Wielka Unia Europejska i “niby polityka”

Wielka Unia Europejska i “niby polityka”
European_UnionJerzy A. Gołębiewski
 
Dzisiaj już powszechnie wiadomo, że największym problemem Unii Europejskiej i w istocie rzeczy całej współczesnej Europy, jej teraźniejszości i co najważniejsze, przyszłości,  jest sama Unia Europejska, a właściwie to, że Wspólnota ta, w takim kształcie w jakim była „zaprojektowana”, w takim kształcie w jakim jawiła się narodom, które zabiegały o wejście do jej struktur, już przestała istnieć. Unia Europejska naszych ludzkich marzeń, nadziei  oraz oczekiwań, odchodzi, albo nawet już odeszła w niebyt. Koniec, kropka! C’est la vie!
 
Teraz, kiedy globalny kryzys obejmujący tak newralgiczne obszary jak stosunki społeczne, sytuację ekonomiczną oraz kształt polityczny świata, dopiero nabiera rozpędu,  rozchwianie się Unii Europejskiej jest nieszczęściem dla całej Europy. Ukazuje bowiem w pełnej krasie, że fundamenty na których Unia Europejska powstała i filary, które miały podtrzymywać jej konstrukcję, zamiast coraz bardziej scalać się i umacniać, przeciwnie kruszeją, rozpadają się, podlegają postępującej erozji. Wiele na to złożyło się przyczyn, ale nie bez znaczenia okazał się fakt zakończenia „zimnej wojny”, która w poważnej mierze uzasadniała egzystencję starej Unii Europejskiej, nie bez znaczenia okazał się też upadek mitu i fascynacji rzekomym super dobrobytem unijnego Zachodu. „Zaczarowane” narody rok po roku, zaczęły odkrywać, że „złoty medal unijny” ma także drugą, mało ciekawą stronę: bezrobocie, ubóstwo, patologie wykluczenia społecznego, rozkład ekonomiki, gigantyczny rozrost biurokratycznego nadzoru, oraz narzucanie prawa według uznania elity brukselskiej. Dzisiaj Unia Europejska 27 państw – a jeszcze trwają zabiegi o „wchłonięcie” dalszych co najmniej dwóch – przypomina niestety powiastkę o tym królu, który wbrew wiwatującym pochlebcom, okazał się nie w gronostajach, ale całkiem nagi.
 
Okazało się też, a teraz z dnia na dzień widać to coraz wyraźniej, że unijne elity polityczne całkowicie straciły orientację w tym, co się dzieje, wzajemnie pogubiły się zabiegając o własne wykluczające się interesy, pogubiły się w pomysłach, tracąc pamięć historyczną o trywialnych prawdach,  takich, że z Trabanta nie można zrobić Mercedesa, z zagubionego w ubóstwie Rumuna zamożnego  Francuza, a z romantycznego Polaka, pragmatycznego do bólu Niemca. Litwy też, sypiąc „funduszami pomocowymi”  nie przekształci się z roku na rok w potęgę gospodarczą, a z pięknej Słowacji za pomocą miliardów euro, nie uczyni się kopii pracowitej i wydajnej Finlandii.
 
Unijne elity polityczne, chociaż nie brakowało przypomnień,  nie wzięły też pod uwagę, że z 27 kultur, całkowicie odmiennych od siebie,  nie można w okresie dziesięciu lat stworzyć jednej, wspólnej, szeroko rozumianej kultury, nie wzięły też pod uwagę ostrzeżeń ekspertów iż wspólna waluta – wprowadzona na siłę z determinacją –  nie ma racji bytu, jeżeli nie jest oparta na jednolitej, wydajnej i zsynchronizowanej  gospodarce wszystkich podmiotów. Ta – nazwijmy to elegancko – niefrasobliwość elit polityków unijnych  stworzyła  problem, wielki jak Burdż Chalifa – najwyższy budynek świata. Sama skonstruowała pytanie „Co dalej z tą Unią Europejską? Z jej przyszłością?”.
 
 A przyszłość ta nie rysuje się wesoło. Piękna w założeniach struktura rozsypuje się z dnia na dzień, a państwa członkowskie Unii Europejskiej, jedno po drugim przeżywają zapaść finansową, gospodarczą i społeczną. Przysłowiowa już Grecja, z której uciekło grubo ponad 120 tysięcy przedstawicieli elity zawodowej, która uduszona jest finansowo, przygnieciona 27 procentowym bezrobociem, to zaledwie „drobny wypadek przy pracy”. Prawdziwa „Zabawa” jest dopiero przed nami. Hiszpania – 7 milionów bezrobotnych. Portugalia – 40 procentowe bezrobocie wśród ludzi młodych, Włochy – 15 procentowe bezrobocie i rośnie. A Polska? Bliższa koszula ciału, aniżeli marynarka, więc proszę bardzo: w Polsce bezrobotnych jest oficjalnie 2 miliony 400 tysięcy osób. Można założyć, że z tymi, którzy nie rejestrują się w urzędach pracy, bezrobotnych mamy 3 miliony. Dodajmy do tej kwoty 2 miliony 600 tysięcy osób, które wyemigrowały „za chlebem|” to, gdyby nie wyemigrowali, w Polsce w roku 2013 mielibyśmy – drobiazg? – bez mała 6 milionów ludzi bez pracy.
 
A teraz spójrzmy na Unię Europejską jako całość. Bezrobotnych – 27 milionów osób z tendencja wzrostową. Wykluczanych: szacunkowo – 16 milionów osób. Zagrożonych ubóstwem: 24 procent mieszkańców Unii, czyli ponad 120 milionów osób. ( W ramach Unii Europejskiej żyje już ponad pół miliarda ludzi ). W Polsce ubóstwo dotyczy ponad 27 procent obywateli, w Bułgarii – 49 procent, w Rumunii, Łotwie, Litwie, Grecji i we Włoszech – od 31 do 40 procent. Wszędzie jest tendencja wzrostowa. Piękne, klasyczne przykłady na skuteczność elity polityków Unii Europejskiej i na sens istnienia Unii Europejskiej w ogóle.
 
Do tego wszystkiego trzeba dodać, o czym dobrze wiemy, że cała Europa, w tym Unia Europejska starzeją się w szybkim tempie, co oznacza nie tylko przyrost ludzi bardzo starych, chorych i nieprodukcyjnych, ale też dla gospodarki oznacza ubytek konsumentów i dla całości potencjału europejskiego kurczenie się możliwości innowacyjnych , czytaj: konkurencyjności w skali globalnej. Jeżeli sprawdzą się prognozy to już w latach 2050 – 2060 w Europie około 12 – 15 procent ludzi, to będą starcy powyżej 80 roku życia ( jakby nie liczyć oznacza to, że w Europie będzie około 60 – 65 milionów starców wymagających leczenia, opieki, wypłat zasiłków opiekuńczych oraz tworzenia nowych domów starców, hospicjów, etc.)
 
Dodając liczbowo do siebie tych, którzy w pełni sił pozostają w Unii Europejskiej w obszarze bezrobocia, wykluczenia i ubóstwa do tych przybywających z dnia na dzień „nowych” starców, wyraźnie widać, że Unia Europejska prawdopodobnie „padnie gospodarczo na kolana” ciągnąc za sobą wszystkie te państwa-członkowskie, które idei zjednoczeniowej i wyrównywania poziomu gospodarczego, oraz zwiększania dobrobytu ich obywateli, także za pomocą unijnej waluty euro zaufali. I co teraz z tym całym „bałaganem” zrobić? Pytanie godne Hamleta.
 
Moim zdaniem – zdaję sobie sprawę z faktu, że będzie to opinia wielce kontrowersyjna – Unię Europejską w obecnym jej kształcie, obudowaną rozbuchaną i bezsensowną  biurokracją produkującą z prędkością karabinu maszynowego równie bezsensowne  dyrektywy i wtrącającej się we wszystko,  razem ze wszystkimi traktatami po prostu unieważnić. Tym samym rozwiązać elitę unijnych polityków, którzy – jak widzimy to dzisiaj – przynoszą Europie i poszczególnym państwom europejskim więcej szkody, aniżeli pożytku – patrz Grecja, patrz Hiszpania – nieświadomie przyczyniając się do narastania realnej groźby rewolty społecznej z powodów ekonomicznych.
 
W miejsce Unii Europejskiej można bez problemu stworzyć – tym razem przez mądrych ludzi, a tacy znajdą się – racjonalnego systemu współpracy państw europejskich, który by służył określeniu podziału pracy w całym regionie, sprzyjał przepływowi ludzi, kapitału i technologii. Moim zdaniem państwom europejskim – Polsce, Francji, Niemcom, Czechom, Bułgarom, czy Włochom nie jest potrzebna żadna jedna „Konstytucja europejska”.
 
Każde państwo ma swoją konstytucję, ale ma też swoje interesy, posiada lub powinno posiadać swoją własną walutę regulującą jego gospodarkę, każde europejskie państwo powinno też brać odpowiedzialność za własny rozwój, za dobrobyt swoich obywateli – rzecz jasna współpracując przyjaźnie z innymi państwami regionu. Ale na pewno nie musi odbywać się to w ramach i pod dyktando ani molocha nazwanego Unią Europejską i jego gigantycznej armii znakomicie opłacanych biurokratów, ani pod dyktando jakiegoś na przykład   „płatnika netto” ( każdy zrozumie o kogo chodzi ), ani w podziękowaniu za „dotacje na budowę autostrad” czy „szkolenie bezrobotnych” lub wreszcie za „dopłaty do rolnictwa”.
 
Propozycja zlikwidowania waluty euro padała już wielokrotnie i to od bardzo kompetentnych osobistości. Były nawet propozycje, aby pierwsze Niemcy wyszły z tak zwanej strefy euro, wracając do swojej tradycyjnej mocnej Deutsche Mark, stabilizując tym samym gospodarkę nie tylko własną. Były też propozycje, aby euro oprzeć o dolara amerykańskiego, Co będzie z euro zobaczymy, na razie jest ta waluta raczej czynnikiem niszczącym, aniżeli budującym.
 
A do idei tworzenia Unii Europejskiej 27, 29, czy 30 państw-członkowskich, będzie można wrócić za 20, 30 lat – jeżeli nie będzie jakiejś globalnej zawieruchy – i kiedy nastąpi wymiana europejskich elit politycznych, na ludzi o nowej mentalności, nowych horyzontach, nowym spojrzeniu na Europę, i na każde z osobna państwo europejskie w kategoriach kulturowych, ekonomicznych, cywilizacyjnych, etycznych, nawet religijnych, nie mówiąc o kategoriach społecznych i uwarunkowaniach historycznych. 
 
Teraz żadne stale zapowiadane i proponowane  reformy ( każdy polityk mówi o reformach, tylko żaden z nich nie wie jakie to miałyby być te reformy i co miałyby one zreformować ) niczego nie zreformują. Bałaganu mamy już dosyć, regulacji dopiero co regulowanego też, nowy bałagan nie jest potrzebny.
 
Europa, to kontynent, który potencjalnie może być oazą pokoju, dobrobytu dla wszystkich jej mieszkańców, wielkim „zagłębiem” naukowym i technologicznym o globalnym zasięgu, „kopalnią” patentów, producentem najbardziej ekskluzywnych  produktów w najwyższej jakości, bezkonkurencyjnym uczestnikiem na globalnym rynku dóbr i usług. Teraz Europa „dołuje”. Obwiniając za taki stan rzeczy  „starzejące się społeczeństwo”, obwiniając niektóre państwa  „za życie ponad stan”,  obwiniając wszystko, co możliwe od komunizmu po neoliberalizm, to bardzo głupia i płytka  propaganda dla głupców! Należy powiedzieć prawdę: wszystkiemu winna jest Unia Europejska i jej elity polityczne, te w Brukseli, ale i te w Berlinie, Paryżu, Warszawie, Londynie, czy czeskiej Pradze.
 
Choćby więc po tym, co wyżej napisałem „Bruksela stawała na głowie”, choćby całe elity polityków unijnych spotykały się trzy razy dziennie na dziennych i nocnych naradach, choćby dyrektywami unijnymi zaczęto regulować częstość wypróżniania się obywateli – inną na Północy Europy, a inną na Południu, to już nic nie pomoże.
 
Unia Europejska, jej „dyrygenci” – jedna Dama i kilku Panów, wyczerpali swoje możliwości. Jeszcze jakoś to „się kręci”, jak ten tramwaj na kończącej trasę pętli: dopóki jest prąd, dopóty tramwaj w kółko jeździ. Ale nikogo przecież już nie wiezie.
 
Marzenia o Unii Europejskiej – wielkiej, silnej gospodarczo, przyjaznej obywatelom, konkurującej ze światem, marzenia, w przyszłości, o Stanach Zjednoczonych Europy, rozpływają się we mgle „niby polityki”. Przecież było wszystko lecz zabrakło jednego czynnika, bez którego żaden eksperyment nie ma szans na powodzenie. Zabrakło Europie XX wieku Wielkich Ludzi, Mężów Stanu, takich, którzy nie należą i nie chcą należeć do żadnych partii politycznych, ale za to rozumieją Europę, świat i ludzi! Wiedzą, czym jest Duch Czasu i wiedzą jak z Nim grać w szachy o Przyszłość!
 
Jak z Nim grać o Przyszłość!
 
 
 
 
 
                                                                         
                                                            
Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę