Prezentujemy trzecią z siedmiu części, nieopublikowanego dotychczas, tekstu autorstwa Romana Dmowskiego poświęconego Ukrainie. Materiał pochodzi z Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Czyt. część 2.
Roman Dmowski
III. Ukraina w polityce niemieckiej
Łatwość, z jaką sfery polityczne wiedeńskie z miejscowego, wąskiego pojęcia Rusinów (Ruthenen) przeskoczyły na szerokie pojęcie Ukraińców i wewnętrzną austriacką kwestię ruską zamieniły na międzynarodową ukraińską, była zadziwiająca. Byłaby ona wprost niezrozumiałą, gdyby nie głęboka zmiana, która zaszła współcześnie, pod koniec ubiegłego stulecia w położeniu monarchii habsburskiej.
Związane od kilkunastu lat z Niemcami przymierzem Austro-Węgry zamieniły pod koniec stulecia to przymierze na związek głębszy, ściślejszy, prowadzący z jednej strony do tego, żeby Niemcom i Węgrom monarchii, zagrożonym w swym panowaniu przez inne narodowości, dać silne oparcie w Niemcach Rzeszy, z drugiej zaś do podporządkowania dyplomacji austro-węgierskiej polityce zewnętrznej cesarstwa niemieckiego. Już wtedy dla poruszeń polityki austriackiej, których nie można było zrozumieć w Wiedniu, znajdowało się wyjaśnienie w Berlinie.
Otóż w owym czasie literatura polityczna wszechniemiecka zaczęła się żywo zajmować wypracowywaniem koncepcji nowego państwa — Wielkiej Ukrainy. Jednocześnie utworzono konsulat niemiecki we Lwowie, nie dla obywateli niemieckich, których we wschodniej Galicji właściwie nie było, ale do współpracy politycznej z Ukraińcami, co zresztą publicznie zostało ujawnione.
Ujawniono też żywą akcję na terenie spraw ruskich Związku Obrony Kresów Wschodnich (Ostmarkenverein), założonego w Niemczech do walki z polskością.
Okazało się, że z chwilą zamiany kwestii na ukraińską środek ciężkości polityki w tej kwestii przeniósł się z Wiednia do Berlina.
Pytanie teraz, dlaczego Niemcy, nie posiadające ludności ruskiej w swym państwie, tak żywo się tą kwestią zajęły. Nie mogła to być idealistyczna, bezinteresowna chęć popierania odradzającej się narodowości, ile że zainteresowanie kwestią wychodziło od rządu i od sfer reprezentujących zaborczą politykę niemiecką. Było to wygrywanie kwestii w interesach niemieckich. Przeciw komu?
W okresie poprzedzającym wojnę światową Niemcy patrzyły na Rosję jako na pole swej eksploatacji ekonomicznej i sferę swych wpływów politycznych. Nawet poza granicami Niemiec czasami traktowano Rosję jako część szerszego imperium niemieckiego. Z tego stanowiska dążyli oni do osłabienia jej zarówno politycznego, jak gospodarczego: chodziło im o to, żeby nie była ona zdolna do przeciwstawienia się im na żadnym polu.
Pod koniec właśnie ubiegłego stulecia Rosja, która głównie bogactwo ziem małoruskich widziała w ich niesłychanie urodzajnym czarnoziemie, zaczęła energicznie eksploatować znajdujące się tam obficie pokłady żelaza i węgla kamiennego i na nich budować swój własny przemysł, obliczony nie tylko na zapotrzebowanie krajowe, ale i na obce rynki wschodnie. Dla Niemiec oznaczało to nie tylko zmniejszenie w przyszłości rynku rosyjskiego dla ich wwozu, ale także nowe współzawodnictwo na rynkach azjatyckich.
Z drugiej strony, Niemcy pod koniec ubiegłego stulecia umocniły się w Turcji i zaczęły prowadzić dzieło całkowitego jej opanowania. Tu wielką przeszkodą dla nich była pozycja Rosji na Morzu Czarnym i dostęp jej do Bałkanów.
Wszystkie te niebezpieczeństwa i te trudności usuwał śmiały pomysł utworzenia niepodległej, wielkiej Ukrainy. Nadto, uważawszy słabość kulturalno-narodową żywiołu ukraińskiego, jego niejednolitość, obecność na pobrzeżu morskim różnorodnych żywiołów etnicznych, nic wspólnego nie mających z ukrainizmem, obfitość w kraju ludności żydowskiej, wreszcie dość znaczną ilość osadników niemieckich (w Chersońszczyźnie i na Krymie) — można było mieć pewność, że nowe państwo uda się wziąć pod silny wpływ niemiecki, ująć w ręce niemieckie jego eksploatację i całkowicie pokierować jego polityką. Niepodległa Ukraina zapowiadała się jako gospodarcza i polityczna filia Niemiec.
