Roman Dmowski: Niemcy, Rosja i kwestia polska. Część 5

Roman Dmowski: Niemcy, Rosja i kwestia polska. Część 5

Dmowski_Niemcy_RosjaW ramach publikacji tekstów źródłowych z zakresu historii myśli geopolitycznej, publikujemy w odcinkach całą książkę Romana Dmowskiego pt. Niemcy, Rosja i kwestia polska, na podstawie wydania: Roman Dmowski, Pisma, tom II, Antoni Gmachowski i S-ka, Częstochowa 1938.

Roman Dmowski

Niemcy, Rosja i kwestia polska

 

CZĘŚĆ PIĄTA

Polityka polska od upadku ostatniego powstania

I

ROMANTYZM POLITYCZNY I POLITYKA „UGODOWA”

W żadnym bodaj kraju nie przetrwała tak długo, jak w Polsce, spuścizna polityczna pierwszej połowy XIX stulecia; wiara w panowanie sprawiedliwości w stosunkach między narodami, w skuteczność dochodzenia Swych praw słusznych przed bezstronną opinją europejską,, określanie faktów historycznych jako „zbrodni” i „krzywd”, przekonanie o ostatecznem zwycięstwie „słusznej sprawy”, nieliczenie się z realnem ustosunkowaniem sił w życiu międzynarodowem i nierozumienie, że obrót każdej sprawy od wypadkowej tych sil prze-dewszystkiem zależy. To opieranie widoków politycznych na czysto iluzorycznych podstawach a wraz z niem skłonność do podejmowania działań politycznych bez ścisłego określenia celu i obliczenia środków — nazwano romantyzmem politycznym. Na jego tak długie panowanie w Polsce wpłynęło przedewszystkiem niezwykle położenie ojczyzny — kontrast między świetną przeszłością a teraźniejszością najbardziej upośledzonego w Eupie narodu; budowa wewnętrzna społeczeństwa polskiego, sprawiająca, że polityka jego znajdowała się prawie wyłącznie w rękach warstwy szlacheckiej, mającej sporo dobrych tradycyj, ale mało zahartowanej w walkach życia praktycznego; młodzieńczość kulturalna społeczeństwa i wynikająca z niej pewna naiwność, biorąca na serjo rozmaite polityczne focons de parler, pod któremi się zupełnie inna treść ukrywa; brak praktyki politycznej wskutek nieposiadania własnego państwa; wreszcie świetna poezja polska, która dosięgła najwyższego rozkwitu po upadku państwa, a której główną osią moralną była idea wolności ojczyzny.

Jakkolwiek najważniejsze akty polityki polskiej — powstania i udział Polaków w wojnach napoleońskich — były oparte na rachubach realnych, coprawda bardzo nieściśle przeprowadzonych, to jednak romantyzm polityczny wycisnął na nich wyraźne swe piętno. Cel, w który naród był zapatrzony — odbudowanie niepodległej Polski — tak pochłaniał jego świadomość, że uwaga niedość się zatrzymywała na warunkach, w których podejmowano walkę. Nie było równowagi między uczuciem narodowem a rozumem politycznym.

Ostatniem ogniwem tego łańcucha prób odzyskania własnego państwa było powstanie 1863—64 r. Nazewnątrz uznano je za ostateczne bankructwo sprawy polskiej, nawewnątrz zaś — za zakończenie pierwszego okresu historji porozbiorowej, okresu walk o niepodległość. Naród zrezygnował z tych walk, postanowił pogodzić się ze swem położeniem, z przynależnością do trzech państw obcych, i pracować tylko nad zachowaniem swej odrębności narodowej, nad rozwojem polskiej kultury.

Lata popowstaniowe były latami silnej reakcji przeciw romantyzmowi politycznemu, reakcji, jak zwykle w takich razach bywa, ciasnej i jednostronnej.

W najważniejszej części polski, w tej, która była głównym terenem powstania, w Królestwie Polskiem, rozwój przemysłowy kraju zaczął wyprowadzać na widownię formującą się szybko warstwę przemysłowego mieszczaństwa,   która   prędko   poczuła w sobie ambicje do odegrania pierwszej roli w życiu narodu. Młoda publicystyka i literatura wkrótce po powstaniu występuje w tonie silnie bojowym w imię ideałów demokratyczno-mieszczańskich. Wypowiada ona walkę romantyzmowi politycznemu w imię pracy ekonomicznej i kulturalnej, pracy u podstaw, robiąc z niej program, nazwany programem „pracy organicznej”; z drugiej zaś strony walczy ze szlachetczyzną, z tradycjami przeszłości, z klerykalizmem, nawet z religją — w imię wolnej myśli, nowoczesnej nauki, postępu, zasad demokratycznych. Ten ruch, nazwany „pozytywizmem warszawskim”, nie przeciwstawia polityce dawnych pokoleń żadnej nowej, jeno się zupełnie polityki wyrzeka.

Reakcja z tej strony przeciw romantyzmowi politycznemu nie jest jedyną. Idzie ona jednocześnie ze strony żywiołów konserwatywnych, od arystokracji i wielkiej szlachty, której znaczna część zawsze polityce powstań była przeciwną, która szukała dostępu do dworów trzech państw i wśród której wielu zwolenników liczyła polityka margrabiego Wielopolskiego, zakończona klęską na skutek wybuchu powstania. Te sfery nie wyrzekają się polityki, ale chcą ją prowadzić przez pozyskanie zaufania Korony i zdobycie tą drogą pozycji dla Polaków w obcem państwie lub przynajmniej złagodzenie ciężkiego ich losu.

Szersze pole dla tej polityki otwarło się niebawem w Austrji, gdzie Polacy złożyli deklarację uczuć lojalnych dla Monarchy i zostali w parlamencie stronnictwem rządowem. Takiej ich polityce sprzyjały nietylko warunki zewnętrzne — głębokie przekształcenia w państwie po klęsce 1866 r. i w pewnej mierze widoki polityki austrjackiej, zanim ta, skierowawszy się na Bałkany i związawszy się z Prusami, nie wykreśliła kwestji polskiej ze   swych rachub — ale także i wewnętrzne warunki kraju. Galicja, jako najbardziej ze wszystkich ziem polskich upośledzona kulturalnie i przez politykę, metternichowską zniszczona ekonomicznie, znajdowała się w stanie wielkiego zacofania społecznego, przy którem niepodzielnie panującym w społeczeństwie żywiołem była arystokracja i wielka szlachta. Skutkiem tego możliwe tam było zorganizowanie polityki par excellence arystokratycznej, nie ulegającej naciskowi szerszych mas społeczeństwa, nie zmuszonej do liczenia się z ich potrzebami i aspiracjami, widzącej swe oparcie w Koronie i rządzie. Wyraziła się ona najsilniej w t. zw. stronnictwie krakowskiem, które otrzymało popularną nazwę „stańczyków”. Między tą polityką a rządem austrjackim wytworzył się na długi czas stosunek, oparty na wzajemnej wymianie usług: rząd, mający poważne trudności wewnętrzne, korzystał z poparcia Polaków w parlamencie i nawzajem popierał politykę szlachecko konserwatywną w kraju, którego zarząd oddał w ręce jej przedstawicieli. Nie spotykała ta polityka poważnych przeszkód ze strony innych żywiołów społeczeństwa polskiego w Galicji, ze względu na ich słabość liczebną i kulturalną, tem bardziej, że wielkim jej atutem było przyznanie Polakom przez Austrję samorządu krajowego i swobód narodowych.

Próby tej polityki arystokratycznej, którą nazwano „ugodową”, zjawiły się w r. 1890 w Prusiech. Do tego czasu Polacy byli tam zmuszeni walczyć z bezwzględnie antypolską polityką rządu. W parlamencie, a zwłaszcza w Sejmie pruskim, gdzie rząd Bismarcka rozporządzał olbrzymią większością, odbiciem tej walki było opozycyjne stanowisko posłów polskich, protestujących przeciw gwałtom i powołujących się na niedotrzymane zobowiązania królów pruskich. Gdy wszakże rząd pruski wobec widoków   konfliktu z Rosją złagodził   nieco nacisk germanizacyjny na Poznańskie, a cesarz, Wilhelm II zastosował do przywódców polskich swą stałą metodę wpływu osobistego — usiłowano ze strony polskiej zorganizować politykę ugodową, która, dając poparcie rządowi w parlamencie, miałaby za skutek życzliwe z jego strony traktowanie Polaków i ich potrzeb narodowych. Próby te, uwieńczone narazie pewnem powodzeniem — że przypomnimy głosowanie Polaków za kredytami marynarki w r. 1893 — wkrótce zbankrutowały. Nie było do nich ani silnej podstawy w samem społeczeństwie polskiem dzielnicy pruskiej, w którem rosnące w siłę i w narodowej walce zaprawione żywioły demokratyczne stawiały „polityce dworskiej” zacięty opór, ani też w warunkach zewnętrznych, germanizacja bowiem ziem polskich jest zbyt żywotnym interesem polityki pruskiej i, po złagodzeniu antagonizmu niemiecko-rosyjskiego, rząd pruski skorzystał z pierwszego pozoru, żeby jej środki na nowo zaostrzyć do granic, nieznanych za czasów Bismarcka. To też w stanowisku Polaków do rządu pruskiego pozostało wkrótce jedyne przykre wspomnienie paroletniego flirtu.

W tym samym r. 1894, w którym ten flirt został przez rząd pruski otwarcie zerwany — przyczem za powód użyto mowy głównego „ugodowca” poznańskiego, p. Kościelskiego, na wystawie lwowskiej, w której tenże podkreślił łączność Polaków wszystkich trzech dzielnic — pierwsze kroki w kierunku zorganizowania tego rodzaju polityki w stosunku do rządu rosyjskiego robi Królestwo Polskie. Powód do nich daje wstąpienie na tron cesarza Mikołaja II. Delegacja polska składa wieniec na grobie Aleksandra III, generał-gubernatorowie hr. Szuwałow i jego następca ks. Imeretyński spotykają się z dowodami sympatji ze strony arystokracji polskiej, dla pary cesarskiej, odwiedzającej  Warszawę w r.  1897, zorganizowano entuzjastyczne przyjęcie, a na upamiętnienie jej pobytu zebrano w Polsce miljon rubli na cel, który wskaże Monarcha1. Przez trzy lata (1894—97) na skutek energicznej agitacji organizatorów „pojednania” i względnie dyplomatycznego postępowania dwóch wspomnianych zarządców kraju, którzy unikali wystąpień prowokacyjnych, a ostatni nawet uzyskał z Petersburga pozwolenie na pomnik Mickiewicza w Warszawie — zdawało się, że ta polityka będzie uwieńczona rezultatami i że sianie się panującą. Główne nadzieje pokładano na pobyt Monarchy w Warszawie, oczekując, że na gorące przyjęcie odpowie jakimś aktem, przynoszącym ulgi Polakom. Nadzieje były tak wielkie, że w świecie urzędników rosyjskich w Polsce zapanowała obawa o przyszłość. Cesarz wszakże zachował się zimno, a nazajutrz po jego wyjeździe obawy  urzędników zostały uspokojone cyrkularzem ks. Imeretyńskiego, przypominającym im,  że z publicznością polską nie  mają rozmawiać inaczej, jak po  rosyjsku.  Opinji,  zbałamuconej pogłoskami o najlepszych   zamiarach   petersburskiego   rządu   za nowego panowania, otworzyły się oczy. Złudzenia prysły

i  polityka ugodowa otrzymała cios śmiertelny, otrzymała go  z tej strony, do której  wyciągała rękę. W następstwie generał – gubernatorem mianowano generała Czertkowa, który całem swem postępowaniem składał jawne dowody nienawiści do Polaków. Stronnictwo „ugodowe”, znajdujące główne oparcie w arystokracji i zbliżonych do niej  kołach, głównie większych posiadaczy ziemskich, nie  ustaje w  agitacji,    ale    początkowy opór większości społeczeństwa przeciw jego  polityce zamienia   się stopniowo  w ogólną niechęć.    Korzystając z ustroju pań-

 1. Cesarz Mikołaj II przeznaczył ten fundusz na założenie Szkoły Politechnicznej w Warszawie.

stwowego, nie dopuszczającego wolnego ścierania się przeciwnych opinij i przez to ujawnienia właściwej siły kierunków politycznych, utrzymuje ono jeszcze przez lat kilka pozory wpływu, i na tym ustroju, w którym wszelkie sprawy załatwiano drogą pokątnych wpływów u rządu, buduje swe nadzieje — ale gdy zainaugurowano w Rosji parlamentaryzm, gdy na jaw wystąpiły właściwe siły polityczne społeczeństwa, okazało się, że nie ma ono poważnego gruntu w kraju. Z pierwszych zaraz wyborów do Dumy nie wyszedł ani jeden jego zwolennik.

Polityka ugodowa w Królestwie Polskiem mniej miała jeszcze warunków zewnętrznych, jak i wewnętrznych, niż za rządów Capriviego w Prusiech. Tu nikt w rządzie nie myślał o pozyskiwaniu Polaków, najmniejsze ustępstwa dla nich byłyby naruszeniem wszechwładzy biurokracji, w polityce zaś zewnętrznej właśnie w okresie narodzin idei „ugody” nastąpiło zbliżenie Rosji do Niemiec i nie było takiej sytuacji, w której Polacy rządowi rosyjskiemu mogliby być potrzebni. Z drugiej zaś strony społeczeństwo Królestwa, jako najbardziej zdemokratyzowany odłam narodu polskiego, mające silną warstwę inteligentnego mieszczaństwa oraz liczną średnią własność ziemską, przedstawiającą żywioł przeważnie demokratyczny w pojęciach, dalekie było od tego, by pozwolić na narzucenie sobie polityki arystokratycznej, polityki upokarzających zabiegów w Petersburgu lub u generał gubernatorów, zabiegów, nie dających nic prócz dobrych stosunków towarzyskich miedzy działaczami polskimi a przedstawicielami rządu, obrażających zaś do głębi uczucia narodowe. Polityka ta, zrodzona w znacznej mierze na gruncie fałszywego pojmowania powodzeń polskich w Austrji, musiała zbankrutować.

W końcu przyszło bankructwo polityki szlachecko-konserwatywnej w Austrji. Oparta o rząd i w tem widząca swą siłę, nazbyt zazdrosna o swe stanowisko w kraju, nietylko nie dbała ona należycie o jego postęp, o  rozwój jego sił    społecznych, ale zużytkowała swą władzę przeciw wydobywającym   się ze   społeczeństwa nowym siłom politycznym, w szczególności   przeciw ruchowi politycznemu wśród włościan.   W tej walce przeciw  nowym prądom ponosiła ona coraz większe porażki. Z drugiej strony, zmiany w kierunku   wewnętrznej polityki austrjackiej prowadziły Polaków do coraz wyraźniejszego konfliktu z rządem i odbierały   kierownikom   polityki polskiej  bezwzględne   poparcie   rządu.    W końcu przyszła reforma wyborcza, znosząca  system kurjalny,

i pierwsze wybory z powszechnego głosowania zredukowały liczbę przedstawicieli dawnej   polityki do tak słabej  mniejszości,  że dziś, o ile utrzymać mogą stanowiska wpływowe, to raczej dzięki osobistym   zdolnościom, rutynie politycznej, umiejętności   zastosowania się do wymagań szerokiej  opinji   kraju,  wreszcie  dzięki   ryzykownym  kompromisom z  żywiołami radykalnemi,

Jak powiedzieliśmy, bezpośrednia reakcja przeciw romantyzmowi politycznemu i walce zbrojnej o niepodległość była zbyt ciasna i jednostronna. U jednych objawiaa się ona w zrzeczeniu się wszelkich działań politycznych, u innych sprowadzała politykę na grunt zabiegów u dworów i rządów, zabiegów mających bardzo słabe i nietrwale podstawy, albo nie mających wcale podstaw. Ani stan społeczny narodu, w którym się dopiero kształtowały i organizowały nowe siły, ani jego stan psychiczny, w którym dominowało przygnębienie i apatja, jako skutek strasznej, świeżo poniesionej klęski — nie sprzyjały zrodzeniu się odrazu polityki żywotnej, na silnych opartej podstawach, natchnionej silnem narodowem uczuciem i wiarą w siły własne, a jednocześnie rozumem politycznym, zdającym sobie jasno sprawę z położenia narodu, obliczającej tak realne niebezpieczeństwa, jak i realne okoliczności sprzyjające, które w walce narodowej można wyzyskać. Do takiej  polityki dopiero narastały siły w narodzie.

II

IDEA  ODRODZENIA NARODOWEGO PRZEZ  LUD

Romantyzm polityczny poprzednich pokoleń wśród wielu zdrowych pierwiastków, świadczących o żywotności narodu, miał jedną dążność, w której właściwie cala przyszłość Polski się zamykała. Była to dążność do pozyskania dla sprawy narodowej mas ludu, które, ciemne i bierne, obojętnie patrzyły na wysiłki warstw wyższych w walce o niepodległość; dążność do zaszczepienia w tych masach idei narodowej, do uczynienia ich samych narodem, świadomym swych praw i walczącym o nie. Przez cały okres dziejów porozbiorowych przewija się szereg szlachetnych marzycieli, nieraz utopijnych demokratów, którzy z zapałem szli między lud, niosąc mu światło wiary narodowej, pomimo prześladowań ze strony rządów, pomimo, że ten sam lud, niezdolny ich zrozumieć i ulegający podszeptom agentów rządowych, czasem krwawo im za to płacił. Ta idea podźwignięcia ludu i zbawienia przezeń Polski była tak potężna, że nie zabiła jej ani straszna, zorganizowana przez rząd austrjacki rzeź r. 1846, ani obojętne w większości a nieraz wrogie stanowisko włościan względem powstania r. 1863—64. Jeżeli marzenia całych pokoleń szlachetnych patrjotów nie mogły się urzeczywistnić, jeżeli poświęcenie ich nie przyniosło oczekiwanych owoców, to dlatego, że zbyt wielki krok naprzód chcieli zrobić, że ciemnota tego ludu była zbyt wielka, że w ziemiach polskich pod obcemi rządami XIX   stulecie nie przyniosło tego rozwoju szkolnictwa i postępu oświaty mas, ca w innych krajach Europy, że na tych ziemiach przetrwały najdłużej archaiczne stosunki społeczne, odosabniające włościan od reszty społeczeństwa, przeszkadzające im zostać samodzielnymi jego obywatelami. Pomimo starań szlachty polskiej, czynionych oddawna, starań, za które czasem nawet spotykała kara, rząd rosyjski dopiero po wybuchu ostatniego powstania zdecydował się znieść pańszczyznę i zrobić posiadaczami ziemi włościan w Królestwie Polskiem. Dobroczynną reformę przyniósł r. 1864. Od tej daty dopiero zaczyna się nowoczesny rozwój społeczny całego narodu   polskiego.

Tym sposobem z zamknięciem okresu walk zbrojnych o niepodległość zaczyna się nowy okres rozwoju wewnętrznego, okres przebudowy społecznej Polski. Głównym momentem tego okresu jest wszechstronny rozwój na zdrowych podstawach ekonomicznych opartej warstwy włościańskiej.

Rządy, panujące na ziemiach polskich, głównego swego wroga widziały w szlachcie, dążyły też do jej osłabienia. Wyraźną szczególnie politykę w tym względzie prowadził rząd rosyjski. Stąd uwłaszczenie włościan na ziemiach polskich do Rosji należących zostało przeprowadzone wcale korzystnie dla tej warstwy. Złożyły się na to dwa czynniki. Po pierwsze, widząc obojętność włościan dla „szlacheckiego” powstania, rząd ich sobie przedstawiał jako żywioł, na którym będzie mógł oprzeć swą siłę w Polsce, podsycając, ma się rozumieć, stale ich antagonizm do „panów”. Po wtóre, w szeregach działaczy państwowych panowania Aleksandra II znajdowali się ludzie bardzo radykalnych poglądów demokratycznych, których ideologja znakomicie się godziła z polityką rządu. Tych ludzi skierowano do Polski, powierzając im reformę włościańską. Stworzyli   oni   kierunek   polityki rządowej, w którym łączyła się propaganda nienawiści do „panów”, nieufności do każdego inteligentnego człowieka, nie będącego urzędnikiem, z propagandą przywiązania do tronu i wiary w Rosję. Reforma, przez nich przeprowadzona, będąca aktem polityki metternichowskiej i, dzięki sposobowi jej przeprowadzenia, odczuta zrazu przez szlachtę jako krzywda, stała się dobrodziejstwem kraju. Stworzyła ona zdrową i liczną warstwę włościańską, mającą mocną podstawę ekonomiczną i przeznaczoną na to, by stanowić podstawę równowagi stosunków społecznych w kraju. Czem zaś miała ona stać się w stosunku do rządu i systemu jego polityki w Polsce – to zależało od przyczyn głębszych, niż się zdawało działaczom rosyjskim.

            Dopiero w tych nowoczesnych warunkach włościanin polski uwydatnił swoje zalety, stanowiące dziś główną siłę Polski w jej ciężkiej walce o byt narodowy. Namiętnie przywiązany do ziemi, z główną myślą o jej zdobyciu, gdy jej nie posiada, gdy zaś ją ma – o powiększeniu swej posiadłości, mało potrzebujący, oszczędny, a obok tego chętnie garnący się do oświaty i zdolny do postępu w gospodarstwie, gdy tylko widzi jego przykłady – bardzo prędko dał się on uczuć w życiu społecznem kraju. Przedewszystkiem ta część większej własności, która na słabych opierała się podstawach, zaczęła we wszystkich dzielnicach polskich szybko przechodzić drogą parcelacji w ręce włościan, bądź powiększających swe osady z renty od posiadanej już ziemi, bądź bezrolnych, udających się na zarobki w przemyśle krajowym, do Niemiec i do Ameryki, a potem za oszczędzony grosz stających się posiadaczami. Kultura ziemi włościańskiej, zwłaszcza w ostatnich czasach, przez wzorowanie się na większej własności i pod wpływem wędrówek na Zachód zaczęła szybko się podnosić; stowarzyszenia spółdzielcze, spółki kredytowe, spożywcze, kółka rolnicze, zrazu w dzielnicy pruskiej, następnie w Galicji, a w ostatnich czasach, gdy na to ustawy już pozwalają, w Królestwie Polskiem, zaczęły się mnożyć szybko.

Jednocześnie zaczał się szybko podnosić poziom oświaty. Idea zdobycia duszy ludu dla Polski zrodziła od dawna w inteligentnych warstwach narodu poczucie, że podniesienie oświaty ludu jest jednem z najgłówniejszych zadań narodowych, a praca na tem polu głównym obowiązkiem obywatelskim. Już w pierwszej połowie zeszłego stulecia zaczyna się szersza organizacja tej pracy w Ks. Poznańskiem, a w Królestwie Polskiem istniejące przed powstaniem i następnie rozwiązane przez rząd Towarzystwo Rolnicze, będące organizacją wielkiej własności ziemskiej, w szeregu swych doniosłych prac wiele robi dla oświaty włościan.

Reforma bytu prawnego włościan była silnym bodźcem postępu na tem polu. Pierwszym czynnikiem szybkiego rozwoju oświaty jest samorzutne garnięcie się do niej samych włościan, czujących jak wielkim brakiem w nowych warunkach bytu jest ciemnota; współdziała temu dążeniu praca inteligentnych klas, organizujących stowarzyszenia i instytucje w tym celu; pierwszorzędna z natury rzeczy rola przypada szkole publicznej, ale niestety tylko w dzielnicach pruskiej i austriackiej, przyczep w pierwszej wpływ szkoły obniżają cele polityczne, którym rząd pruski każe jej służyć. W Królestwie Polskiem szkół jest tak mało, że odgrywają one rolę stosunkowo podrzędną.

            Najwcześniej rozpowszechnia się oświata ludu w dzielnicy pruskiej, przedewszystkiem dlatego, że obejmuje ona część Polski posiadającą najstarszą i najwyższą kulturę; po wtóre, że tam szeroko zostało zorganizowane szkolnictwo rządowe i wprowadzone prawo o nauce przymusowej; wreszcie, że tam warstwy inteligentne polskie najwcześniej zorganizowały pracę nad oświatą, pracę, której zadaniem w coraz większym stopniu stawała się walka z wpływem niemieckim przy pomocy oświaty polskiej,

W Galicji, z chwilą, gdy ta otrzymała samorząd (w r. 1867), Sejm główną część budżetu wydatków krajowych przeznacza na szkoły ludowe. Budżet szkół krajowych, prawie wyłącznie ludowych — gimnazja i uniwersytety, jako utrzymywane przez rząd centralny, do niego nie należą—wynosi przeszło 22 miljony koron, a wraz z budżetami Krakowa, Lwowa i gmin mniejszych — około 28 miljonów koron. Nadto powstaje szereg instytucyj prywatnych, bądź zakładających czytelnie ludowe, bądź budujących nowe szkoły tam, gdzie ich niema.

W Królestwie Polskiem praca na tem poiu rozwijała się najtrudniej. Tu rząd utrzymanie szkół ludowych włożył na gminy, ale kierownictwo niemi wziął w swoje ręce, i strzegł monopolu swego do tego stopnia, że na zakładanie szkół prywatnych nie pozwalał, a za tajną naukę czytania i pisania nakładał kary wysokie, dochodzące do 300 rubli. W szkole ludowej nauka była rosyjska, nauczyciele zaś byli agitatorami rządowymi, czasami pełnili funkcje agentów policyjnych (okólniki władz szkolnych polecały im donosić o osobach zajmujących się tajnem nauczaniem). W tych warunkach gminy niechętnie zakładały szkoły, na które nie miały żadnego wpływu. Nauka odbywała się przeważnie w domu, tajnie. Spis jednodniowy w r. 1897 wykazał, że z pośród umiejących czytać polskich mieszkańców Królestwa 60% umie tylko po polsku, co znaczy, że zdobyli naukę w domu lub w szkołach tajnych, bo szkoła publiczna uczyła po rosyjsku. W tych warunkach szybszy postęp oświaty

mogła sprowadzić tylko zorganizowana działalność kół inteligentnych, kierowana gorącym patrjotyzmem, zdolna do ofiar, nie obawiająca się kar i prześladowań, które ją czekały ze strony rządu. Działalność ta zaczyna się stopniowo rozwijać wkrótce po powstaniu. Koło r. 1885 staje się ona ogólnem hasłem wszystkich żywiołów ruchliwszych, zwłaszcza młodzieży uniwersyteckiej. Mnożą się tajne koła oświaty, zakładające czytelnie ludowe; młodzież rozwozi po kraju książeczki; w dworach szlacheckich powstają liczne tajne szkoły, prowadzone przez żony i córki obywateli; włościanie, zachęcani przez inteligencję, zaczynają coraz więcej prenumerować czasopism ludowych, które, jakkolwiek skrępowane przez cenzurę rządową, znaczny wpływ wywierają; liczba wydawnictw, przeznaczonych dla ludu, ogromnie wzrasta.

Zainteresowanie się ludem i hasło jego podźwignięcia staje się ogólnem, literatura piękna zajmuje się przeważnie ludem, wreszcie zjawia się kierunek polityczny, wysuwający lud, jako główny czynnik życia narodowego. Wyrazem jego staje się tygodnik Głos, założony w r. 1886, i w tymże roku zawiązana tajna organizacja polityczna — „Liga Polska" (przemianowana następnie w  „Ligę  Narodową”).

Postęp oświaty wśród włościan musiał pociągnąć za sobą zainteresowanie się ich sprawami publicznemi i udział w życiu politycznem kraju. Charakter zaś tego udziału musiał zależeć od położenia politycznego każdej dzielnicy.

W dzielnicy pruskiej, zainaugurowana przez Bismarcka walka z katolicyzmem uderzyła w najczulszą strunę duszy ludowej. Lud polski zszeregował się z duchowieństwem i klasami inteligentnemi przeciw rządowi, a sprawa kościelna zlała się w jego świadomości ze sprawą narodową. Gdy później Kulturkampf ustał, a pozostała zaostrzająca się coraz bardziej walka germanizmu z polskością, szeregi już były gotowe, i rząd pruski musiał walczyć z całym narodem jako spójną i karną armją.

Nadto Kulturkampf miał tę zasługą, że obudził antagonizm do rządu pruskiego na Górnym Śląsku. Na gruncie tego antagonizmu umożliwiona została owocna praca pionierów polskości wśród śląskiego ludu, praca, która w ciągu paru dziesiątków lat sprowadziła zupełne już prawie odrodzenie polskiego Śląska i powiększyła o półtora miljona liczbę Polaków pod panowaniem pruskiem.

Lud w Poznańskiem, prowadzony dawniej przez warstwy wyższe, zaczął występować coraz samodzielniej, zmuszając całą politykę tej dzielnicy do postawienia jego potrzeb i aspiracyj na pierwszem miejscu, do obrony jego interesów z jednej strony, z drugiej zaś do zaostrzenia środków walki z niemczyzną.

W Galicji, przy jej położeniu politycznem i stosunkach wewnętrznych wystąpienie włościan na widownię polityczną miało zupełnie odrębny charakter. Tu t. zw. ruch ludowy wystąpił odrazu jako ostra opozycja przeciw rządom konserwatywno-szlacheckim. Żywioły rządzące, przyczyniając się do oświaty ludu przez rozwój szkolnictwa, nie rozumiały, że wzrost oświaty musi zrobić włościan samodzielnym czynnikiem politycznym, i rodzący się nowy ruch z zajadłością prześladowały. Była w tem nietylko obrona swego wpływu politycznego przed nowemi żywiołami, ale i obrona interesów większej posiadłości rolnej, faworyzowanych przez prawodawstwo i przez politykę władz rządowych. Jakkolwiek narodzeniu się „ruchu ludowego” w Galicji towarzyszyły wielkie hasła patrjotyczne, to jednak w praktyce zeszedł on pracanego i zaostrzanego przez nieszerokich w swych poglądach przywódców. Dziś, gdy reforma polityczna, znosząca przy wyborach do parlamentu kurje i zaprowadzająca powszechne głosowanie, dała żywiołom ludowym wpływ, o który walczyły, antagonizm ten zaczyna się łagodzić, przybierając kulturalniejszą postać.

W Królestwie Polskiem położenie kraju przedstawiało pewną analogję z dzielnicą pruską. I tu trzeba było walczyć z systemem wynaradawiania, w dziki, coprawda, sposób stosowanym, ale przy stosunkowych siłach kulturalnych Polski i Rosji, bez porównania mniej zagrażającym podstawom bytu narodowego. W stosunkach wewnętrznych między ludem wiejskim a warstwami inteligentnemi odgrywała tu dość znaczną rolę zastarzała, pierwotna nieufność stanowa, podsycana przez politykę rządu. Kilkanaście wszakże lat pracy nad oświatą włościan, pracy, w której znaczny udział brało młodsze pokolenie warstwy ziemiańskiej, przyczyniło się wiele do złagodzenia tej nieufności, z drugiej zaś strony postępowanie organów władzy, które wykonywując program kokietowania ludu, nie mogły sobie odmówić krzywdzenia go na każdym kroku, budziło we włościanach coraz większą nienawiść do rządu. W ostatnich latach ubiegłego stulecia kierownicy polityki rosyjskiej w Królestwie zaczęli stwierdzać, że na włościan polskich nie można liczyć tak jak dawniej, że trudna w nich widzieć oparcie dla systemu rządowego. Stwierdzenie tego faktu zrodziło u niektórych przedstawicieli rządu chęć szukania oparcia w żywiołach arystokratycznych i wielko-szlacheckich — na co między innemi politycy „ugodowi” liczyli. Oparcie to wszakże możnaby znaleźć tylko drogą pewnych ustępstw narodowych, sprzeciwiających się interesom biurokracji — co przy wszechwładzy ostatniej czyniło taką politykę niemożliwą.

III

RUCH DEMOKRATYCZNO-NARODOWY

Od r. 1897, żywioły pracujące nad politycznem wychowaniem ludu i kierujące niem przez tajną „Ligą Narodową”, występują jako „stronnictwo demokratyczno-narodowe”, opierające swą siłę na masach ludowych i proklamujące w swym programie walką z systemem rządowym. Program ten, jako jeden z głównych terenów walki wskazuje samorząd gminny, oparty na wcale korzystnej dla ludu ustawie, ale przez samowolę władz rządowych sprowadzony do fikcji. Niebawem fakty zaczynają świadczyć, że program ten nie pozostał na papierze: zebrania gminne coraz częściej zaczynają być widownią starć między przedstawicielami rządu a włościanami, którzy, powołując się na artykuły ustawy gminnej, domagają się ich wypełnienia i odmawiają zastosowania się do nielegalnych żądań władzy. Ruch ten dla władz, nienawykłych do legalności i widzących w niej sprzeczność z interesami polityki rosyjskiej, zaczyna być bardzo uciążliwym. Jednocześnie wśród włościan zdobywa silny wpływ prasa nielegalna, w narodowym duchu prowadzona, mianowicie czasopismo Polak, wydawane w Galicji przez działaczy z Królestwa Polskiego i dostarczane tam w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy drogą kontrabandy, prowadzonej przeważnie przez samych włościan. Włościanie wiążą się w tajne stowarzyszenia, mające na celu wzajemną oświatę  i liczące w sumie kilkadziesiąt tysięcy członków. Zaczynają się prześladowania, włościanie idą do więzień, na zesłanie do Rosji, ale widocznem się staje, iż rząd nie ma w swem ręku środków do powstrzymania rozwoju ruchu. Ten ruch znajdował się w fazie szybkiego wzrostu, gdy wybuchła wojna japońska, a w następstwie kryzys wewnętrzny w państwie, wywołujący dezorganizację rządu.

W dobie tego kryzysu warstwa włościańska w Królestwie Polskiem odgrywa pierwszorzędną rolę. Na niej opiera się polityka przewodzącego w kraju stronnictwa demokratyczno-narodowego, walcząca na dwa fronty — z rewolucyjną anarchją i z polityką rządu. Włościanie występują jako armja ruchu narodowego, usiłują przeprowadzić spolszczenie gminy i szkoły ludowej, jednomyślnie na zgromadzeniach po całym kraju występują z żądaniem autonomji Królestwa, manifestując gorąco swe uczucia polskie, swe przywiązanie do idei narodowej. Gdy zaś ustawa wyborcza im dała prze ważny wpływ na skład przedstawicielstwa polskiego do Izby Państwowej, ich głosami wychodzą posłowie, reprezentujący najsilniejszy kierunek narodowy.

Tym sposobem wystąpienie warstwy włościańskiej na widownię polityczną stało się wcieleniem w życie idei dawnych patrjotów, marzących o pozyskaniu ich dla ojczyzny, dla sprawy narodowej. Lud poczuł się narodem…

Tej wielkiej przemianie w społecznem i polityoznem życiu Polski, jaką jest ukazanie się na widowni tego życia samoistnej warstwy włościańskiej, towarzyszy cały szereg innych. Rozwój przemysłu fabrycznego, zwłaszcza w Królestwie Polskiem, wytwarza liczną warstwę robotniczą, jednocześnie zaś tworzy się silna warstwa inteligentnego mieszczaństwa. Wreszcie sam rolnik wielki, w  zmienionych warunkach społecznych i ekonomicznych, z dawnego, uprzywilejowanego i łatwo żyjącego szlachcica, przetwarza się stopniowo na nowoczesnego wytwórcę, zmuszonego do coraz intensywniejszej gospodarki, do wykazywania coraz większej umiejętności i energii. Zmieniła się głęboko cała treść życia narodu, a z nią musiała się zmienić i jego polityka. Jak cała dusza narodu, musiała się ona stać praktyczniejszą, mniej skłonną do złudzeń, a budującą widoki swoje na podstawach bardziej realnych.

Na to wyzbycie się politycznych złudzeń wpłynął także silnie rozwój wypadków polityki międzynarodowej.

Od końca XVIII stulecia, kiedy Polacy ulegali silnie urokowi ruchu umysłowego i politycznego rewolucyjnej Francji i kiedy później wzięli liczny udział w pochodzie Napoleona przez Europę, łącząc z jego zwycięstwem całe swoje nadzieje – nie przerywa się ścisły związek polskiego życia i polskiego ruchu narodowego z wielką ojczyzną idei wolności. Królestwo Polskie, utworzone z Księstwa Warszawskiego, odziedzicza po niem kodeks Napoleona i w ogóle francuski duch ustawodawstwa. Na Francję patrzą w Polsce, jako na wzór pod każdym względem, od niej oczekują wcielenia w życie Europy zasad wolności i sprawiedliwości, na jej ruchy oglądają się szermierze wolności polskiej. Powstanie 1830-31 r. bierze natchnienie z rewolucji lipcowej, powstanie 1863 – 64 r. z wyzwolenia Włoch przy udziale Francji. We Francji szuka przytułku emigracja polska, ją idealizuje polska poezja patriotyczna i polityczna literatura. Ona jest tym pewnym a potężnym sojusznikiem, na którego liczy się jako na ostatni ratunek.

Przyszła wojna 1870 – 71 roku. Porażki Francji niemniej krwawiły serca nad Wisłą, jak nad Sekwaną. Klęska jej ostateczna była ciosem, zabijającym ostatnią nadzieję. Naród zrozumiał, że może liczyć tylko na siebie, dążyć do tego tylko, co sam osiągnąć zdoła. Drugim wielkim ciosem dla przeżytków romantyzmu politycznego była entente cordiale, w następstwie zaś przymierze francusko – rosyjskie. I nietyle samo przymierze – bo to nierzadka już naówczas trzeźwość polityczna mogła zrozumieć, jako konieczność dla Francji – ile ta okoliczność, że Polakom kazano zapłacić część jego rachunku, to, że prasa francuska, starając się usłużyć Rosji, zaczęła gorliwie pracować nad obniżeniem Polaków w opinii swego kraju, co jej się wcale dobrze udało. Romantycy polscy otrzymali bolesną lekcję polityki praktycznej.

Młodsze pokolenia polityków polskich wyrastają już w atmosferze Europy nowej, w której miejsce przyjaciółki Francji zajął najniebezpieczniejszy wróg narodu polskiego, Niemcy, a miejsce Napoleona III – Bismarck; w atmosferze twardej walki o byt i bankructwa wszelkich marzeń. Nowa polityka polska rodząca się i organizująca w tych warunkach musiała być inną od dawnej.

Ci sami ludzie, którzy stworzyli program demokratycnzo – narodowy i organizowali lud wiejski w Królestwie do walki politycznej, stawiają sobie za cel wytępienie resztek romantyzmu politycznego – który zresztą wcale nie romantycznym rzeczom za płaszcz zaczął służyć – i przeciwstawiają się szerokim kołom opinji jako odrębny obóz, jako nowa szkoła polityczna. Wydają oni w Galicji, przeznaczony dla wszystkich dzielnic polskich, głównie zaś dla Królestwa Polskiego (dokąd dochodził drogą kontrabandy) miesięcznik Przegląd Wszechpolski, w którym kierownicy nowego ruchu, obok spokojnego roztrząsania zagadnień polityki bieżącej, zamieszczają artykuły bojowe, ostro atakujące ustalone w opinji, opinii powierzchowne lub błędne pojęcia. Wywołując oburzenie różnych kół opinji, uderzają oni w komunały naiwnego lub fałszywego humanitaryzmu, wykazują, że naród ma przedewszystkiem obowiązek dbać o swoje interesy, o swoją przyszłość, i dla obudzenia energii w tych, którzy się zadawalniają skargą na krzywdy, wyrokują bezwzględnie: „w stosunkach między narodami niema słuszności i krzywdy, jest tylko siła i słabość"— zdanie dość bolące, gdy się, je wygłasza w kraju, podlegającemu najstraszniejszemu uciskowi. Ale ta nowa polityka uważała, że przy tak niebezpiecznem położeniu narodu nie można pozwolić, by jego obywatele pocieszali się. powtarzaniem, iż są szlachetnemi ofiarami krzywdy, i trwali w bierności. Starała się ona wydobyć ze społeczeństwa jak największą sumę energji do walki o byt narodowy.

Oddziaływania  w tym  kierunku nigdy nie  mogło być dosyć. Jeżeli bowiem w społeczeństwach, mających własne państwa i stąd zabezpieczonych   w   swych najżywotniejszych interesach, obojętność mnóstwa   obywateli na sprawy publiczne, a w szczególności   polityczne, nie  ma wielkiego   znaczenia — to  w  narodzie,  zagrożonym w samych podstawach swego bytu, podkopywanym przez politykę obcego rządu nawewnątrz, we wszystkich dziedzinach życia zbiorowego, każdy obywatel winien być żołnierzem, każdy winien   walczyć w obronie narodowego dobra przeciw jego niszczycielom, każdy winien brać udział w pracy, odbudowującej to, co zniszczono. W warunkach zaś takich, jak zwłaszcza   w Polsce   pod panowaniem rosyjskiem, gdzie    praca publiczna    polska spotykała    się   (i dziś się spotyka)   z niewyobrażalnemi wprost dla mieszkańca Zachodniej Europy przeszkodami, gdzie rząd za nią   płacił   barbarzyńskiem    prześladowaniem, natury słabsze,   bierniejsze łatwo  ulegają terrorowi rządu, zniechęcają się, obojętnieją.

 Z drugiej strony, jeżeli nawet w krajach, żyjących szerokiem życiem politycznem, kształcącem myśl obywatela, często się spotyka ludzi, operujących w polityce beztreściwemi komunałami i szlachetnemi fikcjami, nie zdających sobie sprawy z realnych czynników politycznych, zwłaszcza w stosunkach międzynarodowych, to zjawisko to musi być o wiele częstsze w narodzie, rządzonym przez obcych, nie mającym możności urabiania własnego losu, i przez to pozbawionym pola doświadczeń, będącego najlepszą polityczną szkołą.

Stąd działalność polityczno – wychowawcza przez prasę i literaturę w Polsce ma o wiele większe znaczenie, niż gdzie indziej.

Nowy obóz polityczny, zwany „wszechpolskim”, od nazwy swego organu i wskutek tego, że zdobywał sobie wpływ we wszystkich trzech dzielnicach polskich, musiał zresztą walczyć nietylko z przesądami i biernością szerokich kół niewyrobionej politycznie opinji, ale, co ważniejsza, ze zorganizowanemi grupami, które jego opinjom swoje przeciwstawiały. Miał on tu do czynienia z dwoma głównemi obozami: ugodowym i socjalistycznym.

Obóz ugodowy, do którego należało zaliczyć t. zw. „ugodowców” w Królestwie Polskiem, stronnictwo konserwatywno-szlacheckie czyli t. zw. „stańczyków” w Galicji, wreszcie te żywioły w Poznańskiem, które wprawdzie nie liczyły już na ugodę z rządem pruskim i prowadziły walkę przeciw systemowi germanizacyjnemu, ale budowały swe nadzieje na przyszłość na ugodzie Polaków z rządem rosyjskim — głosił zasady, że naród polski jest zbyt słaby, ażeby mógł wytrzymać walkę z tylu wrogami, zwłaszcza zaś z wszechpotężnym rządem rosyjskim, że nie należy tego rządu drażnić jawnym oporem, że trzeba go przejednać uległością i dowodami lojalności, że wreszcie, jako naród słaby i krzywdzony, nie powinien odwoływać się do swej siły, ale do słuszności swych praw, do zasad humanitarnych, sprawiedliwości i tolerancji.

Obóz socjalistyczny, obejmujący parę socjalistycznych partyj we wszystkich trzech dzielnicach oraz znaczne koła inteligentne, do partji nie należące, t. zw. koła „socjalizujące”, deklarował bądź swą obojętność na sprawy narodowe, wysuwając przeciw nim jako główną sprawę chwili obecnej — walką klas, bądź wygłaszał zapowiedź, że powszechna rewolucja socjalna wszystkie sprawy narodowe ureguluje i zaprowadzi powszechną sprawiedliwość, że wystarczy zatem do niej dążyć, że ci, którzy sprawę narodową na czoło wysuwają, używają jej tylko jako płaszczyka dla interesów klas uprzywilejowanych, że przy jej pomocy lud oszukują. Nadto jeden odłam socjalistów, Polska Partja Socjalistyczna, zaczął nawiązywać nici łączności z tradycjami romantyzmu politycznego, czerpać natchnienia z radykalniejszych pism emigracyjnych epoki między powstaniowej (1831 — 1863) i formułować program powstania łącznie z rewolucją socjalną, powstania mającego odbudować niepodległą Polskę ludową, socjalistyczną.

Dwa te obozy ostro atakowały „wszechpolaków” łącząc się często w oskarżaniu ich o szowinizm, antysemityzm, nietolerancję względem Rusinów w Galicji i Litwinów w zaborze rosyjskim — zarzuty, które się stały monetą obiegową, jakkolwiek były tylko skarykaturowaniem stanowiska demokracji narodowej, wy wieszającej zasadę, że naród musi budować swą przyszłość na swej własnej sile, że ma obowiązek wszędzie bronić swego interesu i swej godności, że tam, gdzie jest w mniejszości, jak na Litwie i Rusi, nie wolno mu się ze swych stanowisk wycofywać, że na swoim gruncie, rdzennej Polski, musi wymagać od obcych żywiołów, jak np. Żydów, żebysię nie przeciwstawiali jego interesom w swych dążeniach politycznych i nie pomagali wrogom do zniszczenia bytu narodowego Polski.

Wobec tych zarzutów i tych napaści, które niejednokrotnie spadały naraz ze wszystkich stron, przy faktycznej koalicji wszystkich grup przeciw „wszechpolakom”, obóz demokrytyczno – narodowy nie pozwolił się zepchnąć na stanowisko obronne, ale sam atakował. Krytykował stanowisko przeciwników, drwi! z nich, dowodził jednym, że naród uległy i pokorny prędzej czy później musi być zniszczony, że uległością swą sam do tego dopomoże, innym zaś — że ponad interesami poszczególnych klas społecznych góruje interes na rodu jako całości; ośmieszał wreszcie program powstańczy romantyków socjalistycznych, wykazując jego naiwność.

W przeciwstawieniu do polityki klas społecznych— jak określił politykę nietylko socjalistów, ale i ugodowców — wywiesił on zasadę polityki narodowej, obejmującej interesy narodu jako całości, wskazując, że głównym interesem narodu w dobie obecnej jest podźwignięcie ekonomiczne i kulturalne warstw ludowych, włościańskiej i robotniczej, oraz ich uruchomienie polityczne, że około tego programu winni się skupić wszyscy ludzie miłujący ojczyznę, bez względu na to, do jakich warstw należą. Istotnie też w szeregach demokracji narodowej zaczęli się skupiać przedstawiciele wszystkich warstw społecznych, od włościan i robotników do większych posiadaczy rolnych i nawet, w nielicznych jednostkach, arystokracji.

Od r. 1900 wpływ demokracji narodowej daje się czuć we wszystkich dzielnicach polskich i szybko już rośnie. Około roku 1903 zaczyna jej kierunek odnosić jedno po drugiem zwycięstwa polityczne, stwierdzające zwrot zasadniczy w polityce polskiej.

W przedostatnich wyborach do parlamentu niemieckiego demokracja narodowa postawiła zasadę reprezentacji Górnego Śląska przez posłów polskich, wchodzących do Kola Polskiego — przeciw żywiołom ugodowym, bojącym się zerwania z niemiecko-katolickiem centrum, i przeciw socjalistom, dążącym do opanowania fabryczno-górniczych okręgów. Zasada ta zwyciężyła: Śląsk wybrał dwóch posłów, którzy weszli do Kola Polskiego, a obecnie liczba ich wzrosła do pięciu. W rezultacie Koło Polskie w Berlinie, reprezentujące przedtem tylko ziemie historycznej Polski (Poznańskie, Prusy Zachodnie i Warmję), stało się reprezentacją wszystkich Polaków pod panowaniem pruskiem.

Gdy w Austrji rząd Kőrbera, prowadząc układy z Rusinami poza plecami Polaków, przyrzeka im założenie nowego gimnazjum ruskiego w Stanisławowie i wprowadza odpowiednią pozycję do budżetu, naruszając w ten sposób prawa Sejmu, do którego decyzja w tej sprawie należy, i gdy w następstwie rząd i nawet Korona wywierają nacisk na sfery wpływowe w Galicji, by pożądaną uchwałę w Sejmie przeprowadzono — obóz demokratyczno – narodowy rozwinął agitację w duchu przeciwnym. Nie wystąpił on w zasadzie przeciw zakładaniu gimnazjów ruskich, ale przeciw uległości dla rządu i dobrowolnemu ograniczaniu praw Sejmu. Po zaciętej kampanji przeciw żywiołom konserwatywnym, nie chcącym się narazić rządowi i Koronie, oraz stronnictwom radykalno-socjalistycznym, stającym po stronie Rusinów, stanowisko demokracji narodowej zwyciężyło. Sejm projekt rządowy odrzucił. Tym sposobem na gruncie tej, pozornie drobnej, sprawy dał się czuć silny wpływ nowego   ruchu w kraju  rządów   konserwatywno-szlacheckich, o Wiedeń opartych, wpływ znamionujący zwrot w stanowisku kraju wobec rządu.

Wreszcie na głównym punkcie działalności demokracji narodowej, w Królestwie Polskiem, gdzie działalność ta przy istniejących warunkach miała głównie znaczenie polityczno-wychowawcze, przyszła sposobność do osiągnięcia powodzenia w jawnej walce z rządem. Kiedy polityka rządu pruskiego, awansująca się coraz bardziej w zajadłości przeciw Polakom, doprowadziła do skandalicznych, głośnych w całym cywilizowanym świecie wypadków we Wrześni, gdzie dzieci w szkole katowano za to, że się nie chciały modlić po niemiecku — prasa rosyjska, nawet blisko rządu stojąca, wyraziła swoje współczucie Polakom. Poszła ona tak daleko, że uznała za barbarzyństwo narzucanie obcego języka w dziedzinie religji, zapominając, że w samem Królestwie Polskiem, nie mówiąc o Litwie i Rusi (gdzie język polski we wszystkich szkołach z nauki religji został usunięty), jest 9 szkół średnich, w których młodzież polska zmuszona jest pobierać naukę religji po rosyjsku. Zamknęła na to oczy i prasa ugodowa polska, która z wypadków wrzesińskich chciała uczynić źródło zbliżenia do Rosji i szukania oparcia w jej rządzie. Wtedy młodzież w pomienionych 9 szkołach Królestwa odmówiła uczenia się religji po rosyjsku, a pod wpływem obozu demokratyczno-narodowego opinja rodziców i całego społeczeństwa tak wystąpiła solidarnie, i e wśród duchowieństwa katolickiego nie znaleźli się ludzie, którzyby nadal chcieli katechizować po rosyjsku i wykłady religji zostały przerwane. Należało w tej sprawie zwalczyć ugodowców, którzy dowodzili, że drogą takiej walki nic zrobić nie można, prócz ściągnięcia represji rządu i socjalistów, którzy z tej sprawy chcieli skorzystać dla swoich celów  i  wywołać zaburzenia we wszystkich szkołach kraju. Rząd przez pół roku się opierał, dużem wynagrodzeniem chciał zjednać poszczególnych duchownych do wykładu rosyjskiego, gdy skutku wszakże nie osiągnął, ustąpił i we wszystkich szkołach Królestwa Polskiego polski wykład religji katolickiej został przywrócony.

Z powyższego widać, jak wielkiem złudzeniem jest przekonanie niektórych rosyjskich mężów stanu, że Polacy dopiero pod wpływem klęsk wojennych Rosji i osłabienia rządu na wewnątrz zaczęli ostrzej występować przeciw polityce rządowej. Władzom administracyjnym w Królestwie wiadomo dobrze, że stanowisko społeczeństwa polskiego wobec rządu zaostrzało się od lat kikunastu — o czem zresztą świadczy rosnąca nieustannie liczba procesów politycznych — i że od r. 1900 zaczęła się radykalnie zmieniać postawa włościan wobec władz rządowych w gminach. Stopniowe zaostrzanie się stosunku społeczeństwa polskiego do rządu nie było wywołane żadnemi wypadkami zewnętrznemi, ale było wynikiem jego ewolucji wewnętrznej. Tak biernie znosić barbarzyński i, dodajmy, bezsensowny ucisk mogło tylko społeczeństwo chore, pogrążone w nienormalny stan psychiczny klęską r. 1864, steroryzowane, upadłe na duchu, pozbawione woli i energji. Okres ten musiał minąć, nowe siły narodowe musiały narosnąć, musiała wrócić wiara w siebie, poczucie swego prawa i energja w jego obronie. Złudzeniem też jest, że dziś można to społeczeństwo czemkolwiek steroryzować. zmusić do nawrócenia na drogę biernej uległości. Jeżeli w okresie strasznego ucisku czuło się ono coraz bardziej zdolnem do walki o swoje prawa, to tem bardziej teraz nic w niem tego poczucia nie zabije.

IV

EWOLUCJA POLITYKI POLSKIEJ

Ewolucja polityczna Polski w ciągu lat czterdziestu od upadku ostatniego powstania   wywołała w polityce polskiej zasadniczy przewrót. Gdy dawniej rozumiano, że naród ma tylko dwie drogi przed sobą: albo zbrojne powstanie, albo zupełną abdykację i pogodzenie   się z najnędzniejszemi warunkami bytu, i gdy, zaniechawszy myśli o walce zbrojnej, społeczeństwo poddało się uciskowi — w następstwie, skutkiem przyrostu sił i dojrzewania politycznego,   w znacznej   mierze pod wpływem doświadczeń   życia   konstytucyjnego w dwóch dzielnicach, naród polski znalazł drogę nową,   obie   poprzednie wyłączającą. Uznał on za konieczne wziąć za punkt   wyjścia   swej   polityki   położenie  realne,   przynależność do trzech   państw, ale zrozumiał, że na gruncie każdego z tych państw może i  musi  walczyć  o swój byt narodowy, o swą odrębność, o warunki   wszechstronnego rozwoju, wreszcie o swe prawa obywatelskie. Zrozumiał on istotę walki politycznej, codziennej, prowadzonej na wszystkich stanowiskach,   walki kształcącej siły narodu, podnoszącej jego wartość moralną,   walki jeżeli   nie zapewniającej stopniowych zdobyczy, to przynajmniej chroniącej naród od strat ciągłych, a jednocześnie zabezpieczającej go od klęsk perjodycznych, przynoszonych przez ruchy zbrojne. Bo jeżeli naród, który nie przestał być narodem, biernie znosi ucisk, nie prowadząc z nim stałej walki, to perjodyczne porywy do walki zbrojnej, bez względu na najmniej sprzyjające im warunki, są dla niego psychiczną wprost koniecznością.

W samem społeczeństwie polskiem, zwłaszcza wśród najstarszego   pokolenia,   które   się zrosło z wycofanemi dziś z obiegu pojęciami, jest wielu ludzi, którzy tej ewolucji politycznej nie rozumieją.    Przedstawia im się ona jako zwycięstwo stronnictwa, które   dzięki swej ścisłej, karnej organizacji zdołało ująć w swe ręce kierownictwo polityczne, i głęboko są przekonani, że gdyby inne stronnictwo umiało się tak zorganizować, to mogłoby miejsce demokracji   narodowej   zająć,   i polityka narodu innemi poszłaby drogami. Podobny pogląd i nazewnątrz, i w rządzie rosyjskim zdają się dość często podzielać. Po tem,. cośmy wyżej  o przemianach wewnętrznych w społeczeństwie polskiem powiedzieli, nie trzeba dowodzić, jak ten pogląd   jest   powierzchowny. Tu mamy  do   czynienia z głębokiemi przemianami  w duszy  narodu,   uwydatnionemi silnie w pokoleniach,   które   wyrosły po ostatniem powstaniu, w nowych warunkach życia i w atmosferze nowych stosunków w całej Europie, z ewolucją polityczną, która była koniecznością dziejową. Ta ewolucja musiała, naturalnie, znaleźć  swój   wyraz w jakimś nowym programie,   w   jakiejś   organizacji obozu politycznego, i znalazła go w stronnictwie demokratyczno-narodowem. Wyraz  ten niekoniecznie musiał być ściśle taki, jaki przyniosło ze sobą wystąpienie tego stronnictwa — mogły powstać inne stronnictwa z innemi nazwami, odmiennie formułujące swój program, odmiennemi znacznie drogami idące. Ale w każdym razie, tak czy inaczej, polityka polska musiałaby się stać demokratyczną i, jako polityka narodu odradzającego się, żywotnego, musiałaby wejść na drogę energicznej walki o prawo odrębnego narodowego bytu i rozwoju. I nie będzie ona inną, nie wróci do dawnych błędów, nie wejdzie na drogę porywów powstańczych, ani upakarzających zabiegów o łaskę rządów. Musi ją znamionować coraz większa energja i wytrwałość, połączona ze szczerością i rozwagą, jak przystoi polityce narodu kulturalnego i żywotnego, mającego głębokie poczucie, że jego rola dziejowa nie jest skończona.

Ewolucja polityczna ostatnich dziesięcioleci, sprowadzając zasadniczą zmianę w postępowaniu politycznem narodu polskiego, ustalała jednocześnie pojęcie stosunku Polaków do państw, których są poddanymi.

Upadek powstania 1863—64 r. był, jak powiedziano wyżej, zamknięciem okresu walk zbrojnych o niepodległość Polski. Polacy zrozumieli, że odbudowanie własnego państwa w wytworzonem położeniu międzynarodowem jest celem nieziszczalnym, że wszelkie działania przedsiębrane w tym kierunku, byłyby tylko zabójstwem sił własnych i oddalaniem się od drogi, na jakiej należy w obecnych warunkach walczyć o byt narodowy i pracować dla narodowej przyszłości.

Polityka polska w każdej dzielnicy uznała przynależność do danego państwa jako fakt i jako podstawę swego programu. Dążeniem jej jest w każdem z państw zdobyć jak najpomyślniejsze warunki narodowego rozwoju, jak najszersze uznanie praw narodowych, a tem samem i odpowiadające samoistności narodowej odrębne polityczne urządzenia. Logicznym wynikiem tego dążenia stała się potrzeba ścisłego określenia warunków, w jakich Polacy mogą szczerze i lojalnie pełnić obowiązki obywateli danego państwa. Z chwilą, kiedy naród polski zaprzestał działań na rzecz odbudowania własnego państwa, w interesie jego leży określenie warunków normalnego współżycia z resztą ludności państwa i normalnego stosunku do jego rządu. Ten stosunek w szerokich granicach jest możliwy tylko przy uznaniu przez państwa praw narodowych polskich i poszanowaniu polskie; idei narodowej.

Zostało to osiągnięte tylko w państwie austrjackiem, które pogodziło się z istnieniem Polaków jako narodu i z istnieniem patrjotyzmu polskiego. Lojalny stosunek Polaków do Austrji nie pochodzi stąd, żeby zrzekli się oni polskiej idei narodowej i wymienili ją na austrjackqr ale stąd, że państwo to z polskim patrjotyzmem nie walczy, nie przeszkadza w imię jego dla przyszłości narodowej pracować i przez to umożliwiło kompromis między patrjotyzmem polskim a obowiązkami obywateli państwa austrjackiego.

Takiego stosunku do siebie nie może żądać ani państwo pruskie, otwarcie dążące do wytępienia Polaków, ani rosyjskie, dopóki nie uzna polskich praw narodowych i polskiej idei narodowej, dopóki będzie żądało, żeby Polacy wyrzekli się swego patrjotyzmu i wymienili go na patrjotyzm rosyjski. Polacy nigdy nie zostaną ani Prusakami, ani Rosjanami „polskiego języka”. Wszelkie deklaracje, składane w tym względzie przez polityków polskich lub akty lojalizmu, w których podobne deklaracje milcząco się zawierały, były tylko niezręczną dyplomacją, która w opinji narodu wstręt budziła.

Naród polski nie przestał być jednym narodem, a węzły moralne, łączące poszczególne jego odłamy, coraz silniej się w ostatnich czasach zacieśniają. Dziedzina życia duchowego, obejmującego cały naród we wszystkich dzielnicach, rozszerza się ciągle, a ostatnie dziesięciolecia były okresem znacznego postępu w integracji duchowej narodu. Ten naród żyje nietylko dzisiejszem wspólnem życiem umysłowem, ale i tradycją wspólnej przeszłości, i ideą przyszłego politycznego zjednoczenia. Jest to sprawą jego egzystencji moralnej, jego sumienia, sprawą, która wyłącznie do niego należy. My nie możemy przyznać państwu prawa kontrolowania naszych sumień, stawiania nam wymagań w zakresie naszego życia ideowego. Polakowi wolno piastować ideę zjednoczenia narodowego i niepodległego bytu państwowego, jak każdemu obywatelowi tej lub innej monarchji wolno być w przekonaniach swoich republikaninem. Kompetencja państwa zaczyna się tam, gdzie mowa nie o ideach, ale o realnych dążeniach. Jeżeli część narodu polskiego, należąca do danego państwa, nie dąży do oderwania od niego swego kraju, jeżeli nie robi sobie z tego dążenia programu politycznego, stosunek jej do państwa pozostaje lojalnym, niezależnie od tego, jakiemi ideami żyje ona w sferze moralnej.

Idea narodowa jest wytworem stuleci — jej istnienie nie jest zależne od woli jednostek, jej trwałość ma głębsze podstawy, niż trwałość programów politycznych, rządów i nawet ustrojów państwowych. Z jej istnieniem, jako z czynnikiem stałym, muszą się liczyć i kierownicy polityki narodu, i państwa, w którem ten naród żyje. Zdrowa polityka polega nie na żądaniu, ażeby naród zmienił treść swego życia moralnego, swoje ideały, ale na dążeniu do stworzenia takich instytucyj politycznych, w których potrzeby moralne narodu znajdą zaspokojenie. Tą zasadą kieruje się dziś w swem postępowaniu naród polski i takiej zdrowej polityki domaga się on od państw, do których losy dziejowe go wcieliły.

C.d.n.


1

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę