- przez admin
dr Michał Siudak
Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła ustawę, która mówi, że proces nauczania na poziomie ponadpodstawowym ma się odbywać w języku ukraińskim. Spotkało się to z ostrą krytyką szefa węgierskiego MSZ, władz w Bukareszcie oraz miejscowej społeczności rumuńskiej z Czerniowiec, które Rumuni uważają za część România Mare.
Ustawa z perspektywy ukraińskiej
Kijów usiłuje uporządkować kwestię językową, niezwykle ważną z punktu widzenia integracji społeczeństwa ukraińskiego – język jest bowiem zazwyczaj jednym z podstawowych filarów, które integrują społeczeństwo i tworzą wspólnotę narodową. Tak jest w przypadku Polski, Niemiec czy Rumunii, ale nie Ukrainy. W powszechnej opinii, posługiwanie się językiem polskim określa polskość, rumuńskim – rumuńskość, a niemieckim – niemieckość. Ukraińcy chcieliby być podobni do innych narodów europejskich, których spoiwem jest język. I nie ma w tym nic dziwnego. Historia Ukrainy sprawiła jednak, że jest to zadanie trudne. Już w latach 90. XX w., wybitny intelektualista ukraiński Mykoła Riabczuk, zwracał uwagę, że posługiwanie się językiem ukraińskim nie oznacza bycia świadomym Ukraińcem, zaś używanie języka rosyjskiego nie jest wyznacznikiem rosyjskości. Najdobitniejszym współczesnym przykładem tej tezy jest Jewhen Mahda – autor niezwykle cennej „Wojny hybrydowej”. Napisał ją w języku rosyjskim, następnie została ona przetłumaczona na język ukraiński. Przykłady można by mnożyć.
Istnieje na Ukrainie problem związany z językiem, nie spotykany w żadnym europejskim kraju, może za wyjątkiem Białorusi. Na Ukrainie można funkcjonować w życiu społecznym i politycznym nie posługując się językiem ukraińskim (np. Igor Kołomojski). Wielokrotnie spotykałem w swoim życiu zawodowym obywateli Ukrainy, w tym mieszkających w naszym kraju, którzy nie potrafili wydukać choćby kilku podstawowych słów w języku Szewczenki. Co więcej, moje próby nawiązania kontaktu po ukraińsku spotykały się z ironią i szyderstwem. A problem ten nie dotyczy osób urodzonych w sowiecie, ale także tych w wolnej Ukrainie.
Na Ukrainie funkcjonują osoby i środowiska, które wręcz ostentacyjnie i programowo są głuche na każde przejawy ukrainizacji. Dotyczy to przede wszystkim Rosjan, ale również ukraińskich Żydów. O ile wiem, Polacy na Ukrainie nie maja problemów z opanowaniem ukraińskiego.
Nie można się zatem dziwić, że Ukraińcy chcą tę sytuację uporządkować. Nie chcą być europejskim „nie – do – narodem”, narodem kalecznym – innym niż Polacy, Węgrzy czy Chorwaci. I rzeczywiście, jest w tym wiele racji. Bo dla Polaka, wychowanego w tradycji sprzeciwu wobec rusyfikacji i germanizacji, Ukrainiec nie mówiący po ukraińsku, jest kaleczny i w pewnym sensie narodowo upośledzony.
Realia
Nowa ustawa o oświacie chce zadekretować wprowadzenie języka ukraińskiego w życie współczesnej Ukrainy. Problem jednak w tym, że nie da się zadekretować języka w którym mama lub babcia, albo też ojciec, opowiadają dziecku bajki na dobranoc. Można próbować wprowadzać dekrety językowe, ale pod warunkiem, że dana społeczność/ naród jest przekona/przekonany o wartości swojej mowy i kultury.
Na Ukrainie do dzisiaj pokutuje stereotyp kultury ukraińskiej i języka ukraińskiego, który kojarzy się ze wsią, folklorem, zacofaniem i przaśnotą. Zatem z „tym ukraińskim” w przestrzeni publicznej trzeba uważać. W czasie urlopowym, np. w Bułgarii, Grecji czy Chorwacji usłyszenie języka ukraińskiego graniczy z cudem, nawet obok samochodu z nalepką UA na tylnej szybie. Ponadto, na Ukrainie, szczególnie wschodniej, mamy do czynienia z rodzinami mieszanymi ukraińsko-rosyjskimi, gdzie tożsamość językowa pozostaje płynna.
Moim zdaniem, najważniejszy problem tkwi w atrakcyjności i zasięgu terytorialnym kultury i języka ukraińskiego, który jest zbyt mały w skali całego kraju. Warto zwrócić uwagę, że ukraińskość jest bombardowana od Wschodu wpływem ruszczyzny, od Zachodu – polszczyzny, a po bokach rumuńszczyzny i wegierszczyzny.
Co zatem oferuje w przestrzeni popkulturowo–językowej ukraińskość? Między innymi książkę fantastyczną, cudowny folklor oraz jego mariaż ze współczesnością. Ale niestety, społeczeństwo Ukrainy, nie uważa, że jego kultura i język są czymś wyjątkowym, zasługującym na szczególny szacunek i popularyzację. Dochodzę do takich wniosków śledząc ilość wyświetleń czołowych przedstawicieli ukraińskiej kultury i porównując je z analogiczni przedstawicielami w Europie Środkowo–Wschodniej. Wnioski są druzgocące dla kultury ukraińskiej. W Chorwacji, liczącej ok 4,2 mln ludności, dolna ilość wyświetleń dla pieśni patriotycznej gwiazdy chorwackiej muzyki (Dalmatino, „Croatia”) – to 392 tys. wyświetleń, dla Marco Perkovicia „Thompsona” „Čavoglave” – 460 tys. Gwiazdy muzyki pop mogą liczyć na 17 mln wyświetleń. Na Ukrainie, w czasie trwanie „wojny domowej”, zespół Ot Vinta, z piosenką „Ukraina” (zresztą bardzo dobrą) – uzyskał 140 tys. Gwiazdy, (np. Ruslana) – ok. 8,2 mln. Populacja Ukrainy liczy ok. 45 mln ludności.
Ukraińska elita kulturowa, w czasie trwania konfliktu zbrojnego na wschodzie Ukrainy, wydała także milczące świadectwo swojego zainteresowania kwestiami ojczyzny. Żaden z przedstawicieli ukraińskiej pop – kultury, świata nauki i życia politycznego nie zgłosił się na ochotnika i nie poszedł w bój w Donbasie. Wybrali wygodne, nomenklaturowe i urzędowe męczeństwo.
Konsekwencje dla stosunków polsko–ukraińskich
Przyjęta ustawa językowa powinna wyznaczyć politykę polską wobec Ukrainy w najbliższej perspektywie. Po pierwsze powinniśmy się domagać respektowania naszych praw, wynikających z podpisanych porozumień i konwencji europejskich. Po drugie musimy dostrzegać, że współczesna Ukraina jest konglomeratem kultur i światopoglądów. Wreszcie, nie możemy zapominać, że w stosunkach międzynarodowych obowiązuje zasada wzajemności. W Polsce mniejszość ukraińska może bez przeszkód kultywować swoje tradycje i prowadzić szkolnictwo. Może warto byłoby wspomnieć w negocjacjach międzynarodowych, że liceum im. M. Szaszkewycza w Przemyślu może zostać zamknięte, gdyż budynek nie spełni współczesnych europejskich norm antysejsmicznych.