Geografia polityczna Marka Blacksella
Mieczysław Kopeć
 
Recenzja: Mark Blacksell, Geografia polityczna, PWN, Warszawa 2008, ss. 212.
 
 
Geografia polityczna Marka Blacksella jest próbą zapełnienia luki wydawniczej jako zaistniała na polskim rynku, o czym dowiadujemy się już we wstępie tej książki (s. 13). Zamiarem autora jest więc wprowadzenie czytelnika w podstawowe zagadnienia z dziedziny geografii politycznej. Zadanie wielce pożyteczne poznawczo i tu należy przyjąć książkę z aprobatą. Konstrukcja publikacji, jak zdaje się zakładać autor, opiera się zarówno na zagadnieniach z dziedziny geografii ujętej szeroko, w tym z perspektywy historycznej oraz na osiągnięciach innych dyscyplin naukowych. Chociaż w treści przewijają się wątki z historii myśli filozoficznej, to są one ujęte w dość specyficzny sposób, a treść książki jest zasadniczo różna od precyzyjnej i konsekwentnej analizy filozoficznej.
 
Kontrowersyjnym, zdaniem recenzenta, zabiegiem jest stosowanie przez autora pewnych pojęć zaczerpniętych z różnych dziedzin wiedzy, bez ich uprzedniego objaśnienia. Przykładowo: „[…] terytorialność jest formą klasyfikacji ze względu na przestrzeń, polega zarazem na włączaniu (zawieraniu się) i na wyłączaniu (wykluczaniu)” (s. 30). Powyższy fragment, ze względu na pomieszanie kategorii znaczeniowych zawartych w nim pojęć, powoduje rodzaj chaosu informacyjnego. Trudno zrozumieć bez objaśnienia co to takiego jest „klasyfikacja ze względu na przestrzeń”. Nawet samo słowo „przestrzeń” nie jest zdefiniowane, a w tekście używane w specyficzny sposób, jako teren lub obszar. Fizycznie rzecz ujmując, przestrzeń jest trójwymiarowa.
 
Z kolei w innym miejscu czytamy o granicach opartych o warunki naturalne: „Wniosek jest jasny: to, co naturalne, nie musi się pokrywać z tym co polityczne, a próby zmiany tego stanu kończą się niepowodzeniem, m.in. z powodu fundamentalnych różnic między dynamiką środowiska fizycznego a kulturowego” (s. 32). Powyższa wypowiedź zawiera pojęcie „środowisko fizyczne”. Definiując fizykę jako naukę można przyjąć, że jest to matematyczna wizja przyrody. Z ana­­lizowanego tekstu wynika, iż autorowi chodziło o środowisko naturalne. W tym kontekście pojęcie „biomu” (jednostki ekologicznej – czego autor nie wyjaśnia, a używa) sprawia też powyższy fragment należy czytać ze słownikiem wyrazów obcych lub tez encyklopedią, lub posiadać duży zakres wiedzy z różnych dziedzin. Odniesienie do ramki 2.1 nic nie wnosi (prócz ciekawostki naukowej o działalności ekonomicznej na pewnym obszarze w USA) odnośnie pojęcia „biomu”.
 
Ciekawą, w kontekście Geografii politycznej M. Blacksella, jest kwestia stosowania pewnych naukowych określeń, jak np. wspomniany „biom” czy „enwironmentalizm”, które spotykamy na s. 91. Ukazują one czytelnikowi w pierwszej chwili autora w korzystnym świetle znawcy ekologii i tajemniczych zwrotów, jeżeli ktoś nie jest jednocześnie specjalistą z ekologii i anglistą. Enwironmentalizm jest tak zwaną kalką językową, w czym mógł zawinić tłumacz, nie autor. Mamy w języku polskim kilka już przyjętych i powszechnie zaakceptowanych słów, takich jak ochrona środowiska, Ekologia itp. Nic nie ujmując profesjonalizmowi, można by rzecz ująć pod hasłem ochrony środowiska naturalnego. Interesującym sformułowaniem jest na s. 61 „demokracja uczestnicząca”. Szkoda tylko, że nie ma tu jej definicji. Za pewne chodziło o coś w rodzaju uczestniczenia w demokracji.
 
Treść w całości, jeżeli chodzi o układ Geografii politycznej choć w założeniu ciekawa, jest zaburzona nieścisłościami i przeskokami myśli (np. na s. 51-52 czy s. 73). Przykładowo w innym miejscu: „[…] zmiana struktur politycznych i społecznych nie zdołała zatrzeć pozostałości na przed-rewolucyjnej mapie Francji” (s. 64). Ciekawe stwierdzenie, ale czy poprawne logicznie? Po rewolucji nie istniała już Francja przedrewolucyjna. Zdaniem recenzenta zbyteczne było tu użycie w znaczeniu przenośnym sformułowania „mapa przedrewolucyjna”. Użycie tylko słowa „mapa”,w tym miejscu, oddałoby za pewne sens zakładany przez autora.
 
Być może to według innych czytelników mogą być błędy niezbyt istotne. W opinii piszącego aby recenzowany tekst oddawał myśl autora i utrwalał ją w umysłach uczniów muszą oni (nauczyciel i jego uczniowie) rozumieć się wzajemnie. Jak to ujmował Ludwik Fleck w dziele: Powstanie i rozwój faktu naukowego[1] – gdy pisał o społecznym istnieniu faktów naukowych – musi dla zaistnienia faktu zaistnieć styl myślowy i kolektyw myślowy. Pewnych sformułowań i pojęć wówczas nie trzeba definiować.
 
Na s. 84-86, w części: Nacjonalizm i idea samostanowienia, autor pomija, bardzo istotne zagadnienie narodowosocjalistycznego, destrukcyjnego społecznie nacjonalizmu. Hitlerowski totalitaryzm, bo o nim tu mowa, oparty był ideologicznie na segregacji rasowej. Pominięcie w tym miejscu, jednej z przyczyn wybuchu II wojny światowej wygląda jak tak zwane wybielanie kart historii. Z kolei na s. 86 pisze M. Blacksell o nacjonalizmie religijnym. Dla recenzenta jest to kolejne niezrozumiałe pojęcie. Zaliczenie Polski na s. 58 do nowopowstałych krajów po pierwszej wojnie światowej jest istotną nieścisłością. Polska istniała wcześniej i w tym sensie nie jest nowopowstałym krajem. Nowy był jedynie podział terytorialny Europy. Z kolei na s. 71 czytamy w ramce 4.1: „Zasada subsydiarności wymaga aby wszystkie decyzje w Unii Europejskiej podejmowane były na najbardziej odpowiednim poziomie”. Brakuje tu zapisu, że ten odpowiedni poziom to poziom możliwie najniższy, co jest istotnym uchybieniem. Na s. 48 czytamy: „[…] monolit dominacji Kościoła rzymskokatolickiego zaczął pękać, ustępując miejsca bardziej lokalnym i bardziej samodzielnym alternatywom protestanckim”. Sugestia jakoby dominacja była monolitem? Chyba raczej monolityczny był Kościół jako wyznanie. Drugie pytanie to, czy alternatywy mogą być protestanckie? Zapewne w jakimś, nie rozpatrywanym, tu sensie tak. Odnoszę wrażenie, definiując alternatywę jako dwa możliwe rozwiązania, że chodziło tu o alternatywne w stosunku do Kościoła rzymskokatolickiego rozwiązania protestanckie.
 
Czy wzmianka o Kuhnie, niezależnie od użytego w tekście pojęcia „paradygmat” ma za zadanie wykazanie czegoś więcej, niż znajomość pojęcia i nazwiska? Trudno zrozumieć w tym miejscu intencje autora, który pisze: „Dzieło Ratzela należy analizować we właściwym kontekście historycznym – przełom XIX i XX w. był czasem, kiedy podstawowym paradygmatem był determinizm, w tym determinizm środowiskowy. W ciągu kolejnego stulecia powstały zupełnie nowe modele teoretyczne, a rozwój społeczeństw postrzega się w sposób bardziej zróżnicowany (Kuhn 1970; Johnson 1991)”. Brak tu, moim zdaniem, wzmianki o tak zwanym „paradygmacie Kuhna”, który (jak sam wspomina zainspirowany był dziełem Ludwika Flecka: Powstanie i rozwój faktu naukowego) wniósł swoją teorią wkład w rozwój metodologii nauk.
 
Zastanawiają recenzenta dane, które przedstawia M. Blacksell, pisząc na stronie 125: „Aleksander Wielki w III w. p.n.e. rozszerzył imperium helleńskie na cały wschód Morza Śródziemnego, Azję Mniejszą i północną Afrykę, tworząc w ten sposób zaplecze handlowe dla greckich miast – państw, które nie miały dostępu do surowców naturalnych”. Szkoda, że nie wspomniał tu autor o drodze Aleksandra Wielkiego do Indii. Jeśli chodzi o datowanie to cytuję: „Przedwczesna śmierć r. 323(p.n.e.)położyła kres planom króla (Aleksandra Wielkiego)”[2]. Z powyższego cytatu wynika, iż Aleksander Wielki żył w IV w. p.n.e., a nie w III. Z kolei na temat Karola Wielkiego Blacksell pisze: „Czterysta lat później w VII w., Karol Wielki zjednoczył dużą część Europy […]” (s. 125). Michał Szczaniecki pisze: „Karol Wielki (768-814)”[3]. Datowanie wskazuje na przełom VIII i IX wieku nie zawierającego okresu podbojów Karola Wielkiego podanego przez Blacksella na VII wiek.
 
Rozprawa Marka Blacksella jest kontrowersyjna co do ujęć teoretycznych i znaczeniowych, najsolidniej zdaje się prezentować w kwestiach geograficznych. Całość sprawia wrażenie agregatu, czyli pewnych wspólnie funkcjonujących niezależnych elementów. Staje się w tej sytuacji podręcznikiem dla czytelnika z dużym zasobem wiedzy ogólnej lub obszernym słownikiem pod ręką. Dodatkowo pewne błędy, wynikłe zapewne z tłumaczenia i opracowania tekstu, stawiają w sprzeczności, co do zakładanej funkcji, Geografię polityczną z jej wydaniem polskim, czyli efektem końcowym.
 
 
 

 


[1] L. Fleck, Powstanie i rozwój faktu naukowego, Lublin 1986.

[2] Mała encyklopedia kultury antycznej, red. Z. Piszczek, Warszawa 1990, s. 30.

[3] M. Szczaniecki, Powszechna historia państwa i prawa, Warszawa 1985, s. 84.
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę