Andrzej Piskozub: Idiotom dla nauki, melancholikom dla rozrywki

Andrzej Piskozub: Idiotom dla nauki, melancholikom dla rozrywki

historicamapNAprof. dr hab. Andrzej Piskozub

Pod tytułem: Atlas historyczny, jakiego dotąd nie było przedrukowało „Forum” dwa artykuły „Timesa” z 11 IX 1978 r., reklamujące świeżo wydany THE TIMES ATLAS OF WORLD HISTORY. Czytelnik owych artykułów może być przekonany, że Winkleman (dyrektor wydawnictwa Times Books) i Barraclough (profesor historii nowożytnej w Oksfordzie) przy pomocy 72 współpracowników z Australii, Grecji, Izraela, Nowej Zelandii, Republki Federalnej Niemiec, Republiki Południowej Afryki, Stanów Zjednoczonych, Szwecji i oczywiście Wielkiej Brytanii, stworzyli dzieło, nie mające dotychczas równego sobie.

Czy można bowiem oprzeć się sugestii takich ocen: Winkleman i Barraclough przystąpili wspólnie do obmyślania nowego rodzaju map, które przedstawiałyby przeszłość w ruchu… Mieli oni odsłonić już na wstępie nowe aspekty przeszłości, a nie tylko wyplenić na końcu błędy pojawiające się w tematach zazwyczaj prezentowanych w każdym atlasie historycznym, odkąd prawdziwy Atlas wziął na swoje barki nasz hałaśliwy glob … Charakter i wartość atlasu ocenić można dopiero po wielu latach, lecz ten już na pierwszy rzut oka zapowiada miłą i pouczającą lekturę w wielkim stylu.

Uważna lektura atlasu pozostawia zgoła odmienne o nim zdanie. Nie wiem, w jakim stopniu dotyczy to innych regionów świata, lecz Europa Środkowo-Wschodnia, a w szczególności sprawy polskie, są w nim przedstawione w sposób, którego – wobec międzynarodowej reklamy tego atlasu – nie wolno kwitować milczeniem. W powodzi różnego kalibru błędów, nielicznymi wyjątkami są tam mapy, na których przeszłość geograficzno-historyczną ziem polskich przedstawiono w sposób zblizony do poprawności.. 

Zacznijmy od map odnoszących się do pradziejów słowiańskich. Jest ich pięć i wzajemnie sobie przeczą. Na s. 60-61 pokazano migracje Indoeuropejczyków na przełomie II i I tysiąclecia p.n.e. Słowianie na tej mapie zajmują tereny nad górną Odrą, górną Łabą i dalej, aż do Alp. Druga mapa pokazuje Europę Środkową około 800 r. p.n.e.; między górną Łabą a środkową Wisłą zaznaczono na niej obszar kultury łużyckiej, jako „protosłowiański”. Chociaż czasy są późniejsze, Słowianie zamienili się w Protosłowian. Trzecia mapa (s.89) pokazuje epokę znacznie późniejszą: Cesarstwo Rzymskie od Augusta do Justyniana (31 p.n.e. – 565 n.e.) Teraz w Europie Środkowej nie ma już ani Słowian, ani Protosłowian. W ich miejsce, od Wezery do Warty , zjawia się napis Germania, a na pograniczu wielkopolsko-pomorskim  Burgundione. Słowianie zjawiają się znowu na stronie 98 na mapie zatytułowanej Ekspansja Słowian. Siedziba ich w wieku I n.e. znajduje się na Polesiu; aby nie było wątpliwości, umieszczono tam napis: Błota Prypeci. Strzałki pokazują, jak w latach 400-700 n.e. z błot tych Słowianie rozprzestrzenili się na obszary, zajmowane przez nich we wczesnym średniowieczu. Tuż obok większa mapa o tytule Germańskie i słowiańskie inwazje Europy zaskakuje jeszcze inną koncepcją: Słowianie wpadają do Europy Środkowej aż zza Dniepru i Dźwiny Zachodniej w 550 r. n.e. (a więc w terminie innym, niż na mapie omówionej poprzednio, znajdującej się na tej samej stronie !).

W nauce trwały spory na temat pierwotnych siedzib Słowian pomiędzy kilku krańcowo odmiennymi lokalizacjami. Pisały o tym „Problemy” (nr 12/1978) przedstawiając jedną z nich. Nie można żądać od autorów atlasu, aby przyjęli poglądy dominujące w nauce polskiej. Natomiast pożądane jest aby zajęli w tej kwestii stanowisko, jakiego będą się konsekwentnie trzymali. Co bowiem sądzić o metodzie naukowej, która upycha obok siebie rozmaite, krańcowo sprzeczne lokalizacje, zapewne nie zdając sobie przy tym nawet sprawy z dezinformacji w ten sposób tworzonej?

Gdy przechodzimy do map, prezentujących Polskę wieków średnich, początkowe  zaskoczenie przechodzi w skonkretyzowaną zdecydowanie negatywną ocenę atlasu. Tutaj, zamiast wewnętrznych sprzeczności  podawanych informacji, znajdujemy panoramę zadziwiających nonsensów. Rozpoczyna je mapa Chrześcijaństwo w Europie, na której między Gnieznem a Kijowem rozpościera się strefa „ludów pogańskich”, przedzielających katolicką Polskę i prawosławną Ruś; zapewne wynika to stąd, że skoro chrystianizacja Litwy nastąpiła na schyłku XIV wieku – kiedy państwo litewskie sięgało na południu do Morza Czarnego – to autorzy atlasu przyjęli, że całe to państwo zamieszkiwali poganie. Na mapie tej roi się od anachronizmów, wynikających z tego, że różne jej fragmenty dotyczą innych czasów; w rezultacie Łotwa jest tam krajem katolickim, podczas gdy równocześnie Prusy, Estonia, Finlandia, nawet Rumunia pogańskimi itd.

Dwie strony dalej znajduje się mapa migracji Żydów w średniowiecznej Europie. Wśród nielicznych nazw geograficznych na tej mapie zwraca  uwagę Ostrawa, umieszczona … mniej więcej  w połowie drogi pomiędzy Lwowem a Kijowem. Ki diabeł?! W zwykłych, kieszonkowych atlasach w tym miejscu znajduje się Ostróg nad Horyniem.To on, w tym nadzwyczajnym atlasie zamienił się w Ostrawę. Historycy głowią się nad identyfikacją nieznanych miejscowości, jakie Ptolemeusz rozmieścił na trasie ówczesnego szlaku bursztynowego. Sądzić by można, że od II wieku n.e. do schyłku XX kartografia poczyniła postępy, eliminujące podobne dowolności nazewnicze.

Na stronie 117 zamieszczono mapę Polska pod Bolesławem Chrobrym. Granice ówczesnego państwa polskiego w różnych jej miejscach wytyczono odmiennie niż w polskich atlasach historycznych. Największa różnica dotyczy przebiegu zachodniej granicy Grodów Czerwieńskich, która w omawianym atlasie sięga Wisły pomiędzy ujściami Sanu i Wieprza a zatem włącza do Grodów Czerwieńskich całą Lubelszczyznę. W Wielkopolsce mapa z czasów Chrobego obok Gniezna i Poznania zamieszcza … Biskupin (!), a Opole wywędrowało znad Odry na prawy brzeg Wisły, naprzeciw ujścia Pilicy.

Jeszcze nie ochłonęliśmy z wrażenia, gdy sąsiednia mapa na tej samej stronie (o tytułe: Powstawanie państw) przynosi nowe sensacje. Tym razem granice Polski dość dobrze odpowiadają  czasom pierwszych Piastów, natomiast w centrum kraju, pomiędzy Odrą i Wartą znajduje się napis: Ostmark. Podejrzewając pomyłkę, zaglądamy do indeksu nazw geograficznych, tylko po to, aby znaleźć potwierdzenie: Ostmark – Central Poland margravate under German  Empire.  Skąd oni to wzięli? Żaden ze znanych niżej podpisanemu niemieckich atlasów historycznych (włącznie z wydawanymi w czasach Trzeciej Rzeszy) takiego tworu pośrodku piastowskiej Polski nie umieszcza. Termin Ostmarken na oznaczenie Śląska, Wielkopolski i Pomorza wymyśliła w końcu XIX w. osławiona Hakata, której czasopismo nosiło zresztą tytuł „Die Ostmark”. Dziwy, dziwy …

W tym momencie przestańmy być drobiazgowi, i tylko mimochodem wspomnijmy, że mapa średniowiecznego Cesarstwa Niemieckiego z lat 962-1250 włącza dzielnicę śląską do Cesarstwa, jednocześnie pozostawiając Ziemię Lubuską (której zachodni kraniec sięga daleko za Odrę, prawie po Berlin) w granicach Polski.  Inna mapa odwrotnie: przywraca Śląsk Polsce , a w zamian umieszcza Ziemię Lubuską w granicach Cesarstwa. Będąc przy tym temacie, odskoczmy na moment w czasy nowożytne, gdzie mapa dla lat 1520-1639 wytycza granicę Polski z Cesarstwem w sposób zupełnie dowolny.

Wracamy w mroki średniowiecza. Mapa: Mongolska inwazja Europy 1237-1242 znowu przedziwnie zniekształca granice ówczesnej Polski, w wyniku czego Sandomierz (Sandomir) oraz Chmielnik (Khmelnik) na mapie tej należą do Rusi. Obie te miejscowości, podobnie zresztą jak Kraków, wywędrowały na tej mapie daleko od ich rzeczywistego położenia geograficznego.

Do ścisłej czołówki rekordów głupoty dobija się mapa: Podbój Prus przez Krzyżaków, na której na wschód od Torunia zaznaczono jedną z XIV-wiecznych zdobyczy Państwa Zakonnego jako, ni mniej, ni więcej, tylko Ivangorod. Pod zaborem carskim nazwę Iwangorodu nosił Dęblin, ale to i w czasie i w przestrzeni  daleko ziemi dobrzyńskiej, do jakiej mapa owa Iwangorod przypisała. Czyżby autorom atlasu pomyliły się nietylko stulecia, ale również Dobrzyń z Dęblinem?

Rzut oka w indeks – tak jest: Ivangorod (now Dęblin) Eastern Poland occpied by Teutonic Knights!Aby zaś nie można mówić, że atlas ten myli się zawsze na niekorzyść Polski, na mapie Europa Wschodnia w 1386 roku przeniesiono Toruń z Państwa Zakonnego do Królestwa Polskiego.

Osobliwością mapy Europy z przełomu XV i XVI wieku jest na olbrzymim ówczesnym terytorium  Królestwa Polskiego widniejąca  jedna tylko nazwa geograficzna, do tego uwypuklona wielkimi literami: OŚWIĘCIM. Z trzech pogranicznych księstewek śląskich, drogą ich wykupu inkorporowanych do Polski w XV wieku wybrano akurat stolicę tego, która przede wszystkim złowrogo kojarzy się z okresem II wojny światowej, podczas gdy na żadnej z map czasów tej wojny dotyczących, nie umieszczono Oświęcimia, ani pod polską, ani pod niemiecką jego nazwą !

Ostatnia grupa map dotyczy czasów najnowszych. Tutaj za sposobem przedstawiania spraw polskich, kryją się przejrzyste tendencje polityczne. Na mapie narodów Europy w XIX wieku zaznaczono na przykład skupiska ludności niemieckiej na obszarze przedrozbiorowego Wielkiego Księstwa Litewskiego, przy całkowitym pominięciu obecności tam ludności polskiej. Komentarza nie wymaga  dołączony do tej mapy tekst, w którym po omówieniu przyczyn I wojny światowej czytamy:  Wojna ta doprowadziła do rozpadu cesarstw habsburskiego, niemieckiego i rosyjskiego i do powstania państw Czechosłowacji, Polski, Jugosławii, Węgier, Estonii, Łotwy i Litwy. Chociaż stworzone przy uznaniu zasady narodowego samostanowienia, dwa z tych państw Czechosłowacja i Polska obejmowały znaczną mniejszość niemiecką, uwolnienie której stało się jednym z celów polityki Niemiec.

Punkt widzenia XX-wiecznych spraw środkowoeuropejskich został jednoznacznie w ten sposób określony. Dalsze mapy są prostą konsekwencją tego stanowiska. Na mapie: Polityczne problemy między narodami 1919-1934, wśród nielicznych wyróżnień na mapie Polski wybija się oczywiście „Polski korytarz”. Tego, kto zapoznał się z poziomem wiedzy autorów dotyczącej wcześniejszych dziejów Polski, nie zdziwi fakt, że ów Polish corridor umieszczono … na południe od Poznania, figurującego na tej mapie jako Posen i to mimo generalnej zasady atlasu podawania nazw miejscowości w języku tego państwa,w jakim się ono w czasie objętym mapą znajdowało.  Zasady tej wcześniej już w atlasie tym nie przestrzegano w odniesieniu do Gdańska (s.119) oraz miast Śląska (s.128). Konsekwentnie też mapa migracji narodowościowych po II wojnie światowej przedstawia polskie ziemie zachodnie i północne nie jako obszary przekazane Polsce (to Poland), lecz jako pozostające pod administracją Polski (under Polish administration). To także pozostawmy bez komentarza.Taki to obraz Polski kształtować się będzie w umysłach użytkowników tego atlasu na różnych kontynentach.

W tyglu kompilacji stopiono najrozmaitsze źródła: i Arnolda Toynbee z jego porównaniami różnych kręgów cywilizacyjnych na wspólnej mapie;  i odwrócone „do góry nogami” mapy Wenecji i Adriatyku, jakie Fernand Braudel zamieścił w swym Morzu Śródziemnym; i atlasy historyczne naszych sąsiadów – NRD i ZSRR. Pominięto natomiast całkowicie wszystkie źródła polskie. Oceniany z tego punktu widzenia The Times Atlas of World History zasłużył na opinię, jaką historyk literatury polskiej wystawił naszej najwcześniejszej encyklopedii z XVIII wieku: Na jej treść składają się chaotycznie podane rozpaczliwie bezmyślne wiadomości, w których wiele istotnie cennych informacji roztapia się w masie naiwnych bredni… Tymi słowami Teofil Wojeński zrecenzował osławione dzieło Benedykta Chmielowskiego, przyciągające uwagę pompatycznym tytułem: Nowe Ateny albo Akademia wszelkiej sciencji pełna -mądrym dla memoriału, idiotom dla nauki, melancholikom dla rozrywki erigowana.

Pierwodruk: „Polityka” nr 9/1979.

Fot. http://library.stjosephsea.org/

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę