[Cykl: Septet gdański – odcinek szósty]
prof. dr hab. Andrzej Piskozub
Kiedy powstał Gdańsk? Jako miasto średniowiecznej Europy, w tym nieznanym roku XIII wieku, kiedy na mocy zaginionego później dokumentu, Świętopełk Wielki dokonał lokacji miasta według prawa lubeckiego. To <miasto na prawie>, po niemiecku Rechtstadt,, wtedy zasiedlali osadnicy niemieccy, licznie w tym stuleciu w Gdańsku się osiedlający. Erich Keyser pisze, że wszyscy zidentyfikowani XIII-wieczni mieszkańcy tego Rechtstadt, nosili imiona lub nazwiska sugerujące ich niemieckie pochodzenie. Owe Rechtstadt, czyli <Miasto Na Prawie>, całkiem opacznie nazywano po polsku Prawym Miastem, zanim nie zmieniono ją na Główne Miasto. Gdy powstało Rechtstadt, całego zurbanizowanego wówczas Gdańska ono nie obejmowało. Na zachód od niego istniała znacznie starsza część Gdańska, obejmująca zamek książęcy i przyległe do niego podgrodzie, nazwana Starym Miastem (Altstadt). Istniało ono napewno przed rokiem 997, skoro biskup Wojciech, kiedy w wyprawie do Prusów w nim się zatrzymał, ochrzcił wtedy wielu jego pogańskich mieszkańcow.
Canaparius, mnich benedyktyński, który dwa lata później napisał Vita Sancti Adalberti, miejscowość tą zapisał jako Gyddanyzc. W łacińskim tekście, dwukrotne wciśnięcie w tę nazwę samogłoski igrek, było niezbędne dla poprawnego wymówienia tej dziwnej słowiańskiej nazwy przez obcokrajowca z zachodu Europy. (Na marginesie zauważmy, że współczesna The Guinness Book of Records, jako najosobliwszą w świecie nazwę geograficzną podaje Wrzeszcz, gdzie siedmiu spółgłoskom towarzyszy jedna tylko samogłoska). Usuńmy oba te igreki , a nazwa Canapariusa zmieni się na Gddanzc, fonetycznie Gdansk, identycznie jak kaszubska nazwa tego miasta. Z tej samej przyczyny w mowie polskiej zmiękczano końcową część tej nazwy nosówką, zmieniając ją na Gdańsk. Fonetycznie brzmi to Gdanisk. W mowie niemieckiej uproszczono tę nazwę, usuwając jej początkową spółgłoskę a jej końcówkę zmiękczając jeszcze inaczej i nazwa miasta brzmiała wówczas Danzig. Nikt zatem pierwotnej nazwy nie zmieniał na inną, a jedynie tamtą dostosowywał do wymogów języka, w jakim ją przedstawiano. Gdansk – Danzig – Gdańsk, to tylko różnojęzyczne tej pierwotnej nazwy adaptacje.
Wzmianka o Gdańsku trafiła do Vita Sancti Adalberti równie przypadkowo, jak do Credo wzmianka o Piłacie Ponckim gdyż Gyddanyzc nie był celem misji biskupa Wojciecha, a tylko jednym wśród niewymienionych z nazwy miejsc postoju na drodze ku temu celowi. Wzmianka ta dla biografii biskupa Wojciecha nie miała istotnego znaczenia, natomiast dla dziejów średniowiecza europejskiego była bardzo ważną, ponieważ następne źródło, informujące o istnieniu Gdańska pojawiło się dopiero półtora wieku później. Była nim bulla papieska z 1148 roku o uposażeniach diecezji kujawskiej, między innymi w castrum Kdanzc. Dzięki Canapariusowi wiemy o istnieniu Gdańska na wiek przed epoką krucjat do Ziemi Świętej, na ponad wiek przed chrystianizacją nadbałtyckiego pogaństwa słowiańskiego. W epoce najświetniejszego rozkwitu europejskiego średniowiecza, postęp cywilizacyjny dokonywał się w przyspieszonym tempie. Europa w połowie XII wieku wyglądała zupełnie inaczej, niż Europa przed końcem X wieku.
Starczy jednego przykładu, czym różni się „metryka urodzenia” Gdańska, wystawiona w 997 roku od wystawionej w 1148 roku. Jurij Dołgorukij założył miasto Moskwę w 1147 roku. Według wcześniejszej metryki, Gdańsk jest półtora wieku starszym od Moskwy, według drugiej – o rok młodszy. W Polsce tysiąclecie istnienia Gdańska obchodzono w roku 1997, zdając sobie sprawę z tego, że prawdziwa data powstania Gdańska jest jeszcze wcześniejszą, ale nieznaną.
Od tych dark ages Gdańska, przejdźmy do złotej epoki jego dziejów. Szesnastowieczny Gdańsk był już wtedy bogatym miastem hanzeatyckim, znającym siłę swoich pieniędzy, czuł się bezpiecznym za osłoną swoich potężnych fortyfikacji obronnych a przy tym młody duchem, natchniony etosem świeżo przyjętego luteranizmu. Wszystko to było dla niego wsparciem, kiedy w latach 1576-1578 stoczył najbardziej dla gdańszczan przykrą wojnę, bo narzuconą mu przez króla polskiego, Stefana Batorego. Był on z tej przyczyny znienawidzony w Gdańsku, nazywany pogardliwie Turkiem, gdyż jako książę Siedmiogrodu był lennikiem sułtana, od którego musiał uzyskać pozwolenie kandydowania na króla polskiego. Erich Keyser przytacza dziękczynny hymn, jakim poeta Hans Hasentödter a zarazem sekretarz rady miasta Gdańska, uczcił niesławny odwrót wojsk Stefana Batorego spod murów miasta, które obroniło swą wolność:
O Gdańsku, trzymaj się mocno Abyś się oparł wrogowi,
Ty miasto przesławne. Dłużej się z nim nie zadawaj,
Rozważ, co dla ciebie najlepsze Jeżeli mu się poddasz,
I zbyt długo nie poszukuj rady. Przyniesie to tobie udrękę.
Wśród wielu przeciwników W pełni tego doświadczysz,
Nie może być ci dobrze, Gdy pół tureckim zostaniesz,
Wróg będzie ciebie zwodził Przed tym niech ciebie chroni
Nie prowadź więc dłużej rokowań Przez wiele tysięcy lat
I nabierz męskiej odwagi. Drogi Pan Jezus Chrystus.
U wroga żadnej łaski nie znajdziesz,
Szukaj jej zatem u Boga,
To nie zaszkodzi tobie,
Przywołuj ją w potrzebie,
Aby cię rychło nią wspomogła
Chrystusowa władza,
Ona twą wolność powiększy
I od wszystkich wrogów obroni,
Czego doznał także Turek.
Mury znakomicie ufortyfikowanego Gdańska obroniły miasto nie tylko przed najazdem własnego monarchy, owego „Turka”, ale i przed wszystkimi wrogami Rzeczypospolitej. Nie wdarli się do Gdańska ani Szwedzi, próbujący tego kilkakrotnie, ani Moskale, oblegający Gdańsk w roku 1734, kiedy udzielił on schronienia królowi Stanisławowi Leszczyńskiemu. Najeźdzcy niszczyli często doszczętnie podgdańskie osiedla, które po ich odejściu odbudowywano, ale przez mury Gdańska przedrzeć się nigdy w wiekach przedrozbiorowych nie zdołali. Prusacy w czasach rozbiorów Królestwa Polskiego nie próbowali opanowania siłą tego wiernego Rzeczypospolitej miasta. Uszanowali jego wolę pozostania w Rzeczypospolitej podczas jej rozbioru w 1772 roku. Wojsko pruskie weszło do Gdańska dopiero w 1793 roku bez walki, kiedy miasto podporządkowalo się decyzjom drugiego rozbioru i samo otworzyło przed nimi swe bramy, widząc że poddała się jego decyzjom zaborców sama Rzeczpospolita, militarnie całkowicie wobec nich bezsilna.
Państwo Zakonne de iure utraciło panowanie nad Gdańskiem w roku 1466 na mocy pokoju toruńskiego, po 157 latach od jego opanowania. De facto to krzyżackie panowanie trwało 145 lat, gdyż skończyło się już w 1454 roku, przejęciem władzy w tym mieście przez jego ludność. Królestwo Prus utraciło Gdańsk w 1919 roku na mocy Traktatu Wersalskiego 126 lat po jego zajęciu. De facto panowanie pruskie nad Gdańskiem trwało 120 lat, w czasie wojen napoleońskich przerwane na sześć lat, przekształceniem go przez Francuzów w Wolne Miasto. Gdańsk, wcześniej przez pięć wieków niezdobyty w boju, przestał być takim w 1807 roku, kiedy zdobyli go Francuzi. Po raz drugi dokonała tego samego koalicja antynapoleońska, na przełomie 1813 i 1814 roku szturmem wdzierając do Gdańska i odbierając go załodze francuskiej. Na progu XIX wieku fortyfikacyjna obronność Gdańska została zatem odczarowana dwukrotnie w ciągu kilku lat. Postęp techniki wojennej sprawił, że fortyfikacje, czyniące to miasto niezdobytym w minionych stuleciach, stały się z czasem przeszkodą, uniemożliwiającą jego rozwój przestrzenny. W Europie XIX wieku powszechnie je burzono, przeznaczając odzyskiwane tą drogą tereny dla potrzeb inwestycyjnych. W Gdańsku trasą murów od strony morenowych wzgórz poprowadzono tory kolejowe i zbudowano perony dworca kolejowego; nasypy i fosy od strony Żuław przekształcono w obszary rekreacyjne. Mury miejskie, będąc niezbędnymi dla obronności miast, były zarazem gorsetem, niezwykle stłaczającym i utrudniającym funkcjonowanie miast, gorsetami takimi opasanych.
Stąd Erich Keyser, przedstawiając zmiany pruskiego Gdańska w wieku XIX, główny akcent kładzie na jego rozwój wielkoprzestrzenny, po pozbyciu się murów miejskich rozlewającego się na obszary poza tą obręczą położone. Prusy Zachodnie przed XX wiekiem był dzielnicą słabo umiastowioną. Niemal wszystkie miasta wtedy w niej istniejące powstały w średniowieczu, prawa miejskie uzyskując w XIII oraz XIV wieku. Na Małym Pomorzu jedynym późniejszym było miasto pielgrzymkowe, założone przez Jakuba Wejhera przy ufundowanej przez niego kalwarii, któremu prawa miejskie nadano w 1650 roku. Wyróżniające się od pozostałych czasem powstania, otrzymało stosowną do tego nazwę Neustadt. To Nowe Miasto przemianowano z czasem na Wejherowo.
Gdańsk posiadał w tej sytuacji olbrzymią potencjalną przestrzeń życiową do poszerzania swego terytorium. Najbliższymi mu miastami od południa były kociewski Tczew i Starogard, od zachodu kaszubski Puck i Kościerzyna. Z możliwości tych korzystał jednak głównie w XX a nie w XIX wieku. Gdańsk ma obecnie powierzchnię 262 km kw. W roku 1800 wynosiła ona 5,9 km kw., czyli 2,3% obecnej; w 1900 roku wzrosła do 19,9 km kw., czyli 7,6% obecnej. Pozostałe 92,4% doszło w XX wieku, głównie za sprawą pięciu wielkich przyrostów: jednego pruskiego w 1914 roku (jak okazało się, niejako na pożegnanie się z zaborem Gdańska) o 27,% km kw.; dwóch Wolnego Miasta Gdańska w 1926 o 15,7 km kw., oraz w 1933 roku o 37,8 km kw.; dwóch polskich w 1954 roku o 44,6 km kw., oraz w 1973 roku o 79,0 km kw.
Słusznie zwraca się uwagę na to, że powierzchnia miasta jest wskaźnikiem mylącym, jeżeli poważna jej część to obszary niezabudowane – tereny zielone, czy innego przeznaczenia. Lepszym wskaźnikiem porównawczym jest liczba mieszkańców miasta centralnego oraz jego zespołu miejskiego a zatem powiększona o ludność jego miast satelickich. Takich Gdańsk w swym otoczeniu w XIX wieku jeszcze nie posiadał, natomiast w XX wieku prawa miejskie uzyskiwały tu kolejno: Sopot (1901), Kartuzy (1923), Gdynia (1926), Pruszcz Gdański (1941), Rumia (1954), Reda (1967), Żukowo (1989). Naturalnym procesem byłoby złączenie wszystkich wymienionych miast z Gdańskiem w jeden zespół metropolitalny gdański, bo przecież nie w jakikolwiek inny. A tu sprawa się komplikuje przez opór Gdyni dla takiego rozwiązania.
Kiedy Tadeusz Wenda szukał optymalnej lokalizacji polskiego portu morskiego, znalazł ją szczęśliwie w miejscu, jakie przy granicy Wolnego Miasta sąsiadowało z Sopotem, W tym samym roku 1926, w którym Gdynia otrzymała prawa miejskie, do Gdańska została włączona Oliwa, stara miejscowość, nigdy jednak praw miejskich nie posiadała. Odtąd miasto Gdańsk sąsiadowało z Sopotem po wschodniej jego stronie a miasto Gdynia po zachodniej, tworząc zwarty obszar zurbanizowany, w którym Sopot stał się łącznikiem pomiędzy Gdańskiem i Gdynią. Teraz przyszło tylko czekać, kiedy padną granice państwowe podyktowane w Wersalu, a wtedy zespół Gdańsk-Sopot-Gdynia zamieni się w jedno miasto. Granice te padły we wrześniu 1939, lecz nie tak, jak to sobie w Polsce wyobrażano. Małe Pomorze wcielono do Rzeszy i Niemcy od razu przystąpili do integracji nadbałtyckiego Trójmiasta. Wizualnie najprościej wydawało się związać te trzy miasta ulicą o jednej nazwie, prowadzacą od Bramy Oliwskiej w Gdańsku po Plac Kaszubski w Gdyni. W wydanych po polsku Dziennikach Goebbelsa, autor ich podaje pod datą 28 września 1939: Führer ma już bardzo skrystalizowane plany dotyczące Polski. Gdingen = Gotenhafen stanie się portem wojennym. Gdańsk pozostanie dużym portem handlowym. Laurka to dla koncepcji Wendy i Nagórskiego w stosunku do tych portów, dezaprobata dla koncepcji Kwiatkowskiego. Wojenne dzieje Gdyni pozostają mało znanymi a przecież jej militarne znaczenie w tych latach było niezwykłe a inwestycje portowe wówczas powstały doniosłe.
Mija już siedemdziesiąty rok od zakończenia tamtej wojny a kierunek rozwoju portu gdyńskiego kontynuuje politykę Kwiatkowskiego i stosunek do Gdańska jest zbliżony do tego z póżnych lat 30. Zamiast integrowania Trójmiasta, Gdynia ( 248 tys.mieszkańców) rozwija się w kierunku zachodnim, patronując tam Małemu Trójmiastu (Rumia, Reda, Wejherowo – razem 120 tys. mieszkańców). Gdańsk (461 tys. mieszkańców) ma w swym najbliższym otoczeniu kandydatów na własne Małe Trójmiasto (Pruszcz Gdański, Kartuzy, Żukowo – razem 50 tys. mieszkańców). Sumując ludność Gdańska (461 tys.) i miast go otaczających (418 tys) to 879 tys. ludności miejskiej. Dodając do tego ludność wiejską rozproszoną w tym otoczeniu Gdańska, przekroczymy milion mieszkańców. Wszystko to jest rdzenna kaszubska ziemia. Przyjmując linię Chojnice-Tczew za jej południową granicę, konstatujemy iż sławetna eksterytorialna autostrada, po tej linii poprowadzona, tworzyłaby pasmo graniczne pomiędzy Kaszubami a resztą Małego Pomorza.
Nie tylko ono, lecz cały region zachodniopruski wymaga generalnego uporządkowania przestrzennego w ramach unijnej polityki spójności regionalnej. Po II RP trzeba uporządkować trzy sprawy. Przede wszystkim zintegrować Gdynię z Kaszubami, gdyż została ona wyprofilowana na ciało tutaj obce, inkompatybilne duchowi i tradycjom ziemi kaszubskiej oraz jej gdańskiej stolicy. Zintegrowaniu Gdyni z Gdańskiem powinny pomóc inwestycje wspólnie obsługujące te miasta, jak port lotniczy imienia Wałęsy, czy kolej metropolitalna na Kaszuby, z odgałęzieniami do obu tych miast. Kolej z Gdańska na Kaszuby została oddana do użytku sto lat temu, w 1914 roku, lecz wrótce po zakończeniu tamtej wojny zaniedbana przez władze polskie z uwagi na to, że rozpoczynała bieg w Wolnym Mieście. Teraz trzeba ją odbudowywać od podstaw. Trzecia sprawa to bezmyślna rozbiórka w 1927 roku mostu przez Wisłę w Opaleniu, przerywająca komunikację pomiędzy Powiślem a Kociewiem; odbudowano go dopiero w 2013 roku. Wszystkie te błędy i zaniedbania mają wspólne podłoże: dostosowywano się do nowych granic państwowych wytyczonych w Wersalu, jak gdyby miały być one długowiecznymi. Tymczasem istnienie ich było nietrwałe, zakończyło się po jednym pokoleniu. Natomiast porządkowanie po III RP wymaga powrotu Elbląga do Prus Zachodnich, z którymi był związany od swych średniowiecznych początków, do 1999 roku. Z jedenastu województw przyległych do granic państwowych, w dziesięciu granice te naruszają obszary historycznych regionów na tych pograniczach przez wieki istniejących. Tylko jedyne województwo pomorskie ma tę szczęśliwą sytuację, że cały region historyczny Prus Zachodnich vel Królewskich znajduje się wewnątrz granic państwowych Polski. Tylko od nas zależy, czy zechcemy te historyczne granice uszanować, czy dzielić ten region pomiędzy różne województwa.
[Tekst nowy, dotąd niepublikowany].