- przez admin
Z dr. Andrzejem Zapałowskim, prawnikiem, historykiem, wykładowcą akademickim, ekspertem ds. bezpieczeństwa, prezesem rzeszowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego, rozmawia Mariusz Kamieniecki.
W ostatnich dniach zrobiło się głośno o zdemontowaniu tablic z nielegalnego pomnika OUN-UPA na cmentarzu w Hruszowicach k. Przemyśla. Ze strony ukraińskiej pojawiły się zarzuty, że mogą za tym stać politycy polskiej prawicy. Okazuje się jednak, że może to być prowokacja. Co na to wskazuje?
– Rzeczywiście w pierwszej chwili też wydawało mi się, że ktoś w Polsce, kogo rodzina ucierpiała w wyniku zbrodni ludobójstwa OUN-UPA, nie wytrzymał i wobec bezczynności polskich władz, w tym również Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, wziął sprawy we własne ręce i usunął tablice ku chwale poszczególnych kureni UPA. Jednak wraz z innymi historykami zaczęliśmy się zastanawiać, czy ktoś z Polaków mógł się posunąć do tego czynu. I co się okazuje: po usunięciu tablic w mediach rosyjskich ukazała się informacja ze zdjęciami wykonanymi od tyłu, a także film pokazujący, w jaki sposób rozbierano tablice. Przy okazji jako tła użyto fragmenty filmów z demonstracji antyupowskich, jakie odbyły się pod konsulatami ukraińskimi w Polsce, z sugestią, jakoby usunięcie tablic w Hruszowicach była to sprawka polskich narodowców. Potwierdzeniem tej tezy miały być także znaki Polski Walczącej, jakie pojawiły się na pomniku. Pytanie brzmi: jak to możliwe, że informacja w rosyjskich mediach ukazała się szybciej, niż wieść o tym dotarła do szeroko pojętej strony polskiej?
A jak Pan uważa?
– Według mnie, całe to zdarzenie z usunięciem tablic na cmentarzu w Hruszowicach było wyreżyserowane, a materiał został podsunięty stronie rosyjskiej do rozpowszechnienia. Wszystko po to, aby stworzyć zafałszowany obraz Polaków jako narodu, który nie szanuje innych. Nie zdziwiłbym się, gdyby w całą tę sprawę były zaangażowane służby specjalne Ukrainy oraz przedstawiciele mniejszości ukraińskiej w Polsce.
To dość poważny zarzut. Dlaczego Pan tak sądzi?
– Jest wiele wątków, które wydają się potwierdzać tę tezę. Po pierwsze, od dwóch lat strona ukraińska szantażuje polskie władze, strasząc, że nie zgodzi się na postawienie upamiętnienia żołnierzy Wojska Polskiego poległych w walkach pod Lwowem w 1939 r., których szczątki odnaleziono. Rozmowy w sprawie ich upamiętnienia toczą się przynajmniej od dwóch lat. Ponadto z informacji, jakie posiadam, wynika, że strona ukraińska żąda, żeby jeszcze w czerwcu tego roku zmieniono płyty na grobach banderowców, którzy zginęli w napadzie na Birczę w 1946 r., którzy mieli za zadanie – jak mówił jeden z ukraińskich dowódców UPA Wołodymyr Szczygielski ps. „Burłaka” – wymordować polską ludność Birczy. Przypomnę, że mieszkańcy Birczy nie zgodzili się, żeby banderowscy oprawcy zostali pochowani w ich miejscowości, w związku z czym pochowano ich w Przemyślu. Teraz Ukraińcy domagają się, żeby upamiętnić imiennie wszystkich banderowców, którzy zginęli, napadając Birczę. Druga sprawa: usunięcie tablic z pomnika w Hruszowicach ma prawdopodobnie na celu złożenie wniosku przez Związek Ukraińców w Polsce i zalegalizowanie tego pomnika oraz umieszczenie tam nowych tablic. Ewentualna decyzja polskich władz przychylająca się do wniosku Ukraińców ma być niejako formą zadośćuczynienia po dewastacji rzekomo dokonanej przez polskich narodowców. W ten sposób Ukraińcy, „godząc się” na takie rozwiązanie, niejako chcą zamknąć temat nielegalnego pomnika. Wygląda jednak na to, że jest to jedna wielka prowokacja mająca na celu zdyskredytowanie środowisk narodowych w Polsce. Z drugiej strony Ukraińcy odstąpią od protestów, w zamian za co zyskają imienne tablice banderowców, którzy napadli na Birczę, i legalizację pomnika w nowej wersji w Hruszowicach. Niewykluczone, że państwo polskie jeszcze za to zapłaci. To skandaliczna mistyfikacja.
Czy to nie jest też trochę tak, że sami zgotowaliśmy sobie ten problem brakiem konsekwencji i decyzji polskich władz w sprawie usunięcia pomnika w Hruszowicach, który jako nielegalne upamiętnienie już dawno powinien zniknąć?
– Dodajmy, że nie tylko ten pomnik, ale jeszcze kilka innych pomników, które zostały zbudowane bez zezwolenia, powinno zniknąć z przestrzeni publicznej na terenie woj. podkarpackiego. Strona ukraińska, bezwzględnie szantażując władze i rząd polski, próbuje zrównać żołnierzy Wojska Polskiego, którzy w 1939 r. zginęli, walcząc z Niemcami pod Lwowem, z banderowcami, którzy napadli na Birczę z zamiarem wymordowania polskiej ludności. To ociera się o skandal, kiedy polski rząd, a konkretnie Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, w ogóle podejmuje dyskusję czy dialog w tym temacie. Jeżeli moje przypuszczenia są słuszne, a wiele na to wskazuje, to w najbliższym czasie po pierwsze będziemy widzieć nowe tablice imienne banderowców na cmentarzu w części pikulickiej, a po drugie – odnowiony pomnik – tym razem już legalny – w Hruszowicach. W ten sposób środowiska nacjonalistyczne na Ukrainie w sytuacji, kiedy Polska jest niezbędna dla przetrwania tego państwa, pogardzają i manipulują państwem polskim, niestety przy bezczynnej i uległej postawie urzędników państwowych, którzy ulegają tej manipulacji.
Co Pana zdaniem należałoby zrobić, żeby raz na zawsze zamknąć temat nielegalnych upamiętnień OUN-UPA w Polsce?
– Pierwszym krokiem powinna być likwidacja wszystkich nielegalnych pomników i upamiętnień jednym ruchem ręki. Nie należy zwracać uwagi na to, co mówi strona ukraińska, strona banderowska, odnośnie do naszych pomników na Ukrainie. Nasze pomniki powstawały tam w sposób legalny i ich usytuowanie było uzgadniane z władzami tego państwa. W tej sytuacji nie możemy ulegać presji i szantażom środowisk nacjonalistycznych na Ukrainie, które grożą, że będą burzyć polskie, legalne upamiętnienia. Powinniśmy stosować jedną podstawową zasadę, jaką stosuje się w całym cywilizowanym świecie wobec szantażystów i terrorystów, a mianowicie nie ulegać groźbom i nie podejmować z nimi dyskusji. Niestety życie pokazuje, że polskie władze ulegają ukraińskim szantażystom i terrorystom. Pomnik czy obelisk w Hruszowicach powinien zostać zdemontowany, żeby już nie straszył i nie był zalążkiem konfliktów. Natomiast jeżeli chodzi o cmentarz w części pikulickiej, to Polska zgodziła się na gest, bo każdy nawet zbrodniarz ma prawo do pochówku, dlatego banderowcy zostali pogrzebani, ale na tym koniec. Tablice upamiętniające osoby, które miały na celu walkę z państwem polskim i mordowanie ludności cywilnej, powinny zniknąć. W tym wypadku nie może być mowy o żadnych negocjacjach. Nasi żołnierze, którzy, jak już wspomniałem, polegli pod Lwowem, czekali na godne upamiętnienie ponad 70 lat i jeszcze kilka poczekają, aż zmieni się sytuacja na Ukrainie i nacjonaliści przestaną mieć wpływy w tym państwie.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Nasz Dziennik
Fot. nowiny24.pl