Andrzej Piskozub: Gdańsk w epokach międzyrozbiorowych

Andrzej Piskozub: Gdańsk w epokach międzyrozbiorowych

Gdansk[Cykl: Septet gdański – odcinek piąty ].

prof. dr hab. Andrzej  Piskozub 

Gdańsk, jako casus belli, stał się przedmiotem konfliktów międzypaństwowych, kończących obie epoki międzyrozbiorowe w nowożytnych dziejach Europy – zarówno tej z drugiej połowy XVIII, jak i tej z pierwszej połowy XX wieku. Periodyzacja dziejów, wyłanianie poszczególnych jej epok, możliwa jest dopiero ex post, kiedy czasokres tej epoki należy już do przeszłości. Inaczej wpadamy w śmieszność, której wymowny przykład w Rozmyślaniach o Europie opisał Jose Ortega y Gasset: narzuca się wspomnienie bohatera pewnego dramatu historycznego, którego akcja toczy się w 1620 roku; z końcem pierwszego aktu postać ta wydaje  okrzyk: <Ruszamy więc na Wojnę  Trzydziestoletnią>.

Starsza z tych obu epok międzyrozbiorowych dotyczyła Rzeczypospolitej Obojga Narodów kiedy jej królem był Stanisław August Poniatowski (1764-1795). Za jego panowania obszar tego państwa w trzech aktach rozbiorowych został w całości podzielony pomiędzy trzech jego sąsiadów. Tutaj trzeba podkreślić istotną różnicę pomiędzy zaborami obszarów Korony, czyli Królestwa Polskiego a zaborem Wielkiego Księstwa Litewskiego. Królestwo Polskie o powierzchni nieco powyżej 400 tys, km kw., zostało podzielone między Prusy, Austrię i Rosję w niemal równych wielkością obszarach. Natomiast Wielkie Księstwo Litewskie, o powierzchni niespełna 300 tys. km kw., stało się niemal w całości (w 95% procentach) przechwycone przez jednego tylko sąsiada – carską Rosję; owe brakujące 5% znalazło się we władzy caratu, przejmowane   pokojem w Tylży (1807) oraz postanowieniami Kongresu Wiedeńskiego (1815). Pamiętajmy zatem: rozbiorów Królestwa Polskiego dokonali trzej zaborcy a Wielkiego Księstwa Litewskiego tylko jeden z nich. W konsekwencji zasadniczo odmiennymi były dzieje porozbiorowe obu  tych terytoriów.

Trzykrotne rozbiory podczas jednego panowania, złączono w pamięci historycznej  w opinię iż panowanie to było tragicznym obrazem upadku państwa, kończącym jego dzieje agonii, jak Paweł Jasienica nazwał, cały zresztą, polski wiek XVIII. W rzeczywistości to nie panowanie króla Stasia, lecz panowanie Jana Kazimierza w wieku poprzednim, przez Sienkiewicza heroizowane w Trylogii ku pokrzepieniu serc, zasłużyło sobie na tak negatywną opinię. Jakim bowiem było w rzeczywistości panowanie ostatniego króla Rzeczypospolitej? Miało ono dramatyczny początek: awantury sejmowe, których pokłosiem była konfederacja barska, zakończona w  pierwszym rozbiorem Rzeczypospolitej w 1772 roku; oraz dramatyczny koniec: nowe awantury sejmowe, które doprowadziły w 1792 roku do konfederacji targowickiej, zakończonej drugim jej rozbiorem, protestującą przeciwko niemu insurekcją kościuszkowską po której upadku resztę Rzeczypospolitej podzieno między zaborców w ostatecznym rozbiorze państwa w 1795 roku.

Dwudziestolecie międzyrozbiorowe pomiędzy końcem konfederacji barskiej a początkiem konfederacji targowickiej, było pokojową epoką rozwoju państwa pod berłem króla Stasia. Jak trzy wieki wcześniej napływające z Europy idee Renesansu, tak wówczas idee Oświecenia zmieniały obraz Rzeczypospolitej. Gdy minął szok porozbiorowy roku 1772, traktowano jego rozstrzygnięcia jako zło narzucone przemocą, ale z nadzieją odwrócenia go w lepszej koniunkturze politycznej, jak to bywało w przeszłości na różnych pograniczach państwa. Tego, że po tym pierwszym rozbiorze, mogą nastąpić dalsze, w ogóle nie brano pod uwagę. Nie było zresztą żadnych po temu przesłanek. Rozwój dokonany w tej epoce międzyrozbiorowej, najlepiej ilustruje porównawczo rozwój architektury Warszawy,  przez dwa stulecia od awansu jej na stolicę Rzeczypospolitej: Warszawy Wazów, Warszawy Sobieskiego, Warszawy Sasów i Warszawy króla Stasia. 

Miasto Gdańsk zajmowało w tym dwudziestoleciu międzyrozbiorowym szczególną pozycję wśród miast pozostałych przy Rzeczypospolitej po pierwszym jej rozbiorze. W rozbiorze tym król pruski zażądał  dla siebie Prus Królewskich, jako dawnego terytorium Państwa Zakonnego. Dwa miasta tego regionu, Toruń i Gdańsk  wówczas oderwaniu ich od Rzeczypospolitej sprzeciwiły się i postawiły na swoim. Toruń był położony na południowej granicy Prus Królewskich, graniczył przez Wisłę z Kujawami i pozostawiony przy Rzeczypospolitej, stanowił z nią jedno terytorium. Natomiast Gdańsk, położony na północy Prus Królewskich, zdala od porozbiorowych granic Rzeczypospolitej, terytorialnej z nią łączności wtedy nie posiadał. Do Gdańska od jego powrotu w 1466 roku do Królestwa Polskiego, należał obszar pozamiejski, przyległy do Zatoki Gdańskiej. Ten obszar został w 1772 roku włączony do zaboru pruskiego, odcinając Gdańsk od dostępu do morza. Gdańsk pozostawał zatem w tej epoce międzyrozbiorowej miastem Rzeczypospolitej, ale tylko w obrębie murów miejskich. Przy bramach wylotowych z Gdańska powstały posterunki pruskie o charakterze straży granicznej.

Zaborca Prus Królewskich, Fryderyk II, wprowadził w tej prowincji istotne zmiany. Prowincji tej przywrócono jej pierwotną   nazwę Prus Zachodnich, zarazem powracając do ich pierwotnych granic z czasów Państwa Zakonnego: Warmia powróciła do Prus Wschodnich a Kwidzyn do Prus Zachodnich.Jako przylegający do Wisły, służył na krótko przed  rozbiorem  do szykanowania obciążeniami celnymi transportu wodnego Rzeczypospolitej. Po rozbiorze, dopóki Gdańsk zostawał miastem Rzeczypospolitej, Kwidzyn stanowił administracyjną stolicę Prus Zachodnich. Po przejęciu Gdańska, podzielono Prusy Zachodnie na dwie rejencje, gdańską dla północnej, kwidzynską dla południowej ich części.

Fryderyk II wobec Gdańska prowadził politykę inną, niż mściwy Batory. Za tego ostatniego, podczas jego wojny z Gdańskiem, rozważano nawet skierowanie Nogatem głównego nurtu Wisły w stronę Elbląga, aby trwale pozbawić Gdańsk roli głównego portu morskiego Rzeczypospolitej. Król pruski nie podejmował wobec Gdańska kroków wojennych, nawet takich, jak stan oblężenia pozbawiający ludność niepokornego miasta dostaw  żywności. Wybrał politykę sankcji, do tego umiarkowanych, licząc, że mieszkańcy Gdańska dzięki nim zrozumieją, że połączenie się z resztą  Prus Zachodnich leży w ich własnym interesie. Na obrzeżach Gdańska, na Stolzenbergu i w Starych Szkotach stworzył osiedla targowe, ograniczające gdańskie zyski handlowe. W ujściu Martwej Wisły zbudował Nowy Port, dostępniejszy dla żeglugi morskiej od przestarzałych gdańskich nabrzeży nad Motławą. Sankcje te nie przyniosły pożądanych zmian, doprowadziły do nich    dopiero zmiany europejskiej koniunktury politycznej. 

Reformatorski sejm czteroletni (1788-1792) Rzeczypospolitej, korzystając z uwikłania się caratu w wojnę z ottomańską Turcją, podjął starania uwalniania się z zależności politycznej od Rosji. Gdy zorientowano się, że może z tej przyczyny dojść do konfliktu z Rosją, szukano przeciw niej sojusznika w Prusach. Te, pragnąc zastopować dalsze zbliżanie się imperium carskiego ku ich granicom, były do sojuszu z Rzeczpospolitą bardzo skłonne, ale ceną za ten sojusz miało być oddanie im Gdańska. W prasie europejskiej tamtych lat – jak później w 1939 roku –  przyszłość Gdańska stała się czołowym tematem rozważań i spekulacji politycznych. Dlaczego do sojuszu z Prusami nie doszło, pisze Jasienica: Ignacy Potocki, Hugo Kołłątaj i inni gotowi byli zapłacić Prusom żądaną cenę, Trzeba uznać, że ta gotowość wcale nie stawia pod znakiem zapytania ich godności przywódców obozu patriotycznego. W obronie Gdańska stawała opozycja, to znaczy ci sami ludzie, co w najbliższej przyszłości mieli sprzedać ojczyznę Rosji, a na jej rozkaz … tymże Prusom. 6 września 1790 roku opozycja skłoniła sejm do uchwalenia wieczystego prawa o nienaruszalności terytorium państwowego. Demonstracja dokonana w tym czasie ostatecznie uśmiercała przymierze. Wytłuszczone zdanie woła o pomstę do nieba. Czyżby jego autor nie rozumiał, że słowo honor nie jest jedynie składnikiem znanego bogoojczyźnianego sloganu, ale w określonych sytuacjach oznacza to, co Immanuel Kant nazwał imperatywem kategorycznym? A taką sprawą honoru było niedopuszczenie do odstępowania w przetargach politycznych miasta, które zrywem powstańczym wyrwało się z krzyżackiego zniewolenia, aby oddać się pod opiekę polskiego króla. Losy Gdańska przesądził w 1793 roku drugi rozbiór Rzeczypospolitej. Wojsko pruskie wkroczyło do miasta, którego ludność nie witała ich aplauzem albo kwiatami. Przeciwnie, symbolem jej postawy była decyzja gdańszczanina Schopenhauera (ojca urodzonego w Gdańsku, pięcioletniego wówczas, przyszłego wielkiego filozofa), który wtedy z całą rodziną opuścił Gdańsk, przenosząc się do również hanzeatyckiego miasta Hamburga, aby tam – jak powiedział –  nadal wolnym oddychać powietrzem.

Druga epoka międzyzaborowa wyłoniła się w XX wieku. Rozpoczęła się w 1914 roku Wielką Wojną, wydarzeniem epokowym z uwagi na jej uczestników, ich w tę wojnę zaangażowanie, liczbę jej ofiar oraz czteroletni czas jej zmagań. Głównymi jej stronami były Niemcy, wspierane przez kilka państw centralnych, przeciwko nim wystąpiła koalicja na czele której stały Francja, Wielka Brytania i Rosja, do której w trzecim roku jej wojny dołączyły Stany Zjednoczone, które swoim potencjałem przesądziły o przewadze koalicji. Państwom centralnym narzucono traktaty pokojowe.  Prym w tym wiodła Francja, która nie zauważyla jeszcze, że ta Wielka Wojna  była jej końcem jako mocarstwa. Każdy z pięciu traktatów pokojowych zawierano odrębnie  z każdym  z tych państw centralnych odrębnie i  podpisywano w innym pałacu regionu paryskiego. Postanowienia ich  były tak konfliktogenne, że pomimo całej tej oprawy ich zawierania, po upływie jednego pokolenia trafiły do kosza. W roku 1939 zaczęła się kolejna wielka wojna. Odtąd obie te wojny nazywano światowymi:  pierwszą 1914-1918 i drugą 1939-1945. Ta ich „światowość” była oceną kontrowersyjną. Pierwsza była par excellence wojną europejską, gdyż poza Europą  były to  potyczki  marginalne, toczone w koloniach niemieckich i w arabskich posiadłościach Turcji. Druga wojna światowa była europejskim dalszym ciągiem pierwszej, z tymi samymi aktorami: Niemcami po jednej stronie a Francją, Wielką Brytanią i Rosją  (najpierw carską,   później sowiecką) po drugiej; do nich dołączyły Stany Zjednoczone, ponownie dopiero w trzecim roku wojny i znowu przeważyły szalę zwycięstwa na stronę koalicji. Równoczesna wielka wojna amerykańsko-japońska na Pacyfiku, to historia z zupełnie innej bajki, toczona na drugiej półkuli pomiędzy pozaeuropejskimi przeciwnikami. Paul Johnson pisał: W 1945 roku, era Europy dobiegła końca. Wielkimi mocarstwami po niej przestały być: Wielka Brytania i dwukrotnie pokonane Niemcy. Pozostały nimi: północnoamerykańskie Stany Zjednoczone oraz  euroazjatycki Związek Sowiecki.

Pozycja Europy w świecie, pod wpływem obu tych wielkich wojen, tak bardzo się zmieniła, że padła propozycja (bodajże Churchilla) aby lata 1914-1945  uznać za jedną, wyodrębnioną  epokę.  Historyk Ian Kershaw nazwał ją Europe's Second Thirty Years War, w której  zmagania wojenne trwały dziesięć lat a przedzielał je dwudziestoletni czas niestabilnego, ale przecież pokoju.W dziejach polskich jest to drugie dwudziestolecie międzyrozbiorowe: z końcem pierwszej wojny światowej kończą się Polski dzieje porozbiorowe, w przededniu rozpoczęcia drugiej wojny światowej pakt Ribbentrop-Mołotow poprzedził kolejny rozbiór Polski we wrześniu 1939 roku.  Dwudziestolecie to dla Polski było czasem Drugiej Rzeczypospolitej, a dla Gdańska  czasem  Wolnego Miasta Gdańska. Takim go ustanowili politycy, decydujący o rozstrzygnięciach Traktatu Wersalskiego. Po prawdzie Gdańsk tylko w Państwie Zakonnym i pod zaborem pruskim nie  posiadał ani  de facto, ani de iure autonomii, czyniącej z niego wolne miasto: de facto miał ją w Królestwie Polskim w latach 1466-1793, co udowodnił podczas wojny ze Stefanem Batorym. De iure posiadał ją w czasach wojen napoleońskich w latach 1807-1813 i ponownie w drugiej epoce międzyrozbiorowej 1919-1939. W tedy Wolne Miasto stanowiło z Polską wspólny obszar celny    a portem gdańskim zarządzali wspólnie dwaj dyrektorzy: polski i gdański. Polskim dyrektorem w latach 1922-1935 był inżynier Bohdan Nagórski, równie zasłużony w rozbudowie portu gdańskiego, jak inżynier Tadeusz Wenda w budowie portu gdyńskiego. Zasług ich obu później podobnie niedoceniano i o nich zapominano. Ideą Nagórskiego było budowanie nowoczesnego portu gdańskiego po wschodniej stronie Martwej Wisły. Pierwszą tam inwestycją był Basen Węglowy, ukończony w 1929 roku. Idea ta jest urzeczywistniania w wielkich inwestycjach portowych zrealizowanych w ostatnim półwieczu. Nawiązał do tego w noworocznym numerze w roku 2012 tygodnik Trójmiasto w artykule Spełnione wizje inżyniera Nagórskiego: Burzymy stereotyp, że w okresie międzywojennym Port Gdynia został wybudowany dlatego, ponieważ Niemcy utrudniali, prawie uniemożliwiali, polski eksport i import poprzez Port Gdański. Teoria ta przeczy zdrowemu rozsądkowi co najmniej z dwóch powodów; po pierwsze – postępując tak byliby ekonomicznymi głupcami, skoro port ten był zjednoczony pod względem gospodarczym i celnym z II RP; po drugie – portem gdańskim w okresie międzywojennym de facto rządził Polak, zawzięty patriota – Bohdan Nagórski.

Wszystko to szczera prawda, ale następny akapit cytowanego artykułu, jest z całkowicie z prawdą na bakier: Teoria wrogiego Polsce Portu Gdańsk została wymyślona po II wojnie światowej w ramach wojny propagandowej. Podsycanie antyniemieckiej fobii wymagało przeciwstawiania sobie szlachetnej polskiej Gdyni i faszystowskiego Wolnego Miasta Gdańska. Wymysłem propagandy komunistycznej było tu jedynie świadome i uporczywe nazywanie faszystami – poplecznikami Mussoliniego, tych, którzy byli narodowymi socjalistami – poplecznikami  Hitlera. Naziści wygrali wybory w Wolnym Mieście w latach 30., lecz  nazwa ich partii  nazbyt przypominała ową Polskę socjalistyczną w treści a narodową w formie, za Bolesława Bieruta. Notowano tu i ówdzie rady, aby „zamiast odbudowy zniszczonego Gdańska, stawiać na polską Gdynię”, lecz traktowano je tak, jak na to zasłużyły, jako odbijanie się czkawką sierotom po sanacji tego, co nasiąkło w nich w latach pomajowej dyktatury 1926-1939. Po zamachu majowym krok po kroku przechodzono od założenia: „Gdynia uzupełnieniem Gdańska” do nowego: „Gdańsk konkurentem Gdyni”, by w końcu postrzegać Wolne Miasto Gdańsk  jako coś obcego, Polsce nieprzyjaznego. Indoktrynacja w tym kierunku kierowana była nawet do dzieci. Poetka, przez Konstantego Gałczyńskiego nazwana Słodka i J. K. Iłłakowiczówna, napisała pod koniec lat 30.  infantylny wierszyk o   skargach małej siostrzyczki Gdyni na Gdańsk, jej niedobrego braciszka. Zygmunt Freud w tamtej epoce pouczał, jak podświadomość kieruje naszym postępowaniem. Gdańszczanie do królów  polskich odnosili się z szacunkiem i sympatią – z wyjątkiem jedynie Batorego. I mieli po temu powody. W dawnym Gdańsku nic go nie upamiętniało. Po ostatniej wojnie pojawiła się w Gdańsku pierwsza i jedyna w  dziejach miasta ulica Batorego. Jest nią willowa ulica we Wrzeszczu, przy której powstał konsulat sowiecki.Tu    patron ulicy kojarzył się  z Batorym pod Pskowem, niż pod Gdańskiem. Natomiast w Gdyni  miał swój port macierzysty transatlantyk „Batory” a po nim następca „Stefan Batory”. Gdyńskiemu  centrum handlowemu nadano nazwę „Batory”. Co tego Siedmiogrodzianina łączyło z kaszubską wsią Gdynia? Nic, zgoła. Ale Gdańskowi pozostały po nim niemiłe wsponienia. I to wystarczało.

II RP nie wykorzystała szansy uczynienia portu gdańskiego jej  handlową bramą morską w świat. Społeczeństwo II RP nie wykorzystało szansy uczynienia  Wolnego Miasta Gdańska bazą intelektualną, w jakiej możnaby się chronić przed udrękami sanacyjnej dyktatury. Niekoniecznie aby osiąść w Gdańsku na stałe, jak dramatopisarka Stanisława Przybyszewska, lecz ona postąpiła tak już na początku lat 20. Ale masowy pobyt tam na wakacjach, na spotkaniach naukowych czy towarzyskich, na samotnym relaksie wreszcie, aby wolnym oddychać powietrzem – jak się wyraził ojciec filozofa Schopenhauera – miałby swoją doniosłą wymowę polityczną.

Pozytywnie władze II RP przypomniały sobie o Gdańsku dopiero, kiedy Hitler w 1939 roku wyraził zamiar połączenia Wolnego Miasta z Niemcami.  Gdańsk ponownie, jak w latach Sejmu Czteroletniego, znalazł się na pierwszych stronach prasy światowej. W Polsce protestowano. Pod naciskiem opinii publicznej, minister Beck, dotąd obrońca paktu z Hitlerem, z 1934 roku, wystąpił 5 maja w  sejmie z głośną mową, w której dużo mówił o honorze. O honorze, o którym nie pamiętano, kiedy przywódcy Sejmu Czteroletniego w rokowaniach z Prusami, brali pod uwagę  przekazanie im Gdańska, kiedy należał on do Królestwa Polskiego i domagał się w nim pozostania. W 1939 roku sytuacja była zupełnie inna. Władysław Studnicki przypomniał o tym Beckowi w odpowiedzi na ową mowę sejmową: Lecz jak może być rozwiązana kwestia Gdańska? Wołają u nas: <Nie oddamy Gdańska>. Oddać można to, co się posiada. Czy Polska posiada Gdańsk?

Pytanie to pozostało w Polsce bez odpowiedzi. Niemcy zdecydowały się na rozwiązanie  kwestii Gdańska drogą militarną. W dwa dni po ich ataku na Polskę wypowiedziały im wojnę Francja i Wielka Brytania. Tak to, od  kwestii Gdańska rozpoczął się ciąg dalszy drugiej europejskiej wojny trzydziestoletniej.

[Tekst dotąd niepublikowany].

Komentarze

komentarze

Powrót na górę