Piotr Furmański: Indywidualność geograficzna Polski w koncepcjach Eugeniusza Romera

Piotr Furmański: Indywidualność geograficzna Polski w koncepcjach Eugeniusza Romera
Mapa_rozsiedlenia_ludności_polskiej_z_uwzględnieniem_spisów_z_1916_rokuPiotr Furmański
 
Jest faktem powszechnie znanym, że Eugeniusz Romer w polskiej myśli geograficznej zajmuje miejsce nader szczególne i wyjątkowe. Co do tego wśród znawców przedmiotu panuje zasadnicza zgodność. Jednak zdziwienie budzić może powierzchowna znajomość jego działalności na polu geopolityki tym bardziej, że zakres zainteresowań profesora obejmował również i te zagadnienia, wykraczając tym samym poza ramy szeroko rozumianej geografii.
Myśl tego uczonego wymaga więc uzupełnienia o poruszaną przez niego problematykę geopolityczną, znaną dotąd jedynie wąskiemu kręgu wtajemniczonych. Owe braki wcale nie dziwią, biorąc pod uwagę fakt, iż w komunistycznej rzeczywistości nie było ani sprzyjających warunków, ani też szczególnych powodów ku temu, aby zajmować się geopolityką w sposób całkowicie swobodny[1].
 
Państwo polskie, w drastyczny sposób pozbawione suwerenności, nie było w stanie prowadzić samodzielnej polityki zagranicznej zgodnej ze swoją racją stanu, a popularyzacja jakichkolwiek idei o Wielkiej Polsce obejmującej obszary od Odry i Nysy po Dźwinę i Dniepr okazać się mogła zajęciem bardzo ekskluzywnym. Publikacje na ten temat nie miały szans na oficjalne wydanie, nie wspominając już o ryzyku, jakie się z tym wiązało. Stąd też dotychczasowy stan badań nad polskimi koncepcjami geopolitycznymi nie jest zbyt imponujący, a przecież wśród środowisk akademickich zainteresowanie geopolityką ciągle wzrasta. Wypada jedynie wyrazić nadzieję, iż w niedalekiej przyszłości nastąpi rzetelna, pozbawiona wszelkich uprzedzeń i pełna prezentacja tej niezwykle interesującej tematyki.
 
Precyzyjne określenie daty, kiedy E. Romera zaczęła absorbować problematyka geopolityczna, jest trudne. Pierwszą pracą jego autorstwa, którą określić można mianem „geopolitycznej”, była niespełna 30-sto stronnicowa broszura z 1901 roku pod tytułem Rola rzek w historyi i geografii narodów[2]. Jednak – jak sam autor przyznaje – tematyką tą na dobre zaczął się interesować w drugiej połowie kwietnia 1907 roku. Wtedy to na zaproszenie Macierzy Szkolnej przebywał w Warszawie z serią konspiracyjnych wykładów przeznaczonych dla nauczycieli, a dotyczących wiedzy o ziemi oraz narodzie i państwie polskim[3]. Nieco później, bo 8 maja tego samego roku Romer wziął udział w obchodach 25-lecia Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego. Uroczystość ta, propagująca ideę zjednoczenia i niepodległości narodu, wywarła na nim wielki wpływ. Jak sam twierdził, wtedy to zaświtała mu „myśl o podstawach przyrodzonych Polski historycznej”[4].
 
Punktem wyjścia wszelkich rozważań dotyczących geopolityki Eugeniusza Romera jest sposób, w jaki profesor pojmował państwo, a raczej jakie elementy geograficzne (choć nie tylko) mają wpływ na jego ukształtowanie. Jego zdaniem geografa państwo „[…] jest dziełem woli ludzkiej, kontrolowanej przez środowisko geograficzne”[5]. Określenie to jest krótkie, tajemnicze i wieloznaczne, ale z punktu widzenia deterministy całkowicie prawidłowe. Możliwe bowiem, że człowiek decyduje o powstaniu państwa, ale jego wola musi współdziałać z kontrolującym ją środowiskiem geograficznym.
 
Do naturalnych podstaw organizacji państwowej zaliczył on element narodowy, czyli moralny oraz terytorialny, tj. fizyczny, przez długi okres czasu uznawany przez niego za ważniejszy od tegoż pierwszego. „Nie ma potężniejszych węzłów ponad te, które tworzy zespół: naród i ziemia. Wystarczy w swej wyobraźni wywołać pojęcie narodu, a wraz z tą myślą już się kojarzy pojęcie ziemi, ziemi narodowej”[6]. Z kolei w artykule z 1920 roku dla mediolańskiego pisma naukowego „Scientia” znajdują się następujące słowa: „[…] państwo ma zaś za podstawę dwa główne elementy: narodowy i fizyczny. Nie jest łatwo ocenić szczegółowo rolę tych dwóch czynników w strukturze państw dzisiejszych, tym bardziej w państwie dopiero się organizującym. Nie brak jednak dowodów, które wskazują, że czynnik fizyczny terytorium jest ważniejszy aniżeli moralny, naród”[7]. W uzasadnieniu swym profesor stwierdził, że nawet kilkusettysięczna emigracja nie tylko nie szkodzi państwu, ale poprzez funkcję regulatora sił narodowych może się stać źródłem jego rozwoju[8]. Zasada ta jest szczególnie widoczna w przypadku utraty terytorium, bowiem państwo, które straci kilka tysięcy kilometrów kwadratowych swojego obszaru, stanie się jedynie „[…] tworem politycznym w stanie nieuchronnego rozkładu”[9]. Tym samym zaakceptował on niemal identycznie brzmiąca tezę autorstwa Rudolfa Kjellèna.
 
Jednak w początkowym stadium kształtowania się państwowości czynnikiem rozstrzygającym jest człowiek. Dopiero później zaczyna przeważać element terytorialny, czyli ziemia. Geograf ostrzegał, że państwa nie mogą być budowane wyłącznie na elementach narodowych. W celu konkretyzującej ilustracji posłużył się przykładem Ameryki Południowej, która pomimo wpływów hiszpańskich i portugalskich nie uległa podziałowi na dwa państwa według kryteriów etnicznych, ale na wiele państw powstałych według kryteriów geograficznych. To doprowadziło E. Romera do sformułowania tezy, iż „[…] terytoria wyłącznie narodowe pokrywają się ściśle z terytoriami politycznymi tylko tam, gdzie warunki geograficzne temu sprzyjają”[10].
 
Inny przykład stanowią Stany Zjednoczone i Kanada – państwa składające się z tych samych elementów narodowych, lecz tworzące dwa samodzielne organizmy państwowe z powodu przyczyn fizjograficznych, bowiem charakterystyczną cechą obu terytoriów jest to, że wody z niespełna 1,5% powierzchni USA spływają do Morza Arktycznego, a zaledwie 0,3% terytorium Kanady stanowi zlewisko Zatoki Meksykańskiej.[11] Świadczy to o tym, że w tym przypadku podział polityczny dokonał się w oparciu o kryteria stricte fizjograficzne. Tak więc to przyroda wyznacza narodom kierunki ekspansji, a kres związany z czynnikami naturalnymi oznacza jednocześnie kres polityczny. Tym samym rozwój terytorium politycznego jest ściśle związany z obrazem ziemi i w dużej mierze przebiega niezależnie od woli zamieszkującego go narodu, bowiem „[…] w organizacji politycznej pozostały rysy fizyczne jako memento dla przyszłości!”[12].
 
W procesie powstawania organizmu państwowego niezmiernie istotną rolę odgrywa również czas. „Powstanie niektórych państw jest określone ścisłą datą historyczną, która oddziela moment, w którym pogrążone dotychczas warunki naturalne, nagle niejako działać poczęły. Oto ludzkość się mnoży! Energia myśli się akumuluje, z potencjalnej zmienia się na kinetyczną […] i powstaje państwo!”[13]. Czas jednak w tym przypadku nie funkcjonuje samodzielnie, ponieważ współdziała z ludzką wolą, bowiem „[…] to wielkie przeznaczenie geograficzne, jak bodaj wszystkie, wielkie i małe czynniki geograficzne pozostają dłuższy lub krótszy okres czasu utajone. Człowiek musi je własną pracą poznać, przez wżycie i wczucie się w tę ziemię, którą zamieszkuje, ujawnić je, a wreszcie musi wyrazić swoją zorganizowana wolę by je eksploatować”[14]. Proces ten doskonale ilustruje historia Ameryki Północnej. Do opanowania jej terytoriów dążyli Hiszpanie, Francuzi oraz Anglicy. Z początkiem XVII wieku, kiedy ruszyła pierwsza fala emigracji angielskiej, pozostał dla niej tylko opuszczony przez wszystkich wąski pas wybrzeża nad Atlantykiem. Aby zająć kolejne tereny, należało przekroczyć Appalachy, których pokonanie wymagało od Anglosasów niesamowitej pracy oraz zżycia się ze środowiskiem, czyli takich cech, których wykształcenie się w społecznościach zamieszkujących wielkie, bezgraniczne obszary było bardzo trudne z tej prostej przyczyny, że w warunkach nie stwarzających przeszkód w ekspansji cechy te po prostu nie były potrzebne. W przypadku kolonistów angielskich w ostateczności górę wzięła jednak wola życia z ziemi oraz zżycia się z nią. Warunki geograficzne poparły te cechy, umożliwiając Anglikom opanowanie olbrzymich terenów.
 
Elementem wywierającym wpływ na powstawanie i rozwój państw jest również ruch będący czynnikiem znamionującym życie i synonimem zdobycia przestrzeni, a jego znaczenie uwidoczniło się po opanowaniu przez człowieka oceanów. To między innymi dzięki ruchowi dokonuje się ekspansja oraz emigracja. „Ruch jest miarą państw, jest miarą cywilizacji”[15]. Cechą charakteryzującą każdą epokę jest natężenie ruchu dokonujące się na wielu płaszczyznach. Owe natężenie znamionuje zarówno pokój, jak i wojnę. „Pokój bowiem, to nie spokój, pokój jest tym pewniejszy, tym lepiej i silniej ugruntowany, im mniej spokoju, im więcej ruchu i obrotów, zabezpieczających byt materialny narodów […] całej ludzkości, gwarantujący tym równomierniejszy rozdział dóbr, im głębiej, szerzej i sprawniej ruch funkcjonuje”[16]. „Państwa mogą żyć w pokoju tylko pod warunkiem, gdy nie żyją w pokoju, lecz tworzą, potrzebują ciągle wymiany i ciągle są światu dla wymiany potrzebne.”[17] Wymiana, a więc zarówno efekt jak i przyczyna ruchu.
 
Spostrzeżenia prof. Romera na temat ruchu bez wątpienia nie są oryginalnym wytworem jego myśli; obserwujemy w tym przypadku wiele elementów wspólnych z myślą Friedricha Ratzela – upatrującego w ruchu właśnie podstawowej kategorii antropogeografii i zasadniczej właściwości życia. Nawiasem mówiąc sama antropogeografia określana była przez tego niemieckiego uczonego jako nauka o ruchu[18]. „Życie jest ruchem – pisał F. Ratzel w Der Lebensraum – który powraca wciąż do tych samych form; życie jest sumą wewnętrznych ruchów, które zostają wyzwolone przez bodźce zewnętrzne; życie jest przemianą materii w stale jednostkowej formie; ruch znajduje wyraz we wszystkich definicjach życia”[19]. Tak więc czynniki dynamizujące proces historyczny, w wyniku którego powstają państwa to: środowisko geograficzne (czynniki przyrodzone, geograficzne), wola ludzka (czynnik historyczny), czas jako element procesu historycznego oraz ruch.
 
W 1911 roku pod pseudonimem M. Odmęt nasz autor opublikował artykuł, w którym rozpatrywał uwarunkowania dotyczące powstawania narodów ze szczególnym uwzględnieniem narodu polskiego[20]. W historii każdego narodu i jego podziału na mniejsze grupy etniczne najważniejszą rolę upatrywał w przyrodzonych właściwościach ziemi oraz historii politycznej. Pierwszy czynnik należy utożsamiać z krainami naturalnymi, drugi z krainami historycznymi. Powstanie narodu polskiego uwarunkowane było głównie czynnikami terytorialnymi, a stopień zjednoczenia ziem wytłumaczyć można przyrodzoną komunikacją, która stanowi element spajający i węzłowy. To przyrodzona komunikacja ma wpływ na „[…] przesuwanie się etnicznych typów regionalnych poza granice, w których właściwości ziemi jednolitą tkankę narodu indywidualnie zabarwiły”[21]. Zdaniem Eugeniusza Romera historyczna Polska zajęła miejsce wskazane jej przez naturę, a więc objęła taki obszar, który „[…] z najmniejszym nakładem woli ludzkiej i organizacji sam przez się musiał się spoić. Taką, jaką była, Polska niemal być musiała […]”[22].
 
Indywidualne cechy ziemi pozwoliły na wyodrębnienie między innymi Kujawiaków, Mazurów, Kurpiów, Kaszubów czy też Górali. Jednak przyroda nie tylko kształtuje i rozczłonkowuje naród, decyduje również o wykształceniu się krain naturalnych. Wśród Polaków zrozumienie przyrody oraz współżycie z nią było tak wielkie, że krainy historyczne pokryły się z krainami naturalnymi, a takie nazwy jak Wołyń, Podole, Żmudź, Podlasie, Polesie, Ukraina czy też Kurlandia oznaczały nie tylko terytoria historyczne i polityczne, ale również geograficzne.
 
W „starej” Polsce nastąpiło tak duże zżycie się narodu z ziemią, że „[…] rozczłonkowanie terytorialno-polityczne w rozczłonkowaniu narodowym nie znalazło żadnego wyrazu”[23],
a związek narodu z ziemią widoczny jest niemal na każdym kroku. Natomiast na kresach będących obiektem polskiej kolonizacji „rozczłonkowanie etniczne mogło znaleźć wyraz tylko w narodach z Polską zjednoczonych, w Rusinach i Litwinach”[24]. W tej sytuacji, wraz z rozwojem geografii pojawiły się dążenia do zdefiniowania Polski jako krainy naturalnej, a więc do stworzenia geograficznego pojęcia państwa. Jego zaletą jest takie określenie granic i tym samym terytorium, czy też ziem, które stanowią całość o geograficznej indywidualności – niezależną od granic państwowych i od zmian narodowościowych. Przy czym terytorium to winno się cechować niezmienną stałością. Należało więc znaleźć taką cechę główną lub zespół cech, które w rozważaniach i analizach mogłyby się odzywać się jako swoisty motyw przewodni. Ich wskazanie pozwoliłoby na stwierdzenie indywidualności danego obszaru, a to z kolei mogłoby zapewnić rację istnienia konkretnej przestrzeni geograficznej.
 
Na geograficzne pojęcie Polski w rozumieniu prof. Romera wpływ miała historyczna koncepcja I Rzeczpospolitej. Jej cechy charakterystyczne to: osobliwy klimat, spójność hydrograficzna, symetria i pasowość budowy topograficznej oraz pomostowość[25]. Analizy indywidualności klimatycznej dokonał on przede wszystkim w oparciu o przebieg izoterm, które w Europie (poza krajami basenu Morza Śródziemnego) tworzą dwa systemy:
równoleżnikowy, który regulowany jest siłą promieni słonecznych;
południkowy, w którym wpływy słoneczne ulegają naporowi wpływów atlantyckich (obecność Golfstromu o ciepłym charakterze, mniejsze zachmurzenie w porze letniej niż w zimowej, przewaga wiatrów zachodnich i południowo-zachodnich)[26].
 
Pierwszy system należy do Europy wschodniej, drugi do zachodniej, a granica między nimi przebiega w okolicach kresów dawnej Polski.
Niezwykle doniosłą ważną rolę wyznaczył E. Romer rzekom. Podobnie uczynił także Friedrich Ratzel przypisując im wielkie, niemal mistyczne znaczenie, pisząc w swojej sztandarowej pracy pt. Anthropogeographie[27], że „[…] stale działają pewne bliżej nie określone czynniki, które ducha narodu starają się nastawić na tor równoległy do kierunku, w jakim płyną główne rzeki jego kraju”[28]. Jednak już znacznie wcześniej, bo w roku 1877 systemami rzecznymi Europy, Azji i Afryki interesował się Wacław Nałkowski, kontynuując ten typ badań w polskiej geografii po Wincentym Polu oraz wyprzedzając tym samym koncepcje i teorie Ratzela. W późniejszym okresie myśl Nałkowskiego rozwinęli tacy geografowie polscy, jak Ludomir Sawicki i Antoni Sujkowski. Przede wszystkim zaś uczynił to Eugeniusz Romer.
 
Układ rzeczny posiada olbrzymie znaczenie funkcjonalne. Jako misterny system, przypominający swoją strukturą układ nerwowy, powoduje, że dzięki niemu całość może się spełniać oraz bez szwanku funkcjonować. Znaczenie rzek między innymi wynika z roli, jaką odegrały one stanowiąc naturalną sieć komunikacyjną w rozprzestrzenianiu się pierwotnego osadnictwa[29]. Początkowo bowiem rozprzestrzeniało się ono z terenów położonych nad brzegiem głównej rzeki na jej mniejsze dopływy. W konsekwencji osadnicy zajmowali całe dorzecze, które stawało się obszarem plemiennym. Granice między poszczególnymi plemionami stanowiły działy wodne pomiędzy dorzeczami. W późniejszym czasie obszary zajmowane przez plemiona przekształciły się w historyczne dzielnice kraju, a granice międzyplemienne w pogranicze dzielnicowe lub nawet międzypaństwowe.
 
Zdecydowana większość ludności państwa piastowskiego zamieszkiwała wnętrze pierścienia wyznaczonego wodami Odry, Wisły Noteci, Warty i Obry. Pierścień ten – używając współczesnej terminologii – określić można jako „obszar rdzeniowy” państwa polskiego. Głównym elementem wiążącym terytorium Polski jest Wisła wraz z jej siecią wodną
o promienistym charakterze. Od zachodu są to dopływy Odry, przede wszystkim Warta
z Notecią. Biorąc pod uwagę fakt, że dolna i średnia Odra oraz Nysa Łużycka nie mają dopływów z zachodu, należy uznać, że „Odra wiedzie ku zachodowi i wiąże swe dorzecze tylko z dorzeczem Wisły”[30]. Taki charakter kraju zwartego, o dużych możliwościach obronnych, będącego zarazem fizjograficzną jednostką geograficzną posiadała Polska Piastowska. Polska z racji tego, że stanowi ważny węzeł hydrograficzny predestynowana jest do stworzenia samodzielnego i silnego państwa. Dodatkowy czynnik wzmacniający owe predestynacje to położenie jej terytorium na jednym ze zwężeń europejskich. Stwarza ono szczególne warunki naturalne ku temu, aby organizm polityczny mógł stać się wielkim mocarstwem[31]. Pomagają w tym płaskie działy wodne, których charakterystyczną cechą jest to, że posiadają jednoczący charakter.
 
Naturalna spójność wynika z istnienia naturalnych dróg dolin rzek. Warto zwrócić uwagę na stwierdzenie Romera, że „[…] rzeki owe płyną do obu polskich mórz. Odra, Wisła, Niemen i Dźwina – do Bałtyku, Dniestr i Dniepr – do Morza Czarnego”[32] A więc nie tylko Morze Bałtyckie, ale również i Czarne jest polskim morzem. Rzeki decydują również – jak to Romer nazywa – o rozczłonkowaniu całości. Dzięki nim wykształciła się charakterystyczna dla Polski „równoleżnikowa strefowość terytorialna:
I pas, to szeroka kraina „wielkich dolin” z kolebką i jądrem Polski, Wielkopolską, Kujawami i Mazowszem,
II pas podgórski w obrębie wyżyn, wzniesionych po lewym brzegu górnej Wisły,
a ciągnący się po Sudety i Karpaty, to Śląsk i Małopolska, a w ich przedłużeniu Ruś Czerwona, wreszcie
III pas pomorski z Pomorzem i Prusami”[33].
 
Tak oto według Eugeniusza Romera wyglądała pasowość terytorium Polski w 1915 roku. Dokładnie 20 lat później do powyższej klasyfikacji geograf dodał jeszcze jeden pas, a mianowicie bruzdę zwaną podkarpacką. Usytuowana pomiędzy pasem I i II obejmowała Kotlinę Śląską i Sandomierską oraz bramy: krakowską, przemyską i śniatyńską[34]. W związku
z wydzieleniem czwartego pasa, zupełnie celowe wydaje się zmodyfikowanie terytorium wchodzącego w skład pasa drugiego. Prawdopodobnie geograf tworząc nową jednostkę wyodrębnił ją z części Śląska oraz Małopolski. Bruzda podkarpacka odegrała znaczącą rolę
w rozwoju miast oraz wpłynęła na przeobrażenia terytorium państwa polskiego w czasach Kazimierza Wielkiego. Poza tym łączy Polskę z Rusią.
 
Główne doliny rzek stanowią arterie życia narodowego. W związku z tym nie mogą być (i zwykle nie są) położone na obwodzie żyjącego organizmu, jakim jest państwo, ale w jego centrum. E. Romer zauważył, że nawet podczas podziałów terytorialnych Polski, główne rzeki nigdy nie stanowiły granicy, ale były osią wyodrębnionego terytorium. Wynika stąd wniosek, że ekspansja narodów zawsze dąży poza linie dolin rzecznych w kierunku działów wodnych. Bieg rzek oraz związana z nimi rzeźba terenu to główne czynniki, które dawniej miały największy wpływ na kierunki rozwoju komunikacji i związanej z nią ekspansją państwa. Ciążenie to wzmagało się w dolnych biegach rzek.
 
Przy okazji rozważań dotyczących szczególnych właściwości układu hydrograficznego warto również zastanowić się nad czynnikiem powodującym Drang nach Osten[35].  Zdaniem E. Romera proces ten był co prawda „koncepcją czysto niemiecką, a raczej pruską”[36], lecz wynikało to jedynie ze sposobu praktycznej realizacji tej koncepcji. Jej możliwości wskazała natura. Tendencja ta charakteryzuje tę część Europy, która usytuowana jest na zewnątrz łuku Alp i Karpat i stanowi następstwo występujących na tym terenie prawobrzeżnych dopływów rzek spływających do mórz północnych. Siłą rzeczy prawobrzeżne dopływy wiodą ku wschodowi[37]. Zjawisko to występuje już nawet we Francji, ponieważ Rodan wiedzie ku Szwajcarii, Saona ku Alzacji, a dopływy Sekwany ku Belgii i Lotaryngii. Podobny charakter posiadają w Niemczech: Wezera i Łaba. Kulminacja tej tendencji występuje w Polsce, gdzie dochodzi do pewnej modyfikacji wynikającej z rozwiniętych cech fizjograficznych Wisły, która swoją siecią wodną wyznacza kierunek ekspansji w kierunku południowo -wschodnim oraz północno- wschodnim.
 
W związku z tym Romer twierdził, że „[…] jak pomost bałtycko-czarnomorski wyznaczył miejsce Polski, tak sieć wodna rozstrzygnęła o zachodnim charakterze jej kultury, wytknęła też jej drogi kulturalnej i politycznej ekspansji […] na wschód”[38]. Jej zasięg i łatwość są zdumiewające, bowiem zdobycie Warszawy będącej „[…] kluczem dróg naturalnych koncentrycznych Wisły”[39], otwiera możliwość ekspansji aż po Dźwinę, która stanowi kres tendencji ekspansywnych na wschodzie i jest typową rzeką graniczną z tej racji, że nie posiada dopływów. Geograf do naturalnych dróg polskiej ekspansji w czasach Bolesława Chrobrego zaliczył[40]:
 
Drogę „wielkich dolin” wiodącą ku wschodowi dolinami rzecznymi na zachód od Łaby i na wschód od Dniepru, rozciągającą się wzdłuż równoleżników. Drogą tą poruszał się Bolesław Chrobry. Jej cechą charakterystyczną jest to, że jako jedyna nie posiada żadnych naturalnych przeszkód. Przeszkodę stanowić mógł jedynie inny organizm państwowy – Litwa lub Ruś;
Drogę południowo-wschodnią, na której znajduje się Ruś Czerwona. Właśnie tym szlakiem Bolesław Chrobry zawędrował aż po Kijów. W późniejszym czasie droga ta zawiodła państwo polskie aż nad Morze Czarne;
Drogę południowo-zachodnią sięgającą po łańcuchy górskie Czech i Moraw,
a nawet po Dunaj i mająca znaczenie dla utrwalania stanu posiadania w zachodniej Małopolsce;
Drogę „bałtycką” zwaną również północną i sięgająca po Morze Bałtyckie. Tą drogą Polska połączyła się z Litwą i umocniła na Bałtyku.
Charakterystyczną cechą szlaków południowo- wschodniego, południowo- zachodniego oraz północnego jest występowanie obszarów o znacznych zwężeniach. Jako przykład służyć może Brama Morawska. Kto zajmował cieśninę, ten dominował na terytoriach położonych zarówno przy cieśninie, jak i poza nią. Prof. Romer wymienił jeszcze jedną drogę naturalną, która w historii Polski odegrała wielką rolę, a mianowicie tzw. „drogę litewską”. Wiązała ona północ z południem wywierając wpływ na zwiększenie zasięgu terytorialnego przez Słowian w czasach Karola Wielkiego. Nazywana jest „litewską”, ponieważ jej torem posuwała się przede wszystkim ekspansja Litwy w XIII i XIV wieku. Wspólną cechą wyżej wymienionych dróg naturalnych było to, „[…] że się one wszystkie poza dorzeczem Dniepru ku wschodowi wyklinowywały, gubiły”[41]. W związku z tym Polska jako naturalny łącznik pomiędzy Zachodem a Wschodem traciła swoje znaczenie poza Dnieprem.
 
Dlaczego jednak ekspansja w kierunku zachodnim sprawiała Polakom tak duże trudności? Po pierwsze przeszkodę stanowiły naturalne podstawy geograficzne. Dawniej Brama Morawska posiadała ograniczony charakter, który nie zapewniał dostępu do terenów położonych
w dalszej odległości od jej centrum. Z kolei Śląsk oddzielony był od reszty Polski puszczami Wyżyny Małopolskiej. Dużą rolę odegrał także specyficzny charakter Odry, której górny odcinek skierowany jest ku niejednemu ośrodkowi państwowemu, a dolny nosi charakter typowej rzeki granicznej. Po drugie rozwój Polski ku zachodowi nie napotykał co prawda na żadne przeszkody na terenie nizinnym, ale jednoczenie rozległych terytoriów o podobnej budowie fizjograficznej nie leżało w interesie organizacji politycznej.
 
Tak więc głównym czynnikiem jednoczącym terytorium państwa polskiego jest Wisła wraz z jej dorzeczem. Podobne do Wisły właściwości posiadają również dzielnice Polski będące nie tylko krainami fizjograficznymi, ale również historycznymi. Dziedziny te, związane z prastarym układem polskich plemion, ostateczny kształt przybrały w wyniku procesów dziejowych i stanowią efekt zżycia się narodu z ziemią. Polskie krainy E. Romer określa w sposób jednoznaczny. Są to: Kujawy, Mazowsze, Śląsk, Pomorze, Podlasie, Wołyń, Podole oraz Polesie[42].
 
Na każdym terytorium państwowym, pociętym i związanym drogami naturalnymi, istnieją również linie, które je przerywają. Są to utrudniające komunikację działy wód lub całe terytoria działowe, które charakteryzują się promienistym rozpływem rzek oraz nabrzmieniem terenu. Formy te, określane przez Eugeniusza Romera jako guzy, na obszarach równinnych w pewnym sensie spełniać mogą rolę granic naturalnych. W Polsce istnieją trzy terytoria o takiej wysokości wzniesień, które skutecznie dzielą spływające w kilku kierunkach wody,
a mianowicie [43]: Wyżyna Małopolska, Wyżyna Mińska oraz Podole
 
To, co stanowi o geograficznej całości, związane jest z wybitnym i korzystnym położeniem geograficznym oraz z naturalnie spojonym obszarem. W jego opinii Polska w zupełności odpowiada tym kryteriom, bowiem nie dość, że jej terytorium spojone jest naturalnymi dolinami rzek płynących zarówno do Morza Bałtyckiego, jak i Morza Czarnego, to w dodatku zajmuje obszar na pomoście bałtycko-czarnomorskim. Dlaczego usytuowanie obszaru państwowego na terenie zajmującym pomost jest położeniem szczególnie korzystnym? Otóż międzymorskie położenie Polski należy do najważniejszych czynników mających wpływ na powstanie i polityczny rozwój państwa. Położenia tego nie przecina żaden łańcuch górski. Splata go za to gęsta sieć naturalnych dróg posiadająca dośrodkowy charakter. Pomiędzy terytorium politycznym państwa polskiego a obszarem międzymorza bałtycko – czarnomorskiego zachodzi pewien stosunek, a mianowicie terytorium Polski usytuowane jest na zwężeniu kontynentu europejskiego. Polska, jako państwo położone na obszarze bez większych granic naturalnych, nie tylko może się stać mocarstwem, ale też w pewnym stopniu jest na nie skazana, bowiem „[…] tylko wielki organizm polityczny może być solidny i silny na takiej naturalnej podstawie”[44].
 
Międzymorze to również obszar będący w swej znacznej części „strefą tarcia”. E. Romer upatruje jej w bezpośrednim sąsiedztwie wschodnich granic Polski na granicy europejskiego trzonu kontynentalnego i kontynentu azjatyckiego, czyli na terenach Ukrainy, Białorusi, Prus Wschodnich, Litwy, Łotwy i Estonii – państw, które nie tylko nie chcą, ale również nie mogą należeć do kontynentu azjatyckiego. Niejako w przedłużeniu tej strefy znajduje się Finlandia[45]. Pośrednictwo Polski między morzami północnymi i południowymi w istocie rzeczy polega na pośrednictwie między rzekami, które znajdują swoje ujście w Morzu Bałtyckim (Odra, Wisła, Niemen, Dźwina) i Czarnym (Dniestr, Boh, Dniepr). No dobrze – może ktoś powiedzieć – ale dlaczego akurat Polska powinna odgrywać decydującą rolę na pomoście, a nie na przykład Rosja? Kluczem do odpowiedzi na tak postawione pytanie jest znaczenie niezwykle rozwiniętego dorzecza Wisły, które z racji swoich naturalnych połączeń
z najważniejszymi rzekami na pomoście bałtycko- czarnomorskim jest dominującym czynnikiem komunikacyjnym na całym obszarze Międzymorza. Zburzenie tego misternego systemu połączeń mogłoby zakłócić równowagę polityczną i ekonomiczną tych terytoriów[46]. Ponadto „[…] wklęsły kształt rodzimej ziemi polskiej, a wypukły kształt tarczy rosyjskiej wywarły zasadniczy wpływ nie tylko na dążności polityczne obu narodów i państw, nadzieje ich rozwoju, lecz także na nie dające się wyrównać przeciwieństwo w kulturze obu narodów”[47].
 
Z dorzeczem Wisły najsłabiej związana jest południowo- wschodnia część pomostu. Tereny te wykazują jednocześnie pewną odrębność geograficzną. Czynnikiem tym tłumaczy Eugeniusz Romer odrębność i związek z Zachodem zamieszkujących Galicję i Podole Rusinów halickich od związanych ze Wschodem, zamieszkujących tereny nad dolnym Dnieprem, Ukraińców (Małorusinów). Jednym z pretendentów do opanowania międzymorza bałtycko – czarnomorskiego mogłaby się stać również Ruś. Jednak w jej przypadku przeszkodę ku temu stanowi brak korzystnych warunków geograficznych do uformowania samodzielnej organizacji politycznej. Ruś zajęła bowiem tereny należące do płyty ukraińskiej, która stanowi samodzielną dziedzinę geograficzną. Czynniki geograficzne występujące na tym terenie (klimat, gleba, budowa geologiczna) charakteryzują się niewielką różnorodnością, która znalazła swoje odzwierciedlenie w kulturze i gospodarce, a raczej w ich monotonii. Na taki stan rzeczy wpływ mają także stepy hamujące rozwój umiejscowionej kultury oraz utrudniające lub nawet wykluczające rozwój silnych i trwałych organizmów państwowych.
 
Zdaniem E. Romera wszystkie państwa stepowe zawsze nosiły piętno twórcy państwa, nigdy narodu. Terytoria stepowe, jako pozbawione kwalifikacji państwowej, zawsze wchodziły w skład innych ustrojów państwowych opierających się na kulturze rolniczej oraz zdolnościach kolonizacyjnych[48]. Jeszcze innym czynnikiem wywierającym negatywny wpływ na ziemie ruskie są naturalne stosunki komunikacyjne. Płyty ukraińskiej nie przecina bowiem żadna wielka rzeka ani też inna droga naturalna. Drogi te występują dopiero na jej obwodzie[49].
Zupełnie odmienny charakter posiada polska część Międzymorza charakteryzująca się dużą różnorodnością budowy i niezwykle korzystnym układem sieci wodnej, stwarzającym naturalne podstawy komunikacji. W dodatku wszystkie główne drogi Ukrainy kończą swój bieg w dorzeczu Wisły, która „[…] wiąże ze sobą dwie wielkie rzeki ruskie: Dniepr i Dniestr, w ogóle bezdrożami od siebie oddzielone”[50] oraz posiada liczne połączenia z Odrą i Niemnem. Nie bez znaczenia pozostaje dostęp Polski do Bramy Morawskiej, ale na pomoście bałtycko – pontyjskim dominujące położenie posiada Wisła. „Jest to terytorium, do którego wiodą wszystkie naturalne drogi międzymorza w kierunku dośrodkowym”[51]. Na tej podstawie można wysnuć wniosek, że ekspansja Polski w kierunku wschodnim spowodowana była tym, że Wisła „[…] była zarówno kluczem dla obwodowych dróg płyty ukraińskiej, jak i dla centralnej drogi litewskiej dla Niemna”[52].
 
Nietrudno zatem zauważyć, że Polska miała pełnić swoją naturalną i przyrodzoną misję państwa integrującego inne organizmy państwowe położone na pomoście bałtycko-czarnomorskim oraz spełniać wobec nich nadrzędną rolę. Jest wysoce prawdopodobne, że marzeniem E. Romera było, aby państwo polskie posiadało taki sam status jak jego najwięksi sąsiedzi: Rosja oraz Niemcy. Niezmiernie ważnym czynnikiem jest również to, że „[…] pomost bałtycko – czarnomorski wyznacza geometryczne miejsce rozwoju polskiej kultury oraz państwa”[53]. Dlatego też „[…] organizm Polski miał z dawien dawna tę żywą świadomość swego geograficznego położenia, czuł się tym, czym jest w rzeczywistości, pomostem między dwoma morzami”[54].
 
W tym miejscu warto jednak jeszcze wymienić inny, niezwykle istotny, a często pomijany w rozważaniach dotyczących geopolityki prof. Romera element, a mianowicie na geopolityczne znaczenie Karpat dla państwa polskiego. Wspólną dla całej Galicji cechą jest to, że od południa kraina ta wspiera się o łuk Karpat posiadający cztery charakterystyczne działy[55]:
zachodni, niski i silnie rozczłonkowany. W jego skład wchodzą Małe i Białe Karpaty oraz Góry Hostyńskie. Granice działu sięgają zatem od Bratysławy po Bramę Morawską. Jest to zarazem granica wielkiego działu wodnego między Dunajem a Odrą. Dział ten stanowi fizyczne uzasadnienie terytorium czesko – słowackiego z przewagą ludności pochodzenia czeskiego;
obszar pomiędzy Bramą Morawską aż do źródeł Sanu. Na terenie tym znajduje się ważny rozdział wód pomiędzy Wisłą a Dniestrem. Zewnętrzny łuk działu jest bezsprzecznie polski;
tereny położone na wschód od źródeł Sanu do źródeł Czeremoszu i Cisy. Do obszaru tego przylega mieszane pod względem etnograficznym terytorium zamieszkałe przez Polaków i Rusinów;
obszary położone na wschód od granic trzeciego działu będące w wyłącznym posiadaniu Rumunów.
   
Z oczywistych względów największą uwagę skupił Eugeniusz Romer na dziale drugim oraz trzecim. Z przeprowadzonej przez geografa analizy wynika, iż obszar Polski ściśle związany jest z Karpatami, bowiem niemal wszystkie jego dorzecza związane są z tymi górami. Szczególnie dotyczy to Wisły oraz wschodniego skrzydła Odry. Z kolei obszar zamieszkały przez Rusinów, czyli tereny rozpościerające się od Przemyśla poza Dniepr pozostają
z Karpatami w bardzo luźnym związku, ponieważ ziemie ruskie należą do dorzeczy Dniestru, Bohu i Dniepru. Z tych trzech rzek tylko Dniestr jest rzeką karpacką. Także rzeźba terenu polskiego i rusko- polskiego przedmurza karpackiego należy do zupełnie odmiennego typu. Do polskiego działu Karpat bezpośrednio przylegają dwie rozległe niziny podkarpackie – Śląska nad górną Odrą oraz Sandomierska nad górną Wisłą. Nizina Sandomierska poprzez Bramę Przemyską łączy się z trzecim działem karpackim, a ściślej mówiąc z Wyżyną Podolską poprzecinaną związanym z zachodem Dniestrem wraz z jego dopływami. Z kolei Dniepr, jako rzeka związana ze Wschodem, całkowicie zmienia charakter Wyżyny Podolskiej. Wyżyna Podolska od północy sąsiaduje z Wołyniem stanowiącym przejściowy obszar pomiędzy Podolem a Polesiem. Wody Wołynia (Turia, Styr, Horyń, Słucz) należą co prawda do dorzecza Dniepru, ale wraz z Bugiem, Wieprzem i Prypecią stanowią „[…] jeden snop wód, gęstą południkową sieć komunikacyjną”[56]. Powyższe sformułowanie brzmi dosyć enigmatycznie. Prawdopodobnie Romer miał na myśli to, iż zbliżenie dorzeczy Wisły i Dniepru występuje na terenach nizinnych. W związku z tym istnieje łatwość przejścia z jednego dorzecza do drugiego, przez co powstaje spoistość komunikacyjna ziem południowo – wschodnich z ziemiami Polski macierzystej.
 
Posługując się podobnym sposobem rozumowania identyczną analogię przeprowadzić można dla całego obszaru międzymorza. Otóż połączenie Dniepr – Dźwina, Dniepr – Niemen i Dniestr – Wisła powoduje, że na obszarze pomostu bałtycko-czarnomorskiego występuje jeden system wodny. Pewne obawy budzi znaczenie Prypeci jako rzeki stwarzającej poprawę komunikacji. Prypeć bowiem, jako rzeka posiadająca bagniste dorzecze, od wieków stanowiła zaporę komunikacyjną, będąc swoistą tamą ekspansji terytorialnej i kulturalnej. Zdaniem E. Romera Ruś na obszarze od Wisły poza Dniepr pod względem fizycznym dzieli się na pięć krain:
Ukrainę zadnieprzańską związaną siecią wodną z rosyjskim Wschodem,
Ukrainę naddnieprzańską na obszarze pomiędzy Dnieprem a Bohem,
zachodnie Podole ze Lwowem i Tarnopolem związane komunikacyjnie z Polską poprzez Wołyń i Podkarpacie,
również związane z Polską, ale tylko częściowo Podole wschodnie, które w miarę posuwania się na wschód coraz mniej ciąży ku Polsce,
krainę wielkiego węzła wodnego pomiędzy Kamieńcem Podolskim nad rzeką Smotricz (dawniej Smotrycz) a Winnicą nad Bohem.
 
Dwie z pierwszych wyżej wymienionych krain to Ruś Kijowska, czyli właściwa Ukraina naddnieprzańska. Dwie następne to Ruś Halicka, czyli Ruś naddniestrzańska. Pomiędzy tymi dwiema wielkimi dziedzinami leży kraina węzłów wodnych będąca przejściowym obszarem pomiędzy dziedziną wschodu czyli Ukrainą a dziedziną zachodu czyli Rusią Halicką. „Ruś Halicka, położona nad górnym i średnim dorzeczem Dniestru, a obejmująca też sporą część Wołynia, jest krainą z całego obszaru wyżyn czarnomorskich najbardziej zachodnią, fizjograficznie silniej związaną z Polską niż z resztą ziem ruskich, położonych w dorzeczu Bohu, a zwłaszcza Dniepru”[57].
 
Konkludując powyższe rozważania Eugeniusz Romer stwierdził, iż podstawą i ostoją Polski od południa oraz naturalną podstawą terytorium polskiego są Karpaty, a ściślej rzecz biorąc II i III dział karpacki rozciągający się od Bramy Morawskiej aż do wielkich, wschodnio-karpackich wyłomów rzecznych[58]. Tym samym południowo-wschodnia granica powinna przebiegać „[…] przez wzgórza Berdo, wzniesione między Prutem a Dniestrem, jako też Miodobory, sięgające aż poza Kamieniec Podolski z ostatnimi wyspami naturalnego zasięgu buka, a dalej przez wielki węzeł wodny źródeł Zbrucza, Smotrycza, Bohu, Słuczy i Horynia,
z których dwie ostatnie bądź alternatywnie, bądź też we wzajemnej kombinacji kwalifikują się doskonale jako rzeki graniczne, oddzielając od siebie dwa istotnie różne obszary”[59].
 
„Granice i drogi! Oto geograficzne znamiona państwa!”[60] i jednocześnie składniki środowiska geograficznego odzwierciedlające charakter całości terytorium. Według profesora istotę i podstawę klasyfikacji państw stanowi określenie ich granic, przy czym na ustalenie tychże największy wpływ ma stan dróg rozumianych między innymi, jako sieć wód, dolin
i przełęczy. Elementy te wpływają na drożność państwa. „Ludzkość krwawi się nad rzekami, bo walczy o drogi, o te nerwy życia, na których się rozgrywają i dokonują interesy […] najistotniejsze pobudki życia państwowego”[61]. Granica to również „[…] zdjęcie momentowe życia historycznego.”[62] Takie określenie charakteru granic jest niemal identyczne z koncepcją F. Ratzela twierdzącym, iż „[…] granice nie mają charakteru stałego, ponieważ są jedynie czasowym odbiciem siły i rozwoju państwa.”[63]
 
W 1920 roku geograf zawarł ogólne wytyczne dotyczące granic Polski. Pogląd ten warto przytoczyć w całości. Otóż „Polska musi zająć wszystkie punkty, potrzebne jej dla bezpieczeństwa swoich węzłów hydrograficznych, skierowanych ku węzłowi centralnemu, zaznaczonego położeniem geograficznym Warszawy. W kraju takim jak Polska, złożonym po większej części z nizinnych równin, decydują o jej granicach politycznych nie tylko przeszkody naturalne, ile sieć dróg naturalnych, którymi jest ona przecięta i związana. Ten system sieci wodnej i drogowej rozstrzyga o tym, jak daleko ma się rozciągać struktura polityczna takiego kraju”[64]. Nie osiągając powyższego terytorium, Polska prędzej czy później znajdzie się w defensywie. Przy promienistym układzie dróg w kierunku dośrodkowym pominięcie naturalnych węzłów terytorialnych prowadzi do tego, że sąsiednie organizmy państwowe posiadają znakomite możliwości do ataku. Warunki takie są więc znacznie korzystniejsze dla sąsiada niż dla gospodarza.
 
Na szczególną uwagę zasługuje podejście Romera do kwestii granic państwa polskiego podczas konferencji pokojowej w Paryżu w 1919 roku[65]. Wówczas geograf szczególną uwagę skupił na kwestii granic wschodnich. Jego zdaniem państwo polskie nie mogło obejmować tylko i wyłącznie Polski w jej etnicznych granicach. Zasięg terytorium miał być znacznie większy – od dorzecza Warty i górnej Odry po węzeł nadwiślański wiodący ku Rusi Czerwonej i Litwie, a więc po Dniepr i Dźwinę wraz z dorzeczem Niemna, Prypeci i znacznej części dorzecza Dniestru. Z tak określonego obszaru E. Romer był skłonny wyłączyć obszar etnograficznej Litwy na północnym wschodzie, prawosławną Białoruś oraz wschodnią część Rusi w dorzeczu średniego Dniepru aż poza Boh[66]. Natomiast szeroki dostęp do morza zapewniać miało wybrzeże od Pomorza poza ujście Niemna[67].
 
Dużo uwagi poświęcił profesor kwestii Galicji. „Smutna rzeczywistość uczyła, że ziemi lwowskiej bronić musimy nie tylko krwią, sercem i duszą całą, ale że jej równie mężnie i zręcznie bronić musimy sercem i umysłem polskim”[68]. W 1919 roku ukazała się książka pt. W obronie Galicyi Wschodniej mająca wykazać, że Rusini nie mają siły kultury materialnej
i intelektualnej zdolnej podtrzymywać samodzielny byt państwowy. W tej materii Eugeniusz Romer skłaniał się ku poglądom Hansa Wehrli, geografa i etnografa szwajcarskiego uważającego, iż rozdmuchiwanie ambicji narodów małych oraz takich, które nie zdały egzaminu państwowego jest zupełnie nieuzasadnione[69]. Tym samym status Ukrainy jako samodzielnego i niepodległego państwa stał pod dużym znakiem zapytania. Niemniej jednak geograf dopuszczał możliwość federacji, ale tylko i wyłącznie, jako wyraz nie dającej się ominąć konieczności[70]. Raczej skłonny był całą Galicję włączyć w terytorium państwa polskiego, nawet siłą. Wówczas – jak twierdził – zaistnieją podstawy terytorialne ku temu, aby z Polską związać również Litwę[71]. W tej ostatniej kwestii postulował on włączenie do Polski obszaru zamieszkałego przez Białorusinów wyznania rzymskokatolickiego, pozostawiając tereny zamieszkałe przez Białorusinów prawosławnych w granicach Rosji. Gdyby powyższy plan napotkał na trudności, należało zawrzeć z Litwą unię.
 
A jak Romer postrzegał granice Polski uformowane w następstwie II wojny światowej? Przede wszystkim rozczarowała go utrata Lwowa i Wilna na rzecz Związku Radzieckiego. Nie wydaje się więc, aby akceptował powojenne granice Polski. Tym bardziej zaskakująca jest jego opinia pochodząca z 1948 roku. Geograf twierdził, iż „[…] tak zwartego terytorium Polska nie posiadała nigdy […]. Polska współczesna i kształtem swego obszaru, i przebiegiem granicy zbliża się w sposób istotny do możliwego maksimum teoretycznej obronności”[72]. W tak lakonicznej sformułowaniu brakuje czegoś, co profesor zwykł był czynić, a mianowicie trudno jest spotkać jakikolwiek szerszy komentarz. Czyżby Romer zapomniał o Dnieprze i Dźwinie – przyrodzonych podstawach Polski? A może zmienił zdanie? Czy też raczej zdążył już poznać rękę komunistycznego cenzora? Z pewnością musiał dostrzegać jaskrawo krzywdzące Polskę jednostronne rozwiązanie siłowe zastosowane przez Stalina, które wydzierało Polsce – tak ukochane przez Eugeniusza Romera – kresy wschodnie, dopełniając tym samym tragedię tych terenów trwającą od 17 września 1939 roku.
 
Badania nad geopolityką Eugeniusza Romera oraz geopolityką polską w ogóle skłaniają autora do kilku zasadniczych wniosków. Po pierwsze – nie sposób nie zauważyć, że rozumowanie geopolityczne posiada w Polsce wcale niemałą tradycję. Siłą rzeczy – ze względu na brak państwowości polskiej – zasięg tematyczny polskiej myśli geopolitycznej charakteryzowała znaczna specyfika, ograniczona przede wszystkim do wskazania przyrodzonych obszarów państwa polskiego, jego przyszłych granic, miejsca na mapie Europy oraz określenia zależności pomiędzy mającym się odrodzić polskim terytorium państwowym, a rozwojem narodu i organizmu państwowego.
Po wtóre – największy wpływ na rozwój polskich koncepcji geopolitycznych miał niezwykle interesujący spór dotyczący tego, którą z cech o geograficznym charakterze należy uznać za istotniejszą – przejściowość, czy też pomostowość. Konflikt ten swoją najbardziej wyrazistą i najciekawszą formę przybrał w postaci zażartej polemiki pomiędzy Wacławem Nałkowskim a Eugeniuszem Romerem oraz ich stronnikami przyczyniając się tym samym do rozwoju polskiej geopolityki[73]. O jego randze świadczy fakt, iż w okresie międzywojennym niemal wszystkie analizy geopolityczne odwoływały się do prac obu geografów.
 
Po trzecie śmiało można zaryzykować stwierdzenie, iż poza tymi dwiema ideami do dzisiejszego dnia nie sformułowano takich, które mogłyby im dorównać. Te, które powstały (np. koncepcje dotyczące tranzytowego i kontrastowego położenia Polski) stanowią jedynie mniej lub bardziej udane próby interpretacji przejściowości i pomostowości[74]. Można by rzec, że przecież Międzymorskie położenie Polski to również nic nowego, wszak idea ta od dawna funkcjonowała w świadomości osób zajmujących się polityką. Nikt jednak nie opisał jej posługując się naukową argumentacją. Nikt też nie uczynił tego w tak przekonujący
i logiczny sposób. Oczywiście cele przyświecające Romerowskim rozważaniom były stricte polityczne, a geografia – jako nauka przynosząca pożytek państwu – miała jedynie dostarczyć naukowej i przekonującej argumentacji.
 
W końcu też ideę prezentowaną przez Eugeniusza Romera należy odczytać w jednoznaczny sposób jako próbę określenia interesu polskiej racji stanu. Pod tym względem w jego publicystyce – oraz nie tylko naukowej działalności – nie ma żadnych wyjątków. Stąd też wynikają zadania Romerowskiej geopolityki, do których przede wszystkim zaliczyć należy powrót Polski na mapę Europy. Towarzyszyło temu zagadnienie o podstawowym znaczeniu, a było nim określenie granic przyszłego państwa. Aspekt ten wiąże się z reakcją Romera na rozwijane wówczas – nie tylko niemieckie koncepcje – odmawiające Polsce miejsca na mapie Europy. W przypadku teoretyków niemieckich dodatkowo było to spotęgowane kultem wojny oraz potrzebami ekspansji i powiększania przestrzeni. Stąd też w geopolityce profesora zdecydowanie przeważają rozważania dotyczące przede wszystkim regionu, spychając niejako na dalszy plan zagadnienia o wymiarze globalnym.
 
Do innych ważnych zadań narzuconych sobie przez geografa należało kształtowanie świadomości narodowej i pobudzanie patriotyzmu. Wbrew pozorom zadanie to było niezmiernie trudne ze względu na wieloetniczność Polski, skomplikowaną dodatkowo podziałem terytorium na trzy części oraz procesami germanizacyjnymi i rusyfikacyjnymi, a także – czego nie należy bagatelizować – wzrostem świadomości narodowej grup etnicznych zamieszkujących kresy wschodnie. Mówiąc wprost: geograf zarówno w okresie braku polskiej państwowości, jak i w momencie jej restytucji oraz bezpośrednio po nim próbował określić nową sytuację narodu, a jego publicystyka i związana z nią działalność naukowa byłą jednym z przejawów narodowej walki o niepodległość.
 
 
Źródło: „Geopolityka" 2008, nr 1, s. 85-103.
 

 


[1] B. Pasierb, Z tradycji polskiej geopolityki: Wacław Nałkowski, Eugeniusz Romer, red. A. Jabłoński, K. Paszkiewicz, M. Wolański, Wrocław 1995; Idem, Profesor Eugeniusz Romer jako konsultant na rokowania pokojowe w Rydze [w:] Traktat ryski 1921 roku po 75 latach, red. M. Wojciechowski, Toruń 1998. Wybrane aspekty dotyczące geopolityki Romera poruszają: D. Jędrzejczyk, Problematyka kresów południowo-wschodnich w pracach Eugeniusza Romera, „Czasopismo Geograficzne” 2000, t. LXXI, nr 2: Idem, Koncepcje geopolityczne lwowskiej szkoły geograficznej „Czasopismo Geograficzne” 1998, t. LXIX, nr 2; R. Wapiński, Polska i małe ojczyzny Polaków: Z dziejów kształtowania się świadomości narodowej w XIX i XX wieku po wybuchu II wojny światowej, Wrocław 1994; P. Eberhardt, Polska i jej granice: Z historii polskiej geografii politycznej, Lublin 2004; Idem, Twórcy polskiej geopolityki, Kraków 2006, S. Cenckiewicz, Geopolityka polska. (O poglądach geopolitycznych Eugeniusza Romera, Władysława Studnickiego, Henryka Bagińskiego i Jerzego Niezbrzyckiego), „Arcana” 2000, nr 32. Z kolei wiele cennych informacji biograficznych zawierają publikacje: Ł. Mazurkiewicz-Herzowa, Eugeniusz Romer, Warszawa 1966; A. Chałubińska, Profesor Romer – człowiek i nauczyciel, „Czasopismo Geograficzne” 1955, t. XXVI, z. 1-2; E. Romer, Geograf trzech epok: Wspomnienia o ojcu, Warszawa 1985.

 

[2] E. Romer, Rola rzek w historyi i geografii narodów, Lwów 1901.

[3] Idem, Ziemia i państwo: Kilka zagadnień geopolitycznych, Lwów 1939, s. 5.

[4] Ibidem, s. 6; E. Romer, Geograf trzech epok, s. 134.

[5] E. Romer, Ziemia, s. 371.

[6] Ibidem,s. 191.

[7] Ibidem, s. 132.

[8] Ibidem, s. 133.

[9] Ibidem.

[10] Ibidem, s. 134.

[11] Ibidem.

[12] Ibidem, s. 79.

[13] E. Romer, Rola geografii w wychowaniu narodowym, „Czasopismo Geograficzne” 1926, t. IV

[14] Idem, Ziemia, s. 328.

[15] Idem, Geografia na usługach państwa, „Czasopismo Geograficzne” 1926, t. IV.

[16] Ibidem.


[17] Idem, Ziemia, s. 358.
[18] J. Babicz, Nauka o ludach Fryderyka Ratzla, Wrocław 1962, s. 62.

[19] Ibidem, s. 69.

[20] E. Romer, Nazywajmy Polskę po imieniu, „Zarzewie” 191, t. II.

[21] Ibidem; Idem, Ziemia, s. 203.

[22] Idem, Ziemia, s. 122.

[23] Ibidem, s. 207.

[24] Ibidem.

[25] Niniejsze zagadnienie autor potraktował marginalnie ze względu na to, że zostało ono omówione przez B. Pasierba. Zob. przyp. 1.

[26] E. Romer, Ziemia, s. 89-96; H. Bagiński, Polska i Bałtyk: Zagadnienie dostępu Polski do morza, Edinburgh 1942, s. 29-34.

[27] Praca ukazała się w dwóch tomach, a mianowicie: Anthropogeographie: Grundzüge der Anwendung der Erdkunde auf die Geschichte, Stuttgart 1882 oraz Anthropogeographie. Die geographische Verbreitung des Menschen, Stuttgart 1891.

[28] M. Kiełczewska, O podstawy geograficzne Polski, Poznań 1946, s. 97. F. Ratzel, Politische Geographie oder die Geographie der Staaten, des Verkehres und des Krieges, Oldenburg 1897. Wcześniejsze prace Ratzela to: Anthropogeographie. Grundzüge der Anwendung der Erdkunde auf die Geschichte, Stuttgart 1882 oraz Anthropogeographie. Die geographische Verbreitung des Menschen, Stuttgart 1891.

[29] A. Piskozub, Dziedzictwo polskiej przestrzeni: Geograficzno- historyczne podstawy struktur przestrzennych ziem polskich, Wrocław 1987, s. 16-17.

[30] E. Romer, Ziemia, s. 238.

[31] Ibidem, s. 137.

[32] Ibidem, s. 12.

[33] Ibidem, s. 75.

[34] Ibidem, s. 151 -152.

[35] Zdaniem Jerzego Krasuskiego termin ten jest autorstwa Juliana Klaczko (1825-1906), wybitnego polskiego krytyka literackiego. Po raz pierwszy pojawił się w wydanej w 1849 roku w Berlinie broszurze pod tytułem Die deutschen Hegemonen, a spopularyzowany został przez Karola Szajnochę w wydanej w 1861 roku we Lwowie książce pod tytułem Jadwiga i Jagiełło. Wbrew obiegowym opiniom wyrażeniem tym nie posługiwano się w Niemczech. W historiografii niemieckiej wyrażenia Zug nach Osten (pochód na wschód) oraz deutsche Bewegung nach Osten (ruch niemiecki ku wschodowi) pojawiły się dopiero w latach 1891-1909
w czternastotomowym dziele pod tytułem Deutsche Geschichte autorstwa Karla Lamprechta. Zob.: J. Krasuski, Niemcy i Drang nach Osten, „Przegląd” 29 VIII 2004, nr 35/244.

[36] E. Romer, Ziemia, s. 138.

[37] Ibidem, s. 257.

[38] Ibidem, s. 259.

[39] Ibidem, s. 139.

[40] Ibidem, s. 66-67.

[41] Ibidem, s. 71.

[42] Ibidem, s. 263.

[43] Ibidem, s. 145-147

[44] Ibidem, s. 147.

[45] Ibidem, s. 348-349.

[46] Ibidem, s. 144.

[47] Idem, Polska i Polacy, Kraków 1916, s. 15.

[48] E. Romer, Ziemia, s. 31.

[49] Ibidem, s. 49.

[50] Ibidem.

[51] Ibidem.

[52] Ibidem.

[53] Ibidem, s 257.

[54] Ibidem, s. 13.

[55] E. Romer, S. Zakrzewski, S. Pawłowski, W obronie Galicyi Wschodniej, Lwów 1919, s. 1.

[56] Ibidem, s. 9

[57] Ibidem, s. 10.

[58] Ibidem, s. 11.

[59] Ibidem, s. 12.

[60] E. Romer, Geografia, s. 63.

[61] Ibidem.


[62] Idem, Ziemia, s. 74.
[63] L Moczulski, Geopolityka: Potęga w czasie i przestrzeni, Warszawa 1999, s. 9.

[64] E. Romer, Ziemia, s. 145.


[65] Wspomnienia Eugeniusza Romera z tego okresu zawiera Pamiętnik paryski (1918-1919), Wrocław 1989.
[66] E. Romer, Pamiętnik, s. 157.

[67] Ibidem, s. 33.

[68] Ibidem, s. 44.

[69] Ibidem, s. 91.

[70] Ibidem, s. 146.

[71] Ibidem, s. 147.

[72] E. Romer, Rozmyślania na tematy regionalne, „Czasopismo Geograficzne” 1948, t. XIX.



[73] Gwoli ścisłości należy dodać, że pierwszeństwo w podjęciu się trudnego zadania zbudowania precyzyjnej i konsekwentnej teorii geopolitycznej należy się Nałkowskiemu. Pomostowość Romera była drugą – w porządku chronologicznym – istotną koncepcją geopolityczną.

[74] Pierwsza z nich jest autorstwa Władysława Makara, druga Michała Janiszewskiego.
 
 

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę