Geopolityka: spór definicyjny we współczesnej Polsce

Geopolityka: spór definicyjny we współczesnej Polsce
Voice-Definitionsdr Tomasz Klin

Od samego początku datowanego na koniec XIX wieku geopolityka budziła poważne kontrowersje i spory w środowiskach naukowych oraz politycznych w wielu krajach. Po zaadaptowaniu jej przez nazizm, a zwłaszcza w wyniku przegranej przez III Rzeszę wojny, została ona powszechnie potępiona. Jednak na przełomie lat 1960-tych i 1970-tych rozpoczął się proces jej relegitymizacji w języku praktyki politycznej oraz w niektórych środowiskach naukowych – na największą skalę we Francji.
 
Po 1989 roku zjawisko „renesansu” geopolityki dotarło także do Polski. Od tego czasu opublikowano kilkanaście monografii i artykułów, w których przedstawiano stanowisko w kwestii samego pojęcia geopolityki. Można zatem pokusić się o pewne podsumowanie tych rozważań oraz zebranie najbardziej reprezentatywnych stanowisk. W sumie można wyróżnić następujące kategorie znaczeniowe tytułowego pojęcia: jako odrębna dyscyplina naukowa, paradygmat badawczy oraz doktrynę polityczną. Choć pojęcie to ma znacznie więcej znaczeń, te trzy są spotykane najczęściej[1].
           
I. Geopolityka jako nauka
W okresie nazistowskim w Niemczech publikowano ogromne ilości materiałów, które zdaniem ich autorów stanowiły efekt badań geopolitycznych, mających charakter naukowy. Z uwagi na II wojnę światową i zwycięstwo aliantów geopolityka jako taka została potępiona, chociaż nie wszędzie zakazana. Przez długi okres – zwłaszcza w bloku wschodnim – kojarzono ją z ekspansją nazistowskich Niemiec. Dlatego za najbardziej śmiałe współczesne stanowisko badawcze należy uznać twierdzenie, że geopolityka jest odrębną nauką.

Najbardziej reprezentatywny dla tej kategorii w literaturze polskiej jest Leszek Moczulski i jego słynne dzieło Geopolityka: Potęga w czasie i przestrzeni (1999). W tym ujęciu: „[…] geopolityka nie jest polityką ekspansji terytorialnej. Nie jest w ogóle polityką. Jest dyscypliną naukową z pogranicza geografii, historii i nauk politycznych, a także ekonomii i nauk społecznych; wymaga więc przygotowania wielostronnego. Każda nauka bada sine ira et studio, a więc ze swojej istoty jest, a w praktycznym wykonywaniu powinna być – neutralna politycznie”[2]. Następnie autor ten uściśla: „Geopolityka zajmuje się zmiennymi układami sił na niezmiennej przestrzeni”[3]. Ta przystępna (zwłaszcza dla studentów) definicja wymaga jednak rozwinięcia. W tym ujęciu geopolityka ma badać powiązanie czynników politycznych (szerzej: społecznych) z podstawą geograficzną. Od razu rzuca się w oczy indeterministyczne podejście Leszka Moczulskiego – stałość czynników geograficznych nie oznacza analogicznej stałości czynników politycznych. Aktywność ludzka, konflikty lub sojusze między państwami, rozwój bądź degradacja gospodarcza i wiele innych czynników stoi u podstaw zmienności warstwy politycznej. Pomiędzy nią a warstwą fizyczną wyróżnia on jeszcze warstwę cywilizacyjną, która nawet w długim okresie może być niezmienna albo ulegać powolnym przemianom[4]. Taki podział aktywności społecznej może sugerować, że jeden z jej rodzajów jest w większym stopniu zależny od środowiska geograficznego.
 
Autor ten podjął się także odniesienia do tych dyscyplin i subdyscyplin, które najtrudniej odgraniczyć od geopolityki. Stwierdził mianowicie: „Geografia polityczna opisuje i poddaje analizie zjawiska polityczne, występujące na naszym globie; jest częścią ogólnego opisania ziemi. Geopolityka, wykorzystując dane geografii i historii (ale i wielu innych nauk), zajmuje się relacjami czasoprzestrzennymi, występującymi między państwami i ich zgrupowaniami. Różni się tym wyraźnie od kolejnej dyscypliny […], a mianowicie nauki o stosunkach międzynarodowych […], opisującej i analizującej te zależności oraz ich funkcjonowanie”[5]. O ile zdefiniowanie geografii politycznej wyraźnie odbiega od istoty geopolityki, o tyle w powyższej próbie definicji nie widać żadnej różnicy pomiędzy geopolityką a nauką o stosunkach międzynarodowych. Uzupełnieniem może być opinia, iż: „[…] jeśli ciężar analizy polegał na opisaniu, co zdarzyło się – mieliśmy do czynienia z nauką o stosunkach międzynarodowych, a jeśli gdzie – chodziło o geopolitykę”[6]. Jest to dość kontrowersyjne rozróżnienie. Wydaje się, że w każdym badaniu z zakresu stosunków międzynarodowych (za wyjątkiem teorii) trzeba udzielić odpowiedzi na pytanie: gdzie? – trudno zatem przyjąć to za wyróżnik geopolityki.           W uzasadnianiu odrębności geopolityki jako nauki przestawiane są także często inne argumenty: istnienie odrębnych czasopism naukowych i prac syntetycznych[7]. Jednocześnie Leszek Moczulski następującą opinią broni geopolitykę przed zarzutami o rozmaite braki teoretyczne: „Ciągle znajdujemy się w pionierskiej epoce określenia jej ram i funkcji”[8]. Oznaczałoby to, że mimo tysięcy publikacji z zakresu geopolityki nadal jest ona dyscypliną młodą i słabo wykształconą.

Zwolennikiem geopolityki jako nauki jest także Tomasz Gabiś. Twierdzi on, iż: „Geopolityka jest dziedziną wiedzy usytuowaną na pograniczu geografii, nauk politycznych, historii wojskowości. Jest to nauka o politycznej formie życia w naturalnej życiowej przestrzeni rozpatrywanej w powiązaniu z ziemią i ruchem historii; nauką o ziemskich relacjach procesów politycznych […]”[9]. Następnie autor ten szeroko opisuje jej przedmiot badawczy, po czym dodaje: „Geopolityka nie jest jakąś nauką ścisłą, nie ustala absolutnych praw a raczej pewne prawidłowości, stawia hipotezy, bada możliwości i warianty. Rekonstruuje potężne rytmy historii i wyżłobione w niej wielkie linie, odkrywa zasadniczą tonację polityki światowej uwzględniając jej «melodyczne wariacje». Należy w pewnym sensie do nauk humanistycznych, bo tak naprawdę jej właściwym bohaterem jest człowiek, tyle tylko, że człowiek zanurzony w przestrzeni, człowiek działający nie w jednolitej, pustej przestrzeni, ale przestrzeni posiadającej swoją morfologię, przestrzeni «pluralistycznej», niezmiennej ale dynamicznej, przestrzeni zhierarchizowanej, niespokojnej, niejednorodnej i pulsującej”[10].

W tym oto epickim języku Tomasz Gabiś próbuje przekonać do naukowego charakteru geopolityki. Niepokój wzbudza ewidentny brak logiki w niektórych fragmentach („przestrzeni […] niezmiennej ale dynamicznej”). Można to jednak złożyć na karby wspomnianego wyżej niezwykle barwnego języka. Kłopot polega na tym, że autor, wyraźnie zafascynowany dorobkiem tzw. pierwszej geopolityki[11], szeroko nawiązuje do wszystkich jej ideologicznych elementów. Rażący jest przede wszystkim darwinizm polityczny: „Geopolityka widzi państwa lub inne twory polityczne nie jako struktury administracyjno-prawne ale jako organizmy przestrzenne, które toczą między sobą bezustanną walkę”[12]. Skoro nie widzi kooperacji i rywalizacji, a jedynie walkę, to znaczy, że nie jest to nauka – tylko zaślepienie ideologiczne może sprzyjać tezom tak odległym od rzeczywistości. Inny problem stanowi teza: „Wszystkie państwa mają ekspansjonistyczne tendencje”[13]. Małe państwa na ogół nie mają żadnych tego rodzaju tendencji. Skrajnym kontrprzykładem tezy Tomasza Gabisia jest Bhutan – władze tego państwa ograniczają nawet dostęp turystom, jest to państwo na wpół zamknięte, bez żadnych wpływów zewnętrznych, dbające jedynie o zachowanie swojej kultury i względnej niepodległości pod indyjską protekcją. Autor ten przedstawia zatem rzeczywistość wbrew niektórym faktom, starając się jedynie o ideologiczną moc swojej argumentacji[14].

Do zwolenników geopolityki zaliczyć należy także Sławomira Cenckiewicza, który w swoim artykule przytoczył dostępne w ówczesnej literaturze polskiej definicje (m.in. Anny Wolff-Powęskiej oraz w wydanych w okresie PRL słownikach i encyklopediach), stwierdzając przy tym: „We wszystkich cytowanych wyżej «definicjach» zawarty jest negatywny, emocjonalny stosunek autorów do zagadnienia”[15]. Następnie przywołał to pojęcie u ujęciu Tomasza Gabisia, nie zauważając w niej z kolei żadnych emocji ani ideologicznej pasji. Swoje rozważania teoretyczne zakończył opinią o stałym rozwoju i zmienności tematycznej geopolityki jako nauki, uznając odmienność różnych szkół narodowych jako jej zaletę[16].

Koncentrując się na dorobku geopolityki klasycznej (czyli m.in. pracach Ratzela, Mahana, Mackindera, Haushofera i Spykmana), trzeba podkreślić, że w tych dziełach znajduje się sporo wiedzy, a sporadycznie nawet wspomniani geopolitycy potrafili określić pewne trendy w stosunkach międzypaństwowych. W zdecydowanej większości jednak są to prace o charakterze subiektywnym i postulatywnym – jeśli np. Mahan sugerował władzom USA rozbudowę floty wojennej, aby państwo to uzyskało status wielkiego mocarstwa[17], to co w tym naukowego? Podobnie w stwierdzeniach Haushofera, że czarnoskórzy mieszkańcy Afryki nie są zdolni do rozwoju bez obcej rasowo władzy, tudzież że Niemcy powinny zawrzeć sojusz z ZSRR i Japonią przeciwko mocarstwom anglosaskim[18]? Czy odwrotny postulat stanowiłby przykład antygeopolitycznego „chciejstwa”? Jak odnieść się do stwierdzeń Mackindera, że najkorzystniejsza dla Imperium Brytyjskiego byłaby struktura federacyjna i oparcie tożsamości grupowej o wspólnoty lokalne[19]? Są to subiektywne postulaty polityczne, z pewnością ciekawe i warte głębokich studiów. Czy jednak mają one w sobie coś z nauki? Tak właśnie należy się odnieść do dorobku geopolityki klasycznej. Fakt, że najwybitniejsze prace tamtej epoki zawierały nieco wiedzy i dużo więcej subiektywnych rozważań, z pewnością nie stanowi argumentu na rzecz naukowego charakteru geopolityki.

Ujęcie geopolityki jako odrębnej nauki wzbudza szereg wątpliwości. Warto jednak rozpocząć od stwierdzenia, że nie sama służebna rola nauki wobec państwa przekreśla geopolitykę jako dyscyplinę badawczą – jest wiele takich dziedzin, które mają podobny charakter. Chociażby wszelkiego rodzaju badania nad propagandą polityczną, „socjotechniką”, czy też coraz popularniejszym marketingiem politycznym, które mieszczą się w politologii, mogą być i z pewnością są wykorzystywane przez władze państwowe. Inny przykład stanowi wykorzystanie przez mocarstwa osiągnięć z zakresu fizyki nuklearnej. Co więcej, można sobie wyobrazić niemal każdą naukę, która w danej sytuacji politycznej zostałaby wykorzystana, a jej dorobek w dużym stopniu zawłaszczony przez władzę publiczną. Nie to stanowi istotę problemu uznawania geopolityki za odrębną naukę. Dyscyplina naukowa musi mieć przede wszystkim dość czytelny, jasno określony przedmiot badawczy. Innymi słowy: pewna dziedzina rzeczywistości powinna wyróżniać się na tyle wyraźnie, aby oczywistym było jej nawet intuicyjne wyodrębnienie. Zwolennicy geopolityki jako nauki argumentują, że geopolityka „sytuuje się pomiędzy wieloma dyscyplinami”, zazwyczaj wymieniają kilka z nich. Czy można sobie wyobrazić definiowanie politologii lub geografii w analogiczny sposób? Te dwie dyscypliny również wzbudzają poważne kontrowersje definicyjne, jednak bez trudu można zauważyć, że politologia bada politykę, a geografia przestrzeń ziemską. Szczegółowe, ścisłe wyodrębnienie przedmiotów badawczych politologii i geografii jest już o wiele trudniejsze i stoi u podstaw sporów naukowych, ale proste wskazanie danego wycinka rzeczywistości nie stanowi problemu.

Tymczasem geopolityka nie posiada takiego czytelnego przedmiotu badawczego. Poszukiwanie związków pomiędzy jednym wycinkiem rzeczywistości (środowiskiem geograficznym) a drugim (rzeczywistością polityczną) to zdecydowanie za mało, aby określić geopolitykę mianem odrębnej dyscypliny naukowej. Do tego dochodzi kolejny mankament: braki teoretyczne. Jeśli nauka społeczna ma za zadanie poszukiwać empirycznie sprawdzalnych praw, trendów, to powstaje pytanie: jakie prawa geopolityczne można wyróżnić po ponad stuleciu istnienia odrębnej rzekomo nauki? Dominowały nie teorie, lecz koncepcje geopolityczne (Heartland, Rimland, Eurafryka i in.). Te zaś, które uchodzą za teorie, jak np. podział na mocarstwa kontynentalne i morskie, mają ograniczoną wartość poznawczą, a przede wszystkim brakuje im rzeczywistej „mocy” wyjaśniającej – głównego wyróżnika teorii naukowych. Faktycznie są to raczej doktryny geopolityczne. Ostateczną zatem ocenę, czy geopolitykę można określić mianem nauki, należy jednak pozostawić samym naukowcom. Póki co, „renesans geopolityki” nie przyniósł rozstrzygających argumentów. Polscy politolodzy – o czym niżej – na ogół nie wydają się być przekonani do geopolityki jako odrębnej dyscypliny naukowej.

Podsumowując tę część rozważań warto przypomnieć klasyczną definicję nauki instytucjonalnej – „[…] badań wyrastających z jednego lub szeregu takich osiągnięć naukowych przeszłości, które dana społeczność uczonych aktualnie akceptuje i traktuje jako fundament swej dalszej praktyki.”[20] Geopolityka nie wprowadziła do nauki poważnych osiągnięć ani też nie jest powszechnie akceptowana jako odrębna dyscyplina.

II. Geopolityka jako paradygmat badawczy
Niektórzy przedstawiciele polskiego środowiska naukowego próbowali ująć geopolitykę w karby współczesnej metodologii nauk społecznych w taki sposób, aby uwypuklić jej przydatność badawczą, ujmując jej jednak miana odrębnej nauki. Stanowisko to przyjęło kilku badaczy, m.in. Tomasz Orłowski, który ujął zagadnienie w taki oto sposób: „Geopolityka jest paradygmatem, takim podejściem badawczym, które podejmuje próbę racjonalizacji i wprowadzenia maksymalnej wymierności złożonych działań, które składają się na siłę państwa, jego zdolność utrzymywania i rozwoju własnego terytorium, prowadzenia i wygrywania wojen lub innych form konfliktów, nie mających charakteru zbrojnego. Ma zatem charakter podejścia badawczego, a nie dyscypliny nauki”[21]. Następnie autor rozwija wyjaśnienie terminu: „Geopolityka nie jest też – jak w swych początkach – doktryną, która uzasadnia zjawiska polityczne wyłącznie warunkami i czynnikami geograficznymi. Racjonalizuje wiedzę o działaniach człowieka w polityce, aby zrozumieć nie tylko ich motywacje, ale i ograniczenia obiektywne, dlatego jest metodą badawczą użyteczną dla nauk politycznych i stosunków międzynarodowych. Gromadzi i przetwarza jak największą ilość danych uzyskiwanych z różnych dyscyplin badawczych, których nie można już pomieścić w najszerzej nawet rozumianym kręgu nauk geograficznych. W zasadzie samo ich wyczerpujące wyliczenie jest niemożliwe, gdyż odnoszą się one do wszystkich sfer i aspektów działania człowieka realizującego się w jego szybko zmieniającym się otoczeniu fizycznym, materialnym i duchowym”[22]. Dodatkowo też podkreślił on użyteczność geopolityki z punktu widzenia polityki państwa: „[…] geopolityka tylko opisuje położenie, wynikające zaś z jej badania wnioski powinny pomagać definiowaniu takiej polityki zagranicznej i obronnej, która minimalizowałaby niedogodności położenia”[23].
           
Warto się zastanowić nad takim stanowiskiem definicyjnym. Paradygmaty (podejścia) badawcze mają za zadanie nakreślić ogólny sposób pozyskiwania wiedzy w ramach określonej dyscypliny naukowej (lub kilku dyscyplin). W politologii występuje kilka podejść badawczych – samo ich istnienie i zasadność też podlega dyskusji, tak jak cała metodologia nauki/nauk o polityce[24]. Natomiast praktyka badawcza potwierdza właściwie występowanie geopolityki jako ujęcia badawczego – często można spotkać tytuły prac naukowych, w których występuje określenie „geopolityczny”, gdzie dany wycinek rzeczywistości został przedstawiony i wyjaśniony według „klucza geopolitycznego”, czyli w ujęciu geopolitycznym. Dotyczy to w szczególności nauki o stosunkach międzynarodowych.

Czy jednak geopolityka miałaby być paradygmatem w obrębie politologii, czy też nauki o stosunkach międzynarodowych, czy może jeszcze innego tworu: nauki o państwie? Ta kwestia domaga się rozstrzygnięcia. Warto jednak zwrócić uwagę, iż problem systematyzacji nauk, zarówno ogólnej, jak i szczegółowej w obrębie nauk społecznych, jest problemem wtórnym do zagadnienia geopolityki. Paradygmaty badawcze nie muszą bowiem dotyczyć jednej dyscypliny naukowej, zwłaszcza wciąż dość kontrowersyjnej politologii.

W wyjaśnieniu Tomasza Orłowskiego wątpliwości wzbudza inny problem: zbyt szerokie określenie zasięgu badawczego geopolityki. Można oczywiście zgodzić się na istnienie paradygmatu, który wyjaśnia wszystkie aspekty działalności ludzkiej, sprzeciw musi budzić natomiast etymologia. Skoro badania geopolitycznego nie sposób już zawęzić do nauk geograficznych, to powstaje pytanie o przedrostek „geo-” w tym paradygmacie. Innymi słowy, co jest takiego geopolitycznego w „racjonalizowaniu wiedzy o działaniach człowieka w polityce”? Albo określenie tego paradygmatu jest zbyt szerokie, albo samo pojęcie zbyt wąskie znaczeniowo.

Ujęcie geopolityczne jako paradygmat badawczy powinno zostać zawężone do poszukiwania podstaw geograficznych w działalności politycznej, przy czym nie chodzi wyłącznie o czynniki geografii fizycznej, ale także społeczno-ekonomicznej. Dotyczy to zwłaszcza badań nad polityką zagraniczną państw i szerzej: stosunkami międzynarodowymi. Przydatność tego paradygmatu widać wyraźnie we współczesnych procesach, takich jak: określanie zasięgu przestrzennego wpływów mocarstw (np. rosyjska „bliska zagranica”), geograficzne ograniczenia integracji regionalnej (np. ASEAN – mozaika kultur przy jednoczesnej wspólnocie opartej w dużym stopniu na kryterium geograficznym), „horyzontalne” podstawy definiowania wrogów/rywali przez państwa (np. Korea Południowa i Japonia jako „zakładnicy” mocarstwowych ambicji reżimu Kimów). Już wymienione przykłady podpowiadają użyteczność paradygmatu geopolitycznego, jednak ukazują też jego ograniczenia – trudno o rzetelną monografię naukową, bazującą jedynie na ujęciu geopolitycznym, która obrazowałaby wszechstronne badania nad polityką zagraniczną państwa czy regionalną organizacją międzynarodową. Kształtowanie się pozycji międzynarodowych poszczególnych państw ma często podstawy ideologiczne (np. kooperacja Kuby, Wenezueli i Boliwii) lub ekonomiczne (np. rosnące zaangażowanie Chin w Afryce, będące skutkiem popytu na surowce energetyczne). Procesy regionalnej integracji często przekraczają potoczne wyobrażenia o tym, czym może być „region” w stosunkach międzynarodowych (przykładem APEC, która w sensie geograficznym obejmuje właściwie jedną półkulę). Choć najostrzejszy podział ideologiczny w postaci „zimnej wojny” komunizmu z kapitalizmem przeminął, państwa nadal w mniejszym lub większym stopniu określają swoich sojuszników i wrogów za pomocą kryteriów ideowych, religijnych, a w wielu przypadkach ściśle ekonomicznych („wertykalnie”). Szeroko rozumiane procesy globalizacyjne ułatwiają funkcjonowanie tego rodzaju czynników. Tym bardziej trudno o badanie żywiołowo rozwijających się organizacji ponadnarodowych za pomocą paradygmatu geopolitycznego. Jest to wręcz niewykonalne.

Tak zawężone ujęcie geopolityki nadal spełnia kryterium paradygmatu, jest dość popularne wśród naukowców, a jednocześnie przynosi wyniki w praktyce badawczej. Otwarte pozostają pytania o: granice poznawcze paradygmatu geopolitycznego – związane ściśle z niedookreśleniem granic geografii, jego użyteczność w tych aspektach badań politologii i nauki o stosunkach międzynarodowych, które nie koncentrują się na państwie oraz jego przyszłość w obliczu (prawdopodobnie) rozwijających się procesów globalizacji.

III. Geopolityka jako doktryna polityczna
Niektórzy przedstawiciele polskiej nauki odnoszą się zdecydowanie krytycznie do geopolityki jako takiej, uznając ją przede wszystkim za doktrynę przypisującą faktom geograficznym rolę podstawy działań państw w polityce zagranicznej, w tym przede wszystkim ich ekspansji. Najbardziej zagorzałym przeciwnikiem geopolityki jest Roman Kuźniar. W kilku publikacjach przedstawił on swoje stanowisko[25]. Przede wszystkim sprzeciwia się on uznawaniu przez niektórych autorów geopolityki za odrębną nauką, ponieważ brakuje w niej teorii i metodyki badawczej (nikt ich szczegółowo nie próbował sformułować). Co więcej, autor ten wskazuje na poważne rozbieżności definicyjne odnośnie samej geopolityki jako nauki. Jeszcze większym mankamentem tego stanowiska jest często prezentowana ekspansywność, ujęcie holistyczne, w którym geopolityka może być badaniem każdych działań politycznych i analizą wszystkich faktów społecznych[26]. Jednocześnie Roman Kuźniar aprobuje definicję innego badacza, R. Pavicia, dla którego geopolityka „[…] stanowi subiektywną «interpretację polityczno-geograficznych i innych ważnych czynników, której intencją jest rozszerzanie interesów narodowych, państwowych czy blokowych, w szczególności w sensie wpływu, kontroli, umacniania, ustanawiania czy potwierdzania potęgi politycznej, ekonomicznej i militarnej»”[27]. W tym ujęciu geopolityka ma woluntarystyczny (!) i unilateralny charakter. Jest specyficzną doktryną polityczną. Dotyczy głównie mocarstw.
Roman Kuźniar wskazuje na poważne niebezpieczeństwa dla porządku światowego, które wynikają z fascynacji geopolityką elit danego kraju. Bywa, że dotyczy to zdegradowanych mocarstw – np. Niemiec po I wojnie światowej czy Rosji po rozpadzie ZSRR[28]. Tego rodzaju powszechna fascynacja woluntarystyczną geopolityką stanowiła jedną z przyczyn ekspansji III Rzeszy Niemieckiej. Aktualnie za równie niepokojącą należy uznać tego rodzaju geopolityczną modę wśród znacznej części elit rosyjskich. Równocześnie podkreśla on, że obecnie rosnąca rola technologii, współzależność międzynarodowa i nowe możliwości działań ludzkich powodują, iż czynnik geograficzny stopniowo traci znaczenie w polityce zagranicznej mocarstw. Jak sam stwierdza: „Powierzchnia i przestrzeń nie są już dzisiaj tak ważne dla rozwoju gospodarczego i bezpieczeństwa państwa”[29]. Ponieważ jednak geopolityka w tym ujęciu stanowi doktrynę polityczną, przekonanie do niej elit jakiegokolwiek mocarstwa może mieć miejsce w przyszłości i przyczynić się do zagrożenia ładu światowego.

