Jan Stec: Ukraina: wybory i co dalej

wybory_UApłk rez. Jan Stec

Wybory zarówno na Ukrainie jak i w zbuntowanych republikach Donbasu same w sobie nie zmieniają istniejącego układu sił, ale stanowią zamknięcie pewnego etapu sytuacji, szczególnie w Noworosji, zarówno w aspekcie wewnętrznym jak zewnętrznym i będą mieć duże znaczenie dla dalszego rozwoju wydarzeń.

Jeśli chodzi o Ukrainę, to generalnie rezultaty wyborów do Rady Najwyższej nie stanowią zaskoczenia. Wygrały zdecydowanie ugrupowania nazywane umownie „proeuropejskimi” i inaczej w aktualnej sytuacji być nie mogło. Frekwencja (52,4%), jak na obecną sytuację na Ukrainie, wydaje się być zadowalająca. Zgodnie z przewidywaniami była ona najniższa na terenie obwodów donieckiego i ługańskiego (tereny opanowane przez ukraińskie siły zbrojne) 30–35%, stosunkowo niska w obwodach południowych a także w charkowskim i zakarpackim (39–45%), natomiast dość wysoka na Ukrainie Zachodniej (64–70%). To jest istotny wskaźnik siły oddziaływania poszczególnych ugrupowań politycznych. 

Wyniki wyborów przyniosły jednak pewne niespodzianki. Dotyczy to zwycięstwa (przynajmniej w procentach) Frontu Ludowego premiera A. Jaceniuka nad Blokiem prezydenta P. Poroszenki. Dowodzi to dużej sprawności i pragmatyzmu sztabu wyborczego tego ugrupowania, utworzonego przecież dopiero w czasie kampanii wyborczej. Drugim istotnym faktem jest nieprzekroczenie progu wyborczego (5%) przez ultranacjonalistyczną partię „Swoboda”, która w poprzednich wyborach uzyskała ponad 10%. W tym przypadku zadecydowały dwa czynniki:

– posunięty do granic absurdu radykalizm, który stał się niewygodny na obecnym etapie rozwoju sytuacji;

– mizerne wyniki działania władz samorządowych na Ukrainie Zachodniej opanowanych przez tę partię.

Warto przypomnieć, że w 2013 r. działacze tejże partii w sposób oficjalny (dokument w Radzie Najwyższej) wystąpili z pretensjami terytorialnymi wobec Polski (19,3 tys. km2). Ostatecznie „Swoboda” uzyskała jednak 6 mandatów w okręgach jednomandatowych. Część jej elektoratu przeszła do Partii Radykalnej Ołeha Laszki oraz do ugrupowania „Samopomoc” kierowanego przez mera Lwowa Andrija Sadowego, które dość niespodziewanie uzyskało aż 11% poparcia. Z list partii O. Laszki do parlamentu wszedł Jurij Szuchewycz (81 lat) syn najbardziej znanego dowódcy UPA Romana Szuchewycza. To właśnie on będzie deputowanym seniorem.

Klęska komunistów była spodziewana. Będąc w poprzednim parlamencie trzecią siłą, obecnie nie przekroczyli progu wyborczego. Zadecydowała o tym silna presja, niekiedy nawet fizyczna ze strony prawicy, jak i brak spójnego programu społecznego partii, która przez długie lata zadowalała się pełnieniem roli swoistego „języczka u wagi” współdziałając z Partią Regionów. O wyraźnej porażce może tez mówić partia Julii Tymoszenko „Batkiwszczyna”, która ledwo przekroczyła próg wyborczy.

Jest sprawą bardzo istotną to, że partie typowo nacjonalistyczne zwiększyły swój potencjał w Radzie Najwyższej. Razem z deputowanymi wybranymi w okręgach jednomandatowych, a znanymi ze skrajnego nacjonalizmu (np. Dmytro Jarosz) dysponują one 23–25% głosów.

Wydarzeniem, które w sposób bardzo istotny rzutuje na sytuację Ukrainy było zawarcie po długich i ciężkich rokowaniach porozumienia gazowego z Federacja Rosyjską przy pośrednictwie Komisji Europejskiej. Porozumienie to stało się niezbędne dla wszystkich uczestników rokowań:

– dla Ukrainy, bowiem zagwarantowanie dostaw około 5–6 mld m3 gazu do końca marca 2015 r. pozwala na uniknięcie groźnego w skutkach kryzysu wewnętrznego;

– dla Rosji, której priorytetem jest wiarygodność w zakresie bezkolizyjnych dostaw na Zachód;

– dla władz UE, które miały poważne obawy z tego samego powodu, gdyż ewentualne przerwy w dostawach gazu uderzyłyby bardzo boleśnie w gospodarkę szeregu krajów, szczególnie takich jak: Węgry, Słowacja, Austria czy Bułgaria.

Podkreślić należy, ze Rosja zdecydowała się na znaczne ustępstwa cenowe zarówno w odniesieniu do cen bieżących jak i należności zaległych. 

Nie jest to oczywiście koniec kłopotów energetycznych Ukrainy. Z powodu zaistniałej sytuacji w Donbasie Ukrainie brakuje około 4 mln ton węgla na okres zimowy. W tej chwili 2/5 z istniejących kopalń węgla w Donbasie jest zniszczonych bądź uszkodzonych. Produkcja w skali roku spadła o ponad 60%. Tak zwane Zagłębie Lwowskie może zabezpieczyć około 8–10% potrzeb. Pewne ilości węgla znajdują się na składach w Donbasie, ale póki co są one nieosiągalne, stąd konieczność szybkiego i kosztownego importu. Nadmienić należy, że ponad połowę energii elektrycznej na Ukrainie wytwarzają elektrownie węglowe, a resztę (ok 35%) elektrownie jądrowe oraz hydroelektrownie (8%).

W sytuacji wewnętrznej zaznaczyła się pewna poprawa stabilizacji. Podjęto dość nieśmiałe próby zdyscyplinowania bądź częściowego rozwiązania różnego rodzaju formacji zbrojnych działających na własną rękę. Nadal jednak stan bezpieczeństwa wewnętrznego jest niezadowalający, a w niektórych rejonach mówi się wręcz o „machnowszczyźnie”. Utrzymuje się wysoki stopień niezadowolenia wielu grup społecznych z powodu pogarszającej się sytuacji bytowej.

Przeprowadzone na terenie Noworosji wybory (2 listopada) to przede wszystkim legitymizacja istniejącej tam władzy. Dotychczasowi przywódcy: DRL –  Aleksander Zacharczenko i ŁRL – Igor Płotnickij zostali wybrani dużą większością głosów (odpowiednio 78,9% i 63,1%) przy dość dużej frekwencji, co jest osiągnięciem w warunkach ciągle trwających starć i ostrzałów artyleryjskich. W wyborach deputowanych zdecydowane zwycięstwo odniosły ugrupowania związane z osobami przywódców: „Doniecka Republika” 80% i „Pokój Ługańszczyźnie” 78%. Zaznaczyć trzeba, iż niektóre listy nie zostały zarejestrowane (m.in. komunistów) z różnych przyczyn. Chodziło o eliminację ugrupowań skrajnych, domagających się rewolucyjnych przemian społecznych, w tym między innymi nacjonalizacji przemysłu oraz szybkiego połączenia się z Rosją. Wyniki wyborów zostały uznane przez władze rosyjskie, co nie oznacza, że zbuntowane republiki zostały uznane de iure.

Sytuacja wewnętrzna w Donbasie jest trudna. W warunkach utrzymującego się napięcia i powtarzających się ostrzałów, pełne zabezpieczenie ludzi w wodę i energię elektryczną jest po prostu niemożliwe. Nadal nie działa większość zakładów przemysłowych oraz część szkół. Ogromne trudności przeżywa służba zdrowia. Kolejne konwoje humanitarne nie mogą załatwić wszystkiego. Natomiast do uruchomienia wszechstronnej pomocy w wielkim stylu potrzebna jest nowa regulacja statusu terenów Donbasu.

Siły zbrojne  skonfederowanych republik zostały wyraźnie wzmocnione organizacyjnie. Są one dobrze wyposażone w broń strzelecką, w tym również najbardziej nowoczesne egzemplarze używane w siłach zbrojnych FR (np. karabiny snajperskie), a także w środki przeciwpancerne i sprzęt łączności oraz w rakiety plot bliskiego zasięgu. W pełni zabezpieczone jest zaopatrzenie w amunicję, której produkcję uruchomiono w Ługańsku. Jeśli natomiast chodzi o artylerię i nieliczne egzemplarze broni pancernej to jest to wyłącznie broń zdobyczna, z reguły starszych typów. Ilość tych środków nieco wzrośnie po uruchomieniu zakładów remontowych. Zaznaczają się problemy z koordynacją działań. Czasowo zawieszona została działalność jednolitego sztabu powstańczego w Krasnodonie, odeszli niektórzy zasłużeni dowódcy jak np. Igor Striełkow (były minister obrony DRL), Siergiej Pietrowski, czy gen. Igor Rezlew.

Sprawą duże wagi jest publiczne oświadczenie premiera A. Jaceniuka o zaprzestaniu wszelkich form finansowania Donbasu. Praktycznie nie ma to znaczenia bowiem już od kilku miesięcy nie płaci się tam uposażeń, rent, emerytur itp., ale jest to następny krok pozwalający na podważenie uprawnień Kijowa do zarządzania Donbasem.

Przy tej okazji warto przypomnieć co oznacza Donbas dla Ukrainy. Otóż jest to 8,8% powierzchni kraju, 15,5% ludności, ale aż 21,5% PKB (dane z 2013 r.). Wprawdzie konfederaci kontrolują jedynie cześć tego terytorium, ale właśnie na tym terenie znajduje się aż 80% zakładów przemysłowych i większość zasobów naturalnych.

Rosja uznała wyniki wyborów w Donbasie, co nie oznacza uznania niezależności skonfederowanych republik. Obecnie na szczytach władzy toczą się ożywione dyskusje jakie powinny być jej następne reakcje.

Zaznaczyć należy, ze sytuacja międzynarodowa Rosji w ostatnich miesiącach znacznie się skomplikowała. W tym wypadku nie chodzi tyle o sankcje gospodarcze, które są dotkliwe, ale są bronią obosieczną, czy też o różne formy izolacji, ale o podjętą przez USA długofalową próbę destabilizacji rosyjskiej gospodarki i systemu finansowego. To jest w zasadzie powtórzenie sytuacji z lat 1986–88. Otóż wówczas administracja R. Reagana zawarła tajne układy z producentami ropy (głównie z rejonu Bliskiego Wschodu) na mocy których rzucono na rynek ogromne ilości tego surowca ponad ustalone limity. Ceny rynkowe ropy spadły o ponad 50%, a był to podstawowy produkt eksportowy ZSRR. Oczywiście Amerykanie zobowiązali się rekompensować straty producentów. Wkrótce w ZSRR zaczął się kryzys zaopatrzeniowy w dziedzinie towarów rynkowych, niezadowolenie społeczne, a potem problemy narodowościowe. To na pewno był jeden z poważnych przyczynków do rozpadu ZSRR.

Oczywistym jest, że obecnie gospodarka rosyjska jest o wiele mniej wrażliwa na takie scenariusze. Niemniej problem pozostaje. Cena ropy obniżyła się o około 30% (ze 114 do 83 dol. za baryłkę), a wartość rubla do dolara obniżyła się o około 20%, spadła też cena złota. Przypomnieć należy, że Rosja znajduje się w trakcie realizacji ważnych strategicznie i niezwykle kosztownych zamierzeń ekonomicznych, jak:

– przygotowania do mistrzostw świata w piłce nożnej;

– aktywizacja ekonomiczna Dalekiego Wschodu;

– gigantyczne inwestycje w kooperacji z Chinami w zakresie gospodarki energetycznej na terenach Syberii;

– przezbrajanie armii;

– ekspansja w Arktyce.

Dodać do tego należy wielkie koszty organizacji niedawnych zimowych Igrzysk Olimpijskich oraz pilną potrzebę rozwiązania zaopatrzenia w wodę Krymu i modernizację komunikacji w tym rejonie (most na Cieśninie Kerczeńskiej).

Co prawda ostatnio po ogłoszeniu tekstu kolejnego porozumienia z Chinami, dotyczącego wspólnej budowy systemów energetycznych oraz rozliczeń finansowych tych inwestycji w chińskiej walucie, wartość rubla zaczęła się stabilizować, ale trudno przewidzieć, czy ten trend się utrzyma. W tej sytuacji możliwe są cięcia w budżecie między innymi wydatków na obronę, ale także i na sferę socjalną.

W tej skomplikowanej sytuacji, a także zapewne w związku z zapowiedzianymi zmianami w doktrynie wojennej, Rosja po raz pierwszy od wielu lat zdecydowała się na demonstrację siły poprzez:

– cykliczne manewry w wielkim stylu;

– przeprowadzone w krótkich odstępach czasu trzy udane próby rakiet strategicznych, w tym wystrzelona z okrętu podwodnego;

– wznowienie rajdów bombowca strategicznego TU-95 nad Płn. Atlantykiem;

– ofensywa w Arktyce (desant na Biegun Północny, budowa kilkunastu lotnisk i lądowisk oraz 9 centrów radiolokacyjnych);

– udział spadochroniarzy rosyjskich w ćwiczeniach na terenie Serbii;

– zapowiedź (nie w pełni potwierdzona) dostarczenia Syrii zestawów przeciwlotniczych S-300;

– możliwość nieuczestniczenia Rosji w szczycie nuklearnym 2015.

Dodać należy, że w dziedzinie gospodarczej strategiczny punkt ciężkości coraz bardziej przechyla się w stronę Azji i Pacyfiku.

A teraz spróbujmy sformułować kilka wniosków:

  1. Wybory na Ukrainie to nie tylko ostateczna legitymizacja obecnej ekipy rządzącej, ale także przezwyciężenie prorosyjskiej większości po raz pierwszy w tym stylu od 25 lat, przy tym w warunkach głębokiego kryzysu i wojny domowej. 
  2. Zarówno skład nowo wybranej Rady Najwyższej, jak i utrzymujące się napięcia oraz niezrealizowanie części podstawowych ustaleń porozumień z Mińska wskazują na niewielkie szanse pokojowego uregulowania konfliktu, przynajmniej w najbliższych miesiącach.
  3. Po wyborach na Ukrainie i w Donbasie został zamknięty pewien etap. Porozumienie zawarte w Mińsku już nie wystarczy. Potrzeba nowych rozmów i nowych ustaleń.
  4. Są przesłanki, aby sądzić, że wbrew buńczucznym zapowiedziom, żadna ze stron nie zdecyduje się na frontalne starcie. Przy tym podkreślić należy, że siły zbrojne konfederatów, które wyraźnie zwiększyły możliwości bojowe nie będą w stanie stawiać długiego oporu kilkakrotnie silniejszej, mającej absolutną przewagę techniczną armii ukraińskiej, przeorganizowanej przez specjalistów z NATO.
  5. Rosja w najbliższym okresie czasu będzie w dalszym ciągu realizować akcję humanitarną oraz wspierać konfederatów poprzez dostarczanie w ograniczonym zakresie broni i innych środków walki. Możliwy jest także dopływ specjalistów i ochotników. Uznanie niezawisłości zbuntowanych republik nie jest wykluczone, w warunkach totalnego fiaska rokowań, bądź też katastrofy humanitarnej. Wówczas zaangażowanie Rosji przybrałoby całkiem inne formy. Wydarzenia ostatnich tygodni wskazują, ze w ewentualnych rokowaniach dotyczących przyszłości Donbasu Rosja może przyjąć bardziej zdecydowane stanowisko, niezależnie od wzmagających się nacisków i prób pogłębienia jej izolacji.
  6. Dla przywódców zbuntowanych republik i kierowanych przez nich organów zbliża się okres próby. Jest to przygotowanie do zimy, stopniowe przywracanie normalnych warunków życia, zapewnienie porządku oraz ścisłej koordynacji działań.

I na koniec jeśli chodzi o stosunek naszych władz do zmian zachodzących na Ukrainie to nic się nie zmieniło. W dalszym ciągu panuje totalna rusofobia i histeria wojenna. Oto niedawno prezydent Niemiec Joachim Gauck ujawnił, że kilkakrotnie strona polska zwracała uwagę rządowi RFN, iż postępuje zbyt ulegle wobec Rosji, nazywając takie pouczanie bezsensownym. Inny przypadek to wypowiedzi dwóch polskich ministrów spraw zagranicznych, byłego i obecnego, dotyczące Ukrainy. różnica jest taka, że minister R. Sikorski w sposób jak najbardziej celowy ujawnił przeciek z rozmów, których nie było, a sprawa dotyczyła rzekomych planów rozbiorów Ukrainy. To zostało wykorzystane propagandowo, bo któż zwraca uwagę na dementi. Z kolei minister G. Schetyna po prostu obraził Ukraińców porównując ich kraj do postkolonialnych państw Afryki Północnej – czyli nihil novi

13.XI.2014 r.

Komentarze

komentarze

Powrót na górę