Mateusz Ambrożek: Niejednoznaczna polityka Donalda Trumpa

Mateusz Ambrożek: Niejednoznaczna polityka Donalda Trumpa

Donald_Trump_(29496131773)Mateusz Ambrożek

Ostatnie wydarzenia polityczne związane z atakiem sił zbrojnych USA na terytorium Syrii stanowią exemplum niejednoznaczności, którą cechuje się polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych. Świadczyły o tym już pierwsze kroki Donalda Trumpa przy konstruowaniu przyszłego kształtu administracji, kiedy to obok osób prezentujących postawy skrajnie antyrosyjskie (sekretarz obrony gen. James Mattis), pojawiały się osoby żyjące w dobrej komitywie z władzami Rosji (sekretarz stanu Rex Tillerson).[1]

Taka sytuacja stawiała rząd amerykański w perspektywie wyczekującej na ewentualne zmiany w polityce międzynarodowej. Trump nie próbował intensyfikować nastrojów politycznych oraz konkretyzować potencjalnych aliansów. Wciąż występowało za dużo zmiennych, w związku z czym niemożliwym było ustalenie potencjalnego kierunku zdarzeń, zaś samo sformułowanie gabinetu w sposób pozwalający na deliberację zarówno z Rosją, jak i z Chinami stawiał Amerykę w roli potencjalnego rozgrywającego.[2] W wyobrażeniach decydentów amerykańskich podstawowym problemem polityki zagranicznej USA było zdecydowanie, z kim należy porozumieć się celem ustabilizowania sytuacji, na co jeszcze było za wcześnie.

WSTĘPNA ANALIZA POZYCJI TRZECH GRACZY

Rosja, Chiny i USA stanowią podstawowy trójkąt polityczny, który decyduje o kierunku zmiany politycznej przewidywanej przez wielu analityków na całym świecie. Warto zauważyć, że pozycja każdego z graczy nie jest jednolita, co oznacza, że oprócz odmiennych interesów politycznych – co oczywiste – każda strona posiada także pewien potencjał polityczny, stanowiący w dużej mierze o jej pozycji.

USA jest państwem, które za wszelką cenę musi bronić aktualnego ładu politycznego. Wynika to ze specyfiki pozycji Waszyngtonu w świecie – dominującą pozycja w stosunkach gospodarczych spowodowana jest m.in. usankcjonowana używaniem dolara jako podstawowej waluty w rozliczeniach między krajami.[3] Silna pozycja gospodarcza jest podtrzymywana obecnością polityczno-militarną Stanów Zjednoczonych, która pilnuje pozytywnego kierunku rozwoju sytuacji w taki sposób, by nagła zmiana sytuacji politycznej w pewnym regionie nie odbiła się negatywnie na sytuacji całościowej. Zaskakujące w tej analizie jest to, że przyglądając się rozwojowi polityki Trumpa od startu jego kampanii wyborczej, nieustannie podnosił postulaty, które marginalizowały stanowiska USA w świecie. Jednym z takich postulatów była zmiana kierunku polityki gospodarczej na kierunek protekcjonistyczny, co przy położeniu geograficznym Waszyngtonu oznaczało izolacjonizm.

Konsekwencje przejścia na politykę izolacjonizmu byłyby dla Ameryki katastrofalne. Przede wszystkim, stanowiłoby to osłabienie i tak już nadwerężonej gospodarki amerykańskiej, co przyczyniłoby się do ogólnego pogorszenia sytuacji społeczno-politycznej w tym kraju. Pociągałoby to za sobą upadek znaczenia politycznego Stanów Zjednoczonych. W tej perspektywie należy także spojrzeć na skutki tejże sytuacji dla otoczenia międzynarodowego – osłabienie pozycji politycznej USA stawia pod znakiem zapytania architekturę bezpieczeństwa Zachodu w postaci NATO oraz pobudziłoby nastroje antyamerykańskie
w Unii Europejskiej. W momencie, w którym Stany Zjednoczone rezygnują z walki
o utrzymanie dominacji, mamy do czynienia z sytuacją, w której dominującą pozycję przejmują inne państwa wykazujące inicjatywę polityczną: Rosja (dokonująca zmiany układu sił na wschodniej Ukrainie oraz w Syrii), a także Chiny (mogące od tej pory swobodnie realizować koncepcję Nowego Jedwabnego Szlaku).

W przypadku Rosji, aktualny stan stosunków stwarza ogromne perspektywy. Jest to motywowane w głównej mierze teorią cykli hegemonicznych mówiącej o tym, że jeżeli daje się zauważyć spadek znaczenia dotychczasowego hegemona przy jednoczesnym zwiększaniu potencjału całkowitego państwa pretendującego do miana hegemona, to w końcu dane państwo uzyskuje ten status.[4] Sytuacja polityczna Rosji nie jest jednak na tyle dobra, by stwierdzić, że jest ona potencjalnym państwem aspirującym do miana współtwórcę ładu międzynarodowego. Historia pokazuje, że państwa zdobywające nową pozycję polityczną zazwyczaj są państwami rozwijającymi się. Tymczasem w przypadku Rosji zmagamy się z ogromnymi problemami demograficznymi oraz znacznym rozwarstwieniem społecznym.[5] Ponadto, gospodarka rosyjska jest oparta tylko na eksporcie gazu ziemnego oraz – w mniejszym stopniu – ropy naftowej. Może to oznaczać, że przy znacznym obniżeniu ceny ropy, gospodarka rosyjska popadnie w recesję, co bardzo często miało wcześniej miejsce.[6] Wynika z tego, że ewentualne współtworzenie ładu międzynarodowego przez Rosję może  być przyczyną wielu perturbacji, co w dłuższej perspektywie czasowej może oznaczać brak stabilności międzynarodowej na długie lata.

Wydaje się, że najwięcej korzyści w tej układance mogą uzyskać Chiny. Od dłuższego czasu można było zauważyć sukcesywny wzrost Produktu Krajowego Brutto rzędu 10% rocznie. Ostatnimi czasy władze chińskie przewidują jednak spadki, w związku z czym postanowiły przyspieszyć realizację projektu Nowy Jedwabny Szlak. Ekonomiści Państwa Środka tłumaczyli tę sytuację przeinwestowaniem na rynku wewnętrznym, w związku z czym koniecznym jest teraz pobudzanie eksportu, czemu ma służyć rozbudowa infrastruktury drogowo-kolejowej.[7] Zagrożeniem da tych inwestycji jest potencjalna intensyfikacja polityki amerykańskiej w regionach, które mogą być wykorzystane przez Chińczyków celem kierowania tam swojego eksportu. Wydaje się jednak, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca, ponieważ kierunek polityki Donalda Trumpa jest odmienny od tego, jaki przewidują Chińczycy.

Do tego należy dodać argumenty geopolityczne. Trump, uniemożliwiając wejście w życie Trans-Pacific Partnership (TPP) przyczynia się do utraty własnej pozycji międzynarodowej wśród państw regionu Pacyfiku.[8] Skwapliwie wykorzystują to Chińczycy, którzy organizują koalicję państw wokół Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB). Jednym z przejawów zmiany świadomości politycznej wśród państw leżących na wspomnianym obszarze jest postawa prezydenta Filipin, Rodrigo Duterte, który jawnie wypowiada się o USA jako państwie zbrodniczym.[9]

KWESTIA POTENCJALNYCH ALIANSÓW

W tej układance mamy do czynienia z dwiema propozycjami sojuszy politycznych, które mogą zmienić układ rzeczy. Z jednej strony analitycy przewidują zbliżenie pomiędzy Ameryką a Rosją, zaś z drugiej między Rosją a Chinami. Z tych obserwacji można wyciągnąć dwa wnioski. Pierwszym z nich jest zapewnienie o stałym antagonizmie między Pekinem a Waszyngtonem, co jest oczywiste z perspektywy powinności obu państw do utrzymania (w przypadku USA) lub uzyskania (w przypadku Chin) dominującej pozycji na arenie międzynarodowej. Drugą obserwacją jest rola Rosji jako państwa piwotalnego, co może oznaczać wzmożone zabiegi obu stron do pozyskania tego wartościowego sojusznika. Może to oznaczać przyzwolenie obu państw na wzmocnienie aktywności geopolitycznej Rosji w swoim regionie. To oznacza, że kierunek w jakim owe sojusze będą podążać, zależy w głównej mierze od tego, na jaki krok zdecydują się Stany Zjednoczone. Nie ulega bowiem wątpliwości, że Rosjanie przyjmą postawę wyczekującą, ponieważ to nie od nich zależy kierunek zmiany geopolitycznej, ponieważ są państwem relatywnie słabym w porównaniu do Chin oraz Rosji. Z drugiej strony, mogą one przechylić szalę zwycięstwa na jedną ze stron, ponieważ zarówno Chinom, jak i Rosji brakuje czynnika dostatecznej przewagi nad konkurentem.[10]

Wydaje się, że w tym kontekście prezydent Trump ulega pewnemu złudzeniu. Z jednej strony, tworząc swoją administrację, pragnął przyjąć postawę wyczekującą wobec wydarzeń międzynarodowych. Obok konstrukcji swojego gabinetu, mogą o tym świadczyć wypowiedzi doradcy Trumpa, Henry’ego Kissingera, o uznaniu Krymu w granicach Rosji[11] oraz – z drugiej strony – lekkie odprężenie między USA a Chinami.[12] Wydaje się jednak, że Amerykanie nie mogą tak czekać w nieskończoność z dwóch powodów – po pierwsze, to Ameryka jest – póki co – państwem strzegącym ładu międzynarodowego i każda jej decyzja polityczna musi mieć reperkusje dla aktualnej sytuacji, ponieważ państwa znajdujące się w tymże ładzie mogą zinterpretować dany krok podług własnych wyobrażeń. To już samo w sobie stanowi niebezpieczeństwo dla USA. Po drugie, państwa, które nie uznają USA jako państwa dominującego – w tym kontekście: Rosja oraz Chiny – nie zmienią kierunku swojej polityki ze względu na własne ambicje i interesy oraz chęć wywarcia presji na Waszyngton, by jednoznacznie opowiedzieli się za konkretnym modelem polityki i przełamali impas w relacjach międzynarodowych.

PROBLEM SYRYJSKI

Wydaje się, że powyższa niepewność została rozwiązana agresją sił amerykańskich w Syrii. Z jednej strony Trump uznał, że Rosja nie powinna już działać w Syrii w momencie, w którym mamy do czynienia z częściową stabilizacją w regionie.[13] Z drugiej strony Rosjanie uznali to za akt ingerencji w rosyjską politykę, która została zapowiedziana w sławetnym przemówieniu Putina przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ.[14] Wydaje się, że Trump wpadł w pułapkę wytworzonej przez siebie sytuacji. Sytuacja międzynarodowa okazała się tak niepewna i nieprzewidywalna, że nawet sam prezydent nie był pewien, w którym kierunku ona zmierza. Atak na Syrię pokazuje też wewnętrzne tarcia w gabinecie Trumpa. Na jednym poziomie mowa tu o tarciach personalnych, wynikających z doboru ludzi do gabinetu, o którym była mowa wcześniej. Drugi poziom, znacznie istotniejszy dla procesu decydowania politycznego to ścieranie się wielu strategii, nawzajem siebie wykluczających. Emanacją tychże strategii mogą być kroki Kissingera celem zastosowanie tzw. odwróconego manewru Nixona, zaś z drugiej strony częste odprężenia i naprężenia stosunków z Pekinem. Po ostatnim ataku mamy zaś do czynienia z zaognieniem stosunków z Moskwą oraz niepewnymi relacjami z Chinami. Prezydent Trump nie panuje nad nastrojami w swoim gabinecie i w związku z tym podejmuje decyzje doraźne, kierując się opiniami doradców
z poszczególnych środowisk, jednak nie jest w stanie stworzyć przemyślanej strategii działania, co będzie musiało w przyszłości odbić się na pozycji USA.
[15]

Można zatem przewidywać, że antagonizm amerykańsko-rosyjski będzie oznaczał zbliżenie rosyjsko-chińskie. Większość ekspertów i tak przewidywała to od dawna, przywołując kolejne oznaki pogłębiania współpracy.[16] Warto jednak zauważyć, że mówiąc o stosunkach rosyjsko-chińskich, mówimy o nich w krótkiej perspektywie. Pomiędzy Moskwą a Pekinem istnieje szereg sporów, m.in. ludnościowych, terytorialnych (zwłaszcza w Azji Środkowej), gospodarczych oraz politycznych, co może rzutować w dłuższej perspektywie na wspólną współpracę. Niewątpliwie jednak najważniejszym interesem dla obu państw jest zniesienie hegemonii Stanów Zjednoczonych, ponieważ blokuje ona rozwój potencjałów obu państw oraz stanowi oręż ideologiczny w postaci posiadania „rządu dusz” na całym świecie. W skrócie rzecz ujmując, chodzi tu o interpretację działań politycznych, która przedstawia Amerykę jako oazę wolności, zaś Rosję i Chiny jako autorytaryzmy tłamszące prawa człowieka oraz dążące do zniewolenia ludzkości.

Wydaje się, że po ataku w Syrii kierunek zmian w ładzie międzynarodowym został jednoznacznie określony na rzecz wzrostu znaczenia Chin i Rosji. Tak jak nadmieniłem wcześniej, trzeba wziąć pod uwagę fakt, że może to być tylko współpraca taktyczna. Bardzo prawdopodobne, że po osiągnięciu tego celu interesy Pekinu i Moskwy zaczną się rozjeżdżać ze względu na odmienne perspektywy co do pozycji drugiego partnera w świecie, odmienne interesy ekonomiczne oraz położenie geopolityczne, co może sprawić, że oba państwa będą aspirowały do kontroli tej samej strefy wpływów.[17] Na dzień dzisiejszy nie sposób jednak określić, czy tak się w istocie stanie, dlatego powstrzymajmy swoje opinie tylko na stwierdzeniu, że dojdzie do zmiany ładu międzynarodowego.

 


[1] F. Madejski, Reset czy gambit? Przyszłość relacji USA z Rosją, Paszport do Wall Street, http://www.paszportdowallstreet.pl/reset-czy-gambit-przysz%C5%82o%C5%9B%C4%87-relacji-usa-z-rosj%C4%85 [dostęp: 12.04.2017 r.]

[2] Świadczą o tym wypowiedzi administracji rosyjskiej, która dopatrywała się nowego resetu w stosunkach z USA. Zob. http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1716673,Siergiej-Lawrow-Rosja-liczy-na-Donalda-Trumpa [dostęp: 14.02.2017 r.]

[3] Wyjątkiem od tej reguły, który pojawił się stosunkowo niedawno, jest ustanowienie juana podstawową walutą w transakcjach gospodarczych między Rosją a Chinami.

[4] Zob. G. Modelski, Long Cycles in World Politics, Seattle 1987.

[5] S. Secreriu, Demografia Rosji – znów tonący okręt?, [w:] Biuletyn Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, nr 20 (1257), Warszawa 2015, s. 1 – 2.

[6] A. Madej, Sankcje i kontrsankcje. Przyczyny obecnego kryzysu ekonomicznego w Rosji, https://www.bbn.gov.pl/ftp/dok/03/34_Madej_Bezpieczenstwo_Narodowe.pdf [dostęp: 12.04.2017 r.]

[10] Ten mechanizm został nazwany przez prof. Moczulskiego relacją między państwem środkowym a peryferyjnymi.  Zob. L. Moczulski, Geopolityka. Potęga w czasie i przestrzeni, Warszawa 1999.

[15] Podobny kierunek polityki Donalda Trumpa był już wcześniej opisywany. Zob. http://wiadomosci.wp.pl/pierwszy-tydzien-prezydenta-donalda-trumpa-jaki-obraz-wylania-sie-z-przeciekow-z-bialego-domu-6084737080681601a [dostęp: 13.04.2017 r.]

[16] K. Gołaś, Stosunki Rosja-Chiny, geopolityka.net, https://geopolityka.net/kamil-golas-stosunki-rosja-chiny/ [dostęp: 13.04.2017 r.]

[17] Taki sam tok myślenia przyjmuje ekspert Centrum Studiów Polska-Azja Radosław Pyffel. Zob. http://radoslawpyffel.natemat.pl/94287,siedem-powodow-dla-ktorych-chiny-w-dlugiej-perspektywie-nie-popra-rosji [dostęp: 13.04.2017 r.]

Fot. Wikimedia Commons

 

 

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę