Andrzej Zapałowski: Agresja coraz bliżej polskiej granicy

Andrzej Zapałowski: Agresja coraz bliżej polskiej granicy

Z dr. Andrzejem Zapałowskim, historykiem, wykładowcą akademickim, ekspertem ds. bezpieczeństwa, prezesem rzeszowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego, rozmawia Mariusz Kamieniecki.

Podczas gdy żądania mniejszości ukraińskiej w Polsce wobec naszych władz są coraz bardziej wygórowane, na Ukrainie mamy kumulację ataków na polskie symbole oraz placówki dyplomatyczne. Jak można określić ten atak na polski konsulat w Łucku?

– Oczywiście motywy tego incydentu nie są do końca znane. Tym niemniej sam akt, jaki dokonał się w Łucku, jest przede wszystkim symbolem tego, że państwo ukraińskie straciło kontrolę nad działaniami identyfikowanymi jako terroryzm. W tej sytuacji dla Polski jest to wyraźny sygnał, iż głównym problemem nie jest, kto to zrobił, ale to, że destabilizacja państwa ukraińskiego postępuje, co więcej, zbliża się, i to w formie militarnej, do granic Polski.

Czy i jak incydent w Łucku może wpłynąć na relacje między Polską a Ukrainą?

– Obawiam się, że zasadniczo nic się nie zmieni. Ukraińcy stwierdzą, zresztą już idą w retorykę, że jest to prowokacja Moskwy. Oczywiście dojdzie do kilku dyplomatycznych spotkań, opinia publiczna usłyszy o notach protestacyjnych i nic więcej. Tymczasem właśnie teraz Polska powinna wysłać Ukrainie jasne przesłanie, iż tego typu akcje nie będą dłużej tolerowane.

Tak jak Pan zauważył, ukraińskie władze twierdzą, że za tym i innymi atakami stoi strona „trzecia”…

– Tego typu ataki nie muszą być inspirowane przez Moskwę, ale z całą pewnością są w interesie Rosji. Trzeba jednak pamiętać, że Rosja – nie zapominając o jej agresywnych działaniach na wschodzie Ukrainy, to obecnie również bardzo wygodny podmiot, który pełni rolę worka, do którego wrzuca się wszelkie zarzuty i oskarżenia. Każdy, kto profesjonalnie zajmuje się problematyką bezpieczeństwa, będzie odczytywał te sygnały przez pryzmat rozkładu ukraińskiego aparatu bezpieczeństwa i braku umiejętności Ukrainy radzenia sobie z rosnącymi zagrożeniami państwa poza obszarem operacji wojskowej w Donbasie.

A zatem komu jest na rękę rosnące napięcie na linii Ukraina – Polska?

– Oczywiście Rosji, ale także niektórym państwom europejskim. Problem w tym, iż na Ukrainie istnieją środowiska, które nie muszą być kontrolowane i inspirowane, aby działały na rzecz generowania napięć z Polską. Środowiska te mają takie cele zapisane w swoich programach politycznych i ideologicznych. Wystarczy, że tylko pozwoli im się działać, a one już swoje zrobią.

To już kolejny atak i osobiście nie przypominam sobie, żeby w poprzednich przypadkach wykryto sprawców, a tym bardziej ukarano…

– Poziom kryminalizacji i anarchizacji Ukrainy w ostatnich latach wzrasta z roku na rok o prawie sto procent. Do tego dochodzi jeszcze rozkład aparatu bezpieczeństwa. W tej sytuacji deklaracje ukraińskich polityków, jak chociażby szefa MSZ Ukrainy Pawło Klimkina, który – a jakże – wyraził oburzenie atakiem na polski konsulat w Łucku, nazywając go „prowokacją zbrojną” i jednocześnie zapowiadając, że ukraińskie władze zrobią wszystko, aby ukarać sprawców, są coraz bardziej tylko deklaracjami i to nie tylko wobec własnych obywateli, ale także wobec świata.

Biorąc pod uwagę, że jest to kolejny atak, wezwanie na dywanik ambasadora Ukrainy i nota protestacyjna w tej sytuacji wystarczą?

– Z całą pewnością podejmowane działania są niewystarczające. Polska dla ochrony swoich placówek dyplomatycznych w tym kraju powinna wysłać wojsko. Taką praktykę stosują na świecie państwa niepodległe, które się szanują. Oczywiście Ukraina powinna wzmocnić ochronę polskich placówek dyplomatycznych poprzez osłonę operacyjną rejonu ich lokalizacji, ale zważając na dotychczasową skuteczność ukraińskich służb, nie liczyłbym specjalnie na efektywność tego typu działań.

Ambasador Andrij Deszczyca po środowym spotkaniu w naszym MSZ zapewniał, że relacje Ukrainy i Polski są dobre. Czy aby na pewno?

– Te relacje są dla Ukrainy dobre, a dla Polski coraz bardziej problematyczne. Korzyści z wzajemnych stosunków polsko-ukraińskich ma głównie Ukraina, nie Polska. Przecież to Polska ponosi koszty sankcji rosyjskich, problemów w stosunkach z Federacją Rosyjską i wieloma państwami europejskimi. Jeśli do tego dodamy koszty finansowe w formie bezzwrotnych pożyczek udzielanych przez Polskę Ukrainie i praktyczne rugowanie niektórych polskich firm z tego kraju, to bilans „współpracy” z Kijowem jest dla nas ewidentnie niekorzystny. Jeśli Ukraina chce utrzymać prozachodni i propolski kurs, to musi zrewidować swoją politykę historyczną, która może prowokować czy zachęcać środowiska nacjonalistyczne wyznające ideę OUN-UPA do tego typu agresji wobec Polski i Polaków. Sytuacja jest niepokojąca, bo gdyby do ostrzału konsulatu w Łucku doszło w ciągu dnia, to niewykluczone, że dzisiaj mówilibyśmy o ofiarach.

Jakie w tej sytuacji powinny być oczekiwania Polski wobec Ukrainy?

– Należy wzmóc kontrolę i ochronę personelu polskich placówek dyplomatycznych, ambasad, konsulatów. Trzeba także zwracać uwagę na obiekty kultu „polskiego”, chociażby takie jak cmentarze np. we Lwowie czy w innych miejscach Ukrainy, bo to także może być kolejny cel ataków. Niezależnie od tego, kto stoi za tymi atakami, państwo ukraińskie musi zapewnić bezpieczeństwo obcokrajowcom, a zwłaszcza dyplomatom innych państw. Jeżeli tych progowych warunków państwo ukraińskie nie będzie w stanie spełnić, to będzie oznaczało, iż jeszcze głębiej weszło w fazę upadku.

Antypolskie incydenty w bezpośrednim sąsiedztwie naszej granicy są coraz częstsze. Huta Pieniacka, Podkamień, Lwów, teraz Łuck, to żniwo tylko trzech miesięcy tego roku. Czy ukraińskie władze panują nad tym, co dzieje się zwłaszcza w zachodniej części kraju?

– W Polsce się o tym nie mówi, ale na zachodniej Ukrainie w ciągu ostatnich dwóch lat kilkukrotnie doszło do użycia granatników do dokonania zamachów. Zresztą przed dwoma laty w jednym z autobusów wjeżdżających do Polski celnicy ukraińscy ujawnili ponad 20 wyrzutni do granatników. Ponadto w tej części Ukrainy są zlokalizowane liczne oddziały paramilitarne, które funkcjonują poza kontrolą państwa. Dodatkowo należy podkreślić, iż są to oddziały uzbrojone. To pokazuje, że kontrola państwa ukraińskiego nad tego typu formacjami jest znikoma, żeby nie powiedzieć żadna.

Czy wobec postępującej destabilizacji państwa ukraińskiego nie powinniśmy wzmocnić ochrony polskiej granicy?

– Dwa lata temu mówiłem, iż w związku z rosnącą falą przestępczości na Ukrainie należy uszczelnić „zieloną granicę”, nie przed Ukraińcami, ale przed przestępcami, bojówkarzami i nielegalnymi imigrantami. Ukraińcy, którzy nie stanowią zagrożenia, bez problemów przejdą przez przejścia graniczne, ale przestępcy czy bojówkarze będą szukać nielegalnych możliwości przedostania się przez naszą granicę. Niestety nie wyciągamy wniosków, a istniejąca nadal w tym względzie poprawność polityczna staje się zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa. Najwyższy czas wziąć przykład z Węgier i rozpocząć budowę płotów granicznych oraz wzmocnić wywiad operacyjny po stronie ukraińskiej.

Dziękuję za rozmowę.


Źródło: Nasz Dziennik

 

Print Friendly, PDF & Email

Komentarze

komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę