Kamil Gołaś: Stosunki USA – Rosja po 11 września 2001 r.

Kamil Gołaś: Stosunki USA – Rosja po 11 września 2001 r.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAKamil Gołaś

Symptomy, które można interpretować jako chęć ponownego zbliżenia w stosunkach Rosja  – USA, można było zaobserwować już w 2000 r. Do takich znaków zaliczyć można wznowienie stosunków z NATO w maju 2000 r. oraz wspomnianą już ratyfikację traktatu START II przez rosyjską Dumę. Rok 2001 również obfitował w przyjazne posunięcia Rosji wobec Zachodu. Wiosną wznowiono dialog w ramach Wspólnej Stałej Rady, ponadto Rosja zgodziła się na ponowne otwarcie Biura Informacyjnego NATO w Moskwie, które jak wiadomo zostało zamknięte dwa lata wcześniej w związku z konfliktem kosowskim.[1]

Duże znaczenie miały również spotkania miedzy szefami obu mocarstw, w Lublanie 16 czerwca 2001 r. oraz w Genui 22 lipca 2001 r. Komentatorzy byli zaskoczeni życzliwością spotkań obu prezydentów.[2] Należy jednak wspomnieć, że nie tylko Rosja zmodyfikowała swoją politykę wobec Stanów Zjednoczonych, ale również te ostatnie poczyniły pewne zmiany w założeniach swojej polityki wobec Federacji. Wśród najważniejszych można wymienić:

  • Uznanie i szacunek wobec państwa i narodu rosyjskiego oraz demokratycznie wybranego prezydenta Rosji.
  • Rozwijanie kontaktów handlowych, intensyfikacja eksportu i inwestycji.
  • Wzmożona współpraca w ramach Stałej Wspólnej Rady NATO – Rosja.
  • W kwestiach, w których stanowiska obu państw się różnią, należy prowadzić intensywne konsultacje.

W rezultacie można powiedzieć, że jeszcze przed 11 września polityka USA sprzyjała reorientacji stanowiska Rosji wobec świata zachodniego.[3]

Pojawiają się również twierdzenia, że zwrot w polityce rosyjskiej był możliwy w wyniku kilku zasadniczych zmian wprowadzonych przez prezydenta Putina. Pierwszą i najważniejszą zmianą było wycofanie się z polityki globalnej, oczywiście w aspekcie faktycznych działań, gdyż w sferze retoryki, Rosja nadal pretendowała do miana mocarstwa globalnego. Drugą zmianą było wycofanie się z wielobiegunowej wizji świata czyli pogodzenie się z dominacją Stanów Zjednoczonych. Strategię tę nazywa się „bandwagoning” czyli przyłączenie się do silniejszego, czy wygrywającego.[4]

Oczywistym jednak jest fakt, ze zwrot ten dokonał się w celu pełniejszego zabezpieczenia interesów narodowych Rosji oraz swoistego udziału w „globalnym zarządzaniu”. Rozumowanie elit rosyjskich dobrze obrazują słowa szefa rosyjskiej dyplomacji Igora Iwanowa: „konieczność zbudowania pragmatycznych, konstruktywnych i przewidywalnych stosunków między Moskwą i Waszyngtonem podyktowało samo życie”.[5]

Prezydent Federacji Rosyjskiej był jednym z pierwszych przywódców, który złożył oficjalne oświadczenie w sprawie ataków z 11 września 2001 r. Putin wyraził współczucie poszkodowanym i rodzinom ofiar oraz dodał, że Rosjanie dobrze wiedzą czym jest terroryzm, gdyż stykają się z nim we własnym kraju. W oświadczeniu podkreślona była zasadność stanowiska Rosji, domagającej się wspólnego wysiłku społeczności międzynarodowej w walce z terroryzmem.[6]

