Filozof z Królewca

Adam Klonek

Chcąc przedstawić poglądy filozoficzne Immanuela Kanta nie sposób tego uczynić bez uprzedniego przedstawienia choćby skróconego życiorysu myśliciela. Autor „Krytyki Czystego rozumu” nie bez kozery uważany jest za najwybitniejszego filozofa czasów nowożytnych. Dorobek naukowy, siła argumentacji, erudycja oraz przede wszystkim, dokonana przez niego rewolucja intelektualna opierająca się o ideę, polegająca na tym, „że nie myśl kształtuje się zależnie od przedmiotów, lecz, odwrotnie, przedmioty są zależne od myśli”[1], a także dokonana przez niego, synteza empiryzmu i racjonalizmu, stawiają go w czołówce myślicieli Cywilizacji Zachodniej, obok Platona, Arystotelesa, św. Tomasza, Descartes’a. Wielkie wydarzenia na kartach historii filozofii zdawał się zapowiadać już wybór imienia dla Kanta, wszakże imię Immanuel z hebrajskiego oznacza „Bóg z nami”

                Z całą pewnością można stwierdzić, iż, „urodził się 22 kwietnia 1724 roku w Królewcu (Prusy Wschodnie), a zmarł 12 lutego 1804”,[2] Oraz to, że, „Był bardzo chorowitym człowiekiem, dlatego swoje osiągnięcia zawdzięczał silnej woli”[3]. Te zdanie oddaje właściwie, istotę życia myśliciela z Królewca, usłanego licznymi trudnościami ze strony fortuny i jego niezwykłym virtu pomagającemu w ich przezwyciężaniu oraz w dążeniu do poznania. Rodzice byli niebogatymi rękodzielnikami, ale za to gorliwymi pietystami. Dali młodemu kantowi coś wiele cenniejszego niż wartości materialne a mianowicie wychowanie. Oto jak w liście do biskupa Lindbloma sam pisał: „Moi oboje rodzice (stanu rzemieślniczego) byli przykładem obyczajności, przyzwoitości i porządku ( nie bogaci, ale też i niezadłużeni). Dali mi wychowanie, które z moralnej strony było tak wspaniałe, jak tylko można było to sobie wyobrazić, za które żywię do nich uczucie wdzięczności.”[4]

 Ważną rolę w rozwoju intelektualnym Kanta odegrała matka, która, „wcześnie odkryła wielkie uzdolnienia syna i starała się je rozwijać.[…] Wychodziła ze swym Emanuelkiem na spacery, objaśniała mu przedmioty i zjawiska natury, zapoznawała go z niektórymi pożytecznymi ziołami, opowiadała mu nawet o budowie niebios. Wspominając te spacery, zwierzał się po latach Jachmannowi: „Nie zapomnę tego mojej matce nigdy, gdyż ona zaszczepiła we mnie i rozwijała pierwszy zarodek dobra; otworzyła mi serce na piękno natury, poruszyła i rozwijała mą pojętność i jej nauka miała wiecznie trwały i zbawienny wpływ na moje całe życie”[5] Ojciec wpoił synowi obowiązkowość, punktualność i sumienność.

                W latach szkolnych „Kant był uczniem zdolnym i pracowitym. Ma się rozumieć, że był dzieckiem tak jak inne i chętnie bawił się ze swymi towarzyszami.”[6] W 1740 roku ukończył Collegium Fridericanium, jako prymus. Dwudziestego czwartego września tegoż roku po uprzednim uzyskaniu pozytywnego wyniku z egzaminu wstępnego został immatrykulowany wraz z innymi studentami na Uniwersytecie Królewieckim. Studiował filozofię i fizykę, jeśli zaś chodzi o teologię to badacze nie mogą tego stwierdzić na pewno.[7] W tym okresie silny wpływ na Emanuela, miał profesor Marcin Knutzen, przedstawiciel szkoły Wolffa, który „zainteresował Kanta dziełami Newtona, których komplet posiadał w swojej bogatej bibliotece”[8] oraz wprowadził w arkana nauk z zakresu matematyki, filozofii, teologii. Latała studenckie naznaczone były skromnymi warunkami materialnymi, tak, że mieszkał u swego przyjaciela, natomiast za kawę i chleb udzielał korepetycji. Wydana w 1749 r. rozprawa pod tytułem „O mierzeniu sił żywych” częściowo własnym kosztem, częściowo przy pomocy finansowej stryja Richtera, zamknęła okres studiów uniwersyteckich Kanta[9]. Następne siedem lat był guwernerem. W tym czasie wydał trzy prace z dziedziny przyrodzonawstwa. Liczne publikacje z różnych dziedzin otwarły mu drogę do kariery naukowej, która rozpoczęła się w, 1755 r. kiedy to „habilitował się i prowadził wykłady uniwersyteckie jako docent prywatny a następnie jako profesor zwyczajny.”[10] Po publicznej obronie pracy pt. „ Nowe oświetlenie podstawowych zasad metafizyki” zyskał prawo pro venia docenti. W następnych latach już „jako docent (prywatny dop. aut.) wykładał matematykę, fizykę, geografię fizyczną.”[11] Będąc nauczycielem akademickim ostrzegał przed naśladownictwem, stawiał na własne, krytyczne myślenie, dociekanie istoty zjawisk. Celem jego pracy dydaktyczne było kształcenie studentów na mądrych ludzi. Oto jego przesłanie kierowane do uczniów: „Nauka – powiadał – ma wartość wewnętrzną tylko jako narzędzie mądrości i tylko jako taka jest niezbędna.” Choć zgodnie z powszechnie panującą opinią, Kant „osobiście był nudnym pedantem”[12], to, jak pisze Stefan Karczmarek o jego charakterze: „Był gorliwym darczyńcą, służył chętnie radą i pomocą (także i materialną) każdemu, kto tej pomocy i rady potrzebował. Pod względem moralnym był człowiekiem nieposzlakowanym.”[13] I dalej kontynuuje swój opis: „Jako młody człowiek – był wesoły, odznaczał się dużym poczuciem humoru. Zresztą żart i dowcip nie odstępowały go nigdy nawet w starszym wieku. Cechował go wysoki poziom humanizmu i czułe wprost gołębie serce. Kochał przyrodę, z utęsknieniem oczekiwał powrotu ptactwa na wiosnę”[14]. Zatem był raczej wrażliwym humanistą, który tak ułożył swe życie, by racjonalnie wyzyskać dla pracy nauczycielskiej, pisarskiej oraz dla zdobywania wiedzy. Charakteryzował go tak jak i wielu innych geniuszy, silny indywidualizm, związany z szczególną wizją samego siebie.[15] Z charakterem Kanta wiąże się pewna anegdota, którą przytacza Patrycja Kierzkowska: „Immanuel był coś ekscentryczny – robił wszystko dokładnie o tej samej porze i mógł pracować tylko, gdy była zupełna cisza. Jak na ironię losu w późniejszym czasie zamieszkał przy więzieniu. Wtedy jedną z form resocjalizacji był… śpiew. Zdenerwowany Kant wystosował odpowiednie pismo do dyrektora placówki. Dodał też, że resocjalizacja może odbywać się bez śpiewania.”[16]

W jesieni życia jak pisze Michał Stankiewicz „był człowiekiem schorowanym i chorobliwie wręcz schematycznym (coś na kształt Adasia Miauczyńskiego z "Dzień świra"). Nigdy nie widział morza, choć miał na plażę zaledwie kilka kilometrów. Każdy dzień jego życia był identyczny, jak poprzedni, nawet trasa rytualnego spaceru zawsze była taka sama. Nigdy nie opuścił rodzinnego Królewca, choć miał takie możliwości.”[17] Opis ten jedynie połowicznie oddaje prawdę, gdyż przez całe życie był poszukiwanym rozmówcą, interesującą osobowością, zachwycającym ogładą i uczonością współtowarzyszy zarówno na salonach jak i w leśniczówce czy domach mieszczan. Mimo licznych publikacji i wielu zajęć dydaktycznych przez 15 lat pomijany był przy obsadzie stanowisk akademickich. Propozycje z uniwersytetów w Berlinie, Jenie czy Erlangen odrzucał, gdyż był bardzo zżyty z miastem rodzinnym i przyjaciółmi a także, dlatego, iż miał nadzieję dostać posadę na swojej uczelni. Ostatecznie w 1770 r. objął katedrę metafizyki i logiki. Od tego momentu stabilizacja finansowa pozwoliła na w miarę komfortowe życie. Lata osiemdziesiąte osiemnastego stulecia są wypełnione obowiązkami administracyjnymi, dydaktycznymi i towarzyskimi, co owocuje małą liczbą publikacji. Tatarkiewicz pisze: „Praca pedagogiczna na uniwersytecie była uciążliwa, wprost przygniatająca swym ogromem.”[18] Jest to także czas, w którym „dojrzewało jego wielkie dzieło krytyczne, produkt rozmyślań najmniej 12 – letnich.”[19] Przełomem w twórczości Królewieckiego filozofa, jest rok 1781, kiedy to, zostaje wydana „Krytyka czystego rozumu,” która zapoczątkowała okres szczytowych możliwości pisarskich i intelektualnych Kanta. Kolejno ukazywały się, w 1783 r. „Prolegomena,” w 1785 r. „Uzasadnienie metafizyki moralności,” w 1786 r. „Metafizyczne podstawy przyrodoznawstwa,” w 1788 r. „Krytyka praktycznego rozumu,” zaś w 1790 r. „Krytyka władz sądzenia.” Dopiero w sześciesiątych latach swojego życia, stan zdrowia oraz „poczucie wielkości podjętego dzieła i przekonanie, iż należy podporządkować mu wszystkie inne sprawy i zainteresowania,”[20] sprawiły, że podporządkował swoje życie pracy naukowej rezygnując z wielu zajęć między innymi, z gry w bilarda, którą bardzo lubił. Narzucił sobie surową dyscyplinę oraz ustalił pewien rytm dnia, którego zmiana rodziła stresy. Porządek skłonność do wpadania w schematy pogłębiły się wraz z wiekiem, kiedy to stał się apodyktyczny i nietolerancyjny wobec idei innych niż te, które sam głosił. Redukował swe życie towarzyskie ograniczając je do spotkań z przyjaciółmi i obowiązków uniwersyteckich. Mimo iż nie przywiązywał wagi do nagród i tytułów „w sześćdziesiątym roku życia otrzymał najwyższą godność akademicką – latem 1786 został rektorem,”[21] traktując ją jako dodatkowe obciążenie odciągające go od pracy. Lecz sprawował tę funkcję sumiennie i skrupulatnie. Kulminacyjnym momentem kariery naukowej Kanta, było przyjęcie go Pruskiej Akademii Nauk – 7 grudnia 1786 r. – na wniosek ministra, hrabiego Herzberga, za wiedzą króla.”[22]Postępująca starość a co za tym idzie i ubytek sił witalnych, sprawiają, że musi robić coraz to większe przerwy w pracy i ostatecznie zrezygnować z wykładów. Karczmarek tymi słowy opisuje koniec kariery uniwersyteckiej: „Dziekanem był Kant po raz ostatni w 1791 r. Rektoratu, który przypadł mu po raz któryś z kolei w 1796 r., nie przyjął: „gdyż, jak pisze – z powodu starczej słabości sprawowanie tego urzędu uważam za niemożliwe". Na zakończenie działalności akademickiej profesora studenci urządzili mu spontaniczną uroczystość (14 lipca 1797 r.). W pochodzie z orkiestrą udali się przed dom Kanta. Dla wyrażenia czci mistrzowi zadeklamowali sześciozwrotkowy składny wiersz: największemu na świecie geniuszowi, który daleko przewyższył Platona i Newtona."[23] Czas od 1798 r. dla filozofa z Królewca, jest naznaczony pogarszającym się stanem zdrowia i stopniowym zanikiem sprawności intelektualnej. Natomiast ostatnie dwa lata życia stały się walką z demencją starczą. Oto, w jaki sposób opisuje kondycję Kanta jego przyjaciel Jachman na rok przed śmiercią: „Pierwszego sierpnia ubiegłego roku widziałem po raz ostatni mo­jego wielkiego nauczyciela i przyjaciela. Ale jak bardzo zmienił się ten człowiek. Moi przyjaciele z Królewca przygotowali mnie już na ten bolesny widok i odradzali mi spotkanie. Pospieszyłem do czło­wieka, który tyle lat był honorem i szczęściem mego życia i znala­złem go w stanie, jakiego nawet nie mogłem sobie wyobrazić. Zaledwie wszedłem do izby, podniósł -się pochylony starzec i chwiejnym krokiem zwrócił się do mnie, aby mnie przywitać. Ze zbolałym sercem przycisnąłem się do jego piersi, złożyłem mu dziecięcy pocałunek na jego wargach; objawiłem mu moją radość, że znowu mogłem go zobaczyć, a on — on spoglądał na mnie mar­twymi zmęczonymi oczyma badawczo i zapytał mnie z przyjaciel­ską miną: kto ja jestem? Mój Kant już mnie nie poznaje! Prosił za­raz o pozwolenie, aby mógł usiąść na krześle, ponieważ stanie sprawiało mu trudności. Zapraszał mnie jednocześnie, jak zwykle przyjacielsko, do zajęcia siedzącego miejsca i od nowa zapytywał: kim jestem! Przypominałem mu rozmaite dobrze mu znane okoliczności z mojego życia, ale one były już całkowicie wymazane z jego pa­mięci; wymieniałem rozmaite ważne zdarzenia, w których wspól­nie braliśmy udział, ale o tym w jego duszy nie było żadnego śla­du; wymieniałem miejsca i osoby, z którymi kiedyś byliśmy razem, wspominałem to, co kiedyś dobrego uczynił dla mnie, ale i tego nie mógł sobie przypomnieć. Przykro było patrzeć jak ten słaby duch natężał się, aby przypomnieć sobie wydarzenia przeszłe i związać je z moją osobą.

Dla podtrzymania rozmowy sprowadziłem ją na tematy zwią­zane z jego stanem fizycznym, zdrowiem, o czym w szczególności i z przyjemnością lubił rozmawiać. Ale Kant powtarzał tylko te same słowa o rzeczach, które już kiedyś słyszałem z jego ust, lecz i w tych tak prostych sprawach brakowało mu słów i myśli, że nie mógł dokończyć rozpoczętego zdania. Wtedy jego siostra, niewiele młodsza od niego, która już takie rozmowy zapewne wiele razy słyszała, stojąc za krzesłem dopowiadała brakujące słowo, a Kant je powtarzał.”[24] Ostatnie dni życia przypominały wegetację. 12 lutego 1804 r. zmarł, pełen spokoju, otoczony opieką siostry i przyjaciół.

 

 


[1] Władysław Tatarkiewicz, „Historia filozofii” t. 2, Warszawa 2001, s. 161.

 

[2] Patrycja Kierzkowska, „Immanuel Kant jako pedagog”, http://www.apeironmag.pl/magazyn.php.2007-02-15.

 

[3] Ibidem.

 

[4] Stefan Kaczmarek, „Immanuel Kant: portret filozofa”, Poznań 1995 s. 11.

 

[5] Ibidem, s. 12.

 

[6] Ibidem, s. 16.

 

[7] Ibidem, s. 19.

 

[8] Ibidem, s. 21.

 

[9] Ibidem, s. 23.

 

[10] Włodzimierz Fryburski, Andrzej Wachowiak, Ryszard Wiśniewski, „Historia filozofii i etyki”, Toruń 1997, s. 360.

 

[11] Władysław Tatarkiewicz, „Historia filozofii” t. 2, op. cit. s. 165.

 

[12] Ibidem, s. 163.

 

[13] Stefan Kaczmarek, „Immanuel Kant: portret filozofa” op. cit. s. 7.

 

[14] Ibidem, s. 8.

 

[15] Władysław Tatarkiewicz, „Historia filozofii” t. 2, op. cit. s. 163.

 

[16] Patrycja Kierzkowska, „Immanuel Kant jako pedagog”, http://www.apeironmag.pl/magazyn.php.2007-02-15.

 

[17] Michał Stankiewicz, „Etyka Immanuela Kanta”, http://www.apeironmag.pl/magazyn.php. 2007-02-15.

 

[18] Władysław Tatarkiewicz, „Historia filozofii” t. 2, op. cit. s. 162.

 

[19] Stefan Kaczmarek, „Immanuel Kant: portret filozofa”, op. cit. s. 54.

 

[20] Władysław Tatarkiewicz, „Historia filozofii” t. 2, op. cit. s. 163.

 

[21] Stefan Kaczmarek, „Immanuel Kant: portret filozofa”, op. cit. s. 70.

 

[22] Ibidem, s. 72.

 

[23] Ibidem, s. 97.

 

[24] Ibidem, s. 148 – 149.

 

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Powrót na górę