Modest Kolerow: Polityka wschodnia Polski i Rosja: historyczne granice pojednania

Modest Kolerow: Polityka wschodnia Polski i Rosja: historyczne granice pojednania

Wolkowicki_Jerzydr Modest Kolerow

Kraina pusta, biała i otwarta –

Jak zgotowana do pisania karta.

Adam Mickiewicz

 

1.

Polska – państwo do niedawna (w drugiej połowie roku 2011) sprawujące prezydencję w Unii Europejskiej (UE), uznawane za twórcę polityki wschodniej UE, centralnym elementem której jest program „Partnerstwa Wschodniego”, realizowany przez UE w odniesieniu do Azerbejdżanu, Armenii, Białorusi, Gruzji, Ukrainy i Mołdowy. Polska – i UE wraz z nią – są zakładnikami historycznej polskiej polityki wschodniej, w której jednoczy się w sposób konfliktowy rola Polski jako cywilizowanej ofiary barbarzyńskiej, zarówno starej jak i nowej Rosji – oraz imperialna misja Polski jako byłej metropolii dla krajów Europy Wschodniej i ułudy narodowego wyzwolenia dla Kaukazu i także Turkiestanu. Jeśli Polska stanie się emocjonalną i retoryczną ofiarą imperialnej polityki wobec Rosji/ZSRS (ściślej – pójdzie w ślady zakończonego niepowodzeniem nacjonalistycznego projektu Franciszka Henryka Duchińskiego/Józefa Piłsudskiego), to jak dawniej będzie „wiecznym historycznym przeciwnikiem” współczesnej, wielonarodowej, postimperialnej Rosji.

Jeśli społeczeństwu i władzom Polski uda się przyjąć stosunek nie retoryczny, ale krytyczny do historycznego doświadczenia Rzeczypospolitej jako wielonarodowego imperium, to nie tylko uda im się osiągnąć prawdziwe pojednanie ze współczesną Rosją, ale również znaleźć drogę do historycznego partnerstwa eurazjatyckiego, zgodnego z projektem Romana Dmowskiego/Jerzego Giedroycia. Stwierdzić należy, że dziś na porządku dziennym stosunków polsko-rosyjskich, niezależnie od bez wątpienia ważnych działań Moskwy dotyczących uznania odpowiedzialności Józefa Stalina za rozstrzelanie polskich wojskowych i urzędników w Katyniu w 1940 r., w polskiej polityce wschodniej przeważa polityka „ofiary” domagającej się sprawiedliwości. Nic nie świadczy jednak o tym, że Polska gotowa jest przyznać się do swoich tradycyjnych dwóchsetletnich imperialistycznych celów na wschodzie i przekształcić tę tradycję w podstawę dla partnerstwa. Warszawa prowadzi dialog, by Rosja pokajała się za ZSRS, i nie odżegnuje się od swoich tradycyjnych celów na Wschodzie. Ta historyczna i polityczna inercja ma dwuwiekowe korzenie, uznanie w społeczeństwie polskim, bogaty intelektualny rodowód. Właśnie w tym łożysku leży i zagrożone jest uwięźnięciem dzisiejsze pojednanie polsko-rosyjskie. I dlatego właśnie nie może być pełnowartościowym pojednaniem[1].

Współprzewodniczący rosyjsko-polskiej grupy do spraw trudnych, były polski minister spraw zagranicznych, jeden z autorów rusofobicznego apelu polityków postkomunistycznej Europy do Baracka Obamy z wezwaniem, by zaostrzył on politykę USA wobec Rosji (2009 r.) – Adam Daniel Rotfeld – niedawno przyznał: Terytorialne rozbiory Polski pozostawiły w myśleniu Polaków przekonanie o tym, że w dalszym przetrwaniu decydującą rolę odegra siła. A taką siłę posiada Rosja. Równocześnie Polacy cierpią w stosunku do Rosji na manię wielkości. Uważają, że Polska należy do świata zachodniego, wyszła z tradycji grecko-rzymsko-judeo-chrześcijańskiej. Przy tym, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, jego zdaniem, Polacy praktycznie przestali mówić o zbrodniach niemieckich, w miejsce czego zaczęli deliberować i pisać wyłącznie o zbrodniach sowieckich.

Opisując panujący w polskiej świadomości społecznej ustalony obraz Rosji jako wiecznego historycznego wroga, uznany polski historyk pisze dziś: W dzisiejszych czasach w polskiej historiografii więcej miejsca poświęca się cierpieniom, przestępstwom na Polakach i prześladowaniu Polaków przez władzę sowiecką, niż doświadczonym za czasów okupacji niemieckiej. I zauważa, że w Polsce nie jest popularny pogląd guru rusycystyki Andrzeja Walickiego, który mógłby stać się podstawą dla prawdziwego pojednania: Nie ma między nami konfliktów granicznych, ani problemów związanych z rosyjską mniejszością w Polsce i polską w Rosji (…). Jeśli przestaniemy patrzeć na Rosję jak na niezmiennego historycznego wroga, a na samych siebie jak na obrońców Europy przed jakoby wciąż jeszcze aktualnym zagrożeniem ze strony Rosji (…) to podniesie to natychmiast znaczenie i prestiż Polski[2].

Inny współczesny polski badacz opinii publicznej przyznaje, że oprócz cywilizacyjnej przewagi Europy-Polski nad Rosją-Azją, dla współczesnej Polski ważny jest także motyw cierpień w warunkach ucisku ze strony Rosji. Im dłuższa jest lista poniesionych cierpień, tym mocniejsze są podstawy, żeby wyrazić moralną przewagę Polski w jej stosunkach ze Wschodem i Zachodem[3].

Współczesny badacz niemiecki pisze: Niezależnie jak zdefiniowanoby stosunki polsko-sowieckie, w pamięci zbiorowej Polaków przyjmowane są one jako bezpośrednie przedłużenie konfliktowych stosunków polsko-rosyjskich. Dotyczy to również i tych zbrodni, które popełnione zostały przeciw Polsce przede wszystkim przez reżim sowiecki i ówczesny rząd komunistyczny, a nie przez Rosję. Zbrodnie reżimu we wszystkich przypadkach postrzegane są w świetle narodowej interpretacji historii. Stosownie do takiej oceny, na przykład, głęboko zakorzenione w zbiorowej pamięci Polaków rozstrzelanie polskich oficerów przez sowieckie NKWD w 1940 r. pod Katyniem wpisuje się w ciąg wiekowych sprzeczności w stosunkach z Rosją. Ze względu na ciągłość pamięci zbiorowej, to właśnie wydarzenie występuje jako wydające się męczeństwem polskiego n a r o d u we współczesnej historii (…), że naród rosyjski niedostatecznie pokajał się za zbrodnie w Katyniu, tak jakby Rosjanie, mordowani za Stalina w dużej liczbie lub ustrój sowiecki nie ponieśli odpowiedzialności za morderstwa katyńskie. Z drugiej strony, zbrodnie, popełnione przez nazistów w Oświęcimiu (choć ze względu na liczbę i znaczenie są one dużo cięższe niż Katyń) niosą ze sobą dużo mniejsze dla Polaków obciążenie, z którego to powodu są też rzadziej wspominane. Zapewne bierze się to stąd, że ofiarami masowych przemysłowych zbrodni padli nie tylko i nie przede wszystkim Polacy, dlatego też i upamiętnienie ich nie może ulec pełnej polonizacji[4].

W znanych pracach rosyjsko-polskiej grupy do spraw trudnych, które przygotowały grunt pod „przyznanie się do zbrodni katyńskiej” i uwieńczone zostały propagandowym projektem polskiego „Centrum Dialogu” na terytorium Rosji, w tej ekspozycji pomysłów, mapy konsensusu i praktyki politycznej nie ma w ogóle. Nie ma w nich też wstydliwego przyznania tego, że „sprawy trudne” mają charakter zaledwie wtórny, pochodny, sytuują się poniżej całościowego problemu dialogu historycznego i wzajemnej walki Rosji i Polski, w której obydwie strony są przegrane i żadna nie ma monopolu na status etnicznej ofiary. W miejsce tego, w pracach grupy do spraw trudnych jest jedynie wyczerpujący polski rejestr historycznych pretensji do Rosji, który bez szemrania legitymizowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji i zaproszeni przez nie specjaliści[5].

Tym sposobem wewnętrzna prawda jest taka, że historyczną podstawą polskiej polityki wschodniej jest to, że najczęściej w stosunkach z Rosją polskie władze i społeczeństwo uciekają się do wstydliwych przemilczeń. Właśnie dlatego, rzadko od kogoś mówiącego o polityce wschodniej UE (Polski), dowiedzieć się można o tym, że u jej historycznego początku leży oświadczenie jednego z liderów „Solidarności” z jej pierwszego zjazdu z sierpnia 1980 r., że kremlowskie kuranty zagrają Mazurka Dąbrowskiego[6], co jest równie ważne jak pierwsza deklaracja o tym, że wyzwolenie narodowe i polityczne nierozerwalnie łączyło się z misjonarskim imperializmem na Wschodzie. Nie jest tajemnicą, że wyzwolenie narodowe, poczynając od XIX w., zawsze było nie tyle charakterystycznym dla tego wieku narodowym zjednoczeniem jak w przypadku Niemców i Włochów, ale niezmienną walką o ustanowienie Rzeczypospolitej w jej imperialnych granicach z 1772 r., rozdzielonej pomiędzy Prusy, Austrię i Rosję. Była to walka nie o państwo narodowe, ale walka byłej metropolii za niegdyś przyłączone i kolonizowane przez siebie krainy, nacjonalistycznie odrzucająca etniczne prawa jej Kresów Wschodnich (etnograficznych Litwy, Białorusi, Ukrainy i także Besarabii).

Wybór pomiędzy wąsko-nacjonalistycznym i imperialnym scenariuszem rozwoju do dziś budzi w Polsce zainteresowanie nie tyle natury muzealnej, badawczej, co najbardziej żywotne. W tym tkwi siła i różnorodność polskiej „polityki historycznej”, w tym również tkwią źródła aktualnej praktyki, korzenie niedawnych ulicznych konfliktów w Polsce[7] pomiędzy historycznymi zwolennikami nacjonalisty, skłonnego do imperialnego sojuszu z Rosją, Romana Dmowskiego i imperialisty Józefa Piłsudskiego, występującego jako nacjonalistyczny przeciwnik Rosji.

2.

Wielkie Księstwo Litewskie i Polska, zjednoczywszy się w Rzeczypospolitą, w wiekach XV-XVII były skutecznymi konkurentami w podziale i konsolidacji staroruskiego terytorium etnograficznego, językowo-kulturowego i wyznaniowego, ale w XVIII w. przegrały z Rosją tę walkę. Rozbiory Rzeczypospolitej (odpowiadającej nie Polsce, ale jej ciału imperialnemu, włączając w to Litwę) w końcu XVIII w. – w pierwszej połowie XIX w. (do 1863 r.) włączyły w skład imperium rosyjskiego Aleksandra I i także Mikołaja I nie tylko Królestwo Polskie, lecz pełnowartościowe „wewnętrzne imperium”, w połowie oddane przez armię do dyspozycji szlachcie polskiej i zachowujące możliwość dokonywania przez nią bez przeszkód kulturowej, językowej i wyznaniowej ekspansji na Kresy Wschodnie – już tym razem w składzie Rosji. Następnie, poniósłszy także porażkę w walce o niepodległość, polska myśl polityczna oparła się na koncepcie o powrocie do granic z 1772 r.  Przy tym społeczna demokratyzacja Kresów rozumiana była jako ich polonizacja, zaledwie nieliczni podnosili program autonomii i kulturowo-językowego rozwoju ziem ukraińskich, białoruskich i litewskich[8]. W odróżnieniu od przedstawicieli rosyjskiej emigracji rewolucyjnej, wśród polskiej tylko naprawdę nieliczni działacze dopuszczali możliwość nadania własnej narodowej państwowości Ukraińcom, Białorusinom i Litwinom[9]. Gdy na początku XX w. Japonia prowadząca wojnę z Rosją, dążąc do zmobilizowania frontowego zaplecza, zaczęła finansować siły rewolucyjne i nacjonalistyczne, polski socjalista J. Piłsudski przedłożył propozycję rządowi japońskiemu posłużenia się dla tego celu znajdującymi się w składzie Rosji narodami nierosyjskimi, od Bałtyku do Kaukazu i Turkiestanu, wskazując na naturalne przewodnictwo Polaków w tym projekcie.

Po przywróceniu Polsce niepodległości w listopadzie 1918 r., już w lutym 1919 r. zadaniem państwowym dla jej władz stało się zawojowanie byłych Kresów – Litwy, Białorusi i Ukrainy. Najwyżej ceniony rosyjski autorytet w sprawach Polski, cieszący się zasłużonym uznaniem także w Polsce, analizując motywy takiej polityki, zwraca uwagę na to, że także w dziś istniejących podręcznikach przeznaczonych dla współczesnej polskiej armii, zatwierdzonym przez polskie Ministerstwo Obrony Narodowej (MON), ideologia takiej ekspansji przedstawiana jest jako naturalna i uzasadniona. W podręczniku mówi się: dla Piłsudskiego ważniejszym problemem pozostawało rozwiązanie kwestii granicy wschodniej. Uważał on (i okazało się, że była to słuszna opinia), że granice te można ustanowić tylko z pomocą oręża. I dalej o wojennych zadaniach nowej Polski w ujęciu MON: Oderwać od Rosji te narody, które dążąc do ustanowienia niepodległych państw, zgodziły się na federacyjny związek z Polską (…). Odrodzona po 123 latach niewoli, Polska starała się włączyć w skład swojego państwa znaczące terytoria wschodnich krain, należących do niej do 1772 r. W dalszej kolejności stawiano pytanie jak to zrobić: zgodnie z inkorporacyjną polityką R. Dmowskiego czy federacyjną J. Piłsudskiego. Celem Polski było oderwanie od Rosji części byłych polskich ziem i osłabienie takim sposobem tego państwa[10].

W latach 1920-1930, w Polsce ostatecznie zdefiniowano alternatywę pomiędzy strategiami polityki zagranicznej: zamiast antyniemieckiej „idei piastowskiej” akcentującej kwestię „ziem odzyskanych” na zachodzie, z polskiej metropolii wyszła idąca śladem Rzeczypospolitej „idea jagiellońska” – ekspansji na Wschód – na Litwę, Białoruś i Ukrainę – i ustanowienie wokół Polski imperium, jako główny przeciwnik, którego występuje historyczna Rosja, a główną nagrodą w walce przeciw niej są jej krainy i także część jej metropolii na Południu, Powołżu i na Uralu. Jeśli w polskiej myśli politycznej państwo polskie (a właściwie jego projekt) uznawane było w XIX w. i XX w. (do 1939 r.) za jedyną istotną na Wschodzie siłę pomiędzy Rosją i Niemcami, to również w sposób logiczny „idea jagiellońska” przekształcała się nie tylko w koncepcję ekspansji na Wschód, ale i w intelektualne uzasadnienie dla walki o nowe „wewnętrzne imperium” – zjednoczenie pod kierownictwem Polski J. Piłsudskiego krajów Europy Środkowej i Wschodniej w Intermari (Międzymorze), czyli federację/konfederację krajów Europy od Bałtyku do Bałkanów i Adriatyku. Naturalnym przedłużeniem projektu tego Międzymorza na Wschód i praktycznym instrumentem walki przez Polskę przeciw historycznej Rosji występującej pod postacią ZSRS w latach 30. XX w. stał się „prometeizm” – formalnie antyimperialistyczny projekt rozbicia ZSRS z pomocą jak największej liczby ruchów nacjonalistycznych i radykalnie nacjonalistycznych na Ukrainie, Kaukazie, Powołżu, w Turkiestanie i na Syberii. Jednakże zasadniczo był to projekt dynamicznego imperium na zgliszczach ZSRS pod przywództwem Polski. Oto co mówił dokument polskiego Sztabu Generalnego o zadaniach ruchu prometejskiego w 1937 r.: Prometeizm jest ruchem wszystkich bez wyjątku narodów uciemiężonych przez Rosję (…), aby wywołać rewolucję narodowościową na terytorium ZSRS (…) „Prometeusz” mobilizuje członków zgodnie z ich własną wolą i na  ich własną odpowiedzialność, nie biorąc na siebie żadnych politycznych zobowiązań w odniesieniu do centrów narodowych (…) „Prometeusz” powinien mieć prawo przejawiać narodowy radykalizm, aby w jak najefektywniejszy sposób stworzyć rewolucyjną dynamikę. Nie powinien być winiony za tendencje radykalno-narodowe i nie powinny być one rozpatrywane w niewłaściwy sposób jako faszystowskie[11].

Świat powojenny, zaistniałe bez szczególnego patosu pojednanie Polski i Niemiec, utworzenie i rozszerzenie UE, pozbawiły racji bytu polski projekt Międzymorza, który ustąpił ze swojej normatywno-retorycznej funkcji na korzyść luźniejszej koncepcji „Europy Środkowej (Środkowo-Wschodniej)”, zbiegającej się z niemiecką tradycją Mitteleuropa (Europy Środkowej). Badania pokazują, że w latach 90. XX w. koncepcja ta zastąpiła w literaturze zachodniej wcześniej przeważającą koncepcję „Europy Wschodniej”. Podobnie jak tureckie pojęcie „Południowego Kaukazu” miało na celu usunięcie z językowej i politycznej praktyki „imperialistycznego” pojęcia Zakaukazia, tak i „Europa Środkowa” niezwłocznie stała się polem dla intelektualnego zawłaszczenia, na przykład przez klasę polityczną Ukrainy, której – w sprzeczności z faktami historycznymi i geograficznymi – obiecano (i do dziś się obiecuje) jakąś genetyczną „europejskość”. W świetle tego rodzi się pytanie o to, czy należy się zatem dziwić, że będąc pewnym tego nowego instrumentu odniesienia do „Europy Środkowej”, władze Polski posługują się nim dla formułowania współczesnego sposobu prowadzenia ich polityki wschodniej, adresowanej do Kresów – Litwy, Białorusi, Ukrainy, Besarabii[12].

Po obaleniu reżimu komunistycznego w Polsce w 1989 r., koncentracja jej społeczeństwa i władzy na „jagiellońskim modelu” polityki wschodniej została całkowicie podporządkowana tradycyjnym zadaniom przeciwstawienia się Rosji i nowym celom w postaci wykorzystania następstw rozpadu ZSRS – i przyjęciu na siebie szczególnej roli „adwokata” i przywódcy nowych niepodległych państw Europy Wschodniej wobec Zachodu. Doskonale widoczne jest, że korzenie takiej linii politycznej leżą nie tylko w dziedzictwie J. Piłsudskiego, ale też w rewolucyjnej w swej szczerości filozofii politycznej J. Giedroycia i jego pisma „Kultura”. W latach 70. XX w. J. Giedroyc i Juliusz Mieroszewski na łamach „Kultury”, w pełni „prometejsko”, wezwali Polaków do zarzucenia imperialistycznych roszczeń wobec Ukrainy, Litwy, Białorusi (ULB), do przyznania im prawa do niezależności (najpierw od ZSRS, a następnie także od Polski), ale po raz kolejny w charakterze „wiadomych” młodszych partnerów. J. Mieroszewski pisał o „problemie ULB”: Terytorium ULB określało formę stosunków polsko-rosyjskich, kierując nas bądź to ku polityce imperialistycznej, bądź ku roli kraju-satelity. Byłoby dowodem braku rozsądku mieć nadzieję, że Polska może poprawić swoje stosunki z Rosją, uznając problemy ULB za wewnątrzpaństwowe problemy Rosji. Rywalizacja między Polską i Rosją na tych terytoriach zawsze miała na celu ustanowienie przewagi, a nie dobrosąsiedzkie stosunki polsko-rosyjskie.

Współczesny autor białoruski widzi centrum tej filozofii nie w jej historycznej wielkoduszności, a w otwartym przyznaniu, które, jeśli pójść śladem patosu pisma „Kultura”, także bezpośrednio przed przewrotem antykomunistycznym w Polsce, stanowiło przedmiot konsensu wśród polskiej klasy politycznej: patriarcha polskiej emigracyjnej myśli politycznej J. Mieroszewski (…) stwierdzał, że „idea jagiellońska” tylko dla Polaków nie miała nic wspólnego z imperializmem, jednak dla Litwinów, Ukraińców i Białorusinów była ona najczystszą formą tradycyjnego polskiego imperializmu. W Europie Wschodniej – jeśli na tych ziemiach zapanuje kiedykolwiek nie tylko pokój, ale i wolność – nie ma miejsca na jakikolwiek imperializm: ani rosyjski, ani polski. Nie możemy krzyczeć, że Rosjanie powinni oddać Ukraińcom Kijów, i twierdzić w tym samym czasie, żeby Lwów zwrócili Polsce. To ta sama „podwójna buchalteria”, która w przeszłości czyniła niemożliwym przezwyciężenie bariery historycznego braku zaufania pomiędzy Polską a Rosją. Rosjanie podejrzewali, że jesteśmy antyimperialistami tylko w odniesieniu do Rosjan – co znaczy, że chcemy, żeby miejsce rosyjskiego imperializmu zajął imperializm polski. Zachowujemy się jak  szlachcic, który stracił swój majątek[13].

Nie ulega wątpliwości, że w centrum „nowego spojrzenia” J. Giedroycia i jego zwolenników na zadania stojące przed polską polityką wschodnią niezachwianie zachowywała swoje miejsce – choć kosmetycznie i pod względem retorycznym zmodernizowana – „idea jagiellońska” polskiego misjonarstwa i imperialistycznego przywództwa na Wschodzie. Zgodnie z trafnymi słowami specjalisty: obecnie główny cel Polski to niezależność regionu ULB od Rosji. Zastawem tego jest ustanowienie pełnowartościowego polskiego wpływu na tych terytoriach, co w łatwy sposób reanimuje w nieuchronny sposób i „wspaniałą ideę jagiellońską”, do odcięcia się od której niby to wzywa ta doktryna (…). Stosunki z Rosją, Polska, jak i wcześniej, postrzega w kategoriach „walki o przywództwo na Wschodzie”[14]. Jak poświadcza o tym współczesny uczony, w latach 80. XX w. w szeregach opozycji politycznej w Polsce pogląd ten cieszył się rzeczywistą aprobatą: W zależności od konkretnego przypadku, autorzy koncepcji przygotowywali społeczeństwo do przyjęcia idei pojawienia się w regionie jakichś form federacyjnych. W skład zjednoczenia wschodnioeuropejskiego, w zależności od proponowanych form integracji, powinny wejść różne kraje i narody, ale w charakterze potencjalnych sojuszników Polski we wszystkich wystąpieniach opozycji figurowały Ukraina, Białoruś i Litwa[15].

Wobec tego, surowa szczerość wniesiona przez J. Giedroycia i J. Mieroszewskiego do polskiego spojrzenia na Wschód, zaproponowana w niej zamiana piłsudczykowskiej hard power na indywidualną soft power na Kresach, która w obecnych okolicznościach stała się soft power UE – i na Kresach, i na Kaukazie – zasługuje na szczególną uwagę. Zrozumiale jest, że na Kaukazie polskie misjonarstwo nie wykroczy poza retoryczne gesty. Taka jest już surowa rzeczywistość Zakaukazia. Niemniej narastający humanitarny konflikt Polski z Litwą (w którym problem praw polskiej mniejszości w kraju wileńskim często przykrywa przepaść historyczną leżącą między polskim antynazizmem a litewskim kolaboracjonizmem), postępujący paraliż Ukrainy i mający miejsce upadek Białorusi – czynią wzajemną soft power Polski i Rosji – sprawiedliwą i racjonalną.

Jednak panująca w dzisiejszej Polsce tradycja polityczna pozostaje wiernym uczniem, i nie mniej wiernym niewolnikiem antyrosyjskiego nacjonalizmu, znajdującego jedno ze źródeł swojej tożsamości w obrazie Polaków – prometeistów, konfederatów, imperialistów, historycznych konkurentów Rosji, drugie z kolei w obrazie etnicznej ofiary, która od Rosji może tylko wymagać i wymagać, nigdy nie dzieląc się odpowiedzialnością historyczną. Praktyczny badacz współczesnych nastrojów społecznych w Polsce dochodzi do wniosku: Polska uważa, że Rosja jeszcze niedostatecznie „pokajała się” za poczynione Polsce na przeciągu całej historii swojego istnienia krzywdy (…). Przy czym Polaków nie interesuje rosyjskie „pokajanie się” na poziomie społecznym, potrzebne jest im pokajanie się w sposób oficjalny, z którego można by wyciągnąć polityczno-prawne i ekonomiczne konsekwencje[16]. Domaganie się polityczno-prawnych i ekonomicznych konsekwencji dla Rosji z tego tytułu, że Rosja uznała już odpowiedzialność J. Stalina za Katyń jest oznaką nie tylko symptomatycznego nastawienia opinii publicznej, ale też pokazuje dokładną formułę tego, do czego – przy oficjalnym celebrowaniu pojednania! – wiedzie „polityka historyczna” obecnych władz w Polsce.

3.

Wiadomym jest, że historycy tradycyjnie grają w polskiej polityce, zwłaszcza w polityce zagranicznej znaczącą rolę. Często jednak chowa się przed oczyma to, co właściwie dominuje w świadomości tych historyków i jak widzą oni swoją historyczną misję w stosunku do Rosji. Urzędujący prezydent Polski, Bronisław Komorowski, co widać, przygotowując się do historycznego pojednania, nie ukrywa tego, co weszło w krew i w ciało jego filozofii politycznej: Ukraina to utracone dziedzictwo Polski-jako-Europy, natomiast Rosja jest zasadniczo odmiennym ciałem, nie tylko dla Europy, ale też dla Ukrainy. Oto co mówi B. Komorowski: Ukraina nie chce być postawiona przed wyborem: być z Zachodem lub z Rosją. Kijów stoi na pozycji, że można być zarówno z jednym, jak i z drugim. Nadejdzie jednak czas, gdy Ukraina zmuszona będzie wybrać. Nie przypadkowo ta pozycja prezydenta i historyka B. Komorowskiego tak ściśle związana jest z jego własnym cywilizatorskim misjonarstwem w odniesieniu do Rosji. Właśnie dlatego B. Komorowski niedawno w sposób skandaliczny, ale w pełni możliwy do przewidzenia, oświadczył, że wizyta premiera Rosji, Władimira Putina i jego udział w ceremonii poświęconej 70-leciu dnia rozpoczęcia II wojny światowej w Westerplatte (1 września 1939 r.) ma duże znaczenie z punktu widzenia polskiej wrażliwości historycznej. Rosjanie w ten sposób przyznali, że druga wojna światowa rozpoczęła się 1 września 1939 r. w Polsce, a nie 22 czerwca 1941 r. Dla rosyjskiej świadomości historycznej widoczne jest, że występując z takim oświadczeniem, prezydent Polski padł ofiarą albo właściwego sobie skrajnego politycznego zarozumialstwa, albo najbardziej prymitywnego nieokrzesania. Nigdy przecież w historii, ani w ZSRS, ani we współczesnej Rosji, nikt nie  twierdził, że II wojna światowa jakoby rozpoczęła się 22 czerwca 1941 r., w dniu napaści Niemiec na ZSRS. 22 czerwca 1941 r., mając na uwadze jego fundamentalne znaczenie dla rosyjskiej tożsamości i poczucia ogólnopaństwowej traumy, uważano i uważa się za dzień rozpoczęcia naszej własnej, sowieckiej, osobistej dla większości z nas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej – wciąż jednak przecież części II wojny światowej. To elementarna, szkolna prawda. Twierdzić, że Rosja tak bardzo cierpi na solipsyzm, żeby przyrównywać rozpoczęcie wojny światowej do wojny przeciw Rosji, znaczy zhańbić się na najbardziej podstawowym poziomie, mówiąc przy tym najsłuszniejsze słowa o pojednaniu. Wydaje się, że do dziś dla Polski owo pojednanie z Rosją z powodów „emocjonalnych” pragnie się przedstawić jako pojednanie cywilizatora z barbarzyńcą.

Na przestrzeni lat 2005-2009 przedstawiciele Polski niejednokrotnie nieoficjalnie zapewniali przedstawicieli Rosji, że przyznanie się do odpowiedzialności ZSRS za Katyń nie będzie miało żadnych praktycznych konsekwencji dla Rosji i pozostanie aktem czysto moralnym.  Niemniej w październiku 2010 r., po tym, jak Polska otrzymała końcowe i jednoznaczne zapewnienia od Rosji że Moskwa przyjęła polską agendę w „trudnych sprawach” z obszaru wspólnej historii, pierwszoplanowego znaczenia historii dla stosunków dwustronnych oraz „przyznała się do Katynia”, rząd polski poparł wniosek swoich obywateli przeciw Rosji w sprawie katyńskiej[17]. W tym świetle bardziej zrozumiałe stają się cele i granice „historycznego pojednania”, na które poszła Polska w odniesieniu do Rosji. Będzie to trudne, ale należy mieć nadzieję, że zrozumiano je także w tych kręgach władzy w Rosji, dla których takie pojednanie stało się obszarem ich państwowej i politycznej odpowiedzialności. Miałoby to zapobiec tworzeniu przez nie iluzji.

Polska to dawny, genetycznie bliski, historycznie zaangażowany, intelektualnie aktywny konkurent Rosji i jej partner do rozmów. Poradzenie sobie z nim to nie zadanie dla zbiurokratyzowanej, dążącej do kompromisu a priori, ignoranckiej w kwestiach historycznych, dyplomacji rosyjskiej. Oto zadanie – nie tylko wytrzymać w konkurencyjnej walce, ale też wypracować ugruntowany historycznie i niemający precedensu gospodarczy sojusz Rosji z Polską, w ramach którego znajdzie się też rozwiązanie dla Europy Wschodniej, Kresów Wschodnich i historycznej Zachodniej Rusi. Rzeczywistość, historyczne doświadczenie i dominująca misjonarska intuicja polityki wschodniej, doświadczenie wielonarodowej Rzeczypospolitej (imperium) – jest jedynym stabilnym fundamentem dla dialogu Polski z wielonarodową, nieetniczną Rosją (imperium). Dialog tych dwóch imperialnych doświadczeń, ich równa „postimperialność” – stanowi dzisiejszą podstawę dla pojednania historycznego.

Z rosyjskiego tłumaczył: Ronald Lasecki  

Autor jest redaktorem naczelnym rosyjskiej agencji informacyjnej REGNUM

Źródło: A. Meller, L. Sykulski (red.), Europa od Atlantyku do Pacyfiku. Europejska myśl integracyjna po 2004 r., Instytut Geopolityki, Częstochowa 2013. Kliknij w okładkę, aby pobrać wersję elektroniczną książki:

EAP_okladka


[1] ????? ??????. ?????? ? ???????? ???????????? ????? XIX-XX ??.: ???? ? ?????????? // ?????? ? ?????: ???????????? ???? XIX-XX ????? / ???. ???. ?.?.????????. ?., 2008. ?.237-238.

 

[2] Tamże.

 

[3] ????? ????????. ?????????? ??????? ? ??????: ????? ?????? ? ??????????????? ???????? ???????????? // ???????? ? ?????? ?? ?????? ????????: ???? ?????????????? ???????????? ?????????? ????????????? (1998-2002 ??.) / ????. ?.?.????????, ?.?.????. ???, 2006. ?.73.

 

[4] ??? ?????. ???????????. ????????-????????? ? ?????? [1994] / ???. ? ???. ?.?.??????. ?., 2010. ?.51.

 

[5] ????? ????? – ?????? ?????: ??????? ??????? ? ?????????-???????? ?????????? / ???. ???. ?.?.???????, ?.?.?????????. ?., 2010.

 

[6] ?????? ?????????, ?????? ? ????????? ? ?????? ?? ????????? ? ???? (1980-1989) // ?????? – ????. 1945-1989: ????????? ???????????? ????????, ???????? ???????? / ???. ???. ?.??????????, ?.?.???????. ?., 2005. ?.287.

 

[7] Poprzedniego dnia w Warszawie zatrzymanych zostało ponad trzydzieści osób. Większość z nich to członkowie organizacji nacjonalistycznych, którzy 11 listopada, w dzień 92. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości przeprowadzili akcję, wykrzykując nacjonalistyczne hasła. „Marsz Niepodległości”, tak nazwały swoje przedsięwzięcie „Obóz Narodowo-Radykalny” i „Młodzież Wszechpolska”. Jednak marsz natknął się na manifestację antyfaszystów, podaje IAR. Uczestnicy „Marszu Niepodległości” siłą przerwali blokadę antyfaszystów na skrzyżowaniu ulic Miodowej i Senatorskiej. W stronę antyfaszystów poleciały kamienie i butelki, przekazuje „Gazeta Wyborcza”. W odpowiedzi poleciały kostka brukowa i świece dymne. Równocześnie walki toczyły się na ulicach Podwale i Kapitulna. Na spotkanie stojących tam kilkudziesięciu antyfaszystów przyszła podobna liczba nacjonalistów (…). Podobnego rodzaju incydenty miały miejsce w wielu punktach miasta. Także, jak informuje „Wprost”, jeszcze przed rozpoczęciem marszu, nieznani sprawcy napadli w pociągu na zwolenników nacjonalistów jadących z Bydgoszczy do Warszawy. Trzech z nich z ciężkimi obrażeniami trafiło do szpitala, pisze portal nowosci.com.pl. W marszu, zgodnie ze słowami organizatorów, wzięło udział nieco ponad tysiąc uczestników. „Przyszliśmy” – skandowali oni po przybyciu pod pomnik Romana Dmowskiego, politycznego przeciwnika Józefa Piłsudskiego. Hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna”, „Roman Dmowski – wyzwoliciel Polski” zderzyły się z hasłami kontrmanifestantów skandujących „faszyzm nie przejdzie!”. ????????? ????????? ?????????????: ???? ??????? ?????????? ? ???????? // REGNUM. 12 ?????? 2010: www.regnum.ru/news/1345852.html [dostęp dn. 1 lipca 2012 r.].

 

[8] ?.?.?????????. ???????? ??????????????? ????????? 60-70-? ??. XIX ???? ? ???????? "????????? ??????" ? ???????????????? ????????? ? ??????????? ???????????????? ???????? // ???????? ??????????????. ??. ???. 8 / ???. ???. ?.?.???????????. ??????, 2006. ?. 226, 225.

 

[9] ??? ??. ?.231-232.

 

[10] ?.?.???????. ????? ?? ???? ???????? ????? ?????? ? ?????? ? 1919-1920 ?????? // Studia Slavica-Polonica (? 90-????? ?.?.????????). ??.??. ?., 2009. ?.108.

 

[11] Dokument polskiego Sztabu Generalnego o działaniach polskiego wywiadu przeciw ZSRS ("????????? ?? ??????? ????????????? "????????" ? ??????", 17 ??????? 1937) // ??????? ???????? ???????? 1935-1945 ??.: ?????????????? ????????? ?????? ??????? ???????? ?????????? ????????? / ????. ?.?.??????. ?., 2010. ?.273-275.

 

[12] Zob. np. sporządzona w Polsce obszerna praca międzynarodowa, której autorzy starają się znaleźć w formule „Europy Środkowej”, na przykład odnosząc ją do Ukrainy, szczególną treść historyczną, nie ideologiczną: red. J. Kłoczowski, H. Łaszkiewicz, East-Central Europe in European History: Themes & Debates, Lublin 2009.

 

[13] ????? ?????????. "????" ???????? ??????: ? ???????? ???????? ????? ????? ?? ?????????? ?????? // ??????????? ??????? ????????? (??????). 30 ??????? 2009: http://nvo.ng.ru/notes/2009-10-30/16_kres.html [dostęp dn. 1 lipca 2012 r.].

 

[14] ???? ?????????. IV ???? ??????????: ?????? ?? ?????? // ????????? ???????????? ???????? (??????). 19 ?????? 2006: www.apn.ru/opinions/article9544.htm [dostęp dn. 1 lipca 2012 r.].

 

[15] ?.?.????????. ?????????????????? ????????? ???????? ????????? (1980-1989 ??.) // ????????? 1989 ???? ? ??????? ??????????? (?????????) ??????: ?????? ????? ??????????? / ???. ???. ?.?.???????????. ?., 2001. ?.143.

 

[16] ?.?.????????????. ???????? – ?????? – ??????: ??????????? ????????? ?????????? ? ??????? ???????? // ?????????? ???????? ??????. 2008. ?3. / ???.-????. ?.?.???????. ?., 2008. ?.95.

 

[17] Przypis z 12 kwietnia 2012 r: mord katyński można uznać za zbrodnię wojenną, wobec której nie obowiązuje termin przedawnienia, zaś winni tej zbrodni mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Taki wyrok wydał 15 kwietnia Europejski Trybunał Praw Człowieka w odpowiedzi na złożony przeciw Rosji wniosek krewnych rozstrzelanych w 1940 r. polskich wojskowych. Sąd orzekł, że Rosja naruszyła dwa artykuły Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, do której przystąpiła w 1998 r: artykuł 38., odmawiając przedstawienia kopii decyzji o przerwaniu śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej oraz artykuł 3. zakazujący „nieludzkiego traktowania”. W odniesieniu do naruszenia artykułu 3. Konwencji, Trybunał orzekł że odmawiając krewnym ofiar udostępnienia informacji na temat ich przodków i w sposób lekceważący odnosząc się do ich próśb o dostarczenie takich informacji, władze Rosji poddały krewnych zamordowanych poniżającemu i obrażającemu ich godność traktowaniu. Orzekając o kwalifikacji zbrodni katyńskiej jako zbrodni wojennej, Trybunał kierował się obowiązującym wówczas prawem. Trybunał jest zdania, że masowe mordy polskich jeńców można rozpatrywać w kategorii zbrodni wojennej, gdyż obowiązek humanitarnego obchodzenia się z jeńcami wojennymi, podobnie jak zakaz zabijania ich, były częścią międzynarodowego prawa zwyczajowego, a jego przestrzeganie było obowiązkiem władz sowieckich – stwierdza się w oświadczeniu Trybunału Europejskiego. Orzekając że zbrodni wojennych nie dotyczy przedawnienie, Trybunał postanowił, że w okresie po ratyfikacji Konwencji przez Rosję, nie pojawiły się nowe dowody lub okoliczności zbrodni, a zatem, po upływie tej daty, nie zaistniał wobec władz rosyjskich obowiązek podjęcia nowego śledztwa. Brak ze strony władz Rosji woli potwierdzenia tego, co w rzeczywistości zaszło w Katyniu, stał się ciosem dla Trybunału. Stanowisko rosyjskich sądów wojennych, potwierdzających na przekór ustalonym faktom historycznym, że krewni skarżących „przepadli bez wieści” w łagrach sowieckich, było krzyczącym przykładem braku szacunku dla uczuć skarżących i celowym ukryciem okoliczności zbrodni katyńskiej – stwierdza się w orzeczeniu Trybunału Europejskiego. Trybunał postanowił także że Rosja obowiązana jest wypłacić powodom zadośćuczynienie w całkowitej wysokości 6,5 tys. euro na wydatki sądowe i inne. Przedstawiciel Rosji w Trybunale, Władysław Jermakow powiedział w wywiadzie dla agencji PAP, że Rosja jest usatysfakcjonowana orzeczeniem Trybunału, ale za wcześnie jest jeszcze, by przedstawić ostateczne wnioski. Na pierwszy rzut oka orzeczenie to wygląda na zrównoważone, ale musimy je dokładniej przestudiować – powiedział. Powodzi zapowiedzieli apelację od wyroku do Wielkiej Izby Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Związane jest to z tym, że Trybunał nie przekraczając swoich kompetencji, nie mógł wydać oceny w sprawie naruszenia przez Rosję artykułu 2. Europejskiej Konwencji. W szczególności Trybunał nie mógł ocenić proceduralnej części śledztwa w latach 1990-2004, ponieważ Rosja przyjęła Konwencję w 1998 r., stwierdza tvn24.pl. Doradca prezydenta Polski, Tomasz Nałęcz komentując orzeczenie Trybunału strasburskiego na antenie Programu Trzeciego Polskiego Radia powiedział, że orzeczenie to przybliży do wyjaśnienia wszystkich pytań związanych ze zbrodnią katyńską. Przypomniał że Rosja podpisała europejskie konwencje, pozwalające odnieść do niej europejskie standardy prawne. Doradca podkreślił, że dla samej Rosji byłoby lepiej, gdyby kwestia rozstrzelania Polaków w 1940 r. została w pełni wyjaśniona, bez względu na to, że Moskwa do dziś nie wyjaśniła wszystkich szczegółów zbrodni komunistycznych w odniesieniu do własnego narodu. Jak wyjaśnił współprzewodniczący polsko-rosyjskiej grupy ds. trudnych, były szef polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, A. D. Rotfeld, orzeczenie Trybunału nie odnosi się do samego rozstrzelania i dotyczy przestrzegania procedury i działań Rosji w śledztwie w sprawie mordu katyńskiego: Można powiedzieć, że ukrycie, odmowa ukazania miejsca pochówku ofiar i samozaprzeczanie zbrodni sprzeciwia się przyjętym zobowiązaniom. To najważniejsza część orzeczenia Trybunału. A. D. Rotfeld stwierdził, że Rosja nie nadała odpowiedniej kwalifikacji prawnej temu przestępstwu: Kwalifikacja, którą Rosja przedstawiła Trybunałowi, przeciwna jest ocenie którą ZSRS przedstawił w Norymberdze. Zbrodnia katyńska nie była „zbrodnią wojenną”, jak mówił o tym prokurator rosyjski w 2005 r., ale była zbrodnią wojenną i zbrodnią przeciwko ludzkości, co jest poważnym naruszeniem prawa międzynarodowego. Pomimo to, prokuratura rosyjska nie wskazała winnych i nie domagała się pociągnięcia ich do odpowiedzialności. A. D. Rotfeld wyjaśnił, że, ponieważ zbrodnie przeciw ludzkości nie ulegają przedawnieniu, Rosja zobowiązana jest do przeprowadzenia należnego śledztwa i ujawnienia pełnej dokumentacji, podaje agencja PAP.  (????: ?????? – ??????? ????????????, ????????? ???????? ?????????, ?????? ???????? ??????????? // REGNUM, 16 ?????? 2012). Wykład na międzynarodowej konferencji „Prezydencja Polski w UE i perspektywy polityki wschodniej w UE”, Sankt-Petersburg, 26 listopada 2010 r.

Fot. interia.pl

 

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę