz znajomość terenu może przejawiać jedynie lokalna Gwardia Narodowa Alaski licząca około 1 800 żołnierzy. Marynarka Wojenna USA nie dysponuje stałymi bazami w regionie, gestia ochrony jurysdykcji morskiej Stanów Zjednoczonych wokół Alaski leży w kompetencji Straży Ochrony Wybrzeża (U.S. Coast Guard). W bazie Elmendorf-Richardson znajdującej się na południowym wybrzeżu wspomnianego Stanu stacjonuje 11 Armia Lotnicza wyposażona w myśliwce F-22 „Raptor”, F-16 „Fighting Falcon”, F-18 „Hornet” oraz samoloty wsparcia i rozpoznania. Związek ten w razie konieczności może być dyslokowany w rejony północne, niezbędna byłaby tu jednakże współpraca z pozostałymi sojusznikami NATO dysponującymi (jak Kanada czy Dania na Grenlandii) rozwiniętą siecią lotnisk przystosowanych do potrzeb nowoczesnego lotnictwa wojskowego. Dla pełnego obrazu wspomnieć należy, iż na Alasce znajdują się kluczowe dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych systemy wczesnego wykrywania i zwalczania międzykontynentalnych rakiet balistycznych (wchodzące w skład systemu wczesnego ostrzegania i obrony powietrznej oraz kosmicznej „NORAD”).
IV. Analiza i wnioski
Nie ma wątpliwości, iż jurysdykcja nad obszernymi i wydaje się (choć nie można tego jednoznacznie stwierdzić) zamożnymi w surowce mineralne regionami Arktyki, będzie jednym z kluczowych zagadnień dla geopolitycznego rozkładu sił w XXI wieku. Założenie to jest o tyle uprawnione, że wynika nie tylko z rosnącego zapotrzebowania ludzkości na energię produkowaną wciąż w przeważającej mierze z paliw kopalnianych i połączonego z tym trendem wzrostu znaczenia państw będących dysponentami złóż rzeczonych surowców, ale również z rozwijającej się wymiany handlowej z rynkami dalekiej Azji dokonywanej przede wszystkim drogą morską. Rzeczona wymiana między Europą a Azją oraz obu Amerykami dokonywana jest przez kluczowe przesmyki (Kanał Sueski, Cieśnina Gibraltarska, Kanał Panamski), których przepustowość jest ograniczona (z tego powodu wkrótce rusza budowa drugiego kanału – tzw. Nikaraguańskiego – przecinającego Amerykę Środkową i łączącego Morze Karaibskie z Pacyfikiem), a nadto które mogą stać się łatwym źródłem szantażu politycznego dla państw je kontrolujących.
Z tej perspektywy uwolnione spod północnych lodów przejścia: północno-wschodnie oraz północno-zachodnie mogłyby wpłynąć na wzmocnienie wolności handlu (w myśl kiełkującej w XIX wieku idei „freedom of the trade”) poprzez stworzenie alternatywnych, konkurencyjnych szlaków morskich. Szlaki te bowiem, niezależnie czy przebiegając w granicach wyłącznej strefy ekonomicznej czy też poza nią – będą korzystać z dobrodziejstwa wolności żeglugi (wspominane już prawo nieszkodliwego przepływu w rozumieniu odpowiednich zapisów Konwencji). Beneficjentami takiego stanu rzeczy będą przede wszystkim państwa nadbrzeżne znajdujące się na nowo-wytyczonych szlakach (rozwój portów, możliwość oddziaływania na wymianę handlową), choć będzie się to dla nich łączyło również z koniecznością rozbudowy niezbędnej dla nadzorowania i podtrzymania ruchu morskiego infrastruktury (o skali trudności takiego zadania można się przekonać po choćby oględnym rzucie okiem na północną linię brzegową terytorium Federacji Rosyjskiej, biegnącą przez kilka tysięcy kilometrów przez praktycznie niezamieszkane, dzikie i przez większą część roku skute lodem, tereny).
Co więcej, morza okalające Biegun Północny stanowią obecnie swoiste mare incognita (z łac. „morze nieznane”) i wymagają znacznych nakładów finansowych oraz czasowych do ustalenia bezpiecznych dla intensywnej żeglugi szlaków morskich (jest to istotne choćby z uwagi na kwestie związane z ubezpieczeniem ładunków przewożonych przez flotę handlową). Niezależnie od powyższych trudności możliwość choćby częściowej kontroli nad istotnym z punktu widzenia światowego handlu szlakiem morskim wpłynie w sposób zdecydowany na wzrost rangi geopolitycznej państwa kontrolującego. Trawestując Halforda Johna Mackindera można nie bez dozy przesady rzec, iż kto kontroluje szlaki morskie, ten kontroluje ocean światowy, a kto kontroluje ocean światowy – ten kontroluje świat. Dobitnie pokazuje to polityka Stanów Zjednoczonych zazdrośnie strzegących swojej roli jako głównego światowego nadzorcy i strażnika ruchu morskiego.
Wbrew optymistycznym zapowiedziom części środowisk naukowych oraz politycznych, rychła eksploatacja na dużą skalę surowców naturalnych z dna mórz północnych nie wydaje się obecnie realna. Przeciw temu przemawiają przede wszystkim obecne uwarunkowania ekonomiczne, a w szczególności – wysokie koszty wydobycia, magazynowania oraz transportu wspomnianych surowców w nawiązaniu do światowych cen baryłki ropy czy metra sześciennego gazu. Nie można jednakże wykluczyć, że postępujący rozwój technologiczny doprowadzi w nieodległej perspektywie czasowej do opłacalności wspomnianego przedsięwzięcia. Od razu jednakże aktualizuje się pytanie, czy lansowana przez część uprzemysłowionej części świata (w czym przoduje Unia Europejska) polityka „zielonej”, energooszczędnej i opartej w przeważającej mierze na źródłach odnawialnych gospodarki, nie doprowadzi do dalszego spadku cen surowców kopalnianych, przy czym dotychczas odkryte złoża będą wystarczające dla zaspokojenia spadającego popytu. Czarne i błękitne „złoto” północy może się więc okazać za kilka dekad niewarte ryzykownej rozgrywki międzypaństwowej.
Pozbawiona emocjonalnego podejścia analiza przedmiotowego zagadnienia, również w ujęciu historyczny, dowodzi tezy całkowicie przeciwnej tej lansowanej często w mediach (a przejawiającej się w krzyczących tytułach typu „Wyścig po arktyczne surowce” czy „Zimna wojna o Arktykę”), zgodnie z którą jesteśmy obecnie świadkami rosnącej rywalizacji między państwami arktycznymi o surowce i władztwo nad północą, w tym – rywalizacji i napięć o gruncie militarnym. Oczywiście niektórzy przywódcy państwowi, jak np. prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin czy premier Kanady Stephen Harper, w swoich publicznych wystąpieniach mogą występować jako „jastrzębie” gotowe do wszystkiego – byle tylko wykroić dla swoich krajów jak największy kawałek arktycznego „tortu”. Wydaje się jednakże, iż wypowiedzi te są obliczone przede wszystkim na użytek polityki wewnętrznej, budując obraz danego polityka jako twardego obrońcy interesów narodowych.
Fakty wskazują, iż państwa arktyczne jak dotąd dosyć zgodnie współpracują, dążąc do akceptowalnego przez wszystkich partnerów rozwiązania (dowodem są choćby owocne prace Rady Arktycznej czy współpraca między rosyjskim Rosnieft-em, norweskim Statoil-em, brytyjskim BP oraz amerykańskimi Chevron-em i ExxonMobil-em w zakresie wspólnego poszukiwania złóż w rejonie dalekiej Północy oraz ich eksploatacji). Jest to o tyle ułatwione, że w gronie tychże państw jest zaledwie sześć krajów, a licząc z państwami-podmiotami pośrednio zainteresowanymi (Szwecja, Finlandia, posiadająca coraz szerszą autonomię Grenlandia, Islandia czy Wspólnota Europejska występująca jako całość) nie więcej niż kilkanaście. Modernizacja armii i zapowiedzi tworzenia specjalnych rodzajów arktycznych sił zbrojnych czy wyprawy naukowe mające udowodnić przyleganie grzbietów i mórz szelfowych do terytorium określonego państwa obliczone są przede wszystkim na zwiększenie siły argumentacji przy stole negocjacyjnym. Żaden z zainteresowanych aktorów nie wydaje się być obecnie gotów do ewentualnej konfrontacji militarnej – co więcej, dla nikogo nie byłoby to rozwiązanie optymalne. Tym samym wykluczyć należy – przynajmniej w najbliższej, przewidywalnej przyszłości – możliwość rozwiązań wojskowych zagadnienia przynależności państwowej Arktyki.
Majaczy na horyzoncie nowe wyzwanie, z którym zmierzyć się będą musiały Moskwa, Ottawa, Oslo i inne stolice państw „klubu” arktycznego – z chwilą gdy eksploatacja surowców mineralnych północy zacznie jawić się jako realna i ekonomicznie uzasadniona, okazać się może, że pozostałe wschodzące potęgi nie posiadające bezpośredniego dostępu do Arktyki (np. państwa BRIC), występując w imieniu swoim oraz pozostałych, zazwyczaj traktowanych przedmiotowo podmiotów państwowych – zażądają umiędzynarodowienia regionu okołobiegunowego oraz dopuszczenia pozostałej części społeczności międzynarodowej do korzystania z zasobów północy, wysuwając argument wspólnego dziedzictwa ludzkości obu biegunów oraz okalających ich mórz i terenów. Z jednej strony stanowić to będzie potencjalny punkt zapalny, z drugiej – może działać mobilizująca na państwa arktyczne zmuszając je do wspólnego frontu i rozwiązywania wzajemnych roszczeń na drodze konsensualnej.
Signum temporis ukazującym spore ambicje wspomnianych dotychczas, nie branych pod uwagę przy rozważaniu rzeczonego zagadnienia państw poza-arktycznych, niech będzie pierwsza ekspedycja chińskiego lodołamacza „Xuě Lóng” (w przeł. „Śnieżny Smok”) przez przejście północno–wschodnie w sierpniu 2012 r. oraz zapowiedź Pekinu wodowania drugiego lodołamacza projektowanego specjalnie do eksploracji północy do końca 2014 r. Największa komunistyczna (w założeniu i nazwie) Republika Świata nie zamierza patrzeć bezczynnie na podział stref wpływów północnej części globu i należy się spodziewać, że w jej ślady pójdą również inne wschodzące mocarstwa.
Arktyka – mroźna i niedostępna kraina rozpalająca tyle umysłów – wydaje się jak na razie być miejscem zdecydowanie pokojowej rywalizacji, w której nabojami – bardziej niż ołowianymi pociskami – są oświadczenia polityków oraz wyniki kolejnych ekspedycji naukowych. Na Biegunie Północnym zbiegają się nici interesów wielu aktorów – nie tylko państw arktycznych – tym samym znaczenie tego regionu świata będzie rosnąć wraz z ustępowaniem lodowców okalających północny szczyt naszego globu. Dotychczasowe doświadczenia w zakresie relacji między wspomnianymi podmiotami wskazują, iż ewentualne, tak niepożądane z punktu widzenia stabilności i bezpieczeństwa światowego, rozwiązanie militarne ostatecznego układu sił w Arktyce, wcale nie wydaje się najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Za takowy uznać należy raczej pokojowe wzajemne ścieranie się stanowisk zainteresowanych podmiotów w kilku istniejących międzynarodowych ciałach kolegialnych, w których do głosu muszą zostać dopuszczone również państwa reprezentujące pozostałą, nie arktyczną część społeczności międzynarodowej. Być może casus Arktyki i suwerenności nad jej obszarami stanowić będzie dobry przykład na to, że pokojowe rozwiązywanie sporów terytorialnych może przynieść zdecydowanie lepsze rezultaty niż konfrontacja.
***
Przy pracy nad artykułem autor korzystał z następujących pozycji:
1. P. Reynolds: The Arctic New Gold Rush, „BBC News” z 25 X 2005;
2. P. Budzik, Arctic Oil and Natural Gas Potential, U.S. Energy Information Administration Office of Integrated Analysis and Forecasting Oil and Gas Divisions, październik 2009 r., s. 7.;
3. PAP, „Chiński statek płynie do Europy przez przejście północno-wschodnie, www.onet.pl z dnia 12 sierpnia 2013 r.;
4. M. Jarocki, „Polityka Kanady wobec Arktyki”, www.geopolityka.net;
5. GeoPolitics in the High North, www. geopoliticsnorth.org;
6. M. Rzeszutko-Piotrowska, „Aktywność Federacji Rosyjskiej w regionie Arktyki – wybrane problemy rywalizacji mocarstw”, www.rocznikbezpieczenstwa.dsw.edu.pl;
7. J. Symonides, „Status prawny i roszczenia do Arktyki oraz Bieguna Północnego”, www.grocjusz.edu.pl;
8. J. Symonides, „Arktyka – region współpracy czy konfliktów”, Stosunki Międzynarodowe pod red. Stanisława Bieleń , nr 3-4 (t.44), 2011 r.;
9. „Statoil nie rezygnuje ze współpracy z Rosnieftem”, www.rp.pl z dnia 19 sierpnia 2014 r.;
10. „Arctic Climate Change and Its Impacts” , 2004, www.acia.nat.edu.