Andrzej Zapałowski: Ukraina wciąga Zachód w wojnę z Rosją

Andrzej Zapałowski: Ukraina wciąga Zachód w wojnę z Rosją

Ukraine_Demo_München_(12269462196)Rozmowa z dr. Andrzejem Zapałowskim.

W wywiadzie dla Radia Watykańskiego nuncjusz apostolski ks. abp Claudio Gugerotti stwierdził, że sytuacja na Ukrainie się pogarsza i że Ukraina przegrała na wszystkich frontach. O czym świadczą krytyczne słowa watykańskiego dyplomaty?

– Przede wszystkim trzeba pamiętać, iż dyplomacja państwa watykańskiego jest z jednej strony niezależna, a z drugiej niezwykle wyważona w swoich słowach i ocenach. Zatem jeżeli ze strony nuncjusza apostolskiego na Ukrainie ks. abp. Claudio Gugerottiego padają tak ostre, ale oddające rzeczywistość słowa, to należy je traktować jako poważne ostrzeżenie, że sytuacja w tym kraju jest niebezpieczna i wybuchowa. 

Prezydent Poroszenko nie wyklucza wprowadzenia stanu wojennego na Ukrainie. Do kogo tak naprawdę jest adresowana ta informacja i czemu ma służyć?

– Jeżeli przez ponad dwa lata wojny na wschodzie Ukrainy nie wprowadzono stanu wojennego, to znaczy, iż nie był on potrzebny. Przypomnę tylko, że cały czas trwały tam wówczas walki, w których ginęły setki żołnierzy. Obecnie w Donbasie jest małe natężenie walk. Tak więc wprowadzanie stanu wojennego w tej chwili nie będzie powodowane przez sytuację na wschodzie Ukrainy, ale bardziej jako wewnętrzne zagrożenie wybuchem społecznym powodowanym powszechną biedą.

Jak donosi „Financial Times”, Rosjanie rozmieścili tysiące żołnierzy w rejonie na północ od Briańska, na wschód od Rostowa nad Donem, na południe Krymu i na zachód od separatystycznego mołdawskiego Naddniestrza. O czym może świadczyć ta wzmożona aktywność Rosjan?

– Wojskowe manewry i rotacje wojsk rosyjskich to nic innego jak prężenie muskułów. To demonstracja siły i pokaz tego, że w razie wybuchu społecznego przeciwko obecnej władzy na Ukrainie i próby jego krwawego stłumienia Rosjanie mogą wkroczyć na określone tereny.

Czy to, jak twierdzą niektórzy komentatorzy, już tradycyjna nadaktywność w okresie igrzysk olimpijskich…?

– Olimpiada w Rio de Janeiro odbywa się o tysiące kilometrów od Ukrainy, co więcej, dobiega już końca, dlatego też nie może to być przykrywką medialną dla jakichkolwiek działań. Natomiast taką przykrywką już bardziej może być eskalacja działań w Syrii czy też wznowienie presji migracyjnej na Europę.

Czy wzrost napięcia w relacjach pomiędzy Moskwą a Kijowem to tylko gra, a jeśli tak, to obliczona na jaki efekt?

– Proszę pamiętać, że nadal pomiędzy obydwoma tymi państwami trwa, i to na bardzo dużą skalę, wymiana handlowa. Ponadto Ukraina ponownie powróciła np. do zakupu w Rosji paliwa do swoich elektrowni atomowych. Ogólnie rzecz biorąc, kraj ten jest obecnie w niezwykle trudnej sytuacji ekonomicznej, stąd wielu Ukraińców zmienia swoje dotychczasowe krytyczne spojrzenie na Rosję. Z kolei Moskwa obecnie pokazuje, iż tylko ona może zapewnić ukraińskiej ludności bezpieczeństwo energetyczne i stabilizację społeczną. I w tym znaczeniu jest to pewna gra.

W związku z sytuacją na wschodzie Ukrainy ambasador Andrij Melnyk w wywiadzie dla radia Deutschlandfunk zaapelował do władz w Berlinie o pomoc w postaci broni defensywnej. Czy i jaka może być odpowiedź Niemiec?

– Niemcy obecnie nie mają jednoznacznej polityki w stosunku do Ukrainy. Współrządzący w tym kraju socjaliści domagają się radykalnej zmiany polityki i ożywienia relacji z Rosją kosztem wspierania Kijowa. Z kolei chadecy borykający się z odpowiedzialnością za kryzys migracyjny tylko politycznie wspierają Ukrainę. Generalnie nie spodziewam się, aby ten kraj przekazał Kijowowi jakąkolwiek broń.

Czy pokój w regionie jest rzeczywiście zagrożony, jak twierdzi Kijów, czy może jest to próba wciągnięcia zachodniej Europy w konflikt z Rosją…?

– Ukrainie od początku chodzi o wciągnięcie jak największej ilości państw w coraz bardziej formalny konflikt z Rosją i w tym kierunku idą działania. Politycy w tym kraju wiedzą, że upływający czas działa na ich niekorzyść i poparcie dla Kijowa będzie tylko topniało. Ukraińskie elity wiedzą także, że Europa niedługo będzie coraz mocniej naciskała na proces pokojowy, co skończy się ich przegraną, a co za tym idzie – odsunięciem od władzy.

Dużo się mówi o propagandzie Rosjan, ale zapomina o tym, że Ukraińcy też w tym elemencie specjalnie nie odstają. Czemu to ma służyć?

– Wojna w Donbasie z charakteru ofensywnego przeistoczyła się w wojnę pozycyjną. Wojna pozycyjna jest konfliktem nastawionym na pokonanie przeciwnika poprzez jego wyczerpanie. W Donbasie Rosjanie wspomagają materialnie i sprzętowo zaledwie kilka milionów osób, a Kijów z upadającą gospodarką ma do utrzymania ponad czterdzieści milionów ludzi. Europa i Stany Zjednoczone nie są w stanie utrzymać tylu ludzi. W tej sytuacji rezultat nie jest trudny do przewidzenia. Dodatkowo przy wojnie pozycyjnej propaganda staje się główną bronią ofensywną. I tu obydwie strony robią, co mogą, aby wspomóc pokonanie przeciwnika poprzez oddziaływanie na społeczeństwa.

Czym jest budowa przez Rosję zasieków na granicy z Polską, o czym ostatnio informowały media? –

Jest to gra propagandowa i pewna retorsja związana z blokowaniem małego ruch granicznego z Rosją. W przypadku tego terytorium nie ma zagrożenia nielegalną imigracją ze strony Polski.

Czy rzeczywiście nie ma powodów do niepokoju?

– Napięcie pomiędzy Polską a Rosją jest głównie natury politycznej i gospodarczej. Nie ma przesłanek do tego, żeby twierdzić, iż w okresie krótkoterminowym są zagrożenia natury militarnej. Sytuacja może ulec zmianie w przypadku, gdyby Polska formalnie się zaangażowała w konflikt na Ukrainie.

Skoro mowa o zasiekach, czy to nie my powinniśmy przystąpić do budowy zasieków, tyle że na granicy z Ukrainą?

– Od dawana twierdzę, że budowa płotu-zasieków na granicy z Ukrainą jest niezbędna. Kryzys migracyjny wcale się nie skończył, a ze względów politycznych jedynie odsunął się w czasie. Dodatkowo Ukrainie grozi totalna destabilizacja. W ostatnich miesiącach w tym państwie przybyło dodatkowo pół miliona bezrobotnych, a Ukraina jest krajem, gdzie kwitnie przestępczość. Dane są zatrważające, bowiem tylko w 2015 r. doszło tam do około siedmiu tysięcy zabójstw związanych z działalnością kryminalną. W zakresie najcięższych przestępstw w ostatnim roku statystyki mówią o ich wzroście o blisko dwieście procent.

Za kilka dni prezydent Andrzej Duda uda się z wizytą na Ukrainę. Czego należałoby oczekiwać po wizycie polskiego prezydenta?

– Przede wszystkim warto, aby Warszawa patrzyła na Ukrainę przez pryzmat Kijowa, a nie przez pryzmat Lwowa. Od dwudziestu lat obserwuję, jak polska klasa polityczna prowadzi politykę wschodnią przez pryzmat lwowskich elit politycznych i ich celów. Miejscem ich realizacji jest co prawda Kijów, ale jest to w dalszym ciągu polityka „galicyjska”. Musimy sobie uświadomić, iż „Galicja” nadająca od dwóch dekad ton polityce relacji z Polską to tylko dwadzieścia procent terytorium państwa ukraińskiego. Dla nas partnerem powinny być elity polityczne i gospodarcze Kijowa, Charkowa, Zaporoża czy też Odessy. Zachodnia Ukraina to jedynie prowincja gospodarcza państwa ukraińskiego.

Ukraiński szef MSZ Pawło Klimkin sugeruje, że w czasie wizyty prezydenta Dudy w Kijowie ma zostać podpisana deklaracja w sprawach historycznych. Czy jakikolwiek kompromis w sprawach historycznych jest w ogóle możliwy, zwłaszcza że po stronie ukraińskiej wcale nie widać takich gestów?

– Bez publicznej dyskusji w Polsce na ten temat podejmowanie jakichkolwiek politycznych gestów będzie miało tylko doraźne znaczenie i dalej nic nie zmieni we wzajemnych polsko-ukraińskich relacjach, które przede wszystkim muszą być oparte na twardym fundamencie prawdy. Jednak na Ukrainie na razie nie widać refleksji organów państwa co do dotychczasowej polityki wobec Polski. I to też powinno nam dać dużo do myślenia.

 

Artykuł opublikowany pierwotnie na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/164787,ukraina-wciaga-zachod-w-konflikt-z-rosja.html

Fot. Wikimedia Commons

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę