Polityczno-intelektualne dyskusje, które toczy się w Polsce spowija często duszna atmosfera cieplarni. Zdają się one rozgrywać w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości, od zimnych wiatrów wiejących za szybą. Świat jaki mają przed oczyma uczestnicy tych bez wątpienia wyczerpujących fizycznie i psychicznie debat ogranicza się do zamkniętej przestrzeni szklanych ścian cieplarni.
To, co na zewnątrz jest niekiedy dostrzegane, ale traktowane bywa jako coś nierzeczywistego, oddalonego i właściwie nieważnego. To, co istotne to retoryczne figury, demokratyczne slogany, frazesy ogólnoludzkich ideałów, zatrute strzały moralnych oskarżeń, zardzewiałe lub spleśniałe fragmenty życiorysów, którymi obrzucają się podekscytowani i spoceni (cieplarnia!) uczestnicy tych tragifarsowych pojedynków.
Tu w cieplarni czują się dobrze, tutaj mogą do woli oskarżać lub usprawiedliwiać, pławić się w moralnym komforcie „wiecznych ofiar”, użalać się nad sobą i sobie współczuć a także snuć bezkarnie rozmaite wizje, których fantastyczność każe przypuszczać że wywołują je aromaty cieplarnianych roślin. Inną cecha tych raz ponurackich to znowu głupawo wesołkowatych debat jest swoista zaściankowość, pokryta nieraz polorem „europejskości’. Jeśli dociera tu coś ze świata to tylko to, co bez trudu wsiąka w cieplarnianą atmosferę przyczyniając się do jeszcze większego zaduchu
Obowiązkiem ludzi prawicy jest wzięcie do ręki paru kamieni i wybicie dziur w szybach tej cieplarni. Oczywiście zimne powietrze, które wtargnie do wnętrza przyniesie nieco dyskomfortu ale równocześnie przepędzi intelektualny zaduch i zmusi do baczniejszego przyjrzenia się realnemu światu. Jednym z takich kamieni może być geopolityka, której renesans widoczny jest dziś w wielu krajach świata.
Władza jest silniejsza niż jakakolwiek wola władzy, silniejsza niż jakakolwiek ludzka dobroć
Geopolityka jest dziedziną wiedzy usytuowaną na pograniczu geografii, nauk politycznych, historii, wojskowości. Jest to nauka o politycznej formie życia w naturalnej życiowej przestrzeni rozpatrywanej w powiązaniu z ziemią i ruchem historii; nauka o ziemskich relacjach procesów politycznych; o relacjach między walką o władzę na płaszczyźnie międzynarodowej a warunkami geograficznymi; o polityce światowej w jej zależności od geograficznych podstaw państwa; o państwie jako o geograficznym organizmie lub zjawisku przestrzennym; o historii i polityce w odniesieniu do przestrzeni.
Geopolityka analizuje rywalizację o władzę nad pewnymi terytoriami, o kontrolę nad żyjącymi tam ludźmi i nad znajdującymi się tam zasobami; analizuje i opisuje walkę o utrzymanie, przesunięcie i zdobycie władzy na powierzchni ziemi; analizuje globalny rozkład władzy politycznej i zmienność konstelacji władzy w przestrzeni geograficznej; interesuje się przestrzenią geograficzną, która jest przeniknięta polityką a więc jest politycznie zorganizowana. Bada wartość przestrzeni i położenia w polityce światowej; analizuje podział przestrzennego stanu posiadania i przestrzenne stałe i zmienne jako czynniki strategiczne i źródła władzy, przebieg linii, napięć i pól sił polityki światowej, strategie władze i projekty, które nakierowane są na polityczne, ekonomiczne i kulturalne opanowanie, zorganizowanie i przenikniecie określonych terytoriów na ziemi.
Geopolityka nie jest jakąś nauką ścisłą, nie ustala absolutnych praw a raczej pewne prawidłowości, stawia hipotezy, bada możliwości i warianty. Rekonstruuje potężne rytmy historii i wyżłobione w niej wielkie linie, odkrywa zasadniczą tonację polityki światowej uwzględniając jej „melodyczne wariacje”. Należy w pewnym sensie do nauk humanistycznych, bo tak naprawdę jej właściwym bohaterem jest człowiek, tyle tylko, że człowiek zanurzony w przestrzeni, człowiek działający nie w jednolitej, pustej przestrzeni, ale przestrzeni posiadającej swoją morfologię, przestrzeni „pluralistycznej”, niezmiennej ale dynamicznej, przestrzeni zhierarchizowanej, niespokojnej, niejednorodnej i pulsującej.
Geopolityka widzi państwa lub inne twory polityczne nie jako struktury administracyjno-prawne ale jako organizmy przestrzenne, które toczą między sobą bezustanną walkę. Walka ta toczy się w geograficznej przestrzeni ziemi i toczy się o zachowanie i rozszerzenie własnej przestrzeni, o panowanie nad terytoriami, zasobami i ludźmi. Państwa nie są nieruchomymi, spoczywającymi w sobie organizmami ale strukturami dynamicznymi, z których bezustannie wychodzą pewne przestrzenne impulsy. Wspólnoty polityczne zorganizowane w państwa nie są martwymi mechanizmami ale znajdują się w stanie ciągłej fermentacji dochodzącej niekiedy do stanu wrzenia i wybuchu, którym jest wojna będąca według Rudolfa Kjelléna eksperymentalnym polem geopolityki. Wszystkie państwa mają ekspansjonistyczne tendencje[1], wszystkie posiadają, jak to określał Kjellén, wymiar imperialny, który jest przedmiotem zainteresowania geopolityków.
Punktem wyjścia dla geopolitycznej analizy jest banalna skądinąd obserwacja, że każde wydarzenie musi się gdzieś, w jakimś miejscu wydarzyć. Dlatego polityka jest najpierw i na początku, na płaszczyźnie elementarnej i egzystencjalnej, walką o przestrzeń, o bazę, o miejsce, aby w ogóle być a potem działać. Mieć miejsce to alfa i omega życia a więc i polityki (i to w tym najbardziej elementarnym sensie należy rozumieć pojęcie „przestrzeni życiowej”)[2]. Trzeba więc takie miejsce mieć lub je zdobyć, opanować, ukształtować, zorganizować i rozszerzyć a pod żadnym pozorem nie stracić. Jest to pierwsze i naczelne zadanie każdej polityki. To miejsce, ta baza i ta przestrzeń są już w pewien naturalny sposób ukształtowane (potem kształtuje je człowiek). Ta walka toczy się więc na ziemskiej scenie, na której znajdują się rzeki, góry, jeziora, bagna, lasy, stepy, pustynie, równiny, morza, oceany, wyspy, półwyspy, cieśniny itd. Ta scena jest najpierw sceną lokalną, później regionalną, potem kontynentalną i wreszcie globalną. Na tej ziemskiej scenie dzieje się polityka i historia.
Geograficzna przestrzeń przepojona jest polityką, przeniknięta walką o władzę. Stosunki władzy na ziemi przesuwają się i przemieszczają, polityczne wspólnoty organizują się i rozpadają, państwa powstają, rozszerzają zakres swego panowania, kurczą i rozpadają. Idee, światopoglądy, ideologie, filozofie rodzą się i umierają ale istota władzy i przestrzeni pozostaje niezmienna. Władza zawsze oznacza taką lub inną formę ekspansji, zawsze jest pomnożeniem, zyskaniem, rozszerzeniem, zawsze celuje na nowe prowincje, nowe terytoria, nowe strefy wpływów, nowych poddanych, nowych zwolenników, nowe zasoby. W zależności od epoki, od warunków jakie stwarza technika różne mogą być formy tej władzy ale powtórzmy, jej istota pozostaje niezmienna. Aby mogła zaistnieć musi mieć przestrzeń. Ten kto nie dysponuje przestrzenią, tego nie ma, ten nie żyje i nie rośnie. Rezygnacja z przestrzeni jest przeto rezygnacją z życia a więc również z politycznej egzystencji. Od tego wychodzi geopolityka, by przy uwzględnieniu innych czynników: technologicznych, wojskowych, demograficznych, kulturalnych, gospodarczych analizować i badać dystrybucję władzy politycznej na ziemi, zmiany tej dystrybucji, prawidłowości, które nią rządzą.
Krótka historia geopolityki
Ale jak pisze jeden ze współczesnych autorów, na przełomie wieków akcent z geograficznie zorientowanego opisu oddziaływania fizycznego środowiska na życie państw i narodów przeniesiony zostaje na polityczny i strategiczny wymiar czynnika geograficznego, szczególnie przestrzeni. Jest to skok jakościowy, który prowadzi do powstania geopolitycznych i geostrategicznych[4] teorii i koncepcji skrojonych na miarę globu, opartych na „myśleniu kontynentami” i widzących świat jako całość. Kontekst historyczny dla tego skoku stanowiły dwa zjawiska: z jednej strony następuje, jak pisał szwedzki geopolityk i twórca terminu „Geopolityka” Rudolf Kjellén[5], ostateczne przejście do ery planetarnej, gdyż żaden region świata nie jest już izolowany od innych i cała przestrzeń ziemi jest w zasadzie podzielona, z drugiej strony przełom wieków to początek zmierzchu światowego imperium brytyjskiego, co daje równocześnie początek kolejnej rundy walki o panowanie nad światem i o nowy podział świata.
Ojców geopolityki jest czterech: Niemiec Friedrich Ratzel, Szwed Rudolf Kjellén, Anglik Halford John Mackinder i Amerykanin Alfred Thayer Mahan.
Friedrich Ratzel (1844-1904) był właściwie geografem politycznym[6] ale znajdziemy u niego myśli i idee, które później wejdą na trwałe do geopolityki. To on wprowadza pojęcie „przestrzeni życiowej” i podkreśla znaczenie przestrzeni jako siły politycznej. Posługuje się biologicznym językiem określając państwa jako żywe organizmy, które walczą ze sobą. Wysuwa twierdzenie, że każde państwo posiada własną „koncepcję przestrzeni” i własne „poczucie przestrzeni”. Jeśli ta koncepcja rozpada się a to poczucie słabnie w danym narodzie, to państwo podupada lub upada. To właśnie przestrzenny zmysł i życiowa energia narodu pozwala państwom przetrwać w pełnym napięć i konfliktów koncercie mocarstw. Ratzel zwraca też uwagę na fundamentalne dla klasycznej geopolityki przeciwstawienie potęg lądowych i morskich (Behemotha i Lewiathana, morskich piratów i stepowych rabusiów)[7].
Teoretyczne podstawy geopolityki tworzy Rudolf Kjellén (1864-1922), który inaczej niż Ratzel (na którego się powołuje) nie jest geografem ale politologiem, stąd punktem wyjścia jest dla niego polityka a nie geografia. Teoretyczne założenia sformułował w pracy „Państwo jako forma życia”, gdzie wyróżnia pięć kategorii w ramach nauk politycznych:
ekopolitykę (o gospodarce), demopolitykę (o narodzie, ludności itd.), socjopolitykę (o historii i ewolucji społecznej), kratopolitykę (o różnych formach rządów) i wreszcie geopolitykę, która zajmuje się państwem jako „imperium” a więc państwem jako przestrzennym, geograficzno-politycznym bytem, państwem, jak to określał, „ożenionym z własną przestrzenią”, państwem, które nie może się przeprowadzić, które jest poddanym własnego terytorium, i „nie może bujać w powietrzu” gdyż „podobnie jak las związane jest z określonym kawałkiem ziemi, z której czerpie swoje pożywienie i pod powierzchnią której jego poszczególne drzewa splatają swoje korzenie”.
Amerykanin Alfred Thayer Mahan (1840-1914) stworzył podwaliny pod geopolitykę i geostrategię mórz i oceanów. Jego dzieło uważa się powszechnie za rewolucyjne i porównuje do dzieła Clausewitza. Do dzisiaj pozostaje ono Biblią „navalistów”.
W koncepcji Mahana zasadniczą rolę odgrywa sześć czynników:
Mahan analizował politykę imperialną Anglii i pokazywał, że potęga morska kontrolująca oceany poprzez system baz, opanowanie strategicznych punktów i szlaków komunikacyjnych może zapanować nad światem. Mahan w pewnej mierze antycypował koncepcję Mackindera[8], ale wyciągał z niej inne wnioski strategiczne. Mahan zalecał przekopanie kanału panamskiego. Przewidział klęskę państw centralnych w I Wojnie Światowej i wskazał na możliwość, co się stało się faktem po II Wojnie Światowej, sojuszu USA, Anglii, Niemiec i Japonii przeciw Rosji[9].
W okresie międzywojennym bez wątpienia najsławniejszą postacią geopolityki europejskiej był generał Karl Haushofer (1869-1946), który w latach dwudziestych i trzydziestych stworzył szkołę geopolityczną, skupioną wokół monachijskiego Instytutu Geopolitycznego. Haushofer założył w 1923 roku „Czasopismo Geopolityczne”, które stało się centralnym organem niemieckiej geopolityki. Haushofer był oficerem (najpierw w artylerii potem w sztabie generalnym), odbył misje dyplomatyczne do Wschodniej i Południowej Azji (w swoich koncepcjach wiele uwagi poświęcił kwestiom geopolitycznym tamtego rejonu świata), a w końcu został profesorem na uniwersytecie.
Był przeciwnikiem wojny z Rosją optując za utworzeniem euroazjatyckiego bloku kontynentalnego opartego na osi Berlin-Moskwa-Tokio (i na osi aleksandryjskiej – Islandia-Indie-Nowa Zelandia) czyli euroazjatyckiej doktryny Monroego skierowanej przeciw anglosaskim talassokracjom, w której Niemcy wraz z armią lądową i flotą miały strzec zachodniej flanki Euroazji, Rosja sprawować miała kontrolę nad sercem lądu (Heartlandem), a Japonia nad Pacyfikiem[10]. Ten Wielki Związek Euroazjatycki miał obejmować Hiszpanię, Francję, Włochy, Niemcy, Rosję i Japonię. Haushofer uważał, że Niemcy powinny popierać Turcję, Iran, Afganistan i dążenia niepodległościowe Hindusów i Arabów. Posługiwał się ideologią antykolonialną i trzecioświatową jako instrumentem wymierzonym w Anglosasów. Po wybuchu wojny z Rosją Sowiecką uznał, że ZSRR powinien zostać podzielony na państwo rosyjskie, ukraińskie, państwa bałtyckie i inne państwa narodowe. Był przeciwnikiem niemieckiej kolonizacji Ukrainy i Białorusi.
To, co ważne w myśli geopolitycznej Haushofera, to wspomniana na początku otwartość, niechęć do monokausalnego, redukcjonistycznego wyjaśniania rzeczywistości. Idee Haushofera zrodzone w pewnej mierze w kręgu niemieckiej „rewolucji konserwatywnej” ukazują świat wielowymiarowy, „pluralistyczny”, skomplikowany, w którym konstelacje zmieniają się jak w kalejdoskopie, za każdym razem określane przez specyficzną, konkretną geograficzno-polityczno-historyczną sytuację. W Niemczech po wojnie geopolityka haushoferiańska została wyklęta jako „służąca narodowemu socjalizmowi”, Jedynie baron Heinrich Jordis von Lohausen w swojej znakomitej książce „Odwaga władzy” nawiązał do myśli Haushofera.
W okresie II Wojny Światowej geopolityka odradza się w Stanach Zjednoczonych, przy czym, co ciekawe (a może oczywiste), towarzyszy temu niezwykle ostra propagandowa akcja przeciw geopolityce niemieckiej. Karl Haushofer przedstawiany jest niemal jako szara eminencja Trzeciej Rzeszy[11]. Tymczasem czołowa postać amerykańskiej geopolityki połowy wieku Nicholas Spykman (1893-1943) korzysta nie tylko z dorobku Mahana i Mackindera lecz również Haushofera. Według Spykmana wszystkie opisy „pozycji siły” danego państwa muszą rozpoczynać się analizą jego geografii (położenia w stosunku do oceanów i mas kontynentalnych, centrów władzy, obszarów konfliktów, szlaków komunikacyjnych i handlowych itd.). Geografia, pisał Spykman, „stawia męża stanu przed wyzwaniami, których nie może ignorować i którym musi sprostać”.
Spykman sformułował również dziesięć, poza siłą militarną, warunków mocarstwowości:
1. powierzchnia;
Spykman, z pochodzenia Holender, z brutalną szczerością godną makiawelisty pisał, że w „świecie międzynarodowej anarchii” jedyną polityką mogącą przynieść sukces jest polityka siły. Ponieważ nie istnieje żadna instancja mogąca rozstrzygać spory pomiędzy państwami, to nie ma też żadnych ograniczeń dla działań podejmowanych przez nie na arenie międzynarodowej. Oznacza to, że „walka o władzę jest tożsama z walką o przetrwanie i że względne wzmocnienie własnej pozycji siły staje się podstawowym celem wewnętrznej i zagranicznej polityki państw. Wszystko inne jest drugorzędne, ponieważ w ostatecznej instancji tylko przy pomocy siły można osiągnąć cele polityki zagranicznej. Siła oznacza przetrwanie, możliwość narzucenia swej woli innym, zdolność dyktowania tym, którzy nie mają siły, i uzyskania koncesji od tych, którzy mają mniej siły. Ponieważ ostateczną formą konfliktu jest wojna, to walka o władzę staje się walką o władzę wojenną czyli staje się przygotowaniem do wojny”.
I dalej pisał Spykman: „Mąż stanu może przykładać wagę do takich wartości jak sprawiedliwość, słuszność i tolerancja tylko w tej mierze, w jakiej przyczyniają się do osiągania celów polityki siły lub z nimi nie kolidują. Wartości te mogą być używane instrumentalnie jako moralne usprawiedliwienie polityki siły ale muszą zostać odrzucone w momencie, gdy ich realizowanie osłabia pozycję państwa. Walka o władzę nie toczy się bowiem po to, aby realizować wartości moralne, lecz to wartości moralne są używane po to, aby ułatwić zdobycie władzy. W świecie takim jak nasz państwa mogą przetrwać tylko dzięki stałemu zaangażowaniu w prowadzenie polityki siły”.
Realistycznie oceniał Spykman tzw. równowagę sił pisząc, że państwa zainteresowane są tylko taką równowagą, która daje im choćby minimalną przewagę. W rzeczywistości nie równowaga, ale pewien margines przewagi jest celem polityki międzynarodowej. Realne bezpieczeństwo nie polega na tym, aby być tak samo silnym jak potencjalni wrogowie, ale by być nieco silniejszym. Państwo nie ma możliwości działania, jeśli jego siła jest w pełni blokowana przez inną siłę. Aktywna polityka zagraniczna jest możliwa tylko wówczas, gdy posiada się pewną rezerwę siły, którą można swobodnie użyć. Dlatego równowaga sił jest głoszona wówczas, gdy chodzi o zneutralizowanie innych państw i pozostawienie sobie decydującego głosu i swobody decyzji w użyciu siły. Jeśli w pewnym momencie zapanuje równowaga to natychmiast zostanie ona zachwiana poprzez chęć osiągnięcia choćby minimalnej przewagi.
Spykman ostrzegał również, aby nigdy nie wybierać sojuszników lub desygnować wrogów według tego, czy ich ustrój jest taki sam czy też odmienny od tego, jaki panuje w USA[12].
Wychodząc od tych elementarnych faktów polityki międzynarodowej Spykman formułował to, co nazywał „wielką strategią” dla Stanów Zjednoczonych. Uzasadniał geopolitycznie potrzebę sojuszu z Rosją Sowiecka przeciw Niemcom, które mogły zdominować „serce lądu”, przewidując równocześnie (jeszcze w czasie wojny, co wywołało w USA „moralne” oburzenie), że Niemcy i Japonia staną się sojusznikami USA przeciw Rosji. Uważał, że poprzez system sojuszy i opanowanie punktów strategicznych w strefie brzegowej Euroazji (Rimlandzie) Stany Zjednoczone będą mogły zablokować kontynentalną potęgę Rosji Sowieckiej. To była podstawa doktryny powstrzymywania i odpychania polegającej na opasaniu Związku Sowieckiego pasem bezpieczeństwa od Norwegii po Japonię (pakty NATO, ASEAN, ANZUC, CENTO)[13].
Idee Mahana, Mackindera i Spykmana do dziś służą USA jako podstawa analiz polityki i strategii światowej[15]. Spośród geopolityków amerykańskich lat powojennych warto wymienić takie nazwiska, jak Alexander de Severski, który przedstawił globalną strategię z „lotniczego” punktu widzenia i wskazał na wagę bieguna północnego, John Slessor analizującego problemy geostrategiczne wynikające z rozwoju broni nuklearnych, Colin Gray badającego geopolitykę supermocarstw czy wreszcie Saul Cohen, który dokonał rewizji i „uelastycznienia” tez Spykmana i zwrócił uwagę na „strefy drgań” (shatterbelts) takie jak Europa Wschodnia, Bliski Wschód, Azja Południowa, Ameryka Środkowa oraz uwzględnił czynnik lotnictwa i broni nuklearnej. Cohen zmodyfikował także dawne koncepcje geopolityczne oparte na założeniu o jedności przestrzeni dokonując podziału świata na regiony geostrategiczne i subregiony geopolityczne.
Geopolityka uprawiana była również w innych krajach, także, mimo oficjalnych potępień, w Związku Sowieckim (już Haushofer chwalił prace sowieckich autorów dotyczące geopolityki azjatyckiej publikowane na łamach rocznika „Nowyj Wostok”). Twórca sowieckiej floty wojennej admirał Gorszkow powoływał się w wydanej w 1978 roku pracy na tezy Mahana i Mackindera, a moskiewski Instytut Światowej Gospodarki i Polityki odgrywał w pewnej mierze rolę monachijskiego Instytutu Geopolitycznego Haushofera.
Ale prawdziwy renesans geopolityki rozpoczyna się w końcu lat siedemdziesiątych i trwa do dziś . Warto zwrócić tu uwagę na rozwój geopolityki we Francji, gdzie od 1976 roku ukazuje się czasopismo „Herodote” noszące podtytuł „Strategie, geografie, ideologie” zmieniony w 1983 roku na „Czasopismo Geograficzne i Geopolityczne” (niektóre zeszyty pisma osiągnęły nakład 15 tys. egzemplarzy). W 1989 powstało na Uniwersytecie Paryż VIII Centrum Badań i Analiz Geopolitycznych kierowane przez naczelnego redaktora „Herodote” [Yves Lacoste], które w 1993 roku opracowało fundamentalny „Słownik geopolityczny”, prezentujący zarówno idee jak i sytuacje geopolityczne.
Dziś geopolityka staje się dziedziną wiedzy i metodą stosowaną coraz powszechniej przy analizie daleko wybiegającej poza analizę czynników geograficznych (geopolityka informacji, geopolityka mass mediów itp.). Mówi się dziś o „nowej geopolityce”, „geopolityce krytycznej” czy „geopolityce postmodernistycznej”[16]. Pojawiające się niekiedy głosy o anachroniczności geopolityki spowodowanej rozwojem techniki i wynalezieniem broni nuklearnej[17] świadczą o kompletnej nieznajomości tematu, gdyż klasyczna geopolityka jest jedynie uzupełniana przez geopolitykę nuklearną, do wymiaru ziemskiego dodaje się przestrzeń powietrzną i kosmiczną, które wciągane są w geostrategiczne kalkulacje i narodowe doktryny bezpieczeństwa[18]. Nowoczesna technika jedynie modyfikuje geopolityczne zależności i prawidłowości ale ich nie znosi.
Kto zapomina o scenie, o przestrzeni, temu łatwo przytrafić się może, że runie w zapadnię, której niebezpieczeństwo dostrzegłby, gdyby uważnie się rozglądał.
Karl Haushofer
Geopolityka uczy, że przy rozpatrywaniu problemów polityki światowej absolutnie niezbędna jest szeroko pojęta analiza geograficzna. Jak pisał Nicholas Spykman: „W geografii leżą klucze do problemów wojskowej i politycznej strategii. Terytorium państwa jest bazą, z której operuje ono podczas wojny i strategiczną pozycją zajmowaną w okresie przejściowego zawieszenia broni zwanego pokojem. Geografia jest najbardziej fundamentalnym czynnikiem polityki zagranicznej państwa ponieważ najbardziej trwałym. Ministrowie przychodzą i odchodzą, nawet dyktatorzy umierają ale szczyty gór trwają niewzruszenie”.
Niemiecki geopolityk Adolf Grabowsky pisał, że polityka światowa nie odwołująca się do świata w jego przestrzennych właściwościach jest absurdem. Geopolityka uczy nas, że nie ma wiecznego pokoju (czyt. czyjejś wiecznej władzy nad innymi), sprawiedliwych granic i dożywotnich aliansów, gdyż trwa bezustanna walka o przestrzeń i władzę; że polityka jest częścią wielkiej rzeki życia, która ani na chwilę się nie zatrzymuje i która przerywa wszelkie tamy. Dlatego pakty i układy trwają tylko tak długo jak trwa sytuacja, która je powołała do życia. Zmienia się więc dystrybucja władzy na ziemi ale nie zmienia się ona w sposób całkowicie dowolny[19].
Dystrybucja władzy na ziemi już na samym początku jest niesprawiedliwa, gdyż jak pisał Mackinder nie ma czegoś takiego jak równość szans wśród narodów i państw. Dobre położenie geograficzne jest premią, jaką niektórzy dostali od natury. Jeśli ich konkurenci i wrogowie zdołają zniwelować tę przewagę, to tylko kosztem wydatkowania większej ilości energii. Będą musieli konkurować z tymi, którzy z racji położenia mają wiele za darmo. Władza to siła plus położenie, dlatego ci, którzy mają lepsze położenie potrzebują mniej siły, aby wygrać. Geopolityka uczy, że przestrzeń świata jest wielowartościowa, że są przestrzenie witalne i przestrzenie martwe, centralne i peryferyjne, aktywne i pasywne, ważne i mniej ważne[20]. Pokazuje, że przestrzeń jest siłą polityczną (Ratzel), jest władzą (Haushofer), że ma strategiczną wartość (Cohen)[21]. To przestrzeń w znacznej mierze określa los państw i narodów – poprzez swoją wielkość, swoje bogactwa, swoje ukształtowanie, swoje położenie.
Geopolityka uczy, że przestrzenny podział świata nie jest czymś określonym raz na zawsze. Martwe przestrzenie mogą ożyć, pasywne zaktywizować się. Ale też istnieją, przynajmniej od czasu gdy nasz glob został politycznie zorganizowany i gdy nastąpiło „przestrzenne zagęszczenie”, pewne jądra władzy, strefy kluczowe dla panowania nad światem, wiecznie zapalne punkty, miejsca absolutnej, morfologicznej „wysokowartościowości” niezależnej od istniejących wokół nich konstelacji skupiające na sobie zainteresowanie, prowokujące konflikty i starcia. Geopolityka odkrywa znaczenie, siłę i ważność dla polityki światowej pewnych obszarów i państw poprzez umiejscowienie ich w ramach globalnej wizji strategiczno-politycznej. Uczy widzenia i rozumienia rzeczywistości politycznej poza kategoriami ideologicznymi i moralnymi odkrywając „głęboką gramatykę” działań prowadzonych na scenie świata przez politycznych aktorów. Pokazuje, że logika mapy silniejsza jest niż pokrewieństwa lub przeciwieństwa światopoglądu, koloru skóry, ideologii, religii, kultury czy ustroju politycznego.
Atak i obrona, ekspansja, rozszerzenie strefy wpływów, zdobycie przestrzeni życiowej, zawarcie sojuszu i jego zerwanie, użycie siły lub powstrzymywanie się od użycia siły, wojna i pokój nie są w geopolityce pojęciami, które należy moralnie potępić lub moralnie usprawiedliwić, gdyż wynikają one z logiki mapy, logiki położenia i logiki siły[22]. Przestrzeni, pisał baron Heinrich Jordis von Lohausen nie można oskarżyć i pociągnąć do odpowiedzialności, położenia geograficznego nie można postawić przed sądem. Geopolityka opisując relacje polityczne na poziomie elementarnym czy egzystencjalnym chce równocześnie być użyta, chce, jak postulował Haushofer, być sumieniem geograficznym państwa i drogowskazem dla jego kierowników pokazując im do czego ich państwo jest predestynowane a do czego nie. Dąży do tego, aby ją stosować, uwzględniać, brać pod uwagę, używać jako rynsztunku w politycznym działaniu.
Jesteśmy mali wobec potęgi przestrzeni, ale wielcy, jeśli przyjmiemy ją w siebie
Wbrew oskarżeniam formułowanym przez wrogów lub ignorantów, geopolityka nie jest żadnym geograficznym determinizmem[23]. Wręcz przeciwnie uwzględnia ona w pełni heroiczną i aktywistyczną stronę natury człowieka, jego wolę moralną i polityczną, jego życiową energię i twórczą moc, jego chęć przezwyciężania ograniczeń nałożonych przez naturę i czynniki zewnętrzne[24]. Geopolityka nie jest materialistyczna ale idealistyczna, bo duch jest przyczyną politycznego dziania się. Stąd pewna skromność geopolityków, którzy, jak Haushofer, uważali, że geopolityka wyjaśnia 1/4 tego, co zdarza się w historii, gdyż człowiek jest zawsze najbardziej nieobliczalnym czynnikiem w równaniach polityki.
Z drugiej jednak strony geopolityka ukazuje granice, jakie stawia przed człowiekiem świat zewnętrzny. Rudolf Kjellén pisał, że istnieje szeroko rozpowszechniony przesąd, iż narody i państwa lub wręcz pojedynczy mężowie stanu kształtują historię w pełnej wolności. I właśnie zniszczenie tego przesądu jest jednym z najważniejszych, praktycznych zadań geopolityki. Ludzie mogą przezwyciężać przestrzeń, mogą przekraczać granice, tak jak wyrąbać można lód na zamarzniętej rzece i sprawić, że woda popłynie wyrąbanym korytem. Ale nie uda się sprawić, żeby za czas jakiś mróz znowu nie skuł rzeki lodem. Alianse polityczne są dziełem ludzkiej woli ale ich rezultaty podlegają prawom przestrzeni. Polityka, która właściwie ocenia położenie i porządek przestrzeni, polityka, która w danym momencie politycznym właściwie rozpoznać potrafi „granicę krycia” i „granicę losu” państwa ma większe szanse na powodzenie niż polityka urzeczywistniana przeciwko przestrzeni.
Geopolityka ostrzega przed prometejskim przecenianiem własnych sił, przed wiarą, że polityczne działania nie podlegają prawom „przyciągania ziemskiego”, bo wie, że ziemia upomni się kiedyś o swoje prawa. Powtarza za Bismarckiem, że żaden człowiek nie może wznieść się wyżej niż fala, która go unosi. Apeluje, aby myśl państwową stawiać na ziemi a nie na papierze i to na twardym gruncie a nie na lotnych piaskach, na wydmach politycznych marzeń.
Geopolityka jest więc w sposób oczywisty dopasowana do prawicowej wizji świata, odrzuca bowiem zarówno niebezpieczne fantazje polityczne i wyspekulowane projekty jak i fatalizm paraliżujący wolę i wyobraźnię[25]. Jak ujął to Lohausen: „Nic w polityce, nic w strategii nie jest pewne, zawsze pozostaje człowiek; jego wola, jego odporność na przeciwności, jego osobisty nieprzewidywalny los są wielką niewiadomą”.
Ale choć historia jest miejscem nieoczekiwanego, to niezmienna pozostaje przestrzeń, która ją unosi. Jest ona jedyną stałą wartością w równaniu polityki światowej, Wszystko inne jest niepewne. Polami bitwy i polami strategii jest dusza człowieka i ziemska przestrzeń. Człowiek rozpięty pomiędzy „przekleństwem przestrzeni” i „wolnością przestrzeni”, skazany i wolny równocześnie jest właściwym bohaterem geopolityki.
Geopolityka a sprawa polska
Karl Haushofer
Renesans geopolityki, jaki przyniosły ostatnie lata nie jest przypadkowy. Zbiega się z jednej strony z odrodzeniem myślenia politycznego obecnego na prawicy i z załamaniem dawnego porządku światowego. Powstają i rozpadają się państwa, wybuchają zbrojne konflikty, nowe granice wytyczane są przy dyplomatycznych stolikach jak i przy pomocy karabinów. To jest czas geopolityki. Ale nie wszędzie.
W Polsce jak zawsze brylują polityczni frazesowicze, sentymentalni ultramoraliści i doktrynerzy antypolityki, którzy wzięli naród polski w moralną dzierżawę i potrafią jedynie „wykręcić z zawiści i niedościgłych utopii bat polskiego patriotyzmu, trzaskać i śmigać nim bezpiecznie i bezmyślnie w lewo i w prawo”. Ci uprawiacze „werbalnego promiskuityzmu” pchają polską politykę w „próżną nawę złudzeń”, by na końcu bezpłodnie biadolić nad „nową Jałtą” i z masochistycznym upojeniem wystawiać na pokaz swoje rany.
Oskarżają oni geopolitykę o różne grzechy dając świadectwo nie tylko dogłębnej ignorancji ale i tego, że są politycznymi eunuchami wykastrowanymi przez zimne ostrze realnej polityki. Albowiem właśnie uznanie i zaakceptowanie „geopolitycznej wizji świata” to odwaga władzy, odwaga suwerenności, odwaga polityki, odwaga historii. Natomiast odrzucenie geopolityki to strach przed władzą, strach przed suwerennością, strach przed polityką, strach przed historią. To polityka prowadząca do „zeszwajcarzenia” państwa przed czym ostrzegał Niemców Haushofer.
Władza „to coś straszliwie ostrego, jak wyszlifowany jak brzytwa japoński oburęczny miecz, który w niewprawnych, źle wyszkolonych rękach łatwo stać się może narzędziem zła”. W Polsce ów miecz od dwóch wieków jest prawie zawsze w rękach ludzi, którzy i nie potrafią i boją się nim posługiwać. I w znakomitej większości byli i są to nadal ludzie, dla których geopolityka jest czymś obcym, wrogim i nienawistnym. Płaci za to nasz kraj[26].
Dlatego zadaniem prawicy polskiej jest użycie geopolityki, aby zadać śmiertelny cios panowaniu frazesu i położyć kres „patriotycznym konwulsjom”. Aby „ściąć głowy” wyznawcom antypolityki (także tym, którzy chcą politykę zastąpić „wolnym rynkiem”)[27], trubadurom „Europy”, poputczikom Atlantyku. Prawica polska musi wiedzieć, że geopolityka to nie paraliżujące przekonanie, że wszystko jest z góry zdeterminowane, ale że jest ona „najwierniejszą pomocnicą człowieka twórczego chcącego nadawać kształt polityce”. To odrzucenie geopolityki to rezygnacja z choćby częściowo suwerennych decyzji, to bezwolne i tchórzliwe poddanie się pod but silniejszych, bardziej bezwzględnych i mądrzejszych.