Andrzej Zapałowski: Niepokojąca symbolika na Zachodniej Ukrainie

Andrzej Zapałowski: Niepokojąca symbolika na Zachodniej Ukrainie
Rozmowa z dr. Andrzejem Zapałowskim
 
Mariusz Kamieniecki: O czym świadczy gloryfikacja Bandery i OUN-UPA na zachodniej Ukrainie?
 
Dr Andrzej Zapałowski: To bardzo niebezpieczne zjawisko, które pokazuje, że władze zachodniej Ukrainy z jednej strony idą na konfrontację historyczną z większością państwa ukraińskiego i z obecną władzą, a z drugiej strony, w ten oto sposób przygotowują się do przyszłorocznych mistrzostw Europy w piłce nożnej.Władzom zachodniej Ukrainy, sprzyjającym postawom nacjonalistycznym, bardzo zależało na ukończeniu upamiętnień typu łuk triumfalny poświęcony Banderze we Lwowie, by w trakcie Euro 2012 móc tę ideologię i swego bohatera zaprezentować Europie i światu. W ten sposób, bez makijażu, ukraińskie władze pokazują swoje prawdziwe oblicze. W tej chwili jest to jeden z nielicznych regionów Europy, który de facto promuje zbrodniczą ideologię.
 
Chce Pan powiedzieć, że postać Bandery i wszystko, co się za nim kryje, ma być wizerunkiem przedstawianym przez Ukraińców Europie?
 
– Dokładnie. Proszę sobie przypomnieć, ile kontrowersji i niezadowolenia wśród radnych i władz Lwowa, który będzie jednym z miast gospodarzy Euro 2012 na Ukrainie, wywołała decyzja ukraińskiego rządu o rezygnacji z nadania imienia Stepana Bandery Międzynarodowemu Lotnisku we Lwowie. Ostatecznie otrzymało ono imię założyciela tego miasta, króla Daniela Halickiego. Była też propozycja władz Lwowa – na szczęście odrzucona – dotycząca nadania stadionowi we Lwowie imienia Bandery. To pokazuje, że ma on być symbolem wszystkiego, co się kojarzy ze Lwowem. Tym samym władze tego regionu wchodzą w niszę ideologii, która jest zaprzeczeniem tego, co symbolizuje sport. Zamiast pokazać to, co pozytywne, co niesie chociażby rywalizacja sportowa, która z założenia ma łączyć ludzi, nacjonaliści ukraińscy chcą szerzyć ideologię nienawiści i wykorzystać Euro 2012 do propagowania banderyzmu. To jakiś koszmar.
 
Polska zachowuje się dość powściągliwie wobec tego rodzaju gestów.
 
– Nawet gdyby uznać to za wewnętrzne sprawy Ukrainy, polskie władze powinny się do tego jednoznacznie odnieść. W sytuacji kiedy jesteśmy współgospodarzem Euro 2012, nie tylko powinniśmy, ale wręcz mamy obowiązek to zrobić, bo inaczej ponosimy współodpowiedzialność za szerzenie pod płaszczykiem piłkarskich mistrzostw jakiejś wrogiej ideologii, w tym wypadku zupełnie sprzecznej z duchem rywalizacji sportowej. Uważam, że polskie MSZ nie powinno tego lekceważyć w interesie polskiej racji stanu. Konieczne są zdecydowane reakcje, że Ukraina nie można iść dalej w tym kierunku. Jeżeli władze Lwowa i obwodu lwowskiego budują szereg pomników Bandery, którego upamiętnienia są obecne niemal w każdej gminie zachodniej Ukrainy, to mamy do czynienia z kultem, który docelowo ma być większy niż kult samego Józefa Stalina. To już nie ma nic wspólnego z polityką historyczną, to jest już obsesja, która jest niebezpieczna także dla Polski jako sąsiada Ukrainy. Wystarczy tylko wspomnieć neonazistowską spadkobierczynię ludobójców z OUN-UPA, ukraińską partię Swoboda, której struktury lwowskie m.in. kwestionują granicę z Rzecząpospolitą Polską.
 
Obawy budzi też stosunek do mniejszości narodowych, do obcych. Ten element wciąż się przewija w zachowaniu i wychowaniu młodego pokolenia. Zamiast z wygaszaniem napięć mamy do czynienia z podsycaniem wrogich nastrojów, co musi budzić obawy. Jakie bowiem wnioski ma wyciągać młody człowiek, skoro wpaja mu się do głowy, że mordowanie niewinnych ludzi jest aktem patriotyzmu.
 
Dziękuję za rozmowę.
 
 
Wywiad ukazał się w „Naszym Dzienniku”, 4 stycznia 2012, nr 3.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę