dr Mieczysław Kopeć
Wojna rosyjsko-ukraińska, nazywana hybrydową, moim zdaniem, nie odbiega od zasad prowadzenia wojny konwencjonalnej. Na samym początku zaatakowały Krym oddziały specjalne opanowując obiekty o znaczeniu strategicznym. Następnie, stosując znaną od lat wojnę propagandową i psychologiczną, urabiano ludność regionów na wschodzie Ukrainy, w tym Krymu. Jednocześnie małymi krokami wprowadzano coraz liczniejsze oddziały rosyjskie. Część oddziałów okupacyjnych przemianowano na tzw. separatystów, które de facto nie przestały być siłami okupacyjnymi, gdyż są kierowane, sponsorowane i wyposażane przez Rosję. Kilku miejscowych najemników nie zmienia statusu wojsk strony Federacji Rosyjskiej. Jak wykazało postępowanie armii ukraińskiej od początku konfliktu, taktyka nie rozdrażniania silniejszego jest błędem. Wojska rosyjskie będą parły do przodu, aż napotkają realny opór. Gdyby już pierwszy rzut najeźdźców został na Krymie obezwładniony i podjęto wówczas sprawne działania zabezpieczające, dziś mieli byśmy co najwyżej wojnę na poziomie dyplomacji międzynarodowej. Kolejne dni obnażają efekt wieloletniej sielanki i przeświadczenia, że wojsko dziś jest mało istotnym elementem polityki.
Uważam, że polityka bez sprawnej i dobrze wyszkolonej armii nie jest możliwa do prowadzenia na wysokim poziomie skuteczności. Dzisiejszy stan rzeczy jest możliwy m.in. dzięki odsunięciu od głównych decyzji, tj. na poziomie ministerialnym fachowców, czyli będących w rezerwie dowódców wojskowych. Wprowadzanie na stanowiska ludzi nie mających pojęcia o zasadach funkcjonowania struktur [nie tylko wojskowych, dotyczy to każdej dziedziny] zabiera czas na zbędną na najwyższym szczeblu naukę i eksperymenty mogące przynieść efekt odwrotny od zamierzonego.
Wracając do konfliktu Rosja – Ukraina, to odnoszę wrażenie, iż rozpoczęły się działania wojenne Rosja – NATO. Naruszenia granic powietrznych [i nie tylko] przez rosyjskie siły zbrojne sugerują kolejne kierunki ataku. Należy rozważyć czy odpowiednim ostrzeżeniem nie było by sprowadzanie rosyjskich samolotów na ziemię i aresztowanie zarówno pilotów, jak również maszyn. Dałoby to silny sygnał ostrzegawczy wobec agresji rosyjskiej. Można by też skontrolować poziom wyposażenia tych pojazdów powietrznych. Bierność może spowodować, że nacierające czołgi przejdą nie tylko przez Ukrainę, lecz zatrzymają się na granicy morskiej Portugalii.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na to, że stwierdzenie o części rosyjskich wojsk okupacyjnych, iż są separatystami to nie tylko błąd logiczny.Takie określenie niezgodne z rzeczywistością daje wprost argumenty stronie rosyjskiej do blokowania wszelkich inicjatyw zmierzających do przywrócenia ładu pokojowego lub powstrzymania działań bojowych. Niepotrzebne uwikłanie w niedookreślone definicje sprzeczne ze stanem faktycznym i tworzenie nielogicznych kategorii pseudo prawnych otwiera kolejne możliwości okupantom do swobodnego działania i tworzenia ładu według własnego uznania.
Przykładem potwierdzającym słuszność powyższych założeń są [co może nieco zaskakiwać] wypowiedzi ministra Grzegorza Schetyny na temat wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz. Reakcja rosyjskich władz szkalujących ww. ministra była efektem podważenia propagandowej fasady, tj. użyciem skutecznego narzędzia w bitwie o umysły jako elementu prowadzonej wojny na Ukrainie. Kolejnym słusznym posunięciem ukazującym konieczność właściwego określania faktów [nie tylko historycznych] i łączenia ich z praktycznymi działaniami była propozycja obchodów zakończenia II wojny światowej na Westerplatte, w Polsce. Jak określił w wywiadzie telewizyjnym emitowanym w TVP dnia 21.02.2015 r. prof. Władysław Bartoszewski Rosjanie obchodzą zakończenie li tylko Wojny Ojczyźnianej, do czego mają prawo. Pomijają w ten sposób okres wojny od 1.09.1939 r. do 22.06.1941 r. [pomijają w ten sposób wszystkie wydarzenia takie jak IV rozbiór Polski – efekt paktu Ribbentrop – Mołotow , podbój państw zachodnich, czy też ludobójstwo – zbrodnię wojenną w Katyniu, Charkowie, Miednoje i in.]. Sam fakt propozycji trafnie wskazuje, iż jedynie bardzo konkretne użycie argumentów, sprawia, że są nie do odrzucenia. Powstaje wówczas możliwość wpływu na działania sił okupacyjnych Rosji. Nie podważa to potrzeby posiadania sprawnych dobrze wyszkolonych wojsk w pełni gotowych do natychmiastowego użycia w odpowiednim momencie.
Aktualnie można zastanowić się, jakie zadanie po stronie rosyjskich wojsk okupacyjnych czeka byłego prezydenta Wiktora Janukowycza? Uważam, że rosyjskie plany uwzględniają jego powrót na stanowisko. Kwestia tylko czy będzie rządził na wschodzie oderwanym od Ukrainy, czy też całym Krajem? Tak czy inaczej potrzebny jest jako wasal najeźdźców, który pomoże zjednoczyć i maksymalne uzależnić okupowane tereny. Czy ten wariant ma możliwość powodzenia? Oczywiście pod warunkiem, że nie zostaną w zdecydowany sposób odwrócone losy tej wojny.
Lekceważenie podbojów prowadzonych przez Federację Rosyjską ma dłuższą historię, zawsze brak reakcji dał takie same konsekwencje. Okupowane Naddniestrze, czy najazd na Gruzję, a kuriozum stanowiło przesunięcie o 10 czy też 12 km granic okupowanych terenów w Gruzji tuż przed Igrzyskami Olimpijskimi w Soczi. Było to preludium do ataku na Ukrainę.
Dziś po długim okresie dyplomatyczno-gospodarczej walki z agresją wojsk rosyjskich mamy w strefie walk liczne działają oddziały z Federacji [sankcje jeszcze nie spełniły wszystkich oczekiwań, a porozumienie „Mińsk 2”, jak powiedział dnia 25.02.2015 r. przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk zostało złamane 800 razy], wojna trwa. W tym kontekście zapowiedzi – o ile zostaną zrealizowane – dotyczące wysłania na Ukrainę misji szkoleniowo-doradczej z USA, Wielkiej Brytanii i Polski mogą okazać się krokiem w stronę zmiany sytuacji w omawianej wojnie.