Jan-Victor Landowski
22 września bieżącego roku odbyły się wybory parlamentarne w Niemczech, które przyniosły większe niż przewidywano zwycięstwo najsilniejszego do tej pory ugrupowania CDU / CSU (chadecja). Poprzedni rząd składał się z czarno-żółtej koalicji chadeków i liberałów. Kanclerz Angela Merkel była zwolennikiem kontynuowania tej współpracy w razie zwycięstwa CDU. Jednak, po raz pierwszy w historii, były koalicjant nie dostał się do Bundestagu. Liberałowie z FDP uzyskali 4,8%, przy progu wyborczym wynoszącym 5%.
CDU z wynikiem 34,1% głosów będzie działać w parlamencie wspólnie z CSU, która uzyskała 7,4% głosów. Frakcje te współdziałają ze sobą już od 1949 r. Łącznie, Unia posiada teraz 41,5% głosów. Kolejną siłą w parlamencie jest SPD (socjaldemokracja). Z tego ugrupowania wywodzi się główny kontrkandydat Merkel na stanowisko Kanclerza – Peer Steinbrueck. SPD uzyskała 25,7% z oddanych głosów. Pozostałe partie, które dostały się do parlamentu to Linke z 8,6% i Grünen 8,4% głosów.
Pojawiło się pytanie, kto będzie tworzył koalicję razem z CDU/CSU? Najbardziej prawdopodobna, choć nie jest to przesądzone, wydaje się tzw. "wielka koalicja" chadeków i socjaldemokratów. Peer Steinbrueck nawoływał jednak po przegranej, by jego partia SPD pozostała w opozycji. W bieżącym tygodniu odbędzie się spotkanie CDU/CSU z SPD, na którym dojdzie do ostatecznej decyzji co do wspólnej koalicji. Dla CDU/CSU pozostaje jeszcze alternatywa w postaci kolacji z Zielonymi (Grünen), jednak według komentatorów, jest to mało prawdopodobne. Konserwatywna część wyborców z CSU nie byłaby zadowolona z takiego rozwiązania. Bardzo możliwa wydaje się więc koalicja czarno-czerwona.