Anton Saifullayeu
Perspektywa powtórzenia się scenariusza ukraińskiego wobec Białorusi zmusza Łukaszenkę do podejmowania zapobiegawczych działań i podkreślania białoruskiej tożsamości, czego przed tym nie czynił – w każdym razie nie w takim stopniu. Są dla przykładu billboardy tłumaczące rosyjskie terminy na białoruskie, stosowanie tzw. białoruskiej łacinki w komunikacji miejskiej i na tablicach informacyjnych w Mińsku, „pozwolenie” na działalność aktywistom społecznym w tworzenie kampanii wspierających język białoruski i białoruską kulturę. Jest to też częstsze odwoływanie się przez Łukaszenkę do całej historii narodu a nie tylko do wielkiej wojny ojczyźnianej. Ostatnio co szczególnie wyraziste jest to jako zakaz rozpowszechnienia przez państwową młodzieżówkę BRSM georgijewskich wstążek – nowego symbolu „wielkiego zwycięstwa” nad faszyzmem zainicjowanego w Rosji i początkowo importowanego na Białoruś.
Wszystkie te i podobne działania, nie są aż tak widoczne dla przeciętnego obywatela, mają jednak przygotować świadomość Białorusinów na ewentualną korektę spojrzenia na wielki „bratni naród”. Nie są to też jakieś zdecydowane i zasadnicze zmiany, ale wyznaczają kierunek w jakim Mińsk może w najbliższym czasie podążać. Przez ostatnie co najmniej 10-15 lat działania łukaszenkowskiej machiny ideologicznej skierowane były na powierzchniowne unarodowianie spuścizny sowieckiej. Obecna działania to przynajmniej jeden krok dalej. Tego co narodowe jest trochę więcej w stosunku do tego co pozostaje postsowieckie.
Obawy kierownictwa białoruskiego przed agresywną polityką Rosji, zmusza je do wzmocnienia dyskursów tożsamościowych za pośrednictwem wprowadzenia identyfikatorów odróżniających Białorusinów od Rosjan. Działania tę mają dyskretny charakter, aby nie prowokować reakcji rosyjskiej, zwłaszcza ze strony ich środków masowego przekazu, które są bardzo popularne na Białorusi. Trudno przewidzieć, czy Aleksandrowi Łukaszencę uda się realizować dłużej taki kurs i czy może to uchronić kraj przed ewentualną tak czy inaczej rozumianą aneksją. Można jednak stwierdzić, że paradoksalnie to właśnie takie działania Łukaszenki mogą być przyczynkiem do procesów narodowotwórczych na Białorusi.
Przez ostatnie kilka miesięcy kwestia ukraińska stanęła w centrum uwagi całego świata. Zwycięstwo lub porażka agresywnej polityki Federacji Rosyjskiej, może zadecydować nie tylko o przyszłym losie państwa ukraińskiego, ale wpłynąć też na los samej Rosji. Ujawniająca się doktryna Moskwy niestety zostawia mało miejsca na rozwiązania dyplomatyczne.
Agresywna polityka Kremla nie znajduje też pełnego i bezwarunkowego wsparcia nawet u najbliższych sojuszników. Widoczne są sygnały dystansowania się wobec Moskwy w przestrzeni rozpadającej się Wspólnoty Państw Niepodległych. Tak jest w Kazachstanu. Śmielejszy jest w tym Azerbejdżan. Reakcje krajów Nadbałtyckich i Finlandii dobrze widoczne. W samej nawet Rosji też nie wygląda na to, że wszystkie podmioty Federacji (przecież jakże scentralizowanej) wykazują pokorne milczenie. Tatarzy są bardzo niezaspokojeni sytuacją z ich krymskimi rodakami, a wiele tatarskich organizacji w Rosji zaproponowało kandydaturę Mustafy Dżemilewa do nagrody Nobla. Jest niespokojny Kaukaz, który może ”wybuchnąć” w dowolnym momencie.
Bez wątpienia Mińsk Łukaszenki jest rozpoznawany jako najbliższy sojusznik Federacji Rosyjskiej. I tu jednak sytuacja nie wygląda w stu procentach jednoznacznie, gdy chodzi o stosunek do konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.
Źródło: blog dr. Kazimierza Wóycickiego
Anton Saifullayeu jest absolwentem Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.