W tym roku upłyną siedemdziesiąt cztery lata od momentu rozpoczęcia II wojny światowej, bez wątpienia najtragiczniejszego konfliktu zbrojnego w dziejach ludzkości. Pierwszą spośród licznych ofiar złożonych na jej „ołtarzu” była Rzeczpospolita Polska, która stała się obiektem połączonego ataku hitlerowskiej Rzeszy Niemieckiej (1 IX 1939) i Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (17 IX 1939).
Pozbawione nawet najmniejszej pomocy ze strony swych zachodnich „sojuszników”: Wielkiej Brytanii i Francji, zmuszone do stoczenia z góry skazanej na klęskę dwufrontowej kampanii wrześniowej, państwo polskie uległo w końcu agresji niemiecko-sowieckiej i na mocy tajnej klauzuli stanowiącej integralną część paktu Ribbentrop-Mołotow (23 VIII 1939) zostało podzielone między Rzeszę i ZSRR. Nastąpił czwarty rozbiór Polski.
Czy Rzeczpospolita Polska mogła w jakikolwiek sposób uchronić się przed wzięciem udziału w tym konflikcie? Należy szczerze w to wątpić. Czy istniała, zatem możliwość, aby przewidzieć wydarzenia stanowiące jego zarzewie i podjąć próbę uniknięcia tragedii wojny na dwa fronty? Wielu osobom może się to dzisiaj wydawać nieprawdopodobne, ale odpowiedź na to niezwykle dramatyczne pytanie jest twierdząca. Przekonuje nas o tym lektura książek, których autorem był bodajże najsłynniejszy „germanofil polski” – Władysław Studnicki.
Przed przystąpieniem do omówienia meritum koncepcji geopolitycznej sformułowanej przez Władysława Studnickiego (stanowiącej nota bene bardzo rzeczową, lecz jednocześnie niezwykle śmiałą – zważywszy na wykreowany przez władze w II Rzeczypospolitej nastrój ”hurrapatriotyzmu” – próbę przeciwdziałania katastrofie narodowej z lat 1939-1945) należy zaznaczyć, iż miała ona swoje źródła w jego poglądach politycznych na kwestię odzyskania przez Polskę niepodległości, jakie głosił przed i w czasie I wojny światowej. Autor „Wskazań politycznych irredentysty polskiego” nie tylko nie zmienił ich do końca swego zacnego życia, lecz z niespotykaną wręcz energią i uporem oraz godnym podziwu zaangażowaniem rozwijał je zarówno przed jak i w trakcie II wojny światowej.
Powyższe zastrzeżenie winien mieć na uwadze każdy badacz, który zamierza dokonać chłodnej i wyważonej analizy stanowiska politycznego, jakie w swoim czasie przyjął i jakiego miał odwagę bronić Władysław Studnicki. Dlatego też interesujące nas geopolityczne wątki pisarstwa politycznego Władysława Studnickiego zostaną omówione zgodnie z chronologią ukazywania się jego najważniejszych książek. Przyjęcie takiej metody pozwoli nam lepiej zrozumieć intencje, jakie kierowały poczynaniami tego – całkiem bezpodstawnie „wyklętego” przez sobie współczesnych – wybitnego polskiego patrioty, będziemy mogli, bowiem niejako razem z Władysławem Studnickim wziąć udział jego „przeżyciach i walkach”, jakie poświęcił na realizację swojej koncepcji geopolitycznej.
Nasze rozważania rozpoczniemy od zapoznania się z treścią opus magnum, w dorobku pisarskim Władysława Studnickiego, jakim jest „Sprawa polska” (1910)[1]; następnie poddamy analizie dwie nie mniej wartościowe publikacje książkowe; ich tytuły to: „System polityczny Europy a Polska”[2] (1935) i „Wobec nadchodzącej II wojny światowej”[3] (1939). Pomocą będą nam także służyć wspomnienia Władysława Studnickiego, a mianowicie „Z przeżyć i walk”[4] (1928 – z okresu przed I wojną światową) i „Tragiczne manowce”[5] (1947 – z okresu II wojny światowej) oraz zbiór szkiców „Ludzie, idee i czyny”[6] (1937).
„Jestem germanofilem polskim”
Istota koncepcji geopolitycznej Władysława Studnickiego opiera się na jednym tylko założeniu, które można streścić w następujących słowach: głównym wrogiem Polski była, jest i będzie Rosja (obojętnie, jaka: carska, demokratyczna czy też bolszewicka); z kolei jedynym państwem, z jakim Polska powinna współpracować w celu zniwelowania tego zagrożenia są Niemcy. Dowiedzmy się teraz, jakie czynniki spowodowały, że Władysław Studnicki stał się nieprzejednanym wrogiem Rosji i zdeklarowanym „germanofilem polskim”.
Karol Władysław Studnicki (z własnego wybory używał wyłącznie drugiego imienia) należał do pokolenia tzw. niepokornych, które zmuszone było walczyć o byt w dobie represji rosyjskich, jakie trwały w Kongresówce po upadku powstania styczniowego. „Był to okres pogromu – wspominał Studnicki – Cmentarna atmosfera rozpostarła się w zaborze rosyjskim, a prędko otrzęsła się z niego Warszawa, wstępując w okres ożywienia gospodarczego i reakcji politycznej”[7]. Uczestnikiem owej „reakcji politycznej” był oczywiście Władysław Studnicki. W 1888 r. znalazł się w gronie osób, które powołały do istnienia socjalistyczny „Proletariat”. Grupa ta jednak stosunkowo szybko uległa rozbiciu natomiast sam Studnicki został na osiem miesięcy osadzony w murach warszawskiej Cytadeli. Następnie rozpoczęło się jego, trwające sześć lat, zesłanie na Wschodnią Syberię.
Przebywając na zesłaniu Studnicki zwrócił uwagę na ogromną przepaść cywilizacyjną oddzielającą zachodnioeuropejskie społeczeństwo polskie od „azjatyckiego” społeczeństwa rosyjskiego. „Rosja jest niszczycielką kultury – pisał w swoich wspomnieniach Studnicki – (…) nie podniosła kulturalnie żadnego plemienia, nawet plemion azjatyckich niżej od niej stojących, ale wszędzie niosła i niesie zwyrodnienie i kulturalną degradację, a przez proces asymilacji zwyrodniałych i kulturalnie zdegradowanych plemion obniża swój typ, psychicznie i fizycznie staje się coraz mniej zdolną do cywilizacji europejskiej”[8]. Proces ten rozwinął się nie tylko w kierunku „upodabniania się zasymilowanego” (tj. plemion azjatyckich do Rosjan), ale także „asymilatora”, (tj. Rosjan do plemion azjatyckich) zaś jego końcowym rezultatem było zjawisko „wytwarzania wspólnego typu” opartego na dziedzictwie „krwi mongolskiej”[9]. To właśnie silna domieszka „krwi barbarzyńskiej”, jaka płynęła w żyłach „znacznej liczby inteligentów rosyjskich” powodowała – zdaniem Studnickiego – niemożność ich uczestnictwa w życiu społeczeństw należących do cywilizacji Zachodu[10].
Poznając specyfikę kulturowo-etniczną „azjatyckiej” Rosji Studnicki nawiązał liczne kontakty z rosyjskimi socjalistami. Uświadomił sobie wówczas, że zagadnienie odzyskania przez Polskę niepodległości nigdy nie znajdzie wśród nich ani zrozumienia ani najmniejszej nawet aprobaty. Wielu, bowiem rosyjskich socjalistów, będących rozmówcami Studnickiego było synami popów, którzy w domu rodzinnym wysłuchiwali od swoich ojców, że „łaciństwo to herezja” i przenosili niechęć do religii katolickiej na jej wyznawców – Polaków. Zdaniem Studnickiego „niechęć ta pozostawała nawet wtedy, gdy to podłoże wyznaniowe znikało”[11]. Ze względu na to, iż „Rosja do walki z polskością usiłowała zwalczyć katolicyzm”, a także mając na uwadze „historyczny związek między polskością a katolicyzmem” Studnicki stał się – wedle jego własnych słów – „katolikiem pod względem politycznym”[12].
Wątłą nadzieję na poprawę sytuacji Polaków pod zaborem rosyjskim Studnicki wiązał również z możliwością wprowadzenia w Rosji konstytucji. Wydawało mu się wówczas, że „konstytucja rosyjska zwiąże nieco ręce administracji rosyjskiej i ta nie będzie w możności tak skutecznie jak dotąd, przeciwdziałać naszemu rozwojowi narodowemu, nam zaś rozwiąże ręce dla akcji wyzwoleńczej”[13]. Kiedy jednak późną jesienią 1896 r. opuścił Syberię i udał się do Petersburga przekonał się, że „na poważny ruch konstytucyjny, zdolny do przekształcenia formy państwowej Rosji, nie zanosiło się”[14]. W związku z powyższym uznał, iż „tylko wojna zewnętrzna połączona z porażką Rosji, mogła doprowadzić do zmian zasadniczych w ustroju państwowym”[15].
Po przeszło ośmiu latach od swego aresztowania Studnicki mógł wreszcie opuścić stolicę imperium carów i powrócić do Warszawy. Uczynił to będąc przepojony – jak to ujął – jedną tylko ideą: „W wojnie zewnętrznej Rosji, Polska może znaleźć ratunek, nie przez sojusz z opozycją rosyjską, ale z wrogiem zewnętrznym Rosji”[16]. Od tej chwili rozpoczęły się jego poszukiwania mające na celu znalezienie wrogiego wobec Rosji ośrodka siły, który mógłby zdruzgotać jej potęgę w takim stopniu by nie była ona w stanie utrzymywać swojej władzy nad ziemiami polskimi znajdującymi się w obrębie jej terytorium.
W taki oto sposób Studnicki stał się rzecznikiem trializmu, koncepcji przekształcenia dualistycznej monarchii austro-węgierskiej, w trialistyczne Austro-Węgry-Polskę. Pożądaną bazą takiej transformacji miałoby się stać postulowane przez niego w 1898 r. wyodrębnienie, a następnie usamodzielnienie się Galicji, jako swoistego „polskiego Piemontu”[17]. Studnicki szybko jednak zdał sobie sprawę ze słabości monarchii Habsburgów, dlatego ulokował swoje nadzieje na wskrzeszenie polskiej państwowości w roli, jaką miała odegrać w spodziewanej przez niego wojnie z carską Rosją, prusko-niemiecka monarchia Hohenzollernów. Dokonując tego wyboru sprowadził na siebie niesłuszne zarzuty „wysługiwania się” Niemcom i na stałe zyskał nadaną mu przez złośliwych etykietę „germanofila”. Studnicki nie tylko się tym nie przejmował, ale był z tego powodu dumny, czemu dał wyraz w 1932 r. ogłaszając na łamach „Wiadomości Literackich” artykuł pt. „Wyznanie germanofila polskiego”. Znalazło się w nim słynne stwierdzenie: „Mówię z podniesionym czołem: «Jestem germanofilem polskim». Czy znajdzie się polityk, który będąc moskalofilem, powie to o sobie? Moskalofilstwo, bowiem, to przystosowanie się do niewoli, do jarzma rosyjskiego; germanofilstwo natomiast u Polaka, pochodzącego z zaboru rosyjskiego, który obejmował 80% naszego terytorium historycznego, było dążnością do wyzwolenia politycznego Polski, do bytu samodzielnego”[18]. Lecz zanim Studnicki został najsłynniejszym „germanofilem polskim” napisał swoje największe dzieło, jakim była „Sprawa polska”.
Niemcy, Rosja i sprawa polska
„Sprawa polska” została wydana, w 1910 r. na terenie zaboru pruskiego i w zamyśle jej autora miała stanowić swego rodzaju odpowiedź na wcześniejszą o dwa lata publikację Romana Dmowskiego pt. „Niemcy, Rosja i kwestia polska”, w której przywódca Narodowej Demokracji zawarł tezę, że dla Polski o wiele groźniejszym wrogiem niż Rosja są Niemcy[19]. Studnicki był dokładnie przeciwnego zdania, czemu dał wyraz opisując porozbiorowe dzieje Polski i udowadniając, że toczyły się one pod znakiem nieustannej walki z Rosją.
Zdaniem autora „Sprawy polskiej” największą korzyść z przeprowadzenia rozbiorów odniosła Rosja. „Byt polityczny Polski zginął z rąk Rosji i ona to głównie przeciwdziałała reformom mogącym odrodzić potęgę Polski”[20] – pisał Studnicki. Wskazywał, że od 1717 r., (czyli tzw. sejmu niemego) Rosja de facto władała Rzeczpospolitą i to przeciw niej odbyły się trzy powstania narodowe (kościuszkowskie, listopadowe i styczniowe). W wyniku rozbiorów, wojen napoleońskich i decyzji powziętych na kongresie wiedeńskim pod berłem rosyjskich carów znalazło się 80% terytorium Rzeczypospolitej z 1772 r., podczas gdy na zabór pruski przypadło i na zabór austriacki przypadło po 10%[21].
Studnicki podając te wyliczenia odpierał jednocześnie zarzut, że Rosja zagarnęła przeważnie ziemie litewsko-ruskie, a więc niepolskie pod względem etnograficznym: „dwie trzecie zaboru austriackiego – zauważał Studnicki – ma przewagę ludności niepolskiej”; w zaborze pruskim „tylko Poznańskie i Prusy Zachodnie miały większość polską”, niestety jej skupiska były „poprzecinane konklawami niemieckimi”, co sprawiało, że posiadał on „pięciokroć mniej zwartego polskiego terytorium, niż Królestwo Polskie”[22] znajdujące się w granicach Rosji. Jeśli zaś wziąć pod uwagę znaczenie polityczne trzech zaborów to „aktywność polityczna, ta produkcja duchowa, jakie one dają, ta rola, jaką każdy z nich odgrywa w naszem życiu duchowem i politycznem” zdecydowanie największa była w zaborze rosyjskim, który pochłaniał „w znacznej mierze tarcie machiny państwowej rosyjskiej”[23]. Od wyzwolenia tego zaboru zależała, zatem przyszła niepodległość Polski.
Jednak wyzwolenie ziem późniejszej Kongresówki mogło nastąpić jedynie na skutek zewnętrznej akcji zbrojnej skierowanej przeciw Rosji. Kiedy zatem na horyzoncie pojawiła się możliwość wzięcia udziału w wojnach, jakie zaczął toczyć cesarz Francuzów Napoleon Bonaparte, Polacy zasilając legiony Dąbrowskiego wzięli w nich aktywny udział po stronie Francji. Zaowocowało to utworzeniem przez Napoleona Księstwa Warszawskiego. Niestety próba ta zakończyła się klęską na skutek przegranej kampanii 1812 r.[24] Sprawa polska została mimo to podniesiona na kongresie wiedeńskim na mocy postanowień, którego na bazie ziem Księstwa Warszawskiego zostało utworzone Królestwo Polskie wchodzące w skład Cesarstwa Rosyjskiego i złączone z nim przez unię realną.
Dalsze dzieje tej osobliwej koegzystencji polsko-rosyjskiej dostarczyły Studnickiemu solidnej porcji „materiału dowodowego” na poparcie tezy o istnieniu trwałego antagonizmu przestrzennego zachodzącego na linii Polska-Rosja. Autor „Sprawy polskiej” dokonał analizy tego problemu stosując następującą argumentację.
Po pierwsze: istotnym warunkiem zawarcia przez dwa odrębne państwa unii realnej jest stosunek sił, który nie wywołując „lekceważenia słabszego (państwa) przez silniejsze” ewentualne starcie zbrojne między nimi czyniłby wysoce niepożądanym dla obydwu stron[25]. Królestwo Polskie w żaden sposób nie spełniało tego warunku, chociażby z racji posiadania zbyt małego terytorium w stosunku do Cesarstwa Rosyjskiego.
Po drugie: zawarcie unii realnej „wymaga braku zasadniczych antagonizmów między związkowemi państwami”[26]. Tymczasem między Królestwem Polskim a imperium carów tlił się spór o Litwę i Ruś, które przez sześć stuleci były związane z Polską „przesiąkłe polskim pierwiastkiem, podźwignięte wpływami cywilizacyjnymi polskimi” i posiadające wprawdzie znaczny procent ludności niepolskiej, ale „ludności stanowiącej materiał etnograficzny”[27].
Po trzecie: celem unii realnej jest zwiększenie współczynnika potęgi obydwu państw oraz polepszenie ich zdolności strategicznych. Także i w tej materii przyłączenie Królestwa Polskiego do Rosji całkowicie mijało się z celem, ponieważ jak zauważył zacytowany przez Studnickiego car Mikołaj II jedno spojrzenie na mapę dowodzi, że „granica polskiego obszaru imperium dochodzi do Odry tymczasem na flankach odstępuje za Niemen i Bug, żeby oprzeć się w pobliżu Połągi na Morzu Bałtyckim i za ujściem Dunaju na Morzu Czarnem. W tej wypukłej części mieszka ludność zasadniczo wroga Rosji i dlatego potrzebna jest armia dla utrzymania jej w posłuszeństwie”[28]. Taki układ wynikał z krańcowo odmiennego usytuowania w przestrzeni obydwu organizmów politycznych i jak dowiodły polskie powstania narodowe z XIX wieku ujawnił się, jako czynnik zmniejszający potęgę Rosji.
Z tego też powodu Studnicki – mimo, iż należał do pokolenia wychowanego po klęsce powstania styczniowego – z wyjątkowym uporem głosił postulat odzyskania przez Polskę niepodległości na skutek walki zbrojnej. Czynił tak mając na uwadze słowa Napoleona, które przytoczył w „Sprawie polskiej”: „Naród zgnieciony przez sąsiadów, nie może dźwignąć się inaczej jak z bronią w ręku”[29].
Jednak walka zbrojna mająca na celu oderwanie od Rosji ziem Kongresówki powinna być uwarunkowana „chwilowym stosunkiem sił naszych względem Rosji, wypadających dla nas korzystnie z powodu wojny zewnętrznej pochłaniającej siły Rosji”[30]. Studnicki twierdził, że Polacy aż dwukrotnie zmarnowali ów „chwilowy stosunek sił” wywołując ze znacznym opóźnieniem powstania narodowe (listopadowe w 1830 r. zamiast w, 1828 r., gdy Rosja była uwikłana w wyczerpującą wojnę z Turcją oraz styczniowe w 1863 r. zamiast w 1853 r., kiedy to „Moskale” zbierali przysłowiowe „baty” w wojnie krymskiej). Polscy „czerwonoskórzy”[31] – pisał dalej Studnicki – powinni, zatem wyciągnąć wnioski z popełnionych wcześniej błędów i nie przegapić kolejnej szansy na uzyskanie niepodległości, jaka zaczęła się wyłaniać na początku XX wieku w związku z wojną rosyjsko-japońską.
Według Studnickiego konflikt zbrojny Japończyków z Rosjanami, do jakiego doszło na Dalekim Wschodzie w 1905 r. wyznaczał nową erę w dziejach Cesarstwa Rosyjskiego. Oto bowiem po raz pierwszy od XVI wieku kiedy Rosja przez zajęcie chanatu kazańskiego utraciła niebezpieczny dla swojej egzystencji front wschodni i pozyskała siły do ekspansji na zachód, imperium carów ponownie zostało zagrożone od wschodu[32]. W obliczu tego nowego niebezpieczeństwa Rosja, której – jak celnie zauważał autor „Sprawy polskiej” – „potrzeby finansowe zwykle przechodziły (tj. przerastały – D.E.M.) jej siły gospodarcze i która ratowała się podbojami od bankructwa, nie będzie mogła temu sprostać”[33]. W tej sytuacji Studnicki prognozował, że możliwe stanie się „obcięcie Rosji na wschodzie” natomiast konsekwencją „zmiany stosunków sił, wywołanych trudnościami Rosji na Wschodzie, musi być jej obcięcie na Zachodzie, a w tem leży wyzwolenie nasze”[34].
Dlatego zdaniem Studnickiego jedyną drogą do uzyskania niepodległości winno stać się wspomniane już wyżej wyodrębnienie Galicji, jako „polskiego Piemontu”, pozostającego w równorzędnym związku nie tylko z Austrią, ale także z Węgrami. Dzielnica ta mogłaby się stać ośrodkiem krystalizacyjnym polskich dążeń niepodległościowych, pod jednym wszakże warunkiem, a mianowicie „państwem równorzędnym Austryi i Węgrom stała by się tylko rozszerzona Galicja, zwiększona przez cały lub część zaboru rosyjskiego”[35]. Scalenie jednak dwóch zaborów, austriackiego i rosyjskiego, mogło dokonać sie tylko i wyłącznie w wyniku wojny rosyjsko-austriackiej. Studnicki był głęboko przekonany, iż taka wojna już niebawem stanie się faktem, chociażby ze względu na narastającą sprzeczność interesów Austro-Wegier i Rosji w rejonie Półwyspu Bałkańskiego.
Co więcej: z wyprzedzeniem czterech lat z godną uwagi precyzją przewidywał, że wojna ta zyska wymiar ogólnoeuropejski, jeśli nie światowy. „Czekają wielkie zmiany kartę Europy – zrealizowanie się dążeń wszechniemieckich, zmieniających stosunek Niemiec do Francji, Niemiec do Anglii na niekorzyść tych ostatnich. (…) Wchodzimy w okres wielkich przeobrażeń w gronie państw Europy i Azyi, możliwą rzeczą, że nawet w sferę przeobrażeń będą wciągnięte Stany Zjednoczone skorumpowane swym złota czcicielstwem”[36]. I dodawał: „Nie pokój, lecz miecz niesie XX stulecie” albowiem zwiększyła się do niespotykanych jak dotąd rozmiarów „intenzywność międzynarodowej walki o byt. Jej ultima ratio pozostała siła zbrojna i ona będzie obecnie rzucona na szalę wypadków”[37]. Swoje rozważania zakończył natomiast pouczeniem: „Nie wielkie walki społeczne, nie rewolucya socyalna, ale wielkie walki narodów i państw czekają Europę. Kujcie broń! Kujcie broń! tj. twórzcie siły militarne, siłę czynną, nosicielkę ducha ofiary, podstawę podźwignięcia się z upadku”[38]. Nie powinno, zatem dziwić, że głosząc takie poglądy stał się rzecznikiem działań podejmowanych przez Józefa Piłsudskiego, który wraz ze swymi zwolennikami z PPS-Frakcji Rewolucyjnej czynnie walczył z carską Rosją.
Poparcie dla koncepcji trialistycznej w połączeniu z twardym antyrosyjskim „kursem”, jaki reprezentował Studnicki siłą rzeczy musiało spowodować złagodzenie jego stanowiska wobec trzeciego zaborcy Polski, jakim była Rzesza Niemiecka zjednoczona pod egidą Prus. Studnicki w kreowanym przez siebie scenariuszu nie uwzględniał wówczas, że ziemie zaboru pruskiego znajdą się w obrębie terytorium odrodzonej Rzeczypospolitej. Należy zaznaczyć, iż czynił tak mając na uwadze przesłankę natury geopolitycznej bardzo istotną dla zapewnienia trwałości i stabilności bytu politycznego państwa polskiego. W „Sprawie polskiej” postulował mianowicie, aby Austro-Węgry dokonując „obcięcia Rosji na zachodzie” oprócz Królestwa Polskiego inkorporowały także ziemie litewsko-ruskie stanowiące dla Polski naturalny teren kolonizacyjny. Gdyby jednak przyłączyły tylko Królestwo Polskie „front nasz państwowy musiałby skierować się przeciwko Prusom, dzierżącym ujście Wisły”[39]. Tym samym uległby załamaniu front antyrosyjski będący kluczowym dla odzyskania i utrzymania niepodległości przez Polskę, ponieważ Austro-Węgry i Prusy/Niemcy popadłyby w konflikt na tle sprawy polskiej. Skorzystałaby na tym Rosja, u której państwa te zawsze, gdy rywalizowały ze sobą szukały wsparcia. Kwestia niepodległości Polski stanęłaby wtedy pod znakiem zapytania.
Od momentu ukazania się drukiem „Sprawy polskiej” w 1910 r. Studnicki cały czas miał nadzieję na wybuch wojny pomiędzy zaborcami Polski. Kiedy jego przewidywania się sprawdziły i w 1914 r. rozpoczęła się I wojna światowa (dodajmy, że jej katalizatorem była sygnalizowana przez Studnickiego rosyjsko-austriacka rywalizacja o wpływy na Bałkanach) przystąpił on do krzewienia idei utworzenia Legionów Polskich do walki z Rosją. Propagował także sprawę polską na Węgrzech, w Rumunii i w Szwajcarii skąd w połowie sierpnia 1915 r. przybył do Warszawy zajętej 5 sierpnia przez wojska Rzeszy Niemieckiej dowodzone przez księcia Leopolda Bawarskiego.
Studnicki znając ówczesny układ sił doskonale zdawał sobie sprawę z coraz większej słabości wewnętrznej, jaką przejawiała austro-węgierska monarchia Habsburgów. Dlatego też będąc pod silnym wrażeniem zwycięstwa oręża niemieckiego nad znienawidzoną przez niego Rosją porzucił ostatecznie koncepcję trializmu i w kwestii odbudowy państwowości polskiej opowiedział się za ścisłą współpracą z Rzeszą Niemiecką[40].
Warto tutaj nadmienić, iż Władysław Studnicki już w pierwszym roku wojny pojawił się w stolicach mocarstw centralnych, w Berlinie, a później w Wiedniu chcąc zaprezentować własny projekt zorganizowania Europy Środkowej, jaki zawarł w napisanej przez siebie po niemiecku broszurze pt. „Przebudowa Mitteleuropy przez współczesną wojnę. Sprawa polska w jej międzynarodowym znaczeniu”. Postulował w niej – podobnie zresztą jak prawie w tym samym czasie Friedrich Naumann – utworzenie w Europie Środkowej silnego bloku państw powiązanych gospodarczo i polityczno-militarnie z Niemcami[41]. Oczywiście najważniejszym państwem w tym związku zaraz po dominującej Rzeszy Niemieckiej miała być odrodzona Rzeczpospolita Polska.
Zdecydowanie proniemieckie stanowisko Studnickiego i jego bezpośrednie działania podejmowane u władz mocarstw centralnych zaowocowały ogłoszeniem 5 listopada 1916 r. przez generał-gubernatora Hansa von Beselera proklamacji cesarzy Niemiec i Austro-Węgier postanawiających z ziem wydartych panowaniu rosyjskiemu utworzyć „państwo samodzielne z dziedziczną monarchią i konstytucyjnym ustrojem”[42]. Stało się wreszcie to, o co Studnicki walczył przez całe swoje życie – pojawiła się realna szansa odbudowy polskiej państwowości. Pod okupacją niemiecką zaczęło się odradzać polskie życie publiczne: zaczęto organizować polską administrację i polskie szkolnictwo. Proces ten trwał aż do 11 listopada 1918 r., kiedy to Rada Regencyjna przekazała Józefowi Piłsudskiemu władzę nad odrodzoną Polską oddając mu do dyspozycji – obok zorganizowanych jednostek wojskowych – sprawne narzędzia do jej egzekwowania. Warto o tym pamiętać zwłaszcza na tle panujących powszechnie opinii, że niepodległość Rzeczypospolitej pojawiła się, jako kaprys losu, jak głosił popularny wierszyk: „Ni z tego, ni z owego mamy Polskę na pierwszego”.
Z dniem 11 listopada 1918 r. Władysław Studnicki – według określenia Stanisława Cata-Mackiewicza – poniósł pyrrusową klęskę[43]. Jakkolwiek zasadniczy cel jego wysiłków został osiągnięty, tzn. Polska odzyskała niepodległość, lecz wynik I wojny światowej (biorąc pod uwagę późniejsze postanowienia traktatów pokojowych podyktowanych przez mocarstwa ententy państwom centralnym w Wersalu, w Saint Germain-en-Laye i w Trianon) okazał się katastrofalny dla Rzeszy Niemieckiej i Austro-Węgier. Ich klęska definitywnie przekreśliła szanse na utworzenie projektowanego przez Studnickiego środkowoeuropejskiego „wielkiego obszaru”, który pod przywództwem Niemiec mógłby na trwałe zabezpieczyć byt państwowy Polski od zagrożenia stwarzanego przez Rosję „obciętą” terytorialnie na zachodzie w wyniku pokoju zawartego z Rzeszą Niemiecką w marcu 1918 r. Brześciu Litewskim. Słuszność obaw wyrażanych przez Studnickiego potwierdziła się, już w roku następnym, gdy wybuchła wojna polsko-bolszewicka[44]. Stało się wówczas jasne, „anulowanie rozbiorów” przez Włodzimierza Lenina było tylko propagandowym wybiegiem a nowa, bolszewicka Rosja nie zamierza tak łatwo zrezygnować z panowania nad okupowanym wcześniej przez imperium carów „krajem przywiślańskim”.
C.d.n.
[Kolejna część w przyszły weekend]
Na zdj. Józef Beck i Joachim von Ribbentrop w 1939 r.
[2] Zob. W. Studnicki, System polityczny Europy a Polska, [w:] W. Studnicki, Pisma wybrane, t.II, Toruń 2001.
[3] Zob. W. Studnicki, Wobec nadchodzącej II wojny światowej, [w:] W. Studnicki, Pisma wybrane, t.II, Toruń 2001.
[19] Zob. R. Dmowski, Niemcy Rosja i kwestia polska (w:) R. Dmowski, Wybór pism, Nowy Jork 1988, s. 45.
[21] Ibidem, s. 11. Należy dodać, że procentowy udział państw zaborczych w posiadaniu terytoriów dawnej Polski, jaki Studnicki przedstawił w „Sprawie polskiej” dobrze koresponduje z danymi statystycznymi prezentującymi stosunki narodowościowe z przełomu XIX i XX wieku. I tak w zaborze rosyjskim znajdowało się 64% Polaków z obszaru przedrozbiorowej Rzeczypospolitej, (z czego w samym Królestwie Polskim mieszkało aż 48%, czyli blisko połowa wszystkich Polaków pod zaborami), w zaborze austriackim 24% a w zaborze pruskim tylko 12%. Dane te należy mieć na uwadze analizując strategię odzyskania niepodległości proponowaną przez Władysława Studnickiego. Zob. P. Eberhardt, Między Rosją a Niemcami. Przemiany narodowościowe w Europie Środkowo-Wschodniej w XX wieku, Warszawa 1996, tabela 7, s. 88-89.
[24] Winą za to Studnicki obarczał zarówno cesarza Francuzów jak i samych Polaków. Błędy Bonapartego były następujące: „nie umocnił się na ziemiach dawnej Polski, nie przebył tam zimy, (…) nie polskim a austryackim wojskom poruczył ochranianie tyłów i odwrotu swojej armii”; z kolei błędy popełnione przez Polaków polegały na tym, że „daliśmy jurgieltnikom Rosji ogołocić Litwę z zapasów żywności” oraz, że „nie zorganizowaliśmy po ustąpieniu wojsk rosyjskich własnej administracyi, któryby formułowała szeregi”, ibidem, s. 138-139.
[31] „W narodzie naszym – pisał Studnicki – w dobie porozbiorowej spotykaliśmy typ, nieznoszący niewoli, typ którego byśmy nazwali czerwonoskórym, i typ urodzonych niewolników, który nazwiemy murzyńskim”. Jego zdaniem „czerwonoskórych” tj. zwolenników walki zbrojnej jest niestety coraz mniej z kolei w zastraszającym tempie rozszerza się grono „murzyńskich niewolników” dążących do uzyskania autonomii w ramach Cesarstwa Rosyjskiego, ibidem, s. 563.
[40] Wrażenie to opisuje Studnicki w swoim „Wyznaniu germanofila polskiego”: „Gdy podczas wojny światowej śpieszyłem do wyzwolonej przez Niemców Warszawy (…) widziałem olbrzymie pole świeżych mogił: Bawarzy, Hanowerczycy, Wirtemberczycy, Sasi, Prusacy, Niemcy ze wszystkich części Rzeszy Niemieckiej legli tu, na polskiej ziemi (…) Wprawdzie nie walczyli oni w tym celu. Walczyli o stanowisko w świecie swojego narodu (…) lecz konsekwencją tej walki – nasze wyzwolenie. Jak nie możemy bez niechęci myśleć o tym, który nawet bez złego zamiaru wyrządził nam olbrzymią krzywdę, tak nie możemy myśleć bez rozczulenia o tym narodzie, który bez zamiarów dobroczynnych względem nas dał nam największe dobrodziejstwo – możność odzyskania niepodległości”. Zob. W Studnicki, Wyznanie…, op. cit., s. 19.
[43] Zob. St. Mackiewicz-Cat, Dzieje jednej redakcji, „Słowo”, 1 VIII 1932, [w:] „Teksty”, Warszawa 1990, s. 216.
[44] Żona regenta Zdzisława Lubomirskiego zanotowała w swoim pamiętniku pod datą 14 listopada 1917 r. takie oto wydarzenie: „Studnicki, który był dziś po południu u Zdzisia twierdzi, że mamy przed sobą trzy miesiące życia do zorganizowania się, bo za trzy miesiące będzie znów carat w Rosji”. A zatem Studnicki przewidywał, że dojdzie do wojny polsko-rosyjskiej w obronie młodej polskiej niepodległości. Nie mógł jednak widzieć, że biali przegrają wojnę domowa w Rosji i zamiast wojsk carskich uderzą na Polskę oddziały bolszewickiej Armii Czerwonej”. Zob. Pamiętnik Księżnej Marii Zdzisławowej Lubomirskiej 1914-1918, Poznań 1997, s. 557.