Natomiast Rosja bez Ukrainy, pozbawiona jej zboża, jej węgla i żelaza pozostałaby państwem wielkim terytorialnie, ale niesłychanie słabym gospodarczo, nie mającym żadnych widoków na gospodarczą samodzielność, skazanym na wieczną zależność od Niemiec. Odcięta zaś od Morza Czarnego i od Bałkanów, przestałaby wchodzić w rachubę w sprawach Turcji i państw bałkańskich. Teren ten pozostałby całkowicie domeną Niemiec i ich pomocnicy, monarchii habsburskiej.
Z punktu widzenia celów polityki niemieckiej względem Rosji największym niewątpliwie dziełem tej polityki byłaby wielka Ukraina.
Był wszakże jeszcze ktoś, przeciw komu Niemcy uważały plan ukraiński za zbawienny.
Gdy kwestia polska w drugiej połowie XIX w. zeszła z porządku dziennego spraw międzynarodowych i zamieniła się w wewnętrzną kwestię trzech mocarstw rozbiorczych, polityka niemiecka była jedyną, która miała otwarte oczy na całość tej kwestii. Nie podzielała ona optymizmu Rosji i Austrii i nie przestała się obawiać powrotu tej kwestii na grunt międzynarodowy. Nie ukrywał tego Bismarck, a i Bülow otwarcie mówił, że Niemcy walczą nie tylko ze swymi Polakami, lecz z całym narodem polskim.
Niemcy rozumieli, iż odbywający się szybko postęp ich polityki na terenie światowym prowadzi do wielkiego konfliktu. Chwile zaś wielkich starć między mocarstwami mają to do siebie, że wtedy tłumione w czasie pokoju kwestie wdzierają się na teren międzynarodowy. Kwestia polska nie była tak zduszona, żeby już nigdy wypłynąć nie mogła; przeciwnie pod koniec XIX stulecia rozpoczął się w Polsce ruch odrodzenia politycznego, tworzył się we wszystkich trzech zaborach jeden wielki obóz narodowy, świadczący, że nowe pokolenia polskie czegoś się nauczyły, przemawiający językiem naprawdę politycznym, którego od dawna już w Polsce nie słyszano.
Wystąpienie Polski na widownię międzynarodową, jako wielkiego narodu, byłoby dla polityki niemieckiej wielką klęską. Jeżeli nie można było tego narodu zniszczyć, trzeba go było zrobić małym. Na to zaś najprostszym sposobem było stworzenie państwa ukraińskiego i posunięcie jego granic w głąb ziem polskich tak daleko, jak daleko sięgają dźwięki mowy ruskiej.
Plan ukraiński tedy był sposobem zadania potężnego ciosu jednocześnie Rosji i Polsce.
Ten plan na papierze urzeczywistniono. Tym papierem był traktat podpisany w r. 1918 w Brześciu Litewskim przez skleconą ad hoc delegację Rzeczypospolitej Ukraińskiej z jednej strony, przez Niemcy, Austro-Węgry, Turcję i Bułgarię z drugiej. Pozostał on na papierze, bo potężne do niedawna Niemcy w owej chwili zdolne były już tylko papiery podpisywać.
Pozostał on jako testament cesarskich Niemiec, w trudnej powojennej dobie czekający na wykonawców.
C.d.n.
Tekst pochodzi z 1930 roku
Źródło: Archiwum MSWiA, sygn. K-458.
Udostępnił: Jan Stec
***
Komentarz redaktora
Od opublikowania tekstu Romana Dmowskiego Kwestia ukraińska minęło lat ponad osiemdziesiąt. Historia w tak długim okresie zweryfikowała poglądy i oceny autora zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym sensie. Dmowski prawidłowo przedstawił warunki i przyczyny powodujące niemożliwość powstania (w owym okresie) niepodległego państwa ukraińskiego. Ostatecznie powstało ono głównie w wyniku rozpadu ZSRR i do dziś jego podstawową słabością pozostają różnice i antagonizmy międzyregionalne.
Jednak porównanie warunków w jakich znajdowali się Czesi i Ukraińcy na przestrzeni XVII–XX wieku nie wydaje się trafnym przykładem. Czesi bowiem po utracie niepodległości w XVII wieku egzystowali w ramach jednego państwa – Monarchii Austro-Węgierskiej, zajmując tam przez cały okres niewoli dość wysoką pozycję. Ukraina zaś była przez cały ten czas podzielona najpierw przez Rosję i Polskę, a następnie przez Rosję i Austro-Węgry. Nietrudno udowodnić, że skutki tego podziału są widoczne do dziś.
Bardzo trafnie przedstawił autor rolę Niemiec w całości zagadnienia ukraińskiego. Niezależnie od układów geopolitycznych, Niemcy zawsze wspierali wszelkiego rodzaju ruchy nacjonalistyczne na terenach Ukrainy, licząc na zwasalizowanie przyszłego państwa ukraińskiego i wykorzystywanie ogromnych bogactw naturalnych tego rejonu (węgiel, rudy metali, doskonałe warunki rozwoju rolnictwa). Tak było w szczególności w okresie drugiej wojny światowej. Tak jest i obecnie, z tymże Niemcy odgrywając wiodącą rolę w Unii Europejskiej chcą tą drogą realizować swoje dalekosiężne cele w tym regionie.
Nie sprawdziła się, jak dotąd, teza autora, że Rosja bez Ukrainy nie może funkcjonować. Tezę tę powtarzali często politolodzy amerykańscy (Z. Brzeziński) w nieodległej przeszłości.
Na usprawiedliwienie autora stwierdzić należy, że wówczas trudno było przewidzieć, że Rosja zdoła zagospodarować ogromne bogactwa naturalne Uralu, Syberii i Dalekiego Wschodu. Umiejętnie przeprowadzone zmiany w rolnictwie spowodowały, że Rosja, która w okresie ZSRR, mając w swym składzie Ukrainę, importowało rocznie od 30–40 mln ton zbóż, dzisiaj jest ich szóstym co do znaczenia eksporterem w skali świata. Dziś bezrobocie w Rosji nie przekracza 6%. Stała się ona mekką dla gastarbeiterów nie tylko z postradzieckiego obszaru Azji Środkowej, ale także z Ukrainy i Białorusi. Osiągnięcia te byłyby zapewne dużo większe, gdyby nie dziesięcioletni okres bezwładu w okresie rządów ekipy Borysa Jelcyna, który często nazywany jest „smutą”.
Powyższe nie oznacza, że Rosja nie ma poważnych problemów gospodarczych i politycznych związanych z powstaniem państwa ukraińskiego. Wystarczy wymienić silne tendencje antyrosyjskie na terenach Zachodniej Ukrainy, trudne stosunki gospodarcze, w tym głośne i nie do końca załatwione problemy tranzytu ropy i gazu do krajów Środkowej Europy itp.
Rzeczą niezwykle istotną jest utrata przez Rosję większości wybrzeży Morza Czarnego, co przy niepewnej i zmieniającej się ciągle sytuacji na Kaukazie wyraźnie osłabia geostrategiczną pozycję Rosji jako mocarstwa. Problemy te zapewne nasilą się po ewentualnym wstąpieniu Ukrainy do UE.
I wreszcie bardzo cenny wniosek jaki wyprowadza autor, że Polska bardzo ostrożnie powinna podchodzić do wszelkich deklaracji i obietnic składanych przez czołowych polityków ukraińskich, partie polityczne itp. Wprawdzie obecnie nie mamy z Ukrainą problemów terytorialnych (choć niektóre skrajne grupy czy partie polityczne na Ukrainie usiłują je stwarzać), ale mamy ogromny bagaż tragicznych doświadczeń historycznych, co do oceny których brak jest jednomyślności.
W okresie kampanii prezydenckiej w 2004 roku na Ukrainie polskie czynniki rządzące oraz większość partii politycznych udzieliła istotnego wsparcia Wiktorowi Juszczence, a tenże wkrótce po zwycięstwie wyborczym podjął próbę szerokiej nobilitacji faszystowskich ugrupowań OUN-UPA. Swoistym symbolem stał się tu osobisty udział W. Juszczenki w odsłonięciu pomnika Romana Klaczkiwśkiego („Kłyma Sawura”) kierującego w latach 1942–44 kampanią czystek etnicznych na Wołyniu. Te i inne działania polityków ukraińskich powinny skłaniać do ostrożności.
Reasumując, stwierdzić należy, że pomimo upływu 80 lat wiele poglądów i tez wysuwanych przez autora pozostaje aktualnymi i zasługuje na popularyzację.
Jan Stec
Fot. Pomnik Romana Dmowskiego w Warszawie. Źródło: Wikimedia Commons