Marian Piłka: Wielka Strategia

Poland_satelliteMarian Piłka

W sytuacji narastania rywalizacji mocarstw, destabilizacji systemu międzynarodowego, w czasach narastania niepewności i zagrożenia, podstawowym celem działania naszego państwa musi być dążenie do uniknięcia konfrontacji mocarstw w naszym obszarze geopolitycznym. Jeżeli to jest niemożliwe, to polityka minimum zmierzać musi do uniknięcia międzynarodowej izolacji i uniknięcia wejścia do konfliktu jako pierwsi, a w każdym razie do odwleczenia konfliktu. Jesteśmy państwem średniej wielkości i nasze interesy tylko w ograniczonym zakresie są tożsame z interesami naszych sojuszników. Ceną za sojusz nie może być rezygnacja z naszej podmiotowości i naszego bezpieczeństwa, bo konsekwencją w najlepszym razie jest degradacja własnej pozycji.  Położenie Polski na nizinie wschodnioeuropejskiej i  przesmyku bałtycko-czarnomorskim czyni nasz kraj otwartym na konfrontacje pomiędzy mocarstwami wschodnimi a zachodnimi . Jesteśmy bowiem w klasycznej strefie konfrontacji, co było  przekleństwem historii w czasie ostatnich kilku stuleci.  Uniknięcie konfrontacji w naszej części Europy nie jest prostym wyzwaniem ale jest możliwe. Bo narastanie międzynarodowego konfliktu to proces długotrwały, który daje czas na uniknięcie geopolitycznej pułapki. I jej uniknięcie jest najważniejszym wyzwaniem stojącym przed polską polityką w nadchodzących latach.

Ale oprócz bieżącej polityki, która powinna zmierzać do uniknięcia tej pułapki ,  przed naszym narodem jest jeszcze inne wyzwanie. Otóż przekleństwo naszego położenia geopolitycznego w ostatnich trzech wiekach wynika z naszej słabości. To słabość I Rzeczpospolitej, a następnie II i obecnie III  była i jest  największym zagrożeniem naszego bezpieczeństwa i naszej podmiotowości. Dlatego jej przezwyciężenie  i budowa własnego potencjału zdolnego do stabilizacji naszej części Europy jest najważniejszym długofalowym wyzwaniem przed którym stoi nasz kraj. Bo nie jest prawdą że nasze położenie musi być naszym przekleństwem. I Rzeczpospolita pokazała że właśnie tu w tej części Europy jest możliwe zbudowanie mocarstwa, które samym swoim istnieniem i swoim potencjałem jest warunkiem równowagi i stabilizacji europejskiej. I jeżeli chcemy żyć w bezpiecznej Europie, żyć w pokoju, to jesteśmy skazani na zbudowanie podobnego do I Rzeczpospolitej ośrodka siły.

Czy taka polityka w przypadku naszego kraju jest w ogóle możliwa?  Otóż pierwszym zasadniczym celem polskiej polityki jest odzyskanie suwerenności intelektualno-duchowej, odzyskanie intelektualnego panowania nad własnym losem, a nie przyjmowania zewnętrznej narracji w prowadzeniu narodowej polityki. Bowiem z komunizmu wyszliśmy nie tylko jako ekonomiczni bankruci, ale także jako społeczeństwo moralnie i intelektualnie spauperyzowane, podatni nie tylko na ekonomiczną, ale także duchową kolonizacje. Ta duchowa kolonizacja to efekt zarówno indoktrynacji jak i zablokowania reprodukcji elit narodowych, których miejsce  zajęły elity postkomunistyczne w szerokim tego słowa znaczeniu. To znaczy elity ukształtowane przez marksizm i wychowane w duchu kompleksu wobec możnych tego świata.  Naród bez własnych elit jest narodem niepełnym, w pewien sposób okaleczonym i o ograniczonej zdolności zdefiniowania zarówno rzeczywistych wyzwań jak i interesów. Te  elity które zajęły  miejsce elit narodowych, były elitami mentalnie postkomunistycznymi, jedynie zdolnymi do buntu i szukaniu nowego, bardziej "humanitarnego' protektora. Miały one, podobnie jak "elity" komunistyczne charakter kompradorski, to znaczy reprezentowały zewnętrzną wobec "tego kraju" intelektualną świadomość  współczesnych wyzwań i wynikające z niej  zewnętrzne interesy. Perspektywa kompradorska, to nie perspektywa budowania wewnętrznych fundamentów własnej siły i podmiotowości, a jedynie  szukanie  zewnętrznego, bardziej "ludzkiego" protektora, który zwolni nas z ciężaru wypracowania i prowadzenia podmiotowej polityki. Jej wyrazem był koncepcja "wejścia do Europy" nie jako sojuszu, czy unii z państwami Zachodu, ale jako podporządkowania im polskich interesów. Przyjęcie bez żadnych zastrzeżeń 'reformy Balcerowicza', która w wymiarze ekonomicznym była zgodą na ekonomiczną kolonizacje przez państwa zachodnie, czy polityki obronnej zredukowanej do utrzymania korpusu ekspedycyjnego wysyłanego dla pilnowania interesów naszych protektorów. Ta polityka była uzupełniana elementami akceptacji polityki multi-kulti,  budowania "patriotyzmu" europejskiego, poprzez destrukcję własnej wspólnoty narodowej (pedagogika wstydu) czy polityki genderowej uderzającej w polski etos cywilizacyjny. Przezwyciężenie kolonializmu intelektualnego, to pierwszy etap przezwyciężania neokolonializmu polskiej polityki. Oczywiście zachodni neokolonializm prowadził do rozwoju ekonomicznego, ale był to rozwój zależny, oparty przede wszystkim o dominacje zagranicznego kapitału.

Ale polityka "wejścia" do Europy, dostosowanie się do unijnych standardów, akceptacja neokolonialnego rozwoju polskiej gospodarki, czy przekształcenia polskiej armii w korpus ekspedycyjny, w sytuacji kryzysu dotychczasowego systemu międzynarodowego, narastania rywalizacji mocarstw , chaosu i w stosunkach międzynarodowych i niepewności co do gwarancji bezpieczeństwa zaczyna ujawniać swoje zasadnicze słabości zagrażające naszemu bezpieczeństwu narodowemu. Rozwój zależny bowiem choć może prowadzić do wzrostu gospodarczego nie jest zdolny do zasadniczej zmiany stosunku sił na ważnym dla naszego bezpieczeństwa, obszarze. W takiej sytuacji protektorowi naszego bezpieczeństwa po prostu może zabraknąć sił by bronić swoich środkowo-europejskich rubieży własnej dominacji. Kryzys Unii i systemu postzimnowojennego wybudzają nas z iluzji "końca historii'. Życie trwa więc trzeba odpowiedzieć na jego wyzwania.

Otóż narody  historyczne, które chcą żyć i rozwijać się muszą prowadzić politykę, która zdecydowanie wykracza poza bieżący wymiar. Jej podstawowym wymiarem jest odzyskanie intelektualnego samostanowienia,  nie tylko odzyskanie panowania nad własnym losem w wymiarze intelektualnym, ale w konsekwencji  w konsekwencji odbudowy narodowej polityki. W państwach anglosaskich narodowy wymiar polityki określany jest mianem "Grand Strategy,' wielkiej strategii, strategii narodowego wysiłku realizowanego przez pokolenia, a nie ograniczonego jedynie do wymiaru partyjnego. Wielka Strategia to realizacja dalekosiężnych narodowych celów mających na celu zbudowanie potęgi własnego państwa i zabezpieczenia jego bezpieczeństwa i wpływów.  Podstawą tej strategii musi być pełne rozpoznanie fundamentalnych geopolitycznych uwarunkowań własnego położenia, jego atutów i słabości, zdefiniowanie szans, ale i zagrożeń, a przede wszystkim posiadanie  elity przywódczej zdolnej do wykorzystania geopolitycznych szans i zminimalizowania zagrożeń. I co tu warto od razu zaznaczyć, że choć geografia jest niezmienna, to historia nie powtarza się. Koncepcja zbudowania nowego ośrodka siły nie oznacza powtórzenia przykładu I Rzeczpospolitej, ale wymaga stworzenia nowego układu biorącego pod uwagę uwarunkowania historyczne. Sojusz z naszymi sąsiadami nie zależy bowiem tylko od nas, dlatego podstawowym celem wielkiej strategii musi być koncentracja na budowie polskiego potencjału narodowego, który ewentualnie może wchodzić w nowe konfiguracje sojusznicze.

Zasadniczym celem każdej wielkiej strategii jest odpowiedz na wyzwanie czasu i geografii. To wyzwanie należy na nowo zdefiniować. Dziś  bowiem stoimy wobec załamania się geopolitycznej pauzy, stworzonej w następstwie upadku komunizmu i dającej nam szanse samostanowienia. Pomimo tej pauzy pozostaliśmy na peryferiach współczesnego systemu międzynarodowego. Leżymy na obrzeżach Unii Europejskiej, jednego z najbardziej rozwiniętych obszarów współczesnego świata, ale przeżywającej głęboki i postępujący kryzys. Upadek demograficzny już pociąga za sobą spowolnienie rozwoju a w dalszej perspektywie prowadzi do ekonomicznej degradacji. Już dziś muzułmańska imigracja jest zagrożeniem, które najprawdopodobniej w perspektywie pokolenia dokona zniszczenia cywilizacji zachodnioeuropejskiej. Ale zanim to się stanie dominujące państwo Europy, Niemcy podejmą wysiłek  jeszcze większego podporządkowania sobie całej Unii, także naszej gospodarki i naszego państwa. Także amerykańska obecność w naszej części Europy wobec chińskiego wyzwania będzie coraz bardziej problematyczna. Z drugiej strony Polska jest także na obrzeżach byłego komunistycznego świata w którym Rosja dąży do odbudowania swoich wpływów. Ale Rosja, pomimo, ze odbudowała  w znacznej mierze swoją militarną potęgę, jest kolosem na glinianych nogach. I jeżeli nie będzie w stanie obecnie wykorzystać swojej militarnej przewagi, to czas może okazać się bezlitosny dla tego mocarstwa. Jednak upadające mocarstwa, często bronią swojej pozycji przez zbrojną konfrontację. Dziś uniknięcie tej konfrontacji jest najważniejszym wyzwaniem bieżącej polityki. A także wyeliminowanie zagrożenia porozumienia rywalizujących mocarstw kosztem naszej strefy bezpieczeństwa. Jeżeli nie dojdzie do konfrontacji w Europie i nie dojdzie do niemiecko-rosyjskiego porozumienia, to proces słabnięcia dekadenckiej Unii, w tym Niemiec oraz Rosji będzie postępował. Taka sytuacja daje historyczną szansę na wyrwanie się z zarówno uzależnienia  zachodniego jak  i wschodniego zagrożenia.

Otóż uniknięcie konfrontacji mocarstw w naszym obszarze bezpieczeństwa i nasza peryferyjność stwarza historyczna szansę na przezwyciężenie modelu rozwoju zależnego i zbudowania  podstaw narodowej siły dającej trwałe gwarancje wolności i narodowego bezpieczeństwa w naszej części kontynentu. Historia bowiem zna geopolityczny mechanizm budowania nowych ośrodków siły na obrzeżach dominujących potęg, które szczyt swojej pozycji mają już za sobą i powoli  chylą się ku upadkowi. I tak korzystając z dekadencji świata helleńskiego, jego kosztem władcy Macedonii  budowali potęgę własnego państwa by w końcu  go sobie podporządkować. Także Wenecja powstała na obrzeżach świata bizantyńskiego, korzystając z jego zasobów do zbudowania swojej pozycji. Podobną strategię obrała Moskwa, państewko podporządkowane Złotej Ordzie. Pod jej patronatem "zbierała ziemie ruskie', co pozwoliło jej nie tylko  na zrzucenie tatarskiego jarzma, ale także na podbicie byłych swoich zwierzchników. Także Prusy budowały swoja pozycję kosztem upadającej Rzeczpospolitej, aż do jej unicestwienia. Ten mechanizm  budowania nowych ośrodków siły cechuje przede wszystkim wola ich przywódców do konsekwentnego i wytrwałego poprawiania własnej pozycji, korzystając najczęściej z zasobów dominującego mocarstw, a także   konsekwentnego wyzwalania się z uzależnień od dominujących ośrodków siły. To nie strategia politycznej, czy militarnej konfrontacji, ale wykorzystania zasobów państwa dominującego cechuje ten model budowy nowych ośrodków , aż do zmiany układu siły. Konfrontacja jest następstwem zmiany układu sił, a nie sposobem na ograniczenie zależności. Druga  cecha tej strategii, to dążenie do zabezpieczenia się przed dekadencją państwa dominującego i  tym samym destrukcją własnego potencjału. I wreszcie konsekwencja działania, trwająca najczęściej kilka pokoleń. To nie polityka partii obliczona na zwycięstwa w kolejnych wyborach, ale polityka narodu kierowana przez rzeczywiste elity dążące do zbudowania pozycji mocarstwowej swojego państwa.

Z podobnym doświadczeniem mieliśmy także do czynienia w Polsce w XIV i XV wieku. Ówczesne nasze peryferyjne położenie było trochę odmienne  niż tu opisane. Ale mieliśmy do czynienia   z pozostałymi elementami, które pozwoliły na zbudowanie przez nasz kraj mocarstwa środkowoeuropejskiego. Przede wszystkim mieliśmy wówczas znakomite przywództwo dążące do zjednoczenia naszego państwa. W następnym pokoleniu, pokoleniu Kazimierza Wielkiego, to przywództwo doprowadziło do umocnienia tego, wcześniej bardzo słabego państwa, do zbudowania fundamentów jego kulturowej, gospodarczej i terytorialnej siły, by w pokoleniu Jadwigi, poprzez unię z Litwą zbudować środkowo-europejskie mocarstwo, które prze dwa wieki było czynnikiem geopolitycznej równowagi i stabilności w naszej części Europy. Podstawą tego sukcesu była przemyślana koncepcja budowania polskiej potęgi  i wytrwały wysiłek w jej realizacji przez kilka pokoleń. Mieliśmy po prostu znakomite elity, które potrafiły nie tylko wykorzystywać zdarzające się koniunktury polityczne, ale przede wszystkim zdolne do wypracowania długofalowej koncepcji i konsekwentnej jej realizacji.

Dziś Polska stoi znowu przed wyzwaniami zdefiniowania swojej polityki, a nawet więcej zdefiniowania swojej narodowej strategii.  Polityka  aby być skuteczną , aby stopniowo wzmacniała narodową pozycję  musi być  osadzona  w swojej wielkiej strategii, czyli  zasadniczych kierunkach naszego narodowego rozwoju zapewniającego naszemu narodowi bezpieczeństwo i rozwój. Bo naród musi mieć wyraźny kierunek swojego rozwoju. Jeżeli go nie ma , to dryfuje, nie tylko nie wykorzystując zdarzających się szans, ale przede wszystkim dryfuje bez celu, wytracając siły. Dziś barierą jest kwestia narodowych elit. Barierą w ich odtworzeniu i poprawie ich przywódczych walorów, jest nie tylko system kształcenia, ale przede wszystkim system partyjny redukujący parlamentarzystów do wysokopłatnych specjalistów do naciskania guzika głosującego na rozkaz bossa partyjnego. Partie polityczne nie są płaszczyzną debaty publicznej rozpoznającej narodowe wyzwania, ale grupami interesów walczącymi wyłącznie o profity przy sprawowaniu władzy. Ich oligarchiczny model jest barierą blokującą wytwarzanie politycznych elit i narodowego przywództwa. Bo treścią partyjnych konfrontacji nie jest pozycja Polski, ale partyjna walka, która przekłada interes partyjny nad narodowy. I drugorzędne różnice partyjne nie zmieniają ich destrukcyjnego  charakteru. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest utrzymywanie się w polityce państwa przywództwa typu kompradorskiego, to znaczy z przywództwa intelektualnie zwasalizowanym przez zewnętrzne postrzeganie rzeczywistości.  Natomiast podstawą  narodowego przywództwa jest wyzwolenie się z zewnętrznej wobec polskiego interesu, postrzegania rzeczywistości politycznej. Jego istotą jest  samodzielny  wysiłek intelektualny, a nie działanie na rozkaz, jak to jest w obecnych partiach. A bez samodzielności intelektualnej nie możliwe jest zagwarantowanie skutecznej i długofalowej polityki polskiej. To  czego brakuje partiom politycznym to przede wszystkim suwerenności intelektualnej wobec zewnętrznej narracji politycznej i wynikające z niej przekonanie o nadrzędności interesu narodowego nad zewnętrznymi układami naszego państwa, koncepcji wzmacniania naszego potencjału i jego emancypacji wobec dotychczasowych potęg hegemonicznych,  świadomości nie tylko  uwarunkowań naszej pozycji, ale woli ich zmiany i konsekwencji działania. przezwyciężenie odziedziczonej po komunizmie mentalności satelickiej to wstępny warunek wypracowania własnej narodowej polityki. 

Zasadniczym wyznacznikiem polityki państwa powinna być strategia systematycznego wzmacniania własnej siły, emancypacji z dominacji dotychczasowych hegemonów, bez przedwczesnego  konfrontowania i budowania takiego układu politycznego, którego Polska będzie centrum grawitacyjnym. Niestety ta perspektywa jest obca politycznemu establishmentowi współczesnej Polski.

W postmarksowskim liberalizmie rozwój naszego kraju sprowadzony jest jedynie do wymiaru ekonomicznego, opartego na zewnętrznych inwestycjach. Ta neokolonialna koncepcja rozwoju zależnego, po blisko trzydziestu latach jej wdrażania, oczywiście poprawiła status materialny naszego kraju, ale nie zmieniła w sposób istotny  układu sił w naszej części kontynentu. W tym sensie czas sfalsyfikował tą koncepcję, bo nie stała się ona ekonomiczną podstawą do podmiotowej pozycji w europejskim układzie sił. U źródeł tej błędnej strategii leży błędne rozumienie narodu i rzeczywistych wymiarów jego siły.  Otóż naród nie jest zjawiskiem tylko materialnym – to wulgarna koncepcja marksowska, która stała się częścią świadomości potocznej w Polsce postkomunistycznej. Naród to wspólnota kulturowo -moralna, wykraczająca po za doczesność żyjących pokoleń, która musi mieć także  materialne podstawy   swego istnienia.  Potencjał narodowy, ma swój wymiar materialny, ale także nie mniej istotny wymiar niematerialny. O znaczeniu wymiaru intelektualno-kulturowym zaznaczyłem powyżej. Ma on zasadnicze znaczenie w prowadzeniu polityki, a zwłaszcza w skutecznym wykorzystaniu pozostałych wymiarów narodowego potencjału.  Decyduje on bowiem nie tylko o postrzeganiu wyzwań i wypracowaniu na nie odpowiedzi, ale także konkretyzuje  charakter tych odpowiedzi, nie tylko w wymiarze operacyjnym, ale także strategicznym. Zasadnicze znaczenie ma tu kwestia definiowania min kwestii budowania potencjału gospodarczego, który powinien być budowany na zasadniczo odmiennym paradygmacie, niż dotychczasowa polityka ekonomiczna naszego państwa. Budowanie bowiem gospodarki rynkowej przede wszystkim w oparciu o kapitał zagraniczny jest budowaniem rozwoju zależnego i imitacyjnego. Taki rozwój zawsze zachowuje dystans w stosunku do najbardziej rozwiniętych gospodarek świata i uniemożliwia osiągnięcie ich poziomu, A zatem nie tworzy możliwości zbudowania materialnych podstaw takiego potencjału narodowego, który byłby gwarancja polskiego bezpieczeństwa i pokoju w naszej części Europy.  Dlatego unarodowienie gospodarki i uczynienie ją zdolnej do trwałej akumulacji rodzimego kapitału to podstawowy wymóg narodowej siły. Akumulacja rodzimego kapitału, a nie uprzywilejowanie inwestycji zagranicznej musi być fundamentem rozwoju gospodarczego. Unarodowienie handlu i usług, wspieranie rodzimych przedsiębiorców, to najbardziej elementarna forma akumulacji narodowego kapitału.  To wymaga rzeczywistej, a nie tylko werbalnej i pozorowanej polonizacji, jak to się dziś dzieje, w  polityce gospodarczej. To zakwestionowanie całej obowiązującej po 1989 roku strategii gospodarczej.  Postawienie na najnowocześniejsze technologie i eksportowe uniezależnienie się od naszego największego partnera gospodarczego, to odpowiedz na zagrożenie naszej ekonomicznej marginalizacji i sposób na wzmocnienie naszego potencjału narodowego. I wreszcie  wykorzystanie gospodarcze zmieniającej się geografii handlu międzynarodowego. I tylko pozornie polityka obecnego rządu idzie w tym kierunku. Bo rzeczywiście w szerokim zakresie korzysta w swojej polityce z retoryki patriotycznej, ale traktuję ją jako osłonę dla kontynuacji dotychczasowego modelu polityki gospodarczej.

To także demografia, wzrost ludności i jej kwalifikacji. Dzisiejsza polityka rodzina ma bardziej socjalny niż demograficzny charakter. Jej istotą powinno być wsparcie przede wszystkim rodzin rozwojowych, to jest rodzin z przynajmniej trójką dzieci, a jest przede wszystkim polityka pozyskiwania elektoratu. Wreszcie często pomijany potencjał moralny. Odrodzenie patriotyzmu i to nie tylko w wymiarze tożsamościowym i emocjonalnym, ale przede wszystkim jako wypracowanej koncepcji zachowań społecznych, politycznych , ekonomicznych, czy kulturowych powinno wyznaczać  politykę odbudowy narodowej wspólnoty.  Turańska koncepcja  polityki, jako przede wszystkim walki, to koncepcja destabilizowania, a nie budowania  narodowej wspólnoty.

Potencjał ekonomiczny demograficzny, kulturowy i moralny funkcjonują na podobieństwo nie sumy, a iloczynu. To znaczy iż niedobór jednego wymiaru może być rekompensowany przez inny, ale każdy musi mieć swoja pozytywną wartość, bo w przeciwnym razie cały potencjał sprowadzony by został do zera. To oznacza że budowa narodowego potencjału, to nie tylko budowa gospodarki znajdującej się w dyspozycji narodu, czy demografii, ale także potencjału   kulturowego, nie tylko kultury materialnej , ale i kultury duchowej bo to ona przede wszystkim decyduje o tożsamości  i spoistości narodu i wyznacza jego duchową misję. Potencjał kulturowy w politycznym wymiarze, to nie tylko wyzwolenie się z  postkolonialnej narracji o "powrocie do Europy" i zastąpienie jej koncepcją budowy narodowego potencjału, ale budowy wspólnoty w oparciu o tradycyjne chrześcijańskie wartości. To także rozwój  elit zdolnych do narodowego przywództwa, ich  samodzielność i niezależność intelektualna. Wreszcie potencjał moralny, zdolność do ofiar i poświęceń dla własnej wspólnoty, do myślenia i działania w kategoriach rozwoju własnego narodu. Historia pokazuje, że nawet potężne materialnie i kulturowo mocarstwa przegrywały, gdy były moralnie zdegradowane. Stąd zasadnicza waga do odrodzenia moralnego narodu, jako fundamentalnego czynnika narodowej siły. To on bowiem ostatecznie decyduje o przetrwaniu i rozwoju każdej wspólnoty. To patriotyzm jest narodową moralnością i jest podstawowym kryterium wyznaczającym charakter narodowych elit.  Jest bowiem miarą wszelkich wspólnotowych wysiłków i działań. Odbudowa patriotyzmu, to odbudowa narodowych elit i marginalizacja elit kompradorskich. To odwołanie się do tego co dobre i piękne w naszym narodzie, a nie do tego co dzieli. To odzyskanie kontroli nad własnym losem. Strategia permanentnego konfliktu, to koncepcja nie upodmiotowienia narodu, ale utrzymania jego uprzedmiotowienia. Bez odrodzenia patriotyzmu nie ma mowy o budowaniu narodowej potencjału.  Natomiast pedagogika  wstydu  jest bowiem strategią na utrzymanie moralnej i kulturowej dezintegracji naszego narodu  i utrzymaniem jego kompradorskiej zależności. Budowa narodowego potencjału musi być motywem przewodnim narodowej polityki.

Koncepcja budowania narodowego potencjału w naszej geopolitycznej rzeczywistości, narodu żyjącego na obrzeżach dwu potężnych, ale dekadenckich imperiów, wschodniego i zachodniego wymaga zastosowania dwu odmiennych strategii. Strategia wobec wschodniego imperium wymaga przede wszystkim budowania własnego potencjału militarnego, a nie polegania tylko na sojuszniczych zobowiązaniach. Potencjału, którego wielkość i determinacja użycia powinna maksymalizować straty ewentualnego agresora. Postulat zwiększenia wydatków obronnych do poziomu 2,5% PKB w 2030 roku jest tylko pozorowaniem własnej polityki obronnej, a nie rzeczywistą odpowiedzią na  możliwe zagrożenie. To budowanie własnego potencjału obronnego powinno być zestrojone z otwartością na współpracę gospodarczą z naszym wschodnim sąsiadem, a nie wspieraniem eskalacji konfliktu w naszej części Europy. Obecnie mamy do czynienia z odwrotnością takiej polityki. Natomiast strategia wobec Unii Europejskiej, poza korzystaniem z jej zasobów ekonomicznych w naszym rozwoju gospodarczym i dywersyfikacja naszych więzi gospodarczych powinna się przede wszystkim koncentrować na obronie i emancypacji naszego państwa spod wpływów kulturowych dominujących w Unii. Temu celowi powinno służyć polityka budowy naszej narodowej wspólnoty, przede wszystkim w wymiarze moralnym i umocnienia naszej chrześcijańskiej tożsamości. Zasadnicza polityką wobec Zachodu powinna być strategia obrony cywilizacji chrześcijańskiej w  Europie. W tym sensie budowa potencjału kulturowo-moralnego naszego narodu ma być odpowiedzią na kulturowo-moralna dekadencje. Nasze miejsce na obrzeżach dwu bardzo istotnych centrów siły powoduje, że nasz kraj powinien unikać przedwczesnego angażowania się w konflikty, które mogą rozegrać się w naszym obszarze bezpieczeństwa. To oznacza nie tylko unikanie izolacji politycznej, ale i dążenie do uniknięcia wejścia do konfliktu mocarstw, a w każdym razie prowadzenie polityki do odsunięcia ich w czasie.

Koncepcja budowy narodowego potencjału, a nie polityka  niepotrzebnych awantur, powinna wyznaczać narodową strategię. To strategia konsekwentnego wyzwalania się z  intelektualnych, moralnych, ekonomicznych i politycznych ograniczeń  narzucanych przez   dominujące mocarstwa,  która jest zupełnym zaprzeczeniem obecnie realizowanej polityki, polityki traktatu lizbońskiego, rezygnacji z atrybutów suwerenności na rzecz Unii, zwiększania naszych obciążeń na jej rzecz, czy przyznawanie jej nowych kompetencji. Pastiszowy patriotyzm PIS jest tylko pozorowaniem samodzielności politycznej. Polityka budowy potencjału narodowego nie oznacza rezygnacji z sojuszy obronnych, ale podmiotowość w relacjach z USA i odrzucenie unijnego federalizmu. Naród słaby zawsze może być  przedmiotem agresji silnych, naród silny jest  sam gwarantem swojej wolności  i bezpieczeństwa. Dlatego koncepcja budowy narodowego potencjału powinna być długofalowym celem każdego pokolenia naszego narodu. Bo jeżeli nie zbudujemy naszej siły, to w położeniu geopolitycznym w którym się znajdujemy, w przestrzeni na której ścierają się wpływy mocarstw zewnętrznych będziemy tylko polem bitewnym ze wszystkimi konsekwencjami tego faktu. Bez własnej siły nie znajdziemy też wiarygodnych sojuszników. Dlatego na naszym terytorium musimy zbudować taki potencjał, który będzie większy od potencjałów naszych ewentualnych przeciwników. Dziś żyjemy w sytuacji zagrożenia rywalizacją mocarstw, co wymaga od nas takiej polityki która zmierzać będzie do zminimalizowania groźby takiej konfrontacji w naszej części Europy. Ale ta polityka , która polega na unikaniu konfliktu, a w każdym razie nie wchodzenia do konfliktu, jako pierwsi, a także konieczność uniknięcia izolacji nie zwalnia nas od budowy własnego potencjału, bo tylko w ten sposób możemy zmienić układ sił. Bez zmiany układu sił, zawsze będziemy zakładnikami, a nawet ofiarami konfrontacji mocarstw. Jeżeli unikniemy konfliktu w naszej części kontynentu, to istnieją geopolityczne szanse na wykorzystanie osłabienia zewnętrznych mocarstw do zbudowania własnego potencjału. Wymaga to przede wszystkim wyzwolenia się z dominującej we współczesnym świecie intelektualnej narracji stojącej na straży mocarstw globalnych. Nasze interesy z tymi mocarstwami są tylko częściowo tożsame. Należy ich zakres zidentyfikować i odróżnić od zakresu braku ich tożsamości.  Bo budowa naszego bezpieczeństwa oznacza że w tym zakresie musimy wejść z nimi w długi i konsekwentny spór, tak aby uznali nasze prawo do zmiany układu sił.  Bo  tu gdzie żyjemy, możemy żyć albo jako naród, który realizuje obce interesy i jest eksploatowanych przez zewnętrzne mocarstwa, albo jako wielki naród . To że jest to możliwe pokazał przykład I Rzeczpospolitej. Wymaga to jednak odbudowy elit narodowych działających nie dla celów zewnętrznych ideologii czy interesów, ale działających w imię rozwoju narodu, jako ponaddoczesnej wspólnoty kulturowo-moralnej, która ma także silne materialne zręby swego bytowania. Stąd konieczność budowy siły narodu we wszystkich jej wymiarach i to jest zasadniczy cel polskiej wielkiej strategii.

* * *

Marian Piłka – historyk, wiceprezes Prawicy Rzeczypospolitej.

 

Komentarze

komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę