Rozmowa z dr. Andrzejem Zapałowskim
Poniżej zamieszczamy wywiad z dr. Andrzejem Zapałowskim, przewodniczącym Oddziału Rzeszów Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego i przewodnicząym Oddziału Przemyskiego Polskiego Towarzystwa Historycznego, który ukazał się 17.07.2013 r. w "Naszym Dzienniku". Rozmowę przeprowadził p. red. Mariusz Kamieniecki.
Jak odebrał Pan informację o zamieszczeniu kłamliwych informacji wobec Polski i Polaków na jednej z lwowskich kamienic?
– Ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej nie jest dla Ukraińców jedynie problemem historycznym dotyczącym rozliczenia się z własną przeszłością. Jest to przede wszystkim współczesny, poważny problem polityczny. Na zachodniej Ukrainie olbrzymie poparcie ma skrajnie nacjonalistyczna partia Swoboda, odwołująca się i hołdująca ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, który doprowadził do ludobójstwa na Wołyniu. Partia, która jest spadkobierczynią ludobójców z OUN-UPA, której struktury lwowskie m.in. kwestionują granicę z Rzeczpospolitą Polską. W momencie kiedy społeczność międzynarodowa podważy stanowisko ukraińskie i stwierdzi, że było to ludobójstwo, Ukraińcy będą mieli problem, jak budować swoją przyszłość na czymś, co świat postrzega i ocenia jak coś jednoznacznie złego. Jest to zatem problem polityczny, a Ukraińcy walczą już nie o pamięć historyczną według własnej interpretacji, ale o swoją pozycję polityczną na zachodniej Ukrainie. To sprawa fundamentalna, dlatego wszelkie spotkania i dyskusje historyków czy jakiekolwiek uzgodnienia są od tej strony bezcelowe, ponieważ mamy tu do czynienia z decyzją polityczną zachodnich obwodów Ukrainy.
To nic innego jak mieszanie w głowach społeczeństwa ukraińskiego, ponieważ jeżeli na tym transparencie znajduje się napis, że Wołyń '43 to odpowiedź na ludobójstwo, to pojawiają się pytania: jakie, przez kogo zadane i w którym momencie historii? To typowo goebbelsowskie podejście, które polega na tym, że kłamstwo powtarzane tysiąc razy, staje się prawdą. I w ten właśnie sposób nacjonaliści chcą kształtować społeczeństwo ukraińskie.
Baner odwołuje się także do akcji „Wisła”, zadając kłam prawdzie historycznej…
– Jeżeli chodzi o akcję „Wisła”, ukraińskie środowiska nacjonalistyczne twierdzą, że było to wywiezienie z etnicznych ziem, przecież Polacy mogą powiedzieć, że zostali wywiezieni z Małopolski Wschodniej, ze swoich etnicznych ziem. Dlatego używanie tego typu argumentów jest nie na miejscu, ponieważ szeroko pojęte pogranicze polsko-ukraińskie było etnicznymi ziemiami zarówno polskimi, jak i ukraińskimi. Natomiast jeżeli chodzi o akcję „Wisła”, była ona bezwzględną koniecznością i została przeprowadzona w celu usunięcia oddziałów UPA, które trzy lata po wojnie prowadziły działalność terrorystyczną na obszarze państwa polskiego. Dokumenty ukraińskie mówią wyraźnie, że gdyby nie zaplecze, tzn. ludność cywilna, która czy to dobrowolnie, czy to pod przymusem, ale wspierała UPA, to ta organizacja nie byłaby w stanie działać. Nie należy też zapominać, że znaczna część mieszkańców wsi służyła w tzw. samoobronach, które od czasu do czasu były mobilizowane do różnych akcji przeciw Polakom. Żadne państwo na świecie nie pozwoliłoby sobie, aby na jego terytorium działały zorganizowane organizacje terrorystyczne destabilizujące sytuację. Reasumując to, że ta ludność ukraińska została wywieziona, Ukraińcy zawdzięczają właśnie ideologii banderowskiej i formacjom UPA.
Banner we Lwowie jest nie tylko w języku ukraińskim, ale także w języku polskim i angielskim. Czy to znaczy, że organizacjom nacjonalistycznym zależy nie tylko na rozpowszechnianiu tych kłamstw u siebie, ale także na zachodzie Europy?
– Proszę zwrócić uwagę, że w programie Swobody nie ma ani jednego zdania o integracji Ukrainy z Unią Europejską, a na tym zachodnim obszarze Ukrainy rządzi właśnie Swoboda. Ponadto należy pamiętać o uchwale Parlamentu Europejskiego, który przed dwoma laty wyraził zaniepokojenie sytuacją wzrastającego nacjonalizmu na zachodniej Ukrainie. Również w ubiegłym tygodniu przedstawiciele niemal wszystkich frakcji izraelskiego parlamentu zwrócili się do UE, żeby przy rozmowach stowarzyszeniowych z Ukrainą zwrócono uwagę na zjawisko faszyzmu, który rozwija się na Ukrainie. To oznacza, że społeczność międzynarodowa odwraca się od takich zachowań. Nacjonaliści ukraińscy takimi zachowaniami, jak we Lwowie próbują wpływać na opinię międzynarodową, ale są to działania, jak widać, bardzo ułomne.
Jak zatem ocenić działania polskich władz, które chcą wprowadzić Ukrainę do struktur europejskich?
– Jest to błędna polityka i to od wielu lat. Jak bowiem można prowadzić tego typu politykę w stosunku do państwa, które zamieszkuje kilkanaście milionów Rosjan, kilkadziesiąt milionów ludności ukraińskiej przynależnej jednak do kultury rosyjskiej i zaledwie kilka milionów Ukraińców o orientacji zachodniej, zamieszkującej cztery obwody. Nigdzie na świecie to się nie powiodło. Jak zatem kilka milionów zachodnich Ukraińców może zukrainizować kilkadziesiąt milionów etnicznych Rosjan. De facto taka polityka jest nastawiona na dezintegrację państwa, które jest wewnętrznie rozrywane i podzielone po części na Rosję, a po części na Europę. W tej sytuacji można zaryzykować stwierdzenie, że nikt nie przyjmie do UE Ukrainy – państwa o faszystowskiej ideologii. To w Europie po prostu nie przejdzie. W tym rozumieniu polityka państwa polskiego jest polityką błędną. Tak jak błędem jest ciągłe powtarzanie pojednania polsko-ukraińskiego. Polska z Ukrainą nie ma żadnych poważnych historycznych niedomówień. Nasze niedomówienia dotyczą tylko zachodniej części Ukrainy, które to obszary są rządzone przez nacjonalistyczną Swobodę. I to trzeba stale podkreślać. Polityka, która unika nazwania po imieniu zbrodni ludobójstwa, jest głupią polityką, która prowadzi nas donikąd.
Jak zatem skomentuje Pan incydent z jajkiem, które jeden z młodych Ukraińców rozbił na ramieniu prezydenta Komorowskiego w Łucku, po wyjściu z katedry, gdzie była odprawiona Msza św. w intencji ofiar UPA?
– W momencie kiedy Bronisław Komorowski zapowiedział swoją wizytę na Wołyniu, szef tamtejszej partii Swoboda powiedział, że prezydent Polski jest na tym obszarze persona non grata. Prezydent Komorowski otrzymał zatem to, co chcieli mu podarować nacjonaliści z zachodniej Ukrainy. Rozbite jajko pokazuje stosunek do niego ludności tej części Ukrainy, której Komorowski jest adwokatem na śmierć i życie. Jest adwokatem faszyzującej Swobody, która mu się za to odpłaciła w taki, a nie inny sposób. Niech ten incydent będzie otrzeźwieniem dla pewnej grupy polskich polityków.
Wracając jednak do Łucka, dlaczego w uroczystościach z udziałem prezydenta Polski nie uczestniczył gospodarz – prezydent Ukrainy?
– Prezydent Wiktor Janukowycz rozgrywa swoją własną politykę. Doskonale zdaje sobie sprawę, że za półtora roku odbędą się wybory prezydenckie na Ukrainie i postępując w sposób dla nas cyniczny, ale wygodny dla siebie, nie chce tracić głosów elektoratu i dyskutować o czymś, co dla połowy Ukrainy jest niezrozumiałe. Trzeba bowiem powiedzieć, że wiedza o ludobójstwie na Wołyniu dla mieszkańców środkowej i wschodniej części Ukrainy jest tak naprawdę znikoma. Dlatego mając to wszystko na uwadze, prezydent Janukowycz uznał, że udział w tych uroczystościach może mu bardziej zaszkodzić niż pomóc. Powtórzę jeszcze raz: władze Ukrainy wykorzystują pomoc Polski tylko w sytuacjach wygodnych dla siebie. Nie oznacza to jednak, że mamy się obrażać na wszystko i na wszystkich. Polska nie powinna nastawiać się wyłącznie na współpracę z zachodnią Ukrainą, która prowokuje, ośmiesza i obraża cały polski Naród, ale budować dobre relacje zwłaszcza z Ukraińcami w środkowej, wschodniej i południowej części tego państwa, którzy są do nas pozytywnie nastawieni, którzy są przeciwko szerzeniu nacjonalizmu i faszyzmu. Zatem współpraca gospodarcza z Ukrainą jest dla nas ważna i powinniśmy rozmawiać z Kijowem, ale nie z Lwowem. Zachodnia Ukraina jest prowincją tego kraju zarówno demograficzną, jak i gospodarczą, nad którą powinniśmy przechodzić dalej do środkowej i wschodniej części, bo tu nie ma dla nas godnych partnerów do rozmowy.
Źródło: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/48226,polsce-potrzeba-madrej-polityki-z-ukraina.html