Oczywiście było to nawiązanie do sytuacji w Czeczenii i swego rodzaju wypomnienie Zachodowi, że przed 11 września bagatelizował sprawę terroryzmu islamskiego oraz krytykował akcję Federacji w tej kaukaskiej republice. Decyzja o zajęciu oficjalnego stanowiska w sprawie zmienionej sytuacji międzynarodowej zapadła na spotkaniu prezydenta z czołowymi przedstawicielami struktur siłowych w Soczi 22 września. W trakcie narady Putin odbył rozmowę telefoniczną z prezydentem Bushem. Wyniki narady zostały podane do wiadomości dwa dni później. Stanowisko Rosji zawierało wyraźne, ale ograniczone wsparcie działań koalicji antyterrorystycznej, które przejawiało się w: otwarciu korytarzy powietrznych dla transportów humanitarnych, braku sprzeciwu wobec wykorzystania lotnisk w Azji Centralnej, ofercie pomocy w akcjach poszukiwawczych i ratowniczych oraz propozycji zwiększenia pomocy wojskowej dla Sojuszu Północnego.[7]

Rozpoczęcie działań przeciwko reżimowi Talibów w Afganistanie 7 października spotkało się ze zrozumieniem strony rosyjskiej. Dodatkowo, żeby zademonstrować swoją otwartość na Zachód 17 października prezydent Putin poinformował, że Rosjanie zamierzają zlikwidować bazę morską w Cam Ranh w Wietnamie oraz punkt nasłuchowy w Lourdes na Kubie. Oczywiście decyzje odnośnie tych kwestii zostały podjęte dużo wcześniej, ale zostały obwieszczone w najbardziej sprzyjającym, dla interesów rosyjskich, okresie.[8]

Jak już napisano, 13 grudnia 2001 r. prezydent George W. Bush poinformował Rosję o wycofaniu się USA z układu ABM w ciągu pół roku. Reakcja rosyjska była bardzo wyważona, co było elementem prozachodniego kierunku w polityce Federacji. Pewną zapłatą za brak sprzeciwu w sprawie traktatu ABM oraz za udział w koalicji antyterrorystycznej było ujęcie w ramy prawnomiędzynarodowe traktatu SORT z 24 maja 2002 r. Była to zasadnicza zmiana stanowiska administracji amerykańskiej, gdyż do tej pory była ona zdecydowanie przeciwna wiązaniu się traktatami w kwestii kontroli zbrojeń.[9]

Z pewnością korzystne dla Rosji było polityczne poparcie Waszyngtonu w kwestii czeczeńskiej oraz wzrost wymiany handlowej między obydwoma mocarstwami. Już w lutym 2002 r. rozpoczął się dialog energetyczny między Rosją a USA. Stany Zjednoczone były zainteresowane zwiększeniem dostaw ropy naftowej z tego kraju, co pomogłoby uzyskać im większą niezależność od OPEC. Kolejne spotkanie między prezydentami w tej sprawie odbyło się 23 – 26 maja 2002 r. W październiku miał miejsce kolejny „energetyczny szczyt”, ale między mocarstwami zaczęły pojawiać się pewne rozbieżności. Rosja była zainteresowana przede wszystkim zwiększeniem eksportu nośników energii do Stanów, natomiast USA były zainteresowane współpracą w celu stabilizacji cen surowców energetycznych.[10] Zamierzenia Stanów Zjednoczonych z oczywistych względów nie były korzystne dla Rosji, która coraz większe zyski czerpała z eksportu surowców.

Na spotkaniu przywódców obu państw w USA 12 – 15 listopada 2002 r. prezydenci nadal oceniali wzajemne stosunki jako te mające nową jakość w historii obu mocarstw. Jednak równocześnie zaczynały mnożyć się kwestie sporne. Pierwsza dotyczyła jeszcze samego Afganistanu. Amerykanie nie ukrywali niezadowolenia z powodu zajęcia Kabulu przez wojska Sojuszu Północnego. Było to sprzeczne z wcześniejszymi ustaleniami oraz potencjalnie dawało Rosji większą możliwość oddziaływania na przyszłą sytuację w tym kraju.[11]

Podobne znaczenie miała swego rodzaju demonstracja siły politycznej w Kabulu 26 listopada. Rosjanie za pomocą 12 samolotów transportowych przerzucili do stolicy Afganistanu grupy funkcjonariuszy ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych, budowlanych oraz dyplomatów. Znaczące dostawy humanitarne oraz rozpoczęcie działalności szpitala budowały pozytywny wizerunek Rosji wśród Afgańczyków.[12]

Rosja z kolei była zaniepokojona rosnącą obecnością Amerykanów w Azji Centralnej, zwłaszcza w Uzbekistanie. Jednak w odpowiedzi na zgłaszane uwagi, USA oświadczyły, że nie zamierzają utrzymywać stałych baz na tym terenie.[13] Amerykańskim ukłonem w stronę Rosji było uznanie jej gospodarki za rynkową 6 czerwca 2002 r. Spowodowało to wymierne, dla Rosji, korzyści z handlu ze Stanami Zjednoczonymi oraz ograniczenie amerykańskich procedur antydumpingowych. Innym wydarzeniem uznawanym za sukces Rosji było przyznanie jej pełnego członkostwa w G – 7 (później G – 8) podczas czerwcowego szczytu tej organizacji w Kananaskis w Kanadzie. Jednak nie była to wielka zmiana gdyż już od 1992 r. Rosja uczestniczyła w pracach tego forum, najpierw jako gość, a od szczytu w Denver w 1997 r. prezydent Federacji zasiadał tam na równych prawach.[14]

Jednak najpoważniejszy, w omawianym okresie, kryzys w stosunkach USA – Rosja miał miejsce w drugiej połowie 2002 i na początku 2003 roku. Dotyczył oczywiście kwestii interwencji amerykańskiej w Iraku. Początkowo kwestią sporną była sprawa tzw. „inteligentnych sankcji” popieranych przez USA i Wielką Brytanię. Rosja była im przeciwna, tak jak wszystkim innym sankcjom, które blokowały kontakty handlowe między Moskwą i Bagdadem.[15]

Jednak na spotkaniach  27 i 28 listopada 2002 r. wypracowano kompromis w kwestiach sankcji, którego warunkiem była zgoda Iraku na wpuszczenie na swoje terytorium inspektorów ONZ. Mieli oni zbadać czy zarzuty o produkcję broni masowego rażenia przez Irak mają jakąś podstawę.[16] Interwencja w Iraku rozpoczęła się 19 marca 2003 r. Rosja była jej przeciwna z kilku powodów. Pierwszym i najważniejszym było działanie sił koalicji bez odpowiedniej rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ sankcjonującej użycie siły. Moskwa obawiała się, że w ten sposób powstanie niebezpieczny precedens prowadzenia działań militarnych poza systemem Narodów Zjednoczonych. W interesie Rosji leżało natomiast podtrzymywanie istnienia tego systemu, sankcjonującego jej mocarstwowość. Poza tym Federacja mogła obawiać się o swoje bezpieczeństwo, a przede wszystkim o bezpieczeństwo swoich interesów w Azji Centralnej. Obawiano się bowiem, że wspomniany wcześniej precedens, może doprowadzić w przyszłości do interwencji militarnej w jednym z państw uznawanych przez Rosję za jej strefę wpływów, co z kolei może negatywnie wpłynąć na bezpieczeństwo międzynarodowe. Istotny też był interes ekonomiczny. Należy pamiętać, że przed interwencją Moskwa miała z Bagdadem szereg kontraktów na eksploatację tamtejszych złóż ropy naftowej. W tym przypadku obawiano się, że po interwencji interesy ekonomiczne Rosji nie będą zapewnione w wystarczającym stopniu. Pośrednim efektem przejęcia złóż irackich przez USA mogły być wahania ceny ropy na świecie co również mogło negatywnie oddziaływać na rosyjską gospodarkę surowcową. Wreszcie interwencja w Iraku była prestiżową porażką Rosji, której nie udało się doprowadzić do pokojowego rozwiązaniu sporu. Napięcie w relacjach USA – Rosja zostało częściowo złagodzone przez wypowiedź prezydenta Putina z 3 kwietnia 2003 r. Stwierdził on, że przegrana USA w Iraku nie leży w politycznym i ekonomicznym interesie Rosji.[17] Po prostu Rosji bardziej zależało na dobrych stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi i na długofalowej współpracy z tym państwem.

Elementem wpływającym negatywnie na stosunki rosyjsko – amerykańskie jest kwestia Gruzji. W pierwszej połowie 2002 r. Pentagon zatwierdził wart 64 mln USD program pomocy wojskowej dla tego kraju. Było to związane z deklaracjami Tbilisi w sprawie członkostwa w NATO oraz informacjami podanymi przez amerykańską ambasadę w Gruzji, że Wąwóz Pankisski jest miejscem schronienia komórki Al – ka’idy.[18]

Możliwe jest również inne wytłumaczenie: zaangażowanie USA w Gruzji może mieć na celu wyparcie wpływów rosyjskich z tego kraju lub sonduje jak ważne dla Rosji są interesy w tym regionie. Obawy Rosji zdawała się potwierdzać „rewolucja róż” w Gruzji w listopadzie 2003 r. 23 listopada Szewardnadze podał się do dymisji, a 4 stycznia 2004 r. w wyborach prezydenckich zwyciężył Michaił Saakaszwili – lider opozycji. Na początku 2004 r. sformowano rząd z Zurabem Żwaniją na czele. Premier zapowiedział, że głównym celem będzie integracja z NATO i UE. Chęć integracji z Sojuszem Północnoatlantyckim zaniepokoiła Rosję, która wysunęła pod adresem USA oskarżenia o wspieranie bezkrwawej gruzińskiej rewolucji. W Moskwie odczytano to jako próbę wypchnięcia Rosji z tradycyjnych stref wpływów.[19]  

W 2004 r. nastąpiło dalsze pogorszenie stosunków Federacji ze Stanami Zjednoczonymi. Powodów tego „zimnego pokoju” było kilka. Jednym z nich była poprawiająca się sytuacja finansowa Rosji, jak już wspomniano wydobycie i eksport surowców energetycznych przynosił Federacji ogromne zyski. Pośrednio spowodowało to, że Moskwa zaczęła czuć się pewniej na arenie międzynarodowej. Poza tym po ataku terrorystycznym na szkołę w Biesłanie we wrześniu 2004 r. nasiliła się krytyka Kremla wobec świata zachodniego za powrót do stosowania podwójnych standardów w walce z terroryzmem. Była to również odpowiedź na wzmożoną krytykę amerykańską wobec działań Rosji w Czeczenii. W przemówieniu telewizyjnym prezydent Putin dał do zrozumienia, że istnieje międzynarodowy spisek przeciwko Rosji, który posługuje się terroryzmem jako narzędziem. Jednak największy wpływ na zmianę orientacji polityki zagranicznej Rosji miały wydarzenia na Ukrainie na przełomie 2004 i 2005 r. zwane „pomarańczową rewolucją”. Należy przypomnieć, że Rosja pretendując do przewodzenia narodom słowiańskim traktowała Ukrainę jak własną strefę wpływów, swego rodzaju „perłę w koronie”. Poza tym dopatrywano się zalążków państwowości rosyjskiej właśnie na Ukrainie. Dlatego zaangażowanie się Zachodu w sprawy Ukrainy po stronie prozachodniego Wiktora Juszczenki spotkało się z wielkim niezadowoleniem Rosji. Cios dla prestiżu Moskwy był tym większy, że prezydent Putin osobiście poparł konkurenta Juszczenki w wyborach prezydenckich, Wiktora Janukowycza. Wszystkie te wydarzenia sprawiły, że rosyjskie władze poczuły się jak w oblężonej twierdzy. Uznano, że instrumentem Zachodu w wypieraniu Rosji z jej stref wpływów będą „kolorowe rewolucje” czyli próby eksportu demokracji do państw znajdujących się w strefie żywotnych interesów Rosji. Taka sytuacja była nie do zaakceptowania dla strony rosyjskiej gdyż pozbawiała ją kolejnego atrybutu mocarstwowości w postaci stref wyłącznych wpływów oraz zagrażała jej bezpieczeństwu i integralności. Obawiano się bowiem, że wraz ze spadkiem znaczenia Kremla na Kaukazie i w Azji Centralnej do głosu mogą dojść ruchy separatystyczne w samej Rosji.[20]

Jednak wzajemne stosunki pozostały ważne dla obu stron, przede wszystkim z perspektywy bezpieczeństwa tj. kwestii zbrojeń strategicznych oraz wojny z terroryzmem. Próbami ocieplenia relacji było wsparcie prezydenta Putina dla Georga W. Busha w wyborach prezydenckich w 2004 r. oraz szczyt w lutym 2005 r. w Bratysławie, na którym prezydent USA zaliczył Rosję do „białej” strony, tzn. walczącej z terroryzmem.[21]

Mimo podejmowanych prób stosunki Rosja – USA ulegały dalszemu pogorszeniu w 2005 r. Wynikało to z rozbieżnych interesów obu mocarstw. Rosja liczyła, że Stany Zjednoczone w końcu uznają państwa WNP za wyłączną strefę jej wpływów, ale USA nie są skłonne przyznać, że jakikolwiek obszar należy do sfery wyłącznych interesów innego państwa. Kwestią sporną był również program nuklearny Iranu, kraju zaprzyjaźnionego z Rosją, który znalazł się na amerykańskiej liście „osi zła”. Rosło niezadowolenie Waszyngtonu z postawy Moskwy, która zdawała się nie być zaniepokojoną możliwością uzyskania przez Teheran broni nuklearnej. Negatywny wpływ na relacje Stanów z Federacją miało również ujawnienie w grudniu 2005 r. planów sprzedaży rosyjskich systemów rakietowych do Iranu.[22]

Rok 2006 upłynął głownie na rosyjskiej krytyce, wspomnianej już, amerykańskiej tarczy rakietowej oraz dalszych kontrowersjach w kwestiach obecności amerykańskiej w Azji Centralnej i na Kaukazie. Rosyjsko – amerykański dialog energetyczny stanął pod znakiem zapytania w związku z „gazowym szantażem” wobec Ukrainy na przełomie 2005 i 2006 r.. Nieprzewidywalność dostawcy energii jest niedopuszczalna dla stanów Zjednoczonych, które przez kontakty z Rosją chcą uniezależnić się od państw OPEC.[23] Surowce energetyczne były tez powodem zbliżenia USA – Kazachstan we wrześniu 2006 r. Amerykanie są zainteresowani inwestycjami w tym kraju oraz stworzeniem swego rodzaju przeciwwagi w relacjach USA – Rosja – Chiny w tym rejonie.[24]

Kryzys z Tbilisi na przełomie września i października 2006 r. również odbierany jest przez Rosjan jako amerykański spisek i nasilenie geopolitycznej gry o Kaukaz. Przypomnieć należy, że Rosja była oburzona zatrzymaniem czterech obywateli rosyjskich przez władze gruzińskie. Zdaniem Gruzji osoby te to agenci rosyjskiego wywiadu wojskowego, którzy podejrzani byli o infiltrację opozycji oraz przygotowywanie zamachu stanu. Rosja jest również zaniepokojona wzmożonymi dostawami sprzętu wojskowego dla Tbilisi z nowych krajów członkowskich NATO.[25] Na międzynarodowy prestiż Rosji w tym roku rzutowały także zamordowanie Anny Politowskiej oraz Aleksandra Litwinienki. Powszechna jest opinia, że morderstwa zostały zlecone przez rosyjskie służby specjalne.

W 2007 r. nastąpiło dalsze pogorszenie stosunków Rosja – Zachód. Poza sporem wokół tarczy antyrakietowej do punktów zapalnych zaliczyć można rosyjskie plany dotyczące reformy armii. Minister obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Iwanow zapowiedział zwiększenie wydatków na zbrojenia. Pojawiły się również informacje o rosyjskich planach zbudowania wraz z Chinami azjatyckiej wersji NATO.[26] Największe znaczenie miało jednak wystąpienie prezydenta Putina na konferencji poświęconej bezpieczeństwu międzynarodowemu w Monachium 10 lutego 2007 r. Rosyjski prezydent zarzucił Zachodowi, a przede wszystkim Stanom Zjednoczonym, że popychają świat ku nowej zimnej wojnie. Prezydent wyszczególnił kilka problemów budzących największy niepokój Rosji: budowę traczy antyrakietowej, plany rozszerzenia NATO na Ukrainę i Gruzję, pomniejszanie roli ONZ w zapewnieniu bezpieczeństwa międzynarodowego, zaliczenie Rosji do grona krajów nieprzewidywalnych, takich jak Iran i Korea Północna. Przywódców państw i komentatorów zaskoczył przede wszystkim agresywny ton wypowiedzi rosyjskiego prezydenta. Niektórzy uznali tyradę Putina za zapowiedź powrotu zimnej wojny, inni za wyraz frustracji pogarszającą się pozycją międzynarodową Federacji Rosyjskiej.[27]

Podsumowując, stosunki między Rosją a Stanami Zjednoczonymi jednoznacznie ocenić jest bardzo trudno. Oba państwa traktują je priorytetowo, gdyż wymaga tego ich znaczenie i potencjał. W dziedzinie zbrojeń strategicznych i w kwestii rozbrojenia zapewne przyczyniają się do zwiększenia bezpieczeństwa międzynarodowego na świecie. Jednak ciągłe zmiany wzajemnego nastawienia tych państw mogą potencjalnie przerodzić się w sytuacje konfliktogenne. Tę prawidłowość w stosunkach rosyjsko – amerykańskich zauważa Marcin Kaczmarski. Relacje te zawsze przebiegają od entuzjastycznego zbliżenia do wzajemnych fobii i uprzedzeń, następnie znowu następuje zbliżenie a potem narastające niezrozumienie i wzajemny zawód.[28]

Wydaje się, że jest to związane z różnym rozumieniem relacji partnerskich przez obie strony oraz ostatecznym odwoływaniu się do własnych interesów narodowych, nawet kosztem kontrahenta. Przyszłość w stosunkach obu państw w dużej mierze zależy od wyborów prezydenckich w obu państwach. Jeżeli władzę zdobędą zwolennicy konfrontacji, może to doprowadzić, w dłuższym okresie czasu, do wzrostu ilości i ciężaru gatunkowego kontrowersji między obydwoma mocarstwami. Rezultatem może więc być znaczne obniżenie bezpieczeństwa narodowego zarówno Federacji Rosyjskiej, jak i USA. Oczywiście możliwy jest też scenariusz bardziej optymistyczny i powrót do przyjaznych relacji między Moskwą a Waszyngtonem. W takim przypadku nasuwa się pytanie, jak długo potrwałoby zbliżenie i czy ponownie zakończyłby się wzajemnym rozczarowaniem.

 

Autor jest doktorantem na Uniwersytecie Śląskim. Specjalizuje się w tematyce Rosji i przestrzeni poradzieckiej. 

 


[1] A. Skrzypek: Druga smuta… s. 161 – 162

[2] Rocznik Strategiczny 2001/2002 s. 22

[3] P. Gas: Stosunki USA – Rosja po wydarzeniach 11 września 2001. W: Europa i Stany Zjednoczone – nowe partnerstwo. Red. P. Gas . Kraków: Fundacja Instytut Studiów Strategicznych 2006. s. 125 – 126

[4] M. Kaczmarski: op. cit. s. 57

[5] M. Raś: op. cit. s. 76

[6] P. Gas: op. cit. s. 126

[7] Rocznik Strategiczny 2001/2002 s. 213

[8] Tamże s. 21.

[9] M. Kaczmarski: op. cit. s. 58 – 59

[10] M. Raś: op. cit. s. 78 – 79

[11] P. Gas: op. cit. s. 130 – 131

[12] Rocznik Strategiczny 2001/2002 s. 214

[13] Tamże s. 215

[14] A. Bryc: op. cit. s. 189, W. Baluk, R. Szafraniec: op. cit. s. 142 – 143, M. Raś: op. cit. s. 79

[15] Rocznik Strategiczny 2001/2002 s. 215

[16] Tamże s. 216

[17] Rocznik Strategiczny2002/2003 s. 216 – 217, M. Raś: op. cit. s. 79 – 80

[18] Rocznik Strategiczny 2002/2003 s. 238 – 239

[19] Rocznik Strategiczny 2003/2004 s. 211, 234 – 235

[20] Rocznik Strategiczny2004/2005 s. 209 – 211, M. Kaczmarski: op. cit. s. 64 – 66

[21] M. Kaczmarski: op. cit. s. 67 – 68

[22] Rocznik Strategiczny 2005/2006 s. 222 – 223

[23] Tamże s. 206

[24] M. Bilski, E. Sarnacka – Mahoney: USA grają o kazachską ropę. W: Dziennik nr 138/2006, 29.09.2006 s. 10

[25] T. Bielecki: Kreml oskarża NATO. W: Gazeta Wyborcza nr 229, 30.09.2006 – 01.10.2006 s. 6

[26] Z. Parafianowicz: Rosyjscy generałowie napinają muskuły. W: Dziennik nr 36/2007, 12.02.2007 s. 9

[27] Z. Parafianowicz: Putin grozi Zachodowi, Wraca widmo zimnej wojny. W: Dziennik nr 36/2007, 12.02.2007 s. 1, 8

[28] M. Kaczmarski: op. cit. s. 56 – 69.

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę