Roman Dmowski: Niemcy, Rosja i kwestia polska. Część 3

Roman Dmowski: Niemcy, Rosja i kwestia polska. Część 3

Dmowski_Niemcy_RosjaW ramach publikacji tekstów źródłowych z zakresu historii myśli geopolitycznej, publikujemy w odcinkach całą książkę Romana Dmowskiego pt. Niemcy, Rosja i kwestia polska, na podstawie wydania: Roman Dmowski, Pisma, tom II, Antoni Gmachowski i S-ka, Częstochowa 1938.

Roman Dmowski

Niemcy, Rosja i kwestia polska

 

CZĘŚĆ TRZECIA

Osłabienie Rosji, kwestja polska i polityka Niemiec we wschodniej Europie

 

I

ROSJA PO WOJNIE JAPOŃSKIEJ

Bankructwo wschodnio – azjatyckiej polityki Rosji nie było najważniejszym skutkiem klęski, poniesionej w wojnie z Japonją. O wiele większe znaczenie ma zmiana, jaka nastąpiła w jej pozycji mocarstwowej. Państwo, uchodzące za pierwszą potęgę militarną na lądzie i za trzecią z rzędu potęgę morską, wykazało wielkie braki swej armji i niezdatność floty, odsłaniając jednocześnie zatrważający stan swego ustroju   wewnętrznego.

Rosja dzięki linji syberyjskiej i sposobowi jej używania podczas wojny — polegającemu na ogołoceniu wewnętrznej sieci kolejowej z wagonów, gromadzonych na Dalekim Wschodzie — przezwyciężyła wcale szczęśliwie odległość teatru wojny od centrum państwa, którą uważano za największą dla niej trudność we wschodnio – azjatyckiej kampanji. Przerzucenie ogromnych mas wojska do Mandżurji w stosunkowo krótkim czasie i ich zaprowjantowanie okazało się możliwem. Klęskę sprowadziła przedewszystkiem nieudolność i opieszałość dowództwa, sztabu i wogóle wyższych oficerów armji i floty — braki najfatalniejsze, co do których dostarczają smutnych danych procesy, wytaczane dowódcom po ukończeniu kampanji.

Towarzyszące wojnie i rozwijające się silniej po jej ukończeniu wewnętrzne wypadki w państwie: opozycja szerokich i poważnych kół społeczeństwa,  zorganizowany i gwałtowny w swych przejawach ruch rewolucyjny, wreszcie najpotężniejsza ze wszystkiego żywiołowa, duchem zniszczenia kierowana anarchja — ujawniły niebezpieczny stan umysłów ludności i głęboką chorobę ustroju społecznego.

Wreszcie zachowanie się wobec wszystkich tych wypadków rządu, bądź bezczynnego, bądź używającego niepotrzebnych okrucieństw, bądź usiłującego anarchję czerwoną zwalczyć przy pomocy anarchji czarnej, raz kierowanego przestrachem, drugi raz uczuciem zemsty — odsłoniło w nim brak woli, brak planu działania i szerszej myśli, wreszcie dezorganizację i pochodzącą z niej słabość. Okazało się, że istnieje on tylko dzięki temu, iż niezadowolony naród nie jest mu zdolny żadnej silnej organizacji przeciwstawić.

Dla tych, którzy od szeregu lat bacznie śledzili ewolucję wewnętrzną Rosji i system jej rządów, fakty powyższe nie były całkiem niespodzianemu Rządzenie tak olbrzymiem, różnorodnem, historycznie nie skonsolidowanem, a na skutek swego sąsiedztwa z Europą w coraz bardziej skomplikowanych warunkach żyjącem państwem — przedstawia ogrom zadań, którym podołać może tylko bardzo wysoka organizacja zarządu. Do spełnienia tych zadań powołana była biurokracja3 rządząca bez społeczeństwa lub wbrew niemu, systemem centralistycznym, zbierającym w stolicy nici najdrobniejszych, najbardziej lokalnych spraw całego imperjum, rządząca wreszcie bez odpowiedzialności przed kimkolwiek i bez kontroli z czyjejkolwiek strony. Odpowiedzialność przed samowładnym monarchą przy rosnącej z niesłychaną szybkością komplikacji zadań i czynności rządu stała się czysto formalną; przedstawicielstwa narodowego ustrój państwa nie dawał; przy braku zaś zupełnym    wolności   słowa    nie   mogło    być nawet mowy o moralnej kontroli   ze strony   opinji   publicznej.

Im bardziej rosło państwo a wraz z niem jego zadania, tem zgubniejszym dla niego stawał się podobny ustrój, tem szybciej musiał się on wyradzać. Wobec roli mocarstwowej, odgrywanej przez Rosję, rząd jej coraz więcej musiał sił zużywać na utrzymanie i wytwarzanie pozorów potęgi i sprawności wewnętrznej, pod któremi się ukrywała postępująca szybko dezorganizacja machiny państwowej oraz nieudolność i niesumienność ludzi, w niej działających.

Niezadowolenie z tego ustroju rosło coraz bardziej w społeczeństwie, a świadomość potrzeby jego przekształcenia nie obcą była często działaczom państwowym. Wyrazem tej świadomości były reformy Aleksandra II, które miały wielką wartość same w sobie, a przedewszystkiem, jako przygotowanie kraju do dalszego w tym względzie postępu. Wszelka atoli reforma polityczna w Rosji mieści w sobie wielką trudność. Nagromadzone niezadowolenie i nienawiść do rządu, brak poczucia łączności społeczeństwa z rządem, który zawsze od czasów Carstwa Moskiewskiego zachowywał się względem niego jak obcy najezdnik i który swych tradycyjnych metod najezdnika nie może się pozbyć — sprawia, że na gruncie wszelkiej ograniczonej nawet wolności zjawia się ostry konflikt między przedstawicielami ludności a władzami państwowemi. Rząd nie może znaleźć innego wyjścia z tej walki, jak przez ograniczenie wolności. Taki był też los reform Aleksandra II. Instytucje samorządu lokalnego stały się terenem walki z rządem, tę samą rolę w większym jeszcze stopniu odegrały uniwersytety, zorganizowane na sposób europejski, będące areną zaburzeń i wychowujące ruch rewolucyjny. Zjawia się też za tego samego panowania reakcja, dążenie do ograniczenia już wprowadzonych reform. Sam car wszakże przy końcu życia waha się między nią a reformą konstytucyjną, w nadziei, że ta usunie niezadowolenie oraz zbliży   ludność z rządem i   monarchą.

Aleksander III, wstąpiwszy na tron po tragicznej śmierci swego ojca, żyje pod obawą zamachów terorystycznych i za pierwszą rzecz uważa zdławienie buntu. Wyzyskują to przeciwnicy swobód i panowanie tego cara staje się okresem reakcji, szybkiego cofania się z drogi, na którą weszła już Rosja za panowania poprzedniego. Biurokracja wtedy ostatecznie opanowuje władzę, wola monarchy w rządzie niknie, pęta na rękach społeczeństwa zostają zacieśnione, opinja publiczna zakneblowaną. Wtedy się też, jak wspomnieliśmy w poprzednim rozdziale, ustala pojęcie państwa jako istniejącego dla biurokracji, dla dostarczania jej dochodów, któremu to celowi wszystkie inne są podporządkowane. Świetna za owego panowania pozycja zewnętrzna państwa, urok jego potęgi i urok moralny Rosji w Europie, będący dziełem zaprzyjaźnionej Francji, zasugestjonowały nawet wiele żywiołów niezadowolonych. Uwierzono, że Rosja jest na najlepszej drodze.

Rząd wszakże coraz gorzej sobie radził z zadaniami na nim leżącemi, a niedomagania wewnętrzne społeczeństwa coraz silniej czuć się dawały. Między innemi, jako jedno z głównych zjawisk społecznego bytu wystąpiły perjodyczne nieurodzaje i głody, będące wynikiem zastoju w kulturze, a do najgłówniejszych rysów gospodarki państwowej należały częste i znaczne operacje pożyczkowe, ściśle się wiążące z niedostateczną siłą podatkową ludności. Wreszcie u szczytów zarządu państwem zaczęła się uwydatniać silna dezorganizacja, coraz gorsze skoordynowanie poszczególnych działów zarządu,, współzawodnictwo między ministerjami o zakres władzy. Ministrowie dla zdobycia wpływu na losy państwa zaczęli rodzić niewczesne pomysły i próbować ryzykownych środków. Przed samą wojną ostatnią państwo w polityce wewnętrznej zaczęło wchodzić na najniebezpieczniejszą drogą — eksperymentacji. Robiono próby sztucznego wytworzenia całych gałęzi przemysłu, które później bankrutowały; zbierano wiadomości o potrzebach rolnictwa przez organizowanie specjalnych komitetów z przedstawicieli społeczeństwa, których memorjały, gdy poszły dalej, niż oczekiwano, zostały zakopane w archiwach (dodać należy, iż ministrowie walczyli między sobą o to, kto ma kierować ich opracowaniem); tworzono nawet z ramienia rządu tajne organizacje robotników pod kierunkiem pułkownika żardarmów, który nagle zaawansował na szefa departamentu, a wkrótce potem został zesłany. Sam sposób rządzenia i rodzaj robionych eksperymentów zależał od chwilowo wdrapującego się na szczyt władzy człowieka, który na swój sposób zbawiał Rosję lub wprowadzał ją na nowe drogi, by prędko ustąpić miejsca innemu, który go zdążył podminować i  zaczął odrabiać napowrót jego dzieło.

Dezorganizacja rządu znalazła najjaskrawszy wyraz w polityce zewnętrznej, która ściągnęła na państwo fatalną wojnę, w samym sposobie prowadzenia wojny, wreszcie w zachowaniu się rządu na wewnątrz wobec powszechnego buntu.

Jeszcze przed wybuchem kryzysu wewnętrznego w jego ostrzejszej fazie, w sferach rządzących zaczęto szukać drogi zbliżenia się z umiarkowańszemi żywiołami społeczeństwa przez uznanie ich prawa do zabierania głosu w sprawie niezbędnych reform. Wyrazem tego dążenia były rządy ks. Światopołka – Mirskiego. Nie towarzyszył temu wszakże żaden plan reformy ustroju państwa. Reformy, które zjawiły się w następstwie (najważniejsza z pośród nich — ukaz  tolerancyjny),  były cząstkowe i nie następowały dość szybko. Dopiero w najkrytyczniejszym dla państwa momencie zapowiedziana została przez manifest 30 października 1905 r. reforma ogólna, która dotychczas częściowo zaledwie została urzeczywistniona.

Reforma ta, gdyby była odrazu opracowana i wprowadzona w życie szczerze, bez wahań, mogła posłużyć za podstawę dalszych ulepszeń ustroju państwa i rozwoju życia politycznego Rosji na nowych zasadach. Ale ogłoszono ją pośpiesznie, w postaci szeregu obietnic, dla uspokojenia wzburzonych umysłów ludności. Miała być ona doprowadzona do skutku przez zwołanie Dumy i powierzenie jej wypracowania odpowiednich ustaw. Losy jej zatem zależały od tego, jaką będzie Duma i jaki będzie stosunek rządu do niej.

Rząd zgadzający się na ustępstwa dla narodu nie z musu jedynie, ale uznający potrzebę głębokich reform dla dobra państwa i dążący szczerze do ich przeprowadzenia — przy opracowywaniu ustawy o Dumie byłby sobie postawił za cel zgromadzenie w tym pierwszym parlamencie żywiołów możliwie umiarkowanych, jak najkulturalniejszych. Tymczasem stało się zupełnie przeciwnie. Ustawa o Dumie oddała losy wyborów w ręce włościan, żywiołu w Rosji bardzo ciemnego i politycznie całkiem surowego. Obawa przed kulturalnemi żywiołami była obawą, żeby reforma istotnie nie weszła w życie, żeby rządy biurokratyczne nie zostały złamane. Ciemny włościanin nie był dla biurokracji groźny, wiedziano, że kwestji dotyczących ustroju państwowego nie rozumie, że go one nie obchodzą. Liczono nadto na jego tradycyjne przywiązanie do tronu i wiarę w cara, którym rządy biurokratyczne zawsze się zasłaniają. Zresztą biurokracja rosyjska, która wyrosła na demagogii, bo w całej zachodniej części państwa, mając do czynienia ze szlachtą polską lub baronami nadbałtyckimi, wypracowała sobie metody podburzania przeciw nim włościan, liczyła na to, że w walce z inteligentną Rosją będzie umiała wygrać przeciw niej masę włościańską.

Po ogłoszeniu ustawy o Dumie stało się jasnem, że walka między biurokratycznym rządem a konstytucyjną opozycją jest walką o duszę ludu, o to, kto przeciągnie na swoją stronę włościan. Włościanin rosyjski, który ziemi ma mało, a przy swej niskiej kulturze potrzebuje jej bardzo wiele — tylko ziemią może być kupiony. Opozycja rosyjska nie zawahała się mu tę ziemię obiecać, wypracowała radykalny program wywłaszczenia przymusowego większej posiadłości, i z chwilą zwołania Dumy walka rządu ze stronnictwem konstytucyjnem przeniosła się na grunt kwestji agrarnej. Włościanie wybrali bądź przeciwników rządu, bądź sami się zjawili w Dumie dla pilnowania, żeby ziemia podzielona była między nich jak najprędzej. Rząd, który w tych warunkach nie mógł wytrzymać licytacji o duszę ludu — do której zresztą już trafiły wpływy rewolucyjne — znalazł się wobec Dumy, w całości niemal złożonej z jego przeciwników. Sprawa się ważyła między ustąpieniem rządu a rozwiązaniem Dumy. Wreszcie zdecydowano się Dumę rozwiązać i zrobić to na gruncie kwestji agrarnej. Rząd wiedział, że to zraża do niego włościan, ale już wtedy czuł, że posiadacze ziemi, zastraszeni projektem wywłaszczenia, zaczynają się odnosić z nieufnością   do „kadetów”.

Rozwiązanie pierwszej Dumy było momentem przełomowym. Nadzieje kierowników Izby, którzy wzywali z Wyborga lud do poparcia ich w walce z rządem, zostały zawiedzione. Kraj zachował się wobec tego faktu spokojnie. Biurokracja spostrzega, że konstytucyjna opozycja jest słabsza, niż się zdawało, i przechodzi względem niej do ofensywy.

Wytoczywszy proces autorom odezwy wyborskiej, pozbawiwszy ich przez to prawa biernego wyboru, a następnie wprowadziwszy w życie zasadę legalizacji stronnictw politycznych i odmawiając jej „kadetom”, używa ona wszelkich wysiłków, by przy wyborach do drugiej Dumy jak najbardziej ich osłabić. Udaje się to w pewnej mierze: opozycja konstytucyjna wychodzi z wyborów mniej liczna, a co ważniejsza, pozbawiona wielu zdolnych kierowników. Główny zaś zysk z tego odnoszą żywioły radykalne i rewolucyjne, które zajmują około połowy miejsc w tej Izbie.

Druga Duma z przewagą żywiołów radykalnych i rewolucyjnych nad konstytucyjną opozycją, mało zawierająca żywiołów oświeconych i dorosłych do działalności ustawodawczej, więcej jeszcze od pierwszej zalana przez włościan, którzy przyszli do niej prawie wyłącznie po ziemię — jeszcze mniej, niż pierwsza, ma danych do odegrania roli reformatorki państwa, do wymagającej szerszego poglądu politycznego i dużego umiarkowania pracy ustawodawczej. Nadto wobec niej stoi już rząd, czujący swą przewagę, nie zastraszony, ale wyzywający, podkreślający wyższość biurokracji nad „niezdolnem do pracy” przedstawicielstwem narodowem, z energicznym Stołypinem na czele, który, tępiąc surowe mi represjami ruch rewolucyjny, zdobywa sobie pozycję „zbawcy Rosji”. Rząd ten, jakkolwiek mówi nieustannie o potrzebie reform, o potrzebie kontroli publicznej nad rządem i o chęci utrzymania przedstawicielstwa narodowego, wymaga już od Dumy, żeby się do niego przystosowała, jeżeli chce istnieć. Losy takiej Izby i z takim naprzeciw siebie rządem od jej narodzin były rozstrzygnięte. Od chwili jej zwołania wisi nad nią miecz Damoklesa — groźba rozwiązania, którego umiarkowańsze jej żywioły starają się uniknąć, szukając kompromisu z rządem chociażby na skromnych warunkach. Czują one, że tylko na gruncie takiego kompromisu byt przedstawicielstwa narodowego da się ocalić. Rząd wszakże do kompromisu nie jest skłonny, żąda od większości Dumy bezwzględnego poddania się, a gdy go nie osiąga, wynajduje pretekst do jej rozwiązania.

Tym razem czuje się on dość silnym, ażeby zmienić ustawę wyborczą w sposób, który da trzecią Dumę zupełnie posłuszną. Nie wprowadza on przy tej zmianie nowej zasady, jak przewidywano — zasady konserwatywnej, nie daje wyraźnego przywileju większej własności ziemskiej, który mógłby wyjść na jego niekorzyść, zwłaszcza na rozległym obszarze Krajów Zabranych, gdzie wśród posiadaczy rolnych większość mają Polacy, ale tworzy ustawę niejednolitą, pozbawioną wszelkiej zasady ogólnej, dowolnie rozdzielającą w różnych okręgach głosy między włościan i inne żywioły, posiłkującą się stosownie do potrzeby najróżnorodniejszemi zasadami, wreszcie otwierającą pole dla samowoli administracyjnej, jedyną myślą przewodnią tej ustawy jest osiągnięcie przedstawicielstwa, godzącego się na system biurokratyczny i posłusznego rządowi.

Po wyborach, przeprowadzonych przy silnym nacisku władz administracyjnych, zbiera się trzecia Duma, w której już konstytucyjna opozycja wraz z żywiołami radykalnemi i Polakami stanowi mniej niż trzecią część całego jej składu. Rząd zaś staje przed nią jako triumfator.

O zachowaniu się tej Izby decydują „październikowcy”, najliczniejsze w niej stronnictwo, którego programem jest wcielenie w ustawy zasad manifestu 30 października, w taki wszakże sposób, żeby nie poderwały one w korzeniu rządów centralistyczno-biurokratycznych, ale je odnowiły i wzmocniły. Cel to bodaj iluzoryczny, bo, jakeśmy już wyżej zaznaczyli, wszelkie instytucje obywatelskie w Rosji muszą się stać terenem ostrej walki z biurokracją, z której ostatnia znajduje jedyne wyjście — przez ukrócenie swobód. Rząd w tym kierunku idzie, a żywiołom wpływowym w najwyższych sferach wydaje się on już dzisiaj zbyt liberalnym i być może będzie musiał ustąpić jeszcze bardziej reakcyjnemu.

Na przedstawicielstwo narodowe z atrybucjami ustawodawczemi, powołane do życia przez manifest 17 października,  wyrok bodaj jest już napisany.

Żywioły, które wypowiedziały rządowi biurokratycznemu zdecydowaną walkę, które w niedawnej dobie ostrej fazy kryzysu wewnętrznego usiłowały go obalić, dziś można uważać za zwyciężone.

Ruch rewolucyjny, który się dał czuć tak silnie i w tak różnorodnych przejawach (zamachy terorystyczne, demonstracje, powstanie w Moskwie, bunty we flocie i w armji, strajki powszechne, a w szczególności kolejowy, rozruchy agrarne i t. p.), który walczył z rządem najdotkliwszemi dla niego środkami, ale jednocześnie swemi nieumiarkowanemi żądaniami przeszkadzał realnej reformie konstytucyjnej, w końcu zaś, teroryzując społeczeństwo, pchnął część jego w objęcia rządu — dziś można uważać za zgnieciony. Kierownicy jego przeważnie bądź zawiśli na szubienicach, bądź siedzą w więzieniach i kopalniach syberyskich, bądź zbiegli za granicę. Nie znikł on zupełnie, jak tego dowodzą liczne fakty, ale potrzeba mu niemało czasu, zanim się będzie mógł zorganizować na nowo w tak wielkich, jak niedawne, rozmiarach.

Opozycja konstytucyjna, znajdująca swój główny wyraz w stronnictwie konstytucyjno – demokratycznem („kadeci”), później nazywającem się stronnictwem  „wolności ludu”, nie zeszła i nie zejdzie niezawodnie z pola, ale na długi może czas będzie musiała się pożegnać z myślą zwycięstwa nad biurokracją. Straciła ona to dominujące stanowisko, które zajmowała, stojąc na czele społeczeństwa w walce z rządem. Przegrała kampanię z biurokracją o władzę nad Rosją, niezawodnie dlatego, że do wygrania jej nie było warunków historycznych. Realne przyczyny tej przegranej leżą przedewszystkiem w tem, że sama ona w swym składzie nie była dość jednolitą, nie miała ustalonej granicy swych dążeń i dość silnego hamulca w teoretyzującym radykalizmie. Ten jej charakter oraz fakt, że nie miała ona oparcia silnego w masach politycznie nie dojrzałych i nie zrównoważonych, był przyczyną, że nie umiała odgraniczyć się wyraźnie od żywiołów skrajnie rewolucyjnych, z ich utopijnemi programami i ze skłonnością do bezplanowej anarchji. Odepchnęła ona od siebie i zbliżyła do rządu szerokie koła swym radykalnym programem agrarnym,, na którego przyjęcie złożyło się doktrynerstwo socjalne i potrzeba użycia fortelu w walce z rządem o wpływ na włościan. Żywioły nacjonalistyczne wreszcie zraziły się do niej za jej liberalne stanowisko względem narodowości nierosyjskich, za obronę sprawy autonomii Polski, przedewszystkiem zaś za podniesienie kwestji żydowskiej. Sami Żydzi, którzy złączyli swą sprawę ze sprawą liberalnego konstytucjonalizmu, mieli tę nieostrożność, że się wysunęli na czoło stronnictwa „kadetów”, zabarwiając je silnie swemi dążeniami, budząc w ten sposób przeciw sobie i przeciw stronnictwu uczucia antysemickie, wśród Rosjan dosyć powszechne.

Jakkolwiek niezadowolenie z rządów biurokratycznych pozostało i nawet się nie zmniejszyło, zorganizowana walka przeciw nim straciła swą siłę, a ogół rosyjski i sami nawet  jego przywódcy dziś utracili wiarę w powodzenie tej walki. Wynikiem tego jest apatja i bujny rozrost pesymizmu, tak znamiennego zawsze dla duszy rosyjskiej. Dopóki zaś trwa ta apatja i zniechęcenie, wszelki system rządów, chociażby najszkodliwszy i najniepopularniejszy, istnienie ma zapewnione.

Po paruletniem tedy głębokiem wstrząśnieniu, które przyniosło szereg zmian w ustroju państwowym, reform, z których jedne niezawodnie utrzymają się, inne zaś mogą być cofnięte, sam rdzeń ustroju pozostał niezmienionym. Rosja posiada rządy biurokratyczne, tak samo, jak dawniej, regulujące wszystkie sprawy państwa z centrum i tak samo nie odpowiedzialne  przed nikim i przez nikogo nie kontrolowane. W roli bowiem, do jakiej schodzi Duma, przy dowolnem w znacznej mierze ustanawianiu jej składu, przy jej zdaniu na łaskę i niełaskę rządu  i  przy niepewności jej  losów,  kontrola jej zmienia się w fikcję.

Jeżeli podobny system rządów dawał smutne rezultaty, stwierdzane już dawniej, jeżeli sprowadził na państwo tak doniosłą i tak upakarzającą klęskę wojenną, jeżeli zrodził tak straszny stan wewnętrzny kraju, jaki się ujawnił podczas wojny i bezpośrednio po niej, to trudno mieć nadzieję, żeby ją podźwignął ze stanu, w jakim się obecnie znalazła. Stan ten zapowiada się jako przewlekły. Oznacza on zaś bezradność rządu wobec olbrzymich zadań wewnętrznych państwa i dalszy nieład w rządzie, przy stałem tarciu z niezadowoloną ludnością, wreszcie obniżenie stanowiska mocarstwowego Rosji, zdyskredytowanej swemi stosunkami wewnętrznemi i stanem swych finansów, a nie budzącej wiary w swe siły bojowe. Flota, po zniszczeniu w wojnie najlepszych statków, po licznych buntach załóg i po kompromitacji oficerów, utraciła na długo poważniejsze znaczenie, armja zaś wykazała   fatalny stan   na najważniejszym   punkcie,mianowicie na wyższych szczeblach hierarchii wojskowej.

Państwo, znajdujące się w tych warunkach, musi na bliższą przyszłość wyłączyć wszelką możliwość nowej wojny. Wobec tego zaś, że wojna jest ostatnim argumentem w dyplomacji, ma ono odebraną możność prowadzenia wszelkiej samodzielnej, silnej i śmiałej polityki zewnętrznej, traci pozycję mocarstwową i interesy jego muszą ustępować interesom innych mocarstw.

II

KWESTIA POLSKA W ROSJI

Wśród czynników, powodujących osłabienie stanowiska Rosji nazewnątrz, poważną rolą zaczyna odgrywać kwestja polska.

Państwo, posiadające na najważniejszej, zachodniej granicy swojej kraj rdzennie polski z 11-miljonową ludnością, jakim jest Królestwo Polskie, i olbrzymi obszar Krajów Zabranych, z 23 mil jonami mieszkańców, nie polskich wprawdzie, ale i me wielkoruskich, wśród których Polacy stanowią wcale poważną liczebnie, najkulturalniejszą i ekonomicznie silną mniejszość — musi mieć jakiś plan polityki polskiej. Ludność polska, tak liczna i tak ważną pozycję terytorjalnie zajmująca, musi być z państwem związana węzłami o wiele silniejszemi, niż czysto administracyjne. Wobec tego, że ma ona silną narodową indywidualność i wynikające stąd narodowe potrzeby i aspiracje, państwo musi albo te potrzeby i aspiracje zaspokoić, albo je usunąć przez zniszczenie odrębności narodowej Polaków. Ostatniego rząd rosyjski dotychczas próbował, lecz polityka jego w tym względzie zbankrutowała.

Wojna rosyjsko-japońska wybuchła w chwili, gdy system rusyfikacyjny w Królestwie Polskiem kończył czterdziestolecie swego działania. Kraj, który w ciągu tak długiego czasu był pastwą działaczy rosyjskich, tamujących lub wypaczających rozwój jego sił kulturalnych,

który zmuszony był prowadzić głuchą walkę z uciskiem i podziemną pracę narodową — naraz zmuszony został do wystąpienia nazewnątrz, w rosyjskim kryzysie państwowym.

Żywioły polityczne, reprezentujące dążenia narodowe polskie, zapoznane ze stanem wewnętrznym Rosji i widzące zbliżający się tam kryzys konstytucyjny, nie śpieszyły się z wystawieniem tych żądań polskich, które z punktu widzenia polskiego musiałyby być nieodłączne od reformy konstytucyjnej w państwie, ani też z organizowaniem wystąpień przeciw rządowi. Rozumiały one, że kwestja ustroju państwa decyduje się w walce między rządem i narodem rosyjskim, że Polacy, wysuwając się naprzód w tej walce, odebraliby jej charakter walki narodu rosyjskiego przeciw własnej biurokracji i przyczyniliby się do zszeregowania nacjonalistycznych żywiołów rosyjskich po stronie rządu. Polacy mieli z r. 1863 doświadczenie, że podniesienie sprawy polskiej łatwo budziło rosyjski nacjonalizm i głuszyło dążenia liberalne. Życząc tedy zwycięstwa konstytucjonalizmowi rosyjskiemu, sami starali się pozostać jak najdłużej w pozycji wyczekującej.

Utrzymanie wszakże tej pozycji okazało się niemożliwem. Rosyjskie organizacje rewolucyjne pracowały nad obudzeniem analogicznego ruchu w Polsce i znajdowały sojuszników w polskim i żydowskim socjalizmie na gruncie Królestwa. Partje socjalistyczne w kraju rozpoczęły akcję rewolucyjną w stylu rosyjskim, zacierając w ten sposób polską odrębność Królestwa i nadając mu charakter rosyjskiej prowincji. Z drugiej strony, rosyjski obóz konstytucyjny robił też usiłowania w kierunku wciągnięcia Królestwa w ruch ogólno-państwowy i znajdował odgłos w t. zw. „postępowych” kołach warszawskich. Wobec tego koniecznością stało się prędsze, niż zamierzano, rozwinięcie akcji polskiej i wywieszenie programu polskich żądań.

Kierownicy polityki polskiej weszli w kontakt ze stronnictwem konstytucyjnem rosyjskiem, występując jako odrębny obóz narodowy, a u siebie w kraju rozpoczęli walkę o przywrócenie mu odrębnych instytucyj polskich, przedewszystkiem zaś o prawa języka polskiego,. Pierwszym aktem tej walki było wystąpienie włościan przeciw językowi rosyjskiemu w gminie wiejskiej. Powołując się na prawo, nie zniesione, jeno gwałcone przez administrację, połowa gmin wiejskich w Królestwie (około 600) uchwaliła wprowadzenie języka polskiego na miejsce rosyjskiego w gminie i zaczęła tę uchwałę wprowadzać w życie. Gdy w miarę wzrastania ruchu rewolucyjnego w państwie, zjawia się agitacja między młodzieżą, pobudzająca ją do opuszczania szkół, politycy polscy ujęli ten ruch w swoje ręce, dali mu program polski, odejmując mu charakter rewolucyjnego strajku młodzieży, a czyniąc z niego bojkot szkoły rosyjskiej, rusyfikacyjnej przez społeczeństwo, żądające szkoły polskiej. Jednocześnie przywrócili Polacy język ojczysty na kolejach prywatnych w Królestwie.

Wystawiwszy wobec rządu i społeczeństwa rosyjskiego żądanie autonomji Królestwa Polskiego, kierownicy polityki polskiej zaczęli szybko organizować w kraju masy, wypowiadając walkę partjom socjalistycznym, które przenosząc na grunt polski anarchję rosyjską, zaczęły dezorganizować bezsensownemi strajkami życie ekonomiczne kraju i wprowadzać zabójczy rozstrój w stosunki społeczne. Gdy socjaliści odpowiedzieli na akcję narodową terorem, skierowanym do jej przedstawicieli, gdy zaczęły się morderstwa działaczy polskich, napotkali w szeregach narodowych na opór z bronią w ręku. Rozpoczęła się walka smutna i  wstrętna, której ofiarą padły z obu stron dziesiątki ludzi, ale która nareszcie powstrzymała powódź anarchji. Była ona dla żywiołów narodowych tem cięższa, że musiały walczyć na dwa fronty — z terorem socjalistycznym i z prześladowaniem rządu. Musiały one zwalczać dwie anarchję — rewolucyjną i rządową, bo rząd nie był zdolny zapewnić krajowi porządku i bezpieczeństwa publicznego, a tylko czuwał przy pomocy armji, żeby samo społeczeństwo polskie w tem go nie zastąpiło i odpowiedniej organizacji z siebie nie wydało. Pomimo tych wyjątkowo trudnych warunków, poczucie narodowe ludu polskiego i jego zdrowe instynkty zwyciężyły i anarchiczny ruch rewolucyjny musiał zejść na plan drugi.

Gdy po ogłoszeniu manifestu 30 października socjaliści zaczęli manifestować na ulicach z czerwonemi sztandarami, Warszawa odpowiedziała olbrzymiemi manifestacjami narodowemi 2 i 5 listopada. Olbrzymi, blisko 200-tysięczny tłum, kroczący we wzorowym porządku pod sztandarami z polskiemi orłami białemi, w skupieniu i ciszy, przerywanej od czasu do czasu śpiewanym przez wszystkich hymnem „Boże, coś Polskę” — zdawał się na-powrót obejmować uroczyście w swe posiadanie to nieszczęśliwe miasto, które przez czterdzieści lat wiło się pod uciskiem politycznym i pod operacjami dzikich rusyfikatorów, a w którem teraz chciała się rozpanoszyć wychowana przez to czterdziestolecie anarchja. Podobne manifestacje odbyły się przeważnie tego samego dnia we wszystkich miastach, miasteczkach i w wielu wsiach kraju. W kilka tygodni potem w Warszawie odbył się zjazd włościan, który pomimo przygotowania go w tajemnicy przed władzami, zgromadził przedstawicieli prawie wszystkich gmin w kraju w liczbie tysiąca kilkuset Judzi. Po obradach, które imponowały swym spokojem i wysokim poziomem kulturalnym, zjazd ten powziął uchwały, stwierdzające przywiązanie ludu do historycznych ideałów polskich, żądające autonomji Królestwa Polskiego, wreszcie zobowiązujące wszystkich włościan do czuwania nad silną organizacją gminy i nad ładem społecznym w tych czasach ogólnego niepokoju.

Z taką fizjognomją wystąpiła sprawa polska wśród odmętu anarchii ogólnopaństwowej. W przeciwstawieniu do tej anarchji jej hasłem był ład i porządek, ale ład i porządek polski, na zasadach odrębnego ustroju Królestwa.

Widząc, że kraj, któremu przez lat czterdzieści narzucano formy rosyjskie wraz z językiem obcym, w jednej chwili, korzystając z tych ograniczonych swobód, jakie przyznał manifest 30 października, odzyskuje swą polską fizjognomję, stwierdzając całą nicość rusyfikacyjnych usiłowań, i zatrwożone tym stanem rzeczy władze miejscowe wyjednywają od ministerjum Wittego stan wojenny na całe Królestwo Polskie. Ogłoszono go wraz z komunikatem rządu, twierdzącym, że Polacy dążą do oderwania się od państwa i że w Polsce przygotowuje się nieomal powstanie. Ten fałsz, obliczony na obudzenie uczuć szowinistycznych i nienawiści do Polaków, zbliżającej, podobnie jak w r. 1863, społeczeństwo rosyjskie do biurokratycznego rządu i jego polityki, chybił celu. Opinja rosyjska dobrze już wiedziała, że dążeniem Polaków jest autonomja Królestwa, i jak najgorzej przyjęła komunikat rządu. Rząd pod jej presją stan wojenny cofnął. Jednakże w parę tygodni potem zaprowadzony on został ponownie, na mocy ukazu, który w razie przerwania komunikacyj kolejowych, pocztowych i telegraficznych i na czas trwania tego nienormalnego stanu rzeczy pozwala gubernatorom własną władzą zaprowadzać stan wojenny w powierzonych sobie okręgach. Za motyw dla generał-gubernatora warszawskiego posłużył ogólnorosyjski strajk pocztowy. Od tej chwili stan wojenny w Królestwie trwa bez przerwy, pomimo że komunikacje od dwóch lat z górą funkcjonują normalnie, co odbiera mu legalną podstawę. Przedstawicielstwo polskie w Dumie dwukrotnie wnosiło w tej sprawie interpelację, pierwszą Dumę wszakże rozwiązano bezpośrednio po dyskusji nad tą interpelacją, zanim rząd dał odpowiedź, drugą zaś — zanim interpelacja polska weszła na porządek dzienny.

Wybory do pierwszej Dumy zastały cały kraj zorganizowanym pod hasłami polskiej polityki narodowej. Odbyły się one we wzorowym spokoju i porządku, przy licznym udziale wyborców. W okręgach wiejskich przeszły one bez walki, organizowało je bowiem stronnictwo demokratyczno-narodowe bez współzawodnictwa. Stronnictwo dawnych „ugodowców”, dążących do pojednania z rządem, obecnie przekształcone na stronnictwo „polityki realnej”, czując swą słabość, kandydatur nigdzie nie stawiało. Natomiast zacięta walka była w miastach, gdzie „narodowcom” polskim przeciwstawiło się stronnictwo „postępowe”, oparte o masy żydowskie1. Tam udział uprawnionych do głosu w wyborach w niektórych okręgach był wprost niesłychany — w paru miastach prowincjonalnych dosięgnął on 91, a nawet 97 %.

Tak kraj, który miał Sejm własny przed r. 1831, stanął do pierwszych po 75 latach wyborów.

Ani jeden z przeciwników stronnictwa demokratyczno-narodowego nie przeszedł i w Petersburgu stanęło przedstawicielstwo Królestwa Polskiego spójne, związane ścisłą dyscypliną, jednolite politycznie, jakkolwiek pod względem społecznym złożone z najróżnorodniejszych żywiołów. Obok przedstawicieli wielkiej własności ziemskiej, arystokracji, duchowieństwa i inteligencji miejskiej, zasiedli w niem ożywieni temi samemi dążeniami włościanie i robotnicy.

Ta łączność różnorodnych żywiołów społecznych robiła przykre wrażenie na posłach rosyjskich, którym się wydała nienormalną. Zwracali się też do polskich włościan, wyrzucając im, że idą razem z „panami”. Ci im najczęściej odpowiadali, że Polacy między sobą rachować się będą w Sejmie polskim, tymczasem zaś wszyscy się łączą w żądaniu, żeby im pozwolono być gospodarzami we własnym kraju.

Przedstawicielstwo polskie w rosyjskiej Izbie państwowej zajęło stanowisko odrębne jako grupa narodowa, i nie łączyło się ściśle z żadną z frakcyj rosyjskich. Popierając dążenia konstytucyjne, zbliżyło się ono ze stronnictwem „wolności ludu” („kadetami”), które ze swej strony oświadczyło się za autonomją Królestwa Polskiego. Zgodnie z taktyką, przyjętą w polityce polskiej od kryzysu rosyjskiego, postanowiło ono nie wysuwać swej sprawy na plan pierwszy. Złożywszy przy wejściu do Izby deklarację autonomiczną, powołującą się na odrębne prawa kraju, złączonego z Rosją na mocy postanowień kongresu wiedeńskiego, nie wniosło ono w niej żadnych projektów do praw, a wystąpiło tylko pod koniec sesji z interpelacją w sprawie stanu wojennego w Królestwie Polskiem, zaprowadzonego nielegalnie i służącego władzom miejscowym do walki z pracą narodową polską. Zmuszone było ono natomiast bronić się przed rozciąganiem na Polskę radykalnego programu agrarnego stronnictw rosyjskich, zastrzegając dla swego kraju prawo do autonomicznego regulowania swych stosunków ekonomicznych i społecznych. Odmówiło ono

też swego udziału w akcie wyborskim, w myśl zasady, że wzywanie ludności dojakichkolwiek czynów wykracza poza mandat posłów polskich. Nie czując się upoważnionymi do zwracania się do ludności rosyjskiej, do polskiej zwracać się oni mogą tylko u siebie w kraju narówni  z innymi jego obywatelami.

Wybory do drugiej Dumy dały w Królestwie ten sam polityczny rezultat. Ogólnem hasłem kraju było wybierać tych samych posłów i na tych samych zasadach. Przy tych wyborach stronnictwo demokratyczno-narodowe porozumiało się z dwoma innemi, mniej silne-mi stronnictwami polskiemi (stronnictwem „polityki realnej” i polską partją postępową) i wprowadziło kilku ich kandydatów do przedstawicielstwa, samo wszakże zachowało sobie 27 miejsc na 34 posłów polskich z Królestwa1. Zmniejszyła się wszakże liczba posłów polskich z Krajów Zabranych (Litwy i Rusi) z 20, którzy byli w pierwszej Dumie, na 12. Rząd tym razem już silnie wpływał na miejscowe władze, żeby przeszkadzały wyborowi Polaków. „Lepsi socjaliści, niż Polacy” — mówiła instrukcja telegraficzna z ministerjum do jednego z gubernatorów. Tym razem wszakże posłowie polscy z tych prowincyj, zorganizowawszy się w „Koło posłów polskich Litwy i Rusi”, związali się zasadą solidarności w wystąpieniach nazewnątrz z „Kołem Polskiem”, przedstawiającem Królestwo, rozwiązując w ten sposób trudną kwestję wzajemnego stosunku tych dwóch grup polskich, której w pierwszej Dumie nie udało się rozwiązać. Polacy bowiem w Krajach Zabranych, należąc tam przeważnie do jednej tylko warstwy posiadaczy ziemskich i stanowiąc mniejszość w swym kraju, różnią się: znacznie w charakterze swej akcji politycznej od Polaków w Królestwie, kraju rdzennie polskim. Dzięki temu związkowi dwóch Kół grupa polska w drugiej Dumie rozporządzała 46 głosami, padającemi zgodnie w każdej sprawie.

Wobec tego, że w drugiej Dumie rząd, czujący już swą siłę, w deklaracji Stołypina uwydatnił swoje stanowisko, podkreślające czysto rosyjski charakter państwa i nie uznające praw innych narodowości, Polacy uczuli się zmuszonymi do wyjścia z rezerwy, w której trwali dotychczas, i do wystąpienia z programem polskim. Wystąpili tedy w Dumie z wnioskiem o autonomji Królestwa Polskiego, a następnie z wnioskiem nagłym o jak najśpieszniejsze wprowadzenie w Królestwie języka polskiego jako wykładowego w szkołach wszystkich stopni. Gdy zaś przed Izbą stanęła alternatywa, że albo będzie rozwiązana, albo okaże uległość względem rządu Stołypina, i gdy stronnictwo „kadetów” okazało gotowość na daleko idące ustępstwa dla rządu, gdy Duma na tem tle przepołowiła się, Polacy znaleźli się na stanowisku grupy centralnej, od której zależało przechylenie szali na jedną lub drugą stronę. Od nich też zależały losy dwóch głosowań, mających najistotniejsze znaczenie w stosunku Dumy do rządu, mianowicie nad kontyngentem rekruta i nad budżetem. W pierwszej z nich głosowali oni za wnioskiem rządu, oświadczając, że gotowi są do spełnienia obowiązków względem państwa, od którego żądają uznania ich praw narodowych, i wyrażając nadzieję, że ta armja stanie na straży innego, niż obecny ustroju państwowego. Skorzystali oni z tej sposobności, by zaznaczyć, że państwu potrzebna jest silna armja dla zapewnienia mu niezależności od obcych mocarstw nawet w jego sprawach wewnętrznych. Polacy bowiem nie życzą sobie, ażeby ich losy w tem państwie zależały od wpływów zewnętrznych. Gdy wszakże proponowano im głosowanie za budżetem, odpowiedzieli, że uważając budżet za wyraz systemu rządów, zwróconego przeciw ich interesom narodowym, ale rozumiejąc, że ten system nie może być odrazu zastąpiony innym — gotowi są za nim głosować, o ileby ze strony rządu widzieli jakiś krok, wskazujący, że wchodzi on na nową drogę; za taki zaś krok uważaliby przedewszystkiem oświadczenie się przedstawicieli rządu w Izbie na korzyść ich wniosku o wprowadzenie państwowej szkoły polskiej w Królestwie. Polityka rządu wszakże szła w kierunku zupełnie przeciwnym i o takim z jego strony kompromisie nie było mowy. Izba zatem nie miała większości do uchwalenia budżetu i była skazana na rozwiązanie, do którego powód znaleziono i które wkrótce nastąpiło.

Niezadowolenie rządu z przypadkowej pozycji, jaką zajmowali Polacy w drugiej Dumie i która czyniła zależnym od nich rezultat najważniejszych głosowań, znalazło swój wyraz w rozwiązującym Izbę i nadającym nową ustawę wyborczą manifeście 16 czerwca 1907 r. Powiedziano, że żywioły nierosyjskie nie powinny się znajdować w Izbie w takiej liczbie, żeby mogły decydować o losach państwa rosyjskiego. Nowa ustawa zmniejszyła liczbą przedstawicieli Królestwa w Dumie z 36 na 12. Dla Krajów Zabranych pozostawiła ona ministrowi spraw wewnętrznych prawo dowolnego tworzenia kuryj narodowościowych, zrozumiane nadto przez administrację jako prawo dowolnego rozdzielania ustanowionej liczby wyborców pomiędzy poszczególne narodowości. Wszędzie, prócz gubernji Wileńskiej, pozwoliło to na utworzenie większości przeciw Polakom. Nadto ustawa ta wprowadziła osobnych posłów od ludności rosyjskiej — w Warszawie (gdzie ta ludność składa się prawie wyłącznie z urzędników państwowych), oraz w gubernjach Wileńskiej i Kowieńskiej, oficjalnie w ten sposób uznając te kraje za nierosyjskie. Rząd przeto oparł przedstawicielstwo polskie w Dumie na ustawie wyjątkowej, wypowiadając Polakom otwartą na gruncie Izby wojnę.

Znamiennym rysem tego aktu jest, że nie zmieniono w Królestwie ordynacji wyborczej, jak to uczyniono w całem państwie w celu zapewnienia sobie pożądanego rezultatu wyborów, ale tylko zmniejszono liczbę posłów o 2/3, stwierdzając w ten sposób oficjalnie nieufność rządu i wrogi jego stosunek do kraju, do całej jego ludności. Podobno zamierzano uczynić inaczej i stworzyć dla Królestwa specjalną ordynację, by otrzymać przedstawicielstwo powolniejsze rządowi, ale zebrane informacje miały stwierdzić, że wszystkie warstwy społeczeństwa polskiego tak się łączą w żądaniu autonomji kraju, iż każda ordynacja da jednakowy rezultat wyborów.

Przez takie wszakże wyjście z trudności, jaką dla niego stanowiła w Izbie kwestja polska, rząd podkreślił jej znaczenie i swoją bezsilność w znalezieniu dla niej rozwiązania.

Krok rządu tem mniej zyskał uznania ze strony liberalniejszej opinji rosyjskiej i za granicą, że Polacy w Dumie wyróżniali się jako grupa parlamentarnie dojrzała, spokojna i taktowna, wolna od doktryn i realnie pojmująca parlamentarną pracę, a jej członków nauczono się cenić w komisjach Izby jako ludzi znających przedmiot i umiejących pracować. Pozbawienie wszakże Izby pewnej ilości ludzi, zdolnych w niej pracować, jest rzeczą mniejszej wagi, w porównaniu z pozycją, jaką rząd bez długiego namysłu zajął wobec całego narodu polskiego. Naród ten, doznawszy tylu krzywd od Rosji, w ciężkiej dla niej chwili nie dawał jej dowodów swej nienawiści, która w jego położeniu byłaby   zupełnie  zrozumiałą, ale wskazał ze swej strony modus vivendi i stanął w Izbie do wspólnej z narodem rosyjskim pracy nad reformą zabójczego dla całości ustroju państwowego.

Polacy przyjęli ten akt rządu ze spokojem. Znaczenie kwestji polskiej w państwie nie zależy w ich rozumieniu od ilości polskich posłów w Izbie, zwłaszcza w Izbie, co do której byli i są przekonani, że nie zdoła sobie wywalczyć samodzielności wobec rządu. Wybory do trzeciej Dumy w Królestwie znów przeprowadziło stronnictwo demokratyczno narodowe, bez współzawodnictwa (nawet Żydzi tym razem nie przeciwstawiali swych kandydatur, powstrzymując się od udziału w wyborach), wybrani zostali naogół ci sami, którzy już przedtem posłowali. Jeżeli zaś udział społeczeństwa w wyborach był tym razem o wiele mniejszy, to jednak, wobec utraty wiary ogółu polskiego w znaczenie Dumy i wobec tego, że przy braku wszelkiego współzawodnictwa wybory te stały się czynnością czysto formalną, był on dość znaczny. Świadczy to, iż ogół polski chciał silnie stwierdzić, iż polityka jego pozostaje tą samą, iż stanowisko autonomiczne jego przedstawicielstwa pozostaje nadal wyrazem jego politycznych dążeń.

W trzeciej Dumie Polacy znaleźli się już w liczbie tylko 18 (11 z Królestwa i 7 z Krajów Zabranych), wobec większości Izby, zajmującej wyraźnie wrogie stanowisko względem ich autonomicznych żądań. Nadto rząd już zdobył pewną ilość miejsc poselskich dla urzędników kresowych, tworząc dla nich nawet mandaty osobne od ludności rosyjskiej z Warszawy oraz z gubernji Wileńskiej i Kowieńskiej. Specjalnem zadaniem tych szczególnego rodzaju posłów jest oskarżanie Polaków o dążności wrogie państwu: po każdej mowie polskiej mają oni zabierać głos jeden za drugim i, bez względu na to, co jest przedmiotem dyskusji, wykazywać jak Polacy nienawidzą wszystkiego co rosyjskie i jak dążą do zguby państwa rosyjskiego. Tym sposobem rząd myśli z jednej strony zwalczyć politykę polską, z drugiej zaś obudzić w Rosjanach szowinizm, który, jak to doświadczenie przeszłości uczy, stanowi znakomite podłoże dla rozwoju polityki reakcyjnej. Przy tym sukursie prezes gabinetu, otoczony już nimbem zbawcy Rosji, który swą silną ręką wyciągnął ją z rewolucyjnego odmętu, i otrzymujący od Izby objawy hołdu, miał najlepsze widoki odnoszenia łatwych zwycięstw nad Polakami i zbawiania ojczyzny od obcych żywiołów, usiłujących narodowi rosyjskiemu wydrzeć jego dobro, zdobyte własną krwią jego.

Polacy wszakże postanowili nie dawać rządowi do tych zwycięstw zbyt wiele sposobności. Trudna sytuacja, w jakiej się znaleźli, nie wytrąciła ich z równowagi. Zachowanie spokoju i pewności siebie tem łatwiej im przyszło, że zdając sobie sprawę z niepomyślnego położenia swego w państwie, widzą oni jednocześnie całą słabość przeciwnika. Nie rozpoczęli oni swej działalności w trzeciej Dumie od żądań dla swego kraju — nie mają dziś nawet odpowiedniej ilości głosów do stawiania samoistnych wniosków — nawet nie powtarzali swych deklaracyj, wygłoszonych w poprzednich Dumach. Zajęli stanowisko wyczekujące, zabierają głos rzadko, ograniczając się tymczasem wyłącznie do krytyki. Punkt wyjścia do tego stanowiska jest następujący: myśmy już w poprzedniej Dumie wypowiedzieli, jak się zapatrujemy na potrzeby państwa i jakie są nasze żądania: rząd na to odpowiedział, redukując nasze prawo do przedstawicielstwa, a większość Izby stanowisko rządu podziela; teraz czekamy na program rządu i Izby, zarówno w sprawie wydobycia państwa z trudnego położenia, w jakiem się znalazło, jak i załatwienia kwestji polskiej, by wykazać ze swej strony nicość tego programu. W tym duchu odpowiedzieli oni na deklarację rządu, a jakkolwiek odpowiedź prezesa ministrów, wzywająca ich do tego, żeby się poczuli Rosjanami, i szereg napaści na nich ze strony „Rosjan kresowych” wytworzyły przy tej sposobności całą debatę polską, to jednak nie udało się wywołać szowinistycznego paroksyzmu, któryby stanowił znakomitą atmosferę dla polityki  rządu.

Tymczasem rząd nie śpieszy się z wnoszeniem do Dumy jakichkolwiek reform, dotyczących Polski, jakgdyby zarząd nią zorganizowany był na najzdrowszych zasadach.

W Królestwie Polskiem trwa stan wojenny, zaprowadzony w grudniu r. 1905, dając administracji miejscowej prawie nieograniczoną władzę nad społeczeństwem. Na mocy ustawy o stanie wojennym reguluje ona życie kulturalne i ekomiczne kraju — ustawa ta służy nawet do regulowania cen mięsa w handlu. Na mocy tej ustawy władze zamykają organy prasy, stowarzyszenia, szkoły, odmawiają pozwoleń na urządzenie zgromadzeń, odczytów, uroczystości publicznych, wydalają niedogodnych sobie ludzi za granicę. Jednocześnie nieletni chłopcy, którzy, zdemoralizowani ogólną anarchją i bezczynnością władz policyjnych, napadali na rządowe sklepy z wódką, oddawani są pod sąd wojenny i idą dziesiątkami na szubienicę, podczas gdy kozacy z czynnej służby wojskowej, którzy z bronią w ręku napadali i rabowali przechodniów na drodze publicznej, sądzeni są prawidłowo przez Izbę sądową i otrzymują wyrok na kilka lat ciężkich robót (w Będzinie w gubernji Piotrkowskiej, w końcu  r. 1907).

Na mocy też ustawy o stanie wojennym w grudniu r. 1907 została zamknięta „Polska Macierz Szkolna”, wielkie stowarzyszenie oświaty ludowej w Królestwie.

Polskiem, założone przez społeczeństwo polskie po manifeście 30 października 1905 r. Do pracy na tem polu, zaniedbanem wobec przeszkód ze strony rządu, ogół polski rzucił się z zapałem, oddziały „Macierzy” w ciągu roku pokryły kraj cały, wszystkie warstwy społeczne pośpieszyły z ofiarami, wśród których niemało pochodziło od włościan, uradowanych, że nareszcie mogą mieć szkołę, polską. Powstały setki nowych szkół. Władze szkolne powstrzymywały to dzieło, zatwierdzając projektowane szkoły w małej zaledwie części lub nie dając pozwoleń na prowadzenie wykładu kandydatom na nauczycieli, wreszcie wymagano wykładu języka rosyjskiego od pierwszych lat szkółki wiejskiej. Stanowisko stowarzyszenia, które uważało za absurd pedagogiczny nauczanie dwóch jednocześnie języków od początku w szkółce, do której dzieci uczęszczają zaledwie przez pięć miesięcy w roku, władze uznały za antypaństwowe. Wreszcie zamknięto stowarzyszenie i polecono mu się zlikwidować. Z górą 200 tysięcy rubli swych funduszów zmuszone ono zostało rozdzielić pomiędzy pozostałe w kraju instytucje. Zburzono rozpoczętą wielką pracę społeczną, pracę spokojną na tak ważnem polu, uczyniono to z łatwością, z właściwym biurokracji rosyjskiej brakiem szacunku dla wszelkiej pracy cywilizacyjnej i budującej, ze znanem upodobaniem w niszczycielstwie.

Kraj żyje w warunkach tymczasowych, jak podczas okupacji wojennej. Żadna praca społeczna, żadna instytucja nie jest pewna swego jutra, ludzie, zasiewając dobre ziarno na niwie ojczystej i kładąc fundamenty pod użyteczne instytucje, nie wiedzą, czy zasiew ich nie będzie stratowany, zanim plon wyda, czy wznoszona budowa nie będzie zrównana z ziemią, zanim się dachem nakryje. Szkoły państwowe, rosyjskie, które wykazały swój zgubny wpływ  na młodzież, stoją prawie pustkami uczęszcza do nich młodzież żydowska i rosyjska — uniwersytet i szkoła politechniczna w Warszawie nie funkcjonują, młodzież polska uczy się w szkołach prywatnych polskich, dozwolonych od dwóch lat zgórą (istniejących wszakże w trudnych warunkach wobec tego, że władze odmawiają pozwoleń na wykłady nauczycielom, nie mającym rosyjskich dyplomów uniwersyteckich), a potem szuka nauki wyższej za granicą,, głównie w polskich uniwersytetach Galicji (krakowskim i lwowskim). Lud zmuszony jest uczyć dzieci w tajnych szkółkach. Instytucyj samorządu lokalnego niema prócz gminy wiejskiej, której życie zakłócone jest konfliktem z władzą o język urzędowania — po zaprowadzeniu stanu wojennego przywrócono język rosyjski przy pomocy egzekucyj wojskowych — bezpieczeństwo publiczne nie istnieje, wobec fatalnego pod wszystkiemi względami stanu obcej krajowi policji (3/4 przestępstw pozostaje niewykrytemi), wobec ujawnienia wypadków, w których funkcjonarjusze policyjni sami byli przestępcami lub wspólnikami przestępców.

W takich warunkach żyje i takiemi nićmi związany jest z państwem kraj nadgraniczny, liczący zgórą 11 miljonów mieszkańców, z dużym przemysłem fabrycznym, ze skomplikowanemi stosunkami społecznemi, gęściej zaludniony, niż Francja (85 mieszkańców na 1 km. kw.). Koniec zaś tego stanu rzeczy trudno przewidywać, rząd bowiem żadnego programu głębszych reform nie posiada,, a przedstawiciele jego w kraju wypowiadają pewność, że stan wojenny na długo pozostanie stałą podstawą zarządu Królestwem   Polskiem.

W takiej postaci istniejąca i zaostrzająca się ciągle kwestja polska jest poważnym czynnikiem, osłabiającym państwo nazewnątrz, w szczególności wobec jego zachodnich sąsiadów.

To jej ujemne znaczenie dla państwa uwydatniło się silnie ostatniemi czasy już w dziedzinie czysto zewnętrznej polityki rosyjskiej, mianowicie w stosunku Rosji do  Słowiańszczyzny.

Rosja, w widokach swej polityki na Zachodzie i na półwyspie Bałkańskim, występowała w roli państwa słowiańskiego, w roli jednej potężnej protektorki Słowian, ażeby zaś jej polityka polska nie mogła służyć za oskarżenie jej o nie szczerość w tym względzie, wyrabiała Polakom przez swych agentów opinję zdrajców sprawy słowiańskiej. Dowodem w jej ręku były powstania polskie, skierowane przeciw niej, państwu słowiańskiemu. Dowód ten przez dłuższy czas wystarczał, zwłaszcza, że urok niewzruszonej potęgi Rosji dodawał siły argumentom, od niej pochodzącym. Po wojnie japońskiej urok ten bardzo osłabł. W szczególności opinja krajów słowiańskich zaczęła się zwracać przeciw rządzącej biurokracji, ludy bowiem słowiańskie sympatyzowały z żywiołami konstytucyjnemi bratniego narodu. Sympatje te posiadła w znacznej części i polityka Polaków, którzy nie wypowiedzieli wojny Rosji, jeno zażądali autonomji swego kraju w państwie rosyjskiem, tych praw, które ludy słowiańskie gdzie indziej same posiadają lub do których dążą, a których stanowczoby żądali di a siebie najwięksi przyjaciele Rosji wśród Słowian, marzący o politycznem z nią zjednoczeniu. Stanowisko też rządu rosyjskiego względem żądań polskich obudziło powszechną w Słowiańszczyźnie do niego nieufność. Z drugiej strony wzrósł urok Polaków, którzy zdobyli stanowisko głównych dziś wśród Słowiańszczyzny bojowników w walce o jej istnienie. Walka polsko-niemiecka w zaborze pruskim uznana została za główny moment walki Słowian z ich odwiecznym wrogiem.

Zajęta swym  wewnętrznym kryzysem Rosja nie spostrzegła tej ewolucji w świecie słowiańskim i przez dłuższy czas nie zdawała sobie z niej sprawy. W ostatnich wszakże czasach wypadki zmusiły ją do skierowania baczniejszej uwagi ku sprawom bałkańskim i przypomniały jej Słowiańszczyznę, z drugiej zaś strony podniesiona wypadkowo inicjatywa urządzenia zjazdu wszechsłowiańskiego obudziła dyskusję w tej sprawie. Oczom urzędowych słówianofilów rosyjskich przedstawiło się radykalnie zmienione położenie. Okazało się, iż nie można dziś już ukrywać zaborczych dążeń rosyjskich i apetytu na połknięcie wszystkich Słowian pod maską słowianofilstwa, że trudno udawać przyjaciela Słowian, będąc jednocześnie nieprzejednanym wrogiem Polaków i niszczycielem kultury polskiej, najstarszej i najbogatszej z kultur słowiańskich. Usłyszeli to oni od wielu Słowian, a także z ust szczerych i poważnych przyjaciół Rosji za granicą (Anatol Leroy-Beaulieu).

Urzędowe słowianofilstwo rosyjskie właściwie już zbankrutowało. Jeżeli się wytworzy w Rosji nowy kierunek słowiański, musi on iść przeciw rządowi przedewszystkiem w polityce polskiej, bo inaczej nie ma poważniejszych widoków czynienia zdobyczy moralnych poza obrębem Rosji. Rząd rosyjski zaś, utrzymując nadal swój stosunek do Polaków, musi się zrzec haseł słowiańskich w swej polityce zewnętrznej, pozbyć tej broni, do której tak niedawno przywiązywał tyle wagi i około której utrzymania tyle czynił zabiegów. Wtedy ośrodek ruchu słowiańskiego, który wobec wzrostu niebezpieczeństwa niemieckiego nabiera coraz więcej żywotności, zorganizuje się poza Rosją i prąd słowiański coraz więcej przeciw niej będzie się zwracał.

Na tle tedy ogólnego obniżenia sił Rosji kwestja polska, ze względu na geograficzne   położenie ziem polskich i ze wzglądu na swój stosunek do kwestji słowiańskiej, prowadzi do zupełnego unieruchomienia zewnętrznej polityki państwa na zachodzie. Tem samem stawia ją w zależności od potężnego zachodniego sąsiada.

III

SYTUACJA WSCHODNIEJ EUROPY. NIEMCY I ROSJA

Od Mukdenu i Tsushimy oraz równoczesnych z niemi wypadków wewnątrz państwa rosyjskiego położenie polityczne we Wschodniej Europie zmienia się radykalnie. Niemcy, które, po rozgromieniu Francji, na swoim wschodnim froncie widziały jedyną groźną potęgę — mają tu dziś za sąsiada państwo osłabione, niezdolne podołać swym trudnościom wewnętrznym. Trudno chyba mieć złudzenia, ażeby nie starały się one tej sytuacji jak najbardziej na swoją korzyść wyzyskać.

Nie znaczy to, ażeby Niemcy, korzystając ze słabości bojowej Rosji, napadły ją i zagarnęły część jej terytorjum. Byłoby to mało prawdopodobnem, gdyby nawet sytuacja międzynarodowa na to pozwalała. Niemcy nie mają dziś nic do zabrania Rosji. Leżące w ich sąsiedztwie i wrzynające się częściowo w ich posiadłości ziemie polskie nie stanowią łupu ponętnego wobec trudności, jakie ma dziś polityka pruska z własnymi Polakami. O tem trudno myśleć, dopóki kwestja polska w Poznańskiem nie będzie stanowczo na korzyść niemczyzny rozstrzygnięta. Prowincje zaś nadbałtyckie z ich panującym żywiołem niemieckim skutkiem swego geograficznego położenia stanowią niemożliwe dla Niemiec terytorium.

Niemcy mają inną drogę, o wiele więcej im obiecującą, drogę zresztą nie nową, ale wobec osłabienia Rosji otwierającą nowe, ponętne widoki, mianowicie: zagarniacie z jednej strony sfery zewnętrznej interesów i wpływów Rosji, z drugiej zaś — umocnienie swego wpływu w samej Rosji i uczynienie jej w pewnej mierze sferą swoich wpływów.

Tradycyjna polityka Rosji w kwestji wschodniej, dążenie jej do otwarcia sobie cieśnin i uczynienia Półwyspu Bałkańskiego sferą swego panowania, od kongresu berlińskiego napotyka już główną przeszkodę w polityce Niemiec. Wpływy rosyjskie, a jednocześnie współzawodniczące z niemi wpływy angielskie, szybko były wypierane przez Niemcy. Ostatnio rozciągnęły swą opiekę nad Turcją i zaczęły ją opanowywać nawewnątrz. Przy dzisiejszem położeniu Rosji Niemcy już nie mają tu potrzeby poważnie się jej obawiać. Uczyniwszy Półwysep Bałkański, Anatolję i linję przyszłej kolei bagdadzkiej głównym kierunkiem swej ekspansji, rozwijając po tej linji swój wpływ polityczny, swój handel, przedsiębiorstwa i nawet swe osadnictwo, zbliżają się one stopniowo do odległej może jeszcze chwili, kiedy zajmą na tym terenie takie stanowisko, jakie Anglja zajmuje dziś w Egipcie, a Francja w Tunisie, do uczynienia imperjum ottomańskiego swym protektoratem.

Wyobraźnia entuzjastów wszechniemieckich, którzy wyprzedzają na zbytnią może odległość myśl berlińskich mężów stanu i którzy w planach swoich już zagarnęli Austrję, biegnie dziś po nieprzerwanych posiadłościach niemieckich od Berlina do Zatoki Perskiej i Teheranu, otaczając Rosję od zachodu i południa, od Bałtyku aż do Azji Środkowej, zakreśloną w półkole granicą niemieckiego imperjum oraz zagrażając Anglji w Egipcie i Indjach Wschodnich, Politycy berlińscy, nie puszczając zapewne    tak    daleko wodzów swej fantazji, pracują konsekwentnie od szeregu lat w tym kierunku, tem bardziej, że są zmuszeni przez dłuższy jeszcze czas miarkować aspiracje niemieckie na oceanach. System porozumień zorganizowanych przez Anglję i Francję zatrzymał Niemcy na tej drodze, nie mogą one tymczasem zrobić tam kroku naprzód, a zdobyte dotychczas posiadłości zamorskie nie przedstawiają wartości poważniejszej. Ich nabytki afrykańskie i polinezyjskie, wraz z kupionemi na ostatku od Hiszpanji Wyspami Marjań-skiemi i Karolińskiemi — to kolonje podrzędnego znaczenia; dotychczas prawie wszystkie wymagają jeszcze subwencji rządowej. Kiaoczau, otwierając zrazu rozległe widoki na Chiny, po wojnie rosyjsko – japońskiej utraciło wszelkie znaczenie. Niemcy są zmuszone główną swą siłę skierować po linji ekspansji lądowej — na południowy wschód, i w tym kierunku energicznie dziś pracują, prowadząc cichy, pokojowy podbój. Największą może przeszkodą w tem dziele jest brak w Niemczech wolnego kapitału. O ile wszakże można sądzić z usposobienia sfer finansowych francuskich i nawet związanych z niemi sfer politycznych, kapitał francuski, szukający lokaty, znajdujący ją w ostatnich dziesięcioleciach na szeroką skalę w Rosji, a dziś do niej nieco zrażony, nie będzie zbyt niechętny do szukania renty w Niemczech i w ich przedsiębiorstwach zewnętrznych Kolej bagdadzka też nie jest całkowicie niepopularną w kołach francuskich, od których zależeć będzie dostarczenie na nią pieniędzy. Z chwilą zaś, gdy kapitały francuskie raz się poważnie zaangażują w przedsiębiorstwach niemieckich, i polityka zewnętrzna Francji, licząc się z interesami ich właścicieli, nie będzie się mogła całkiem wrogo do tych  przedsięwzięć odnosić.

Dziwnie nieco wygląda, kiedy się mówi o ekspansji lądowej Niemiec na obszarach, z któremi państwo Hohenzollernów nie graniczy, od których oddziela je Austrja, mająca nadto swoją własną polityką bałkańską. Ta polityka Austrji w ostatnich czasach znacznie się ożywiła i, korzystając z osłabienia Rosji, rozwija śmielsze plany opanowania ekonomicznego krajów bałkańskich, przez budowę kolei na Mitrowicę do Salonik z odpowiedniemi rozgałęzieniami. Ma ona duże widoki powodzenia, którym sprzyja wcale pomyślny stan ekonomiczny dualistycznej monarchji.

Polityka wszakże austrjacka na Bałkanach, dążąc w swych konsekwencjach do wyparcia reszty wpływów rosyjskich, wcale się w obecnych warunkach nie przeciwstawia   Niemcom.

Przymierze austrjacko-niemieckie, będące z początku przymierzem obronnem przeciw Rosji, od szeregu lat już utraciło w tym charakterze swoje znaczenie. Widoczne już od lat kilkunastu zbliżenie niemieckc-ro-syjskie, skierowanie się Rosji na Wschód Daleki, bierność Rosji na Bałkanach i wynikające stąd porozumienie z Austrją w sprawach macedońskich, wreszcie osłabienie mocarstwowe Rosji w wojnie z Japonją — wszystko to usunęło obawę Austrji przed napadem Rosji, obawę, która była punktem wyjścia do przymierza z Niemcami. Pomimo, że ta podstawa przymierza znikała, samo przymierze zacieśniało się coraz bardziej, i dziś urzędowi przedstawiciele dyplomacji austrjackiej zawiadamiają świat, że jest ono czemś więcej, niż zwykłe przymierze. Jeżeli związek ten jest czemś więcej, niż przymierze, to znaczy, że obejmuje on nietylko zewnętrzną politykę obu państw, ale nawet jakąś sferę stosunków wewnętrznych. Nie wchodząc w to, czy w tym ostatnim zakresie związek między Niemcami i Austrją jest tylko moralny, czy też opiera się na jakichś tajnych zobowiązaniach formalnych —   trzeba stwierdzić, że jest on istotnie bardzo ścisły. Austrią, pomimo wszystkie zaszłe w niej od Sadowy zmiany, pozostała państwem z instytucyj swoich i z ducha niemieckiem. W niemieckim języku załatwiane są sprawy obu połów Monarchji, on pozostał wbrew natarczywym żądaniom Węgrów językiem armji, on też — pomimo różnego stopnia uprawnienia języków krajowych — jest językiem państwowym Przedlitawji. Niemiecką jest najsilniejsza w państwie narodowość i niemieckiemi sfery, które pomimo utrwalenia się parlamentu przeważający wywierają wpływ na politykę państwa, mianowicie koła zaufanych doradców Korony, wyższa hierarchja wojskowa i biurokracja centralna; niemiecką wreszcie jest dynastja i cała tradycja państwa. Katolicyzm, poczucie dynastyczne, stulecie współzawodnictwa g stanowisko w świecie niemieckim, wreszcie ambicje i interesy Wiednia jako wielkiej niemieckiej stolicy, dzielą Austrjaków od Prus, ale łączą ich z niemi kultura, język i wyrażające się w nim wspólne życie umysłowe. Kiedy dążenia ludów nienieraieckich, zwłaszcza zaś aspiracje czeskie zaczęły zagrażać niemczyźnie, w walce z niemi wzrosło poczucie kulturalno-narodowe, a z niem ciążenie do wielkiego, narodowego, stworzonego przez Prusy państwa. Wśród Niemców, mieszkających na ziemiach słowiańskich, sąsiadujących z państwem Hohenzollernów, którzy są bardzo słabymi Austrjakami, a zato bardzo mocnymi Niemcami pruskiego typu, rozwinął się prąd wszechniemiecki, który dochodząc nieomal do lojalności względem Hohenzollernów i rzucając hasło „Los von Rom”, wyraźnie już zagrażał odrębnemu istnieniu Austrji. Istotnie, zdawało się wtedy, że antagonizm niemiecko-słowiański rozsadzi państwo Habsburgów i doprowadzi do jego rozbioru. Antagonizm ten, dzięki ewolucji polityki czeskiej w kierunku bardziej pojednawczym, przeszedł w mniej ostrą fazę, a jako następstwo tego osłabi i ruch wszechniemiecki, poczucie wszakże niemieckie wśród Austrjaków nie osłabło, ale wzrasta, w miarą jak blednie pamięć walk z Prusami. Z chwilą kiedy na czoło polityki międzynarodowej wysunęły się sprawy morskie i kolonjalne, i gdy skutkiem tego Austrja zeszła w koncercie mocarstw na plan drugi, szersze aspiracje i ambicje Niemców austrjackich zaczęty znajdować zadowolenie w rozroście potęgi Niemiec, w których Austrjacy widzą przyszłość niemczyzny i z których triumfami moralnie się łączą. Austrja już żyje pod urokiem potęgi Niemiec, która budząc niepokój innych narodów, jednocześnie dla Niemców całego świata stanowi silną atrakcję. Nieobcą też jest już dziś Niemcom austrjackim myśl, że w przyszłości szersze ich aspiracje narodowe i szersze interesy ekonomiczne znajdą ujście na wielkich drogach światowych tylko pod osłoną potęgi mocarstwowej, armji, zwłaszcza zaś floty państwa Hohenzollernów.

Ścisły związek Niemiec i Austrji jest w poczuciu Niemców austrjackich oparciem dla ich niemczyzny, a dla wielu z nich wstępem do zupełnego zlania się politycznego ze światem niemieckim. I gdy obawa przed Rosją należy do przeszłości, poczucie to jest już główną podstawą przymierza austrjacko-niemieckiego.

W przymierzu tem państwo Hohenzollernów ma naturalną przewagę, ze względu na swą potęgę i na niemiecko-narodowy swój charakter. Nie jest ono tyle koordynacją polityki dwóch państw, ile subordynacją polityki austrjackiej. Daje się to czuć w zachowaniu dyplomacji austrjackiej, która, zwłaszcza poza Europą, gra często rolę pomocniczą przy dyplomacji niemieckiej. I ekspansja Austrji na Bałkanach jest ekspansją przedewszystkiem niemiecką, w tem znaczeniu, że Austrjacy zdobywają tam pozycje, nie jako Węgrzy, Czesi i t. p.,ale jako Niemcy, i właściwie przeważnie idą tam z Austrji Niemcy, którzy, nie różnią się niczem od Reichsdeutschen i razem z tamtymi wzmacniają ogólny wpływ niemiecki. Nawet koleje austrjackie przeprowadzone ku Bałkanom, służą niemieckiej ekspansji ekonomicznej, coraz więcej przewożąc transito towarów niemieckich, które szybko wypierają import austrjacki do państwa ottomańskiego.

Austrja nie jest tamą dla Niemiec w ich ekspansji południowo-wschodniej, ale raczej mostem niemieckim, łączącym Berlin z Konstantynopolem. W miarę jak związek między dwoma państwami będzie się zacieśniał, rola ta coraz lepiej będzie przez nią spełniana i rozszerzanie wpływów austrjackich na Bałkanach będzie tylko częściowym przejawem ekspansji niemieckiej.

Sama Austrja jest przedmiotem podboju niemieckiego, odbywającego się na drodze pokojowej, ale postępującego szybko. Podbój polityczny polega nietylko na uzależnieniu zewnętrznej polityki państwa Habsburgów od Berlina, ale odbywa się i nawewnątrz. Instytucje austrjackie stopniowo wzorują się na cesarsko-niemieckich. jednocześnie idzie podbój narodowy: życie duchowe Austrji wciąga się coraz bardziej w sferę życia ogólnoniemieckiego, a związki wszechniemieckie, mające swe zarządy w Prusiech, Saksonji i Bawarji, rozwijają z względną swobodą swą działalność w krajach słowiańskich Austrji i we włoskim Tyrolu. Wreszcie szybko postępuje podbój ekonomiczny: import niemiecki stanowi blisko połowę całego importu do Austro-Węgier włącznie z Bośnią i Hercegowiną, import zaś wyrobów przemysłu przynajmniej w 2/3 należy do Niemiec. Wobec tego zaś, że Niemcy skutkiem swego rozwoju przemysłowego dążą do stania się wyłącznym konsumentem wytworów rolnictwa austro-węgierskiego, których już dziś zabierają olbrzymią większość, węzły ekonomiczne między dwoma państwami zacieśniają się szybko, prowadząc do związku celnego jako logicznej konsekwencji tego procesu.

Niewątpliwie, są liczne żywioły w Austrji, przedewszyskiem słowiańskie, które patrzą z obawą na postępy tego podboju i chciałyby go odwrócić. Dążność ta zaczęła wyrażać się silnie w delegacjach austrjackich, w krytyce polityki zagranicznej państwa z polskiej i czeskiej strony. Trudno się wszakże łudzić widokami na zasadniczą zmianę w polityce Monarchji wobec wyżej wskazanych ogólnych podstaw, na których się ona opiera. O ile, co jest prawdopodobne, akcja żywiołów słowiańskich przeciw przymierzu z Niemcami stanie się energiczniejszą, to na tem tle nastąpi w Monarchji przedewszystkiem ostry konflikt wewnętrzny, którego wynik przewidzieć trudno. Komplikuje położenie stanowisko Węgrów, wśród których wprawdzie obawy przed podbojem niemieckim stają się coraz wyraźniejsze, którym wszakże wzmocnienie się elementu słowiańskiego w Monarchji grozi bliższemi niebezpieczeństwami. Węgrzy byli głównymi promotorami przymierza austrjacko-niemieckiego i w nich znajdowało ono zawsze silną podstawę.

Ekspansja niemiecka w kierunku południowo-wschod-nim rozwija się po linji nieprzerwanej przez Austrję, Półwysep Bałkański—do Anatolji, Mezopotamji i Persji. W tym kierunku Niemcy mają wszechstronnie najrealniejsze interesy i tu im się otwierają najświetniejsze perspektywy przyszłej wielkości. Uzależniwszy Austrję, mając w przyszłości jej armję, z ustroju swego i ducha silnie niemiecką, na swe rozkazy, śmiało one patrzą przed siebie, pewne, że na tej drodze nic ich nie powstrzyma. Rosja w tym stanie, w jakim się obecnie znajduje, drogi Niemcom nie zagrodzi, jakkolwiek przy współudziale mocarstw zachodnich może ich pochód opóźniać. Natomiast sama ona skutkiem swego położenia staje się dla Niemiec polem pokojowego podboju, który zaczyna szybkie czynić postępy.

Rosja zawsze przedstawiała dla wyżej rozwiniętych ekonomiczni ościennych Niemiec naturalny rynek zbytu. Import niemiecki wzrastał szybko i dziś już stanowi blisko połowę importu do Rosji, w przyszłości zaś przy niepomyślne pozycji politycznej państwa i przy zbliżającem się fatalnie jego uzależnieniu od Niemiec, ostatnie będą miały widoki osiągnięcia o wiele dogodniejszego dla siebie traktatu handlowego. Idea opanowania ekonomicznego Rosji zajmuje pierwszorzędne miejsce w widokach niemieckich i dla osiągnięcia tego celu Berlin niezawodnie gotów byłby na formalne ustępstwa polityczne, chociażby w zakresie wpływów nad Bosforem. Naturalne warunki Rosji pozwalają jej na szybki rozwój własnego przemysłu, wewnętrzne wszakże położenie w państwie, jego niska organizacja, jego prawodawstwo przemysłowe, brak swobód konstytucyjnych niezbędnych dla nowoczesnego życia ekonomicznego, wreszcie charakter jego urzędników, bez kontroli stosujących i wyzyskujących prawa i przepisy — postęp na tem polu ogromnie tamują. Anarchja ostatnich czasów silnie podcięła przemysł, zwłaszcza w Królestwie Polskiem, gdzie istnieje on w bardziej skomplikowanych warunkach. Przy dalszem zaś trwaniu obecnego systemu rządów istnieje wielkie prawdopodobieństwo perjodyczności wybuchów takiej anarchji, a z nią stopniowej dezorganizacji całych gałęzi przemysłu. Wątpliwa nawet, czy przy istniejących warunkach stosunki robotnicze, w których okres powszechnych strajków i teroru fabrycznego silny ślad zostawił, wrócą kiedykolwiek do stanu normalnego. Opinja publiczna w Polsce jest przekonana, że dezorganizujący życie przemysłowe ruch anarchiczny w kraju był zasilany pieniężnie z Niemiec, a nie można zaprzeczyć, że istnieją bardzo poważne po temu poszlaki.

Opanowanie dziś Rosji swemi wpływami politycznemi jest dla Niemiec sprawą pierwszorzędnej wagi, a dzisiejsze osłabienie wschodniego sąsiada otwiera dla tych wpływów szerokie pole. Niemcy w tym względzie rozporządzają środkami, jakich żadne inne państwo nie posiada.

Sam fakt, że będąc najpotężniejszem militarnie państwem, sąsiadującem z Rosją, która posiada na granicy z niemi ziemię polską, której cała ludność jest oburzona na stosowany do niej system rządów, stawia Rosję w silną zależność od sąsiada.

Stanowiska kierownicze w machinie państwowej rosyjskiej zajęte są w znacznej części przez rosyjskich Niemców, których wpływ, zachwiany w czasach Aleksandra III, powrócił obecnie, a mają oni z natury rzeczy skłonność do popierania dawnej, tradycyjnej polityki, opartej na ścisłym związku z Berlinem. Ten żywioł niemiecki nawet we własnym interesie musi starać się o jak najściślejszą  przyjaźń Rosji z Niemcami — która w dzisiejszych warunkach oznacza uzależnienie Rosji od Niemiec — mając w świeżej pamięci czasy, kiedy antagonizmowi rosyjsko-niemieckiemu  nazewnątrz towarzyszyło   prześladowanie  Niemców nawewnątrz  państwa i usuwanie ich z wpływowych stanowisk w rządzie.

Niemcy wreszcie mają silniejsze od innych państw przedstawicielstwo dyplomatyczne w Petersburgu. Obok ambasady niemieckiej istnieje przedstawicielstwo specjalne — „pełnomocnik wojskowy przy osobie J. C. M. cesarza rosyjskiego”. Stanowisko to zajmuje stale jenerał  armji pruskiej. To przedstawicielstwo, utworzone za Fryderyka Wilhelma III, który chciał mieć zaufanego człowieka przy cesarzu rosyjskim, po dłuższej przerwie przywrócono przed kilku laty. Pełnomocnik ten zgodnie z tradycją nie komunikuje się z ministerjum spraw zagranicznych, ale z samym królem pruskim, obecnie z cesarzem niemieckim, przy pomocy własnoręcznych listów. Służy on tym sposobem za łącznik między dwoma monarchami, łącznik nabierający szczególnego znaczenia, gdy na tronie niemieckim siedzi Wilhelm II, dyplomata w koronie. Historja stosunków prusko – rosyjskich świadczy, że pełnomocnik ten służył do komunikowania się nietylko w sprawach wojskowych, ale i politycznych.

Dążeniem Niemiec musi być z jednej strony wpływ na politykę zagraniczną Rosji, z drugiej — na jej politykę wewnętrzną.

Zależeć im musi na tem, żeby Rosja nie rozwinęła na nowo akcji na Półwyspie Bałkańskim i żeby zrezygnowała z podnoszenia kwestji słowiańskiej — żeby nie stawiała przeszkód na drodze, na której Niemcy rozwijają swe najważniejsze plany i najenergiczniej działają. Dlatego Niemcy pobudzały Rosję do akcji na Dalekim Wschodzie, dlatego i dziś niezawodnie pragnęłyby, żeby wszystkie swe usiłowania zwracała ona w tamtym kierunku, żeby ją zaprzątały wypadki na odległym wschodnim froncie, z drugiej zaś strony, żeby położenie wewnętrzne w państwie zmuszało ją do bierności w Europie. Niezawodnie też nowa ruchliwość Turcji na granicy Persji i Kaukazu przyczyni się do odciągnięcia uwagi rosyjskiej od spraw bałkańskich.

Na gruncie wewnętrznych stosunków Rosji w interesie Niemiec leży przewaga prądów reakcyjnych. Zwycięstwo dążeń konstytucyjnych w Rosji musiałoby pośrednio oddziałać na wewnętrzne stosunki Niemiec, a zwłaszcza Prus, przyśpieszając reformę   wewnętrzną i kładąc koniec rządom osobistym, na których przedewszystkiem opiera się tradycyjna polityka pruska i jej panowanie nad całemi Niemcami. Z drugiej strony, już Bismarck łączył liberalizm rosyjski z prądem słowiańskim, i słusznie się Niemcy obawiają, że na tle rozwoju życia konstytucyjnego naród rosyjski zwróciłby się ku Europie, dał pierwsze miejsce zagadnieniom polityki europejskiej, coby z konieczności pociągnęło za sobą podniesienie kwestji słowiańskiej. Ludy zaś słowiańskie innemi oczami patrzyłyby na Rosję konstytucyjną, praworządną i ciążyłyby do niej politycznie.

Reakcyjne żywioły Rosji, w szczególności zaś starająca się utrzymać w swych rękach nieograniczoną władzę biurokracja, widzą w Niemczech swego sojusznika i we własnym interesie, świadomie zupełnie dążą do zbliżenia z niemi. W nich też wpływ niemiecki ma silne oparcie. I jeżeli kierownictwo polityki zagranicznej doprowadziło do ważnego bardzo dla Rosji a niemiłego dla Niemiec porozumienia z Anglją w sprawach azjatyckich, to polityka wewnętrzna, rozwijająca się całkiem niezależnie, idzie w kierunku wręcz przeciwnym i jest wybitnie germanofilska.

Opierając się na sojuszu z biurokracją rosyjską, polegającym na głębokiej wspólności interesów, Niemcy zyskują między innemi tolerancję dla swych współplemieńców w Rosji, której nie mają inne narodowości. Władze rosyjskie nietylko pozwalają na istnienie instytucyj niemieckich, rozwiązując analogiczne instytucje polskie, ale nawet w Królestwie Polskiem, gdzie nie uznają języka polskiego, umieją przemawiać po niemiecku, jak świadczy niedawny fakt w Łodzi, gdzie miejscowy przedstawiciel władzy, istniejącej na zasadzie stanu wojennego, wystąpił przy otwarciu niemieckiego stowarzyszenia gimnastycznego z mową w języku niemieckim. Naturalnie, takie akty przyzwoitości są zupełnie na miejscu, tylko powinny być stosowane i do Polaków, zwłaszcza w ich kraju.

Największe wszakże znaczenie ma wpływ niemiecki w Rosji ze względu na kwestję polską. Tu występuje również ścisła łączność interesu między Niemcami a biurokracją rosyjską. Ostatnia uważałaby wszelkie ustępstwa dla Polaków za bezpośrednią swoją krzywdę, prowadzą one bowiem do odebrania jej tego, co już zdobyła w postaci licznych i korzystnych stanowisk rządowych w Królestwie. Przy pojęciu patrjotyzmu rosyjskiego, jakie się pod wpływem biurokracji wyrobiło za Aleksandra II, a zwłaszcza la Aleksandra III, utrzymanie Rosjan na stanowisku admnistratorów, sędziów i nauczycieli w Polsce stało się w kołach nacjonalistycznych Rosji kwestją interesu i honoru narodowego. Urzędowy patrjotyzm rosyjski za jeden z głównych artykułów swej wiary uważa żywienie urzędników Rosjan w Królestwie, a co za tem idzie, utrzymanie bezwzględne języka rosyjskiego w szkole, sądzie i administracji, czyli całkowity ucisk polityczny i narodowy tego kraju. I jeżeli przedstawiciele rządu rosyjskiego, oświadczając, że nie widzą możności ani nie mają zamiaru zrusyfikowania Polski, jednocześnie wygłaszają zasadę, że w tej części państwa rosyjskiego musi panować język rosyjski, wygląda to na logiczną sprzeczność tylko wtedy, gdy się zapomina, że ten język rosyjski oznacza urzędnika Rosjanina, który musi zajmować wszystkie stanowiska w państwie, bo ono dla niego istnieje.

Dla Niemiec kwestja polska w państwie rosyjskiem dziś ma pierwszorzędne znaczenie. Wystąpienie Polaków z żądaniem autonomji Królestwa i ujawnienie przez nich w tym kraju dość znacznego napięcia energji narodowej zaalarmowało opinję niemiecką w wysokim stopniu. Istotnie, uwolnienie tego kraju, będącego najważniejszą i narodowo najsilniejszą częścią Polski, z pod ucisku, w jakim dziś żyje, dałoby Polakom możność rozwoju sił narodowych, zmniejszając widoki niemieckie na zapanowanie w przyszłości nad Wisłą, i nie omieszkałoby oddziałać na Polaków zaboru pruskiego, podtrzymując ich energię w walce z zalewem niemczyzny. Kwestja nabiera szerszego jeszcze znaczenia, gdy się zważy wpływ zaspokojenia żądań polskich na stosunki polsko-rosyjskie i nowy całkiem element w polityce zewnętrznej Rosji, jaki musiałby się zrodzić z porozumienia polsko-rosyjskiego. Aż za wiele więc Niemcy mają powodów do tego, by utrzymać Rosję na drodze polityki skrajnie antypolskiej.

Jakkolwiek kierownicy polityki niemieckiej zbyt dobrze są zaznajomieni z obecnym stanem ziem polskich, ażeby nie rozumieli, że kwestja polska prędzej czy później wypłynie, że nawet moment jej wystąpienia nie jest daleki, to jednak w ich interesie leży oddalanie jak najbardziej tego momentu i zdobycie czasu na forsowanie germanizacji Poznańskiego. „Nasze położenie geograficzne i pomieszanie obu narodowości we wschodnich prowincjach, włącznie ze Śląskiem, zmusza nas do opóźniania, o ile to jest możliwe, otwarcia kwestji polskiej1” — powiedział Bismarck w swym testamencie politycznym, dzisiejsi zaś politycy niemieccy mają o wiele więcej od niego powodów do trzymania się tej zasady.

Trudno posiadać dane co do tego, w jaki sposób był wywierany wpływ z Berlina na politykę polską Rosji w ostatnich czasach, jest on wszakże niewątpliwy; jeżeli zaś nie wymagał on wielkich ze strony niemieckiej wysiłków energji, to dlatego, że napotkał na grunt wdzięczny i na tak potężnego sprzymierzeńca, jak biurokracja rosyjska i jej interesy. To wiemy na pewno, że w sierpniu r. 1907, w Swinemünde kwestja polska była jednym z głównych przedmiotów rozmowy. Zresztą, przedstawiciele rządu rosyjskiego kilkakrotnie w rozmowach z Polakami wypowiadali się, że ustępstwa dla Polski są niemożliwe ze względu na stosunek Rosji do Niemiec.

Pewne pojęcie o charakterze nacisku, wywieranego z Berlina w tym względzie, dają głosy dzienników niemieckich, stojących blisko rządu i zwykle wiernie wyrażających jego intencje. Głosy te są kategoryczne. Gdy kwestja szkolna w Królestwie stanęła na porządku dziennym, ukazały się w prasie niemieckiej stanowcze oświadczenia, że wprowadzenie wykładu w języku polskim w szkołach państwowych Królestwa uznane byłoby w Niemczech za wyzwanie ze strony Rosji. Można stąd powziąć wyobrażenie, jakiego rodzaju groźby zjawiłyby się, gdyby w rosyjskich sferach rządowych zaczęto traktować realnie sprawę autonomji polskiej.

Oświadczenie ks. Bülowa, złożone w r. 1907 w parlamencie niemieckim, iż rząd cesarski nie miesza się w sprawę polską w Rosji jako sprawę wewnętrzną sąsiada, należy traktować jedynie jako akt poprawności dyplomatycznej. Gdyby nawet w widokach rządu berlińskiego leżało oficjalne przyznanie się do takiej interwencji, to przecie Rosja nie uważa siebie jeszcze za państwo w rodzaju Turcji, i stosunki nierniecko-rosyjskie nie wygrałyby na traktowaniu spraw Królestwa Polskiego w Reichstagu tak, jak się traktuje kwestję macedońską. Biurokracja rosyjska może gubić Rosję i spychać ją na poziom Turcji, ale nigdy nie przestawała ona dbać o pozory wielkości i potężnego stanowiska mocarstwowego.

Kwestja polska zaciska ostatecznie ten węzeł łączności, jaki się wytworzył między polityką Niemiec z jednej strony a biurokracją rosyjską z drugiej. W interesie Niemiec leżą nieograniczone rządy biurokracji w Rosji, osłonięte niewzruszonemi zasadami monarchizmu, w autokratycznem jego pojęciu, reprezentujące ideę państwa narodowego w rozumieniu „prawdziwie rosyjskiem”, t. j. państwa, w którem element wielkoruski, stanowiący połowę jego ludności, przedstawia właściwy naród, narzuca reszcie swój język, a biurokracja w jego imieniu rządzi i prosperuje. Liczne żywioły szowinistyczne, zaborcze w instynktach, a dosyć naiwne, by nie rozumieć, że naród rosyjski nie jest zdolny zasymilować wyższych kulturalnie obcych żywiołów w państwie, otumanione pozorami „wielkiej, nierozdzielnej Rosji”, której cała nierozdzielność polega w istocie na administracyjnej centralizacji i na ucisku policyjnym, ukrywającym pod ziemią prądy rozkładowe i separatystyczne — łącza się z biurokracją w jej poglądach na system rządów i w jej zbliżaniu się do Niemiec. Skrajny nacjonalizm rosyjski, mianujący się często „prawdziwie rosyjskim” patrjotyzmem, który za czasów Aleksandra III był wybitnie antyniemieckim, dziś występuje jako sojusznik polityki niemieckiej. Zmiana tonu pochodzi stąd, że przez szereg lat ostatnich stał się on realniejszym, zobaczył, że państwo rosyjskie jest o wiele mniej rosyjskiem w swoim składzie, niż mu się zdawało, wyzbył się złudzeń co do swej siły. Dziś jest widoczne, że to państwo o tyle tylko mogłoby się Niemcom przeciwstawić i odegrać wielką rolę w polityce zewnętrznej, o ileby przestało być wyłącznie wielkoruskiem, a stało się więcej słowiańskiem. Na to wszakże trzebaby zmienić wytworzoną w drugiej połowie zeszłego stulecia koncepcję patrjotyzmu, biernego i leniwego u siebie, a chciwego i niszczycielskiego na obcym gruncie, i koncepcję państwa z głównym jego celem — karmieniem urzędników. Tego zaś wyrzec się trudno. I dlatego „prawdziwie rosyjski” patrjotyzm woli mieć Rosję słabą nazewnątrz, zależną od Niemiec, byle nawewnątrz niepodzielnie rządzić i żyć wyzyskiem wszystkiego, co nierosyjskie.

IV

POLITYKA NIEMIEC WE  WSCHODNIEJ  EUROPIE. WALKA POLSKO-NIEMIECKA

Niemcy posiadają w Rosji niesłychanie silną podstawę dla swego wpływu. Na tej podstawie wpływ ten ma najlepsze widoki rozrostu, który stopniowo będzie prowadził podbój Rosji na wewnątrz i zamieniał ją w „sferę niemieckich interesów”.

Opanowanie Rosji przez wpływy niemieckie, uczynienie jej narzędziem niemieckiej polityki, a przynajmniej unieruchomienie jej całkowite w Europie, zmieni zupełnie położenie państw skandynawskich i postawi je w całkowitą niemal zależność od Niemiec. Morze Bałtyckie nabiera już dziś charakteru wewnętrznego morza niemieckiego. Dążeniem Niemiec będzie zamiana jego w mare clausum dla wzmocnienia swej pozycji obronnej wobec mocarstw zachodnich.

Cała Europa Środkowa i Wschodnia jest dziś polem wytężonej niemieckiej pracy dla przyszłości oraz energicznej akcji politycznej, prowadzonej często metodami, znanemi tylko polityce niemieckiej; jest sferą szybkiego wzrostu niemieckiego wpływu, polem pokojowego ze strony Niemiec podboju. Drogi tego wpływu, rozmiary tego podboju są często dla polityków nawet nieuchwytne, nie podchodzą bowiem pod żadne ustalone kategorje, któremi w polityce międzynarodowej przywykliśmy myśleć. I w dobie obecnej, kiedy system międzynarodowych porozumień, zawartych dokoła Niemiec, z ich wyłączeniem, zdaje się unieruchamiać je w ich polityce zaborczej — cichy zabór niemiecki postępuje z większą niż kiedykolwiek szybkością, przygotowując położenie, w którem Niemcy będą miały jeden tylko front — zachodni. Posiadając w ten sposób nieznaną dotychczas potęgę lądową, nawet przy drugorzędnej sile na morzu będą one zdolne odgrywać w Europie rolę średniowiecznego Cesarstwa Rzymskiego. Ich zaś pozycja w Azji Zachodniej niezawodnie silnie da się odczuć interesom państw zachodnich, w szczególności zaś Anglji.

Dla tego celu pracuje nietylko 60 miljonów, żyjących pod berłem cesarza Wilhelma II, ale wszyscy Niemcy na świecie. Naród niemiecki zawsze wysyłał większą o wiele od innych ilość swych synów do obcych krajów. Nie mówimy tu o masowej emigracji niemieckiej, która w ciągu XIX stulecia dała Ameryce Północnej około 6 miljonów imigrantów, a która pod koniec stulecia ustala skutkiem rozwoju przemysłowego Niemiec, ściągających dziś imigrację do siebie. Niezależnie od niej istniała oddawna i dziś istnieje właściwa szczególnie Niemcom emigracja ludzi różnych zawodów do obcych krajów, gdzie się z ogromną łatwością aklimatyzują. Pomaga do niej ustrój duszy niemieckiej, sprowadzającej, więcej niż jakakolwiek inna, interes życia do dobrobytu materjalnego i nie znającej tęsknoty za krajem rodzinnym. Dawniej ci wychodźcy wsiąkali łatwo w środowisko, w którem się znaleźli, i każdy kraj ma dziś licznych obywateli, których nazwiska jedynie świadczą o niemieckiem pochodzeniu. Polska, posiadająca ich może więcej, niż jakikolwiek inny kraj, pozyskała w tym żywiole dzielnych, cywilizowanych pracowników, dobrych obywateli polskich, którzy nieraz służą otoczeniu za wzór patrjotyzmu.

    Od czasu wszakże powstania Cesarstwa charakter tego wychodztwa się zmienił. Nowi rezydenci niemieccy w obcych krajach mają już za sobą potężną metropolję. Bismarck wygłosił swego czasu zasadę, że Niemiec, przyjmujący obce obywatelstwo, nie przestaje być obywatelem niemieckim, i ta zasada stała się dziś panującą. Niemiec, osiadający w obcym kraju, nie zrywa z wielką ojczyzną, której panująca rola w przyszłości jest dla niego pewnikiem, jest on z tej ojczyzny dumny, widzi korzyści z należenia do niej, uważa się za narzędzie podboju przez nią prowadzonego, często zaś jest formalnym agentem, jeżeli nie swego rządu, to jednego ze związków niemieckich, rozciągających swą działalność poza granice państwa. Niemcy już są dziś pewni, że mieszkający za granicą ludzie z nazwiskami niemieckiemi są obywatelami ich ojczyzny1.

Takiej przedniej straży, zwykle dobrze zorganizowanej, nie posiada żadne inne państwo w krajach obcych, przynajmniej w europejskich. Żadne też nie ma możności prowadzenia metodami niemieckiemi cichego podboju, systematycznego umacniania swoich wpływów wszędzie, gdzie tego wymaga interes państwa i narodu.

Przeciwnicy Niemiec często uważają za ich słabość to, co stanowi ich siłę. Nieraz się zdarza słyszeć, że źródłem ich słabości jest odrębność polityczna składowych części Cesarstwa z własną tradycją historyczną, powodującą pewien separatyzm. Ten wszakże separatyzm jest przeceniany, słabnie on coraz bardziej, a natomiast ustrój federacyjny przy systemie rządów, jaki posiadają Niemcy, oddaje kierownictwo polityczne w ręce Prus, co zapewnia mu to napięcie zaborczości, znamionującej zawsze politykę pruską, i tę żelazną konsekwencję Fryderyków Wielkich i Bismarcków, bez względu na to, czy są oni większej czy mniejszej miary.

Często słyszymy, że socjalizm niemiecki bądź zmieni wkrótce charakter tego państwa, demokratyzując je i odbierając mu ducha zaborczego, bądź też osłabi je walką wewnętrzną. Ludzie skłonni są mierzyć socjalizm niemiecki socjalizmem swych własnych krajów, nie biorąc pod uwagę, że praktyczny materjalizm Niemców czyni i socjalizm ich coraz praktyczniejszym. Jest on w większym o wiele stopniu, niż w innych krajach, wyrazem inseresów realnych, nie zaś oderwanych pryncypjów i doktryn — któremi się dla praktycznych przeważnie celów posługuje. Robotnik niemiecki rozumie, że organizując się w odrębne stronnictwo robotnicze, pozyskuje możność obrony interesów swej klasy, zarówno w stosunkach ekonomicznych, jak w ustawodawstwie państwowem. Ale, w miarę postępu oświaty politycznej, zdaje on sobie coraz jaśniej sprawę z tych korzyści, jakie mu daje ekspansja handlowa Niemiec, stanowiąca podstawę ich rozwoju przemysłowego, i z tego, że niezbędnym warunkiem tej ekspansji jest potęga zewnętrzna państwa. Skutkiem tego masy robotnicze coraz więcej przekonywują się i do polityki kolonjalnej, i do militaryzmu, umieją one już się pohamować w swej opozycji, gdy widzą, że ta celom państwowym może na drodze stanąć — o czem świadczą ostatnie wybory do parlamentu. Przywódcy socjalistyczni, nawet ci, którzy się zrośli z pewnemi doktrynami, muszą się z tem usposobieniem mas liczyć, przeważnie zaś sami je podzielają — czego mieliśmy niedawny dowód w dyskusjach i rezolucjach w sprawie militaryzmu i polityki kolonjalnej na ostatnim kongresie w Sztutgarcie (w r. 1907).

Natomiat trzeba pamiętać, że Niemcy są ojczyzną doktryny walki klas i hasła:  „Proletarjusze wszystkich krajów, łączcie się!”, tak jak Francja była ojczyzną doktryny praw człowieka i haseł wolności, równości, braterstwa. I jak wszystkie aspiracje do wolności w Europie zwracały przed wiekiem swe oczy ku rewolucyjnej, a potem napoleońskiej Francji, tak dziś socjaliści wszystkich krajów patrzą na socjalną demokrację, niemiecką, która oby nigdy w napoleoński okres nie przeszła! W Niemczech jest główny sztab socjalnej demokracji całej Europy, stamtąd biedniejsze organizacje i organy prasy otrzymują zasiłki, stamtąd popiera się materjalnie strajki i ruchy rewolucyjne, niezawsze wychodzące na korzyść krajom, w których się odbywają. W każdym razie ruch socjalistyczny w Europie jest, że tak powiemy, niemiecką kolonizacją ideową, a praca socjalistów niemieckich jedną z dróg szerzenia niemieckiego wpływu w innych krajach — nie przez to, żeby sobie świadomie ten cel postawiła, ale przez to, że taki jest jej nieunikniony rezultat.

Dzieło systematycznego podboju Wschodniej Europy, prowadzone przez Niemcy jednocześnie na tylu różnych terenach, posługujące się tylu najróżnorodniejszemi środkami i metodami działania, na jednym gruncie występuje jako wyraźna, nieprzejednana walka. Tym gruntem jest Polska.

W mozaice etnograficznej, jaką przedstawiają ziemie zachodniej i południowej Słowiańszczyzny, na których prócz Słowian żyją narody węgierski i rumuński — dwadzieścia miljonów Polaków, zaludniających zwartą masą teren etnograficznej Polski i obejmujących wpływami swej kultury rozległe poza nim obszary, stanowią najsilniejszą grupę narodową.   Ze swą tysiącletnią tradycją historyczną, z bogatym dorobkiem duchowym, przedstawiają oni silną indywidualność narodową, nie dającą się asy miłować. W zaraniu swych dziejów przeciwstawili się oni Świętemu Cesarstwu Rzymskiemu i w walkach z niem zorganizowali wielkie państwo słowiańskie. Z upadku Polski wyrosła potęga Prus, dokoła których skupiły się dzisiejsze Niemcy; odrodzenie zaś Polski, wystąpienie jej na nowo w roli politycznego czynnika, byłoby tamą podboju niemieckiego na wschodzie i podcięciem panującej roli, jaką odgrywają w Rzeszy niemieckiej Prusy. To też polityka pruska rozumie, że między nią a Polakami niema kompromisu.

Działalność polska, gdziekolwiek się przejawia, staje na drodze wielkim planom i zamiarom berlińskim. Zwycięstwo dążeń polskich w Rosji oznaczałoby porozumienie dwóch wielkich szczepów słowiańskich, a co za tem idzie, nowy prąd ożywczy w życiu wewnętrznem państwa i w jego zewnętrznej polityce, która stając się szczerze słowiańską, otrzymałaby silne podstawy na zachodzie. Gdyby w Austrji Polacy zdobyli większy wpływ, polityka ich zaczęłaby prowadzić do uniezależnienia państwa habsburskiego od Niemiec i do powstrzymania w niem postępów niemieckiego podboju. Pomyślny wreszcie rozwój polskości w ziemiach pruskich oznaczałby zachowanie nienormalnych granic niemczyzny na Wschodzie, tam właśnie, gdzie Prusy mają swą podstawę, na której w znacznej mierze opierają się w swem panowaniu nad Niemcami, oraz odebranie Prusom nadziei na zagarnięcie w przyszłości nowych ziem polskich, stanowiących ich terytorjalną potrzebę.

W Polakach polityka berlińska, dążąca do opanowania Wschodniej Europy, przy hegemonji Prus w Niemczech, widzi główną dla siebie przeszkodę. Stąd oficjalne oświadczenie  ks. Bülowa  przed  kilku laty w Sejmie pruskim, iż kwestja polska jest najważniejszą dla Prus kwestją. Stąd powtarzający się często w prasie niemieckiej głos, że Niemcy walczą nietylko z Polakami w swojem państwie, ale z całym narodem polskim.

Stosunek do narodu polskiego jest w Niemczech postawiony otwarcie i jasno. Polacy są wrogiem, któremu się zapowiada bezwzględne zniszczenie. I to dzieło zniszczenia prowadzone jest jawnie, z brutalną szczerością na ziemiach polskich, do Prus należących. W ościennych państwach akcja niemiecka przeciw Polakom jest prowadzona drogami tajnemu W Rosji korzysta ona z wpływu berlińskiego na sfery rządzące. W Austrji, gdzie ustrój państwa i położenie prawne Polaków nie otwiera tego szerokiego pola do działania drogą podobnych wpływów, polityka berlińska szuka dróg innych, mniej oficjalnych. Wskazówki co do tych dróg daje zajadle antypolski ruch wśród Rusinów galicyjskich, zorganizowany w partji „ukraińskiej”, który od szeregu lat przybrał barwę silnie germanofilską. Zachowanie się przywódców tego ruchu świadczy o ich kontakcie z Berlinem, w dziennikach pruskich zamieszczają oni oświadczenia, w których wypierają się solidarności z austriackimi Słowianami w ich protestach przeciw polityce antypolskiej Prus, a zdarzało się, że publicznie zapowiadali przyjście Prusaków do Galicji. Sam rząd pruski nie stara się przestrzegać zbytniej dyskrecji w swym stosunku do Rusinów. Wobec rozwoju polskiej emigracji sezonowej z Galicji do Prus, władze pruskie postarały się, ażeby zamiast Polaków przybywała na zarobki możliwie znaczna liczba Rusinów, pomiędzy których rozdzielano w Prusiech wydawnictwa agitacyjne, podburzające ich w gwałtowny sposób przeciw Polakom. W tej sprawie Polacy byli aż zmuszeni żądać w Wiedniu interwencji.

Naród  polski we wszystkich trzech   państwach w których żyje, zmuszony jest walczyć z polityką berlińską, dążącą do jego zniszczenia. Prowadząc tragiczne zapasy o byt w swych najstarszych siedzibach do Prus należących, wciągnięty w sferę polityki niemieckiej w Austrji, gdzie korzysta z praw narodowych, gdzie wszakże stanowisko jego w państwie osłabia walka z Rusinami, przez wpływy pruskie podtrzymywana — w najważniejszej i przedstawiającej największą siłę narodową części swej ojczyzny, w państwie rosyjskiem, napróżno usiłuje zdobyć lepsze warunki bytu i rozwoju narodowego. Ma on poczucie, że poprawę jego doli w walce z potwornym systemem rządów utrudniają mu i tu potężne wpływy pruskie.

W państwie rosyjskiem leży klucz do rozwiązania kwestji polskiej. Od losów tej części Polski zależy przyszłość całego narodu. Jednocześnie od stosunku Rosji do kwestji polskiej w znacznej mierze jej własna przyszłość zależy. Dlatego walka Polaków o prawo do narodowego rozwoju w państwie rosyjskiem jest dziś nietylko najważniejszym momentem kwestji polskiej: od jej wyniku zależą w znacznej mierze losy całej Wschodniej Europy. Walka ta prowadzona jest właściwie bez sprzymierzeńców. Bo jakkolwiek liberalne stronnictwa w Rosji zajęły stanowisko życzliwe względem żądań polskich, to jednak, same przegrawszy walkę z reakcją i ugiąwszy się pod jej uciskiem, zmuszone są one ustąpić w swych najistotniejszych dążeniach, sprawy zaś polskiej nie stawiały na pierwszym planie i nawet nie stawiały jej właściwie. Niema w Rosji ani jednej zorganizowanej grupy, któraby rozumiała doniosłość kwestji polskiej dla dalszych losów państwa.

Bez względu wszakże na to, jakie będą losy kwestji polskiej w tem lub innem państwie, dzisiejszy stan rzeczy w naszej części świata, położenie terytorjalne Polski i jej rola w walce z podbojem niemieckim, postępującym we Wschodniej Europie, wysuwa ją na nowo i nieprędko na zepchnięcie jej w cień pozwoli. Ziemia polska, niezależnie od chęci zamieszkującego ją narodu, który może zanadto spokój miłuje, staje się terenem walki zaciętej i przewlekłej, walki mającej pierwszorzędną doniosłość historyczną.

C.d.n.


1 Żydzi, stanowiący 14,5 % ludności Królestwa i skupieni w miastach (w Warszawie 34,5%), chcieli przeprowadzić posłów swoich, nie obowiązanych do solidarności z przedstawicielstwem narodowem polskiem.

1  Królestwo Polskie według ustawy posiadało 36 posłów, gubernia suwalska wszakże, w większości litewska, wybierała dwóch posłów Litwinów.

1 Gedanken und Erinnerungen. Rozdz. XV.

1 W przededniu ostatnich wyborów do parlamentu Rzeszy znaczna liczba zamieszkałych w Warszawie Polaków z niemieckiemi nazwiskami otrzymała listy z podpisem p. Bassermanna, przywódcy stronnictwa narodowo – liberalnego, wzywające ich w imię patriotyzmu do składek na fundusz wyborczy tego stronnictwa.

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę