Adam Eberhardt: Nikt nie może zagrozić Putinowi

Adam Eberhardt: Nikt nie może zagrozić Putinowi
Rozmowa z dr. Adamem Eberhardtem
 
Bartłomiej Graczak: Czy przyczyną grudniowych wystąpień społeczeństwa rosyjskiego było tylko podejrzenie sfałszowania wyborów czy może społeczeństwo ma już dość życia w systemie pełnym korupcji?
 
Adam Eberhardt: Fałszerstwa wyborcze stanowiły katalizator, który unaocznił podskórnie zachodzące procesy w społeczeństwie rosyjskim. To, co przez 10 lat było dla premiera Putina powodem do dumy, czyli stabilność polityczna Rosji, dla coraz większej części społeczeństwa staje się zastojem. Mamy do czynienia ze zmęczeniem i zniechęceniem, spowodowanym brakiem wymiany elit oraz rosnącą korupcją. Swoista niepisana umowa społeczna, zakładająca, że Putin i jego zaplecze zapewnia porządek oraz względny dobrobyt, a społeczeństwo się w zamian nie wtrąca do polityki, została zakwestionowana. Przynajmniej przez niektórych.
 
Jakie środowiska wzięły udział w manifestacjach, które w grudniu przetoczyły się przez największe miasta Rosji?
 
– Są to głównie osoby młode, wykształcone, z dużych miast, które mają większe aspiracje, i dla których ten zastój ostatnich lat jest uciążliwy. Oni chcą, aby Rosja wreszcie się zmieniła, chcą modernizacji, nie w hasłach, ale czynach.
 
Czy Putin podejmie jakieś działania w celu osłabienia opozycji?
 
– Putin zdecydował się w ostatnich tygodniach na strategię niewielkich ustępstw. Obiecał liberalizację systemu politycznego, w tym przywrócenie wyborów gubernatorów, złagodzenie przepisów ordynacji wyborczej czy elementy pluralizmu w mediach państwowych. Są to działania, które nie zmienią natury systemu, ale mają one sprawić wrażenie odkręcenia śruby. Jednocześnie rosyjska elita rządząca stara się zneutralizować tych polityków, którzy przejawiają ambicje, a mogliby wykorzystać kryzys polityczny. Mam tu na myśli między innymi popularnego nacjonalistycznego polityka, orbitującego w ostatnich latach między władzą a opozycją, Dmitrija Rogozina, który został wicepremierem.
 
A co powinna zrobić opozycja, aby skandowane przez nich hasło „Rosja bez Putina” stało się faktem?
 
– To jest długi proces. Popularność Putina oczywiście nie jest taka, jaka była kilka lat, a nawet miesięcy temu. Ale też trzeba powiedzieć, że Putin jest silniejszy niż ktokolwiek inny. Jednym z elementów, który mu służy jest brak realnej alternatywy. Opozycja dopiero teraz zaczyna się kształtować.
 
W Rosji zbliżają się wybory prezydenckie. Czy jest Pan w stanie wskazać innego kandydata niż Putin?
 
– Wynik Putina w wyborach prezydenckich będzie dużo niższy, niż moglibyśmy się tego spodziewać kilka miesięcy temu. Nie można wykluczyć, że będzie miał problemy ze zwycięstwem w pierwszej turze, ale wygra na pewno. I to nie tylko z powodu nieprawidłowości i fałszerstw wyborczych. System zaczął się trząść, ale się utrzyma. Wielu Rosjan obawia się „drugiej pierestrojki” – nieprzewidywalnych zmian. I to, w sytuacji światowego kryzysu, będzie wykorzystywane przez elitę rządzącą.
 
Czy jest więc kandydat, który może zagrozić Putinowi?
 
– Dziś nie ma takiej osoby.
 
A czy jest cokolwiek, czego może obawiać się premier Rosji?
 
– Moim zdaniem Putin na pewno obawia się mobilizacji społeczeństwa, która następuje dzięki mediom elektronicznym, dzięki Facebook’owi czy Twitter’owi. Państwo nie dysponuje już monopolem informacyjnym, szczególnie wśród młodych. I tutaj pewnym fenomenem jest Aleksiej Naalny – bloger walczący z korupcją, który w Internecie demaskuje nieprawidłowości rządu, a jednocześnie podprogowo odwołuje się do nastrojów nacjonalistycznych. Tego typu ludzie zyskują przychylność ludzi rozczarowanych putinizmem, a nie politycy liberalno-demokratyczni, którzy są w opozycji od dekady, albo dwóch.
 
Dlaczego Unia Europejska nie poparła rosyjskich manifestantów, podczas gdy stanowisko Europy wobec wydarzeń arabskiej wiosny było, delikatnie mówiąc, bardziej zdecydowane?
 
– Pamiętajmy, że dla większości państw europejskich Rosja jest intratnym partnerem handlowym, we współpracy energetycznej, w inwestycjach. Dla tych państw pragmatyzm w relacjach dwustronnych jest ważniejszy niż kwestia przestrzegania praw obywatelskich czy stan demokracji w Rosji. Pod tym względem nie spodziewałbym się żadnych nadzwyczajnych reakcji ze strony państw zachodu.
 
Jak Pan ocenia utworzenie Wspólnej Przestrzeni Ekonomicznej, którą od wczoraj tworzą Rosja, Białoruś i Kazachstan?
 
– Rosja od 20 lat próbuje reintegrować obszar postsowiecki. Do tej pory było to mało efektywne, ale sytuacja się zmienia. Na pewno Moskwie sprzyja słabość gospodarcza tych państw, ich kłopoty finansowe i uzależnienie energetyczne, ale duże znaczenie ma też kryzys w Unii Europejskiej, która dla społeczeństw oraz elity politycznej Ukrainy czy Mołdawii, staje się coraz mniej atrakcyjna.
 
Jaki będzie rok 2012 dla Rosji?
 
– Myślę, że może to być początek końca systemu, który zafundował Rosjanom przed ponad dekadą Władimir Putin. Dopiero początek końca – przesadzają ci, którzy wieszczą Rosji wariant egipski. Jest oczywiście pewien element nieprzewidywalności. Procesy społeczne mogą ulec przyspieszeniu na skutek sytuacji gospodarczej na świecie. Nie zapominajmy, że wpływy ze sprzedaży surowców energetycznych to aż połowa przychodów rosyjskiego budżetu.
 
 
Wywiad pochodzi z bloga: http://iktomaracje.pl/
 
Źródło:
 
 
 
 
 
 
 
 
Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę