Jan Stec: Ukraina – czy początek przełomu?

Jan Stec: Ukraina – czy początek przełomu?

Minsk_UKR

płk. rez. Jan Stec

Zawarcie porozumienia rozejmowego między rządem kijowskim a tymczasowymi władzami zbuntowanych obwodów Donbasu dla wielu obserwatorów nie było zaskoczeniem, bowiem obydwie strony konfliktu znalazły się w swoistym przymusie. Dla władz Ukrainy jest to konieczne przede wszystkim ze względu na serię dotkliwych porażek armii ukraińskiej i załamanie się planów siłowego spacyfikowania Donbasu. Na to nakłada się coraz bardziej widoczny kryzys gospodarczy, nasilające się nastroje antywojenne, wewnętrzne rozgrywki różnych grup politycznych i wreszcie potrzeba przeprowadzenia wyborów do parlamentu, co w warunkach trwającej wojny domowej byłoby po prostu niemożliwe. Dla zbuntowanych konfederatów przerwa w działaniach bojowych była również niezbędna. Chodzi tu o przeorganizowanie sił własnych, dokończenie procesu formowania władz lokalnych, a przede wszystkim o poprawę położenia kilkumilionowej rzeszy ludności cywilnej, która znalazła się na skraju totalnej klęski humanitarnej.

Seria ciężkich porażek armii ukraińskiej, które miały miejsce zwłaszcza w ostatnich sześciu tygodniach, stanowi swoiste curiosum. Oto armia dysponująca co najmniej trzykrotną przewagą liczebną na początku tzw. „operacji antyterrorystycznej” oraz absolutna przewagą techniczną przegrywa kampanię w walce ze słabo uzbrojonymi rebeliantami, którzy na początku nie dysponowali w ogóle bronią ciężką. Podstawowe przyczyny tego stanu rzeczy wydają się być następujące:

  • bardzo słabe morale i dyscyplina (brak motywacji do prowadzenia wojny);
  • nieudolne dowodzenie i brak koordynacji różnych ośrodków decyzyjnych;
  • bardzo słabe rozpoznanie sił i możliwości przeciwnika oraz jego zamiarów;
  • braki w zaopatrzeniu materiałowym.

Skutki tego stanu rzeczy okazały się opłakane. Straty osobowe, według ostrożnych szacunków, wyniosły od 15–18 tys. ludzi, w tym około 5 tys. zabitych. Ogromne okazały się straty w sprzęcie. Zniszczonych zostało ponad 250 czołgów i innych pojazdów opancerzonych, ponad 100 różnego rodzaju dział, moździerzy oraz zestawów artylerii rakietowej. Lotnictwo ukraińskie straciło ponad 70 samolotów i śmigłowców. Tylko w miesiącu sierpniu straty armii ukraińskiej wyniosły ponad 3600, ponad 150 jednostek ciężkiego sprzętu oraz 14 samolotów i śmigłowców. Rzeczą bez precedensu w tego rodzaju działaniach było zdobycie przez konfederatów w stanie nienaruszonym ponad 200 jednostek broni ciężkiej (czołgi, bojowe wozy piechoty, artyleria), a także wielu zestawów wyrzutni przeciwpancernych i przeciwlotniczych bliskiego i średniego zasięgu.

Całkowicie zawiódł system rozpoznania i planowania operacyjnego. Sztab operacji dysponował wiadomościami o przeciwniku przekazywanymi przez Amerykanów, w oparciu o dane z rozpoznania kosmicznego i radioelektronicznego. Z kolei konfederaci posiadali dane z podobnych źródeł przekazywanych przez organa Federacji Rosyjskiej. Okazały się one bardziej efektywne, co pozwoliło im na zaplanowanie i wykonanie precyzyjnych uderzeń, często dokonywanych nocą na maszerujące kolumny bądź nienależycie ubezpieczone zgrupowania podczas odpoczynku. Z reguły były to starcia jednostronnie kończące się dużymi startami sił ukraińskich w ludziach i sprzęcie.

Oddziały konfederatów formowane z ochotników na początku operacji miały charakter na poły partyzancki. W miarę upływu czasu i napływu zdobycznego sprzętu przechodzono na organizację typowo wojskową o scentralizowanym systemie dowodzenia. Dziś oddziały te nazywane coraz częściej „Armią Noworosji” posiadają wszelkie atrybuty zorganizowanej siły militarnej o dużej wartości bojowej.

Taktyka armii ukraińskiej polegająca głównie na totalnych uderzeniach artyleryjskich i lotniczych na rejony aglomeracji miejskich (głównie Doniecka i Ługańska) okazała się zawodna. Wprawdzie zniszczenia zarówno obiektów użyteczności publicznej, które często były głównym celem ataków, jak i dzielnic mieszkaniowych są ogromne, ale nie doprowadziło to do kapitulacji powstańców. Działania te spowodowały jednak stosunkowo duże straty wśród ludności cywilnej (ponad 2200 zabitych i ponad 6000 rannych, w tym kobiety i dzieci), a także exodus ponad 800 tysięcy uchodźców na tereny federacji Rosyjskiej. Aktualnie władze kijowskie znajdują się w sytuacji bardzo skomplikowanej. Narasta systematycznie ruch antywojenny. Mnożą się manifestacje i protesty. Nasila się dezercja zarówno indywidualna jak i zbiorowa (ponad 3500 przypadki w ciągu półrocza). Ruch antywojenny objął nawet zachodnie obwody Ukrainy uważane za ostoję nacjonalizmu. Kryzys gospodarczy pogłębia się. Dotyczy to zwłaszcza energetyki. Być może Ukraina będąca dotąd znacznym eksporterem będzie zmuszona do importu węgla. Sprawa uregulowania dostaw gazu jak dotąd nie ruszyła z miejsca. Poziom życia obywateli pogarsza się z miesiąca na miesiąc, głownie w dużych miastach. Sprzeciw budzi stosowana na terenie Donbasu taktyka „…spalonej ziemi…”. O zmianie nastrojów określonych grup może świadczyć taki oto przykład. Sztandarowa postać ukraińskiej estrady i czołowa aktywistka Majdanu piosenkarka Rusłana po wizycie na terenach Donbasu ogłosiła, że jest zdecydowaną przeciwniczką polityki prezydenta Poroszenki. 

Szerzona powszechnie rusofobia zaowocowała między innymi gwałtownym wzrostem antagonizmu między dwoma odmianami Cerkwi prawosławnej: autokefalicznej i podległej patriarchatowi moskiewskiemu. Mnożą się ataki zarówno na obiekty jak i personalnie na duchownych tego odłamu. Przed kilkoma dniami zwierzchnik ukraińskiego Kościoła Autokefalicznego patriarcha Filaret ogłosił Putina – współczesnym Kainem.

Ze swej strony Rosja postępuje bardzo ostrożnie. Jak dotąd nie podjęto żadnych restrykcji w stosunku do Ukraińców pracujących na terenie FR. W stosunku do jeńców i rannych, którzy znaleźli się na terenach Rosji zachowywano się bez zarzutu. Po wyleczeniu i zaopatrzeniu przekazywano ich rodzinom bądź władzom ukraińskim. To może w przyszłości procentować.

Jeśli chodzi o sytuację wewnętrzną na terenach Donbasu to jest ona mocno skomplikowana. Nadal w Doniecku, Ługańsku i kilku innych większych ośrodkach miejskich brak jest wody i energii elektrycznej. Występują ponadto drastyczne braki w zaopatrzeniu w żywność i leki. Nie działają systemy bankowo-finansowe. Decyzją władz kijowskich od dwóch miesięcy ludność miejscowa nie otrzymuje płac, rent i emerytur. Większość zakładów przemysłowych (w tym kopalni) jest zniszczonych bądź uszkodzonych. Niektóre zostały zaminowane przez odchodzące oddziały ukraińskie – szczególnie Gwardii Narodowej. W tej sytuacji tylko Rosja jest w stanie udzielić tejże ludności efektywnej pomocy humanitarnej. Stwierdzić przy tym należy, między innymi w oparciu o perypetie związane z dotarciem do Donbasu pierwszego dużego konwoju humanitarnego z Rosji, że „Zachód” pozostaje ślepy i głuchy na sytuację ludności cywilnej w strefie konfliktu. Przekazywane obrazy rzesz dziennikarzy godzinami przeszukujących samochody konwoju w poszukiwaniu broni oraz ich cyniczne wypowiedzi świadczą o tym dobitnie. Za kiepską farsę należy uznać niedawny protest organizacji Human Rights Watch przeciwko wcielaniu (na terenach Donbasu) drobnych przestępców (pijaków, maruderów itp.) do brygad roboczych i używania ich „do ciężkich i niebezpiecznych prac”.

Rozejm zawarty na zasadach określonych w planie Putina (uzgodniony wcześniej z Poroszenką) jest niewątpliwym krokiem naprzód, przerywającym rozlew krwi i dalsze zniszczenie infrastruktury. Plan ten zwłaszcza w pierwszej części zawiera istotne ustępstwa na rzecz Ukrainy. Chodzi przede wszystkim o zatrzymanie ofensywy konfederatów, którzy byli dosłownie o krok od opanowania Mariupola, strategicznego portu i dużego ośrodka przemysłowego. Dotyczy to również zasady wymiany jeńców. Plan ten nie zawiera warunków wycofania wojsk rosyjskich z terenów Donbasu bo tam ich nie ma, wbrew alarmistycznym doniesieniom polityków ukraińskich o dywizjach pancernych, powietrzno-desantowych itp. natomiast po stronie konfederatów walczy ok. 3,5–4 tys. ochotników rosyjskich. Nie są to żołnierze służby czynnej, ale rezerwiści głównie w przedziale wieku 25–40 lat. Większość z nich to specjaliści z zakresu broni ciężkiej, saperzy, operatorzy zestawów plot itp. oczywiście działają oni za wiedzą i z przyzwoleniem władz FR. Według źródeł z Komitetu Weteranów, oni sami i ich rodziny są objęci opieką na wypadek śmierci, kalectwa itp. Ponadto w organach sztabowych Armii Noworosji działa co najmniej kilkudziesięciu specjalistów z dziedziny rozpoznania i walki radioelektronicznej wywodzących się z oddziałów SPECNAZ. Z drugiej strony w ukraińskich sztabach i innych organach dowódczych działa ok 150 specjalistów z USA na statusie doradców. Odrębny problem to grupy bojowe złożone z ochotników obywateli wielu państw (w tym Polski), z których część walczy jako najemnicy. Układ zawiera klauzulę o wycofaniu tychże jednostek z terenów Donbasu, co zaś tyczy się ich rozformowania sytuacja nie jest w pełni jasna.

Przebieg działań międzynarodowych organów powołanych do wyjaśnienia tragicznej katastrofy malezyjskiego airbusa potwierdza, ze zarówno Ukraina jak i jej sojusznicy nie są zainteresowani w możliwie szybkim wyjaśnieniu tej tragedii. Opublikowany komunikat jest mocno enigmatyczny i w zasadzie potwierdza tylko sam fakt strącenia. Nadal nie wiadomo gdzie są zapisy rozmów ukraińskich kontrolerów z załogą samolotu. Ponadto aż do chwili zawarcia rozejmu artyleria sił ukraińskich systematycznie ostrzeliwała bez wyraźnego powodu rejon katastrofy niszcząc wiele fragmentów tych szczątków samolotu, które mają posłużyć do szczegółowych oględzin i badań.

Oceniając sytuację na i wokół Ukrainy z punktu widzenia wydarzeń zachodzących tam na przestrzeni ostatnich tygodni trudno jednoznacznie stwierdzić, że jest to początek przełomu. Można natomiast pokusić się o kilka uogólnień, a mianowicie:

1. Układ rozejmowy jest na pewno sukcesem Rosji, a także przywódców zbuntowanych obwodów. Nastąpiło upodmiotowienie Noworosji, co może mieć w przyszłości duże znaczenie.

2. Zawarty rozejm sankcjonuje delikatną równowagę, ale nie stanowi podstawy do zawarcia trwałego pokoju. Będzie to bardzo trudne do osiągnięcia, ze względu na całkowitą rozbieżność celów ostatecznych, które stawiają sobie walczące strony. Rozejm utrzyma się na pewno do wyborów parlamentarnych na Ukrainie, a być może i dłużej, choć zapewne nie zabraknie przypadków jego naruszania z obydwu stron.

3. Władze Ukrainy spróbują wykorzystać ten czas na reorganizację i dozbrojenie armii, stabilizację sytuacji wewnętrznej oraz w miarę spokojne przeprowadzenie wyborów parlamentarnych.

4. Dla przywódców Noworosji jest to bardzo trudna próba. Główne zadanie to doprowadzenie do stopniowej normalizacji życia na obszarze dotkniętym działaniami wojennymi poprzez:

  • organizację pomocy humanitarnej;
  • zapewnienie bezpieczeństwa wewnętrznego;
  • reaktywowanie systemu ochrony zdrowia i szkolnictwa;
  • uruchomienie obiektów użyteczności publicznej;
  • stopniową odbudowę zniszczonych obiektów;
  • sukcesywne uruchamianie zakładów pracy.

5. Do najtrudniejszych problemów wymagających uzgodnień na linii Kijów-Moskwa należy:

  • problem uchodźców; jak dotychczas na ponad 800 tys. uchodźców około 160 tys. zadeklarowało pozostanie w Rosji na stałe, reszta chciałaby systematycznie wracać;
  • problem reaktywowania systemu finansowego;
  • zabezpieczenie potrzeb energetycznych; między innymi rozważana jest sprawa dostaw gazu do Donbasu z pominięciem ukraińskiego systemu gazowniczego.

Decyzje organizacyjne podjęte na ostatnim szczycie NATO, dotyczące głównie poprawy mobilności systemu szybkiego reagowania nie naruszają istniejącego układu geostrategicznego w tej części Europy. Natomiast instalacja urządzeń systemu obrony przeciwrakietowej w Bułgarii, Rumunii, a być może i w Polsce jest już dyskusyjna. Najbardziej niepokojące sygnały dotyczą transferu broni na Ukrainę, a w ślad za tym doradców, instruktorów itp. to byłby istotny krok w kierunku umiędzynarodowienia konfliktu. Tak czy inaczej przedstawiciele administracji kremlowskiej zapowiedzieli pilną (do końca roku) nowelizację rosyjskiej doktryny wojennej. Nie jest to dobra wiadomość dla naszego kraju.

Przyjęte przez kraje UE, pod dużym naciskiem USA, kolejne sankcje gospodarcze przeciw Rosji, notabene już po podpisaniu układu rozejmowego, są warunkowe i mają stanowić element presji w okresie trwających rokowań. Nie jest to szczęśliwe posunięcie, bowiem coraz więcej polityków rosyjskich utwierdza się w przekonaniu, iż jaką by nie podjęli inicjatywę, to i tak będzie ona oceniona jako zła i błędna.

I na zakończenie należałoby zastanowić się, co my możemy i co powinniśmy zrobić jako państwo i społeczeństwo. Otóż w rozumieniu większości naszych polityków wygląda to tak:

  • Możemy gromkim głosem domagać się szybkiego wzmocnienia tzw. „flanki wschodniej” NATO, przerzucenia dodatkowych sił, budowy baz wojskowych itp.
  • Możemy przekazać zmęczonej porażkami armii ukraińskiej kilka czy kilkanaście TIR-ów z kocami, bielizną, konserwami.
  • Możemy w miejscach publicznych zagranicą rozdawać jabłka jak to niedawno czynił min. Sikorski we Włoszech.
  • Możemy wreszcie na fali wszechogarniającej rusofobii zabronić Rosjanom wstępu do lokali gastronomicznych, handlowych (przykład Sopotu), a także bojkotować wszelkie imprezy kulturowe i sportowe z ich udziałem.

Jak widać nie jest to wiele.

Należałoby przy tym zadać pytanie: czy my, a w szczególności nasza klasa polityczna, potrafimy uczyć się na błędach. Bardzo pouczający jest tu przykład Litwy. Otóż w imię jednostronnej antyrosyjskiej solidarności zupełnie odpuściliśmy sobie troskę o zapewnienie mieszkającym tam od wieków Polakom podstawowych praw mniejszości narodowej gwarantowanych przez Unie Europejską. Usilnie starano się zapomnieć o licznych zbrodniach faszystów litewskich z okresu minionej wojny światowej. Dodatkowo aby wzmocnić kulejącą gospodarkę tego państewka wykupiliśmy po bardzo zawyżonej cenie (PKN Orlen) litewską rafinerię Możejki, aby później, głównie na skutek manipulacji władz litewskich, stracić miliardy. Tymczasem kolejne ekipy rządzące na Litwie podejmują coraz to nowe inicjatywy wymierzone w polską mniejszość narodową.

Tego rodzaju polityka i takie działania prowadzone od lat w stosunku do Ukrainy mogą przynieść naprawdę bolesne skutki. Obyśmy potrafili się w końcu opamiętać.

9 września 2014 r.

Fot. radiotochka.kz

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę