Marek Rewizorski: O identyfikacji narodowej, integracji i tożsamości europejskiej w czasie kryzysu

Marek Rewizorski: O identyfikacji narodowej, integracji i tożsamości europejskiej w czasie kryzysu

1024px-Europallingues[1]

dr Marek Rewizorski

Po upływie kilku dziesięcioleci od zainicjowania projektu europejskiego wciąż trudno jest postawić tezę, jakoby sektorowe wysiłki poszczególnych państw pozwoliły na zbudowanie tożsamości europejskiej zdolnej do tego, by zastąpić tożsamości narodowe. Stało się wręcz odwrotnie.

Na peryferiach myślenia zintegrowanego wokół konstruowania kolektywnej identyfikacji europejskiej, wzmocnionej katalogiem wspólnych wartości zawartych w Traktacie o Unii Europejskiej i Karcie Praw Podstawowych, obserwujemy silny dryf w kierunku szerzenia narodowych sentymentów. Identyfikacja oparta na przynależności do określonej grupy etnicznej, wyznawaniu wspólnych wartości, rozpamiętywaniu minionych wydarzeń, skupianiu się wokół charyzmatycznych postaci uznawanych za symbole narodowe stała się widoczna zwłaszcza w dobie globalnego kryzysu finansowego, trwającego od 2007 roku. Jego intensywność i wielowymiarowość zaskoczyła zarówno rządzących, jak również społeczeństwa wielu państw Unii Europejskiej. Nade wszystko zaś nadwyrężyła jej obraz jako organizmu opartego na zasadach subsydiarności, proporcjonalności i wzajemnej współpracy (solidarności). Metaforycznie można powiedzieć, że mury monumentalnego gmachu europejskiego pokryte „świeżą farbą” traktatu lizbońskiego zostały zabrudzone politycznym graffiti, którego treść wypływa z rosnącego niezadowolenia z napływu imigrantów zarobkowych, traktowanych niejednokrotnie jako element obcy, a także działalności, przechodzących kryzys braku legitymizacji demokratycznej i efektywności, samych instytucji UE, oskarżanych o forsowanie wizji federalistycznej, ponad-, a nawet antynarodowej. Co więcej, ostatnie lata pokazują, że choć instytucje te czynią wiele, aby uprawomocnić swoje działanie w oczach opinii publicznej, to coraz bardziej zamieniają się w struktury biurokratyczne funkcjonujące na podstawie skomplikowanych procedur. Można jednak zadać pytanie: czy możliwe jest odbiurokratyzowanieinstytucji unijnych, skoro na horyzoncie pojawia coraz więcej spraw do załatwienia, spraw, z którymi państwa członkowskie nie są w stanieporadzić sobie w pojedynkę.Wydaje się to problematyczne, zwłaszcza, że same instytucje unijne uwikłanesą w niezwykle złożony system polityczny Unii Europejskiej, który określasię mianem wielopoziomowego zarządzania1. Na proces decyzyjny wpływają nietylko rządy i instytucje UE, ale także inni aktorzy subnarodowi: korporacje,związki zawodowe, organizacje pozarządowe, związki branżowe i inne grupyinteresu. Nade wszystkow środku zmagań między tymi podmiotami są obywatele Unii Europejskiej,którym do niedawna pozostawała rola widzów obserwujących „unijną corridę”. Dodajmy: widzów żądających demokratycznej kontroli nad widowiskiem,które już wielokrotnie przybierało postać trudną do zaakceptowania, co pokazuje przykład Komisji Europejskiej z lat 90., która w atmosferze skandalu in gremio musiała podać się do dymisji.

Utrzymujące się znaczenie identyfikacji narodowej w Europie i skupienie się na problemach wewnętrznych w poszczególnych państwach wywołuje pytanie o to, czy możliwa jest w dalszym ciągu efektywna współpraca między bardzo podzielonymi państwami członkowskimi UE w warunkach ostrego kryzysu finansowego, gospodarczego i społecznego, widocznego zwłaszcza w Eurolandzie. Innymi słowy, czy możliwe jest w obecnych warunkach wykształcenie się tożsamości europejskiej. Nawiązanie do kwestii gospodarczych nie jest tu przypadkowe. Przypomnijmy, że od początku następowania procesów integracyjnych w Europie Zachodniej to zagadnienia gospodarcze skupione wokół budowy idei wspólnego rynku i unii celnej, a także zapewnienia możliwie wysokiego poziomu zatrudniania stanowiły ultima ratio integracji. W latach 60. ubiegłego wieku wybitny teoretyk integracji europejskiej Ernst Haas zakładał, że współpraca między państwami członkowskimi wspólnot będzie rozlewała (ang. spillover) się na coraz to nowe obszary, wychodząc poza sferę gospodarczą, co w efekcie doprowadzi do wykształcania się mechanizmu ponadnarodowego ustalania reguł i podejmowania decyzji2.

Idea ta stanowiła zapowiedź pojawienia się lansowanej od lat 80. ubiegłego wieku koncepcji zarządzania (ang. governance), którą współcześnie James Rosenau określił jako „system zasad występujących na wszystkich poziomach ludzkiej aktywności – od rodziny do organizacji międzynarodowej – w których osiąganie celów za pomocą sprawowania kontroli wywołuje transnarodowe konsekwencje”3.

Ten ostatni model jest bliski Unii Europejskiej, która od 1 grudnia 2009 roku stała się formalnie organizacją międzynarodową. Wśród rozmaitych permutacji systemu zarządzania, występującego między innymi na poziomie globalnym, a także regionalnym, system, który funkcjonuje w Unii Europejskiej pod nazwą zarządzania wielopoziomowego jest zorientowany na ułatwienie przesunięcia władzy ze stolic państwowych do Brukseli. Co więcej, przynajmniej pod względem formalnym, stanowi on podstawę dla zaangażowania większej liczby aktorów: przedsiębiorstw prywatnych, rządów, partii politycznych, organizacji pozarządowych, obywateli poszczególnych państw członkowskich. Wspomniany już Ernst Haas przewidywał, że chociaż projekt europejski był początkowo trudny do zidentyfikowania i stosunkowo odległy dla większości obywateli państw wspólnot, to z czasem, zgodnie z ekspansywną logiką integracji oddziałującą horyzontalnie, osoby zamieszkujące poszczególne państwa Europy Zachodniej stopniowo zaczną dostrzegać ją jako naturalną domenę swojej aktywności i lojalności. Przekonywał on, że integracja w naturalny, nieunikniony, niemal ewolucyjny sposób doprowadzi do konwergencji postaw, wartości i aspiracji, ale także zjednoczy mieszańców wspólnej Europy i stworzy fundament pod wykształcenie się „nowego nacjonalizmu”4. Zgodnie z tym poglądem w przyszłości Europa miałaby zależeć od stopnia uznawania się obywateli państw wspólnot za jej obywateli. Hass rozumiał ją jako rodzaj społecznego konstruktu wykraczającego poza to, co narodowe i opartego na istnieniu europejskiego demos.

Rozwój integracji europejskiej od lat 70. ubiegłego wieku pokazał jednak, że pomimo postępującej „konstytucjonalizacji” Europy, poparcie dla niej samej wyrażające się akceptacją jej polityk, poczuciem bycia Europejką/Europejczykiem nie wzrosło. Stało się wręcz odwrotnie. Jak przekonują Jeffrey T. Checkel i Peter J. Katzenstein, od 2007, uznawanego za początek światowego kryzysu finansowego, odczucie „europejskości”, które przecież nigdy nie było zbyt rozpowszechnione, zdaje się zanikać pośród tumultu problemów związanych z imigracją, wojną z terrorem, spowolnieniem gospodarczym i bezrobociem5. Powodują one, że obywatele państw UE traktują często własne rządy jako „ostatnią deskę ratunku”, odchodząc od ambitnej wizji euronacjonalizmu ku narodowym identyfikacjom i politykom.

Zauważmy, że to właśnie obecnie, w czasie przetaczającego się przez Europę kryzysu finansowego, obserwujemy ożywienie narodowych identyfikacji, symbolicznie reprezentowanych przez demonstracje, które miały miejsce wiosną 2010 roku w Grecji i Niemczech. Podczas gdy w Atenach protestowano przeciwko surowym warunkom, od których uzależniona była pomoc Europejskiego Banku Centralnego, w Berlinie w tym samym czasie tysiące protestantów zdecydowanie odrzucało finansowanie przez niemiecki rząd greckiego długu. Ta symultaniczna kontestacja solidaryzmu w obrębie ściśle, wydawałoby się, zintegrowanego rdzenia europejskiego opartego na fundamencie wspólnej waluty, z pewnością byłaby przez Ernsta Haasa uznana za porażkę jego wizji Communitas Europeana.

Na tym tle powstają pytania o naturę tożsamości zbiorowych, w tym narodowych identyfikacji i ich relację do tożsamości europejskiej. Ponieważ tożsamości zbiorowe, ex definitione, są tworem interakcji społecznych, pojawiają się pytania o to, kim są, a raczej za kogo uważają się tworzące ją jednostki. Odnosząc tę kwestię do tożsamości europejskiej, należy zapytać, kim jest Europejczyk. Czym dla niego jest tożsamość europejska? Jakie są jej cechy, wyznaczniki? Jak należy ją charakteryzować? Odpowiedzi na te pytania prowadzą do sformułowania wniosków na temat przyszłości integracji europejskiej. Wydaje się, że jej następowanie w znacznej mierze jest uzależnione od intensywności postrzegania UE przez jej obywateli jako spójnej i wieloaspektowej struktury działającej na wielu polach.

Refleksja nad stanem integracji europejskiej i tożsamości europejskiej zostanie zasadniczo osadzona w okresie współczesnego kryzysu finansowego. Paradoksalnie jego wystąpienie pozwala w Unii utrzymać relatywnie wysoki poziom integracji bez konieczności nadmiernego otwierania się na obywateli państw członkowskich. Co ciekawe, obecny kryzys wzmacnia u tych ostatnich identyfikację narodową, ale jednocześnie wymusza na rządach ściślejszą współpracę gospodarczą w ramach Eurozony. Ta „polityka konieczności” opiera się na koordynacji polityk fiskalnych w celu uniknięcia kosztownych operacji finansowych z lat 2010-2011, nakierowanych na ratowanie budżetów Irlandii, Grecji, Hiszpanii, Portugalii czy Włoch. Wspólne działania oparte na kompromisie zbliżają państwa członkowskie do siebie, choć nierzadko wywołują gwałtowany sprzeciw społeczny. Konieczność poparcia projektu europejskiego w pewnych warunkach może prowadzić do osłabienia identyfikacji narodowych a także do osłabienia koniunkturalnego czy też sytuacyjnego. Pojawia się dysonans pomiędzy narodowymi preferencjami obywateli Polski, Wielkiej Brytanii czy Niemiec, a rządami tych państw przekonującymi, że tylko bliższa współpraca w ramach UE pozwala na zachowanie interesów narodowych. Kwestią odrębną jest, czy i w jakich okolicznościach „sytuacyjny europeizm”, na który decyduje się jednostka, może przekształcić się w świadome i zaktualizowane poparcie dla idei europejskiej wykraczające poza to, co narodowe. Dodajmy: poparcie wykluczające negację, oparte na inkluzywnym traktowaniu demokracji jako wartości, na których opiera się władza narodowego suwerena w państwie i Europie. Być może zatem identyfikacje narodowe i tożsamość europejska nie są od siebie aż tak odległe? Przyjrzyjmy się temu problemowi bliżej, zaczynając od nakreślenia przestrzeni teoretycznej i konceptualnej dla tożsamości.

Pobierz cały artykuł w pliku pdf.

Źródło: Nowa Politologia

Photo: Astur1, Wikipedia Commons, CC BY-SA 3.0

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę