W Rosji nie postrzega się Polski jako wroga. Rozmowa z prof. Tatianą Połoskową

W Rosji nie postrzega się Polski jako wroga. Rozmowa z prof. Tatianą Połoskową

Poloskova_TatianaTatiana Połoskowa – doktor habilitowany nauk politycznych, w latach 1995-2003 profesor Akademii Dyplomatycznej przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej; prezes fundacji „OKA”, przewodnicząca Międzynarodowego Ruchu Społecznego „Eurazjatycka Unia Ludowa”.

Rozmowa z prof. Tatianą Połoskową

Geopolityka.net: Jakie główne problemy dostrzega Pani obecnie w stosunkach polsko-rosyjskich?

Prof. Tatiana Połoskowa: Jestem w Polsce czwarty raz i muszę powiedzieć, że dostrzegam wśród środowisk eksperckich i szefów organizacji pozarządowych wzrost woli prowadzenia dialogu. Można powiedzieć, że jest dobra wola z obu stron. Musze jednak przyznać, że informacje o Polsce i polsko-rosyjskim dialogu stanowią margines zainteresowania mediów w Rosji. W społeczeństwie rosyjskim nie istnieje obraz Polski jako wroga. To jest nie tylko wynik moich obserwacji i odczucia, ale także wynik badań socjologicznych. Polska jest przedstawiana jako „szara strefa”. Dostrzega się co prawda polską kulturę, ale Polska nie wpływa na życie Rosjan w takim stopniu, aby nieustannie interesowali się sytuacją polityczną nad Wisłą. Myślę, że tę „szarą strefę” należy okrasić kolorowymi akcentami. Choć warto zauważyć, że tym, co blokuje rozwój porozumienia są sprawy ideologiczne. I mam wrażenie, że w Polsce stanowi to wiele większy problem, niż w Rosji. W społeczeństwie rosyjskim te tematy nie są aż tak uwydatnione jak w społeczeństwie polskim. Mamy większe i poważniejsze problemy z innymi krajami niż Polska.

– W czym zatem tkwią główne problemy w relacjach między naszymi krajami?

– Główny problem polega na braku wzajemnego zrozumienia. Aby to zmienić należy rozpocząć dialog. Przede wszystkim dialog informacyjny. Należy tworzyć obiektywną wymianę informacji. Nie uważam, że należy w Polsce pisać o Rosji wyłącznie pozytywnie. My sami nie piszemy o sobie zawsze dobrze. Warto pisać tak, aby aktywizować dyskusję. Jeśli media będą pisać tylko i wyłącznie, że wszystko w Rosji jest złe i niedobre, to nie będzie to żadnym impulsem do dyskusji. I na odwrót. W Rosji są organizacje pozarządowe, które są zainteresowane prowadzeniem dialogu z Polską. Warto wymienić się informacjami tak, aby w sytuacji, gdy ktoś w Polsce chce zorganizować wyjazd studentów do Rosji, wiedział do kogo się zgłosić, kto będzie operatorem tego wyjazdu, podobnie np. jeśli ktoś będzie chciał wydać książkę o polsko-rosyjskich relacjach.

– Jaka jest Pani opinia o przyszłości Unii Eurazjatyckiej. Jakie dostrzega Pani perspektywy jej organizacyjnego rozwoju?

– Unia Eurazjatycka (UEA) była pierwszą po rozpadzie ZSRR tak poważną ideą, która stała się przedmiotem dyskusji nawet w tak odległych krajach jak Kuba czy Wietnam. Stała się impulsem do rozważenia szeregu spraw związanych z przyszłym rozwojem. Obecnie, obok programu gospodarczego, warto także rozwijać ideologiczne wypełnienie tej idei. Jest wiele nieporozumień wokół koncepcji powołania UEA wśród ludzi zainteresowanych problematyką międzynarodową. Myślę, że także wśród polskiej inteligencji. Należy podkreślić, że utworzenie UEA nie jest próbą odtworzenia Związku Radzieckiego. To jest ten sam model, który widzimy w UE. Dlaczego Rosja nie miałaby być podobną do Unii Europejskiej lokomotywą integracji na przestrzeni eurazjatyckiej? Zainteresowała mnie tematyka przyszłego dialogu i współpracy między UE a UEA, który pan dziś poruszył [przy okazji promocji książki „Europa od Atlantyku do Pacyfiku” – przyp. L.S.]. To złożony temat. Jeśli przejdziemy od konfrontacji do dalszego rozwoju dialogu między UE i UEA, to stanowić to będzie duże wyznawanie dla mojego kraju. Wynika to z faktu daleko posuniętej integracji zachodniej Europy oraz różnych przeciwności i  wyborów, jakie muszą dokonać państwa byłego ZSRR. Na przykład uważam, że Ukraina gra na sprzecznościach między UE i UEA. Dużą rolę odgrywają tu ukraińskie kryminalne klany.

– Czy Partnerstwo Wschodnie może stać się czynnikiem zbliżającym nasze narody?

– To ciekawy temat. U nas, poza wąskim gronem specjalistów, którzy zajmują się tą tematyką, większość ekspertów nie zna szczegółów funkcjonowania tego programu. Wielu ekspertów w Rosji jest przekonanych, że Partnerstwo Wschodnie to taki straszak, który stworzono w celu odciągnięcia od Rosji byłych krajów przestrzeni poradzieckiej. Przy czym, nie przedstawia się im żadnych konkretnych propozycji ani perspektyw. Myślę, że dobrym pomysłem byłoby zainicjowanie dialogu ze strukturami Partnerstwa Wschodniego na szczeblu organizacji pozarządowych. Państwo jest tutaj bardziej niewygodnie niż organizacje społeczne. To nie te czasy, kiedy państwo mówiło kręgom eksperckim, co mają mówić, a co nie. Na pewno jednym z tematów takiej debaty może być możliwość ewentualnej przyszłej współpracy między UE i UEA, a jeśli tak, to w ramach jakiego paradygmatu. Inny temat to np. Partnerstwo Wschodnie i idea Unii Eurazjatyckiej. Dziś w ramach PW można dostrzec kryzys ideologiczny.

– Jak Pani ocenia perspektywę przystąpienia Ukrainy do Unii Celnej, Wspólnej Przestrzeni Gospodarczej i – w perspektywie – do Unii Eurazjatyckiej? A może lepszym byłaby integracja Kijowa z Unią Europejską?

– Skutki ewentualnego przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej możemy zobaczyć w kontekście analizy sytuacji państw, które już są członkami UE. Mam na myśli największy kryzys demograficzny w Bułgarii czy krajach bałtyckich. Tam sytuacja wygląda wystarczająco niepokojąco. Niektórzy zarzucają Rosji, że wywiera naciski na Ukrainę. Jednak obecnie nie ma rosyjskiej presji. Jeśliby porównać naciski, jakie wywierają na Kijów Stany Zjednoczone i Rosja, to można powiedzieć, że USA prowadzą „informacyjne bombardowanie”. To są zupełnie różne sprawy. Rosja, moim zdaniem, nie powinna naciskać na Ukrainę, lecz rosyjskie media powinny rzetelnie opisywać skutki przystąpienia do UE na przykładzie krajów członkowskich.

– Czy dostrzega Pani jakieś problemy mniejszości rosyjskiej w Europie Środkowo-Wschodniej?

– W Europie Środkowo-Wschodniej, czyli gdzie? (śmiech)

– W krajach byłego Układu Warszawskiego, leżących między Bałtykiem a Morzem Czarnym.

– Rozmawiałam z wieloma rodakami, mieszkającymi w Polsce i nie słyszałam o większych problemach. Te które są, dotyczą przede wszystkim prośby o pomoc finansową i dostęp do kultury i informacji z kraju.

– A jeśli chodzi o problemy natury politycznej? Jak wygląda sytuacja Rosjan na Łotwie i w Estonii?

– Nie można porównywać sytuacji Rosjan w Polsce i krajach bałtyckich. Co się tyczy Łotwy i Estonii, to przede wszystkim utrudniona jest tam adaptacja ludności rosyjskiej. Ostatnio przyjęte akty prawne na Łotwie można porównać z aktami, jakie znamy z III Rzeszy. Poważnie ograniczają prawa obywatelskie. Próbowaliśmy współpracować z różnymi łotewskimi organizacjami, ale ta współpraca nie jest możliwa z uwagi na system władzy, który tam istnieje i niechęć do dialogu.

– Jak Pani ocenia funkcjonowanie Małego Ruchu Granicznego między Rosją (Obwodem Kaliningradzkim) i Polską?

28-29 września 2013 będę w Olsztynie, gdzie ten temat będzie omawiany. Sama jestem ciekawa, jak wyglądają praktyczne aspekty MRG, czytałam, że były techniczne problemy z wydawaniem dokumentów i innymi biurokratycznymi przeszkodami. Kwestia współpracy polsko-rosyjsko-niemieckiej na płaszczyźnie kaliningradzkiej to kolejny ważny temat do dyskusji.

– Czy dostrzega Pani możliwość likwidacji trybu wizowego między Unią Europejską a Federacją Rosyjską?

– To zależy od dobrej woli obu stron. Sądząc po tym, co oficjalnie mówią przedstawiciele rosyjskiego MSZ, widzę optymistyczną perspektywę. Nie sądzę, aby zniesienie wiz mogło w jakikolwiek sposób uderzyć w bezpieczeństwo Unii Europejskiej. Główny nurt nielegalnej imigracji do UE nie płynie przecież z Rosji.

– A co powie Pani tym, którzy straszą napływem rosyjskiej mafii?

– To samo niektórzy mówią na zachodzie Europy o Polsce. Też znajdą się tacy, którzy będą mówić o polskich przestępcach. Jest takie rosyjskie powiedzenie: „Nie wina lustra, że gęba krzywa”[1]. Przyczyny problemu należy szukać u siebie. Mogę podać przykład, rok temu czytałam oficjalny dokument, z którego wynikało, że w Rosji wzrósł nielegalny przemyt kokainy, płynącej z zachodniej Europy.

– Ostatnie pytanie, czy widzi Pani możliwość współpracy polskiego i rosyjskiego przemysłu obronnego?

– To pytanie lepiej żeby Pan zadał mojemu koledze, Dmitrijowi Rogozinowi (śmiech). Myślę, że relacje polsko-rosyjskie opierają się w wielu sprawach na niezrozumieniu. Przede wszystkim nie opierają się na realnych, poważnych sprzecznościach. Nie biorę tu pod uwagę tak strasznych historycznych momentów jak katastrofa smoleńska. My w Rosji także przeżywaliśmy śmierć waszej elity jako osobistą tragedię.

– Jaki wpływ katastrofa smoleńska miała na relacje między naszymi narodami?

– Można powiedzieć tak, jeśli na świecie istnieje diabeł, to na pewno on spowodował tę katastrofę – w takim miejscu i takim czasie. W Rosji znamy opinie niektórych polskich środowisk, które obarczają winą państwo rosyjskie za tę tragedię, ale nie jest to poważnie traktowane. To nonsens, aby Rosja chciała takiej tragedii na swoim terytorium. Obecnie znajdujemy się w niewoli powikłanego paradygmatu, który jest bardziej uwypuklony w Polsce niż w Rosji. Przeciętny Rosjanin nie rozumie, na czym polegają problemy w relacjach z Polską. Chcę przypomnieć, że według ostatniego badania opinii publicznej, tylko mniej niż pięć procent mieszkańców Rosji uważa Polskę za wroga. Wystarczy porównać to choćby ze stosunkiem Ukraińców wobec Polaków.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: dr Leszek Sykulski

Fot. newsbalt.ru


[1] W oryg. Na zerkalo necha penyat', koli rozha kriva. Cytat z „Rewizora” Mikołaja Gogola – przyp. L.S.

 

 

Komentarze

komentarze

Powrót na górę