Z kolei Anna Wolff-Powęska, jako autorka wielu prac badawczych z zakresu geopolityki niemieckiej, określała ją mianem doktryny[30]. Natomiast w najbardziej aktualnym dziele Przestrzeń i polityka preferuje pojęcie geopolityki jako ideologii, a także uważa ją za pseudonaukową[31].

Analogicznie jak Roman Kuźniar, autorka ta podkreśla ekspansjonizm państw w większości rozważań geopolitycznych. Sprzeciwia się także uznaniu ich za naukowe: „Geopolityka jako ideologia uzasadniająca rozwój terytorialny państwa argumentacją geograficzną drapowała się w szaty teorii naukowej, choć nią nie była i być nie mogła. W nieznacznym stopniu interpretowała ona aktualną rzeczywistość. Jak większość ideologii była głównie zorientowana na przyszłość […]. Teorie naukowe są zimne. Ideologie zaś zawierają w sobie temperaturę i namiętności bardziej przypominające wiarę, religię”[32]. Choć powyższa opinia dotyczy geopolityki niemieckiej do 1945 roku, w tym ujęciu krytyka obejmuje także inne „szkoły” geopolityczne różnych okresów. Jednocześnie Anna Wolff-Powęska przedstawia ważną obserwację: „Jest swoistym paradoksem, że do odtabuizowania geopolityki i rehabilitacji terminologii geopolitycznej w interpretacji stosunków międzynarodowych doszło w okresie, kiedy tradycyjne kategorie geopolityczne, jak przestrzeń i położenie, uległy znacznej relatywizacji. Zjawiska i procesy ostatnich lat doprowadziły m.in. do znacznego zaniku dotychczasowych funkcji granicy, jednego z głównych filarów geopolitycznej kategoryzacji na sporym obszarze starego kontynentu. Wobec narastających tendencji integracyjnych wiele żywotnych problemów społecznych, gospodarczych i politycznych rozwiązuje się ponad granicami państwowymi”[33]. Tym samym wspomniane wyżej „ograniczenie” znaczenia środowiska geograficznego w stosunkach międzynarodowych idzie w parze z poważnym wzrostem popularności tego pojęcia, co samo w sobie jest trudne do zrozumienia. Jest to zarazem kolejny argument na rzecz geopolityki jako formy ideologii.
           
Nieco trudniej zaklasyfikować stanowisko Jerzego Ciechańskiego, który stwierdza: „Geopolitykę rozpatrywać można jako jedną z teorii stosunków międzynarodowych lub jako doktrynę uzasadniającą dominację na pewnym obszarze geograficznym. Oba te znaczenia są jednak ze sobą nieodłącznie związane”[34]. Zdaniem tego autora, uzasadnianie uwarunkowaniami geograficznymi ekspansji i hegemonii mocarstw jest mało przekonujące, na ogół stoją za tym ideologie i doktryny polityki zagranicznej. Na dodatek rozwój technologii jeszcze bardziej osłabia znaczenie geopolityki, ponieważ państwa mogą próbować zdobywać wpływy w coraz bardziej dowolnych (w znaczeniu geograficznym) częściach globu[35]. Jerzy Ciechański zauważa również: „Okres świetności geopolityki jako jednej z teorii stosunków międzynarodowych przeminął”[36]. Ponieważ jest to zdecydowanie krytyczne ujęcie zagadnienia geopolityki, zawierające jednak jej akceptację jako elementu nauki stosunków międzynarodowych, można zaliczyć stanowisko Jerzego Ciechańskiego zarówno do nurtu drugiego (paradygmat badawczy), jak i trzeciego (doktryna polityczna).

*   *   *

Współczesna krytyka pojęcia geopolityki nie jest niczym nowym. Listę podstawowych argumentów i kontrargumentów w tej kwestii sformułowano jeszcze przed II wojną światową. Na rzecz naukowego charakteru geopolityki m.in. powoływano się na fakt rozległych studiów badawczych pod tą nazwą; twierdzono, że badanie geopolityczne pokrywa się z peryferyjnymi obszarami badawczymi wielu dyscyplin naukowych, nie na tyle jednak by mogło być przyporządkowane tylko do jednej z nich; przywoływano również intencje twórców geopolityki, którzy widzieli ją jako odrębną dyscyplinę naukową[37]. Z kolei wszystkie te argumenty można odeprzeć: to, że pod nazwą „geopolityka” prowadzone są badania, nie oznaczało wcale, że zawierają się one w ramach autonomicznej dyscypliny naukowej. Również argument o syntetyczności badań geopolitycznych nie może prowadzić do wniosku, iż są one autonomiczne. Z kolei powoływanie się na opinię twórców geopolityki, w której jest ona autonomiczną dyscypliną naukową, bez logicznego lub genetycznego uzasadnienia takiego twierdzenia, jest autorytatywne i brakuje mu rzeczowości naukowego sposobu myślenia[38].

Nierozstrzygnięta pozostaje jedna kwestia: doktryna geopolityki czy doktryny geopolityczne? Albo mamy do czynienia z myślą geopolityczną, która zawiera doktryny geopolityczne, albo też z doktryną geopolityki, która zawiera koncepcje geopolityczne. Trudno jednak o precyzyjne zdefiniowanie pojęć „doktryna” i „koncepcja”. Zasadniczo ta pierwsza ma charakter bardziej ogólny. Geopolitykę uprawiało wielu autorów, którzy stworzyli wiele poglądów i dzieł, dlatego być może bardziej trafne byłoby ujęcie jej w ramach szerokiej hierarchii: myśl geopolityczna – doktryny geopolityczne – koncepcje geopolityczne. Ideologię można pominąć ze względu na to, że zwolennicy geopolityki posługiwali się różnymi ideologiami, oraz biorąc pod uwagę trudności definicyjne[39]. Natomiast myśl geopolityczna oznaczałaby całokształt idei, poglądów i postulatów, które w istotnym stopniu nawiązywały do geograficznych podstaw poglądów i postulatów politycznych. Doktryna geopolityczna to głoszona zasada, przekonanie o powinności lub konieczności stosowania określonych rozwiązań politycznych w przestrzeni (np. doktryna granic naturalnych, opozycja ocean-kontynent). Koncepcja geopolityczna to postulat, projekt, pogląd dotyczący pewnego rozwiązania polityczno-przestrzennego w określonej sytuacji (np. Eurafryka i „blok kontynentalny” Haushofera, Heartland Mackindera, Rimland Spykmana). Można wyrazić przekonanie, iż takie rozwiązanie ograniczyłoby rozbieżności pojęciowe.

Nie ma żadnej sprzeczności pomiędzy równoczesnym uznawaniem paradygmatu geopolitycznego i myśli geopolitycznej. Wielość znaczeń geopolityki wpisała się na trwałe w rozważania naukowe i publicystykę. Tam, gdzie mamy do czynienia z badaniem naukowym, z zachowaniem podstawowych zasad – jak: obiektywność, weryfikacja, odnoszenie się faktów, które nie pasują do wcześniej przyjętych tez – to jest geopolityka jako paradygmat badawczy. Jeśli natomiast dominują subiektywne postulaty polityczne, mamy do czynienia z rozważaniami, które mieszczą się w ramach myśli geopolitycznej. Takie dualistyczne stanowisko wydaje się być najbardziej uzasadnione.

Warto pamiętać, że każda działalność ludzka ma miejsce w jakiejś przestrzeni. Wszystko rozgrywa się też w jakimś czasie; nikt jednak nie pisze o „czasopolityce”. Dlatego należy przestrzec przed nadużywaniem przymiotnika „geopolityczny” i podobnych określeń. Bardziej zasadne jest ich stosowanie jedynie w sytuacjach istotnego znaczenia wątków przestrzennych w wyjaśnieniu zjawisk politycznych.    Nie można jednak mieć złudzeń, że pojęcie „geopolityki” zniknie z obiegu językowego wraz z procesami globalizacji oraz jej instytucjonalnym usunięciem z nauki. Pojęcia tego rodzaju charakteryzują się wyjątkową żywotnością – by wspomnieć tylko wprowadzony do obiegu przez darwinizm „organizm polityczny”, który występuje często nawet w pracach naukowych. W dzisiejszych czasach mamy do czynienia z powszechną dostępnością informacji i idei (a co za tym idzie także pojęć) z różnych części świata i często nawet z odległych epok. Zawsze dla jakiejś grupy ludzi staną się one atrakcyjne. W literaturze naukowej pojęcia z zasady powinny być stosowane precyzyjnie, ale także ze zdrowym rozsądkiem. Dlatego naukowcy na ogół starają się unikać ich nadużywania. Geopolityka wzbudza poważne kontrowersje w środowisku naukowym. Jednak coraz więcej badaczy przyjmuje to pojęcie w swoich publikacjach (na ogół w formie przymiotnikowej). Wydaje się zatem, że w świecie dość powszechnej wolności poglądów naukowych spory wokół geopolityki nieprędko ustaną.


Źródło: „Geopolityka” 2008, nr 1, s. 5-16.



[1] A. Czajowski, Geopolityka [w:] Studia z Teorii Polityki, t. II, red. A. W. Jabłoński, L. Sobkowiak, Wrocław 1998, s. 97-111. Niektórzy autorzy, jak np. Tomasz Kobzdej, nie opowiedzieli się jednoznacznie za żadnym z nich. Por.: T. Kobzdej, Myśl geopolityczna: Nauka czy ideologia?, „Społeczeństwo i Polityka” 2005, nr 1, s. 146-156. Z kolei Jan W. Tkaczyński wyraźnie skrytykował geopolitykę niemiecką, nie odnosząc się jednak wyraźnie do tego zagadnienia w ujęciu uniwersalnym. J. W. Tkaczyński, Geopolityka: Od determinizmu geograficznego do życzeniowego myślenia o polityce, „Arcana” 1998, nr 6, s. 91-105.

[2] L. Moczulski, Geopolityka: Potęga w czasie i przestrzeni, Warszawa 1999, s. 70.

[3] Ibidem, s. 75.

[4] Ibidem, s. 75-76.

[5] Ibidem, s. 30.

[6] Ibidem, s. 54.

[7] Ibidem, s. 51.

[8] Ibidem, s. 6.

[9] T. Gabiś, Powrót geopolityki, „Stańczyk” 1995, nr 1, s. 11.

[10] Ibidem, s. 12.

[11] Pierwsza geopolityka (inaczej: geopolityka klasyczna) datuje się od momentu powstania pod koniec XIX wieku do zakończenia II wojny światowej.

[12] Ibidem.

[13] Ibidem.

[14] W przywołanym w przyp. 9. artykule Tomasza Gabisia roi się od ewidentnych błędów rzeczowych, co dodatkowo osłabia jego argumentację. Najpoważniejszy przypadek to jedno zaledwie zdanie charakterystyki postulatów Nicholasa Spykmana (s. 17): „To była podstawa doktryny powstrzymywania i odpychania polegającej na opasaniu Związku Sowieckiego pasem bezpieczeństwa od Norwegii po Japonię (pakty NATO, ASEAN, ANZUC, CENTO)”. Autor ten w swoich publikacjach zakładał natomiast, że po wojnie USA i ZSRR nie będą miały sprzecznych interesów, a amerykańsko-radzieckiej konfrontacji jedynie nie wykluczał; nie postulował tworzenia sojuszy regionalnych, lecz obecność amerykańską w postaci baz wojskowych; ASEAN to organizacja regionalna, którą stworzono głównie dla ochrony azjatyckiej kultury i rozwoju gospodarczego – sojuszem wojskowym z udziałem USA było SEATO; i wreszcie „ANZUC” – chodzi zapewne o ANZUS, jednak sojusz ten nie mieścił się w Rimlandzie, a więc nie służył „opasaniu” Związku Sowieckiego. Por. N. J. Spykman, The Geography of the Peace, New York 1944, s. 51-55, 57, 60-61.

[15] S. Cenckiewicz, Z dziejów realizmu, czyli geopolityka w Polsce, „Niepodległość” 1996, s. 223.

[16] Ibidem, s. 223-224.

[17] A. T. Mahan, The Interest of America in Sea Power: Present and Future, London 1898.

[18] K. Haushofer, Der Kontinentalblock: Mitteleuropa – Eurasien – Japan, München 1941; Idem, Dai Nihon: Betrachtungen über Groβ-Japans Wehrkraft, Weltstellung und Zukunft, Berlin 1913, s. 262.

[19] H. J. Mackinder, Democratic Ideals and Reality: A Study in the Politics of Reconstruction, New York 1942, s. 184-186, 195-196.

[20] T. S. Kuhn, Struktura rewolucji naukowych, Warszawa 1968, s. 26.

[21] T. Orłowski, Wprowadzenie [w:] C. Jean, Geopolityka, Wrocław 2003, s. 11.

[22] Ibidem, s. 11-12.

[23] Idem, Geopolityka polska, [w:] C. Jean, op. cit., s. 363.

[24] Równoległe funkcjonowanie kilku paradygmatów badawczych w politologii nie przystaje do znaczenia paradygmatu wg Thomasa Kuhna, jednak wydaje się, że można to wytłumaczyć różnicą pomiędzy naukami przyrodniczymi a społecznymi. Por.: E. Babbie, Badania społeczne w praktyce, Warszawa 2005, s. 57.

[25] R. Kuźniar, Globalizacja, geopolityka i polityka zagraniczna, „Sprawy Międzynarodowe” 2000, nr 1; Idem, Polityka i siła. Studia strategiczne – zarys problematyki, Warszawa 2005, s. 81-88.

[26] Ibidem, s. 82-83.

[27] Ibidem, s. 83.

[28] Ibidem, s. 85, 87.

[29] Ibidem, s. 87.

[30] A. Wolff-Powęska, Doktryna geopolityki w Niemczech, Poznań 1979.

[31] A. Wolff-Powęska, E. Schulz, Przestrzeń i polityka w niemieckiej myśli politycznej XIX i XX wieku [w:] Przestrzeń i polityka. Z dziejów niemieckiej myśli politycznej, red. Idem, Poznań 2000, s. 12, 15-16, 116-117.

[32] Ibidem, s. 16.

[33] Ibidem, s. 10.

[34] J. Ciechański, Teoria geopolityki a realia Europy Wschodniej, „Sprawy Międzynarodowe” 1991, nr 2, s. 77.

[35] Ibidem, s. 77-82.

[36] Ibidem, s. 80.

[37] R. Schumacher, Ist die Geopolitik eine Wissenschaft?, „Zeitschrift für Geopolitik” 1938, nr 12, s. 955-956.

[38] Ibidem, s. 956-957.

[39] E. Olszewski, Ideologia, [w:] Encyklopedia politologii, t. I: Teoria polityki, red. M. Żmigrodzki, Zakamycze 1999, s. 125-127.
 
 
 
 
 
 
 

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę