płk rez. Jan Stec
Od trzech tygodni mamy do czynienia z kolejną falą konfliktu na Ukrainie. Chodzi z jednej strony o jego totalne umiędzynarodowienie, a z drugiej o wzrost determinacji walczących stron. Bardzo ważnym impulsem do takiego rozwoju sytuacji była niewątpliwie katastrofa samolotu Malaysia Airlines nad terenem walk. W warunkach prowadzonej obecnie totalnej wojny informacyjnej, w której zresztą Rosja i jej zwolennicy nadal są stroną słabszą, ostateczne dokładne ustalenie przyczyn katastrofy będzie niełatwe i rozciągnięte w czasie. Jedno nie ulega wątpliwości, że zarówno powstańcom jak i wspomagającej ich Rosji w żadnej mierze nie mogło zależeć na strąceniu tego samolotu, głównie z przyczyn politycznych. Opracowane w rosyjskim Sztabie Generalnym – na podstawie danych z rozpoznania kosmicznego oraz naziemnego – i przedstawione na konferencji prasowej z udziałem przedstawicieli OBWE i ONZ, wersje przebiegu tragicznych zdarzeń w dniu 17 lipca wydają się być dosyć wiarygodne, tym bardziej, że jak dotąd rządy Ukrainy i Stanów Zjednoczonych nie zajęły konkretnego stanowiska w sprawie jedenastu pytań zadanych w trakcie wspomnianej konferencji. Ponadto lansowane jako dowody fragmenty rozmów czołowych przedstawicieli dońskich powstańców okazały się fałszywkami, przygotowanymi zresztą dość nieudolnie.
Nie wdając się w spekulacje na temat szczegółów owej tragedii, które zapewne nieprędko zostaną ujawnione, trzeba wyraźnie podkreślić, że ten tragiczny fakt został bezbłędnie wykorzystany zarówno w zakresie propagandowym, jak i skutecznych nacisków USA na państwa Unii Europejskiej, które wreszcie zdecydowały się na wprowadzenie sankcji gospodarczych wobec Rosji, o co Amerykanie zabiegali od dawna.
Niewątpliwie planiści, którzy opracowywali zakres owych sankcji oraz ich ukierunkowanie znali dobrze słabe strony rosyjskiej gospodarki, jak na przykład przemysł farmaceutyczny, czy też produkcja supernowoczesnych urządzeń do poszukiwania i lokalizacji nowych złóż ropy i gazu, szczególnie pod dnem morskim, co ma duże znaczenie wobec coraz ostrzejszej rywalizacji o zasoby surowcowe Arktyki.
Skuteczność podjętych sankcji będzie można ocenić najwcześniej po upływie roku. Jedno nie ulega wątpliwości: Rosja poniesie pewne straty, ale na pewno nie zmieni swych podstawowych celów strategicznych. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w latach 1980–1982 po zajęciu Afganistanu Zachód wprowadził dosyć szerokie sankcje gospodarcze wobec ZSRR, zarówno w zakresie technologii, jak i gospodarki żywnościowej (eksport zbóż). Ówczesny system gospodarczy Związku Radzieckiego był o wiele bardziej wrażliwy na sankcje niż obecna gospodarka Federacji Rosyjskiej. Przykładowo ZSRR importował wtedy rocznie 25–35 mln ton zbóż, a dziś Rosja należy do czołowych eksporterów ziarna w skali światowej. Wówczas gospodarka ZSRR poniosła duże straty, ale polityka radziecka w skali globalnej nie uległa zmianie.
Odrębny problem stanowi przemysł zbrojeniowy. Jest to największy priorytet w gospodarce FR, dający około 80% eksportu wyrobów przemysłowych. Obecnie Rosja tylko nieznacznie ustępuje USA w globalnym eksporcie broni.
Jeśli chodzi o kooperację rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego z Zachodem to ma ona wymiar minimalny. Jedyny poważny kontrakt zawarto z Francją na budowę kilku okrętów klasy „Mistral”, przeznaczonych głównie do działań w basenie Morza Czarnego. Jak dotąd mimo nacisków Francuzi nie zerwali kontraktu. Obecnie kilkusetosobowa załoga rosyjska przechodzi szkolenie we Francji, a ostateczne przekazanie pierwszego okrętu z zamówionej serii ma nastąpić w październiku br.
Osobny problem to wymiana gospodarcza z Ukrainą. Otóż aż 245 przedsiębiorstw kooperuje z Rosją, głównie w branży zbrojeniowej. Dostarczają one ok 5% części i detali dla rosyjskiej zbrojeniówki, ale są to wyroby wysokiej klasy, przeważnie z dziedziny przemysłu lotniczego, rakietowego i kosmicznego. Aktualnie nie jest jasne czy ta współpraca została zakończona lub częściowo przerwana, jak zapowiadał prezydent Poroszenko. Tak czy inaczej, rząd Federacji Rosyjskiej podjął już stosowne decyzje o uniezależnieniu się od importu z Ukrainy, ale do ich realizacji potrzeba czasu. Dodać należy, że wstrzymanie tejże kooperacji oznacza utratę pracy przez wiele tysięcy ludzi, bowiem tych wyrobów nikt poza Rosją nie kupi.
Podjęte przez Rosję sankcje odwetowe są, jak dotąd, wyważone i dotyczą w zasadzie jednego działu gospodarki żywnościowej. Niemniej mogą okazać się dość dotkliwe przy czym relatywnie największe straty poniosą te kraje UE, które poza krzykliwą propagandą nie są w stanie niczym zaszkodzić gospodarce rosyjskiej. Niestety należy do nich i Polska. Przykładowo, według ostrożnych prognoz, na samym tylko eksporcie owoców i warzyw (głównie jabłek) stracimy ponad 1 mld zł.
Jeśli chodzi o Ukrainę to zakres przyjętych sankcji jest jak na razie niewielki. Wprowadzono embargo na artykuły mleczne oraz zakaz wykorzystywania rosyjskiej przestrzeni powietrznej przez samoloty ukraińskie latające do Turcji i na Zakaukazie.
Podkreślić należy, że Rosja ma jeszcze duże możliwości rozszerzenia sankcji gospodarczych. Tak na przykład zamknięcie rosyjskiej przestrzeni powietrznej dla samolotów USA i NATO, zabezpieczających wojska okupacyjne w Afganistanie spowodowałoby dla tych krajów straty sięgające miliardów dolarów. A przecież USA i NATO de facto zerwały współpracę z Rosją w dziedzinie zwalczania terroryzmu.
Jeśli chodzi o przebieg działań na wschodzie Ukrainy i sposób ich prowadzenia przez walczące strony to istotnych zmian nie ma. W dalszym ciągu armia ukraińska wsparta przez formacje ochotnicze prowadzi nękający ostrzał aglomeracji miejskich, głównie Doniecka i Ługańska, wsparty przez ataki lotnicze. W ubiegłym tygodniu doszło nawet do użycia taktyczno-operacyjnych rakiet „ziemia-ziemia”. Głównymi celami ostrzału są przede wszystkim obiekty użyteczności publicznej (stacje wodociągów, sieć energetyczna, stacje paliwowe, magazyny, składy etc.). Przy takim działaniu straty ponosi przede wszystkim ludność cywilna, która masowo opuszcza rejony działań bojowych. Według ostrożnych szacunków liczba uchodźców, którzy przeszli na terytorium Rosji przekroczyła 600 tys. W działaniach tych często naruszane są zasady określone w konwencjach międzynarodowych, jak na przykład używanie ładunków fosforowych i bomb kasetowych oraz samo bombardowanie i ostrzał osiedli mieszkaniowych, gdzie nie ma żadnych urządzeń militarnych. To jest po prostu taktyka spalonej ziemi, która doprowadziła znaczne połacie Donbasu na skraj klęski humanitarnej. Jest charakterystyczne, że Europa i Świat pozostają, jak dotąd, głuche na tego rodzaju rozwój sytuacji. Dotyczy to nie tylko rządów, ale i licznych organizacji humanitarnych , zajmujących się prawami człowieka itp. Na tym tle warto przytoczyć taki oto przykład: Caritas Polska ogłosił, że przekazuje aż 20 tys. euro dla nielicznych zresztą uchodźców z rejonu walk, którzy znaleźli się w obwodzie charkowskim (inni uchodźcy nie istnieją). Z tej kwoty zamierza się zakupić leki, żywność, a także realizować pomoc psychologiczną i doradztwo administracyjne. Czytając takie sformułowania nieuchronnie rodzi się pytanie o granicę parodii i fałszu.
Sytuacja wewnętrzna na Ukrainie komplikuje się. Świadczą o tym między innymi: kryzys rządu Jaceniuka, konieczność podjęcia całej serii regulacji prawnych uderzających bezpośrednio w poziom życia ludności, szeroki opór społeczny (także na Ukrainie Zachodniej) przeciwko mobilizacji, a także choćby ostatnie zamieszki w Kijowie podczas próby likwidacji „Majdanu”. O rozdźwiękach wśród rządzących elit świadczy niespodziewana dymisja jednego z głównych organizatorów i przywódców „Majdanu” – Andrija Parubija. Ujawniony ostatnio raport szefa SBU skierowany do prezydenta, dotyczący sytuacji w resortach siłowych mówi między innymi o zastraszającej liczbie dezercji (ponad 3,6 tys. w okresie kwartału), odmowach uczestnictwa w działaniach bojowych itp.
W starciach z Armią „Donbasu” oddziały ukraińskie dysponujące przewagą w sile żywej co najmniej 2,5:1 oraz ogromną przewagą techniczną poniosły szereg ciężkich porażek. Ich straty (nieujawniane) oceniane są na ponad 10 tys., w tym około 3 tys. zabitych. Znaczne są także straty w sprzęcie technicznym. Liczne są przypadki przekraczania granicy rosyjskiej przez duże grupy żołnierzy szukających pomocy medycznej, a często po prostu jakiejś żywności. Z punktu widzenia międzynarodowego wizerunku Ukrainy zjawiskiem negatywnym jest udział w walkach po stronie rządowej bliżej nieokreślonej ilości najemników, czy też ochotników zza granicy.
Sytuacja walczących z armią ukraińską bojowników tzw. Armii „Donbasu” również jest niełatwa. Nadal walczą oni bez większego wsparcia ludzkiego, a przede wszystkim sprzętowego ze strony Rosji. Duży zakres zniszczeń, exodus ludności i oznaki klęski humanitarnej powodują ograniczenie możliwości rekrutacyjnych, ale także spadek poparcia miejscowej ludności dla idei walki zbrojnej. Natomiast straty bojowe w porównaniu do strony ukraińskiej są stosunkowo niewielkie. Niemniej podkreślić należy utrzymującą się nadal wysoką wartość bojową i odpowiednie morale tych jednostek.
Można odnieść wrażenie, że obydwie walczące strony wykazują oznaki zmęczenia. Stąd zgoda na rozmowy przy pośrednictwie Białorusi. Wydaje się, że w aktualnej sytuacji możliwe jest jedynie jakieś porozumienie dotyczące kwestii humanitarnych. Dziś mówienie o federalizacji jest po prostu niepoważne, a i ewentualna autonomia będzie bardzo trudna do osiągnięcia.
Rosja jak dotąd, wbrew oczekiwaniom, nadal wstrzymuje się z udzieleniem zbuntowanym republikom pomocy materiałowej i ludzkiej. Ogranicza się do działań humanitarnych, zresztą bardzo dobrze zorganizowanych. Mimo licznych prowokacji (ostrzału w pasie przygranicznym, przerywania korytarzy humanitarnych i bezpardonowych uderzeń przeciw ludności cywilnej) do żadnych form zaangażowania militarnego nie doszło. Ale czas działa również na niekorzyść Rosji. Zarówno walczący bojownicy, jak i ludność cywilna mają prawo czuć się zawiedzeni dotychczasową postawą Kremla. Są oznaki różnicy poglądów tak we władzach centralnych, jak i wśród aktywu rządzącej partii „Jedinaja Rossija”, co do dalszej strategii wobec Ukrainy. Świadczy o tym między innymi niedawna, co prawda skromna, manifestacja w Moskwie zwolenników zaostrzenia kursu wobec Ukrainy. Zwolennicy takiego kursu stwierdzają nie bez racji, że niezależnie od rozwoju sytuacji Rosja i tak będzie uznana za agresora i sprawcę wszelkich nieszczęść.
Jak każda wojna domowa, tak i ta cechuje się narastającą bezwzględnością. Przykładowo na odcinku 27 Brygady Powietrzno-Desantowej, podczas wymiany jeńców i ciał zabitych stwierdzono, że niektóre zwłoki noszą ślady tortur. W odwet dowodzący siłami zbrojnymi Republiki Donieckiej Igor Striełkow rozkazał nie brać do niewoli oficerów tejże brygady.
Dalszy rozwój sytuacji na Ukrainie jest niezwykle trudny do przewidzenia. Można jednak sformułować kilka uwag, a mianowicie:
- Destabilizacja sytuacji wewnętrznej na Ukrainie będzie postępować niezależnie od wsparcia z zagranicy.
- Taktyka armii ukraińskiej walczącej na wschodzie w najbliższym czasie nie ulegnie zmianie. W dalszym ciągu będą miały miejsce: uderzenia na miasta, exodus ludności oraz próba wymuszenia tą drogą kapitulacji.
- Porażka i ewentualna likwidacja zbuntowanych republik oznaczałaby jednocześnie porażkę Rosji niosącą za sobą różnorakie skutki, w tym poważną utratę zaufania ludności rosyjskojęzycznej zamieszkującej na obszarze postradzieckim oraz spadek prestiżu władz centralnych, w tym i prezydenta FR. Stąd można przypuszczać że Rosja nie pozostanie bierna i nie ograniczy się do akcji humanitarnych. Może to nastąpić po dokonaniu wstępnej oceny reakcji Zachodu na wprowadzone sankcje.
- W miarę przedłużania się działań zbrojnych i zaostrzania się stosowanych metod oraz ciągłego wzrostu ofiar wśród ludności cywilnej, maleją szanse na trwałe porozumienie. Wydaje się, że obecnie poza problemami humanitarnymi jest to praktycznie niemożliwe.
- Sygnalizowany przez sekretarza generalnego NATO wzrost obecności Paktu na Ukrainie nie będzie sprzyjał procesowi pokojowemu.
- Ewentualne ofensywne wystąpienie Rosji w dowolnej formie spowoduje niezwłocznie działania ruchu oporu w południowych obwodach Ukrainy. Obecnie struktury tego ruchu pozostają w głębokiej konspiracji.
- Jednoznaczne ujawnienie sprawców tragedii malezyjskiego samolotu pasażerskiego będzie odwlekane głównie ze względu na dalszą możliwość wykorzystywania tego faktu w wojnie informacyjnej.
I na zakończenie dwie uwagi ogólne:
Wiele wskazuje na to, że Ukraina zmierza w kierunku uznania jej za przysłowiowego „chorego człowieka Europy”. Konsekwencje tego mogą być bardzo groźne m.in. dla Polski. Powinni o tym pamiętać Ci którzy na przedwiośniu tego roku tak licznie i tak często jeździli do Kijowa, podgrzewając atmosferę konfliktu.
Jedną z reperkusji konfliktu ukraińskiego jest często spotykane zjawisko podejmowania prób załatwiania lokalnych sporów w czasie, gdy wielcy tego świata zajęci są swoimi problemami. Tak jest i teraz. Znany jest krwawy konflikt w strefie Gazy. Ale są i inne symptomy. Rozpoczęły się zacięte walki na granicy syryjsko-libańskiej. Po długim okresie względnego spokoju rozległy się strzały w Górnym Karabachu. Trwają starcia na granicy tadżycko-uzbeckiej. Islamiści odnoszą sukcesy w Iraku, a większość terenów Afryki Północnej ulega postępującej destabilizacji. Wspomnieć należy jeszcze o wzrastającej temperaturze w przysłowiowym „kotle bałkańskim”, gdzie tak naprawdę poza rozbiorem Jugosławii niczego do końca nie załatwiono. Czyż te zjawiska nie powinny stanowić ostrzeżenia dla świata? Oby tak było.