Piotr Błaszkowski: Czy Jacek Bartosiak chce wojny z Rosją? [Recenzja]

Piotr Błaszkowski: Czy Jacek Bartosiak chce wojny z Rosją? [Recenzja]

#88Piotr Błaszkowski

Wyjaśniam na wstępnie, ze jestem miłośnikiem geopolityki od czasu kiedy pojawiły się pierwsze „jaskółki” geopolitycznej wiedzy w wydawanym przez Tomasza Gabisia wrocławskim „Stańczyku”. A w mojej biblioteczce widzę też krawędź książki ważnego działa Leszka Moczulskiego „Geopolityka”.

Tezę stawiam ryzykowną i będę starał się ją udowodnić, po wysłuchaniu wielogodzinnych wykładów i komentarzy dr. Jacka Bartosiaka na youtobe i po zakupie jego drugiej wielkiej pracy „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, Warszawa 2018. Zastrzegam, że autor książki nie jest zwolennikiem wojny jako takiej z jej straszliwymi okropnościami, ale rozpatruje ją jako jeden ze sposobu osiągnięcia celów geopolitycznych.

1. „Konstrukt imperialny” Rzeczpospolitej dr. Jacka Bartosiaka powstał w głowie małego Jacka, po wysłuchiwaniu opowieści swej prababci i babci (te Szanowne Antenatki były pierwszą inspiracją, co przyznał w jednej z prelekcji i potwierdził w dedykacji książki). Tutaj Szanowny Czytelnik się uśmiechnie. Nic bardziej mylnego! Człowiek jest istotą niepoznawalną dla samego siebie. Często inspirację naszego życia mają zadziwiające konotacje. Mały Ludwiczek na dobranoc słuchał bajek o wielkości Francji. Małemu Romkowi ojciec przepowiedział, że coś wielkiego zrobi dla Polski, a mały Józek chłonął całym sobą leśne opowieści insurekcji styczniowej. Sam znam człowieka o endeckim myśleniu, a wyznającego jednocześnie kult Piłsudskiego, bo „babcia opowiadała mu bajki o Marszałku”. A Kresy, czy według geopolitycznego określenia, które weszło już do słownika „pomost bałtycko-czarnomorski” to zmagania z Moskwą, aż do ostatecznego wyparcia nas, Polaków za rzekę Bug w 1945 r. Jednak dla już dr. Jacka Bartosiaka, historia się nie skończyła i słusznie zakłada, że może zaistnieć geopolityczna zmiana lub przezwyciężenie starych podziałów stref wpływów.

2. W książce swej w cześć 6-tej, dr Bartosiak poświęca, aż 138 stron wojnie z Rosją. Ale to nie jest zwykły wykład o wojnie jakich wiele w szkołach wojskowych! To przeżywana w wyobraźni przyszła wojna, w której każda rzeczułka, strumień, bagienko, bory, lasy, droga i przesmyk, wyżyna, górka i wyspa jest opisana. Każde centrum logistyczne, skrzyżowanie, przesmyk i przesieka zostały odmienione we wszystkich możliwych kontekstach taktycznych. Dr Bartosiak żyje przyszłą wojną i śmiem wstawiać tezę, on jej pragnie. Ma ona, przy pomocy wielkiego Imperium Morskiego – USA odwrócić strategiczną, historyczną klęskę Rzeczpospolitej. W tym kontekście zakończenie owego rozdziału z cytatem z „Burzy” Williama Szekspira „Przyszłość jest prologiem” jest bardzo czytelne.

Moja odpowiedź na wojnę Rosją.

1. Futurum.

Nie będę prorokować o przyszłości, gdyż trudno się z nią mierzyć, ale zauważę (co wszyscy eksperci podkreślają) że na słynnej przestrzeni Heartlandu rola Rosji się kurczy na rzecz Chin i ich nowych sojuszników jako podwykonawców Nowego Jedwabnego Szlaku. Więc po co osłabiać „Niedźwiedzia” skoro „Smok” jest po stokroć silniejszy i groźniejszy?

2. Lud czyli naród jako „opinia publiczna”.

Kiedy powstał konstrukt imperialny na pomoście bałtycko-czarnomorskim, polityką zajmował się król/wielki księże, kilkadziesiąt rodów rycerskich i pochodzący z nich urzędnicy koronno-kościelni z dodatkiem wykształconych z awansu społecznego. Kiedy w XIX wieku nastąpiło przez szkoły ludowe znacjonalizowanie etnosów językowych, do polityki wszedł nowy element czyli „opinia publiczna”. I ona właśnie ograniczyła zasięg „linii Dmowskiego”, jak i rozbiła w pył koncepcję federalistyczną części ówczesnej polskiej elity. Wcześniej dzielono i łączono według woli monarszego suwerena.

Nasuwa się więc pytanie co w kwestii wojny ma do powiedzenia polska opinia publiczna, która zmuszona jest konstytucyjnie do politycznego wyrażenia swej woli. Wojna oznacza zubożenie i nie spłacone kredyty. Liberalne, progresywne, zamożne społeczeństwo nie jest zdolne do ofiary, ucieka od wysiłku wojennego. Instynktownie jej nie chce, bo owo społeczeństwo będzie ofiarą każdej wojny, a nie członkowie różnych instytutów badawczych.

Sama myśl, że naszym sojusznikiem jest nowa nacjonalistyczna Ukraina, konstruowana wobec państwowej ideologii neo-banderowskiej napawa polską opinię publiczną obrzydzeniem. W czasie istnienia li tylko mediów papierowych skonstruowanie przez elity różnych prowokacji wojennych było łatwe. Dziś w dobie internetu, lud, który nauczył się czytać nie jest już tak łatwowierny.

Budowanie konstruktu imperialnego jako nowej federacji nie znajdzie sojuszników ani na anty polskiej Litwie, gdyż dla tych Żmudzinów udających „historycznych Litwinów” to powrót do przeszłości Unii Lubelskiej. Nie znajdzie na ostrożnej i prorosyjskiej Białorusi i na amorficznej Ukrainie. W tych dwóch słowiańskich krajach istnieje zresztą skrywana nieufność do Polaków, co wyraża się przypisywaniu nam przesadnej, wręcz makiawelicznej „chytrości”.

3. Elity.

Dr Bartosiak, którego zdanie na temat słabości intelektualnej polskich elit jest znana, musi zdawać sobie sprawę, że projekty modernizacyjne wojska polskiego, będące sine qua non przygotowaniem do „jego” wojny mogą się po prostu… nie ziścić, choćby przez złożoność materii.

Elity są emanacją społeczeństwa. Trudno mieć szacunek do przeszłości, skoro między rokiem 1410, a 1618 elita polska nie chciała zlikwidować Prus, co odbija się do dziś „strategiczną czkawką” z powodu istnienia obwodu kaliningradzkiego. Elita nowo-sarmacka zlikwidowała 1572 r. ideę monarchiczną jako jednoosobowy ośrodek władzy i zaczęła uprawiać demokrację w praktyce. Ta dwujęzyczna, wykształcona na antyku w sumie elita, winna wiedzieć , że „d?mos krátos” ateńska, spartańska i rzymska były demokracjami zmilitaryzowanymi, z czego nie wyciągnięto stosownych wniosków. Efekt: w geopolitycznej 1050-letniej wojnie mamy z Niemcami remis 1:1 ze wskazaniem na Niemcy, a z Rosją 1:0 z powodu utraty ziem między Bugiem, a Dnieprem, choć żyje nam się dostatniej niż w Rosji. Jaki wynika z tego powyższego wniosek? Nie poradziliśmy sobie w historii mając potężne auty więc dlaczego mielibyśmy poradzić sobie będąc krajem peryferyjnym, o postępującej depopulacji, z dzietnością na kobietę 1,45? O trwającej, nieustannie od XIX wieku emigracji zewnętrznej? O gospodarce odtworzeniowej i pod-dostawczej? Może czas się pogodzić z geopolityczną przegraną na „pomoście bałtycko-czarnomorskim” i budować siłę wewnętrzną, jako wewnętrzny, anty-migracyjny „limes obronny”. Bardziej realny cel niż hipotetyczna, efemeryczna „Brama Smoleńska.”

4. Opinia biblijno-eschatologiczna.

Nie samą „geopolityką żyje człowiek”, ani tym bardziej przezwyciężaniem geopolitycznej klęski Rzeczpospolitej. Jest jeszcze inny aspekt hipotetycznej wojny dr Bartosiaka. Dla narodowo-konserwatywno-tradycjonalistyczej prawicy wojna z Rosją wcale nie jest oczywistością. Przyciśnięta w wyznawaniu Świętej Wiary do granic męczeństwa, a w tym kierunku idzie „opresyjna tolerancja”, faktycznego Imperium Europejskiego, może z ulgą przyjąć atomową salwę ludów Goga i Magoga, czyli Rosji i Chin. Nawet jeśli konserwatyzm Heartlandu jest udawany, będzie on lepszy (bo cóż w sumie jej pozostanie) niż sekowanie, prześladowanie i likwidowanie chrześcijaństwa w Rimlandzie. Precedens już mieliśmy, kiedy Romani-Romoi zostali wyzwoleni z finansowego ucisku upadającego Rzymu, przez – nomen omen – barbarzyńców przekraczających rzymski limes. Dziś ta cześć opinii publicznej funkcjonuje w „prawicowym internecie”, a może być przecież kiedyś politycznym mainstreamem. Dlaczego nie? Pan Historii stworzył wody i lądy, które my nazwaliśmy, „bramami”, „strefami zgniotu” „pomostami”, „pivotami”, czy „lewarami”, a przez które On porusza ludy i narody w znanym sobie kierunku.

2 grudnia AD 2018

 

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę